Jakiś czas temu prosiliście, żeby pokazać na blogu moje zakupowe porażki. Piszę o nich z przyjemnością, głównie dlatego, że wiem już, że takowe nigdy się nie powtórzą. To zakupy z czasów przed Szafą Minimalistki i zanim nauczyłam się kupować dobrze. Dziś, takich błędów bym już nie popełniła, jestem tego pewna…
Pomyłka nr 1. Szaleństwo na wyprzedaży…. Komu się to nie zdarzyło, niech pierwszy rzuci kamieniem. Śmiało. Kiedyś uwielbiałam wyprzedaże. Wiecie, ten błysk w oku, gdy udało się upolować fajny ciuch za jeszcze fajniejszą cenę. Normalnie człowiek może się przez chwilę poczuć jak nie przymierzając, zdobywca Everestu. Zakupowego Everestu, oczywiście. Ten sweter to właśnie taki zakup. Niby wszystko gra – fason nie najgorszy, kolory uniwersalne, ceny już nie pamiętam dokładnie, ale pamiętam euforię, że była ekstremalnie niska. Włożyłam go 2 razy (słownie: dwa razy). Co z tego, że tani skoro niepotrzebny zupełnie.
sweter z bawełny z domieszkami – ZARA
Pomyłka nr 2. Dałam sobie wmówić, co dla mnie dobre. To naturalne, że szukając swojej drogi, swojego stylu, sugerujemy się zdaniem innych, chodzimy do kolorystki itp. Ważne jednak, żeby w tym wszystkim nie zatracić siebie i swojej estetyki. Ta bluzka do dziś mi o tym przypomina. Kupiłam ją po konsultacji u kolorystki – twierdziła, że to idealny kolor, doskonały fason. I co z tego, skoro mi nie pasuje. Zachowałam ją, bo gdzieś jednak w głowie szumi myśl, że przecież jest nowa, że miałam ją na sobie tylko raz, że jeszcze ją włożę. Właśnie postanowiłam, że to jest przedostatni raz, kiedy wyjęłam ją z szafy. Kolejnym razem ją wyjmę, dopiero jak już sprzedam.
bluzka z poliestru – H&M
Pomyłka nr 3 – chciałam kupić coś innego. Zdarzyło Wam się coś takiego? W pewnym momencie wydawało mi się, że moje ubrania są takie nudne, powtarzalne, beznadziejne kolory, ciągle to samo. Wtedy szłam na zakupy z mocnym postanowieniem, że tym razem kupię sobie coś innego. Najlepiej kolorowego i w kwiaty lub inne wzory. Co za głupota… Teraz to wiem, ale gdy kupowałam tą koszulkę to jeszcze nie wiedziałam, niestety. Kupiłam i wrzuciłam do szuflady. I tak sobie leży beztrosko do dziś.
koszulka z wiskozy – Reserved
Pomyłka nr 4. Te czarno-białe spodnie to wbrew pozorom nie taki najgorszy zakup. Problem z nimi jest tylko jeden. Otóż, mogę je nosić wyłącznie z jednymi butami i jedna koszulką. Nic innego mi do nich nie pasuje, a sprawdzałam i testowałam już milion połączeń. Bezsensowny zakup, kompletnie bezsensowny. Oczywiście, założyłam je może ze 3 razy, a może nawet nie. Są na sprzedaż.
spodnie z poliestru – Mango Suit
Pomyłka nr 5. Ta sukienka to cała historia. Wypatrzyłam ją w Reserved, chodziłam przymierzać ze 3 razy. Nie była strasznie droga, ale też nie byłam do końca pewna czy powinnam ją kupić. MM odradzał, ale kupiłam ją. Przymierzyłam w domu, coś było nie tak. Stwierdziłam, że nie oddam, że ją przerobię na spódnicę i bluzkę. Przecięłam na pół… i tak już ostało :). Ani góra nie nadaje się do noszenia, ani dół. Kompletna porażka zakupowa. Zachowałam ją, bo mi szkoda materiału (to długa sukienka), ale nie mam kompletnie pomysłu, co miałabym z nim zrobić.
Pomyłka nr 6. Te spodnie to moja zakupowa porażka totalna, chociaż cały czas mam jeszcze nadzieję, że może będę je nosić. Kupiłam je w TKMaxx, na wyprzedaży, za grosze. Złapałam wełniane spodnie, dobrej marki, nieźle uszyte i skrojone i wzięłam bez przymiarki. Finalnie wiszą w szafie już 2 rok chyba, nie noszone. Cóż, wysoka jakość to nie zawsze gwarancja dobrego zakupu.
spodnie z 100% wełny – Calvin Klein
Pomyłka nr 7. To po trochu taki zakup jak te spodnie, albo nawet jeszcze gorszy :). Tak właściwie, z ręką na sercu, to nie wiem, po co kupiłam ten szalik… Był tak samo jak spodnie, dobrej jakości, w dobrej cenie, ale zupełnie niepotrzebny. Ani to do końca mój styl, ani mój kolor. Takie nie-wiadomo-co. Do sprzedania.
szalik z 100% wełny – Valentino
Uff, to moja spowiedź zakończona. Znacie już wszystkie moje największe grzechy i nietrafione zakupy. Każda z tych rzeczy jest na sprzedaż więc jak ktoś ma ochotę, to nie krępujcie się :). Bardzo chętnie się ich pozbędę. Po tym jak zrobiłam zdjęcia i pokazałam Wam, to już nie są mi zupełnie do niczego potrzebne :). A Wy? Macie taką jedną rzecz, która była tak na maksa nietrafiona? Której zakupu bardzo żałujecie?
PS 5 błędów, które popełniamy na zakupach. Plus jak zrobić dobre zakupy ubraniowe.
***
Jeśli spodobał Ci się ten tekst zapisz się proszę do Simplicite Newslettera. Wszystkie najfajniejsze rzeczy znajdziesz też na fanpage na Facebooku oraz na Bloglovin, a Simplicite od kuchni też na Instagramie. Do zobaczenia!
najbardziej mi się wryła w pamięć sukienka z zary, która kosztowała ze dwie stówy, zupełnie nie mój fason, pięknie eksponowała boczki i brzuch, miała łaty na łokciach, które wcale nie były w miejscu moich łokci i nieprzyjemny materiał. oczywiście jak to ja wywaliłam metki i paragon po przyniesieniu jej do domu. zakup był pod wpływem dennego nastroju, który chciałam sobie poprawić. ostatnią moją wpadką było też pójście do sklepu w celu uzupełnienia zapasów spodni bo już nie miałam w czym chodzić, wybitnie nie chciało mi się łazić po sklepach, poszłam więc do jednego, kupiłam 3 pary, bo były tanie, w tym 2 były totalnie okropne i w ogóle ich nie nosiłam. no ale cóż, nawet najlepszym się zdarza ;)
zainteresowały mnie spodnie, chciałabym zobaczyć inne zdjęcie, jaki mają rozmiar i ile za nie chcesz?
tfu, nie napisałam które – białe z mango
Ala, jasne. Spodnie kosztują 50 zł plus ewentualne koszty wysyłki. Odezwij się proszę na blog@simplicite.pl. Pozdrawiam!
Hmm, ta bluzka która jest dla Ciebie idealna wg kolorystki w ogóle mi do Ciebie nie pasuje.. Ja zapamiętałam dobrze takie ćwiczenie z kursu wizażu (kolorystyka była jednym z tematów) – każda z nas siadała na krześle, przykładałyśmy do twarzy kolorowe kawałki materiału i oceniałyśmy w czym danej osobie dobrze. Teoretycznie dobrze, bo w wielu przypadkach, to co uznawałyśmy że pasuje okazywało się znienawidzonym kolorem, bądź dokładnie odwrotnie. Także trzeba brać poprawkęna człowieka i jego upodobania :)
A z grzechów, to nie pamiętam nic konkretnego, ale na pewno grzeszyłam kupowaniem słabej jakości. Buty na jeden sezon, sweterki które rozwalały się po trzecim praniu. No more!
I szacun za tą spowiedź i umiejętność spojrzenia prawdzie w oczy :)
Gdyby to była jedna rzecz… lub gdyby te nietrafione rzeczy były założone przeze mnie chociaż trzy razy… Ja potrafię wyjąć z czeluści szafy dwuletnie ciuchy z metkami! Najczęściej są to rzeczy, które kupuję, bo są modne w danym sezonie, a chyba nie do końca się w nich dobrze czuję.
