Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Odpowiedzialna moda… a może byśmy tak po prostu kupowali mniej?

Brałam niedawno udział (wyłącznie jako słuchacz) w panelu na temat odpowiedzialnej mody, zorganizowanym w Warszawie z okazji tzw. fashion revolution week. Wśród panelistów były same kobiety, wszystkie mocno związane z tematyką odpowiedzialnej mody, mające wiele do powiedzenia w tym zakresie. Rozmawiano o wyzwaniach produkcji odzieży w Azji, o trudnej sytuacji krawcowych i szwaczek w Polsce (made in Poland wcale nie musi oznaczać braku wyzysku), o tym, czy transparentność łańcucha dostaw w wydaniu HM to krok w dobrą stronę czy tylko greenwashing.

 

Słuchałam ich z przyjemnością, ale nie mogłam się opędzić od refleksji, że temat odpowiedzialnej mody to wciąż w znaczącej większości temat KUPOWANIA mody. Gdzie kupować? Za ile kupować? Jak kupować? Co kupować? Kupować, kupować, kupować…

 

Ten temat, te wrażenia wciąż siedziały mi w głowie i dlatego zapytałam Was ostatnio na Instagramie i na blogu o to, czym jest dla Was odpowiedzialna moda. Bardzo chciałam to zrobić bez dawania jakiegokolwiek wcześniejszego kontekstu, żeby zobaczyć, którymi ścieżkami pójdą Wasze spostrzeżenia i przemyślenia. Oto, co napisaliście (wybrane wypowiedzi, kolejność przypadkowa):

 

Czym jest dla Ciebie odpowiedzialna moda?

 

  • To styl, który inspiruje młodziutkie dziewczyny szacunku dla siebie, jest eko i etyczna.
  • Nie krzywdząca ludzi, zwierząt i środowiska.
  • Etycznie, ekologicznie i przemyślany zakup.
  • Odpowiedzialna moda to zużywanie tego, co mam w szafie i zwracanie uwagi na to, co kupuję.
  • Podejmowaniem decyzji, które pozostawiają jak najmniejszy „ślad”.
  • Kupowaniem mnie lub wcale i wykorzystywaniem tego, co mam na maksa.
  • Ubrania nie-jednorazowe. Głównie pod względem jakości, ale i fasonu.
  • Niekupowaniem. Wymianą, przerabianiem.
  • Oddawaniem ubrań. Materiały z recyklingu, Fairtrade, produkcja przyjazna środowisku.
  • Możliwie jak najmniej degradująca środowisko, wspierająca producentów, uniwersalne kroje.
  • Dbaniem o ubrania, które kupiłam, żeby służyły mi jak najdłużej.
  • Uczciwe wynagradzanie szwaczek/krawcowych. Nie zatrudnianie dzieci.
  • Przede wszystkim odpowiedzialność producentów odzieży za środowisko.
  • Nie wiem. W moim mieście jest słaby dostęp do offowej np. polskiej odzieży.
  • Kupowaniem made in Poland.
  • Czymś póki co nieosiągalnym ze względu na koszty ubrań etycznych marek.
  • Styl, który mówi na zewnątrz kim jestem oraz wewnętrzny aspekt społeczny przez kogo i technicznie z czego.
  • Równowaga pomiędzy zadbaniem o środowisko a brakiem wyrzeczeń.
  • Pojęciem samozaprzeczeniem.
  • Odpowiedzialna moda to odpowiedzialne zarządzanie garderobą.
  • Uczeniem mojej córki nastolatki dobrych materiałów i wybierania rzeczy.
  • To moda nie polegająca na stałej wymianie garderoby.
  • Nie ma takiej mody.
  • Nie dotyczy mnie to.
  • Nie kupowaniem kolejnej koszulki „bo okazja za dyszkę”.
  • Brakiem nadmiaru.
  • Taka, która nie wymusza na konsumentach potrzeby posiadania.
  • Świadomym niekupowaniem niepotrzebnego.

 

***

Po przeczytaniu Waszych odpowiedzi nasunęły mi się od razu dwie refleksje. Pierwsza – w ankiecie wiele z Was napisało, że odpowiedzialna moda ich nie dotyczy – poprosiłam o taką odpowiedz w sytuacji, gdy nie ma się zdania na ten temat. Być może wiele z tych osób zwyczajnie nigdy nie zastanawiało się nad tą tematyką, ale jest też inna możliwość. Może właśnie uważają, że świadome wybory konsumenckie są zarezerwowane tylko dla wybranych, dla tych, co mają pieniądze, dla tzw. warszawki? Może myślą, że w sytuacji, gdy stać ich wyłącznie na zakupy na bazarze lub najtańszej sieciówce to nie ma możliwości, żeby kupowali modę odpowiedzialnie?

 

Druga refleksja – ależ byłam przeszczęśliwa, gdy przeczytałam Wasze odpowiedzi! Wiecie dlaczego? Bo zamiast czytać tylko o tym, gdzie, jak i co kupować, wreszcie czytałam: „świadome niekupowanie”, „dbanie o to, co mam”, „kupowanie wcale”, „korzystanie z tego, co mam na maksa”, uczenie dzieci właściwych wyborów itp. Jakie to odświeżające!

 

Bo może zamiast ciągle zastanawiać się czy kupujemy właściwie rzeczy, skupmy na kupowaniu właściwych rzeczy wtedy i tylko wtedy, gdy rzeczywiście są nam potrzebne.

 

Naprawdę nie ma znaczenia czy stać Cię na etyczną modę w tym potocznym rozumieniu jej jako ubrań siłą rzeczy droższych, wykonanych z certyfikowanych tkanin, w lokalnych szwalniach bez wyzysku. Wystarczy, że rzetelnie, bez ściemy przyjrzysz się własnym wyborom zakupowym. Przestaniesz folgować zachciankom ponad miarę, a skupisz się na zaspokojeniu prawdziwych potrzeb. Zaczniesz po prostu kupować mniej.

 

Zatem, zachwycił Cię sweter w sieciówce, na bazarze, w butiku projektanta? Jest Ci naprawdę potrzebny i jest porządnie wykonany (najporządniej na Twoje możliwości finansowe)? Kup go i noś z przyjemnością! Dbaj o niego, pierz w dłoniach, traktuj golarką, zaszywaj pęknięcia. Spraw, by ta piękna rzecz służyła Ci tak długo, jak się da. I nie kupuj pięciu dodatkowych sweterków wskutek zachcianki i tylko na chwilę. Wierz mi, będziesz dużo, duuuużo bliżej odpowiedzialnej mody, niż ktoś, kto wciąż kupuje nowe, etycznie wyprodukowane koszulki.

