Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Moja szafa kapsułowa na cały rok

Cześć! Zapraszam Was dzisiaj do dawno obiecanego tekstu czyli wycieczki do mojej całej szafy. Chcę wam pokazać dziś wszystkie moje rzeczy. Tylko lojalnie ostrzegam! To nie jest część moich ubrań gustownie zaaranżowana na wieszaku w otoczeniu kwiatów i klimacie z Pinteresta. ;) To moja prawdziwa szafa, z której korzystam na co dzień. Nie mam innej. :)

 

Przyznaję, że ten tekst jest dla mnie wyzwaniem, ponieważ nigdy wcześniej tak skrupulatnie nie liczyłam i nie katalogowałam swojego stanu posiadania. Oczywiście, liczyłam ubrania na potrzeby bloga, bo takie pojawiały się pytania, ale nigdy tak dokładnie i rzetelnie. Na szczęście nie myliłam się zbytnio. :)

 

Pobierz darmowy PLANER SZAFY MINIMALISTKI

Pobierz darmowy PLANER ZAKUPOWY

 

Moja całoroczna szafa kapsułowa

 

 

Moja szafa kapsułowa liczy obecnie 51 sztuk ubrań wszelakich + 14 par butów.

 

Poniżej znajdziecie szczegółowo rozpisany mój ubraniowo-butowy stan posiadania. Mam nadzieję, że będzie inspiracją, ale pamiętajcie proszę, że tak samo, jak różnią się nasze style życia, tak samo liczba i rodzaj posiadanych ubrań będzie się różnić. Jeśli pragniecie wypracować dla siebie szafę, gdzie wszystko „gra i buczy” to zapraszam oczywiście do zakupu kursu budowania szafy kapsułowej Szafa Minimalistki. Mam się w co ubrać! Naturalnie, dzisiejszy tekst przygotowałam z myślą o promocji kursu i zachęceniu do jego kupienia, ale obiecałam sobie kiedyś, że nigdy nie będę robić ultra nachalnej reklamy gdzie się da. Mam nadzieję, że niezainteresowani pominą ten fragment milczeniem ;), a zainteresowanych zapraszam na stronę szafaminimalistki.pl po więcej informacji.

 

Obecnie moja szafa kapsułowa to (ubrania):

  • 2 płaszcze (wiosenny trencz i ciepły wełniany)
  • 2 kurtki puchowe (gruba zimowa i lekka przejściowa)
  • 1 kurtka skórzana
  • 1 kurtka jeansowa (tegoroczny nabytek z lumpeksu)
  • 2 pary jeansów (białe wąskie i szerokie niebieskie)
  • 1 para wełnianych eleganckich spodni
  • 2 wełniane eleganckie marynarki
  • 1 lekka narzutka
  • 1 kaszmirowa długa kamizela
  • 4 sukienki (dwie letnie, jedna przejściowa i jedna koktajlowa)
  • 2 spódnice
  • 1 spodnie dresowe
  • 1 legginsy
  • 2 bluzy dresowe (z kapturem i bez)
  • 1 kaszmirowy golf
  • 1 długi ciepły sweter
  • 3 gładkie swetry
  • 3 bluzki
  • 2 pary letnich lnianych spodenek
  • 1 strój kąpielowy
  • 1 ciepła piżama
  • 2 koszulki z dekoltem w serek
  • 5 koszulek codziennych
  • 3 koszulki sportowe
  • 4 sztuki odzieży trekingowej
  • 2 koszulki „po domu”

 

Obecnie moja szafa kapsułowa to (buty):

  • 1 tenisówki
  • 2 pary eleganckich szpilek
  • 2 pary sandałów (płaskie i na obcasie)
  • 1 para płaskich butów
  • 1 botki
  • 1 sztyblety
  • 2 pary kozaków (zimowe i przejściowe)
  • 1 buty trekingowe
  • 1 kalosze
  • 1 basenowe japonki
  • kapcie :)

 

Jak widzicie, do zestawienia nie wliczam bielizny (choć pojawiła się piżama i strój kąpielowy), bo należą mi się resztki prywatności. ;) Pozbywam się jej w pozostałym zakresie dla dobra sprawy. :)

 

Na zdjęciu brakuje zimowych kozaków (są u szewca), sandałów na wysokim obcasie (zostawiłam w samochodzie) i japonek na basen (gdzieś mi się zapodziały).

 

Szafa Minimalistki®

Jedyne wiosenne porządki ubraniowe, jakich potrzebujesz!

GWARANCJA satysfakcji lub zwrot pieniędzy.

 

Tylko jedna szafa kapsułowa to mit!

 

Przyznaję, że moje ubrania tworzą całkiem przyjemną wizualnie całość, ale od strony struktury w mojej szafie znajdziecie tak naprawdę 5 różnych szaf kapsułowych. Jedno z wielu błędnych założeń, które przeszkadzają w tworzeniu capsule wardrobe, a które prostuję i wyjaśniam w kursie, to założenie, że zawsze potrzebujesz tylko jednej kompletnej capsule wardrobe. To nie jest prawda! Wręcz przeciwnie, może się okazać, że w ramach jednej szafy potrzebujesz kilku różnych szaf kapsułowych!

 

To wszystko powiązane jest z naszym stylem życia. Żyjemy w bardzo różny sposób, co przekłada się na ubrania, których potrzebujemy. Ja jestem prawniczką, która prowadzi firmę, pisze bloga i generalnie wykonuje wolny zawód. Najczęściej pracuję z domu, ale bywa, że mam spotkania z klientami, prowadzę wyjazdowe szkolenia i reprezentuję klientów podczas rozpraw sądowych. Uprawiam sporty w bardzo umiarkowany sposób (ładnie powiedziane, prawda?), a jeśli już jest to raczej joga, kiedyś bieganie, spacery, okazjonalnie jazda konna i tzw. uważny ruch. Równie okazjonalnie wyjeżdżam na długie wyprawy, czasami połączone z trekingiem.

 

W swojej szafie mam tak naprawdę 5 różnych szaf kapsułowych:

 

 

Pobierz darmowy PLANER SZAFY MINIMALISTKI

Pobierz darmowy PLANER ZAKUPOWY

 

A tak wygląda szafa po przypisaniu ubrań i butów do poszczególnych szaf kapsułowych:

 

Ubrania codzienne

  • 1 zimowa kurtka puchowa
  • 1 kurtka skórzana
  • 1 kurtka jeansowa (tegoroczny nabytek z lumpeksu)
  • 2 pary jeansów (białe wąskie i szerokie niebieskie)
  • 1 lekka narzutka
  • 1 kaszmirowa długa kamizela
  • 3 sukienki (dwie letnie, jedna przejściowa)
  • 2 spódnice
  • 1 kaszmirowy golf
  • 1 długi ciepły sweter
  • 3 gładkie swetry
  • 2 pary letnich lnianych spodenek
  • 1 bluzka
  • 2 koszulki z dekoltem w serek
  • 5 koszulek codziennych
  • 1 tenisówki
  • 1 pary sandałów (płaskie i na obcasie)
  • 1 para płaskich butów
  • 1 sztyblety
  • 2 pary kozaków (zimowe i przejściowe)

 

Ubrania eleganckie, na bardziej oficjalne okazje

  • 2 płaszcze (wiosenny trencz i ciepły wełniany)
  • 2 wełniane eleganckie marynarki
  • 1 para wełnianych eleganckich spodni
  • 2 bluzki
  • sukienka koktajlowa
  • 2 pary eleganckich szpilek
  • 1 botki

 

Ubrania codzienne domowe

  • 2 koszulki „po domu”
  • 1 ciepła piżama
  • kapcie :)

 

Ubrania sportowe

  • 3 koszulki sportowe
  • 1 spodnie dresowe
  • 1 legginsy
  • 3 bluzy dresowe (dwie z kapturem i jedna bez)
  • 1 strój kąpielowy
  • 1 tenisówki
  • 1 basenowe japonki

 

Ubrania trekingowe

  • lekka kurtka puchowa
  • 4 sztuki odzieży trekingowej
  • 1 buty trekingowe

 

Naturalnie, poszczególne ubrania spokojnie przenoszę z jednej kapsuły do drugiej. Przykładowo, sporo ubrań sportowych noszę również po domu, a niektóre ubrania codzienne do pracy mogę przemycić również do wersji bardziej oficjalnych, ale oczywistym jest, że nie zabiorę wełnianej marynarki na trekingową wyprawę. Uświadomienie sobie, że nasza szafa ma w sobie tak naprawdę kilka innych ogromnie pomaga w każdym etapie budowania kapsułowej szafy, począwszy od wstępnych porządków, a na ewentualnych zakupach skończywszy.

