Zauważyliście może, że niektóre drzewa zrzucają już liście? Czytałam ostatnio kilka artykułów o tym, że mamy wyjątkowo przyspieszoną wegetację roślin, co oznacza, że mimo wysokich temperatur przyrodzie wydaje się, że jest już co najmniej połowa września. Cóż, to dokładnie tak, jak mnie. :)
Na dworze 32 stopnie, a ja układam plany na jesień. :) Może też dlatego, że wśród talentów Gallupa mam w dużej mierze te strategiczne, a moje lato było mocno wyjazdowe, kolorowe i cudownie chaotyczne. :)
Letnie szaleństwa były piękne, ale czuję już od ponad tygodnia, że całe moje ciało tęskni za spokojem, ukojeniem, stabilizacją i powtarzalnością. Dlatego, żeby sobie pomóc, już drugi tydzień wdrażam nowe rytuały. Chciałabym, żeby stały się moją rutyną na całą jesień (a potem to sobie zrewiduję). Chciałabyś o nich przeczytać? Daj znać, to kolejny tekst będzie właśnie o tym.
Ale zanim o rytuałach, ważna sprawa, bez której to się nie uda.
Czy kiedykolwiek zabrakło Ci wewnętrznej dyscypliny?
Motywacji?
Prokrastynowałaś?
Próbowałaś wprowadzić jakiś dobry nawyk, ale po czasie się rozmywało?
Chciałaś odgracić dom, ale rezygnowałaś?
Próbowałaś bezskutecznie regularnie medytować?
Ćwiczyć?
Zdrowo się odżywiać?
Cóż, witaj w gronie, siostro! :) Przez większość mojego dorosłego życia w jakiś sposób dyscyplina była dla mnie wyzwaniem. Często funkcjonowałam w schemacie „wszystko, albo nic”. Jak szło, to super, ale wystarczyło małe zachwianie i to, co chciałam regularnie robić, się jakiś rozmywało. Mimo moich nieustannych zmagań, jakoś udało mi się relatywnie sporo jednak zrobić. ;)
Zdyscyplinowane działanie pewnie nigdy nie będzie moją super mocną stroną :), ale jest kilka rzeczy, których się nauczyłam i które mi bardzo pomogły. Może będą dla Ciebie oczywiste, a może staną się przypomnieniem czy inspiracją.
1. Dyscyplina to wybór pomiędzy tym, czego chcę teraz a tym, czego chcę najbardziej.
To nie moje, to Abrahama Lincolna. Zdanie przeczytane dawno temu, ale regularnie do niego wracam, bo pomaga mi ustawić priorytety i przypomnieć sobie, czego chcę najbardziej – poczytać wciągający kryminał czy pomedytować, bo to znacząco poprawia jakość mojego życia.
2. Zawsze mogę wrócić.
To zdanie weszło mi już w styl myślenia. To przypomnienie sobie, że nawet jeśli coś porzuciłam, straciłam motywację na dzień, miesiąc czy lata, to zawsze mogę do tego wrócić. Nic nie zostało przekreślone. No i nikt mi nie zabroni wrócić. :)
3. Dyscyplina wymaga treningu.
To umiejętność, którą mogę wyćwiczyć, jak każdą inną. Używam do tego medytacji. Każda medytacja pokazuje i uczy mnie mnóstwa rzeczy, ale jest też zwyczajnie ćwiczeniem mózgu. Uczę mój mózg skupiania się (na przykład na ciele czy oddechu), cierpliwości (gdy ciągle się rozpraszam i uciekają mi myśli), znoszenia dyskomfortu (gdy drętwieją nogi czy swędzą stopy). Takie ćwiczenia sprawiają, że mój mózg, ponieważ mózgi są neuroplastyczne, fizycznie się przebudowuje, ułatwiając mi zachowanie dyscypliny w życiu w ogóle.
To nie magia – to naukowo dowiedzione metody i profesjonalne ćwiczenia, które pomogą Ci obniżyć stres i lęk.
Otwarta rekrutacja do 3 grup:
- Stacjonarnie Wawa | popołudnia
- Stacjonarnie Wawa | poranki
- Online | popołudnia
4. Składanie sobie drobnych obietnic i ich dotrzymywanie jest kluczowe.
Po raz kolejny w życiu, i tutaj jest tak, że to małe rzeczy, robione regularnie mają największe znaczenie. Jeśli dotrzymuję obietnic, które sama sobie składam, buduję, cegiełka po cegiełce, swoje osobiste poczucie sprawczości i zaufania do siebie. Dlatego ważnym jest, żeby obietnice były drobne, wtedy jest łatwiej, a efekt i tak jest!
5. Prokrastynacja to nie jest problem zarządzania czasem, tylko emocjami.
Napisałam o tym osobny tekst, to bardzo ważne.
6. Prawdziwa praca nad sobą to porzucenie oczekiwania, że inni się zmienią.
Moja dyscyplina dotyczy tylko mnie. Dawno zrozumiałam, że prawdziwa praca nad sobą to porzucenie oczekiwania, że inni się zmienią. Jeśli ja chcę coś zmienić, to jest to moja odpowiedzialność, nie oczekuję od świata czy bliskich, żeby też się zmienili, nie oczekują nawet, że będą mi pomagać.
7. Dyscyplina = wolność.
A wolność jest niezwykle ważną dla mnie wartością. Tylko wewnętrznie zdyscyplinowane osoby są prawdziwie wolne w życiu. Brak dyscypliny sprawia, że jestem niewolnikiem swoich zachcianek, doraźnych przyjemnostek czy emocji. Bo emocje, choć warto nauczyć się je regulować oraz zdrowo wyrażać, to mogą nas zniewalać bardzo skutecznie.
8. Dyscyplina bez życzliwości staje się toksyczna, drenująca i krzywdząca.
I ostatni punkt, ale może najważniejszy z nich wszystkich. Dyscyplina potrzebuje życzliwości! Przez lata nie znosiłam nawet słowa dyscyplina, bo kojarzyło mi się z bezmyślnym reżimem, pozbawiającym radości, spontaniczności i zachwytu. Dlatego moja dyscyplina jest czuła, życzliwa i wyrozumiała. Jest jak kochający dorosły, który rozumie, że coś jest dla mnie dobre, ale nie biczuje mnie, gdy zejdę z drogi. Okazuje się, że w ten sposób duuuużo łatwiej mi na tej drodze pozostać.
Jestem ogromnie ciekawa, jak to jest u Ciebie. Życzliwa dyscyplina? Ostry reżim? Wieczne odkładanie na później? No i pisać o jesiennych rytuałach?