Dojrzewałam do tej chwili długo. Robiłam mnóstwo przymiarek, cyfrowych detoksów i detoksików. Testowałam różne możliwości, aż w pewnym momencie poczułam, że nie ma odwrotu i zdecydowane działania to jedyne, które wchodzą w grę. Przygotowywałam się do tego momentu i o tych przygotowaniach chcę Wam dziś napisać. Bo dziś jest ten dzień, w którym znikam z mediów społecznościowych.
Znikam z mediów społecznościowych, czyli w sumie z Instagramu i Facebooka, ponieważ inne dla mnie nie istnieją (YouTube nie traktuję jako medium społecznościowego, ale o tym za chwilę). Konta na Twitterze, TikToku czy innych tego typu platformach nie mam. Twittera miałam kiedyś, gdy popularne były blogowe konferencje. Wtedy miałam poczucie, że na Twitterze dzieje się druga równoległa konferencja. Potem nie używałam zupełnie, aż chyba Twitter usunął mi konto, bo czegoś tam nie zrobiłam. Z Pinteresta korzystam sporadycznie i nie w sposób społecznościowy, mam kilka prywatnych tablic, na których są głównie inspiracje wnętrzarskie, i jedna w ramach ćwiczenia dla uczestników kursu Szafa Minimalistki. TikToka ściągnęłam kiedyś na miesiąc, żeby zobaczyć, czy taki boomer jak ja coś tam dla siebie znajdzie. I nie powiem, można trafić na coś wartościowego, ale w dłuższej perspektywie jest to medium niesamowicie drenujące z uwagi, czasu i energii. A to zasoby, których i tak nie mam szalenie dużo.
Zamów mój newsletter tematyczny (KLIK)
Przeczytaj e-book Cyfrowy minimalizm w praktyce
Dlaczego znikam z mediów społecznościowych?
Nie chcę się rozpisywać zbytnio na temat powodów mojego zniknięcia z SM, ponieważ pisałam już o tym wcześniej, w tym tekście: 3 powody, dla których postanowiłam zrezygnować z Instagramu i Facebooka (klik). Nadal pozostają aktualne.
Czy usuwam blogowe profile na Insta i FB?
Nie, z dwóch powodów. Po pierwsze, już dawno obiecałam to swoim Czytelnikom tamże. Wiem, że niektóre osoby sięgają do wcześniejszych treści i są one dla nich wartościowe, dlatego nie będę usuwać profili, tylko po prostu wyloguję się i usunę aplikacje. W sumie to tylko usunę apkę Instagramu, bo aplikacji Facebooka ani Messengera nie miałam nigdy i nie mam. Od zawsze korzystam z FB tylko na komputerze.
Po drugie, choć chcę zniknąć zupełnie, to nie wykluczam, że może kiedyś zmienię zdanie. To jest w ogóle szerszy temat. Widziałam kilka przypadków twórców, którzy z hukiem opuszczali SM, a potem wracali po kilku dniach, żeby sprzedać jakiś swój nowy produkt. Widziałam sporo osób, które „znikały”, bo to teraz takie modne… Widziałam nawet memy: #leavingInstagram forever. I’ll be back in 15 mins. To sprawiło, że zaczęłam nieświadomie nakładać na siebie presję, że jak zniknę, to nie wolno mi już nigdy zmienić zdania, bo to niepoważne. To, co dziś wiem na pewno, to to, że bardzo chcę spróbować. Nie wiem, jak to wyjdzie. Może faktycznie za trzy miesiące, pół roku albo za rok dojdę do wniosku, że to zła decyzja i zechcę wrócić. Może tak, a może nie. Dopóki nie sprawdzę, to nie będę wiedziała.
Jest jeszcze trzeci powód, tymczasowy, i dotyczy tylko Facebooka. Mam na FB kilka grup tematycznych. Większość z nich pozostanie pod opieką mojej asystentki i dedykowanych moderatorów. Jest jednak jedna grupa dla uczestniczek i uczestników kursu Szafa Minimalistki, której porzucić nie mogę, oczywiście. Tak naprawdę, gdyby nie ta grupa, porzuciłabym media społecznościowe już dawno, bo jakoś przywiązałam się do myśli, że albo wszystko, albo nic. Dopóki nie przeniesiemy grupy w całości na platformę kursową (pracujemy nad tym, ale wcale nie jest to łatwe:/), to w razie potrzeby będę się pojawiać w grupie. Magda, z którą pracuję, da mi znać, gdy będę potrzebna moim kursantkom.
