Cisza, spowolnienie, powrót do siebie. Odosobnienie medytacyjne to jedno z najgłębszych i najbardziej transformujących doświadczeń, jakie znam – zarówno jako praktykująca medytację, jak i nauczycielka mindfulness.
Kiedyś, po moim powrocie z kolejnego odosobnienia, poprosiłam Was o zostawienie pytań na temat odosobnienia medytacyjnego, które Was nurtują i dostałam ich mnóstwo!
Jak to wygląda?
Jak się przygotować?
Czy trzeba mieć doświadczenie w medytacji?
Co je się na takim wyjeździe?
W tym wpisie zebrałam najczęściej pojawiające się pytania i odpowiadam na nie z pełną otwartością – nie tylko jako nauczycielka, ale też jako uczestniczka. Chcę podzielić się z Wami praktyczną stroną odosobnienia, ale też tym, co trudno ująć słowami: atmosferą, wyzwaniami, emocjami, które się pojawiają… i spokojem, który zostaje na długo po powrocie.
Jeśli rozważasz udział w takim wyjeździe lub po prostu jesteś ciekawa, jak to wygląda „od środka” – ten wpis jest dla Ciebie.
WAŻNE:
Tekst jest napisany przez certyfikowaną nauczycielkę medytacji. Mam uprawnienia do prowadzenia kursów MBSR (kursów redukcji stresu w oparciu o medytację mindfulness) w UE i USA.

Co to jest odosobnienie medytacyjne?
Odosobnienie medytacyjne to zorganizowany wyjazd medytacyjny (chociaż są odosobnienia online, które można spędzić w zaciszu swojego domu), zazwyczaj trwający od trzech do dziesięciu dni. Głównym celem jest intensywna praktyka uważności w warunkach sprzyjających skupieniu, wyciszeniu i głębokiemu kontaktowi z samym sobą. Oczywiście mogą być wyjazdy z innym rodzajem medytacji, ale ja piszę o mindfulness.
W czasie odosobnienia uczestnicy najczęściej przebywają w ciszy, rezygnując z rozmów, telefonów, książek i innych zewnętrznych bodźców. Dni są uporządkowane według stałego harmonogramu, wypełnione sesjami medytacyjnymi (w ciszy, w ruchu, z prowadzeniem nauczyciela), prostymi posiłkami i czasem na refleksję.
W trakcie odosobnienia, tak intensywne zanurzenie się w praktykę sprawia, że można zauważyć myśli i emocje bez rozpraszania się codziennością oraz pogłębić kontakt z teraźniejszością. Jest to niesamowite narzędzie wspierające zdrowie psychiczne, redukcję stresu oraz rozwój wewnętrzny.
Czy trzeba mieć doświadczenie w medytacji, żeby pojechać na odosobnienie?
Nie, co do zasady nie jest wymagane doświadczenie w medytacji, ale warto mieć na uwadze, że tak intensywne spotkanie z samym sobą może być przytłaczającym doświadczeniem dla osób, które nigdy nie medytowały.
Ponadto, samo wytrwanie w pozycji siedzącej czy leżącej przez kilka godzin, bywa fizycznym wyzwaniem dla organizmu.
Dlatego, przed wyjazdem na kilkudniowe odosobnienie, warto spróbować czegoś mniej intensywnego, np. dnia uważności. Zrobienie kursu MBSR jest świetnym wstępem, szczególnie, że częścią MBSR jest właśnie dzień uważności, czyli takie jednodniowe odosobnienie medytacyjne. Jeśli zaś nie masz przestrzeni na pełen kurs MBSR, warto zacząć od medytacji dla początkujących.
Jak wygląda dzień na odosobnieniu?
Byłam na wielu odosobnieniach, z różnymi nauczycielami, i każde było odrobinę inne. Były różne godziny rozpoczynania i kończenia dnia, różne czasy trwania, treści i zróżnicowania poszczególnych praktyk.
