Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Minimalistka na zakupach. Czy marka ma znaczenie?

 

Czytając blogi o tematyce minimalizmu czy też slow life, bardzo często spotykam się ze swoistym demonizowaniem marki. Że jest to przerost formy nad treścią, że płacimy tylko „za markę” i tak dalej, i tak dalej. Kilkukrotnie byłam też pytana przez Czytelniczki bloga, co sądzę na temat roli marki przy zakupach.

 

Jak zapewne wiecie, poza blogowaniem, na co dzień zarabiam na życie pracując jako prawnik. W chwili obecnej prowadzę własną kancelarię patentową, gdzie wykonuję zawód rzecznika patentowego. Moja specjalizacja obejmuje prawo własności przemysłowej i intelektualnej (w tym prawa autorskie), zaś w szczególności zajmuję się ochroną znaków towarowych, powszechnie rzecz ujmując – marek. W momencie, gdy czytasz te słowa, ja prowadzę właśnie szkolenie z prawnej ochrony marki :), a napisałam ten tekst zainspirowana przygotowaniami do tegoż szkolenia.

 

Marka = obietnica jakości?

 

Otóż, czy tego chcemy czy nie, w dzisiejszych czasach wszyscy poniekąd jesteśmy markami. Na dźwięk określonej nazwy, niezależnie czy będzie to marka produktu (iPhone), marka osoby (Jan Kulczyk) czy marka usługowa (Orange), w głowie tworzą się nam automatyczne skojarzenia. Dzieje się tak, ponieważ podstawową rolą marki, czy też w prawnym ujęciu znaku towarowego jest właśnie określenie pochodzenia konkretnego towaru czy też usługi. Ten mechanizm jest znany od starożytności. Zarówno starożytni Grecy, Rzymianie, ale też ludy azteckie oznaczali swoje produkty czymś na kształt marki. Oznaczenie w określony sposób misy czy wazy miało zapewnić kupującego, że produkt został wykonany rękami wybranego rzemieślnika. Jak nietrudno się domyślić, zaraz za funkcją określenia pochodzenia, marka nabrała również funkcji gwarancyjnej. Zrobienie wazy przez tegoż rzemieślnika dawało gwarancję wysokiej jakości wykonania.

 

Dokładnie ten sam mechanizm działa w czasach współczesnych i, podobnie jak inne tego typu mechanizmy, niestety uległ częściowemu wypaczeniu. Ponieważ producenci przestali spełniać obietnicę jakości ukrytą za markami, my przestaliśmy tym markom ufać. Każde negatywne zderzenie ze złamaną obietnicą powoduje utratę zaufania. To bardzo naturalny proces, nawet nie zamierzam zaprzeczać. Jeśli raz kupiłam wełniany sweter w Benettonie, który rozpadł się po pierwszym praniu, pomimo stosowania się do wszelkich zaleceń producenta, to szansa, że drugi raz kupię sukienkę z metką Benetton będzie nikła.

 

Marka to nie tylko Dior 

 

Często utożsamiamy markę z dużymi przedsiębiorstwami, z sektorem fast fashion przykładowo. Natomiast okazuje się, że gdy się przyjrzeć, markami kierujemy się dużo częściej niż mogłoby się wydawać. Gdy robię zakupy na bazarku u konkretnej Pani też kieruję się Jej marką. Jej stoisko, choć nie obrandowane w żaden sposób również jest marką, daje mi gwarancję pochodzenia towaru z określonego źródła i jednocześnie gwarancję jakości tych warzyw czy owoców.

 

Co więcej, nie każda marka musi przecież być marką wysokiej jakości. Przyjęło się, że towar markowy to towar luksusowy, tymczasem podstawową funkcją marki jest określenie pochodzenia. Nałożenie danej marki na towar przede wszystkim oznacza, że towar ten pochodzi od określonego producenta. To może być produkt wysokiej jakości, ekskluzywny, ale wcale nie musi. Przykładowo, w segmencie prasy kobiecej mamy i tygodnik PANI DOMU, i miesięcznik PANI. Obie marki obiecują nam określoną jakość, ale każda zupełnie inną. Grunt, że sięgając na półkę z gazetami doskonale wiem, jakiego rodzaju treści mogę się w każdej z nich spodziewać. Natomiast, gdy marka obiecuje pewną jakość, a tej obietnicy nie wypełnia, to wtedy dopiero czuję się rozczarowana.

 

Ufam, ale sprawdzam

 

Minimalizm nie oznacza dla mnie odcięcia się od marek. W swoich wyborach zakupowych stawiam na jakość, ale jednocześnie nie chciałabym, żeby marek zabrakło. Traktuję je jako narzędzie do realizacji moich celów. Zwyczajnie dlatego, że ich istnienie niezwykle upraszcza proces zakupowy. Kierowanie się markami ułatwia zdefiniowanie i zasygnalizowanie wartości. Z reguły w ślad za marką pojawiają się wizualne wskazówki, które określają dany produkt jako  wartościowy lub tani.  W chaosie ofert i wobec niebotycznego wręcz wyboru produktów, usług, z którym się zderzam każdego dnia, marki stanowią dla mnie pewne światełko, pierwszy etap selekcji. Podkreślam, tylko pierwszy etap. Moje podejście do marek mogłabym streścić w jednym zdaniu: Ufam, ale sprawdzam. Idąc na zakupy, z reguły zamykam się w pewnym kręgu marek, które znam i cenię z uwagi na użyteczność, design, czy w przypadku ubrań styl lub jakość wykonania. To nie znaczy, że nie jestem otwarta na nowości, ale zawężony krąg znacząco upraszcza mi całe zakupy. Zaufanie do wypróbowanej marki nie oznacza ślepej wiary. To widać zwłaszcza w przypadku ubrań. Jeśli będę zadowolona z koszulki marki X nie oznacza wcale, że przy kupieniu swetra tej samej marki nie sprawdzę dokładnie metek.

 

Czuje się również zupełnie wolna od kupowania produktów oznaczonych konkretną marki z uwagi na chęć zaspokojenia potrzeby przynależności, co miało w moim przypadku miejsce w przeszłości. Zwłaszcza moda, poprzez użycie określonych marek, jest najłatwiejszym narzędziem służącym pokazaniu statusu społecznego. Gdy byłam dużo młodsza, wydawało mi się, że droga, markowa torba pozwoli mi wejść do określonego grona, do którego aspirowałam. Dziś, gdy już na tą torbę mnie spokojnie stać wiem, jak bardzo ślepa jest to uliczka. 

 

Ciekawa jestem ogromnie, czy na zakupach kierujecie się markami czy wręcz odwrotnie? Macie swoje ulubione marki?

Sprawdź Także

0 0 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
49 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments