Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Moje luksusowe życie

Uświadomiłam sobie niedawno, że moje życie jest naprawdę luksusowe. Chociaż nie mam wypasionego auta czy willi. Nie mam najnowszego telefonu czy laptopa, a moje biuro nie mieści się w przeszklonym biurowcu, ani nawet w odrestaurowanej kamienicy. Nie noszę ubrań z metką od projektanta. Zupełnie nie to przeszkadza. I tak wiodę prawdziwie luksusowe życie. Po prostu co innego jest dla mnie luksusem.

Temat luksusu w życiu zgłębiałam kilka razy. Kiedyś, gdy byłam dużo młodsza, myślałam o zamożności (w jak najbardziej materialnym sensie) jako poczuciu bezpieczeństwa finansowego tak, żebym nie musiała się martwić czy kupić jedzenie czy buty na zimę. Bogactwo – nie; wygodne życie – tak. Kolejny raz przyglądałam się definicji luksusu w 2015 roku, gdy pisałam książkę „Chcieć mniej” i już wtedy czułam mocno, że jako społeczeństwo przechodzimy powolną, ale wyraźną transformację.

Konsekwentnie pracowałam na swoje luksusy i jestem za nie ogromnie wdzięczna. Ciekawa jestem ogromnie, co dla Ciebie jest luksusem w życiu, dlatego dzielę się swoimi refleksjami. Moje codzienne luksusy to:

  • powolne poranki,
  • wysypianie się,
  • wolność wyboru,
  • spokój w głowie,
  • dni pełne nudy,
  • cisza,
  • uważność,
  • bycie offline,
  • czas na ważne relacje.

Powolne poranki i wysypianie się

Od kiedy pamiętam (serio, mam takie dziecięce wspomnienia) marzyłam o tym, żeby nie musieć rano wstawać. Czasami żartuję sobie, że założyłam własną firmę TYLKO po to, żebym nie musiała wstawać rano do pracy. I tylko trochę jest to żart.;)

Ostatnio robiłam sobie Dzień Wczesnego Wstawaniaktóry uświadomił mi, że w gruncie rzeczy to wcale nie wczesne wstawanie jest dla mnie problemem!To, czego trudno mi zrezygnować to wcale nie są dodatkowe godziny snu, ale poranny pośpiech!

Kocham moje powolne poranki. Kocham mieć czas na poprzytulanie psa, porozciąganie się, pomedytowanie, poczytanie. Poranny spacer, wypicie kawy w łóżku. Mogę obudzić się o szóstej rano, ale nie chcę od razu wpadać w wir zadań do zrobienia, punktów na liście do odhaczenia.

Zdaję sobie sprawę, że moje powolne poranki to luksus, ale taki, na który sobie zapracowałam przez wiele lat i jestem za niego ogromnie wdzięczna.

Wysypianie się to pokrewny, ale osobny wątek. W moich kursach medytacji, bardzo dużo osób, które zaczynają medytować, skarży się, że zasypiają w trakcie medytacji. Dzieje się tak najczęściej dlatego, że zwyczajnie mają deficyt snu! Strzelam, że naprawdę wiele problemów ze zdrowiem, też psychicznym, można by wyeliminować lub zmniejszyć tylko przez regularny, dobry sen.

Sen to najczulszy barometr samopoczucia naszego organizmu. W natłoku zadań i narzuconych powinności jest to coś, z czego rezygnujemy najszybciej i najłatwiej, czasami doprowadzając ciało na skraj. Jakość snu ma ogromne znaczenie i jestem sobie wdzięczna, że tego nie zaniedbuję i że stworzyłam sobie takie warunki życia, że mogę się wysypiać, chociaż oczywiście miałam takie okresy w życiu, gdy z tego świadomie rezygnowałam. I to też jest ok, byle był to wybór.

Wolność wyboru i spokój w głowie

Właśnie, wolność wyboru. W świecie, w którym tak wiele powinności płynie z zewnątrz, a jeszcze więcej bezrefleksyjnie narzucamy sobie sami z wewnątrz, prawdziwa wolność wyboru jest jak cudownie świeży powiew wiatru.