 

Nadal uważasz, że odpowiedzialna moda Cię nie dotyczy?

Sprawdź Także

5 1 vote
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
67 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Szyciownik

Cześć,
To dla mnie oczywiste, że zniszczone ubranie idzie na półkę z ciuchami roboczymi bądź po domu i w takich celach jest wykorzystywane, póki nie rozpadnie się na kawałeczki (a wtedy je i tak zszywam i ceruję ;D) a nowych ubrań prawie nie kupuję, bo po co.
Pozdrawiam,
Kasia

Basia

Rozumiem ten „ból”, kiedy ktoś mówi, że nie stać go na etyczne, ekologiczne, najlepiej polskie marki. Rozumiem, bo t-shirt za 10% wypłaty (z której człowiek nie rzadko musi utrzymać kogoś poza samym sobą) to sporo i to wyrzeczenie. Ale moim zdaniem (może wbiję kij w mrowisko) odpowiedzialna moda jest dlatego fajna, że odpowiedzialnym można być na wiele sposobów. To też raczej nie jest zero-jedynkowe, że albo jesteś odpowiedzialny albo kompletnie nieodpowiedzialny, to się stopniuje. Czasem też bywamy nieodpowiedzialni, chociaż zazwyczaj dość odpowiedzialni z nas ludzie :) Kup sobie tego t-shirta w H&M czy nawet na chińskim bazarze, jeżeli Cię nie stać. Ale kup jednego, noś aż się zniszczy, naprawiaj, a jak się już nie będzie nadawał do niczego, to myj nim okna :) Nie trzeba być, w dużym i krzywdzącym uogólnieniu, bogatym snobem, żeby móc żyć trochę bardziej odpowiedzialnie. Po prostu wybierz taki rodzaj odpowiedzialności, na jaki możesz sobie w danej chwili pozwolić i się go trzymaj :)

SIMPLICITE Katarzyna Kędzierska

Dokładnie tak!

Myszamysza

Solidaryzuje sie z ta wypowiedzia w 100%! responsible (odpowiedzialny) – reuse (uzywaj ponownie), remake (przerabiaj), refuse (odmawiaj). Ja mam zwyczajnie mentalny opor przed kupieniem drogiej rzeczy, nawet porzadnej…. wiec poswiecam czas (zasob nieodnawialny) na szukanie w lumpeksach. Ja i dwoje dzieci to 95% garderoby i zabawek uzywanych. Maz – pewnie z 40-50% ubran ma uzywanych, ktore ja mu znajduje (pracuje na etacie, wiec cena za poszukiwanie na lumpie jest nie spedzenie tego czasu z dziemi…).
Ale najwazniejsze – warunkiem odpowiedzialnosci jest nie zasobnosc portfela ani napis na metce – ale MYSLENIE.
:) !
PS. Mam kolezanke, ktora jest mocno ortodoksyjna w tym temacie. Im jestem starsza, tym bardziej cenie jej podejscie. Pozyczac, naprawiac, posiadac tylko konieczne. I wiecie co? It pays off. Jej synek poprosil od mikolaja o ksiazke z naklejkami. Patrze na cene – 3,49 zl… az tyle mu potrzeba do szczescia :)

Basia

Powiem Wam, że potrzebuję czasami takiego otrzeźwienia, bo zacerowałam ostatnio dwa sweterki (jeden z nich ma nawet taką plamę, której nie widać, jak się go nosi, no ale tam jest nie wiadomo skąd i od czego), w kardiganie „schowałam” zaciągnięte nitki i przez głowę przebiegło: meeeh, nie będziesz już z tych rzeczy taka zadowolona, może sprawdź, czy ktoś z drugiej ręki takich samych nie sprzedaje. Te zażegnane dziury wydały mi się czymś złym, zmniejszającym wartość, a teraz już wiem, że jutro z radością założę mój sweter z zaszytą dziurą :)

Kasia

Świetnie napisane :-)

AgnieszkaM

Spodziewałam się, że ten artykuł będzie dłuższy. Mam wrażenie, że jest niedokończony. A temat jest ważny.
Popraw, proszę „w tym temacie” – powinno być „na ten temat”. Razi to. Podobnie jak „nie” oddzielnie od rzeczownika, przymiotnika lub imiesłowu (to ostatnie już mniej przeszkadza, bo czasem jest dopuszczalne).

SIMPLICITE Katarzyna Kędzierska

Agnieszko, dziękuję za uwagi, ale staram się nie poprawiać cytatów. Nie było moim zamiarem wyczerpanie tematu (piszę o nim nie pierwszy raz), ani nawet opisanie go dokładnie – inni robią to zdecydowanie lepiej. Chciałam po prostu spisać pewną refleksję. A co Ty dodałabyś na temat odpowiedzialnej mody?

AgnieszkaM

To szkoda, że brakło dopisku: „pisownia oryginalna”. Zwróciłam uwagę, bo blog jest wysokiej jakości. Gdybyś pisała byle jak, byłabym cicho.
Dodałabym, że można przerabiać ubrania na inne, szyć z nich torby, kosmetyczki, zasłony, poszewki na poduszki – to jest to, co robię. Cerowanie oczywiście też i ogólnie dbanie, czyli np. odpowiednie pranie.

Ania

Chciałam tylko dodać, że metka „Made in Poland” nie zawsze gwarantuje dobrej jakości ubrania ani wspierania odpowiedzialnej mody, niestety.

Natasza

W niektórych firemkach pracownice są wyzyskiwane niemiłosiernie. Także te zza wschodniej granicy. O mobbingu nie wspomnę.

