Ostatnio trafiłam w księgarni na półkę z poradnikami. Ba, cały regał wypełniony książkami o tym, jak sprzedawać skutecznie. Wtedy po raz kolejny uświadomiłam sobie, że my, konsumenci, małe żuczki, bywamy absolutnie bezradni w zetknięciu z ogromną maszynerią, której jedynym celem jest to, żebyśmy kupowali więcej, więcej i coraz więcej. Mamy szkolenia, warsztaty, książki, gazety, szkoły biznesu – na ogromną skalę uczy się skutecznej sprzedaży, ale nikt nie pokazuje, jak się przed takimi zakusami handlowców bronić!
I dlatego właśnie wymyśliłam ten poradnik, antyporadnik. Ja tylko chcę wyrównać szanse! :) Chcę przeanalizować najczęstsze, najpopularniejsze, najefektywniejsze sposoby, sztuczki i metody sprzedażowe, żeby na ich podstawie opracować narzędzia, które ułatwią Ci niekupowanie. Dołącz do grona zakupoodpornych!
Naturalnie, my kupujemy i będziemy kupowali, ponieważ to, co kupujemy zaspokaja nasze codzienne potrzeby. I nie są to tylko rzeczy. Kupujemy doświadczenia, wiedzę, narzędzia. Ja również kupuję i sprzedaję! Jestem częścią systemu i nie jest moim zamiarem utopijne wyrywanie się z niego. Moim celem jest kupowanie (i sprzedawanie) świadome i w odpowiedzi na potrzeby, nie pragnienia.
Oto Twoja broń.
Zakupoodporna sztuczka nr 1
Za nic nie zdradzaj swoich pragnień!
Wiesz, jakie jest pierwsze zadanie każdego handlowca? Poznać potrzeby swojego Klienta i na nie odpowiedzieć. Proste, uczciwe i klarowne, prawda? Kłopot w tym, że żadnego sprzedawcy nie interesują Twoje potrzeby. On czyha na Twoje pragnienia. Im głębsze, im ważniejsze, im bardziej nawet nieuświadomione, tym lepiej. Nie wierzysz? Oto cytaty z bestsellerowej książki „Skuteczna sprzedaż czyli techniki najlepszych handlowców” Jerremiego Cassela i Toma Birda:
„Jest różnica pomiędzy potrzebami a pragnieniami – kupujący nabywa to, czego pragnie”; „Pragnienie – oto coś, co chciałbyś mieć. Chęć posiadania ma podłoże emocjonalne. Pragnienia stanowią emocjonalne podłoże pożądania”; „Zazwyczaj ludzie kupują to, czego chcą, nie to, czego potrzebują. Uważają, że chcieć znaczy potrzebować – i się mylą. Kupujący potrzebują od czasu do czasu szkolenia, aby upewnić się, że potrzebują właściwej rzeczy (którą ty dostarczasz).”
Cały mechanizm sprzedażowy jest nastawiony na wykorzystanie Twoich pragnień (a obecnie najczęściej na ich wcześniejsze wykreowanie), dlatego najlepszym sposobem jest skuteczne ukrycie swoich pragnień, ale… najpierw musisz je poznać. I tu jest największy kłopot, ponieważ my najczęściej nie mamy świadomości swoich pragnień. Sami nie umiemy ich odróżnić od rzeczywistych potrzeb. Skrywamy kompleksy i niepewności, które są skrupulatnie i bezwzględnie wykorzystywanie w procesach sprzedażowych.
Wielokrotnie odczułam to na sobie. Moją słabością bywa stan mojej skóry. Gdy choruję i mam skórę w dużo gorszej kondycji, jestem wtedy niesamowicie podatna na wszystkie cud kosmetyki, które jej stan mogłyby teoretycznie poprawić. Wiem, że w tym czasie nie powinnam kupować kremów, peelingów i podkładów. Ba, nie powinnam nawet wchodzić do drogerii (ani stacjonarnie, ani wirtualnie), bo 100% szans, że wyjdę z jakąś magiczną maseczką czy punktowym żelem. Dlatego w moim osobistym regulaminie jest ban na kosmetyczne zakupy w trakcie pogorszenia. Tyle wystarczy, żebym nie „popłynęła”.
Pragnienia mogą być czasami banalne. Kolejny przykład: gdy jestem zmęczona i mam dużo pracy, jestem bardzo podatna na zakup… świeczek. Pachnąca świeca utożsamia wizję odpoczynku, dlatego postanowiłam sobie, że nie kupię kolejnej świecy zanim nie wypalę wszystkich, które mam w domu. Nie kupiłam ani jednej od lat!
Czy zmasowany atak sprzedawców na nasze słabości sprawia, że jesteśmy bez szans? Oczywiście, że nie, ale praca, którą mamy do wykonania jest dużo głębsza i poważniejsza. Musimy poznać dokładnie siebie, przede wszystkim razem ze swoimi ciemnymi stronami, żeby móc podejmować naprawdę świadome decyzje zakupowe i żeby uniemożliwić handlowcom wykorzystanie naszych słabości.
Zadanie domowe:
- Spisz szczerze i rzetelnie swoje słabości i skrywane pragnienia.
- Odpowiedz na pytanie: kiedy jesteś najbardziej podatna na kupno poszczególnych rodzajów towarów?
- Spisz swój osobisty regulamin dotyczący kupowania.
Zakupoodporna sztuczka nr 2
Nie wdawaj się w dyskusję!
