Czy można prowadzić biznes będąc leniwym człowiekiem? Czy można rozpocząć prowadzenie biznesu bez wielkich inwestycji czy ogromnego ryzyka finansowego? Oczywiście, wystarczy skorzystać z mojego ulubionego modelu sharingowego.
Nawet nie wiecie, jak ważna jest dziś chwila. :) Otóż, mój mąż, prywatnie znany na blogu od lat jako MM, a publicznie działający poprzez swoją markę Opiekun Bloga, zdecydował się na (uwaga, fanfary!!!) otwarcie swojego bloga. Po latach namawiania… „no pokażę tę fotkę, na której jesteś, na insta, co?” postanowił podzielić się ze światem swoim niecodziennym podejściem do biznesu. Bardzo się cieszę, bo co jak co, ale ktoś, czyje firmy generują prawie 1 milion złotych przychodu rocznie ma wiedzę sprawdzoną w boju i gotową do puszczenia w świat.
Jednak, to nie kwoty są tu najważniejsze, a wyjątkowe podejście. Nie zgadzamy się może z MM w wielu kwestiach ;), ale w biznesie dzielimy te same wartości. Nie jest sztuką pracować po 80 godzin tygodniowo, żeby odnieść sukces (też finansowy), a potem dostać zawału na basenie (przykład z życia wzięty, niestety). Sztuką jest zarabiać wystarczająco dużo, robiąc rzeczy wystarczająco dobrze i w mądry sposób.
Czy można rozpocząć prowadzenie biznesu bez wielkich inwestycji czy ogromnego ryzyka finansowego? Oczywiście, wystarczy skorzystać z mojego ulubionego modelu sharingowego. I o tym jest dzisiejszy gościnny tekst MM. Po więcej zapraszam Was tutaj: PatrykKoziol.pl i oddaję głos MM.
Dziel i rządź
Nazywam się Patryk Kozioł i przez cały swój system kształcenia byłem określany jako zdolny, ale leniwy… czy przez to żyło mi się gorzej? Śmiem twierdzić, że wręcz przeciwnie :). Dzięki wrodzonemu lenistwu zawsze znajdowałem sposoby, żeby zrobić coś skomplikowanego w sposób jak najprostszy, a wymagało to kreatywności i sprytu! Wszystko po to, żeby tylko zbytnio się nie zmęczyć…
Żyjemy w czasach sharingu, wypożyczania zamiast kupowania. Uwielbiam ten model, korzystam z sharingu aut, wypożyczam choinkę czy grilla na firmową imprezę. Po co kupować skoro można wypożyczyć? Sam nawet zainwestowałem w spółkę jedenslad, która w całej Polsce wynajmuje skutery na minuty. Nadal mamy oczywiście nadal silną potrzebę posiadania, ale to się zmienia. Ja model sharingowy przekuwam na swój sposób w biznes.
Bardzo często myśląc o założeniu biznesu zakładamy ogromne inwestycje nie widząc potencjału leżącego w mniej ryzykownych formach startu. Osobiście uwielbiam przykłady więc podam Ci kilka, które uważam, że mogą być dla Ciebie wartościowe:
- firma ogrodnicza – załóżmy, że chcę założyć firmę zajmującą się ogrodami, drobnymi pracami ziemnymi itd. W klasycznej koncepcji potrzebuję sporo sprzętu, może kilka maszyn, jakaś mała koparka pewnie by się przydała, duży samochód dostawczy… Jak się zbierze do kupy wszystkie koszty to wyjdzie duża i ryzykowna inwestycja, w końcu to dość konkurencyjna branża.Może zacznij od drugiej strony? Stwórz ofertę, zrób rozeznanie, na rynku jest cała masa firm wynajmujących niezbędny sprzęt, a nawet maszyny budowlane. Zaczynasz z praktycznie zerową inwestycją, szukasz Klientów, a jak znajdziesz zlecenie rezerwujesz niezbędny sprzęt, wykonujesz usługę i zarabiasz. Niech wartością będzie tu Twój czas, organizacja całego procesu. Buduj bazę Klientów. Potem to już czysta kalkulacja. Może się okazać, że wynajem jest lepszy niż posiadanie – nie musisz dbać o serwis czy naprawiać urządzeń. Jeśli wyliczysz, że bardziej opłaca Ci się coś kupić lub wziąć w leasing to po prostu tak zrób, ale na tym etapie ryzyko będzie minimalne, bo bazę Klientów już masz.
