Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Kwarantanna konsumpcji – Li Edelkoort

Jest to moje tłumaczenie wywiadu, który Li Edelkoort  udzieliła magazynowi Dezeen. Oryginał znajdziecie tutaj. Li Edelkoort jest jednym z najbardziej cenionych na świecie prognostyków trendów. Więcej informacji znajdziecie tutaj.

 

 

Kwarantanna konsumpcji

 

Marcus Fairs: Jak myślisz, jakie będą skutki koronawirusa?

Li Edelkoort: Skutki koronawirusa będą wielopłaszczyznowe i złożone, począwszy od utraty wiary i poczucia społecznej pewności, poprzez stopniowe uświadamianie sobie jego wpływu na nasze życie, aż po obawę przed możliwymi scenariuszami i wreszcie wdrożenie ewentualnych rozwiązań takich jak samoizolacja w społeczeństwie, niezależne pracownie i biura.

Trudno jest zrozumieć matematyczne wyliczenia, z liczbami zmieniającymi się tak szybko w krótkim czasie – stąd to ciągłe niedowierzanie. Na razie tylko Chiny, Korea i Włochy wprowadziły poważne restrykcje, ale inne kraje będą musiały pójść w ich ślady.

Zamiast planować w najbliższych miesiącach imprezy publiczne, lepiej już dziś skupić się na poszukiwaniu innowacyjnych sposobów komunikacji i przekazywania informacji. Nawet w przypadku ważnych wydarzeń – takich jak ukończenie uczelni ze spektakularnym podrzucaniem czapek – może okazać się, że w tym roku absolwenci będą je podrzucać w zaciszu własnych domów.

 

Marcus Fairs: W wywiadzie dla magazynu Quartz powiedziała Pani: „Myślę, że powinniśmy być wdzięczni za tego wirusa, bo być może dzięki niemu przetrwamy jako gatunek”. Co miała Pani na myśli i czy nadal Pani tak uważa?

Li Edelkoort: Artykuł cytuje moją wypowiedź pochodzącą z krótkiego wywiadu przeprowadzonego w przerwach na konferencji Design Indaba, wirus zresztą nie był jego głównym tematem, ale podtrzymuję to, co powiedziałam. Ze względu na mój zaawansowany wiek i dolegliwości ze strony układu oddechowego, zdaję sobie sprawę z bezpośrednich niebezpieczeństw i zagrożeń, jakie wirus ten stwarza dla ludzi na całym świecie. Ogromnie współczuję rodzinom i bliskim śmiertelnych ofiar tej nowej choroby. Miejmy nadzieję, że o tyle ich śmierć nie pójdzie na marne, o ile świat będzie dążył do przetrwania, przywracając przy tym człowiekowi godność.

Skutki tej epidemii zmuszą nas do spowolnienia tempa, zrezygnowania z lotów samolotami, do pracy z domu, spędzania wolnego czasu tylko w gronie bliskich przyjaciół lub rodziny, nauki samowystarczalności i samoświadomości. Nagle okazuje się, że pokazy mody wydają nam się dziwne i nie na miejscu, reklamy podróży, które zewsząd atakują nas w wirtualnej przestrzeni wydają się inwazyjne i śmieszne, plany na przyszłość są niejasne i niejednoznaczne: czy to w ogóle będzie miało znaczenie? Każdego dnia powinniśmy kwestionować system, który znamy od urodzenia i zastanawiać się nad jego ewentualnym upadkiem.

 

Od kilku lat rozumiemy, że aby przetrwać jako gatunek i ocalić planetę, musimy dokonać drakońskich zmian w sposobie życia, podróżowania, konsumpcji i rozrywki. Nie ma sposobu, byśmy mogli nadal produkować tak wiele dóbr i mieć tak wielki wybór, do jakiego przywykliśmy. Niszcząca masa informacji o niczym sparaliżowała naszą kulturę. Wśród młodszych pokoleń rośnie świadomość, że posiadanie i gromadzenie ubrań i samochodów nie jest już nawet atrakcyjne.

 

Ale jakoś psychika ludzka jest oporna i chce sprawdzić, czy rzeczy same się rozproszą, podczas gdy my będziemy robić wszystko jak zwykle. Dlatego też nagłe zatrzymanie spowodowane wirusem jest poza naszą kontrolą, świat zwalnia do takiego tempa, w jakim funkcjonował dawniej. Nie jesteśmy już przyzwyczajeni do działania bez pośpiechu, czekania na odpowiedzi, szukania rozwiązań i wytwarzania czegoś we własnym zakresie. Już niedługo umiejętność improwizacji i kreatywność staną się największymi atutami.

Niewiele osób rozumie, co dzieje się obecnie z naszym światem i gospodarką. Nawet 90 procent wszystkich towarów w naszych sklepach produkowanych jest w Chinach z substancji ropopochodnych, takich jak plastik i poliester. Wkrótce zobaczymy puste półki, na których będzie brakowało butów, telefonów, ubrań, a nawet pasty do zębów. Będziemy mieli niedobór środków medycznych i czeka nas przestój w niekończącej się produkcji brzydkich pamiątek i bezużytecznych toreb na zakupy.

Wiemy już, że procesy projektowania kolekcji na jesień/zimę nie przebiegają tak, jak powinny. Komunikatory internetowe i firmy kurierskie są nieocenione, ale niebawem pojawi się sporo słabej jakości towarów, a ich sprzedaż oprze się na dawniejszych sukcesach marki. Oczywiście zakładając, że ludzie będą nadal chcieli kupić coś w rodzaju kaszmirowego szalika lub przedmiotów do domu.