Poniżej wrzucam swój uogólniony grafik jednego dnia ostatniego odosobnienia (wszystkie pozostałe dni różniły się szczegółami):
6:30 pobudka
6:45 – 8:00 uważny ruch
8:00 – 9:30 przerwa śniadaniowa
9:30 – 12:30 medytacja siedząca
12:30 – 14:30 przerwa obiadowa
14:30 – 15:00 medytacja chodzona
15:00 – 15:45 medytacja siedząca
15:45 – 16:30 konsultacja z nauczycielem/medytacja chodzona
16:30 – 16:45 przerwa
16:45 – 18:00 skanowanie ciała
18:00 – 19:30 przerwa kolacyjna
19:30 – 21:00 wykład i medytacja siedząca
I od razu – tak, dla mnie, przez większość życia, 6:30 to też była środkiem nocy. :) Przestawienie się na inny tryb działania było dla mnie jednym z wyzwań, zaskakująco wcale nie najtrudniejszym.
W przerwach między blokami zajęć i posiłkami jest czas na zadbanie o swoje potrzeby, na spacery, jeśli ktoś ma ochotę, czy na inny rodzaj medytacji nieformalnej. Sama często spędzam ten czas na pisaniu (odosobnienia zawsze działają na mnie jak wyzwalacz kreatywności i weny pisarskiej) i malowaniu. Pisanie, prowadzenie dziennika uważności jest zresztą częścią praktyki.
Odosobnienie spędzamy w ciszy, co oznacza, że co do zasady uczestnicy nie rozmawiają ani ze sobą, ani z nauczycielami, ale z reguły jest też czas i możliwość indywidualnego spotkania i rozmowy z nauczycielem prowadzącym odosobnienie na osobności.
Jak się przygotować do wyjazdu?
Podobnie, jak do każdego innego wyjazdu na kilka dni. Ewentualnie można zabrać ze sobą poduszkę medytacyjną, matę czy koc, jeśli organizator nie zapewnia ich na miejscu lub zwyczajnie lubimy mieć swoje. Zawsze zabieram też notes czy zeszyt do prowadzenia dziennika uważności i coś do malowania/rysowania (ostatnio zabrałam szkicownik i pastele akrylowe).
Warto natomiast ograniczyć do minimum zabieraną elektronikę i intencjonalnie powstrzymać się też od zabierania książek, szczególnie jeśli są to pozycje wciągające, np. kryminały. Jeśli chcemy poznać swój wewnętrzny świat, zrezygnujmy z poznawania, w tym czasie, innych. :)

To ja na jednym z odosobnień, malująca kwiatki w zachwycie. ;)
Jakie emocje mogą się pojawić?
Co z poczuciem nudy?
Czy nie jest przytłaczające?
Czy trudno wytrwać?
W trakcie odosobnienia mogą pojawić się różne emocje, czasami intensywne. To zupełnie naturalne i wręcz pożądane. Skoro jadę spotkać się ze sobą, to nie mogę potem narzekać, że poczułam swoje emocje :), chociaż często nie jest to łatwe. Odosobnienie pokazuje to, co akurat jest i czasami to, co jest jest tym, od czego wolimy uciekać. Odosobnienie daje przestrzeń i szansę, żeby się z tymi emocjami spotkać, zaakceptować je, przytulić i uwolnić.
W ciszy i bez zwykłych rozpraszaczy wszystko, z czym przychodzisz na odosobnienie staje się intensywniejsze. I to jest ważna część doświadczenia. Ale i staje się łatwiejsze z upływem kolejnych dni. Często pierwszego dnia myślałam, że zwariuję, trzeciego miałam już w sobie przyjemne rozluźnienie.