- wynajem nieruchomości – czy trzeba mieć nieruchomość, żeby zarabiać na wynajmie? Niekoniecznie. Znajdź duże, kilkupokojowe mieszkanie lub dom w dobrej lokalizacji i wynajmij je. Następnie podziel to mieszkanie i wynajmuj poszczególne pokoje. Proste – wystarczy, że skalkulujesz wszystko, żeby zamknąć całość z zyskiem. Może nie będziesz mieć ogromnych przychodów z takiej inwestycji, ale przy odpowiedniej skali taki dodatkowy dochód miesięczny jest bardzo fajny, zwłaszcza, że nie inwestujesz dużych środków w zakup nieruchomości. Na podobnej zasadzie działa biuro coworkingowe Copoint, którego jestem współwłaścicielem. Dom został podzielony na kilka mniejszych biur, salę spotkań oraz wyposażony w recepcję i szereg dodatkowych usług. To prosty model biznesowy, ale się sprawdza. Copoint istnieje już 10 lat i przynosi stałe zyski, a koszt inwestycji w ten projekt zwrócił się po zaledwie 9 miesiącach.
- hosting i domeny – w tej branży działam i śmiało mogę powiedzieć, że to jedna z tych, gdzie próg wejścia jest bardzo niski. Faktem jest też, że konkurencja jest ogromna i odnalezienie, a zwłaszcza wybicie się w niej jest arcytrudne, ale samo rozpoczęcie przygody jest banalnie proste. Pomyślałbyś, że trzeba mieć wiedzę, najlepiej własną serwerownie za setki tysięcy złotych. Nic bardziej mylnego, wystarczy, że znajdziesz solidną firmę hostingową, która w swojej ofercie ma tzw. pakiety reseller. Przy czym, kluczowe jest tu znalezienie naprawdę dobrego partnera, gdyż kiepskiej jakości firemek prowadzonych przez tzw. Januszy biznesu jest ogrom. I co dalej? Dalej dziel i rządź :). Zasoby, które otrzymasz w takim pakiecie dzielisz na mniejsze i sprzedajesz. Jeśli masz dobry pomysł i fajną grupę docelową to spokojnie możesz działać w ten sposób przez jakiś czas. W przypadku domen sprawa ma się podobnie. Możesz oczywiście zacząć z grubej rury, nawiązać współpracę z NASK (rejestrator domen .pl, na start wymagana zaliczka 10 000 zł) i rejestratorami domen globalnych, stworzyć system do obsługi tego za kolejne dziesiątki tysięcy złotych… Można też inaczej. Znajdź partnera w zakresie rejestracji domen, który da Ci gotowe narzędzia (jest takich kilku w kraju). Zaczniesz w jeden dzień z praktycznie zerowym wkładem własnym.
Takich przykładów mogę podać dziesiątki, jak nie setki. Praktycznie w każdej branży da się zacząć z małym wkładem własnym oraz niskim poziomem ryzyka. Wystarczy tylko trochę pokombinować, spojrzeć na to z boku, sprawdzić opcje.
Osobiście jestem zbyt leniwy i nazbyt nie lubię dużego ryzyka, żeby pchać się w ogromne inwestycje. Oczywiście są tacy, którzy powiedzą, że trzeba ryzykować, że bez inwestycji nie pójdziesz dalej. Pewnie w wielu przypadkach mają rację, ja Ci tylko mówię, że to nie jedyna droga.
***
Mam nadzieję, że tekst i idea w nim zawarta się Wam spodobają. Jeśli tak, nie żałujcie proszę komentarzy (też polemizujących). Wiem doskonale, że na samym początku wsparcie od Czytelników jest najbardziej wyjątkowe i potrzebne. :) A zainteresowanych tematyką ponownie zapraszam tutaj: PatrykKoziol.pl.
Oooo, ekstra temat! Dodałam sobie blog Patryka do Feedly i będę śledziła :)
Super!!
Hahaha, padłam! Do dziś pamiętam, jak koleżanka w gimnazjum określiła mnie jako zdolną ale leniwą :D Dziś poczytuję to sobie jako komplement :D Również prowadzę firmę generującą ponad milion przychodu rocznie, gorzej ze wskaźnikiem ROS…
Przy usługach ROS jest na przyzwoitym poziomie. :)
No więc właśnie, w przypadku handlu jest o wiele gorzej.
Czas dołożyć usługi! :)
Cześć,
Genialne pomysły. Naprawdę :)
Pozdrawiam,
Kasia
Cieszę się bardzo, że przypadły do gustu. :)
Z przyjemnością przeczytałam tekst i jestem jak najbardziej za mądrym zarabianiem, pomysły świetne, prócz drugiego. Hmm nie wiem jak to wyjaśnić, ale po prostu nie chciałabym być właścicielem domu czy mieszkania i dowiedzieć się, że ktoś wynajmuje moje mieszkanie/dom. Wydaje mi się to słabe.
Jeśli nie chcesz, bo czujesz się z tym niekomfortowo (choć ciekawi mnie skąd ten dyskomfort?) to wystarczy takie zastrzeżenie zrobić w umowie. Mnie nie robiłoby to różnicy, gdybym miała pewność, że mieszkanie jest w dobrym stanie.
Mnie rownież nie podoba się ten sposób” zarabiania”. Jako właścicielka mieszkania wolę wiedzieć kto je wynajmuje i w nim mieszka. W momencie gdy nie zna się docelowych lokatorów traci się kontrolę nad mieszkaniem co może prowadzić do różnych nieprzyjemności typu policja itp.
Dyskomfort stąd, że ktoś zażądałby sobie moją własnością bez mojej wiedzy :) Jeśli wynajmuję mieszkanie/dom jednej osobie to oczekuje, że jedna osoba tam zamieszka. Z tego w sumie mogą wyniknąć nieprzyjemne sytuacje – przy większych zniszczeniach (czego nie pokryłaby kaucja) kto odpowiada? Kiedy lokatorzy (de facto nie moi a osoby, której ja wynajmuje) nie chcą się wyprowadzić to samo. W sumie nawet nie myślałam, że tak można stąd bym nie wpadła żeby zastrzegać coś takiego w umowie dlatego lubię takie treści – zawsze czegoś nowego, ciekawego można się dowiedzieć :)
Kasiu, wpadłabyś na to – zapewne szukałabyś wzorów takich umów w internecie, chciała cokolwiek o takim wynajmie poczytać i znalazłabyś ten zapis w proponowanych umowach. Wiem, bo właśnie tak zrobiłam ;) wielu rzeczy nauczyłam się w trakcie, czasem na średnio miłych doświadczeniach z lokatorami, ale akurat o tym, żeby wpisać zakaz podnajmu czy meldunku, to się dowiedziałam zaraz na początku, nie szukając tego specjalnie.
W wielu krajach podnajem jest prawnie zakazany , z ogromną karą za takie praktyki, np w Anglii.
Pierwsze słyszę. Raczej nie w UE jako generalny zakaz.
To o czym piszesz, to chyba dopiero projekt i dotyczy tylko lokali socjalnych i to na cele komercyjne. Akurat taki zakaz jest jak najbardziej uzasadniony.
Nie wiem, jak jest w UE, ale w Anglii właśnie tak jest. Moja córka podnajmowała tak kilka domów w Londynie, było to średnio opłacalne, bardzo kłopotliwe, ale jakis przychód pasywny był. Jednak około 1,5 roku temu dowiedziała sie, ze jest to nielegalne, mimo, ze agencja nieruchomosci zapewniała, że właściciel się zgodził. Wynajmowała prywatne budynki, absolutnie nie z Council. Ledwie zdązyła to wszystko zlikwidować i rozpoczęły się kontrole i potęzne wielotysieczne kary. Ale myslę, ze wiele osób nieświadomie robi tak do tej pory….
