Mieć więcej, lepiej, bardziej to znamiona aktualnego społeczeństwa. Przeczytałam to zdanie w jakimś artykule, zapisałam, ale nie pamiętam już niestety, kto jest Autorem tych słów. Wyłączenie się z biegu o „mieć więcej” nie jest wcale takie proste i wbrew pozorom, wymaga stałej uważności. Bo w pułapkę więcej, lepiej, bardziej można się złapać wręcz niezauważenie, przez przypadek nawet. I zupełnie nie zależy to od prowadzonego aktualnie trybu życia.
Gdy blisko dwa lata temu wprowadzałam zmiany do swojego życia (głównie zawodowego), złożyłam sama sobie pewne obietnice. Że nie dam się z powrotem napędzić zewnętrznym i wewnętrznym oczekiwaniom, ambicji. Że będę stopniowo spełniać swoje, zapisane już nawet, marzenia. I tak się stało, z czego jestem naprawdę dumna. W międzyczasie moje firmy się bardzo fajnie rozwinęły, blog ma się również coraz lepiej, pojawiło się coraz więcej ciekawych propozycji. Zaczęłam robić coraz więcej i w pewnym momencie złapałam się na tym, że jestem tym zmęczona. Że wzięłam na siebie chyba zbyt dużo. Nieświadomie złapałam się w pułapkę więcej, lepiej, bardziej. I choć moje projekty, moje działania sprawiają mi wiele satysfakcji, to jednak chcę nieco przystopować. Wrócić do podstaw. Zastanowić się, jakie są moje priorytety, co w chwili obecnej jest dla mnie ważne i czemu chcę poświęcać swój czas.
Pamiętacie artykuł, który napisałam ostatnio gościnnie? Jak osiągać więcej, robiąc mniej? Wybrałam ten temat, ponieważ brzmiał on w mojej głowie od dłuższego czasu, a gdy przelałam myśli na papier, wiedziałam, że nie ma już odwrotu. Podjęłam pewne decyzje. Pierwsza z nich jest związana z blogiem. Prowadzenie bloga sprawia mi niesamowicie wiele satysfakcji. Każdy Wasz komentarz, mail, like jest dla mnie namacalnym potwierdzeniem, że to, co robię jest komuś potrzebne. Niemniej jednak, potrzebuję przerwy. Takiej technicznej przerwy na naładowanie akumulatorów. Doszłam do wniosku, że okolice świąt to będzie dobry czas na taką przerwę właśnie.
Będzie to dla mnie bardzo trudne, ponieważ rytm tygodnia wyznaczany pracą nad wpisami bardzo porządkował mi życie. Niemniej jednak, potrzebuję teraz czasu, żeby skupić się na pewnym projekcie, który jeśli się uda, jeśli będę miała wystarczająco dużo odwagi w sobie, żeby go podjąć, będzie spełnieniem małego, dziecięcego marzenia. Nie, nie porzucam bloga zupełnie, nie mogłabym :). Ale dłuższa przerwa dobrze mi zrobi. Zdaję sobie sprawę, że Czytelnicy potrzebują od blogera regularności, w przeciwnym razie zainteresowanie maleje, odwiedziny są coraz rzadsze, coraz krótsze. Ta przerwa będzie dla mnie bolesna, dla blogowych statystyk również. Mam tylko nadzieję, że czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal i poprosiłam MM, żeby zmienił mi hasła dostępowe do blogowych statystyk, żebym ich nie oglądała z bólem serca :).
To jest ostatni tekst przed świętami. Kolejny pojawi się najwcześniej za tydzień, w środę, a może nawet w niedzielę. Mam nadzieję, że wybaczycie mi tą przerwę i nie znikniecie zupełnie :). Nadal będę obecna na Facebooku, gdzie będę chciała wrzucać nieco starsze, może już zapomniane, blogowe teksty i z pewnością na Instagramie, który ostatnio darzę coraz większą miłością. Korzystając z okazji, chcę Wam już złożyć najlepsze życzenia na te nadchodzące święta, niezależnie od tego, czy jesteście osobami wierzącymi czy też nie.