Gigantyczny chiński eksport syntetycznego sarisu do Indii i plastikowych przedmiotów gospodarstwa domowego do Afryki, które poważnie zakłóciły tamtejszą gospodarkę i spowodowały utratę wielu miejsc pracy (a wzrost zanieczyszczeń) na przestrzeni lat, może również zostać wstrzymany, być może otwierając nowe możliwości dla lokalnej produkcji.

Zaczniemy z czystą kartą – kryzys zniszczy bezpowrotnie wiele firm i kapitału. Przestrojenie i ponowne uruchomienie tej machiny będzie wymagało dużej wiedzy i odwagi, aby zbudować nową gospodarkę opartą na innych wartościach, z innymi sposobami obsługi produkcji, transportu, dystrybucji i handlu detalicznego.

 

Marcus Fairs: Jaki wpływ ma już wirus na sektor projektowania i mody?

Li Edelkoort: Prawdziwe koszty zamknięcia zakładów we Włoszech i Japonii, a także w Korei i Chinach, doprowadzą do globalnej recesji na niespotykaną dotąd skalę. To nie jest kryzys finansowy, ale kryzys wartości. Ludzie przestają się przemieszczać, przestają wychodzić na zewnątrz, przestają wydawać pieniądze, przestają jeździć na wakacje, przestają chodzić na imprezy kulturalne, nawet do kościoła!

Odroczenie Salone del Mobile, Biennale Architektury w Wenecji, Hadj, modlitw papieskich, ewentualnie Igrzysk Olimpijskich i nie tylko, to same w sobie katastrofy ekonomiczne; nagromadzenie takich zdarzeń zatrzyma obieg pieniędzy. Wszystkie sektory ucierpią, zwłaszcza luksusowe marki, linie lotnicze, hotele, sektor elektroniki i importerzy żywności.

Niestety, na tę katastrofę nie ma szybkodziałającego lekarstwa. Będziemy musieli zebrać to, co zostanie i wymyślić wszystko od nowa, gdy tylko wirus będzie pod kontrolą. I tu właśnie mam nadzieję na nowy, lepszy system, z większym poszanowaniem ludzkiej pracy i jej warunków. W końcu będziemy zmuszeni zrobić to, co powinniśmy byli zrobić już na samym początku.

 

Marcus Fairs: Jak myślisz, co się stanie w ciągu najbliższych kilku miesięcy?

Li Edelkoort: Na razie obserwujemy coraz bardziej zamykające się społeczeństwa, kraj po kraju. Cieplejsza półkula południowa wydaje się być lepiej przygotowana, ale jeszcze tego nie wiemy na pewno. Będziemy musieli nauczyć się żyć z mniejszą liczbą kanałów informacyjnych, nowych towarów, biuletynów i pop-upów. Będziemy musieli wykorzenić wszystkie nasze nawyki tak, jakbyśmy byli na odwyku. Całkowicie odrzucimy na przykład stare nawyki zakupowe.

 

Wygląda na to, że masowo wchodzimy w kwarantannę konsumpcji, która nauczy nas cieszyć się prostą sukienką, na nowo odkrywać stare ulubione rzeczy, które już posiadamy, czytając zapomnianą książkę i gotując na potęgę, by uczynić życie piękniejszym. Wpływ wirusa będzie kulturowy i kluczowy dla budowania alternatywnego i głęboko odmiennego świata.

 

Marcus Fairs: Jak myślisz, jaki będzie jego długoterminowy wpływ na społeczeństwo i środowisko?

Li Edelkoort: Ostatnie badania powietrza nad Chinami pokazały jak dwa miesiące bez produkcji oczyściły niebo i pozwoliły ludziom ponownie oddychać. To oznacza, że wirus pokaże nam jak spowalnianie i zamykanie może przyczynić się do poprawy jakości środowiska, co z pewnością będzie widoczne na dużą skalę. Jeśli uwzględnimy także wstrzymane podróże lotnicze i statkami, czy to wakacyjne czy służbowe i transport towarów, to oczyszczenie powinno być znaczne.

Dlatego też, gdybyśmy byli mądrzy – niestety już wiemy, że tak nie jest – zaczęlibyśmy od nowa, wprowadzając zasady i przepisy, które pozwoliłyby różnym krajom wykorzystać zasoby wiedzy i różnorodność, przywrócić małe manufaktury, które rozkwitłyby a ten nowy czas stałby się wiekiem sztuki i rzemiosła, w którym ręczna praca byłaby ceniona ponad wszystko inne.

Częścią tej koncepcji mogłoby być regulowane zamykanie zakładów produkcyjnych na dwa miesiące w roku, podobnie jak współdzielone pracownie twórcze, które tworzyłyby pomysły dla kilku marek jednocześnie, pozwalając utrzymać ekonomię skali przy znacznie mniejszym wpływie na środowisko.

Lokalny przemysł i działania nabrałyby rozmachu, a inicjatywy oparte na ludziach działałyby jako systemy barmańskie i otwarte stoły, targi rolnicze i imprezy uliczne, konkursy tańca i śpiewu oraz „estetykę majsterkowania”. Moja prognoza na przyszłość dla „Age of the Amateur” [wieku amatorów] wydaje się przychodzić znacznie szybciej niż się spodziewałam.

***

 

Za pomoc w przetłumaczeniu tekstu bardzo dziękuję mojej Czytelniczce – Marcie z Krakowa.♥

Sprawdź Także