I poniżej jest wypowiedż osoby, która takze pisze o takim zakazie w swoim kraju. W mojej ocenie ten proceder jest etycznie wątpliwy, co nie znaczy, ze potępiam go całkowicie. Np w Londynie ceny mieszkań są tak wysokie, ze mało kogo z imigrantów stać na wynajem mieszkania , a nie klitki . Ale mówiąc szczerze kwoty, jakie tam sie bierze za podnajmowane pokoje wołają o pomstę. Myślę, ze ten proceder nakręca ceny. Ja jestem na nie.
Nie dotyczy to oczywiscie lokali komercyjnych, tam jest zdecydowanie podaż i popyt, a nie brak wyboru.
w Niemczech rowniez jest to nielegalne. I zgadzam sie, ze etycznie watpliwe.
W Niemczech również nie jest to nielegalne. Jak w innych systemach prawa – należy mieć zgodę właściciela.
Podnajem w WB nie jest zakazany. Inną sprawą jest czy właściciel wynajmując wyraża zgodę na podnajem. Jeśli nie wyraża- ma szereg roszczeń odszkodowawczych. Nie ma też domniemania wyrażenia zgody. Taka zgoda musi być wyrażona wprost.
W sytuacji twojej córki cała sprawa sprowadza się do „agencja zapewniała że właściciel się zgodził”. W biznesie nie ma miejsca na ogół na słowa/zapewnienia. Minimalizujac ryzyka córka powinna mieć odpowiednie postanowienia w umowie, na podstawie której wynajela lokale i która miała być podstawą dalszych najmow.
Myślę, że wynajmowanie nieruchomości w celach zarobkowych powinno się wiązać z pewnym pogodzeniem się, ze nie na wszystko mamy wpływ. Osobiście wolałabym, żeby administrowaniem najmem, czy wręcz podnajmem zajął się profesjonalista, ponieważ schodzi mi z głowy wiele kłopotów w rodzaju egzekwowania czynszu, biegania do każdej usterki, czy dyskomfortu, kiedy trzeba się lokatora pozbyć, bo w jakiś sposób nie wywiązuje się z umowy.
Gdybym chciała mieć ścisłą kontrolę nad mieszkaniem, wystarczy, ze zastrzegę zakaz podnajmu w umowie.
I właśnie w odpowiedzi na taką potrzebę pojawia się coraz więcej firm administrujący nieruchomościami w sposób, o którym piszesz. Myślę intensywnie, ale zupełnie nie wiem, co może być w tym nieetycznego. :)
Dziewczyny, ale tego nie robi się w tajemnicy przed właścicielem, na wszystko spisuje się umowę. Jeśli jest się właścicielem jednego mieszkania 2-pokojowego, to wydaje się to bezsensowne, ale jeśli ma się mieszkanie kilkupokojowe lub więcej mieszkań, to wtedy traktuje się to trochę jak usługę agencyjną. Jako właściciel wolisz wynająć za trochę mniej, ale całość na długi termin jednemu podmiotowi i nie martwić się co chwilę szukaniem lokatorów, doglądaniem mieszkania itd. Odpowiedzialność za mieszkanie ponosi wtedy ta jedna osoba. Tylko nie jestem pewna Patryku i Kasiu, czy można taki myk robić jako osoba fizyczna, czy nie trzeba tego już traktować jako działalności gospodarczej z wszelkimi konsekwencjami podatkowo-zusowymi. Sprawdzaliście to może?
Lady, myślę, że to zależy. Jeśli dobrze pamiętam, to były w tym względzie jakieś interpretacje podatkowe. Urząd Skarbowy może się przyczepić. My mamy działalności więc nie zgłębiałam tego tematu tak dokładnie.
Ja natomiast nie bardzo widzę w tym możliwość zarobku. W moim mieście koszt wynajmu 3-pokojowego mieszkania to 2 tys zł z czynszem (media dodatkowo płatne). Za pokój można uzyskać nie więcej niż 700 zł.