Paulina

A ja uważam, że każdy na swój sposób może kupować odpowiedzialnie – w takim zakresie w jakim go stać oczywiście. Najważniejsze, aby kupować racjonalnie, faktycznie to co potrzebne i nie za dużo, choć to też dla każdego inne pojęcie. Ja np. Od jakiegoś czasu nie kupuje nowych ubrań (oprócz bielizny) . Korzystam z lumpeksow lub odzieży z drugiej ręki kupowanej na portalach typu OLX, Allegro, Vinted, itp. I jestem szczęśliwa. Mój wkład jest taki, że chociaż nie nakręcam tego biznesu modowego bezpośrednio. Myślę też, że kiedyś ludzie żyli i kupowali bardziej racjonalnie, bo nie było tyle towaru ani pokus. Więcej przerabiali, naprawiali, nosili jeden po drugim. Teraz zarówno media, jak i blogi czy instagram bombarduja nas milionem inspiracji. Z jednej strony blogerki piszą o ekologii, poszanowaniu planety, z drugiej linkuja kolejne nowe ubrania, buty i dodatki, kuszą znizkowymi kodami (oczywiście nie Ty! :) Ty Kasiu jesteś, moim zdaniem, najbardziej wiarygodną osobą w blogosferze, która zajmuje się modą :)). Nosisz faktycznie to, co pokazujesz, masz mało ubrań, dobrej jakości i faktycznie kupujesz coś nowego dopiero jak poprzednia rzecz się zużyje. Do takiego modelu jest mi, niestety daleko :(

Bernarda

Bardzo trafny komentarz. Nawiązując do tych instagramowych ubraniowych inspiracji , którymi kuszą blogerki, to te ubrania są u nich na chwilę, one w większości ich nie kupują a jedynie dostają na czas pozytywnej prezentacji. Warto o tym pamiętać.Dla mnie temat tego wpisu o odpowiedzialnej modzie jest związany z zero waste i odbieram go jako kontynuację wpisu Pani Kasi „minimalizm a zero waste”, gdzie ostatni wiersz może być inspiracją dla tych co uczą się odpowiedzialności za swoje zakupowe wybory ,bądź też pogubili się i próbują wrócić na właściwe tory.

Magda

Witam. U nas od kilku lat jest zasada że jak jedną rzecz kupuję to muszę dwie oddać, wyrzucić. To bardzo ogranicza napchanie szaf i hamuje zapędy do kupowania skoro nie chce nic wyrzucac. W konsekwencji kupujemy naprawdę wówczas gdy jest coś niezbędne, gdy rzecz uległa zniszczeniu lub syn wyrósł z posiadanych ubrań.

Do kwestii odpowiedzialnej mody podchodzę bardzo podobnie. Uważam, że ważne jest nie tylko to, jakie ubrania kupujemy, ale także to, jak często decydujemy się na zakupy i czy faktycznie jest to przemyślane działanie.

Już dawno przeszła mi chęć posiadania tego, co aktualnie jest na topie, przestałam również śledzić na bieżąco aktualne trendy, aby przypadkiem nie poddać się wpływowi „chwilówek”. Jak się z tym czuję? Rewelacyjnie!

Agnieszka

Dokładnie tak! Mam wrażenie, że to hasło „odpowiedzialna moda” ma służyć kupowaniu. Po prostu kolejny sposób, aby zachęcić do wydawania pieniędzy. Poza tym mam dwa skojarzenia z tym hasłem. Widzę siebie, jak próbuję „donosić” piżamę męża z czasów nastoletnich. Cisnęła mnie gumka, a góra miała jakieś drobne dziurki. Ale próbowałam ją wykorzystać. Po dwóch latach mojego użytkowania wyglądała praktycznie tak samo! Przeznaczyłam ją na szmaty, pewnie za 10 lat będzie podobnie wyglądać, ale już nie chcę jej nosić! A drugie: mój dziadek przez 50 lat nie zaczął nosić koszulek, które kupił sobie w Londynie! Bo się zniszczą…jakie to smutne…

Namysłowska 3

Wzięłam udział w Twojej ankiecie i napisałam, że dla mnie to m.in. nie kupowanie rzeczy „made in China’. Po przeczytaniu tego tekstu dochodzę jednak do wniosku, że nawet będąc skazanym tylko na tego typu odzież, można być odpowiedzialnym modowo, zwyczajnie mniej kupując. Bo jak wygląda rachunek 1x koszulka z Zary kontra 5x koszulka made in Poland/fair trade itp?… Jeden (przedmiot) to zawsze mniej niż 5 (przedmiotów)

Natasza

Moda z Chin to nie tylko tandeta. Chińczycy -zdolny naród- zrobią, każde najbardziej ekskluzywne cacko, jakie zamówisz. Opinia nie moja, ale osoby, która długie lata prowadzi z nimi interesy.

Namysłowska 3

Nie twierdzę, że wszystko co z Chin to tandeta. Pisząc „made in China” w kontekście odpowiedzialnej mody, myślę raczej o fair trade, warunkach pracy i kosztach produkcji, a raczej zarobkach pracowników

basia

A ZARA gdzie szyje ubrania? Nie w Chinach, czy Bangladeszu? Podobnie inne „markowe” i „dobre gatunkowo” firmy. Nie kupujecie ubrań, bo wyzysk? To nie korzystajcie z hoteli i pensjonatów, bo osoby tam sprzątające są najgorzej opłacanym zawodem, a po 15 latach takiej pracy (wymiana pościeli w 70-100 łóżkach dziennie + sprzątnięcie 30 łazienek) maja kręgosłup i kolana do wymiany.
A propos Zary ostatnio wypuściła tanie t-shirty w serek za 29 zł, sądząc po jakości na jeden sezon.

Anne

Wiesz, nie przepadam za Zarą, ale mam kilka ubrań stamtąd w mojej szafie. W tym bardzo dobrze uszytą i z dobrej jakości materiału marynarkę – kupiłam, bo szukałam takiej w kolorze butelkowej zieleni i pozytywnie zaskoczyła mnie jakość – ale kosztowała sporo. Mam też trzy wiskozowe sweterki – takie same tylko w różnych kolorach. Były po 79 zł. Potrzebowałam do pracy, a nie stać mnie na kaszmir za 1500 (bo taki np. za 400 jest po prostu słabiutki – wypróbowałam) za sztukę. Noszę na zmianę trzeci rok. Używam golarki i czasami specjalnego serum do prania, które regeneruje włókna. Są nadal w dobrym stanie, więc nie wszystko co tanie po jednym sezonie jest do wyrzucenia – pewnie trochę jednak zależy jak o to rzeczy dbamy.

