I oto nastała wiekopomna chwila. Na blogu, po raz pierwszy przepis w moim, czyli K., wykonaniu. Nadmienię tylko, że co do zasady mam wszystkie możliwe ręce do gotowania lewe, a moi przyjaciele mogą zaświadczyć, że nawet gofrów nie umiem upiec. Maślane ciasteczka to jednakże wyjątek – udają się zawsze!
Stopień trudności:
Czas przygotowania: ok. 40 min (w tym 10 min w lodówce i 15 min w piekarniku)
Porcja dla: 4 osób (lub 2 bardzo łakomych, jak my)
Do przygotowania potrzebować będziemy:
- masło 82% tłuszczu – 1 kostka
- cukier puder – 5 łyżek
- mąka pszenna – 270 g
- laska wanilii lub aromaty do wyboru
Pieczenie tych ciasteczek jest absolutnie, banalnie proste. Nawet ja, z dwiema lewymi rączkami w kuchni, potrafię sobie poradzić.
- Wszystkie składniki łączymy i zagniatamy ciasto.
- Dzielimy ciasto na dwie kule, które pakujemy w woreczki i do lodówki, przynajmniej na 10 min. Schłodzone ciasto będzie łatwiej wałkować i nie będzie się tak straszliwie kleić do rączek i wałka.
- Po wyjęciu z lodówki rozwałkowujemy ciasto i wycinamy dowolne kształty. Ja mam foremki w kształcie gwiazdek, które wymuszają na mnie dość grube ciasto. Jeśli rozwałkuję je zbyt cienko to mi się ramiona gwiazdek odłamują przy wykładaniu z piekarnika.
- Wycięte ciasto rozkładamy na blasze, na papierze do pieczenia i wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 180 stopni na 15-20 minut. Zerkajcie po prostu na ciastka, jeśli się rumienią – czas wyjąć z piekarnika. Ja tam lubię takie blade, ale MM woli ostro przypieczone :).
I voila!
Podsumowanie: uwielbiam te ciasteczka, do herbatki i kawy jak znalazł, naprawdę rozpływają się w ustach. Lubię je także dlatego, że to jedyne ciastka, których nie potrafię zepsuć :). Przyprószone cukrem pudrem, zapakowane w piękne pudełko będą doskonałym prezentem. Przepiękne, kryształowe naczynie widoczne na zdjęciach pożyczyłam z kolekcji mojej babci. Może jak się ładnie uśmiechnę, to wyproszę je w prezencie :).