Chciałabym, naprawdę chciałabym ale mimo 40tki na karku mam wrażenie że nic nie umiem co mógłbym przekłuć ma coś swojego. Od x lat rypie projekty unijne- i tak – to mój potencjał-ale gdybym miała to robić na swoim rachunku to strzeliłabym sobie w głowę. Chciałabym coś innego, coś co choć w części stałoby się pasją a nie obowiązkiem. I tu ściana. Może jestem za stara? Chcieć to podobno móc.. Podobno… niestety
Hej, ale nie każdy powinien mieć swój biznes. Ja tam też nie wyobrażam sobie pracy poza etatem (chociaż pracuje w marketingu, więc teoretycznie spoko). Patrzę z dużą zazdrością na takie małe biznesy, które coś wytwarzają i sprzedają konkretne rzeczy (ciuchy, albo jakieś zabawki, kosmetyki, dekoracje – niewielki katalog produktów, ale świetna jakość) i takie coś bym chciała robić, i taki marketing byłby najbliższy mojemu sercu. No ale nie wpadłam na żaden pomysł takiej działalności. A pomysł jest równie ważny jak chęci :)
Jak umiesz pisać projekty, to może dałabyś radę rozpisać projekt na coś, co lubisz robić i po części uczyć się robiąc? ;) ja w ten sposób zaczęłam swoją przygodę z pracą jako fotograf – chociaż teraz też siedzę na etacie, i to w korporacji, i rozpaczliwie szukam pomysłu na ucieczkę, więc rozumiem doskonale!
Świetnie, ze MM się dzieli wiedzą! Dzięki, będę czytać i wyglądać nowych tekstów.
Mam zastrzeżenie to wynajmowania i podnajmowania: czy to jest legalne? Jakich prawnych/podatkowych kwestii trzeba mieć na uwadze..?
Pat
Tak, to jest jak najbardziej legalne. Znam przykład pary w Krakowie, która wynajęła mieszkanie przy rynku, genialnie wyremontowała i teraz wynajmuje na doby turystom. Oczywiście za zgodą właścicieli. Od prawnej strony są potrzebne stosowne umowy, a kwestie podatkowe zależą już od indywidualnej sytuacji.
Wynajmowanie i podnajem są jak najbardziej legalne (za zgodą i wiedzą właściciela), ale podnajem i wynajem krótkoterminowy wymagają założenia działalności. Tylko wynajem własnego mieszkania nie wymaga założenia działalności.
Gratuluję MM własnego bloga. Będę wpadać, bo chętnie poczytam o ułatwianiu sobie życia w biznesie.
Dzięki wielkie w imieniu MM!
I mnie nie podoba się system wynajmowania wynajętego, z wielu różnych powodów. Ale nie o tym chciałam :) Sharing może i brzmi fajnie, ale u jego podstaw jest cholernie dużo założeń:
– że się opłaca (nikt nie wynajmuje urządzeń ogrodniczych za bezcen, bo też chce na tym zarobić, a nam to potem podraża koszty naszej usługi).
– że mamy rzetelnego kontrahenta, który po zakończeniu sharingu nie zażąda od nas nagle pieniędzy za zniszczenie/zużycie, którego nie zrobiliśmy, i finalnie nie dopłacimy mu jak za nowy sprzęt zostając z niczym
– że sprzęt, który dostajemy jest zawsze dostępny i bezawaryjny (a na to nie mamy żadnego wpływu).
– że jest to model widziany z perspektywy Warszawy (ew. innego wielkiego miasta) i dostępności tam wielu firm z różnych dziedzin oferujących wypożyczanie sprzętu. W średnich i małych miejscowościach – powodzenia, zwłaszcza w nietypowych branżach (a to w jakiegoś rodzaju niszę chcemy najczęściej celować, prawda?) I wtedy albo nie ma takich opcji, albo sumarycznie wychodzą drożej niż kupno na własność.