Kasia

Co to za serum? Jestem bardzo ciekawa :)

Natasza

1. Futro nosze tylko raz dziennie, jak mi szynszyl na kark wskoczy.
2. Odpowiedzialna moda to moda, która ma źródło w moich potrzebach a nie w marketingowych sztuczkach. Nie chodzi tu tylko o potrzeby pt. okrycie nagości i zapewnienie ciepła… podkręcenie stylu jest potrzebą i eksperymenty modowe także. Omijam szerokim łukiem wystawy sklepowe i większość blogów modowych.
3. Jeśli nie daję sobie nic „wcisnąć” np kolejnej koszulki w promocji 2 za 3 sztuki i kupuję tylko to, czego potrzebuję- mogę pozwolić sobie na lepszą jakość. Niska cena nie jest najważniejsza.
4. Moda eco, weganizm, zero waste stały się towarem, sposobem na zarabianie pieniędzy. Nie kupię 5 par lipowych łapci (bo mi się nie podobają), pomimo że guru, który próbuje mi je sprzedać jest wege, zero waste i pisze bloga o minimaliźmie na laptopie napędzanym swoimi bio-gazami.
Człowiek ma wrodzoną skłonność do fanatyzmu, bałwochwalstwa czyli ubóstwienia drugiego człowieka.
5. Kiedyś nie mówiono o ekologii, fair trade, zatrudnianiu nieletnich, globalizacji. Jeśli o mnie chodzi to zwracam największą uwagę na możliwości utylizacji. Jeśli kupuje mało to nie jest dla mnie aż tak istotne, że bluzka jedzie z Istabułu- niech jedzie nawet z Gaziantep- to pod syryjską granicą.
Jednego nie rozumiem, … nachalnej promocji bawełny przez ostatnie dziesięciolecia. Ze naturalna, ekologiczna…Jaka ekologiczna- kilogramy pestycydów i litry wody – aż Jezioro Aralskie wyschło. Jeśli chodzi o przewiewność- są doskonalsze włókna -wełna chociażby odpowiednio przędzona. Albo wiskoza. W mokrej od potu bawełnianej koszulce bym się nie raz zapalenia płuc nabawiła.
6. ubieranie się, wyrażanie swojego stylu, przerabianie i tworzenie ubrań są sztuką, przejawem wewnętrznego artyzmu.

Joanna

Zgadzam się co do bawełny. Jestem zmarzluchem i prawie wcale się nie pocę. Zużyłam 3 akrylowe sweterki i zastąpiłam bawełnianymi. Podobnie z kurtką. I bardzo marznę w tych ubranich.

Natasza

Kiedyś wpadła w moje ręce książka „Jak dawniej po Tatrach chadzano” Krzysztofa Pisery, widziałam też wystawę o podobnej tematyce. Dawne poradniki dla turystów polecały jako najbardziej odpowiednią wełnianą bieliznę, zwłaszcza dla intensywnie pocących się. Szok? Prawdziwa wełna wypuszcza wilgoć na zewnątrz, bawełna nią nasiąka.
Podczas moich „emeryckich” wycieczek po górach lepiej niż bawełniane koszulki sprawdzała się luźna, mięsista wiskozowa koszula.

Ewa

Jest jedno „ale”. Bawełna nie uczula, wełna – tak.

Natasza

A alergików coraz więcej. Na minus dla wełny.
Może dlatego ludzie zapomnieli o czymś takim, co nazywa się „chłodna wełna”, o dosyć ekskluzywnym materiale, z którego panowie szyli sobie letnie garnitury. Natomiast panie robiły sobie szykowne, letnie bluzeczki z cienkiej wełenki. Nawet u moich rodziców uchowała się książka- podręcznik robienia na drutach wydana pod koniec lat 50-tych z takimi właśnie kreacjami. A później bawełna, bawełna, bawełna…. „zdziczenie obyczajów” po prostu.

AgnieszkaM

Znacie wypowiedzi Moniki Frese na temat tego, dlaczego wełna gryzie?

Natasza

Dzięki za info, dokształciłam się. O delikatności wełny decyduje „tłuszczopot”, który jest niczym innym jak lanoliną. Wybór między pięknem, klasą a ludzkimi przesądami i uprzedzeniami. Już widzę te tabuny damulek krzyczące „prać, szorować, bo ja się w żadnym tłuszczopocie i smrodach jakiegoś bydlaka babrać nie będę”.
Na jakie manowce doprowadziła nas cywilizacja i przereklamowana czystość i sterylność. Ale przecież ktoś musi zarobić na tych mydłach antybakteryjnych, antyperspirantach i proszkach. Szczyt głupoty to usuwanie laserowo gruczołów potowych pod pachami.
To, co naturalne i zdrowe przestało być dla niektórych piękne.

Kasia

Bo to po prostu nie jest piękne. Nie jestem za super sterylnym życiem, myciem wszystkiego płynami antybakteryjnymi itd, ale kurcze bez przesady, antyperspirant i proszek dla mnie jest ważny i nie zrezygnuję z niego. Co jest zdrowego w smrodzie spoconego po całym dniu ciała, pach i brudnych ubraniach?

Natasza

Akurat nie miałam na myśli zaniedbania i abnegacji. Trzeba się myć, o czym wiedzą także prymitywne plemiona. Ale pomyśl, gdyby oddzielono nas od reklamy w tv, necie, gazetach, od reklamy szeptanej czyli koleżanki z katalogiem… czy nadal kupowalibyśmy tyle tego wszystkiego?
Dzięki wizerunkowi utrwalonym w reklamie ludzie aż drżą ze strachu, że mogliby się trochę spocić. Urasta to do problemu rangi co najmniej zapaści gospodarczej, wojny z udziałem broni atomowej itp. Ja zwykle używam perfumowanego dezodorantu z linii moich ulubionych perfum. Jeśli potrzebuję pewniejszej ochrony- wtedy antyperspirant; nie codziennie. A KIEDY UPRAWIAM SPORT POZWALAM SOBIE UCZCIWIE SIĘ SPOCIĆ.
Ostatnio wyszła książka Elżbiety Turlej „Naciągnięte. Jak Polki uwierzyły, że tylko piękne będą szczęśliwe”. NIE WIEM JAK WY, ALE JA SIĘ CZUJĘ NIECO „ZROBIONA W BALONA” przez koncerny kosmetyczne.

