Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

5 błędów, które najczęściej popełniamy na zakupach

Historia, jak wyglądało moje życie przed projektem Szafa Minimalistki.

Gdy w moim życiu nastał czas na zmiany (pisałam o nich w tekście Zawodowa wolność), zmiany zaczęły też pojawiać się w moim domu, w moim podejściu do posiadania, a w końcu i w mojej szafie również. Od wielu miesięcy świadomie unikałam zakupów (nie liczę szamponu do włosów czy też pasty do zębów ;), a projekt Szafa Minimalistki pozwolił mi znaleźć czas i sposób na sprawdzenie czy i czego tak naprawdę w mojej szafie brakuje. 

 

Ostatnie dwa dni poświęciłam na zakupy, przy czym część tego czasu spędziłam przed komputerem, przeglądając oferty sieciówek czy też mniejszych butików. To niezawodny sposób, który pozwala mi na zminimalizowanie czasu w samym sklepie. Teraz mam upatrzone rzeczy, po które idę bezpośrednio do sklepu stacjonarnego – przymierzam i jeśli pasuje to kupuję. Żadnego buszowania pomiędzy wieszakami, zwłaszcza w czasie wyprzedaży. Tak, to momentami wymaga naprawdę żelaznej woli. Ale nie zawsze tak było…

 

Jeśli chodzi o błędne i nietrafione zakupy ubraniowe to mogę się spokojnie obwołać Królową. I niech mnie ktoś spróbuje zdetronizować! Zapewniam, nie będzie łatwo. Za zakupach popełniłam chyba wszystkie możliwe błędy, a ich skutkiem był zawsze kac portfelowy, no i dramatyczny kac moralny. Chciałam Wam pokazać przykłady takich ciuchów, ale okazało się, że już ich nie mam :). Większości tych porażek zakupowych już nie ma w mojej szafie, część miałam na sobie może kilka razy, części wcale. 

 

Gdy pracowałam w korpo, zakupy stały się dla mnie (i dla części moich koleżanek) pewnego rodzaju nagrodą za ciężką pracę. Zarabiałam sporo, na tyle, że mogłam sobie pozwolić na zakupy bez strasznego uszczerbku w domowym budżecie. Niestety, w parze z pieniędzmi wcale nie szła harmonijna szafa. Wręcz przeciwnie. Często wybierałam się na zakupy, żeby się za coś nagrodzić, albo skompensować sobie zły czy też ciężki dzień/tydzień. A oto, najczęstsze błędy, które notorycznie popełniałam na zakupach.

 

1.  Zakupy kompensacyjne

Trochę już o nich wspomniałam powyżej. Sięgając do słownika, słowo kompensacja ma dwa znaczenia: wyrównywanie własnych braków w jakiejś dziedzinie/umniejszanie roli niepowodzeń przez wzmożoną aktywność w innej dziedzinie lub doskonalenie pozytywnych cech lub zrównoważenie określonego działania innym działaniem, które znosi lub wyrównuje początkowe działanie. Jakkolwiek by na to nie spojrzeć, to zakupy pełnią czasami dokładnie taką rolę. Braki w życiu zawodowym czy też prywatnym kompensujemy sobie poprzez wzmożona aktywność zakupową. Wydaje nam się, że zakupy zapełnią pewną pustkę, która czasami się w życiu pojawia. Nie mam faceta – kupię sobie wystrzałową kieckę. Nie dostałam awansu – kupię nową spódnicę. Nie potrzeba być wielkim psychologiem, żeby zauważyć, że takie postępowanie jest niedobre. Niedobre i mocno krzywdzące dla nas samych. Uporanie się z takim uzależnieniem nie jest łatwe, ale chyba nie muszę tłumaczyć, dlaczego warto to zrobić.

 

2. Zakupy kompulsywne 

Często idą w parze z zachowaniami kompensacyjnymi, ale niekoniecznie. I znowu sięgając do słownika, kompulsywny czyli wykonywany pod wpływem niedającego się opanować wewnętrznego przymusu. Kompulsywne zakupy to więc jest już objaw czystego uzależnienia, dokładnie takiego samego jak papierosy czy alkohol. I dokładnie tak samo należy to uzależnienie leczyć. Wiem, że to mocne słowa, ale jak się przyjrzycie z dystansem swoim zachowaniom to, wierzcie mi lub nie, znajdziecie tam objawy uzależnienia, zwłaszcza gdy jednocześnie kompensujecie sobie coś innego poprzez konsumpcyjne szaleństwo.