Tyle mi przyszło do głowy na szybko. Może jest to fajna opcja, gdy chce się zacząć wchodzić w jakąś branżę, rozeznać rynek i zminimalizować początkowe ryzyko, ale nie wyobrażam sobie tego jako stałego modelu funkcjonowania. To jak z nartami – jeśli nie jeździsz systematycznie to przebolejesz finansowo wypad na narty raz na jakiś czas. Jeśli to jest Twoje główne hobby i jeździsz co sezon, wiele razy w sezonie, to nikt mnie nie przekona, że wynajmowanie bardziej się opłaca :)
Beato, każdy biznes jest, był i będzie ryzykowny. Jak nie w jednym to w drugim miejscu. Chodzi o to, żeby te ryzyka minimalizować i oswajać, ale nigdy nie będzie to zerowe ryzyko. Dlatego też uważam, że nie każdy powinien prowadzić własny biznes. Są osoby (znam takie), dla których jakiekolwiek ryzyko jest już zbyt dużym do zaakceptowania. Tak też bywa i nie ma w tym nic złego.
No właśnie nie wiem, czy naprawdę każdy biznes wiąże się z ryzykiem – mój mąż jest informatykiem, jego firma świadczy usługi i szczerze mówiąc to ryzyka w tym żadnego nie widzę, bo do świadczenia tego typu usług za wiele sprzętu nie potrzeba, klientów też nie brakuje…
Ryzyka:
1. odpowiedzialność za nienależyte wykonanie umowy – długotrwałe, kosztowne procesy, w przypadku klientów trudnych nawet postępowania karne
2. utrata z dnia na dzień klientów – brak przychodów
3. brak zapłaty wynagrodzenia za wykonane usługi, przy konieczności zapłaty podatków od wystawionych faktur
To tak na szybko. Pewnie są też inne ryzyka.
Dodałabym jeszcze jedno, zasadnicze ryzyko. Jeśli Twojemu mężowi coś się stanie (wypadek, przewlekła choroba) to zarobki znikną z dnia na dzień. Klienci też. Jeśli to nie jest ryzyko, to nie wiem co mogłoby nim być. :(
Ale czy to jest ryzyko związane z prowadzeniem biznesu, czy ryzyko związane po prostu z życiem jako takim? Przecież dokładnie to samo – zniknięcie zarobków byłoby w przypadku pracy na etacie.
W przypadku działalności gospodarczej ZUS wypłaci ok. 800 złotych zasiłku chorobowego (jeśli Twój mąż płaci najniższą składkę, jak 95% 1-osobowych działalności). Gdyby pracował na etacie jako informatyk, to jego chorobowe wynosiłoby kilka tysięcy. Pozostaje jeszcze kwestia samej fizycznej wypłaty tego zasiłku – pracownikowi na etacie wypłaca pracodawca w terminach płatności pensji, zasiłek z ZUS – w praktyce dużo papierów i dłuższe terminy.
Tylko, że chorobowe na etacie też nie trwa wiecznie, więc to raptem kilka tysięcy razy kilka miesięcy… tyle jest w stanie odłożyć sobie przez kilka miesięcy prowadząc własną działalność – nadal nie widzę ryzyka. Pomijam już kwestię dobrego ubezpieczenia prywatnego, które mamy.
Hm… jakoś realnie w praktyce przez ponad 10 lat działalności firmy może zdarzyły się dwie nieopłacone faktury na niewielkie sumy, co ostatecznie nie miało znaczenia (w sensie ryzyka). Utrata klientów w tej branży niby teoretycznie możliwa, ale w praktyce zawsze więcej chętnych niż mocy przerobowych. Pierwszy punkt w dużej mierze zależy jednak od samego przedsiębiorcy – jeśli nie wykonuje umowy, to nie tyle ryzyko, co pakowanie się w kłopoty na własne życzenie.
Spór/proces o nienależyte wykonanie umowy za podstawę ma subiektywne odczucie obu stron – co zostało wykonane, a co nie, czym jest należyte wykonanie, co w ogóle leżało w zakresie obowiązków zleceniobiorcy, a co nie leżało. Gdyby procesy sądowe istniały tylko na bazie oczywistych i obiektywnie mierzalnych przypadków „nie wykonania umowy”, to zamiast sędziów mielibyśmy już dawno program, który pobrałby te obiektywne dane i wydałby obiektywny wyrok.
Oczywiście pozostaje jeszcze pytanie, jakie właściwie usługi świadczy Twój mąż. Bo pojęcie „usługa informatyczna” jest szerokie. Może te akurat są jakoś obiektywnie mierzalne?