Nie wchodź w rozmowę, jeśli nie chcesz kupować. Nieważne, kto i co próbuje Ci sprzedać. Pani ekspedientka w sklepie, konsultant na linii czy koleżanka z Avonu. Sposobem na poznanie potrzeb i pragnień potencjalnych klientów jest zawsze zadawanie pytań i aktywne słuchanie czyli rozmowa. A najlepiej identyfikuje się pragnienia klienta przez użycie tzw. modelu SPIN.
Metoda SPIN jest techniką sprzedaży opartą na umiejętnym zadawaniu pytań w określonej kolejności oraz logicznej spójności. Metodę SPIN opracował Neil Rackham – założyciel i prezes firmy Huthwaite, absolwent psychologii badawczej na Uniwersytecie Sheffield. Przez 12 lat przeprowadził szeroko zakrojone badania i na podstawie 35 tysięcy sytuacji sprzedażowych stworzył podobno niezawodny model idealnej i skutecznej rozmowy handlowej. Opisał go w swojej książce, która podobno jest jedną z najlepiej sprzedający się książek, ale tego nie udało mi się zweryfikować.
W ramach metody SPIN selling sprzedawca zadaje klientowi cztery rodzaje pytań.
Pytania sytuacyjne
Przykładowe pytania: Czym się zajmujesz? Jakie jest Twoje hobby? Co jest dla Ciebie najważniejsze w życiu? Kto podejmuje ważne decyzje w Twojej rodzinie? Z czyich usług korzystasz? Jakie wyglądałoby Twoje wymarzone życie? Co byś zrobiła, gdybyś wygrała milion złotych? Czy lubi Pani spędzać czas na łonie natury?
Takie pytania mają służyć ustaleniu Twojej sytuacji życiowej czy zawodowej i nawiązaniu dobrej relacji. To może być zarówno długa rozmowa, jak i jedno pytanie – wszystko zależy od sytuacji i biegłości sprzedawcy w korzystaniu z metody. Metodę można rozłożyć na raty. Jednego dnia pytanie o hobby, drugiego telefon z propozycją idealnego gadżetu do uprawiania Twojego ulubionego sportu.
Pytania problemowe
Przykładowe pytania: Czy jesteś zadowolona z dotychczasowych usług/produktu? Jakie wyzwania napotykasz w swoim biznesie? Co Panią najbardziej martwi?
Takie pytania najłatwiej wyłapać, gdy bezpośrednio po Twojej odpowiedzi nastąpi propozycja produktu/usługi, która przegna precz wszelkie Twoje zmartwienia. Taki prosty schemat wzbudzi najpewniej Twoje wątpliwości i do sprzedaży nie dojdzie. Doświadczeni handlowcy wiedzą, jak jednym pytaniem trafić w potencjalną obawę/ujawnić pragnienie i mogą odwlec moment zaproponowania rozwiązania. Niemniej jednak metoda jest ta sama.
Pytania implikacyjne
Przykładowe pytania: Jakie ryzyko niesie ten problem? Co oznacza takie obniżenie dochodów dla Pana firmy? Co się stanie, gdy problemu nie uda się rozwiązać? Wzrasta ostatnio liczba zachorowań na boreliozę, prawda?
Zamierzeniem stawiania takich pytań jest uświadomienie klientowi skali i dotkliwości problemu. Im bardziej się przestraszysz, tym łatwiej będzie Ci coś sprzedać. Jeśli dodatkowo sprzedawca trafi w Twój czuły punkt, np. obawę o zdrowie to do sprzedania mały krok. :) Twój kłopot może być jak najbardziej rzeczywisty, ale wyczul się na próby sztucznego podkręcenia problemu.
Pytania naprowadzające
Przykładowe pytania: Czy rozwiązanie tego problemu jest dla Ciebie ważne? Jakie korzyści sprawiłyby, żeby poczuła się Pani usatysfakcjonowana? Czy skuteczna szczepionka przeciw boreliozie mogłaby przywrócić Pani radość z leśnych spacerów?
Pytania tego typu sprawiają, że zaczynasz koncentrować uwagę na sposobach rozwiązania problemu, nawet, gdy sam problem nie istnienie lub został sztucznie rozdmuchany! Sprzedawca najpierw Cię przestraszył (kij), a teraz oferuje Ci przyjemność pozbycia się kłopotu (marchewka). I ma Cię w garści.
Jak widzisz, niewinna pogawędka w aptece może być precyzyjnym atakiem na Twój portfel. W końcu, lubisz spacery w lesie i obawiasz się zachorować na straszną boreliozę, prawda? A cudowna szczepionka sprawia, że życie znów ma sens. ;) „Spraw, aby twój potencjalny klient uwierzył, że ci zależy. Postaraj się ułatwić mu złożenie zamówienia. Nie skupiaj się na sprzedaży, lecz zidentyfikuj twoje przyszłe wyzwania. Zadawaj pytania, które podgrzałyby atmosferę i przyniosłyby kupującemu korzyści poprzez rozwiązanie problemu” – oto istota SPIN. Teraz już wiesz, jak to dokładnie działa!
Zadanie domowe:
- Ćwicz technikę zdartej płyty aż do skutku. Ktoś próbuje zagaić rozmowę sprzedażową, na którą nie masz ochoty? – powiedz o tym wprost. Możesz użyć zdań: Dziękuję, poradzę sobie sama; Dziękuję, strasznie nie mam dziś ochoty na pogawędki, przykro mi; Doceniam Pana zaangażowanie, ale nie jestem zainteresowana rozmową. I tak do oporu. Ćwicz powtarzanie tego samego zdania. To bardzo trudne, ale morderczo skuteczne.