Karolina

Ciekawy temat. Uważam, że zasobność portfela nie ma nic wspólnego z odpowiedzialną modą. Sama lubię np. tshirty z h&m, kupuję takie i noszę aż zedrę. Zwyczajnie nie lubię wydawać dużych sum na ciuchy, więc w moim budżecie robię co mogę. Taki tshirt ląduje później jako ścierka, pacynka albo szmatka w garażu. Ostatnio zaciekawił mnie temat przędzy ECONYL, wykonana w 100% z nylonowych sieci rybackich i innych odpadów morskich. Jeśli dobrze pamiętam Tchibo wypuściło taką linię odzieży sportowej – dosyć, że recykling, to jeszcze ograniczenie zużycia wody w procesie produkcji i emisji gazów cieplarnianych.

Marcjanna

Taki sam problem jest z plastikami. Dyskutuje się o tym jak je przetwarzać, zamiast o tym jak przestać ich używać lub zminimalizować ich udział w całej produkcji i handlu…
Zarówno w temacie mody, jak i wszelkich zakupów (od spożywczych po agd) najpierw dbam o to co mam, potem odkładam decyzje o zakupie i sprawdzam czy faktycznie jest mi potrzebny (nowy ciuch czy blender), dopiero na końcu rozważam zakup z drugiej ręki, wypożyczenie lub zakup nowego…
Ale to już kwestia własnego wypracowania w sobie potrzeby 'niekupowania’ i niepodążania za ogólnym trendem konsumpcji.

Myszamysza

A’propos plastikow – bardzo podoba mi sie idea Plastic banku https://www.ted.com/talks/david_katz_the_surprising_solution_to_ocean_plastic i zmiana paradygmatu na zamiast wycierac potop szmata – zakrecic kurek…!

Luiza

Moda to dla mnie sposób ubierania się, dowolność, styl. Wolę raczej określenie „odpowiedzialne nabywanie odzieży”. Nie za dużo, w sposób przemyślany, bez chwilowych impulsów, nagradzania się itp. Szanowanie ubrań, obuwia, torebek, używanie ich dłużej, nie tylko w jednym sezonie. Pozbywanie się ich mądrze – nie do kosza, ale dla kogoś potrzebującego. Taka używana rzecz dla kogoś innego może być wartościowa, atrakcyjna, wzbogacić podstawową garderobę i umożliwić zaoszczędzenie cennych pieniędzy.
Odpowiedzialne kupowanie, to również zwracanie uwagi na ekologię towaru.

Anka

Ja polecam pozbyć się z domu tv ;p Oczywiście rozumiem, że nie każdy chce i wcale nie musi, ale sero, to wiele ułatwia. Nie mam telewizora od ok.10-11 lat i dzięki temu nie jestem bombardowana reklamami. A to z kolei sprawia, że nie odczuwam potrzeby posiadania tego co nam próbują wcisnąć. Reklamy naprawdę mają na nas wpływ – pracowałam kilka lat w marketingu i dość dobrze wiem jak to działa (uznałam jednak, że jak dla mnie to chyba najbardziej nieetyczny zawód i nie chcę iść tą drogą, dlatego się przekwalifikowałam ;) ).

Fajną sprawą jest też cerowanie – nauczyłam się z YT :D Oglądałam kiedyś taki serial „Schodami w górę, schodami w dół”, którego akcja toczy się bodajże w latach 20. XX wieku i natchnęła mnie donauki cerowania scena, w której pokojówka rozmawia z gospodynią, że pończochy Lady Jakiiejśtam (nie pamiętam imienia) mają dziury i oczka. Gospodyni na to odpowiada (cytat niedokładny, z pamięci): „zaceruj te, w których oczka sięgają od góry do kolana, nie będzie tego widać, pozostałe trzeba będzie wyrzucić”. Jakbym doznała jakiegoś nagłego olśnienia – jakie to GENIALNE! :D Uczyłam od zacerowania moich cienkich bawełnianych rękawiczek, które kupiłam 5 lat temu w reserved i rok temu zaczęły się rozpadać. Udało mi się znaleźć czarną nić idealnie dopasowaną do koloru rękawiczek i tych zacerowań nawet nie widać, jak tak się po prostu spojrzy na rękawiczki (tutaj przydała mi się ta jakaś specjalna technika cerowania, której się nauczyłam), tylko ja sama, kiedy dotknę tego miejsca, czuję delikatne zgrubienia. Ale mam wtedy poczucie satysfakcji, że sama własnoręcznie naprawiłam rękawiczki :D

A ogólnie co do samej mody to moim zdaniem dobrze jest wiedzieć co się lubi i się tego trzymać. Ja np. uwielbiam koszule. Ale zanim się zdecyduję na kupno, to muszę znaleźć taką, która idealnie spełni wszystkie moje oczekiwania:

1. musi być z naturalnych materiałów, najlepiej z połączenia bawełny i lnu, lub lnu i layocellu
2. nie może mieć kołnierzyka, ponieważ nie znoszę kołnierzy, tylko musi mieć stójkę
3. materiał nie może być zbyt sztywny
4. najlepiej żeby była oversize
5. nie powinna mieć wzorów, a jeśli już, to krata lub ewentualnie pionowe paski
6. musi być maksymalnie prosa, bez ozdobników typu falbanki, koronki czy kokardki

To nie musi być zaraz super hiper droga koszula. Moją ulubioną kupiłam na answear za 79 zł, spełnia wszystkie powyższe kryteria i jest to najbardziej eksploatowana rzecz w mojej szafie – nosze ją średnio 2-3 razy w tygodniu, ale nadal trzyma się świetnie :D

Natasza

Odnośnie koszuli, niedawno nabyłam w second handzie , dziś testuje, biała w drobny czerwony rzucik, z rayonu, ze stójką zamiast kołnierza, luźna. Układa się miękko wokół sylwetki i gniecie się niemiłosiernie. I będzie miała szczęście, bo zagości w mojej szafie, jak 70 procent moich eksperymentów modowych rodem z sh.

basia

Co tam TV, w necie jest bardziej zmasowana spersonifikowana akcja reklamowa. Jeśli oglądałaś jakiś produkt, powiedzmy kurtkę, to później na każdej stronie wyrzuca ci reklamy kurtek. Nie mówiąc o dziesiątkach maili z super okazjami tylko dziś

Natasza

Po prostu tych „ciuchów” i „łachów” z sieciówek jest tyle, że trzeba walczyć o klienta wszystkim sposobami. Nie ma nic złego w potrzebie ładnego wyglądu, nawet jeśli ktoś, jak ja, jest „zafiksowany” w tym temacie… ale kupowanie bez opamiętania…wszelkie „must have”. Sorki, nie mam trencza ani szpilek ani chanelowskiego żakiecika. Mój „must have” to białe trampki, bardzo ciemna bluzka drukowana w kwiaty (nową kupuje, jak kończy mi się stara), ciemne dżiny i takież półbuty. Lista, którą selekcjonuję od końca podstawówki chyba.