 

Czy ktoś z Was ma swoją szafę kapsułową? A jeśli nie, jaki jest powód?

Sprawdź Także

4.4 14 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
90 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magdalena

Nie mam szafy kapsułowej. Zawsze kojarzyła mi się z nudnym zestawem ubrań w bazowych kolorach i klasycznych krojach. A ja lubię mieć prostą i klasyczną bazę, ale wprowadzam też do niej trochę bardziej odlotowe elementy, które niekoniecznie do wszystkiego pasują. Lubię ubrania, lubię oglądać nowe trendy (chociaż niekoniecznie ubieram się bardzo modnie). Interesuje mnie historia mody i jej związki z kulturą. No i nie wiem czy szafa kapsułowa to koncept dla mnie. Moja szafa nie pęka w szwach, ale nie jestem przekonana czy chcę się aż tak bardzo ograniczać. I dlatego też ciągle nie mogę się zdecydować czy kupować kurs :). Kusi, bo bardzo cenię sobie twojw treści, ale nie wiem czy faktycznie z niego skorzystam.

Marta

Magdalena, wejdź na „The vicienne files” i zobaczysz, że szafa kapsułka nie musi być nudna.

Magdalena

Marta, ależ ta strona jest genialna. Wsiąkłam i nie mogę się oderwać. Dzięki za polecenie. Spojrzenie na szafę bliskie mojemu, nie wiem czemu nigdy nie kojarzyłam tego z szafą kapsułową.

Kinga

Wow. Z jednaj strony zachwyca mnie Twoja szafa, a z drugiej nie wiem jak można mieć jedna piżamę, bo ja nie nadążyła bym prać :) Sama jednak widzę, że powinnam zrobić wreszcie porządki w szafie i pozbyć się rzeczy, które trzymam „niewiadomopoco”. Niestety nie lubię wyrzucać ubrań, a na sprzedaż nie mam cierpliwości. Nie wiem też gdzie mogłabym je oddać,juz nie mówiąc o tym, że patrzę na rzecz kiedy sprzątam i jakoś nie umiem się jej pozbyć…

Ilona

Na FB w każdym mieście działa „Śmieciarka”. Tam można zgłosić chęć oddania czegokolwiek za darmo i zawsze znajdą się ludzie, którzy podejdą na umówione miejsce, by odebrać.

Matylda

Po za różowa kamizelka spokojnie mogłaby być to moja szafa. Jesteśmy tym samym typem kolorystycznym i podobnie wyglądamy. Calość super. Zastanawia mnie tylko jak ty to robisz że nie masz zachcianek babskich. Mi bez przerwy coś wpda w oko. Niektóre rzeczy są piękne ale też i drogie… Ja nie mam kapsuły. Kiedyś tak podobnie wyglądała moja szafa. Jednak po śmierci mojej mamy bardzo wiele się zmieniło. Teraz jestem na etapie powrotu do minimalnej potrzebnej mi ilości rzeczy. Jak zwykle fajny i ciekawy tekst. Pozdrawiam

Monika F.

Mnie to też bardzo intryguje- w jaki sposób zabić tak skutecznie babskie zachcianki…:)

Magdalena

Możecie się śmiać, ale ja robię dokładnie to, czego nie zalecają poradniki. Oglądam haule zakupowe, porady stylistek, filmy o trendach. Przeglądam ofertę ulubionych marek, czasem nawet wrzucę coś do koszyka :) i zamykam stronę nie kupując. Marki, które mi się podobają są drogie, albo bardzo drogie (jak na moje możliwości) więc impulsywne zakupy mi nie grożą. A jak się naoglądam pięknych, jakościowych rzeczy, to tanie szmatki w sieciówkach zupełnie mnie nie kuszą. I właśnie to oglądanie wystarcza żeby zaspokoić moje „babskie” zachcianki. Nie potrzebuję mieć tych rzeczy fizycznie w domu.

Kinga

Ja mam podobnie, tylko to oglądanie nie spełnia mojej zachcianki, a mnie przebodźcowuje. Wygląda to tak – piękna sukienka! Muszę ją mieć! Co jeszcze jest na tej stronie… I nagle w ciągu 0,5h widziałam tyle sukienek, bluzek, spodni, że już jestem zagubiona, widzę jak próbuję to wsadzić do mojej (nie przepełnionej!) szafy,czuję jak to kosztuje co najmniej moją wypłatę, zadaję sobie pytanie „to po co mi ta sukienka?” i wychodzę, na jakiś miesiąc – dwa mam spokój z kuszeniem przez ubrania, bo mam dość nadmiaru, chociaż jest on w Internecie a nie w mojej szafie (w mojej szafie trochę też, ale to przez obecne zmiany wagi)

iwona

mam to samo. Ostatnio wymyśliłam, że potrzebuje letnich sukienek. Weszłam na zalando, poukładałam filtry, i po 10 stronie odechciało mi się sukienek.

Monika F

Ja tez tak robie, tylko ze to pochlania ogromna ilosc czasu. Marzy mi sie to, zeby nie miec zachcianek prawie w ogole. Jak mieszkalam w Polsce, to prawie doszlam do takiego stanu, ale od dwoch lat znowu mieszkam w Paryzu i ilosc bodzcow modowo-estetycznych jest tutaj porazajaca. I znowu poleglam….Wystarczy, ze pojde sobie z rodzina na spacer po 6 lub siodmej dzielnicy w sobote (przy okazji wizyty np. jakiegos muzeum) i potem mam wieczor z glowy (ogladanie w internecie roznych witrych, przegladanie magazynow itd.).

Martyna

Ja może nie mam konkretnie kapsułowej szafy, ale zmierzam ku zminimalizowaniu ilości rzeczy w jak najmniejszym stopniu :) Dużo posprzedawałam (również nie-ubrań) i odnajduję sporo szczęścia w posiadaniu mniej.
Jeśli chodzi o ubrania zaczęłam stawiać zdecydowanie na jakość i staram się wypracować sobie uniform. Kupiłam 4 pasujące mi kolorystycznie kaszmirowe swetry z drugiej ręki i jest super, bo wszystko zaczyna do siebie nawzajem pasować. Co ciekawe zdaję sobie sprawę z tego, że mój styl mnie postarza – mam 23 lata, a ubieram się na co dzień stosunkowo elegancko, zupełnie inaczej niż np. moja szwagierka, która jest dość „standardowa” w ubiorze stosownym do jej wieku, czyli nosi sportowe bluzy, adidaski itp. :D Ale nie przeszkadza mi to, że jestem odbierana jako osoba nieco starsza, bo najlepiej się czuję właśnie w takim stylu :)
Fajny tekst! I gratuluję startu Twojego kursu!