- Wdaj się w kilka rozmów sprzedażowych dla sportu. Spróbuj wyłapać elementy SPIN selling, wyczul się na poszczególne sposoby formułowania pytań i obserwuj swoje naturalne reakcje.
Zakupoodporna sztuczka nr 3
Przestań lubić panią ekspedientkę ;)
Lubimy piosenki, które znamy i lubimy. :) Dokładnie ta sama zasada obowiązuje przy sprzedaży – najczęściej mówimy „tak” ludziom, których znamy i lubimy. A lubimy przede wszystkim tych, którzy są do nas podobni. Dlatego kupujemy od ludzi, którzy przypominają nas samych. W sprzedaży ta metoda nazywa się dopasowaniem i odzwierciedleniem.
Dopasowanie i odzwierciedlenie to metoda stworzona przez panów Richarda Bandlera i Johna Grindera, twórców nurtu NLP czyli programowania neurolingwistycznego. Panowie, zaintrygowani powodami, dla których niektórzy ówcześni psychoterapeuci tak świetnie nawiązywali kontakt ze swoimi pacjentami, rozpoczęli analizę sposobów ich pracy. Badania pokazały, że był to swoisty zestaw wzorców komunikacji werbalnej i niewerbalnej, które pozwalały łatwo nawiązywać dobry kontakt z pacjentami oraz przyczyniały się do wytworzenia przez nich pozytywnego nastawienia do zmiany psychoterapeutycznej. Stało się to podwaliną nurtu NLP. Teraz te odkrycia stosowane, aby skuteczniej sprzedawać. :)
W dużym skrócie, dopasowanie i odzwierciedlenie polega na swoistym upodabnianiu się handlowca do Ciebie. Oczywiście, Wasz relatywnie krótki kontakt sprawia, że on nie jest w stanie dobrze Ciebie poznać, utożsamić się z Twoimi wartościami itp. Dlatego odzwierciedlenie jest czysto fizyczne – sprzedawca będzie Cię naśladował. Poważnie, nie żartuję. Naśladowanie może przybrać różne formy i musi być niezwykle subtelne – w przeciwnym razie łatwo to wyłapiesz i zwyczajnie Cię to wkurzy.
Co można naśladować?
- postawę ciała
- drobne gesty
- rytm oddechu
- poziom energii życiowej
- wyraz twarzy
- wzorce językowe (powtarzanie wyrazu, którego często używasz)
- poczucie humoru
- zainteresowania
- ton, rytm, tempo i siłę głosu
- sposób wyrażania się
Wiem, że to brzmi banalnie i wydawać by się mogło, że każdy normalny człowiek zwróci uwagę na to, że ktoś go naśladuje! Tymczasem, dobry sprzedawca szybko wyłapie, że np. opowiadając o szamponie, którego szukasz, wielokrotnie użyjesz słowa „wydajny”. Umiejętnie wplecione w prezentację to właśnie słowo, zwielokrotni szansę na sprzedaż i zapewne wyjdziesz z drogerii z „mega wydajnym” szamponem. A jesteś pewna, że sprzedawca porównywał sobie przez ostatnie miesiące stopień wydajności każdego z szamponów, które sprzedaje? :) Raczej nie, to cecha trudna do zweryfikowania, ale mówiąc „Twoim językiem” przekonał Cię do zakupu.
Zadanie domowe:
- Przeanalizuj kilka swoich ostatnich zakupów i zastanów się, na ile były one podyktowane sympatią. Lubić możesz osobę, która Ci coś sprzedała, albo tę, która Ci ten produkt poleciła. Na ile „lubienie” wpłynęło na Twoją decyzję?
***
Ogromnie jestem ciekawa czy przypadnie Wam do gustu taka forma tekstów i przekazywania wiedzy. Oczywiście zdaje sobie sprawę, że to tylko garść wskazówek, część pierwsza całości, która sama nawet nie wiem, jak może być szeroka. Dopiero zaczynam badać temat.
Dajcie koniecznie znać czy są to wskazówki przydatne, czy widzicie w nich wartość? Od Waszej informacji zwrotnej uzależniam kontynuowanie cyklu, bo nie ukrywam, że wymaga on dużego nakładu pracy i rzetelnego researchu. Jeśli tekst okazał się wartościowy, puśćcie go proszę w świat – udostępnijcie w mediach społecznościowych itp. Będzie to dla mnie ogromna motywacja do dalszej pracy.
Dobry wieczór. ?
Dziękuję za ten tekst. Intuicyjnie wyczuwam te sztuczki sprzedawców, lecz do tej lektury nie znałam ich nazw.
Jestem dość oporna jako kupująca, bardzo łatwo przychodzi mi odmówienie: nie potrzebuję tego produktu. Oczywiście spotykam się ze zdziwieniem: dlatego?
Warto pisać o tym, jak jesteśmy manipulowani, nawet dla samej świadomości czytelnika.
Pozdrawiam ciepło.
D.
Powiem krótko, świetny tekst i czekam na kolejne z tej serii. Oczywiście podzielę się nim.
Dziękuję pięknie, zabieram się pisania. :)
Musieliby mi odłączyć internet żebym ograniczyła kupowanie:) Wystarczy, że gdzieś coś podpatrzę, pomyślę o jakimś produkcie, który koniecznie muszę mieć, bo on przecież uczyni moje życie lepszym, szybciutko wstukam to w wyszukiwarkę i tylko przycisk „kup teraz” dzieli mnie od posiadanie tego dobrodziejstwa. Po prostu kupowanie jest zbyt proste w dzisiejszych czasach. Gdybym musiała odkładać na to coś pieniądze, potem chodzić po sklepach, żeby to znaleźć, to może nie robiłabym kompulsywnych zakupów. Fajny tekst, czekam na więcej
Dokładnie tak :)
Pisać w XXI wieku o sztuczkach sprzedawcow w sklepach stacjonarnych to jakby pisać o ulepszaniu telefonu stacjonarnego i wysyłaniu telegramów.
Ja również kupuje od lat w internecie i rzekome sztuczki sprzedawców to jakaś prehistoria.
Dokładnie!
Do internetu też dojdziemy – jak wspomniałam, materiału jest ogrom!
Ja czytając ten tekst uświadomiłam sobie, że właśnie dlatego tak lubię zakupy w internecie, a tak nie cierpię tych w realu – w internecie nikt mnie nie nagabuje ;-)
I tu się mylisz moja droga. To że nikt się nie pyta: czym mogę pomóc? Nie znaczy że w internecie nie jesteśmy nagabywani przez sprzedawców.
Dokładnie, dziesiątki maili z info o promocjach i hasłami „to już ostatnia szansa”, „kup zanim znikna”, ” must have sezonu” itp. Wszechobecne reklamy na prawie każdej stronie. Do tego blogerki, które co rusz kuszą promocjami i wizjami doskonałych outfitow, idealnych ciast zrobionych przy pomocy idealnych mikserow oczywiście konkretnej marki itd. Pokus w internecie jest jeszcze więcej. To chyba jeszcze gorszy rodzaj nagabywania.
Świetne rady. Ja mam teraz kolejny miesiąc bez kupowania, chyba już czwarty. Super sprawa do przeanalizowania tego co się ma i własnych zakupów. Takie nawet miesięczne wyzwanie pokazuje że bez kupowania wielu rzeczy można się obejść bez większej straty i jak duzo rzeczy które są w domu można wykorzystać a w innym przypadku wylądowałyby na śmietniku.
Napisz proszę jak Ci się to udało? Ja mam wiele fajnych rzeczy, ale wciąż kupuję nowe, bo np. Jakaś blogerka ma z innej firmy albo nowszy model albo coś mnie zainspiruje i koniecznie muszę to mieć. Nie potrafię sobie wytłumaczyć, że wystarczy mi np. Jedna para białych spodni itp. Itd. Chętnie poczytam jak inni sobie z tym radzą. A do Kasi :super tekst! Zupełnie inny niż u pozostałych blogerek :) W sensie w drugą stronę ;)
@Paulina: „koniecznie muszę to mieć’. Co to znaczy? Dzieciak tupie nóżkami i histeryzuje – ja chcę lizaka ( znaczy jakiś badziew lizakopodobny), Czy jesteś do niego podobna?
A czy cię na to stać?
Świetny materiał – może nawet ciutkę za obszerny jak na pierwszy raz! Trzymam kciuki i czekam na kolejne części :)
Dobrze wiedzieć, bo i tak go ograniczyłam. Mam wrażenie, że materiału wystarczyłoby mi na książkę. :)
Jak najbardziej chętnie przeczytam więcej podobnych wpisów :)
Bardzo chętnie będę czytała tą serię. Niestety jestem bardzo podatna na pobudzanie we mnie potrzeby posiadania… Czekam na kolejne wpisy ;) myśle, że ta seria to będzie kawał dobrej roboty i niejeden sprzedawca Ci za nią „podziękuje” ;p
Super, bardzo się cieszę!
Super tekst. Fantastycznie byłoby poczytać o zakupach w internecie! To mój największy wróg. Te wszystkie Zal.., olx, vintedy… czy jest jakiś sposób prócz usunięciem wszelkich aplikacji?
Dojdziemy też do internetu, obiecuję. :)
No właśnie! Moje zmory :) Co z tego, że kupuję tanio i na okazjach, skoro miesięcznie i tak jest tego dużo. Kiedyś uważałam to za zaletę, ale teraz mi to zaczęło doskwierac…
Super, dzięki.
Jestem w miarę odporna, ale jak mam ochotę się pocieszyć, to bieda. Problemem jest przeżycie negatywnych odczuć sprzedawcy, bo już wiem, co mi np. z ciuchów pasuje, a pani mi chce pokazywać wszystko, co ma i potem ma niezadowoloną minę, że ja jednak nie.
Nooo… To będzie fenomenalna seria, coś czuję :) Ale tak jak napisały wcześniej dziewczyny – ogromna część sprzedaży przeniosła się do sieci, a tam stosuje się zupełnie inne techniki kuszenia. Bardzo czekam na dalsze części tej serii!
Tak, tak, dojdziemy i do internetu. :)
Świetny pomysł z takim cyklem. Czekam z niecierpliwością na kolejny!
Dzięki za kawał dobrej roboty:)
Dziękuję, ogromnie się cieszę!
Nie chcę nikogo urazić, ale punkt 1 i 2 …Świadkowie Jehowy mi się kojarzą. „Czy myśli Pani, że kiedyś wszyscy będą zdrowi?, Co Pani myśli o obecnej sytuacji politycznej… czy wybuchnie kiedyś straszna wojna?” Sprawdzanie, czego ludzie się boją. Nie wiem kto od kogo się uczył- taka sama dyskusja jak o jajku i kurze. Jeśli handlowcy od wszelkiej maści „komiwojażerów religijnych” to marny nasz los.