Kolejny raz Twój blog mnie zawstydził ;)
Swoją drogą, jestem bardzo ciekawa, jak Tobie w tych kwiatkach :)
Gosia, beznadziejnie mi w tych kwiatkach.. Naprawdę nie wiem, co mi strzeliło do głowy, żeby kupić sobie bluzkę w kolorowe kwiatki… ;). Nie masz czasami w swoich zasobach szarej, rozpinanej bluzy?
Mam dwie szare rozpinane bluzy. One akurat są bardzo intensywnie przeze mnie noszone :)
Szkoda :(. Myślałam, że znajdzie się jakaś z metką, najchętniej Risk made in Warsaw ;)).
Ich ciuchy są tak przyjemne i wygodne, że ma się ochotę zaraz w nie wskoczyć i już nigdy nie zdejmować, więc pewnie gdybym miała ich bluzę też byłaby w intensywnym użyciu :)
Widzę, że ten post jest sprzed 8 dni, natomiast bardzo chcę zamieścić moją obserwację dotyczącą ubrań firmy Risk made in Warsaw; mianowicie: owszem, są przyjemne i wygodne, ale tylko do kilku prań. Tkanina, z jakiej są wykonane, nie jest wybitnej jakości, czego by można oczekiwać płacąc więcej, niż przęciętnie za dres. Nawet tak ładny.
Ktoś już pisał podobną opinię właśnie odnośnie sukienki z Riska. Ja mogę powiedzieć tylko, że od ponad roku mam od nich szarą bluzę z kapturem, która pomimo mocnej eksploatacji i wielu prań jest w stanie absolutnie idealnym.
Hej, ja miałam sukienkę Riska, która się fatalnie przeobrazila po praniach.
P.s. blog jest wspaniały, gratulacje.
Ja w swojej szafie z pewnością znalazłabym sporo takich zakupowych pomyłek.
Ten szalik jest piękny :) Jestem na etapie szukania ubrań z dobrym składem: powiedz, czy najlepiej jest wybierać tylko bawełnę, wełnę, jedwab i kaszmir? Czy coś jeszcze? ;)
Zbieram właśnie materiały do tekstu na ten temat. Osobiście, staram się unikać poliestru, poliamidu, akrylu, modakrylu i różnych tego typu „plastików”. Im więcej naturalnych materiałów, tym lepiej: bawełna, len, kaszmir, wełna. Czasami nie da się oczywiście uniknąć domieszek. Czytam teraz dużo np. o wiskozie i jeszcze nie wiem czy kupować, czy nie :).
hej Jesli nie przeszkadza Ci pranie ręczne- można wiskozę kupować ja nienawidzę prać w rekach, więc nie kupuję W ogóle po ciąży coś mi się stało i na sama myśl o załozeniu swetra z akrylu czy sukienki z poliestrową podszewką dostaję gęsiej skórki z obrzydzenia Więc donaszam bawełaniane ubrania w ktore wchodzę a na wiosnę muszę dokupić duuuużo rzeczy Tylko ciekawe gdzie, bo to co dają siecówki to dla mnie koszmar….
Ok, dzięki ;) Tak myślałam :) Czekam na taki post!
W mojej szafie wiszą 3 pary spodni kupionych na siłę bo tanie, wyglądam w nich fatalnie ;) do tego kilkanaście swetrów, marynarek, bluzek kuionych pod wplywem chwili nie licze… Dzięki Tobie i Marii „z ubieram się klasycznie” dojrzałam do zmian i przeprowadziłam rewolucję w swojej garderobie. Czuję się wyzwolona z okowów nietrafionych ubrań. Zaciekawił mnie szaliczek idealnie pasuje do mojej nowej szafy. Czekam na szczegóły oferty ;)
Monika, miło mi to czytać :). Szalik jest w cenie 70 zł plus ewentualne koszty wysyłki. Jeśli jesteś zainteresowana, to daj proszę znać na blog@simplicite.pl. Pozdrawiam!
mj typ to te spodnie, pozycja numer 4. wiem że nie bije sie leżacego, ale chyba naprawdę ciężko je sparować z czymś – chyba tylko z kołczanem prawilności i sofiksami strachu (nawiązuję tu do dress codu grupy społecznej która lubuje się w poliestrze w wersji sportowej).
moja największa porażka to była chyba sukienka (też z poliestru) w której ostatecznie wyglądałam jak Pani Sprzataczka. Smuteczek
Na szczęście zbliżam się do szafy idealnej, ale fakt, jeszcze w niej wiszą jakieś badziewne spodnie z H&M, które się gniotą jak cholera, więc trzeba je prasować. A że nie znoszę prasować, więc ich nie noszę – takie zamknięte koło. Chyba w końcu się ich pozbędę, mimo że pasują idealnie do mojej założonej gamy kolorystycznej i mimo że tak bardzo w nich lubiłam chodzić wiosną przed ciążą… ;)
Ten szalik jest idealny. Mówiłaś, że go sprzedajesz? ;-) Jestem bardziej niż chętna do zakupu.
Asia, szalik jest w cenie 70 zł plus ewentualne koszty wysyłki. Jeśli jesteś zainteresowana, to daj proszę znać na blog@simplicite.pl. Kilka osób jest zainteresowanych więc trochę kto pierwszy, ten lepszy ;)).
Witajcie. Mnie najczęściej zdarza sie kupowanie typu „teraz kupię coś innego” I wychodzi tak jak u Ciebie, jest to coś co ląduje w szafie bo nijak się w tym czuję. Zaczynam się godzić z faktem, że nie lubię kwiatków na sobie i geometrycznych wzorków i kocham swoje szarościowe pastele :) pozdrawiam :) i śledzę :)
U mnie chyba taka lista byłaby dłuższa, na szczęście teraz już jestem mądrzejsza ;) a najwięcej razy dałam się złapać na przecenione spodnie, głównie jeansy. Niby takie tanie, niby ładne, ale nie do końca dobrze leżą. Pewnie lepiej bym na tym wyszła, gdybym kupiła 1-2 pary droższych markowych jeansów i za to czuła się w nich w 100% dobrze :/
Nawet nie wiesz ile ja miałam takich rzeczy. Pozbyłam się większości, a teraz staram się skompletować szafę zgodną z moim stylem, choć do końca nie wiem jakie kolory mi pasują. Moim największym błędem zakupowym jest kupowanie za dużych rzeczy. Jestem wysoka, więc od dziecka miałam zbyt luźne bluzy. Rękawy były dobre, ale bluzka wisiała jak na wieszaku. I tak mi zostało, zawsze podświadomie wybieram rozmiar większy :/
Może szycie na miarę? Coraz bardziej mnie to kusi… Tylko musiałabym znaleźć dobrą krawcową w Warszawie, taką, co podpowie coś, a nie tylko wykona, bo na krojeniu ubrań średnio się znam.
Największa pomyłka 2014 r. to jasne (nude) szpilki, skórzane, w bardzo dobrej cenie, polski producent, w ogóle śliczne, itp., ale co ja na litość boską sobie wtedy myślałam? Są dla mnie zbyt eleganckie i wymuskane, chciałam kupić ładne, jasne i wygodne buty do pracy (na obcasie, ale wygodne, bo tak zwykle chodzę do pracy), a kupiłam lakierowane butki na mega cienkiej szpilce. Cos mnie opętało chyba.
dwie stówy w plecy, a na allegro nikt nie chce kupić :(
z tego roku chyba tyle wpadek.
Aa, jeszcze takie tanie lordsy kupiłam, za 40 zł, ale tak mnie starły, że poszły do kosza.
Ten pierwszy sweter od góry bardzo ładny jest :)
Takie wpadki ma za sobą chyba każda kobieta. W zeszłym sezonie kupiłam spodnie które wiszą na mnie jak worek od ziemniaków, czuję się w nich jak bym szła na wykopki. Najczęściej noszę niskie buty do których te spodnie absolutnie nie pasują i całkowicie tracą fason. Jedynie przy wysokich szpilkach wyglądają nie najgorzej, ale jakiej stylizacji nie pomagają założone szpilki? No właśnie.
Jedna rzecz? Miałam ich całe mnóstwo ;) bluzki, których potem nie chce mi się prasować bo strasznie się gniotą, szmizjerka, którą założyłam jakieś 2 razy, spódnica – podobnie. Ostatnio skusiłam się na sweter – bo kolor świetny i z kaszmirem – już w sklepie coś mi długość nie pasowała (długi) ale mąż przyklepał decyzję i cóż, zostałam z za długim swetrem – ale noszę go bo czystkach w szafie zostało mi już niewiele ciuchów ;)
Kiedyś, dawno temu kupiłam taką letnią szmizjerkę z białego lnu. Cała rodzina się ze mnie śmiała, że wyglądam jak pielęgniarka :). Może dałoby się skrócić ten sweter?
Ja w takich sytuacjach wrzucam do farbowania. Jeśli fason jest fajny, tylko kolor mi nie pasi. Godzinka i nowy ciuch. Może to metoda bardziej ZW, ale jak szkoda wyrzucić, to polecam
Mam takich kilka nietrafionych zakupów, na szczecie lub nie lumpeksowych więc trochę tańszych. Sklepowych niby też, ale zaczynam po latach wyciągać niektóre ubrania i o dziwo nosić. Co do wyprzedaży, pamiętam jak miałam kilka lat z rzędu jeździć na te poświąteczne wyprzedaże bo przecież coś może ciekawego upoluje.
Ta bluzeczka, z H&M, która do ciebie nie pasuje całkiem mi się podoba, tylko nie wiem czy nie nosisz mniejszego rozmiaru?
Ja miałam mnóstwo takich wpadek, że kupiłam coś co podobało mi się na wieszaku, albo na kimś innym i też tego zapragnęłam. Natomiast na mnie ta rzecz już nie prezentowała się ładnie. Dzięki Twojemu blogowi zaczęłam bardziej zastanawiać się zanim coś kupię :)
To S-ka. Dziękuję, takie komentarze jak Twój o zmianie podejścia do zakupów bardzo mnie cieszą i motywują :).
Ehh zeby tylko 7 tych pomylek bylo…Mnostwo takich rzeczy nabylam bo wygladaly fajnie w sklepie a szafa wiala nuda. I tak szafa stala sie ciekawa a tych ubran nie nosze bo zwyczajnie nie czuje sie w nich dobrze. Teraz czas na czystke, bezwzgledna :) Twoje wpisy motywuja mnie do działania :)
ostatnio torbe takich rzeczy oddalam dla domu w ktorym bezdomni i biedni moga wziac prysznic i sie przebrac, wprawdzie nie wiem ile bezdomnych kobiet bedzie chodzilo w czerwonej koszuli alno w koszuli fuksjowej ale przynajmniej moje dwa razy zalozone rzeczy trafia gdzies, gdzie ktos je moze uzyje ;)
Pomyłka numer 3 bardzo mi się podoba, pasuje do wszystkiego, jensowe spodenki, jeansy, czarne spodnie. Zostaw sobie, na pewno kiedyś się przyda:)))
Eh, kiedy ja w niej dobrze nie wyglądam :).
a ja zaczelam nawet tworzyc taka swoja liste na wymiane garderoby, tylko, ze u mnie na obecna chwile to misz masz totalny. Chyba jeszcze nie mam okreslonego swojego stylu :?
Wiesz Ewelina, przed Szafą Minimalistki też mi się wydawało, że mam totalny miks, a jak zaczęłam wyzwanie to okazało się, że wystarczy się pozbyć kilku nietrafionych rzeczy i nagle reszta wygląda całkiem nieźle.
Ja chyba najwięcej błędów zakupowych popełniłam w tym roku, bo u mnie w dziale zamawiamy na większych promocjach z Mango Outlet… ile to ja rzeczy kupiłam, założyłam raz i trafiły do PCK… pocieszam się tylko tym, że outlet mango ma słabszą zazwyczaj jakość rzeczy, niż te w Mango Shop.