Zuza

Co do cerowania rajstop, oglądałam kiedyś przybory do szycia u mojej babcii i znalazłam takie małe coś, co nie wiedziałam do czego służy. Jak się okazało właśnie co cerowania rajstop, a sama czynność to „repasacja”. Mama mnie nauczyła i owszem ceruję sobie rajstopy na stopach i od góry do kolan, czyli tam gdzie nie będzie widać. Czynność jest pracochłonna, wymaga dobrego wzroku i precyzji, ale za to jaka satysfakcja!!! A takie, których nie warto już cerować, noszę zimą pod spodnie aż do zdarcia.
Znalazłam ciekawy artykuł w temacie ginących zawodów, wywiad z panią repasaczką https://ewamajdecka.wordpress.com/2013/11/04/repasaczka/

Askadasuna

Hmm… W moim wypadku 'odpowiedzialna moda’ to decyzja o kupowaniu wyłącznie w SH. Nie chcę wprowadzać do obiegu kolejnych nowych rzeczy, skoro tak wiele używanych w idealnym stanie zostało już wprowadzonych. W SH kupuję bluzki, kurtki, spodnie, torebki, a nawet buty jeśli są w dobrym stanie. Bielizna i skarpetki pochodzą ze sklepów z nowymi ubraniami, ale mam je w ograniczonej ilości, zero nadmiaru. Ponadto uważam, że nie każde zakupy w SH są sensowne. Z sensem są tylko takie, które powodują, że do domu przynosimy ulubione ubrania, z których regularnie korzystam. Wszelkie 'z plamą/do zacerowania/lekko uszkodzone’ kupione za grosze na wieczne czekanie na naprawę to nieciekawa opcja. Zwykłe zagracanie swojej przestrzeni. Myślę, że zakupów w SH należy się nauczyć, wybadać swoje odczucia, odkryć potrzeby, ograniczyć w jakiś sposób napływ ubrań do domu typu: mam dwie szafki, więc posiadam tylko tyle ubrań ile się w nich mieści. Nie kupuję dodatkowej szafki, bo ubrania się nie mieszczą – ograniczam zakup ubrań, żeby nie zagracać się kolejnym meblem.
Niestety znam wiele osób pochłoniętych zakupami. Koleżanka – niemal całe mieszkanie zawalone ubraniami. Niby na sprzedaż, ale finalnie nie umie zmotywować się, żeby wystawić je na allegro, olx czy vinted. Spytana na co jej tyle cholerstwa stwierdziła, że rekompensuje sobie czas, kiedy na ubrania nie miała. W sumie dalej nie ma kasy na ubrania, które jej się podobają, bo rozdrabnia się na zakupy tysięcznego ubrania z SH na sprzedaż, co nie przynosi jej zysku, bo ubranie tylko na sprzedaż czeka. Smutne to, bo zadbanie o takie ilości odzieży pochłania ogrom czasu.

basia

Ubrań jest taka nadprodukcja, że twoje nie kupowanie nic nie da. Wystarczy się przejść po galerii handlowej na przecenach, ile jest sztucznych, śmierdzących chemią bubli, góry koszule z jaskrawymi napisami, których nikt nie chce nawet za 9 zł. To później zaśmieca środowisko, gdzieś to muszą utylizował, zwałkować i przemielić. Podobnie jest z plastikami, czepiają sie konsumentów, a nie czepią się producentów, żeby ograniczyli produkcje plastików, nadmiernych opakowań lub wprowadzili takie, które same rozkładają się w środowiski.

SIMPLICITE Katarzyna Kędzierska

Basiu, masz rację, ale popyt napędza podaż. Mniej chętnych do kupowania = mniej towaru na rynku, bo jego utylizacja nie będzie się firmie opłacać.

Mila

Świetny tekst! Nie wiedziałam nawet, że do tematu odpowiedzialnej mody można podejść na tak wiele sposobów i tak różnie ją rozumieć. Szczere mówiąc, dla mnie odpowiedzialność w tym zakresie to kupowanie bardziej „eko”, nawet jeśli to znaczy kupowanie mniej – wiadomo, że produkty z małych szwalni, które dbają o pracowników i środowisko będą nieco droższe niż w sieciówkach, ale to dobrze wydane pieniądze. Po części byłam na dobrym tropie :D

Ewa

Dla mnie odpowiedzialna moda to zakupy w sklepach z odzieżą używaną i własnoręcznie wydziergane dodatki (szydełkiem czy na drutach). Wydziergałam sobie m.in. kilka różnokolorowych chust, którymi ozdabiam zwykłe T-shirty tworząc za każdym razem inny zestaw. Włóczki, których używam też najczęściej pochodzą z SH lub ze starych zapasów mamy i babci. Takie dzierganie świetnie rozwija wyobraźnię i kreatywność, redukuje poziom stresu, a efekty niejednokrotnie wzbudzają podziw otoczenia, no i są niepowtarzalne :)

Jeśli chodzi o zakupy ubraniowe, zawsze kupowałam mało. Teraz, kolejnym krokiem jest kupowanie bardziej świadome, rzeczy lepszej jakości, które posłużą na dłużej. Mądry wpis.

Karolina

Jestem wdzieczna mojej mamie, ze bedac dzieckiem, uczyla mnie by kupowac ubrania dobrej jakosci, z naturalnych materialow. Odkladajac male sumy, po dluzszym czasie moglam sobie pozwolic na kupno ubran ktore sluza mi do dzis! Ile razy sie wsciekalam, ze kolekcja sie zmieniala a ja nie uzbieralam sumy potrzebnej na kupno wymarzonej sukienki. Jednak teraz, mam szafe z ubraniami o klasycznych krojach, ktore sie nie niszcza i beda jeszcze dlugo mi sluzyly. W domu sie nie przelewalo a z szaf nie wylewalo. Niestety (tak niestety) gdy sytuacja finansowa rodziny sie polepszyla, mama moja mentorka oszalala i wpadla w zakupoholizm. Kupuje mase ubran, czesto ich nie nosi, jakos tragedia ale zal bylo nie kupic w outlecie. Rece opadaja, rozmowy nic nie daja a ja oddaje kolejne wory ubran do komisu. Chociaz tak moge zminimalizowa jej bledy i odzyskac troche pieniedzy. Mamie w zakupach kroku dotrzymuje tesciowa i szwagierka. Chociaz mysle, ze zalewajac nas prezentami dla wnuka wyszly na prowadzenie. Inteligentne, prowadza prezne firmy a nic nie dociera. Wczoraj powiedzialm koniec, mam dosyc prezentow, zabawek i walki z mezem ktory wraca z kolejna koszula podobna do ostatniej ktora kupil. Zyczcie mi powodzenia, obym nie polegla.