Myślę, że to jednak Świadkowie Jehowy mogą sprawnie wykorzystywać narzędzia sprzedażowe. Wiadomo, że współcześnie sprzedajemy i kupujemy różne dobra.
Witam, jednak obiektywnie patrząc Świadkowie Jehowy nie interesują się zawartością portfela a i sami bezpłatnie poświęcają swój prywatny czas, więc takie porównania są moim zdaniem krzywdzące.
Inna sprawa, że temat tu poruszony jest bardzo ważny, jako osoba zawodowo zajmująca się zdrowiem innych ludzi jestem zaniepokojona treścią reklam, szczególnie telewizyjnych, suplementów diety i ,,lekarstw”.
A co do skuteczności ,,sprzedawania” swoich przemyśleń, Pani książka jest jedyną książką napisaną przez blogerkę, której poszukałam w księgarni i zakupiłam:)
Pozdrawiam
No niestety, bo apteka to już punkt sprzedaży leków i kosmetyków. Nawet właściciele często każą wciskać farmaceutom dany lek lub kosmetyk (mama jest farmaceutką) do tego w aptece to nie pacjent tylko już klient (poprzewracało się). A ludzie zapominają, że obojętnie czy to suplement czy lek w czymś pomoże a na coś zaszkodzi. Mojej znajomej mąż brał suplementy garściami (dał sobie wmówić na co choruje i wyszło,że po częsci na prawie wszystko) no i niestety po 5 latach takich ekscesów jego wątroba już nie pracuje jak powinna. Dość wysoka cena, ale ludzie nieświadomi często za nią płacą, a przemysł farmaceutyczny hula w najlepsze.
Czytając ten tekst przypomniałam sobie szkolenia ze sprzedaży, jakie dawno temu przechodziłam. W tym to o naśladowania rozmówcy- tempie wypowiedzi, języka, sposobu mówienia. I to o poznawaniu pragnień i tworzeniu potrzeb.
Dobrze jest wiedzieć o takich sprawach, by jako klient mieć większą szansę w spotkaniu ze skutecznym handlowcem. ? Lub dobrze zorganizowaną kampanią sprzedażową.
Fajny tekst. Wiem, że sprzedawcy stosują różne sztuczki i nastawiam się zawsze na jakieś wyszukane chwyty marketingowe, a sprawa wygląda zupełnie inaczej. Z tego co opisałaś to są banalne manipulacje a i tak się nabieramy.
A z czego my biedni sprzedawcy będziemy żyć ? Co napędzi gospodarkę, jeśli ludzie przestaną kupować? Tak naprawdę wszyscy coś sprzedajemy, jeśli nie bezpośrednio, to pośrednio, moze nawet częściej usługi niż towary…. Po co nauczyciele, prawnicy, lekarze, restauratorzy, kwiaciarze,doradcy ubezpieczeniowi, developerzy, etc ?
Ludzie raczej nie przestaną kupować. Szczególnie tzw. dóbr szybkozbywalnych. Minimaliści to jednak chyba niewielka grupa ludzi. A co do napędzania gospodarki i hipotetycznego co by było gdyby wszyscy zaczęli kupować mniej – pewnie to by oznaczało mniejszy wzrost gospodarczy, więc mielibyśmy mniej pieniędzy, ale też mniej byśmy ich potrzebowali, bo byśmy mniej kupowali. Ale może jakiś ekonomista pociągnie ten wątek profesjonalnie?
Jednoczesnie wiele osób straciłoby pracę , i nie mam tu na myśli sprzedawców,ale dosłownie stanęłyby fabryki, przetwórnie, wszystko…Robotnik w fabryce też jest na prowizji, bo jak produkt sie nie sprzeda, to on też nie zarobi…Toteż i dalej nie wyda, nie zarobi piekarz, lekarz i td. Raczej trudno byłoby wrócić do czasów, zeby gospodarstwa były samowystarczalne, zresztą chyba nigdy tak nie było na szeroką skalę. Jestem na pewno przeciwna manipulacji i oszukiwaniu, ale nie mozna dać sie zatracić w hipokryzji typu-ja nie kupuje, ale ode mnie kupcie ( mieszkanie, usługę , obojetne)
Joanno, myślę, że są to wnioski zdecydowanie zbyt daleko idące, no i przeceniasz moje możliwości wpływu. :) Zresztą intencje mam jasne, napisałam to w tekście: „Naturalnie, my kupujemy i będziemy kupowali, ponieważ to, co kupujemy zaspokaja nasze codzienne potrzeby. I nie są to tylko rzeczy. Kupujemy doświadczenia, wiedzę, narzędzia. Ja również kupuję i sprzedaję! Jestem częścią systemu i nie jest moim zamiarem utopijne wyrywanie się z niego. Moim celem jest kupowanie (i sprzedawanie) świadome i w odpowiedzi na potrzeby, nie pragnienia.”
Ja nawet nie mam złudzeń, ze ludzie przestaną kupować, to raczej takie gdybanie, co by się stało, gdyby przestali. Jak napisałam należałoby piętnować manipulację, oszustwo, ale co w takim razie zrobić z reklamą i marketingiem ?- nie urażajac nikogo. Wyglada na to , ze człowiek stworzył system, który działa jak prepetum mobile, tyle, ze nie mozna się z niego uwolnić, tak bardzo wszyscy są ze sobą powiazani. Co do potrzeb i pragnień, to przecież nasze potrzeby mogą być zaspokojone na bardzo różne sposoby, mozemy jeśc chleb z wodą, mieszkać na 5 m2, spać na łózku polowym… Po co dom, piękne kanapy ? Potrzeba czy pragnienie ?