W tym roku też kupiłam dwie pary podobnych boyfriendów… bawełna się rozciągnęła i teraz naprawdę wyglądają na mnie jak z grubszego ode mnie chłopa, miejsce na pieluchę na pupie jest :) niestety. Mogłam zainwestować w więcej jeansów slim. A teraz muszę je nosić, dopóki nie zużyję. :(
Na Mango outlet „przejechałam” się dwa razy. Ubrania były dosłownie do wyrzucenia po praniu. Nigdy więcej tam nic nie kupię.
tak samo zdarzyło mi się z koszulą z Mango sklepu stacjonarnego. Poszła mi na szwach od samego noszenia. Na szczęście zwrócili mi pieniądze (a tak bardzo chciałam tą koszulę:)) Myślałam, że nigdy nic więcej nie kupię, ale przekonuję się ponownie. Ale z głową (skład, forma, dopasowanie).
Moja szefowa z wielkim powodzeniem nosi dużo biurowych eleganckich rzeczy z Mango. Ale widocznie miała farta. :) Pozdrawiam!
Takich pomyłek zakupowych mam dużo więcej, na pewno! Ale wciąż walczę o to, żeby pozbyć się niepotrzebnych, na ten czas nie kupować wielu kolejnych ale uzbierać pieniądze na rzeczy, które są mi naprawdę potrzebne :) Ciekawe jak długo wytrzymam w tym postanowieniu ;)
moja porażka? prosta, granatowa bluzka z guziczkami przy dekoldzie. Przy sezonowej wymianie ciuchów w szafie ją znalazłam. Pachnie nowością, nie miałam jej na sobie ani razu i co najlepsze – nie mam pojęcia gdzie i kiedy ją kupiłam! :|
Nie lubię zakupów ciuchowych, więc takie problemy z pomyłkami zdarzają mi się rzadko, chociaż nadal zdarzają :) Jedną z nich są założone 3 razy zimowe kozaki na obcasie. Niby cena niewysoka ale wiem, że teraz za 150zł kupiłabym Conversy. I właśnie tak staram się podchodzić do zakupów – wybieram rzeczy, które pasują mi już w momencie zakupów. Ubieram się podobnie, więc nie ma szans, że kupując elegancką bluzkę, znajdę do niej odpowiednie spodnie i buty ;) Jeśli pasuje ona do jeansów i trampek, mam szansę na noszenie.
Pozdrawiam, A
Gdzieś, kiedyś słyszałam, jak obliczać czy rzecz jest droga czy tania. Należy cenę produktu podzielić przez ilość razy kiedy była użyta lub ile razy planujemy jej użyć. I wtedy okazuje się, że piękna bluzka okazyjnie na wyprzedaży kupiona za 50zł, ale założona tylko raz jest droższa niż spodnie za 400zł noszone co drugi dzień.
A ze swojego doświadczenia wiem, że najgorsze są rzeczy o których na dzień dobry powiemy „praktyczne” i to jest ich jedyna zaleta.
Miałam kiedyś buty których zakup wszyscy mi odradzali, bo :niepraktyczne, białe, będzie z nimi dużo problemów. Były tak wygodne i tak mi się podobały, że nosiłam je i pielęgnowałam długi czas. A rzeczy które kupiłam, bo „praktyczne, użyteczne” ale nie lubiane przeze mnie, leżały w szafie i starzały się w myśl zasady: założyć nie założę bo nie lubię/nie podoba mi się, – ale nie wyrzucę bo nowe/praktyczne/może kiedyś jeszcze…
Szał zakupowy? Jeszcze się nie zdarzyło.
Mam może 2 rzeczy które kupiłam niepotrzebnie.. częściej nie kupuję i żałuję niż w druga stronę
Ja kupuje mało ubrań, ale dwa nietrafione ciuchy to efekt namawiania przez mojego M. „Bo to jest ładne”, „Takiego nie masz”, „Kupujesz zawsze wszystko podobne”….Ostatecznie sie zgodziłam bo nalegał i foch wisiał w powietrzu. Bluzka założona RAZ, sukienka ze trzy. Bluzka kwiecista jak twoja Kasiu, wiec wyglądałam jakbym założyła zasłonę. Sukienka z notorycznie spadającymi i za długimi ramiączkami. Tragedia. Nigdy więcej nie uległam takim namowom. Najlepszym moim doradcą zakupowym jestem ja sama.