basia

W SH i outletach też można popaść w zakupoholizm, wszystko zależy od charakteru. Twoja mama odrabia sobie lata biedy i odmawiania. Ja wole coś oddać niż przerabiać, szkoda nie czasu na żmudne robótki

Aneta

Uwielbiam takie żmudne robótki. Relaksują mnie.

Ewa

Należy kupować rozważnie, nie zaśmiecać szafy i życia nadmiarem ale….kupowanie jest częścią gospodarki. Rozwój krajów zamożnych i podążających za nimi w ogromnej mierze zależy od popytu wewnętrznego. Przestaniemy kupować i w następstwie będzie mniej przychodu dla państwa z podatków, mniej pieniędzy na służbę zdrowia i inne wydatki socjalne. Naturalnie można powiedzieć, że możemy być biedniejsi ale takie zobowiązanie trudno osiągnąć.

Kasia

Ostatnio jak myślałam o nadmiernej konsumpcji i związanym z tym zanieczyszczeniem środowiska, w tym o sladzie węglowym ( wiecie,że za 49% śladu węglowego odpowiedzialni są ludzie bogaci co jest efektem ich stylu zycia- nadmierna konsumpcja tj. Zakupy, częste podróże np prywatnymi odrzutowcami itp) to właśnie zaczęłam zastanawiać się nad rozwojem gospodarczym krajów. Czy w ogóle ograniczenie konsumpcji w skali globalnej jest możliwe? Czy da sie przekonac masy do swiadomych zakupow? Wydaje mi się, że niestety nie. Dla wszystkich krajów byloby to ekonomiczne samobojstwo. To teraz pytanie, czy da się tak prowadzić politykę ekonomiczna tak by produkować jak najbardziej ekologicznie, z poszanowaniem praw ludzkich we wszystkich segmentach rynku? Bardzo trudny temat i Nobel dla tego kto znajdzie złoty środek.

SIMPLICITE Katarzyna Kędzierska

Oczywiście, to jest globalny problem. Większość współczesnych gospodarek jest zbudowana na kupowaniu. I to jest niezwykle trudno zmienić i nikt się do tego nie pali. Tylko, że niedługo pewnie wyginiemy z powodu katastrofy ekologicznej wywołanej przez ślepą konsumpcję. Wtedy nie będzie to miało znaczenia.

Aneta

Polecam Naomi Klein- pisze o tych problemach właśnie

basia

Niektórych stać tylko na tanie ubrania, a inni znowu kupują drogie bo mają więcej pieniędzy. Łączy tych ludzi jedno, zabawa modą, nowymi trendami, bo chcą mieć coś modnego, świeżego i fajnego. Moda to nie jest pierwszą potrzebą, jak jedzenie, czy opłaty za mieszkanie. Nie każdy czuje się dobrze chodząc non stop w prostych t-shirtach, dwóch parach spodni i w jednym szarym swetrze do wszystkich zestawów.

Agata

Dokładnie. Ja nie kupuję kompulsywnie, lubię ubrania dobrej jakości, dbam o nie. Bardzo cenię sobie klasykę i ponadczasowość. I nie uważam, że posiadanie minimalne czyli „jednego szarego swetra i dwóch t-shirtów” uczyni mnie lepszą, bardziej świadomą konsumentką. Nie dajmy się zwariować.

Natasza

Moda jest bardzo ważna. Kontrola nad tym jak wyglądamy, pachniemy, jaki jest nasz wizerunek pozwala czuć się nam godnie. Nawet jeśli mój image to proste spodnie i szary sweter, jeśli jest wybrany przeze mnie, a nie przypadkowy.
To właśnie poczucie ogarnięcia się pozwalało ludziom przeżyć łagry (patrz wywiad z Celiną Budzyńską w „Onych” T.Torańskiej), czy nie stoczyć się na dno w kacetach. Gdziś na kanale youtube Radzkiej – Magdaleny Kanoniak (raaadzka) jest link do wykładu na ten temat… nie pamiętam dokładnie … I była moda w Auschwitz…I była moda w getcie…

SIMPLICITE Katarzyna Kędzierska

Oczywiście. Rozumiem, że dla niektórych osób bycie modnym, kupienie czegoś nowego, świeżego jest fajne. Ale to nas prowadzi, jako ludzkość, na skraj zapaści ekologicznej. Może więc warto trochę przewartościować swoje potrzeby i zwyczajnie kupować mniej? Od razu zaznaczam, że jest przepaść między kupowaniem mniej, a posiadaniem dwóch par spodni.

Natasza

Dla mnie dopracowany wygląd nie oznacza kupienia czegoś nowego. To raczej dobrze skomponowana i wygodna całość, w której wszystko gra. Ubieranie się pochłania mój stres, im większe ciśnienie mam w życiu, tym bardziej się staram. Ja po prostu lubię się ubierać.
Bazuję na tym co mam – aktualnie 25 ubrań na ciepłą porę roku razem z butami + kilkanaście zakupów z przybytku mody zwanego lumpeksem, które aktualnie czekają w „stejdżu” tzn poczekalni, aż zsynchronizują się z moją garderobą, albo i nie.
Ile powinno się mieć ubrań? Tyle, żeby je odróżniać, „znać je po imieniu”, nie zapominać o nich.

