Pogadajmy o pieniądzach. W końcu, minimalista to człowiek wysoko świadomy wartości i znaczenia pieniądza. Do odpowiedzi na poniższe pytania nie trzeba być jednak minimalistą, ani minimalistką. To dotyczy nas wszystkich.
Ile to jest dla Ciebie wystarczająco dużo?
Wystarczająco dużo jedzenia.
Wystarczająco dużo rzeczy.
Wystarczająco dużo ubrań.
Wystarczająco dużo pieniędzy.
Ile konkretnie?
No, ile?
Kiedyś, gdy byłam jeszcze na studiach, ktoś zapytał mnie, ile chciałabym zarabiać. Odpowiedziałam, że chciałabym mieć w życiu taki luksus, żeby móc nie zastanawiać się czy kupić buty na zimę czy jedzenie. Dziś dobijam do czterdziestki i to podejście się niewiele zmieniło, ale zdarza mi się o nim, niestety, zapomnieć.
Wydawałoby się, że gdy dochodzimy w życiu do takiego momentu, że eliminujemy pewne niedogodności codzienności, jest nam względnie wygodnie, to powinniśmy być zaspokojeni i szczęśliwi, prawda? W kranie bieżąca woda, w lodówce świeże warzywa, na tyłku ciepłe spodnie, dach nad głową. To skąd ta pojawiająca się (u niektórych rzadziej, u niektórych częściej) swędząca potrzeba, żeby coś zmienić, na lepsze oczywiście! Kran mógłby być miedziany, lodówka bardziej inteligentna, portki w lepszym kolorze, a dach nad głową większy.
Czy nie możemy się nasycić, bo zwyczajnie nudzimy się tym, co mamy?
Czy żyjemy w stanie znudzonej niepewności?
Gdy swędzi trzeba się podrapać, prawda? ;) Gdy się nudzę, trzeba sięgnąć po nowe. Nowe jest zawsze lepsze? Jeśli mam dużo, chcę jeszcze więcej? Kiedy rozwój zamienia się w kompulsywne zaspokajanie, a rozumni ludzie w pogodni za nowością, w zahipnotyzowane zombie? Ach, mam poczucie, że delikatnie dotykam tylko powierzchni niezwykle ważnych tematów.
A może jest dokładnie odwrotnie?
Okoliczności, których doświadczamy od kilku lat, są obarczone niezwykle wysoką zmiennością i niepewnością; najpierw pandemia i powiązany z nią kryzys ekonomiczny, dziś wojna, wysoka inflacja i podwyżki cen, szokujące momentami. Może właśnie dlatego szukamy w materialnej stabilizacji poczucia bezpieczeństwa?
Myślę, że każdy z nas ma gdzie indziej przesunięty ciężar poczucia bezpieczeństwa w życiu i gdzie indziej go lokuje. Zależy to od sposobu i środowiska, w którym byliśmy wychowywani, oczywiście. Może kiedyś, w rodzinnym domu, brakowało na wszystko. Może mama powtarzała Ci, że jak nie zarobisz, to nie będziesz miała. Może wcześnie złożono na Ciebie odpowiedzialność za utrzymanie rodziny. Niektórzy z nas do poczucia bezpieczeństwa potrzebują romantycznej miłości, inni siatki rodzinnych i społecznych powiązań, a niektórzy solidnej poduszki finansowej na koncie w banku. To nie o tym, co jest lepsze i właściwsze. To o tym, żeby sobie szczerze odpowiedzieć – jak jest u mnie? Czy i jak dużą rolę pełnią pieniądze, status materialny czy społeczny dla mojego poczucia bezpieczeństwa? W sytuacji zewnętrznej niepewności, gdzie szukasz komfortu i ulgi? Wypłacasz z bankomatu gotówkę? Robisz zapasy jedzenia? A może odruchowo przytulasz kogoś bliskiego?
Myślę, że w całej obecnej dyskusji o pieniądzach, minimalizmie i materializmie, konsumpcji i inflacji, wojnie i pokoju; wśród teorii ekonomicznych, społecznych i psychologicznych brakuje nam uważności na własne myśli, emocje i uczucia oraz szczerego uświadomienia sobie osobistych przekonań, schematów myślenia i działania powiązanych z posiadaniem, pieniędzmi czy rzeczami. A TERAZ jest ku temu najlepszy moment! Nasze automatyzmy nie odpalają się wtedy, gdy jest nam ciepło, różowo i milusio, tylko wtedy, gdy czujemy zagrożenie, niebezpieczeństwo, niepokój lub strach. Jeśli tylko chcesz, możesz ten moment wykorzystać, żeby uświadomić sobie jak to jest u Ciebie.
Na ile swoje poczucie bezpieczeństwa lokujesz w tym, co materialne?
Na ile wierzysz, że pieniądze dają szczęście?
Na ile Twoje aspiracje zależą od tego, co mają inni?
Albo od tego, co Ty miałaś kiedyś?
Ile to dla Ciebie wystarczająco dużo?