Oczywiście, że nasze społeczeństwo jest oparte na zasadach kapitalizmu i jest to samonapędzający się system. Moją intencją wcale nie jest obalenie systemu, ale pokazanie, że można, a nawet trzeba w nim znaleźć inną formułę. Co do potrzeb i pragnień to napisałam już na ten temat sporo na blogu i nie przypisuję sobie w tym względzie monopolu na prawdę. Myślę, że każdy musi sobie odpowiedzieć na pytanie czym jest dla niego odpowiedzialna konsumpcja oparta na rzeczywistych potrzebach, których nie musimy, a wręcz nie powinniśmy spłycać i sprowadzać do bazowych potrzeb ascety. To nie jest biało-czarne, a wręcz uważam, że powinniśmy poszukać dla siebie właśnie tej szarości.
Bardzo podoba mi się zwrot „bazowe potrzeby ascety”. Uchodzę za ascetkę. Ale nie wpadła na to, że prócz potrzeb ascety mogą też być bazowe potrzeby ascety. Jak dla mnie wyższy level. Musze się temu przyjrzeć, bo lubię swój ascetyzm. Może by go tak jeszcze bardziej uascezić?
Wiem, gra słów niezamierzona przez autorkę tekstu, ale jakoś tak mi to się w ten sposób odczytało.
Często jestem też świadkiem wyborów innych ludzi. Zgubi nas kiedyś bezmyślność…
Może wybory innych ludzi zostawmy innym ludziom – mało ascetyczne wydaje się to poczucie wyższości, które bije z tego komentarza…
A przede wszystkim zgubi naszą planete….
Joanno, ze względu na ograniczone zasoby już się o tym mówi. 238 naukowców podpisało list-manifest o zrównoważonym rozwoju i tym by nie kierować się wzrostem gospodarczym. Postwzrost to właśnie ta idea. Chodzi o bardziej równomierny podział dóbr i mniejszą eksploatację środowiska.
Ten problem jest bardziej złożony. Im więcej ludzie kupują,tym więcej koncerny produkują, wzrasta coraz bardziej chęć zysku (wyniki sprzedażowe muszą być corocznie większe),szuka się oszczędności, produkty stają się jakościowo coraz gorsze i mniej trwałe i w związku z tym rośnie góra śmieci. Ten cały system to równia pochyła (może nie tragicznie stroma), ale pochyła.
Czekam na ciąg dalszy.
Do moich słabości można zaliczyć punkt nr 1 i3. Czasami żal mi ekspedientek -jestem bardzo „wybredna”- mam ścisłe wyznaczony cel zakupowy i kiedy widzę, ze ktoś autentycznie sie stara p, jest mega miły i przynosi mi mnóstwo ubrań, to mi po ludzku żal;)
Mam wrażenie Pani Kasiu,że wrzuciła Pani cały świat handlowy do jednego worka. Ciekawe co na to MM ;-) ? Napisała Pani 1: „(…) Wiesz, jakie jest pierwsze zadanie każdego handlowca? Poznać potrzeby swojego Klienta i na nie odpowiedzieć. Proste, uczciwe i klarowne, prawda? Kłopot w tym, że żadnego sprzedawcy nie interesują Twoje potrzeby. On czyha na Twoje pragnienia (…)” . Czyli jeżeli jest firma działająca w branży medycznej i mająca swoich handlowców, którzy oferują specjalistyczne sprzęty do szpitali to dlatego,że czyhają na pragnienia dyrektorów placówek mają a nie liczą się z potrzebami pacjentów. 2.”(…) Przestań lubić panią ekspedientkę ;) „. Ile razy zdarza się ,że klient dzwoni do firmy informatycznej z problemem, gdzie dostaje odpowiedz i pomoc od reki. Jakie jest prawdopodobieństwo,że wróci po zakupy do tej firmy, która jest mu znana,inżynierowie kompetentni? . Uważam, nie wszyscy są stworzeni do prowadzenia działalności gospodarczej, nie wszyscy są handlowcami z zamiłowania. Jednak jedni i drudzy chcą zarobić na godne życie dla siebie i swoich bliskich. Każdy kij ma dwa końce.Każdy ma swój rozum i wolną wolę wyboru . Dotknął mnie ten artykuł bo sama pracuję w handlu od 20 lat , gdzie klientów nie traktuje jak idiotę i czeka aż wyskoczy z kasy. Żaden wcześniejszy Pani post odkąd mam przyjemność Panią znać nie wywołał u mnie takiego smutku. mimo tego łączę wyrazy sympatii.
Pani Bernardo, przykro mi, iż tak osobiście Pani odebrała mój tekst. Nie było to moją intencją. Wręcz przeciwnie, wyraźnie napisałam, że „Naturalnie, my kupujemy i będziemy kupowali, ponieważ to, co kupujemy zaspokaja nasze codzienne potrzeby. I nie są to tylko rzeczy. Kupujemy doświadczenia, wiedzę, narzędzia. Ja również kupuję i sprzedaję! Jestem częścią systemu i nie jest moim zamiarem utopijne wyrywanie się z niego. Moim celem jest kupowanie (i sprzedawanie) świadome i w odpowiedzi na potrzeby, nie pragnienia.”