wendigo

Wspieranie regionalnych producentów, hmm… mam z tym trochę problem, bo takim jestem idealistą, że chciałbym równego poziomu życia ludzi na całym świecie, a nie tylko podniesienia poziomu życia ludzi w Polsce. Wiem że aby to nastąpiło, będą musiały upłynąć pewnie jeszcze dziesiątki lat, ale nie sądzę by pomogło w tym zaprzestanie kupowania odzieży „Made in China” czy „Made in Bangladesz”…
A mniej idealistycznie: no nie kupię t-shirta za 80zł kiedy mogę kupić w za 15zł (i będzie on do tego pięć razy ładniejszy), albo w lumpeksie za 5zł, bo po prostu wolę te 65-75zł odłożyć sobie na jakąś wycieczkę. Ale przede wszystkim jednak kwestia wyglądu: ostatnio właśnie specjalnie wziąłem sobie prospekt droższego sklepu żeby sprawdzić co tam oferują w kwestii t-shirtów/koszulek polo – no jak dla mnie asortyment dla dziadków ;) Dla mnie t-shirty bez fajnego logo odpadają, nie ubiorę się w taki skoro mam szeroki wybór ładniejszych. Ktoś może powiedzieć że te „Made in Bangladesz” to nic nie są warte, dlatego takie tanie, ale ja się nie zgodzę – oczywiście one się trochę rozciągają, ale mnie to nie przeszkadza, bo jak założę je na siebie, to i tak nie widać :D a radość z noszenia mam większą :)
Oczywiście to zależy jak kto się musi ubierać – jeśli ktoś musi elegancko np. do pracy, to co innego, ja mam do pracy ciuchy robocze, co swoją drogą sprawia, że nie mam kiedy ubierać prywatnych, więc i nie ma sensu ich za dużo mieć – ja od 2-3 lat raczej już tylko pozbywam się ubrań niż je kupuję ;)

Ale podobało mi się co Basia napisała na samej górze – oczywiście moje t-shirty z Chin czy Bangladeszu noszę, aż sie zetrą (pierwszy raz w Primarku zrobiłem zakupy pod koniec 2015 roku i mam je nadal i nie zanosi się żeby się starły – także to też tyle w kwestii jakości ;) może są trochę krzywe ale ja się nie mam naprawdę do czego przyczepić i z pewnością jeszcze je ponoszę, choć właściwie w jednym pojawiły się dziurki ale to moja wina – zahaczyłem paskiem – oczywiście zacerowałem i noszę nadal ;) ), a później pójdą na szmaty :)
Myślę, że nie będzie przesadą jeśli powiem, że cała zawartość mojej szafy składa się z ubrań albo z lumpeksu (większość), albo z Chin/Bangladeszu. Jedyne w sumie nowe spodnie które kojarzę, że kupiłem drożej w jakiejś galerii handlowej mają co najmniej 9 lat, a może i 10-11…

Chociaż ciekawym jest też komentarz, że ludzie potrzebują czegoś nowego w kwestii ubrań – to też jakoś prawda… tylko czy potrzebują tego co miesiąc? albo co tydzień?! Ja też się cieszę z tego nowego t-shirta, ale raz na rok w zupełności mi wystarczy. Z resztą skąd brać czas i siłę na robienie zakupów częściej? doprawdy nie pojmuję, ja po wizycie w galerii handlowej czuję się wykończony…

Małgosik

Fajnie, że dyskutuje się o takich sprawach. Jednak faktycznie, może zamiast tylko dyskutować i kupować po prostu lepiej mniej kupować. Zwłaszcza, że na Twoim blogu można dowiedzieć się jak dbać o ubrania, jak je pielęgnować, prać żeby jak najdłużej nam służyły.

Królowa Karo

Ja ostatnio kupuję zdecydowanie mniej ubrań – ale to też efekt bardziej uporządkowanej szafy. W zasadzie wszystko, co potrzebne w niej jest. Wymieniam więc raczej rzeczy, które się zużywają, rzadko ulegając kaprysom i pokusom. I tak to rozumiem – odpowiedzialnie, a nie pod wpływem impulsu :)

Iza

Na odpowiedzialną modę składa się wiele działań. Niewątpliwie kupowanie ubrań dopiero wtedy, gdy dotychczas noszone przestały lub przestają nam służyć, jest jednym z nich. W takim podejściu bardzo pomogło mi uświadomienie sobie paru rzeczy:

1. Nie znoszę robić zakupów ubraniowy – przeglądanie tych ubrań, przymierzanie, rozmyślanie o nich bardzo mnie nudzi.
2. Nie mam potrzeby „wyrażać siebie” poprzez ubiór, co oszczędza mój czas na poszukiwania i pieniądze na np. dodatki. Nawet przerabianie ubrań w celu bycia oryginalną mnie nie zachęca. Nie neguję tego. Nawet lubię podziwiać stylizacje innych, szczególnie, gdy są oryginalne, ale sama po prostu nie mam potrzeby tego robić.
3. Gdy w danym sezonie spodoba mi się coś, co jest bardzo charakterystyczne dla danego sezonu, zanim to zakupię zastanawiam się, czy w sezonie w kolejnym roku będę chciała dalej to nosić. Doświadczenie pokazało mi, że w kolejnym roku te ubrania już mi się nie podobają. Za często widuję je na ulicy i są za bardzo opatrzone.
4. Nie mam potrzeby być „modna”, dzięki czemu nie sprawdzam nowych kolekcji co sezon. A jak ich nie sprawdzam, to nie muszę powstrzymywać się od zakupów :)
5. Od kiedy mam prostą, klasyczną garderobę, nie potrzebuję kolejnych rzeczy do czasu aż się zniszczą stare. Rzadziej mam zachcianki na coś nowego.
6. Nie lubię poświęcać dużo czasu na dobór stylizacji. Proste klasyczne ubrania ułatwiają mi tworzenie różnych zestawów, w konsekwencji czego tracę mniej czasu na to.

Karolina

Bardzo dobrze jest poruszany temat ponieważ jesteśmy ofiarami osób które same ubierały się lepiej. Dzięki nim jesteśmy gorsi. Od 20 lat jesteśmy ofiarami nie tylko mody ale ludzi którzy nas wpędzają w kompleksy.

Edyta

Super temat i na czasie. Gdyby wszystkie fabryki odzieżowe zatrzymały się w tym momencie, ubrań wystarczyło by nam do końca stulecia. To przerażające, że wielkie sieciówki wymieniają cały asortyment co 4 miesiące. Gdzie trafiają te ciuchy? Część do drugiego obiegu, a część na wysypiska śmieci w krajach rozwijających się (np. Chile). Kiedy do mnie dotarła powaga sytuacji, postanowiłam zająć się handmade i wrócić do korzeni. Moja babcia nauczyła mnie dziergania na drutach i na szydełku. Nie sądziłam, że kiedyś mi się to przyda.