Pamiętam odosobnienie, w które weszłam z trybu mocnego działania i pracy. Myślę, że dlatego pierwszy dzień, połączony ze szczególnym, bardzo powolnym sposobem mówienia przez nauczyciela prowadzącego, był dla mnie drogą przez mękę. Do obiadu mój umysł robił mentalne fikołki, przed kolacją były to już regularne salta, od których fizycznie robiło mi się niedobrze. Nuda to emocja, która powstaje na skutek określonych myśli, a daje się odczuć (jak każda emocja) najmocniej w ciele. Starałam się być z tą moją emocją z największą życzliwością, współczuciem i dobrocią, jaką jestem w stanie w sobie znaleźć. I nuda minęła, bo jak wszystkie emocje – niewspierana, a przytulona wygasza się i znika. I dała pole kolejnej emocji, którą u mnie było… rozdrażnienie. I zabawa zaczęła się na nowo. :)
Ale pamiętam też odosobnienie, w trakcie którego miałam w sobie tyle radości, zachwytu i zabawy, że w wolnych chwilach non stop huśtałam się na dziecięcej huśtawce i miałam ochotę robić innym uczestnikom figle. ;)
Warto też pamiętać, że mimo ciszy, mamy wokół siebie innych uczestników, a siła wsparcia grupy często nie wymaga słów. Mamy też do dyspozycji i pomocy doświadczonego nauczyciela.
Co je się na odosobnieniu?
Jeśli jest to odosobnienie na wyjeździe, np. w jakimś gospodarstwie agro, to jedzenie najczęściej jest podawane o stałych porach. W trakcie odosobnienia online, w domu, jedzenie przygotowuje się we własnym zakresie.
Buddyjski mistrz Tich Nhat Than mówił często, że gdy nie potrafisz uważnie zmywać naczyń, nie będziesz też potrafił uważnie medytować. Przygotowywanie posiłków, jedzenie, sprzątanie też może być częścią praktyki, jeśli robimy te rzeczy świadomie i uważnie. Na co dzień nie ma przestrzeni, żeby zwolnić aż tak – odosobnienie daje czas i sposobność. Doświadczenia, przynajmniej moje osobiste, są w tym względzie niezwykłe. Całe życie myślałam, że nie lubię gotować, ale gdy zaczęłam to robić „medytacyjnie”, odnalazłam w tym dużo satysfakcji. To też uczy mnie jak na co dzień prawdziwie dbać o siebie, świadomie, też w kontekście jedzenia. Gdy brałam udział w odosobnieniu online w domu, wtedy zrobiłam sobie duże zakupy tak, żeby przez ten czas nie musieć wychodzić z domu. Można też, jeśli ktoś chce i może, zamówić sobie dietę pudełkową i mieć ten temat z głowy, albo wybrać jakąś inną formę pośrednią.
Jedzenie bywa odzwierciedleniem tego, co dzieje się w umyśle i ciele. Objadanie, głodzenie, jedzenie kompulsywne, używki itp. Odosobnienie pozwala uważniej i życzliwiej się temu przyjrzeć, a praktyka uważnego jedzenia działa cuda.
Odosobnienie online czy wyjazdowe?
Odosobnienie w wersji online wygląda podobnie jak offline, tylko zamiast przychodzić na praktyki do sali medytacyjnej, siadam za monitorem komputera, w zorganizowanej dla siebie części przestrzeni mieszkania.
Miałam możliwość wziąć udział w obu i zdecydowanie czułam różnicę, ale nie jest to różnica na zasadzie „co jest lepsze”, ale po prostu są to zupełnie inne doświadczenia.
Samotnie w domu jest łatwiej – jesteś w bezpiecznej, znanej przestrzeni, możesz przygotować sobie posiłki według własnych upodobań, gustu i jeść wtedy, gdy masz na to ochotę. W ośrodku musisz się dopasować do wspólnego rytmu. Poza tym samotnie w domu (jeśli możesz) nie masz obok siebie innych osób, pokusy pogadania itp.
W domu jest też trudniej, przede wszystkim dlatego, że łatwo jest wpaść w znaną rutynę na wielu polach – jedzenie, sprzątanie, sięganie po znane rozrywki i rozpraszacze. Ale tam, gdzie trudno, jest też pole do pracy, do obserwacji autopilotów, schematów. Na ewaluację i zrozumienie, co mi służy, a co nie. Co wypływa z potrzeb, co jest zwykłym przyzwyczajeniem lub zachcianką. To dużo daje w kontekście wyznaczanie granic samemu sobie, traktowania się z życzliwością, poznawania i głębszego rozumienia swojego stylu życia. Na ile jest to mój wybór, a na ile powtarzalny schemat.