Bardzo dużo emocji w komentarzach ;-) .Myślę,że to dobrze, że mamy różny odbiór Pani postu. Pozdrawiam!
Wiem, że nie o tym tekst, ale chciałam tylko napisać, że nie ma szczepień p/boreliozie, są tylko p/ odkleszczowemu zapaleniu mózgu – taka ciekawostka ?
A ja mam nadzieje, że użycie szczepionki jako przykładu to niefortunny zbieg zdarzeń. Nie od dzisiaj wiadomo, że warto się szczepić i raczej jest to potrzeba a nie pragnienie. Czego nie można powiedzieć o suplementach diety i natarczywych reklamach.
Trudno mieć jednak potrzebę szczepienia się szczepionką, która nie istnieje. :)
Oczywiście ? źle to ujęłam, chodziło ogólnie o profilaktyke chorób zakaźnych i stosowanie. szczepionek.
Rozumiem, oczywiście, ale nie tego dotyczy tekst po prostu. :) Przykład jest i miał być abstrakcyjny.
Tak a roczna liczba zachorowań w PL nie przekracza 100 osób.
Mega przydatny!
Dziękuję!
Jestem raczej odporna na propozycje kupowania, ponieważ kieruje się przydatnością danego produktu. Ja również potrafię wyłapać natrętnego sprzedawcę. Najgorzej jest z takowymi przez telefon. Nauczyłam się krótko ucinać, chociaż do niektórych nie dociera nawet zdarta płyta :) Czasem, właśnie dla sportu, gdy mam czas i głupawkę, pozwalam takiej osobie rozwinąć się i wtedy dyskutuję, zbijając ją swoimi pytaniami i stwierdzeniami. To ja jestem wtedy górą :)
Też lubię czasami poćwiczyć odmawianie :), chociaż zdarzyła mi się kiedyś jedna taka rozmowa, gdy po raz pierwszy w życiu zwyczajnie odłożyłam słuchawkę, a potem po raz drugi. To był telefon moich dziadków, na który zadzwoniła pani z jakąś propozycją garnkowo-sztućcową. Była niezmordowana, moja zdarta płyta nie robiła na niej absolutnie ŻADNEGO wrażenia. Masakra! Myślę, że wiele osób by się poddało i wcale bym się im nie dziwiła.
Dla mnie nie ma nic łatwiejszego, niż odmawianie telemarketerom :) Kiedy już po kilku pierwszych sekundach monologu wiem, że ktoś dzwoni, żeby mi coś sprzedać, po prostu mówię w przestrzeń słuchawki: „Dziękuję, nie jestem zainteresowana ofertą, do widzenia” i bez czekania na odpowiedź rozłączam się. Niegrzeczne, ale jakież skuteczne…
Dokładnie robię tak samo.
Działa choć gdzieś w głębi mnie żal mnie ściśnie że dzwoniacy mają taką cholernie niewdzięczną pracę…
Genialny tekst. Z niecierpliwością czekam na następne z tego cyklu!
Ciekawe to co piszesz, czekam na kolejne. Ja staram się bardzo ograniczać wydatki na zachcianki czy jak zwał pragnienia. Mam zasadę że jak coś sobie upatrze to czekam 3- 5 dni czy oby na pewno jest mi to potrzebne, czy jak już się „z tym prześpię ” to na następny dzień mi przechodzi. To często się sprawdza :) próbuje tego nauczyć syna, ale opornie mi idzie . On ma zasadę „to i teraz”
Pozdrawiam
Świetny temat! Z chęcią poczytam o nim w kolejnych częściach ;)
Świetny pomysł na cykl?sama jestem dość wrażliwa na sztuczki sprzedawców (jestem psychologiem i przez moment pracowałam w sprzedaży aut). Bezpośrednio w kontakcie jestem dość asertywna w tym temecie, nawet jeśli chodzi o zakup czegoś dla moich dzieci (a wiadomo, że to już bardzo podatny grunt). Moj słaby punkt to książki (tu biblioteka mnie ratuje, choć niestety nie zawsze) i hobby (malowanie). Przestałam już nawet zaglądać na instagramy moich ulubionych artystów, bo niestety mieli zbyt duży wpływ na to czego „potrzebuje”. Myślę, że warto byłoby wspomnieć właśnie o tego typu chwytów sprzedażowych (instagram i tego typu media). Pozdrawiam serdecznie
Akurat prawie zawsze ucinam – a raczej próbuję ucinać te gadki sprzedażowe, ale asertywny i konkretny komunikat nie jest często respektowany, bo dziewczyny które pracują np. w sieciowych drogeriach MUSZĄ odbyć pełną drogę sprzedaży. Nawet, gdy wiedzą, że nie szanują granic drugiej strony – muszą, bo to jest obserwowane przez pracodawcę. Wiem, bo miałam okazję dorabiać w wakacje w takiej formie. Często zatem, konieczność odpowiadania „nie, dziękuję/nie potrzebuję dwóch” etc. powoduje irytację i złość na tę dziewczynę, dla niej i dla klijenta stres i poczucie niesmaku. Warto o tym pamiętać :)
Świetny tekst. Dzieki niemu usunęłam wczoraj Instagram. Reklamy na nim, powodowaly, ze kupowalam rzeczy ktorych nie potrzebuje, tak samo jak produkty promowane przez influencerow. Pierwszy raz jakas aplikacja miała na mnie tak duży wpływ i jestem dumna, że sie jej pozbylam. Oby wiecej takich tekstów.
