Nie wiem, od czego zacząć. Czuję się, jakbym w marcu i kwietniu przeżyła ze trzy życia naraz. Dzieje się dużo. Dzieje się szybko. Dzieje się pięknie i dzieje się trudno. Przeglądam zdjęcia w moim telefonie. Wcale nie ma ich tak wiele. Wiele momentów, które przeżyłam, zostanie tylko w mojej pamięci, w moim sercu.
Nie chcę dzielić się tutaj wszystkim. Coraz więcej jest sfer w moim życiu, które chcę zostawić tylko sobie, bliskim, przyjaciołom. Nie wiem, czy jest to kwestia porzucenia mediów społecznościowych czy zwyczajne dojrzewanie, ale czuję, że jest to zdrowe i właściwe. Jednocześnie czuję w sobie odwagę do otwartego mówienia o innych, ważnych w życiu rzeczach. Dlatego, chociaż blog ewoluuje, to chyba jednak się dramatycznie nie zmienia.

Wiosna = cięcie. :)

Nie zapomnieć o „teraz” jest dla mnie ważne. Bransoletka Kavo, mam ją wiele lat, a zdjęcia zrobiłam w drodze na marcowe wesele w bliskim gronie.
Kolejne kadry to najczęściej fotograficzna dokumentacja tych drobnych, ulotnych chwil, w których poczułam, że chcę je zatrzymać w obiektywie. Kolejność zupełnie przypadkowa.

Mieszkam w Wawie tyle lat, a centrum odwiedzam rzadziej, niż turyści.


Cudowna pogoda w kwietniu sprawiła, że wyciągnęliśmy rowery, ale nie na długo, niestety. 15 stopni to dla mnie rowerowe minimum.


Biała marynarka okazała się być super uniwersalna w mojej szafie.


Kaszotto z burakami i serkiem kozim to moje ostatnie odkrycie; Stelar mnie nie zachwycił (z biblioteki), ale pod nim leży seria Gortycha o karkonoskich schroniskach, która jest super!




Ostatnio pisałam o procesie przeprowadzki, który był dla kilku osób (i pieseła) dość dużą zmianą, ale jak widać wszyscy domownicy zadomowili się już w nowym miejscu. :) Czułeczek też po wiosennym cięciu. :)
Z okazji przeprowadzki postanowiłam zrobić też parę cięć w swoim stanie posiadania i pozbyć się zdublowanych lub zwyczajnie już niepotrzebnych rzeczy. Okazją stała się osiedlowa wyprzedaż garażowa z okazji pierwszego dnia wiosny. To moja pierwsza taka impreza i przyznaję, że bawiliśmy się wyśmienicie!



Dziewczynki postanowiły innowacyjnie podejść do sprawy i pluszaki trafiły na sprzedaż obwoźną na wózku taty. :) Hasło reklamowe, wykrzykiwane przy okazji – „U nas taniej, niż najtaniej” – absolutnie podbiło moje pisarskie serce. Ta głębia i prostota przekazu! Chłopaki za to odnaleźli w sobie żyłkę do sprzedaży kupując wielkanocne pocztówki za 50gr., a sprzedając za złotówkę. ;)
Przy okazji przeprowadzki i porządków, znalazłam swoje stare nuty.🤍 Ten kawałek to mój solowy numer, a ten konkretny egzemplarz nut przechodził wielokrotnie z rąk do rąk. Myślę, że ma ta kartka papieru ma więcej, niż 30 lat!

Wiosna w tym roku to też dla mnie czas wytężonej pracy. Serio, od czasu założenia mojej pierwszej firmy nie pracowałam tak intensywnie.
Prowadzę stacjonarną grupę kursu MBSR w Warszawie. Równolegle przygotowałam i prowadzę medytacyjną grupę online, gdzie tematem jest uważna praca ze złością. Przygotowałam już też opis i scenariusze do kolejnej grupy, która wystartuje 10 czerwca, a której tematem jest Bodyfulness. Uważna relacja z ciałem i wyglądem. Już można się zapisać!
Grupa Medytacyjna to 8 spotkań, raz w tygodniu, gdzie medytujemy i uczymy się pracować ze stresem i niepokojem.
- 70% osób odczuwa mniej stresu,
- 60% osób odczuwa mniej lęku,
- 93% jest bardziej kreatywnych!
Zajęcia na żywo online + nagrania!
No i… otworzyłam lodziarnię.
Sama nie mogę uwierzyć, że to piszę, ale w dwa miesiące stworzyliśmy koncept lodziarnio-cukiernio-kawiarni, przeprowadziliśmy remont i wszystkie formalności. Myślałam, że z racji zawodu ogarniam sprawy urzędowe, ale sanepid to inny wymiar wszystkiego. ;) Oczywiście, nie jestem sama, ten biznes prowadzimy w czwórkę – mam fantastyczne wspólniczki i wspólnika.
Domyślam się, że ten temat może budzić żywe zainteresowanie. Gdyby ktoś z moich znajomych otworzył coś takiego, byłabym mega ciekawa. :) Myślę o przygotowaniu osobnego tekstu na temat lodziarni, która już jest, działa. Pierwsze opnie są naprawdę wspaniałe, a ostatnio odwiedziła nas jedna z moich Czytelniczek. Tak zupełnie przez przypadek, co było niesamowicie miłe. :)
Na razie wrzucam parę zdjęć. Oczywiście, jeszcze mnóstwo rzeczy mamy do dodania, do dopracowania, ale po kolei. Wszystko po kolei. :)

Tak było.

Tak jest teraz.


To tylko szkolenie! Wiem, jak działa maszyna do lodów, ale za produkcję jest odpowiedzialny ktoś z dużym doświadczeniem.


Poza pracą, wiosną sporo jeździłam po Polsce. Nie zawsze były to przyjemne wyjazdy. Szpital to z reguły mało pożądany cel wizyt, a obawa o życie jednej z najbliższych osób zabiera powietrze. Jednak chcę skupić się na tych przyjemniejszych. Wesele na południu Polski, osiemnastka na północy. Wiosna obfitowała w rodzinne imprezy. :)
Dołączyłam też do grupowego projektu wyjazdowego zdobywania korony gór polskich i tak wylądowałam na Śnieżniku i Jagodnej. :)



Buty trekingowe, które mam na sobie, to jedna z najstarszych rzeczy w mojej szafie. Mają już 20 lat i wciąż świetnie się trzymają, ostatnio przeszły przez ręce szewca. Modelu nie pamiętam, marka to La Sportiva.



Dwa ostatnie zdjęcia to ta sama trasa, 10 min różnicy. Kwiecień.
A jak Twoja wiosna? Pochmurna czy słoneczna?