Cóż, tak czy inaczej nigdy takich problemów nie mieliśmy, a jego klienci raczej narzekają na to, że w ogóle w tej branży trudno się doprosić, żeby ktoś coś zrobił w terminie, więc ponieważ sam wykonuje zlecenia terminowo jest odbierany jako wyjątkowo rzetelny…
Ja tam całkiem rozumiem xD Też jestem za testowaniem gruntu zanim wpakuję w coś grube hajsy… Nie wiem czy to wynika z bycia leniwym – chyba bardziej z tego, że obecnie ciężko jest rzucić wszystko i zacząć rozkręcać swój biznes – trzeba z czegoś żyć, a często na pierwsze zyski trzeba poczekać… I jak w takiej sytuacji jeszcze inwestować?
To nie rzucaj wszystkiego, tylko zacznij z biznesem równolegle. Ja tak zrobiłam – pracowałam na etacie ponad rok, równolegle prowadząc już firmę.
Znajdź duże, kilkupokojowe mieszkanie lub dom w dobrej lokalizacji i wynajmij je. Następnie podziel to mieszkanie i wynajmuj poszczególne pokoje.
Jezu, jakie to żenujące… Nie będę powtarzać dlaczego, inni wcześniej już się wypowiedzieli.
Kojarzycie mi się z bylejakością i ślizganiem po powierzchni. Zawiodłam się na tym blogu.
Masz prawo do własnego zdania. Ja nie widzę absolutnie NIC żenującego w etycznym i zgodnym z prawem biznesie. Co więcej, prowadzę biznes oparty właśnie na tym modelu już 9 lat! ;) A internet jest szeroki, jestem przekonana, że spokojnie znajdziesz coś dla siebie, co Cię nie zawiedzie. ;)
Twoja wypowiedz mozna okreslic powiedzeniem: krew wypije, dziurki nie zostawi. Jesteś bierno-agresywna, a udajesz sympatyczną.
I nie musisz mi mówić moich praw.
Przypominam, że to Ty przyszłaś na mojego bloga, do mojego domu i obrażasz mnie zarzucając mi żenujące zachowania, bylejakość i ślizganie po powierzchni. Nie podoba Ci się to, co czytasz – Twoje prawo. Po co jednak męczyć się czytaniem tak beznadziejnych treści? Może lepiej poświęcić ten czas na lepsze zajęcia. I nie chcę być wcale sympatyczna. Wręcz przeciwnie, nie zamierzam udawać, że jest super, gdy ktoś mnie obraża. Proste.
A co konkretnie jest w tym żenującego?
Skoro właściciel się zgadza, to zdecydowanie nic, bo jedyne, co by mogło żenować, to działanie za jego plecami.
Rozumiem, że wobec tego żenujące jest w ogóle posiadanie agencji nieruchomości, bo w tym przypadku także wynajmuje/sprzedaje się nieswoją własność ?
Dziwny ten pomysł z wynajmowaniem od kogoś by wynająć komuś. Cieszę się że mieszkam w kraju gdzie takie usługi nie są dozwolone. Aczkolwiek dobrze wiedzieć że w Polsce się coś takiego praktykuje gdyby mi przyszło do głowy inwestować w Polsce kiedyś. Nie popieram takiego czegoś. Gdybym chciała żeby ktoś gospodarował moją własnością w celach zarobkowych oddalabym lokum agencji nieruchomości. Jeżeli powierzam dom osobie prywatnej to liczę że to na potrzeby własne I będzie dbać jak o swoje. Kombinacje alpejskie jednym słowem:) Cieszę się że dowiedziałam się czegoś nowego, że nie inwestuje w Polsce, a przynajmniej już teraz wiem przed czym się chronić.
Możesz podać szczegóły? Kraj i regulację?
Może właśnie dlatego, że nie inwestujesz w Polsce nie znasz realiów i prawa tego rynku. Nic w tym złego.
Brawo MM – będę czytać!
Jestem zaskoczona jak wiele z was nigdy nie słyszała o podnajmie!! Jestem zdania, że wiele mieszkań w kamienicach w dużych miastach jest właśnie w ten sposób wynajmowana. Widzę co najmniej kilka przypadków kiedy ten system jest bardzo opłacalny dla właścicieli mieszkań.
1. Właściciel dużej kamienicy (a często ta osoba ma w posiadaniu nie jedną kamienicę a np. 10) zazwyczaj nie ma ochoty się „rozdrabniać” i woli wynająć jednej osobie od razu KILKA mieszkań. Które ta osoba sobie podzieli i np. będzie podnajmować pojedyncze pokoje studentom.
2. W takim przypadku ten kto wynajmuje mieszkanie (z chęcią podnajmu) zazwyczaj podpisuje umowę długoterminową (5 lat i więcej). Więc na 5 lat mamy stały przychód i z głowy poszukiwania nowych najemców.
3. Bardzo ciężko jest wynająć wielkie mieszkania, jakie zazwyczaj są w kamienicach. Widziałam taki biznes, który wynajmuje mieszkania w kamienicach, remontuje je, dzieli na mniejsze (oczywiście wszystko za zgodą właściciela) i podnajmuje na pokoje. O wiele łatwiej jest wynająć pokój niż jedno wielkie mieszkanie.
Wiecie, wydaje mi się, że jak ktoś posiada kilkanaście nieruchomości głównie w celach zarobkowych to nie utożsamia się tak z tymi mieszkaniami i nie jest dla niego takie ważne kto w nim mieszka. Byle tylko pieniądze się zgadzały :)
O, to jak mój mąż: zdolny ale leniwy. Podsyłam mu inspirację :)
Pani Kasiu ma Pani sprytnego męża i to chyba jest jeden z podstawowych atutów jaki powinien posiadać przedsiębiorca?? Gratuluję pomysłów i czekam na więcej może mi również zabłyśnie w głowie jakiś ciekawy pomysł na biznes! Pozdrawiam i życzę szybkiej przeprowadzki!
Dziękuję ;) Fajnie że MM podzieliłeś się Twoimi pomysłami na pewno będę śledzić bloga ;) Pozdrawiam Was serdecznie Jola
Niecodzienne porusza się kwestie związane z biznesem dla leniwych :P Fajny post!
Wreszcie ktoś porusza takie tematy! Ciekawy post!
Zarabianie w biznesie będąc leniwym to na prawdę ciężki do osiągnięcia temat, który nie tak łatwo zrealizować :) Oczywiście wszystko się da zrobić – wystarczy tylko chcieć ;)
Wszystko super, ale firma ogrodnicza jadąca na wypożyczonym sprzęcie to fikcja (od 10 lat jestem właścicielem firmy ogrodniczej). Od czasu do czasu można pożyczyć jakąś maszynę, ale to raczej w awaryjnej sytuacji i raczej na własny, niewielki użytek (np.w przydomowym ogródku). „Niech wartością będzie tu Twój czas, organizacja całego procesu” – to jest właśnie sprawa kluczowa. Wypożyczone maszyny to spory koszt i bardzo wysoka awaryjność tych urządzeń. W praktyce zamiast pracować, to zdarzało się, że 3 razy trzeba było podjechać do wypożyczalni, bo w każdym kolejnym sprzęcie coś nawalało. Nie wspominając, że jest mnóstwo drobnego sprzętu, jak i samego materiału (np.roślinnego), którego wypożyczyć się nie da. Tak więc akurat ten przykład mocno nietrafiony. Na pozostałych, wymienionych branżach się nie znam, ale to raczej nie temat o lenistwie, a o umiejętności kombinowania :)
Myślę, że minimalizm w biznesie to ciężka sprawa. Szczególnie, jeśli ktoś planuje sam prowadzić firmę, ale z pewnością nie jest to niemożliwe. Najważniejszy jest pomysł, komfortowe miejsce do pracy i chęci. A reszta myślę, że przyjdzie sama. :)
Cześć,
Co za swietne pomysły. :)
Faktycznie zleceń na ogrodnictwo jest coraz więcej. Jeżeli ktoś lubi obcowanie z naturą, to można polączyć przyjemne z pożytecznym