Kasia

Podziwiam i patrzę nieco zazdrośnie – pozytywnie jednak! Naprawdę, chciałabym, żeby tyle ubrań mi wystarczyło, żeby moja szafa była tak przejrzysta i lekka. Tyle, że 51 to ja mam samych sukienek (letnie, przejściowe, zimowe, eleganckie, codzienne)… i wszystkie noszę. To jest mój stan posiadania PO, tzn. po porządkach i krytycznym przyjrzeniu się zawartości mojej szafy, także po lekturze Twoich wpisów, które są inspirujące. Spodni mam z jakieś 20 kilka par… swetrów też, bluzek też… Samych dresów do domu mam ze trzy pary (jedne w praniu, jedne noszę, jedne w zapasie jak się pobrudzę przy gotowaniu, albo dziecko wytrze we mnie farbę, itp.). Lubię Twoją kolorystykę, też mam podobne upodobania jeśli chodzi o paletę barw. Jednak mam również trochę żółtego, trochę zielonego, trochę pomarańczu… Kroje mam klasyczne, nie lubię udziwnień. Dodatkowo zadbałam, żeby wszystkie moje rzeczy były w bdb stanie (nic nie odstaje, nie mają za długich rękawów czy nogawek – był czas intensywnych odwiedzin krawcowej, żeby dopasować wiele rzeczy do mnie; choć uważam, że budowę mam dość zwykłą – 163 cm, 52 kg), zwracałam też uwagę na to, żeby materiały były dobrej jakości a rzeczy były równo skrojone.
Dziękuję Ci, że pokazałaś nam swoją szafę i wszelką inspirację. Myślę, że właśnie chodzi o to, żeby każdy miał tyle ile potrzebuje i nie czuł się źle ze swoimi potrzebami. Choć czasem moja ilość mnie przytłacza, to zastanawiam się jak rozwiązujesz kwestie prania.
Ja właściwie góry zmieniam codziennie, spodnie raz na 2-3 dni. Nie piorę codziennie przecież po jednej, dwie rzeczy, tylko zbieram z dwóch-trzech dni (4 osoby w domu). Jak mieszkałabym sama (a mieszkałam tak długo, to pamiętam), to bym musiała tydzień albo dłużej zbierać ubrania na jedno pranie. Nie mogę założyć bluzki na drugi dzień tej samej, sweter może i tak, ale tylko jeśli nie zakładam go bezpośrednio na ciało (kardigany noszę dłużej bez prania, nawet do 2 tygodni, ale je zakładam codziennie na świeżą bluzkę i nie noszę w domu). A jak wymyślisz sobie strój na wyjście, a przed wyjściem coś Ci nie gra, to co robisz jak masz tylko jedną sukienkę koktajlową? Ja mam podobnych „rodzajowo” po 2-3 rzeczy i wtedy zawsze coś mi danego dnia/w danej chwili pasuje. I jeszcze są okazje typu: wesela, komunie, święta, urodziny, rocznice… nie wyobrażam sobie, że za każdym razem jestem w tym samym. Oczywiście, nie kupuję ubrania na każdą okazję nowego, ale mam kilkanaście różnych eleganckich sztuk/kompletów ubrań i one rotują z okazji na okazję, trochę w zależności od nastroju, trochę od ubioru pozostałej naszej trójki. Jeszcze ostatnia rzecz: jak często wymieniasz sztuki ubrań? Mała ilość = intensywne użytkowanie = szybsze „znaszanie”, nawet najlepszych gatunkowo ubrań. Obawiam się, że zaskakiwana byłabym przez moją szafę – któregoś dnia po prostu mogłabym stwierdzić, że ten np. długi kardigan to już wielkie no-no i nie da rady w nim wyjść, a jakbym miała jeden, to od razu cały zestaw upada jako idea ubrania na dany dzień (a właśnie na ten strój się nastawiłam i w nim najlepiej danego dnia czuję i nie chcę innego). Jak mam ubrań „na zakładkę”, to do czasu znalezienie idealnego dla mnie kardiganu (a nie jest to wcale taka krótka piłka, swoich szukałam długo, a co dopiero spodnie czy sukienki), mam że tak powiem ekwiwalent w postaci podobnego swetra i po prostu biorę następny.
Pozdrawiam serdecznie, Kasia

Dziękuję za Twoją odpowiedź na mój przydługi wpis :)

Rzeczywiście, jak zauważasz, jest wiele kwestii, które wiążą się z ubraniami (a na ubrania nie zwracałam przez długi okres swojego życia w ogóle uwagi i, tak, miałam tylko kilka „na krzyż”) – od ekologii do właśnie własnego samopoczucia. I tak, zgadzam się, ubrania łączą się z nastrojem, z odczuwaną atmosferą (i w zasadzie chodzi mi o to, co ja noszę i jak się w tym czuję – coś jak perfumy – choćby nadal pamiętam swój strój na pierwsze dni szkoły, uwielbianą przeze mnie fioletową sztruksową ogrodniczkę i biały sweterek z jasnofioletową kokardką – i to nie tylko ich kolory, ale fakturę i to jak na mnie leżały; poczułam się jakby odważniejsza krocząc w nieznane mi mury. To ubranie na dodatek tak bardzo różniło się od moich wtedy noszonych raczej unisexowych rzeczy. „Za moich czasów”, czyli lat 80 i wczesnych 90, na które przypadło moje dzieciństwo, nie było za wiele do wyboru, a potem – chyba każdy wie jak kiczowate były lata 90te ;-). Następnie był czas „doganiania zaległości”, kupowałam za dużo; szukałam swojego stylu, a wtedy wiadomo, popełnia się trochę błędów ;). Ten etap „konsumpcyjnego nadrabiania zaległości” mam już za sobą. Ale nie chcę znowu, jak wahadło, popadać w skrajność minimalizując wszystko do stanu micro.

Muszę przyznać, że ubierając swoje dzieci, przez ostatnie kilka lat, nauczyłam się najwięcej na temat potrzeb ubraniowych: jakości i ilości rzeczy, również jeśli chodzi o mnie samą. Wiem bez czego nie możemy się obyć, co jest raczej zbędną fanaberią (ale na jedną/dwie znajdzie się miejsce i najczęściej przydaje się ona w najmniej spodziewanych okolicznościach). Stawiam na wygodę, ale też dostosowuję się do konkretnej sytuacji, a działam na wielu płaszczyznach, że tak powiem, i na każdej chcę się czuć sobą w danej roli, w której tam jestem (może więc mam kilka szaf kapsułowych??). Doświadczenie ze sobą mam takie, że nawet najulubieńszy strój może mi w danym dniu jakoś jednak nie pasować, dlatego wolę mieć po kilka zestawów na podobne okazje, żeby zawsze mieć wybór (i czasem z kombinacji poszczególnych ubrań z kilku zestawów wychodzi mi coś pasującego).

Jakoś lepiej mi z pełną szafą. Tylko doszłam do tego, że potrzeba odpowiedniej szafy. Agnes napisała o zredukowaniu 3m na 1,5m – ja też teraz mam taki wymiar i uważam to 1,5m za wystarczające, więc jak przekroczę tę objętość, to znaczy, że mam za dużo ubrań. Jednak w obecnej „równowadze” stałam się wyznanniczką zasady „one in, one out”, albo moze „one out, then one in”, czyli uzupełniam jak coś się znosi, zniszczy, etc.