Przydatny tekst dla osób, które stykają się że sprzedawcami. Ja mam problem bardziej z pragnieniem rzeczy i ta część jakby o mnie napisana. Ostatnio dostałam w prezencie 200 zł, pierwsza myśl – kupię bluzkę. Jednak postanowiłam wydać je na kolację z mężem. Proszę o więcej pomysłów na takie małe zwycięstwa.
Dzięki, będę wiedziała jak się bronić przed blogerami próbującymi sprzedawać swoje produkty :)
No właśnie i przed zakupem reklamowanych przez was produktów – piątego ekspresu do kawy i dziesiątego kremu. I z czego będziecie żyć, skoro wasza praca polega na wciskaniu produktu firmy współpracującej?
Tekst bardzo dobry i z pewnością dla wielu przydatny. Ja już jestem po „detoksie” i wyleczyłam się z kupowania. Mam jednak świadomość, że jest spore grono osób podanych na sprzedażowe manipulacje.
Ciekawy tekst. Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Mnie do unikania zakupów przekonuje to, że muszę oszczędzać pieniądze na remont. Już się boje, że wtedy popłynę.
Najbardziej uodparnia praca w sprzedaży. Pracowałam kilka lat jako „specjalista” ds sprzedaży, spędziłam setki godzin na szkoleniach, przeczytałam kilka książek. Nienawidzę tego, więc branżę zmieniłam, ale teraz jestem odporna na te wszystkie techniki sprzedażowe, bo potrafię je wyłapać i nazwać – i od razu widzę, że ktoś chce mi coś wcisnąć, a nie że ja tego potrzebuję :)
Czy ten tekst ma wartość? Kasiu, to jedna z najbardziej wartościowych rzeczy jakie przeczytałam w internetach od dawna! Taką wiedzę powinno się popularyzować i udostępniać, by nie dać się nabrać na zakupowe sztuczki i nie utknąć w domu pełnym rzecz, których nie chcemy. Super, że zaczęłaś taki cykl! Niecierpliwie czekam na kolejne teksty :)
Bardzo ciekawy tekst i dający do myślenia, czekam na kolejne :)
Nie kupuje od stycznia i nareszcie odnalazłam miliony rzeczy o których zapomniałam. Teraz swoją szafę traktuje jak sklep :) codziennie znajduje tam masę ładnych rzeczy.
Bardzo i proszę o więcej :-)
Ostatnio przedłużałam zawodowe OC i pani agentka niezbyt udolnie próbowała mi wcisnąć kolejną polisę: „A jak ani zachoruje? A co będzie jeśli zdarzy się wypadek?” Przez chwilę próbowała, pomimo moich jasnych komunikatów, że nie jestem zainteresowana. Ja wyszłam od niej z niesmakiem, że mnie nie słucha tylko wciska coś na siłę. Ale wcześniej obsługiwała pana, który przedłużał OC samochodu i jego szybko złowiła na ubezpieczenie dla dziecka, bo przecież jemu może się coś stać skoro ma samochód ;P
Jestem pod wrażeniem jak bardzo przygotowałaś się do tego napisania tego artykułu. Mnóstwo konktertów i rzetelnej wiedzy-idealnie w punkt! :) Dałaś mi miecz, ale muszę jeszcze nauczyć się nim władać:P Trzymaj za mnie kciuki. Pozdrawiam :)
Wartosciowy tekst. staram sie byc swiadomym konumentem. Nie jest latwo mnie” zbajerowac ” :). od lat cwicze asertywnosc. Ale to fakt ze te marketingowe sztuczki sa niezle i niejedn daje sie zlapac. Ja takze pewnie nie raz dalam sie zlapac. ;)
Na boreliozę nie ma szczepionki☹️
Kolejne sztuczki:
Nie łaź po sklepach. Idź na spacer do parku.
Licz pieniądze. Czy naprawdę stać cię na ten zakup?
Trzymaj pieniądze na 1 koncie z 1 kartą. żebyś wiedziała ile masz i ile debetu wyciągnęłaś bo 'ojej jakie ładne’. A jeśli jesteś zamożna – odkładaj od razu na konto oszczędności i gospodaruj kwotą podstawową.
A teraz zakupy:
Jest potrzebny, przydatny czy poprawiający nastrój ? Czy po prostu na słowo promocja, 2 za 1 , drugi za 1 – udajesz taką zapobiegliwą i oszczędną, że nie widzisz jaki badziew kupujesz i -pococito. No chyba, że jesteś modo-nieodporna, ale to inny temat.
I po prostu – szaszczesz pieniędzmi! Podstawowe niegdyś pytanie: Czy mnie/nas na TO stać? Nieodmienialne słowo klucz- 'stać’ – co to znaczy? Nie stać mnie na to.
uuu, temat rzeka. ciekawie będzie poczytać. czekam na część internetową ’ zady i walety e-szopingu’.
Szaszczesz? 😱
Lubię Pani artykuły i wiele wskazówek wprowadziłam w swoje życie, szczególnie minimalizm nie tylko w sferze materialnej ale ‚duchowej’ pomógł mi spojrzeć na różne sprawy przytomnym i rozsądnym okiem.
Powyższy artykuł ciekawy choć nie porusza zakupów przez internet i zakupów w sklepach bez obsługi ( np. w sieciówkach,itp). Przeczytałam cały i nie do końca spełnił moje oczekiwania.