W tym względzie wyjeżdżając jest łatwiej, bo zostawiamy za sobą znane środowisko, ale wciąż zabieramy siebie. ;)

Czy warto? Co mi to dało?
Każde z odosobnień daje mi coś innego, ale i podobnego jednocześnie. Za każdym razem czuję, że wracam trochę „bardziej sobą”. Wracam z uczuciem wewnętrznego uporządkowania. Takiego, które nie wynika z odhaczonych zadań na liście, ale z głębokiego poczucia, że nic nie trzeba dodawać, poprawiać, udowadniać.
Co się zmienia po odosobnieniu?
Zauważam większy spokój w codziennych reakcjach. Tam, gdzie wcześniej odruchowo włączałam tryb działania, pojawiła się przestrzeń na pauzę, na świadomy wybór. Zdecydowanie łatwiej było mi wrócić do praktyki medytacyjnej w domu — nie z poczucia obowiązku, ale z wdzięczności, że mam do czego wracać.
Jakie korzyści zostały ze mną na dłużej?
- Bycie blisko siebie, najbliżej.
- Nieuciekanie przed tym, co trudne.
- Łagodniejsze podejście do siebie samej i swoich emocji
- Porządek w głowie.
- Wybieganie myśli.
- Klarowność i łatwość podjęcia decyzji.
- Umiejętność szybszego „wracania do siebie” po trudnych dniach.
- Zrewidowanie wartości i życia w zgodzie z nimi.
- Odpoczynek fizyczny i emocjonalny.
- Odpoczynek od przebodźcowania.
- Większa uważność w relacjach — szczególnie w słuchaniu innych bez przerywania i doradzania.
To nie jest tak, że po odosobnieniu życie staje się idealne. Wraca codzienność, obowiązki, rozproszenia. Ale mam wrażenie, że zmienia się sposób, w jaki je przeżywam — z większą świadomością i obecnością.
Komu polecam takie doświadczenie?
Każdemu, kto:
– czuje się przytłoczony tempem życia i szuka chwili ciszy,
– praktykuje medytację i potrzebuje głębszego kontaktu z sobą,
– chce sprawdzić, jak to jest nie robić przez kilka dni i po prostu być,
– ma w sobie gotowość do zajrzenia w siebie — z ciekawością, ale też z łagodnością.
Nie trzeba być „duchowym” ani super doświadczonym. Wystarczy chęć zatrzymania się. Odosobnienie to nie ucieczka od życia – to sposób, żeby potem wrócić do niego z nową jakością.
Odosobnienie medytacyjne nie jest magicznym rozwiązaniem wszystkich problemów. To nie wakacje. To doświadczenie, które potrafi być piękne, ale i wymagające — pełne ciszy, ale i konfrontacji z tym, co w nas naprawdę obecne. I właśnie dlatego tak bardzo warto spróbować.
Zachęcam Cię do podejścia z otwartością, bez idealizowania. Nie musisz „być gotowa”, ani mieć super kondycji medytacyjnej. Wystarczy ciekawość, odrobina odwagi i gotowość, żeby przez kilka dni po prostu być ze sobą — bez rozpraszaczy, bez masek, bez pośpiechu.
Jeśli masz pytania, chcesz podzielić się swoją refleksją lub po prostu napisać, co Cię poruszyło — zostaw komentarz pod tym wpisem.
PS Jeśli chcesz być na bieżąco z informacjami o przyszłych odosobnieniach, warsztatach lub nowych wpisach na blogu — zapisz się na mój newsletter, do grupy medytacja (tutaj → link do zapisu). Raz w tygodniu wyślę Ci wiadomość z treścią, która (mam nadzieję) będzie jak spokojny oddech w skrzynce mailowej.
Do zobaczenia — może w ciszy. :)