No i lubię rano założyć świeże ubranie, z tego trudno mi zrezygnować (mam tu na myśli ubrania bezpośrednio na skórę, nie wełniane kardigany, które noszę długo dłużej, wietrzę, paruję etc.)

Dziękuję Ci za Twoje książki! „Chcieć mniej” przeczytałam i uporządkowałam (NB!) sobie dzięki niej swoje spostrzeżenia. Twój blog jest super, i choć nigdy wcześniej się tu nie udzielałam, zaglądam od jakiegoś czasu i nadal będę, bo trzymasz moje postanowienia w ryzach :)

Pozdrowienia!

Malgorzata

O rany, ja ty sie miescisz w tej poltorametrowej szafie??

Agnes

Posiadam szafę minimalistyczną,ale jednak nie aż tak micro jak u ciebie. Podziwiam,bo jednak sama gdzieś może i chciałabym mieć tylko 50 sztuk odzieży. Jednak ja muszę mieć po przynajmniej 2,3 elementy z tego samego rodzaju garderoby codziennej ( np. 3 koszule, 3 koszulki, 3 golfy, 4 pary jeansów-jasnyniebieski,ciemnyniebieski,czarne i białe, 4 pary cygaretek-granatowe,czarne,białe i w pepitkę). Jeśli element garderoby dotyka bezpośrednio mojego ciała to po jednym użyciu idzie do prania,swetry czy spodnie mogę ubrać kilka razy pod rząd,ale nie resztę. I nie latem. Piżamę także zmieniam po każdej nocy,a więc mam 4, bo co 4 dni piorę. Oczywiście płaszcz zimowy, trench, kurtka zimowa długa i krótka, parka przeciwdeszowa, kurtka sportowa i kurtka jeansowa to po jednej sztuce,torebek mam 3 plus jeden plecaczek na piesze wycieczki i tu oczywiście nie ma kłopotu :) Jednak jestem pełna podziwu i zazdroszczę tego wyzwolenia,ja także przeszłam długą drogę,z dużej szafy o szerokości 3 m ,mam teraz 1.5 metra i jest w niej wszystko :) A zaczeło się od zgubionego przez linie lotnicze wielkiego bagażu (ponad 20 kg) na dwutygodniowe wakacje. Bagaż nigdy się nie odnalazł,a ja zmuszona minimalistyczną na szybko kupioną garderobą zrozumiałam,czyim więzniem byłam. Zaznaczę,że to był najlepszy urop. To jest wolność:) Pozdrawiam ciepło ♥

A ja mam takie samo podejście :) Wiadomo, że to zależy od różnych czynników (tego co się robi w danym ubraniu itp.), ale jeśli ubieram koszulkę na powiedzmy 5 godzin siedzenia na kanapie, to byłoby moim zdaniem marnotrawstwem wody, środków piorących i nadwyrężaniem środowiska od razu potem ją prać. Nie wiem czemu ludzie mają taką schizę że im się wydaje, że jak raz coś ubrali, to jest to już brudne. Aczkolwiek przyznaję, że to może zależeć też od indywidualnych predyspozycji (np. pocenie się, ale ja mam dobry dezodorant ;) ). Pewnie, zdarzało mi się ubrać koszulkę tylko na jeden dzień bo potem była nieświeża (cały dzień w samochodzie bez klimatyzacji latem, z przerwą na 4 godzinną wędrówkę), ale to jednak wyjątki niż norma.

Maciej

Hej, no super 14 par butow wielki porzadek, wszystko pod „kątrolą” a japonki gdzies sie zawieruszyly i nie wie gdzie sa….

Frania

Sorki, ale Maciej ma rację, a nie się wyzłośliwia. Jak w tak minimalistycznej garderobie mogą zapodziać się buty?

Katarzyna Kędzierska

Bez przesady. Normalnie się mogą zapodziać. Po wakacyjnych wyjazdach nie mogę ich znaleźć, możliwe, że po prostu zgubiłam.

Klaudyna

Maciej/Frania wy tak na serio? Szczerze dostaliśmy informacje o stanie szafy (nawet uwzględniając to co się zapodziało : ) ) a wy musicie wytykać japonki. Moja szafa liczy dokładnie 60 sztuk odzieży i obuwia. Uwierz mi ze bardzo często mi się zdarza zapodziać jedna lub dwie rzeczy i powiem szczerze że dopóki ich nie potrzebuje to nawet tego nie zauważam. Mam dużo ważniejsze rzeczy na codzień niż ich szukać wiec najczęściej jeżeli to konieczność to po prostu kupuje to co zgubiłam. Ja mam szafę zorganizowana na cały rok (nigdy jakoś nie bawiła mnie ta wymian z zimowej na letnia i vice versa). Mam bardzo stonowane kolory, dżinsy, pare ciuchów na elegancko (konieczność w pracy) i w sumie ktoś z zewnątrz powiedziałby ze wieje nuda ale ja się dobrze w tym czuje. Pani Kasiu gratuje kursu i tak świetnego bloga ale chyba najbardziej tak świetnego podejścia do życia! Ściskam ciepło!

Frania

No ja tak serio. Też mam jedną parę japonek (i ogólnie mało ubrań i butów). Jakbym wróciła z urlopu bez nich to od razu bym się zorientowała, że zostały w hotelu, więc mnie to dziwi.

No widzisz, dla mnie rzeczy to tylko rzeczy, nie przywiązuję do nich nadmiernej wagi. Ja się zorientowałam dopiero, gdy potrzebowałam ich do zdjęcia. :)

Kropeczka

Bardzo fajnie przemyślana szafa. Oczywiście dla większości z nas pewnie zbyt mała, ale zapominamy, że to TWOJA szafa na Twoje potrzeby . Każdy z nas ma swoje potrzeby, swój styl życia dlatego kapsułowa szafa jest inna u każdej osoby. Ja mam dużo ubrań, lubię mieć wybór, ale mam też sporo opracowanych zestawień tak, że nawet jeśli zaśpię do pracy, z zamkniętymi oczami dobiorę rzeczy do siebie. Myślę, że mogłabym trochę zmniejszyć swoją szafę i pracuję nad tym, ale moją słabością są ubrania na okazje, jakieś perełki modowe albo bardzo dobre gatunkowo ubrania. Nie potrafię jeszcze tak jak Ty po prostu je podziwiać. Wyprzedaję lub rozdaję trochę swojej garderoby, ale to długotrwały proces. Z jednym się na pewno z Tobą zgadzam: mam takie samo podejście do prania jak Ty. Nie uważam, że rzecz po jednym noszeniu od razu nadaje się do prania:-)

Róża

Moja szafa przechodzi ostatnio bardzo dużo zmian…dwie ciąże i w związku z tym duże różnice w rozmiarach, nawet buta. Wiem już co lubię, w czym dobrze się czuje. Odkryłam, że jedwab, len, bawełna i wełna, a szczególnie kaszmir, to jest coś co chce mieć w szafie. W tej chwili (licząc na szybko) to jakieś 80% moich ubrań…i 70% jest z drugiej ręki. 🙂 Kapsułowa szafa…jeszcze trochę do tego brakuje😉

Super, że masz taką piękną świadomość potrzeb. :) U mnie od zawsze było trochę rzeczy z drugiej ręki, ale od jakiegoś czasu staram się najpierw sprawdzać opcje z drugiej ręki, zanim coś potrzebnego kupię.

Klaudia Jaroszewska

Fajnie to wszystko pokazałaś. Dążę do takiej szafy, choć aż tak mało nie będę raczej miała. Zobaczymy! Moja słabość to sukienki i spódnice. No cóż, mam ich więcej. Ale myślę, że każdy musi dostosować szafę do swoich potrzeb :) twoja jest przepięknie zorganizowana!