Przy czym, a odkryłam to u siebie, czasami uzależnienie wcale nie przybiera „przerysowanej” formy czyli wykupienia połowy sklepu i powrotu do domu z naręczem toreb i reklamówek. Często jest to cichy nałóg, tzn. kupujemy relatywnie mało, ale często. Zanim wrócimy do domu, po pracy wstąpimy na chwilkę do galerii i wyjdziemy z koszulką. A nazajutrz ze spodniami. A kolejnego dnia z kredką do oczu itp. itd.

 

3. „Window shopping”

Window shopping to określenie mojej koleżanki z korpo. To pójście do galerii i takie tylko „połażenie po sklepach” bez konkretnego zamiaru zakupowego. Często stosowane, gdy chciałoby się coś kupić, ale nie mamy kasy. Niekoniecznie musi się kończyć zakupami właściwymi. Dlaczego więc jest to błąd? Oczywiste, że w ten sposób podsycamy tylko swoje „potwory” czyli uzależnienie od kompensacyjnych czy też kompulsywnych zakupów.

 

4. Zakupy „czegoś innego”

W tą pułapkę wpadłam niechcący jakiś czas temu. Był taki moment, gdy chciałam trochę podrasować swoją szafę, wyjść z, jak mi się wtedy wydawało, „nudnych” torów, spróbować czegoś nowego. Tak naprawdę, wewnętrznie dałam się wtedy przekonać pewnej osobie, że sposób, w który się ubieram jest nie do końca właściwy dla mojego zawodu, wieku itp. Muszę być sprawiedliwa, niektóre uwagi były cenne i elementy stosuję do teraz, ale reszta wprowadziła mnie w straszny nastrój w stylu „beznadziejnie wyglądam, muszę coś koniecznie zmienić”. I próbowałam to zmienić, niestety zupełnie wbrew sobie, mojemu stylowi i estetyce. To nie był dobry pomysł, wiem to teraz. Choć lepiej późno niż wcale, co? Rada: nie dajcie się złamać. Warto czasami poddać swój styl ocenie osoby, której ufacie i której ubraniowy styl podziwiacie, ale zachowajcie w tym sporo zdrowego rozsądku i pamiętajcie o sobie.

 

5. Brak precyzyjnej listy zakupów

Na koniec coś niby oczywistego, a bardzo trudnego do zrealizowania. Zrobienie dobrej listy zakupów nie jest wcale takie proste. Na ostatnim przykładzie z życia: zaplanowałam zakup kolorowej spódnicy na lato. Gdybym poszła na zakupy z takim punktem na liście to zakopałabym się w ogromie możliwości. Dlatego też ważne, żeby planowany zakup uszczegółowić.

W moim przypadku, potrzebna mi była kolorowa spódnica na lato, ale powinna też spełnić szereg dodatkowych warunków: ma być długa, koniecznie z kieszeniami, najlepiej dość luźna, i z rozcięciem. Plus, ma pasować do: białej koszulki, niebieskiej koszulki i koszulki w paski, ma być bez wzorów (bo za nimi nie przepadam). Plus, musi się nadawać zarówno do miasta, jak i na plażę.

Dopiero tak szczegółowy plan (odpowiadający w istocie wyłącznie naszym potrzebom) sprawi, że podnosimy szanse dobrego zakupu. Jak widzicie, na swojej liście uwzględniam również posiadane przeze mnie ubrania, do których kupowana rzecz ma pasować. Dopiero, gdy jestem w stanie stworzyć z nią 3-4 nowe zestawy, to kupuję. Brzmi skomplikowanie? No cóż, wymaga to chwili zastanowienia się, ale czy późniejsza nagroda w postaci harmonijnej szafy, a co najważniejsze, późniejsze poczucie, że MAM SIĘ W CO UBRAĆ, nie są tego warte?

 

***

Ciekawa jestem czy dla Was ta lista brzmi znajomo?
Kto nigdy nie popełnił żadnego z tych błędów niech pierwszy rzuci kamień :). Zastanawiam się, czy chcielibyście, żebym pokazała na blogu ostatnie zakupy? Trochę mi to nie pasuje to konwencji bloga, nigdy nie miał być „modowy” w żadnej mierze, ale mogę opisać co było moją inspiracją do tych zakupów, co kupiłam i w jaki sposób zamierzam to użytkować (te potencjalne zestawy, o których pisałam w punkcie o liście zakupów).
Co Wy na to?

 

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
17 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments