Dlaczego nie oglądam rozdania Oskarów? Bo się wolę wyspać. To chyba najkrótsza i najbliższa prawdzie odpowiedź, jaka przychodzi mi do głowy.
W czasach liceum, moja nauczycielka polskiego, prawdziwa kinomaniaczka, premiowała każdego, kto oglądał noc oskarową na żywo. Ja, humanistyczna dusza, zawsze obrywałam w ten po-oskarowy poranek. Nigdy nie zarwałam nocy, żeby obejrzeć to widowisko.
Wiecie, co oznacza skrót JOMO? Luzik, ja też do niedawna nie wiedziałam. Zaraz do niego wrócę.
Jeśli śledzisz bloga od jakiegoś czasu, to wiesz, że jestem na diecie informacyjnej. Dokładnie od 4 miesięcy. I co? Polecam każdemu! Co prawda, jestem tylko początkującym adeptem sztuki „nie wiedzenia”, ale zamierzam te umiejętności rozwijać w najbliższym czasie. Mówi się, że im mniej wiesz, tym lepiej śpisz. Wyobraź sobie swój dzień, kiedy nagle nie widzisz całego zła tego świata. Nie słyszysz nieustannie o katastrofach, pożarach, wypadkach, zabójstwach. To nie oznacza, że jesteś ignorantem czy też nie interesuje Cię to, co na świecie ważne. Po prostu, uświadom sobie, że nie wszystkie informacje są dla Ciebie wartościowe, nie wszystkie są warte Twojej natychmiastowej uwagi, a świat rzeczywisty ma więcej uroku niż ten pokazany na portalach newsowych i w telewizyjnych wiadomościach.
Tymczasem, 3 najważniejsze wnioski po 4 miesiącach diety informacyjnej to:
- Czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal.
- Wcale nie czuję się niedoinformowana. Ważne informacje ZAWSZE znajdą do mnie drogę.
- To nie koniec, a dopiero banalny początek drogi. Teraz zabieram się za boleśniejszą część diety czyli internet. A właściwie telefon z dostępem do sieci.
Zaraz, zaraz, miało być o JOMO jeszcze.
The Huffington Post, jeden z najbardziej opiniotwórczych portali informacyjnych określił rok 2014 rokiem JOMO. JWT, jedna z największych na świecie firm zajmujących się śledzeniem trendów uwzględniła JOMO na liście 10 najważniejszych trendów 2014 roku.
JOMO to Joy Of Missing Out. Radość przegapiania. W dużej mierze, polega ona na stopniowym ograniczaniu i odcinaniu się od bodźców informacyjnych. Stanowi swoiste osobiste sito, przez które przepuszcza się natłok informacji. Ważne, aby do tego trendu, jak i każdego innego, podejść z odpowiednią dozą zdrowego rozsądku. Joy of Missing Out nie oznacza, że musisz natychmiast wyrzucić smartfon i tablet przez okno. JOMO to nie rezygnacja z wszelkich wieści i rozpoczęcie pustelniczego żywota na pustyni informacji. To raczej droga do większej samoświadomości. Czasami lepiej jest wiedzieć mniej.
O tym, że Leo znowu nie dostał Oskara dowiedziałam się dopiero dziś rano z memów udostępnianych przez znajomych na ich facebookowych tablicach.
I zadałam sobie pytanie: czy jest to news, bez którego nie mogłabym żyć?
PS No dobra. Tekst pisałam przez 20 minut, a właśnie mija kolejne 20, od kiedy zastanawiam się jakie do tego tekstu wrzucić zdjęcie. Na początku myślałam o tej, słynnej już fotce, ale nie jestem przekonana czy właściwie oddaje ducha tego tekstu ;) Wrzucam więc zdjęcie z mojego najdłuższego, jak dotychczas, detoksu informacyjnego czyli podróży po Kubie. Tak, tam naprawdę właściwie nie ma internetu.