Zdecydowanie każdy musi dostosować szafę do swoich potrzeb, dokładnie tak, jak piszesz. Powodzenia! :)

Aga

I to jest chyba w tym wszystkim najistotniejsze. Mam tyle, ile potrzebuję. W sensie mam 20 bluzek, bo tyle używam, a nie że mam 200, a używam 20.

Frania

Też staram się ograniczać zakup ubrań, ale nie do końca rozumiem o co chodzi z tą jedną piżamą, 2 koszulkami po domu, 1 parą leginsów… Przecież to są rzeczy, których używa się codziennie. Wiem, że pisze tu Pani, że po jednym użyciu nie trzeba prać (ja też mam tę zasadę, że jak cos jest świeże, to noszę dalej). Zazwyczaj robię 2 prania w tygodniu: jedno jasne, jedno ciemne, co drugi tydzień trzecie pranie: ręczniki i pościele. Gdybym miała 2 koszulki i jedną piżamę, to pralka musiałaby chodzić co 2 dni. Gdzie tu sens, oszczędność pieniędzy i środowiska? Przecież pranie, kiedy pralka nie jest wypełniona zużywa dużo więcej wody… Nie pytam złośliwie, po prostu jestem ciekawa: jak Pani to organizuje?

Agnieszka

Nie wytrzymam i odpowiem, bo wszystkie stałe bywalczynie tego bloga wiedzą, jak wygląda logistyka szafy kapsułowej. Ja np. wracam z pracy, a dojeżdżam komunikacją 20 km i po drodze jeszcze biegnę po córkę do przedszkola, więc świeżo już nie jest, o nie… Biorę prysznic, czysta wkładam domowe rzeczy, więc one też są przez parę dni do noszenia, a jeśli chcę na drugi dzień włożyć tę samą koszulkę, to przepieram w ręku i na rano mam świeżą… I rzeczy mniej się niszczą, niż w pralce. Jak nie mam czasu na przepierkę to biorę inną i już. Jak to prosto ujmują – dla chcącego nic trudnego.

Jest dokładnie tak, jak pisze Agnieszka. :) Od siebie dodam, że najczęściej „uzupełniam” pralkę o ręczniki i pościel, które często wymieniam.

Frania

To szacun dziewczyny, że tak ogarniacie. Pewnie też inaczej jest jak się mieszka z rodziną (łatwiej zebrać pralkę danego koloru), a inaczej jak samemu jak ja. Ja mój minimalizm buduję na… sukienkach :) Dla mnie to idealne rozwiązanie. Mam z 10 takich „codziennych” do pracy. Rano nie muszę się zastanawiać co do czego pasuje. Do tego: z 20 par czarnych rajstop (na okres jesień-zima), jedna czarna marynarka, dżinsowa kurtka, skórzana czarna kurtka, płaszcz zimowy, kurtka puchowa przejściowa, kurtka puchowa zimowa, ale np. leginsów muszę mieć conajmniej 3 pary (chodzę w nich po domu + ok. 3 razy w tygodniu chodzę na siłownię), t-shirtów mam kilkanaście, 2 piżamy „ciepłe”, 3 „letnie”. Inaczej serio chyba bym całe życie myślała o tym, co trzeba wyprać na jutro :) Niemniej podziwiam i stwierdzam, że „uboga” szafa bardzo ułatwia poranki.

Marietta

Ciągle pojawia się ten wątek prania. Moja nie jakaś super wypasiona pralka po prostu waży pranie i dostosowuje do tego ilość wody i czas prania, więc nie mam problemu, że mam za mało rzeczy do prania (tym bardziej, że wchodzi w nią 9 kg). Dodatkowo ma też program 14-minutowy przeznaczony do prania co najwyżej kilku rzeczy. Nie wiem na ile to jest obecnie standard w pralkach, ale podejrzewam, że większość już takie udogodnienia posiada.

Ania

reszta ok ale 20 par rajstop…po co az tyle?

nawet piorac co tydzien polowa spokojnie wystarczy…

AgnieszkaM

Jeśli ktoś cały rok chodzi w spódnicach, to ma rajstopy cienkie, średnie, grube, może i bawełniane. Jasne i ciemne, czy jakie tam kolory nosi.

Aga

U mnie w szafie sporo bluzek, ale też mam taką pracę, że po jednym dniu bluzka do prania. Do tego chodzę do pracy pieszo, ok 40 min w jedną stronę, plus czasem jakieś zakupy po drodze, więc po przyjściu do domu góra do prania. W lecie idę do pracy w jednej koszulce i w pracy zmieniam, bo 40 min chodu w słońcu robi swoje. Dlatego bluzek owszem nam sporo, bo tak a nie inaczej ich użytkowanie u mnie wygląda, już pomijając, że te bluzki i koszulki są głównie białe lub szare. Ale już np. spodni mam mało, bo głównie chodzę w spódnicach cały rok. Mam 1 dżinsy, jedne wełniane i 4 pary cienkich na lato. Sukienki mam 4 na lato, 1 całoroczną i 1 elegancką. Lubię swetry i mam ich dość dużo, ale bez przesady. Wszystkie używam, bo wszystkie są ulubione. Nie mam kamizelek, dżinsowych i skórzanych kurtek. Mam 1 trencz, 1 kurtke cienką na w miarę ciepłą pogodę, 1 przejściową, w której przechodziłam całą minioną nie-zimę i 1 zimową. Ze względu na poruszanie się pieszo codziennie, na jesień/zimę planuję dokupić jedne płaskie botki, bo mam tylko 1 buty na jesień i zimowe botki na obcasie, ale każdy, kto dużo chodzi wie, że takie buty nie są na codzienne długie chodzenie. Ale elaborat mi wyszedł. Ogólnie podsumuję, że mimo, że mam więcej ubrań niż Kasia, co wynika z innego trybu życia, myślę, że udało mi się stworzyć szafę, w której mam rzeczy, które lubię i które wykorzystuję na co dzień. Dość dawno temu pozbyłam się tego, co mi nie pasuje. Co do prania, jest nas więcej w domu i prania też przez to więcej, ale jak jest niedużo, a coś bardzo potrzebuję, albo chcę, to też dorzucam ręczniki i pralka się wypełni. Pozdrawiam:)

Frania

Właśnie o tym pisałam! Ja akurat poruszam się sporo autem, ale i tak: sprzątanie domu, zakupy, siłka itp. Sporo t-shirtów jest w użyciu, a tu dziewczyny piszą, że mają 2… Sorka, ale to mi się ni spina. Codziennie trzeba robić „przepierkę” chyba, że ktoś głownie leży i pachnie.

Frania, jeśli przeczytasz listę, którą podałam to zobaczysz, że w sumie koszulek mam 12. Rozumiem wątpliwości, chętnie wyjaśniam, ale wybacz, teraz dla mnie to szukanie problemu tam, gdzie go nie ma. :) Ty potrzebujesz więcej – ok, miej więcej, a nie pisz komuś, że „głównie leży i pachnie”.

Karo

Brawo za konsekwencje od wielu lat. Osobiscie lubie porzadek w szafie, wiedziec co mam,ale nie daze do szafy minimalistycznej/kapsulkowej. Nie kupuje za duzo, w umiarze a za rzeczy ktore juz mam u siebie biore odpowiedzialnosc czyli -znaszam je do konca. Nie ludze sie juz ze organizacje charytatywne potrzebuja moich ubran, albo ze je sprzedam (maly procent tak, ale nie wieksza ich czesc).

Brawo wzajemnie! :)

Rubia

Bardzo trafne jest to spostrzeżenie, że tak naprawdę, jedna szafa kapsułowa to mit. :) Mam z pewnością więcej ubrań niż 50, ale podział podobny: bardziej formalne ubrania do pracy, swobodniejsze w domu. Ostatni semestr, ze względów wiadomych, cały przepracowałam zdalnie, a kolejny też się tak zapowiada – i nagle okazało się, że domowe spodnie dresowe albo szorty plus 2-3 koszulki to jednak nie całkiem to, nie mówiąc już o chodzeniu przez cały dzień w piżamie. Problem rozwiązały dodatkowe sukienki – dwie dżinsowe szmizjerki, jedna z krótkim rękawem, druga z długim, plus dwie inne, z okrągłym dekoltem. Żeby się zabrać do pracy, muszę się wcześniej pozbyć domowego luzu. :)
Sportów nie uprawiam, do ćwiczenia chi gong wystarczają mi zwykłe luźne spodnie i koszulka, ale mam za to kapsułę garderoby urlopowej. Nasze urlopy to przede wszystkim wyjazdy typu miejskiego: duże miasta, miasteczka, zamki, pałace, muzea, kościoły albo inne świątynie, mogłabym więc bez problemu korzystać z moich ubrań codziennych – wolę jednak wówczas ubierać się inaczej, niż zwykle. Trzy sukienki, dwie spódnice, spodnie, dwa swetry i parę bluzek to zestaw osobny. Nawet piżama do niego należy i klapki pod prysznic plus trzy pary butów. I koszulka ulubionego zespołu, jeśli w planach mamy jego koncert. Tylko kurtkę nieprzemakalną zabieram na wyjazdy z zestawu codziennego, żeby już nie przesadzać z tymi podziałami. :)
No i jeszcze zestaw do pracy w ogródku. Tu nawet osobna kurtka się przydaje, ale to oczywiste, zważywszy, że jesienią i wiosną wykonuje się mnóstwo „brudnych” prac.
A tak w ogóle, podział na kilka kapsuł (w sensie myslowym, niekoniecznie w szafie), jest bardzo przydatny, żeby nie popaść w dość powszechne, a bardzo ograniczające myślenie, że w dobrze zorganizowanej garderobie „wszystko musi pasować do wszystkiego”, co często prezentują autorki różnych porad o capsule wardrobe. Otóż nie, nie musi. Marynarka do pracy nie musi pasować do urlopowych, luzackich spodni, podobnie jak sweterek z kaszmiru i jedwabiu. Ale bardziej elegancką sukienkę warto „dopożyczyć” z zestawu formalnego, jeśli planuje się jakieś wyjście. Bo ubranie powinno przede wszystkim pasować do okoliczności, w jakich się je nosi. I te kapsułowe układanki zdecydowanie ułatwiają takie dopasowanie.

Bardzo fajnie to wszystko pokazałaś! Najbardziej zaskoczyło mnie to stwierdzenie o wielu szafach kapsułowych – zawsze myślałam, że powinna być tylko jedna. I tak jak teraz się zastanawiam, to chyba całkiem mi do capsule wardrobe blisko – zresztą jak zerkam do swojej szafy, to 2/3 zajmują koszulki chłopaka, a 1/3 moje.
Poza tym przy kupowaniu nowej rzeczy, zwracam dużo większą uwagę na jej skład i to też robi niezłą selekcję, pozwalając ograniczyć liczbę ubrań w szafie :)

Emka

Miałam starannie dobraną kapsułową garderobę, ale… znudziła mi się. Kiedy chodzę w czymś bardzo często, to dana rzecz tak bardzo mi się „przejada”, że po jakimś czasie nie mogę na nią patrzeć. Możliwe, że miałam za mało rzeczy i byłam na niektóre skazana, np. jedna elegancka sukienka czy jedna wyjściowa koszula. Tak naprawdę nie miałam żadnego wyboru, np. jakaś okazja + pogoda + dopasowanie do reszty stylówki = tylko jedna rzecz się nadaje. Zmęczyło mnie ciągłe chodzenie w tym samym. Bo lubię mieć wybór, nie lubię chodzić wiele lat w tych samych rzeczach (wyjątek: spodnie i buty – te noszę, aż się rozpadną). Przerzuciłam się prawie całkiem na second handy, mam sporo ubrań, jak mi się coś znudzi to szukam nowego właściciela dla danej rzeczy (rodzina, znajomi, charity shop, ostatecznie kontener PCK). Podsumowując: kapsułkowa garderoba nie dla mnie, ale musiałam ją mieć, żeby się przekonać.

Karo

Rozumiem i znam uczucie znudzenia. Ja wtedy bardziej skupiam się na dodatkach (np zmieniam często bransoletki, kolczyki lub torebki) i jak to już nie pomoże to odkładam jakąś rzecz na 1 lub 2 lata. Dlatego w moim przypadku pozbywania się czegoś bo nie noszę przez 6 miesięcy jest bezsensowne bo mogę to zacząć nosić za 2 lata 😁. Od 10 lat kupuję głównie basiki (np czarne, szare kaszmirowe swetry, marinière, klasyczne marynarki, czy jedwabne koszule) i przez te wszystkie lata doszłam do wniosku że nie zauważyłam żeby coś lepszego zaczęli produkować za to ceny znacznie wzrosły 😉(nie kupuję w second handach bo nie umiem).

Emka

Cieszę się, że ktoś mnie rozumie :-) Pozbywanie się czegoś nienoszonego po 6 miesiącach również uważam, że to za wcześnie, ale w moim przypadku rok/półtora to jest ten moment, kiedy dana rzecz wpada do przegródki „tego nie założę”. U Ciebie nawet 2 lata może leżeć dane ubranie zanim znów trafi do łask – to pokazuje, że różnimy się i grunt to dobrze poznać siebie i swoje upodobania, i na tej podstawie komponować szafę.

Karo

Dokładnie tak, poznać siebie to połowa sukcesu. Pamiętam jak wiele lat temu próbowałam kupić coś z second handu i nigdy mi te rzeczy nie pasowały, teraz wiem że to nie moja bajka. Albo pakowałam się w torebkę na weekend, ale teraz wiem, że owszem mogę się ograniczyć jak trzeba będzie ale lepiej się czuję jak mam dodatkową koszulę czy sweter na drugi dzień.

Krystyna

Miałam podobnie, jakieś pół roku temu po podliczeniu miałam 69 sztuk ubrań wszystkich i kolory ograniczone do 5; nie było to może 50, ale w zasadzie można uznać za szafę kapsułową. Od tego czasu przybyło mi z dziesięć nowych ciuchów, ale 3 dodatkowe kolory. Czasem potrzebuję odmiany i ożywienia, nie jestem osobą, która może przez reszte życia chodzić w „swojej” – przykładowo – czerni i bieli i czuć się spełniona. Nadal trzymam sie zasady, że kupuję ubrania z drugiej ręki, jeśli coś nowego i ekstra, to tylko fairtrade.

Żaneta

To ja może poruszę kwestię prania. Dostałam kiedyś radę od brafitterki dot. biustonoszy – po jednym dniu noszenia stanik powinien odpocząć czyli poprostu nie powinno się zakładać jednego biustonosza przez np kolejne trzy dni. I ja tę radę stosuję do wszystkich ubrań i butów. Jeśli miałam spokojny dzień nie spociłam się nie poplamiłam przy gotowaniu itd to koszulkę odwieszam do szafy żeby „odpoczęła” Z butami tak samo.
Pani Kasiu ja jestem w trakcie organizowania i minimalizowanie swojej przestrzeni. I to właśnie Pani teksty mnie zainspirowały i trzymają w ryzach bo to jest długi proces. Gratuluję kursu, życzę powodzenia i pozdrawiam

Iza

Nie rozumiem, o co chodzi z biustonoszem? Przecież i tak się go codziennie zmienia. Masz na myśli, żeby po upraniu nie zakładać, jeśli miało się go przed praniem?

iwona

ja nie piorę po jednym dniu biustonosza. jest czyściutki i pachnący, po co mam go męczyć praniem.

Madleine

Pierwsze słyszę, że biustonosz pierze się po każdym założeniu. Tzn. jeśli ktoś się masakrycznie poci to tak, ale przy normalnym chodzeniu to głupota. Przede wszystkim to nieekonomiczne (każdy stanik zajedziemy częstym praniem w trymiga) i nieekologiczne (zużycie wody, prądu, środków piorących).

Brafiterka

Wg. mnie trzy dni to aż za dużo, ale chodzi o to, że jak w poniedziałek rano założysz biustonosz to we wtorek zakładasz inny. W środę można wrócić do tego z poniedziałku, a w czwartek do tego z wtorku. Biustonosza nie zaleca się prać codziennie – chodzi o to żeby jak najdłużej elastyczny materiał obwodu zachował swoje właściwości. Powinno się go też suszyć na płasko i nie na kaloryferze. Oczywiście pranie zależy od indywidualnych predyspozycji i stopnia pocenia się, ale w większości przypadków przepłukanie biustonosza ręcznie wystarcza (poza stanikiem do pracy fizycznej czy ćwiczeń.

Magdalena

A co z czapkami i szalikami? Kiedyś w poście przewinął się jakiś piękny szal :)

Katarzyna Kędzierska

Na razie są schowane, trochę za ciepło na szale i czapki. :)

Gabi

Miałam wiele nieudanych podejść do szafy kapsułowej i w końcu zrozumiałam, jaki błąd stale popełniałam. Dodatki! Nigdy nie brałam ich pod uwagę. Moje ubrania od zawsze były dość klasyczne, basicowe, a mimo to codziennie miałam problem z ubraniem się i wiecznie coś mi nie pasowało. W swoich ubraniach zwykle czułam się nudno, byle jak, brzydko, a jednocześnie tylko takie proste, monochromatyczne ubrania mi się podobały (na mnie i innych), więc nie chodziło tu o niedobór ekstrawagancji czy koloru. Aż zrozumiałam, że szara koszulka + czarne dżinsy + trampki to kompletnie coś innego niż szara koszulka + czarne dżinsy z paskiem + duże, srebrne kolczyki + rozpuszczone włosy + świetlisty makijaż + koronkowe skarpetki + trampki + torebka ze srebrnymi elementami. Kompletnie coś innego. Kompletnie. Zainspirowana Twoim wpisem przygotowuję obszerny tekst na ten temat. Bo żyje mi się lepiej, a przygotowywanie stroju na następny dzień stało się przyjemnością, a nie udręką. W KOŃCU! :)

Gratuluję! Tak, w kursie jest wiele takich odkryć. :)

Małgosia

Jak mogę dołączyć do kursu „szafa minimalistki”? ;)

Małgosiu, w tej chwili nie jest już to możliwe. Sprzedaż skończyła się o północy w niedzielę. Ale zapraszam do kolejnych edycji (najwcześniej po nowym roku). Wszystkie informacje będą na bieżąco publikowane na stronie http://www.szafaminimalistki.pl

Agnieszka

Ciekawi mnie co robisz z koszulkami, które już nie są „wyjściowe”? Bo z czasem trochę powinno się ich zebrać, a u Ciebie takich ubrań mało. Wyrzucasz? Bo raczej nie nadają się do sprzedaży. Do kontenera z używaną odzieżą? Poza tym system podoba mi się i jeszcze masz pewnie dużo satysfakcji z tego, że użytkujesz, a nie trzymasz w szafie. Ale…nie jest to dla mnie…z kilku powodów. Po pierwsze, dostaję czasem ubrania z drugiej ręki, które są jak szyte na mnie, z dobrego materiału i piękne. Wiem natomiast, że okazja, by je wkładać będzie 1-2 razy do roku. Ale nie zamierzam się ich pozbywać. No trudno oprzeć się, gdy ktoś wręcza Ci sukienkę 100% jedwabną, w Twoim guście, pasującą… Po drugie, to mi czasami spodoba się coś tak wpisującego się w mój gust, z super materiału i za rozsądną cenę, że chociaż mam 3 swetry, to taki właśnie mi się też przyda i wiem że nosić będę. Po trzecie…nie jestem przekonana, że tyle zestawów na pewno by mi wystarczyło. Urwany guzik, niedoprana spódnica, niewyschnięty sweter, rozciągnięty t-shirt…to wszystko niestety może zdarzyć się, gdy musimy się w trymiga wyszykować. I co wtedy? Ja wolę mieć troszkę alternatyw. Ale mimo wszystko śledzę bloga, myślę że także dzięki Tobie: zwracam uwagę na materiały, zastanawiam się kilka razy, czy czegoś potrzebuję, buduję zestawy w myślach, nie ulegam zachciankom. A poza tym, uważam, że zakup jest udany, jak jeszcze jest niedrogi/w rozsądnej cenie. Zauważyłam, że od pewnego czasu moje zakupy są tylko udane. Pozdrawiam! Każdy musi znaleźć coś, co jemu najbardziej odpowiada.

Karolina

Dzień Dobry,
jestem nową czytelniczką dopiero tworzącą swoją szafę kaspułową. Skłoniła mnie do tego konieczność pozbycia się części ubrań, w które przestałam się mieścić, przestały odpowiadać moim obecnym potrzebom bądź pasowały mi tylko do jednej innej rzeczy z szafy co zaczęło być męczące. Niestety w związku z tym okazało się, że muszę zrobić porządne zakupy żeby mieć w czym chodzić na co dzień i powoli systematycznie uzupełniam braki kierując się teraz właściwymi kryteriami: dobra jakość i naturalne materiały (dopiero teraz kiedy zaczęłam analizować skład każdego ubrania widzę jak wiele ubrań szytych jest z włókien syntetycznych czy robionych z akrylu), muszą pasować do moich realnych potrzeb i stylu życia, muszą pasować do innych ubrań znajdujących się w mojej szafie i w tym pomogło mi przeanalizowanie, że tak na prawdę potrzebuję w swojej szafie tylko 5 kolorów: czarny, szary, biały, trochę niebieskiego i różowego. Nowe rzeczy które nabywam spełniają wszystkie te kryteria, jednak póki co nie chcę pozbywać się sukienek z gorszego materiału jeżeli pasują mi pod każdym względem poza tym, że jego głównym składem jest niestety włókno syntetyczne. Skompletowanie właściwej garderoby potrwa nieco dłużej niż sądziłam ze względu na wymagania jakie mam, konieczność dokładnego analizowania każdej sztuki odzieży i cen przez co nie stać mnie na kupno wszystkiego od razu. Zdaję sobie jednak sprawę, że dzięki temu wysiłkowi w końcu skończy się mój problem „nie mam co na siebie włożyć” ponieważ będę miała tylko rzeczy pasujące do siebie i dobre jakościowo i gatunkowo. Obecnie mam już odpowiednią ilość spodni, koszul i żakietów. Aktualnie walczę z tematem spódnic, swetrów i koszulek z długim rękawem a wiosną mam nadzieję zakończyć temat T-shirtów i sukienek ale nic nie zakładam z góry i zobaczę jak wyjdzie.

Krystyna

Z tą „jakością i dobrym składem” też nie do końca się u mnie sprawdziło… to znaczy, zależy, co rozumiemy przez dobry skład i jak zdefiniujemy swoje potrzeby. Ja na przykład zrobiłam kilka podejść do sweterków kaszmirowych i z czystej wełny, zanim zrozumiałam, że ich po prostu NIE CHCĘ, to nie dla mnie, w ogóle nie przepadam za swetrami, a zwłaszcza takimi w neutralnych kolorach, z dekoltem w serek, a w wełnie i kaszmirze jest mi w dodatku za ciepło. Wolę bluzy i tu uwaga, mam taką w 100% z poliestru z recyklingu i jest super, nie za ciepła, nie za cienka, milusia, a po wyjęciu z pralki jest praktycznie prawie sucha – to wielka niezaprzeczalna zaleta sztucznych włókien. Kiedyś uważałam, że poliester jest fu i be, ale przekonałam się, że syntetyk syntetykowi nierówny, są takie, które nosi się wręcz rewelacyjnie. Mam też bluzy z mieszanki bawełny z poliestrem 65 do 35, które noszę, piorę, noszę i tak w kółko i są nie do zajechania.

Doria

Nie wiedziałam, że jestem minimalistką ;)

Katarzyna Kędzierska

Nie ma za co. :)

Dorota

Świetny tekst. Piękna szafa. Także bardzo lubię mieć mało rzeczy. Zazwyczaj kupuję czarne lub białe i granatowe, ale blady róż też świetnie wygląda w tym zestawieniu kolorystycznym. Na szczęście rzeczy które kupuję są dość drogie i przez to nie kupuję ich dużo ;) Ale za to mam je na dłuuuugo.

basia

Pamiętam czasy kiedy miałam jedne dzinsy i jedne spodnie, dwa t-shirty, 1 bluzkę, bo po prostu nie miałam na nic kasy. Chodziłam w tym non stop. Smutne to były czasy.. Nadmiar rzeczy nie jest wskazany ale same szare, beżowe, białe, blade róże, proste podkoszulkowe fasony, bez pięknej czerwonej sukienki……

Aleksandra

Po przeczytaniu doszłam do wniosku, że mam za mało ubrań:)

agata

Tylko co z tym minimalizmem, który nawet polubiłyśmy, jeśli nasz ukochany chce nas widzieć w wielu odsłonach i jedna koszulka nocna nie wystarczy….

Dorota

Szafa-marzenie.Podziwiam i niezmiennie inspiruje się

Commplace

Bardzo ciekawy wpis! Zachęcił mnie do przeglądu mojej szafy. Niby rzeczy mam sporo, ale jak już coś potrzebuję to nigdy nie mam w co się ubrać. Chyba jak większość kobiet. Ale zainspirowałaś mnie do zmiany. Nieważna jest ilość ubrań, ale ich zastosowanie. Muszę koniecznie zrobić porządek i pozbyć się rzeczy, których tak naprawdę nie potrzebuję :-)

Ania

Super, że mimo wszystko nie rezygnujesz z trampek. Jesień to kapryśna pogoda i czasem faktycznie chce się postawić na jakieś botki albo kozaki, zwłaszcza w deszczowe i chłodne dni. Ale klasyczne trampki, czy to białe czy czarne, będą pasować do wszystkiego co masz w swojej basicowej, kapsułowej szafie. Zazdroszczę, że udało Ci się taką stworzyć, ja w swojej ciągle mam bałagan i zasadę „mam wszystko – nie mam nic”.

Ewa

Pani Kasiu, bardziej w formie żartu mój komentarz 🙂Bardzo chętnie czytam Pani wpisy i dużo z nich czerpie. Wracając do mojego komentarza ( naprawdę z duża dozą żartu, bo poważny przytyk swiadczylby o mojej małostkowości) plastikowe wieszaki??????? 🙂🙃

Dominika

Brakuje mi tutaj polecenia sklepów, które polecasz do stworzenia szafy kapsulowej. :) szukam sklepu z prostymi ubraniami, ale w rozsądnej cenie.

Lili

Ja bardzo lubie robic porzadki w szafie. Nie lubie juz nadmiaru ubran jak Kiedys. Przez wiele etapow ktore przeszlam w zyciu nauczylam sie chodzic w sukienkach i posiadam tylko je. Nie posiadam spodni. Uwazam ze sukienka to jest najbardziej minimalistyczna cZescia garderoby kobiety. Mam okolo 20 sukienek Na caly rok. Jesli jedna kupie to wyrzucam jakas stara ktorej juz Nie lubie. Mam szafe dwudrzwiowa i trzymam w niej wszystko oprocz 3 plaszczy ktore leza w szafie w przedpokoju. Nadmiar Niee ma sensu.

monika

Może mało to minimalistyczne, ale czasem nie warto się męczyć i pozbywać się rzeczy, które lubisz. Bo potem za 2 lata będziesz potrzebować właśnie tej bluzeczki, której się pozbędziesz, żeby mieć mniej. Czasem można wyluzować. Zobaczysz po ciąży co Ci się faktycznie przyda, bo może się okazać, że zmienisz styl na bardziej „mamowy” (bez prasowania, wzory i bezproblemowe kroje, np. duże dekolty, mini itp.) i wtedy z automatu wyleci masa ciuchów :D

Barbarka

Szczerze? Nie wyobrażam sobie tak małej ilości ubrań. Po prostu musiałabym nosić ciągle to sam i prac nieustannie. Przy pracy na etat w biurze, w którym muszę wyglądać- podstawa to koszule, spódnice i eleganckie sukienki. I żeby nie robić prania w ciągu tygodnia to muszę mieć minimum pięć spódnic/spodni oraz 5 koszul/bluzek. Nie wyobrażam sobie tydzień w tydzień chodzić ciągle do biura w tym samym, po prostu to chyba szafa dla jakiegoś wolnego zawodu – a spotkania okazjonalne, Sylwester- coś z cekinami, urodziny – sukienka nie biurowa, musi być imprezowa ale już bez cekinów itd. Tak naprawdę w całej tej szafie nie widzę żadnej naprawdę eleganckiej rzeczy. Jak dla mnie jest świetna kolorystycznie, ale nie do ludzi, nie do biznesu, gdzie trzeba się naprawdę prezentować ładnie i nie tak samo non stop. Zero kolorów, kwiatów, panterki- też umilaja życie od czasu do czasu falbany, hafty, tiule lub tafty – kocham modę i różnorodność (niestety). Ale blog świetny i zazdroszczę, że tak można!

Małgorzata

Witam. A czy mogła byś mi powiedzieć, co powinna posiadać 40 latka. Mam dużo ubrań i nie umiem posegregować, dobrać. Ja mam podzielone ubrania na 4 grupy. Odświętne, codzienne, domowe i praca. Najgorsze to, że ich dużo gromadzę. Trochę kupuje, trochę dostaję. I jak mi się coś podoba to żal mi wyrzuć i trzymam, a może kiedyś założę. I tak leży i leży. Czasami kupuje na zapas. Np. sukienka- a przyda się kiedyś. Dziękuję. Mile widziane zdjęcia.

Ania

Bardzo dobry artykuł – warto skorzystać z tych porad dziękuje:)

Anka

Bardzo fajny artykuł akurat jestem przed remanentem w szafie:) skorzystam z porad dziękuje

Amy

Ale po co się aż tak umartwiać. Od przeladowanej i niesprzatanej szafy do mikro szafy jest daleka droga. Zloty srodek. Nosze lubie to wisi nie noszę więc sprzedaje.