Czy mam obawy?
Tak, jasne, że mam, i to wiele! Przede wszystkim obawiam się utraty Czytelników, którzy przyzwyczajeni do konsumowania treści w mediach społecznościowych, nie przyjdą na blog czy nie zamówią newslettera. Wiecie, bloga nie pisze się tylko dla siebie i społeczność zgromadzona wokół bloga, w tym Ty 🖤, to największa radość i wzruszenie blogowania.
Boję się też trochę, że zabieram sobie potencjał rozwoju bloga i przyciągnięcia do treści, które uważam za ważne, większej liczby osób. Jest także taka zwykła, może nie tyle obawa, co nieprzyjemne uczucie, że coś będzie się działo od tej pory za moimi plecami. Nie będę na bieżąco, nie będę w trendach, pozostanę z boku tak długo, aż zupełnie nikt nie będzie chciał czytać boomerskich treści. :) Jasne, trochę przesadzam i nie potrzebuję pocieszania, po prostu chcę być z Tobą szczera. Tego typu obawy również towarzyszą mi, jako twórczyni w Internecie.
Ostatnia moja obawa wiąże się z zniknięciem z mediów społecznościowych osobiście, nie tylko jako Simplicite. Nie mam prywatnego konta poza Facebookiem, a to na FB przydaje się w różnych sytuacjach. Jest sporo osób, z którymi mam sporadyczny kontakt wyłącznie przez FB. Dotarcie do nich innymi kanałami pewnie będzie możliwe, ale na pewno dużo mniej wygodne. Należę też do kilku grup ważnych z uwagi na moją pracę. Zobaczymy, jak to wyjdzie w praktyce. Generalnie, pod względem zniknięcia z mediów społecznościowych, Facebook okazał się najbardziej problematyczny.
Jak przygotować się do zniknięcia z SM?
Przypuszczam, że dla każdego przygotowania byłyby zupełnie inne, mogę napisać tylko o swoich doświadczeniach. Najwięcej wysiłku włożyłam w to jako twórczyni, oczywiście. Co i jak zrobiłam?
- Od miesięcy przekierowuję uwagę (i Czytelników) na newsletter. Stworzyłam kilka tematycznych grup newsletterowych. Można też zapisać się do grupy, w której TYLKO informuję o nowym tekście na blogu. Zapisz się tutaj.
- Wdrożyliśmy z ekipą HashMagnet nowy szablon bloga, żeby korzystanie było jeszcze łatwiejsze i bardziej intuicyjne.
- Opublikowałam w SM informacyjne posty o powodach i dacie zniknięcia.
- Przygotowałam ostatnie spotkanie LIVE na Instagramie (dziś o 20:00!), żeby móc odpowiedzieć na pytania i pożegnać się z obserwatorami.
- Przygotowałam opisy i grafiki, które „pozostawię po sobie” na profilach na Instagramie i Facebooku.
Napisałam również wiadomość na moim prywatnym profilu na FB i zostawiałam dane kontaktowe.
Co teraz?
Dobre pytanie. :) Na pewno będę się skupiać na pisaniu bloga i newslettera. Może kolejnej książki, która mi się marzy? :) Będę prowadzić kursy MBSR, grupy medytacyjne, robić warsztaty powiązane z mindfulness, dni uważności (online i offline), może wyjazdy?
Od dawna też myślę bardzo intensywnie nad treściami wideo i YouTube. To dla mnie zupełnie nieznany teren, do którego ultrapowoli się przekonuję. Brakuje mi dobrego, merytorycznego kanału z medytacjami i treściami związanymi z mindfulness, bo te, które są, nawet rozpoznawalne, niewiele mają wspólnego z mindfulness. A może Ty masz dla mnie jakąś radę?
Chcę pielęgnować Sztukę Prostego Życia offline. Myślisz, że to się uda?