Kocham moją wolność, ale nie zapominam, że nie jest ona bezwarunkowa i że zawsze, ale to zawsze ma swój koszt. I ja tę cenę płacę i płacić będę. Buduję swoją wewnętrzną wolność konsekwentnie i nieustannie. Bo wolność wyboru ma dla mnie najwięcej wspólnego z niezależnością emocjonalną – poczuciem własnej wartości, zaufaniem do siebie, braniem za siebie odpowiedzialności, ale to już temat na inny tekst.

Moja wolność, moja niezależność emocjonalna, mój szacunek i zaufanie do siebie. Umiejętność radzenia sobie z własnymi myślami, przekonaniami i emocjami. To wszystko to mój spokój w głowie. Spokój w głowie to luksus, który pielęgnuję czule i konsekwentnie każdego dnia, szczególnie poprzez medytację. 

To nie magia – to naukowo dowiedzione metody i profesjonalne ćwiczenia, które pomogą Ci obniżyć stres i lęk.

Otwarta rekrutacja do 3 grup:

  • Stacjonarnie Wawa | popołudnia
  • Stacjonarnie Wawa | poranki
  • Online | popołudnia

Cisza i nuda

Cisza i nuda. To moje dwa kochane luksusy.

Śmiem twierdzić, że kiedyś (jak nie już) będą to prawdziwe dobra luksusowe, dostępne nielicznym, za które będziemy płacić dosłownie. Pieniędzmi. Bo cisza i nuda wymagają odłączenia się od sieci. Nie ma ciszy bez bycia offline. Nie ma nudy bez bycia offline. A to staje się dostępne coraz mniej. Odłączenie się od sieci, chociażby zrezygnowanie z mediów społecznościowych wiąże się z ogromnymi bonusami, ale i stratami. I nie każdy potrafi czy chce się na to zdecydować.

W ciszy prawdziwie słyszę siebie, ale i ciszy potrzebuję dosłownie, a jest jej coraz mniej. Śmiecimy hałasem i światłem. Miasta są coraz głośniejsze, ale i w domu rzadko pozwala się na ciszę. Przykładowo, nie umiem już żyć w mieszkaniu, w którym ciągle coś gra. Wychowałam się w domu z telewizorem. Nie ciągle i nie zawsze, ale moje wspomnienie jest takie, że gdy już był, to był włączony niemalże non stop. Znam wiele osób, które wciąż potrafią zasnąć tylko przy włączonym telewizorze.

Zresztą, możemy potraktować słowo „telewizor” jako metaforę jakiegokolwiek ekranu czy głośnika. Telefon, komputer, tablet, rzutnik, radio, spotify czy youtube – nie ma znaczenia w jaki ekran patrzymy, jakiego kanału używamy.

Podobnie nuda. Potrzebuję nudy do bycia kreatywną. Nie chcę być kreatywna pod presją, pod ciśnieniem. W pracy, którą wykonuję (chociaż uważam, że to się tyczy jakiejkolwiek pracy) potrzebuję też czasami „dni zombie” – takiego czasu, gdy naprawdę nie robię nic i lubię być wtedy sama. To mój luksus.

Czas na ważne relacje

Kocham i jestem kochana. I nie mam tu na myśli tylko romantycznej relacji, choć i ona jest ważna. Kocham, ale i rozumiem, że ludzie czasami odchodzą. Jestem kochana, ale i nie zapominam, że przede wszystkim kochać potrzebuję siebie, chociaż w sumie nie przepadam za wyrażeniem „kochać siebie”. :)

Może dlatego, że zostało przemielone na tyle sposobów, że już nie wiem, co oznacza, a co nie. Dużo bardziej przemawiają do mnie słowa: „lubię siebie”, „szanuję siebie”. Moja relacja ze sobą samą jest ważna, równie ważna jak ta z innymi, bliskimi mi osobami. Nie mniej i nie nie bardziej ważna. Czas na to to mój luksus.

Jakie są Twoje codzienne luksusy?

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
33 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments