Czy masz w życiu powód, dla którego codziennie rano zwlekasz się z łóżka i zaczynasz nowy dzień?
Ostatnimi czasy mam wrażenie, że na blogach, ale nie tylko, dominuje temat Jak być szczęśliwym?, odmieniany przez wszystkie możliwe przypadki. Akcja 100 Happy Days (którą właśnie kończę i jeszcze opiszę wrażenia) zatacza coraz to szersze kręgi, a wiele osób odkrywa i dzieli się z innymi swoimi sposobami na szczęście małe i duże. I fajnie. Nie ma nic zdrożnego w pielęgnowaniu codziennych, szczęśliwych chwil, odnajdywaniu przebłysków radości w naszym, codziennym życiu. Wręcz przeciwnie, to one często decydują o całokształcie naszego nastawienia do życia.
Dziś jednak chciałabym sięgnąć nieco głębiej, a właściwie to nawet bardzo głęboko. Mam to szczęście (aha, właśnie szczęście:), że od tygodnia wyleguję się mniej lub bardziej aktywnie na południu Grecji. Jest tu plaża, leżak, turkusowo-szmaragdowe morze, kawa frappe, książki i ja.* W tych, jakże sprzyjających okolicznościach, zastanawiam się nad istotą szczęśliwego życia, a właściwie jakości w życiu i jakości życia.
Pewna japońska wyspa, Okinawa, słynna jest z najwyższego na świecie odsetka stulatków. Z tego względu bywa nawet nazywana ojczyzną długowieczności. Dlaczego? Na ten temat prowadzono wiele badań naukowych, szukających przyczyn w pożywieniu, otoczeniu itp. Mnie natomiast zafascynował jeden z prawdopodobnych powodów czy też warunków długowieczności, który nie ma nic wspólnego z biologią jako taką, a pozostaje raczej w sferze ludzkiej psychiki. Otóż, Okinawczycy bardzo poważnie traktują swoją rolę w społeczeństwie. To japońska tradycja stworzyła pojęcie ikigai. Ikigai to po prostu powód, aby budzić się codziennie rano. Kostarykańczycy (Kostaryka również słynna jest z długowiecznych ludzi) nazywają to plan de la vida czyli plan na życie.
100-letni Kostarykańczyk Don Faustino regularnie co tydzień wyprawia się po zakupy. Od 40 lat kupuje składniki dla całej rodziny, na niedzielny obiad. Zawsze te same. Dla niego to najważniejszy dzień tygodnia, a cała rodzina go oczekuje, co tydzień. 102-letnia Kamada, jest okinawską noro, kapłanką komunikującą się z duchami przodków, którą wiejska społeczność niezwykle ceni. Kamada bardzo poważnie traktuje swoją rolę. Codziennie chodzi do świętego zagajnika pomodlić się za zdrowie wioski i podziękować bogom za przychylność. 75-letni Tonino, sardyński pasterz, raz do roku ubija jałówkę, żeby zapewnić rodzinie mięso,choć sam zdaje sobie sprawę, że właściwie nie musi tego robić. Kocham swoje zwierzęta i uwielbiam się nimi zajmować – tłumaczy Tonino – tak naprawdę nie potrzebujemy tej krowy, którą dzisiaj ubiłem. Połowa mięsa jest dla syna, a większością pozostałej części obdzielę sąsiadów. Ale gdyby nie zwierzęta i wysiłek, który trzeba włożyć w ich utrzymanie, siedziałbym w domu i nic nie robił; nie miałbym w życiu celu. Kiedy o nich myślę, myślę też o moich dzieciach. Lubię, kiedy przyjeżdżają do domu i znajdują tu coś, co zrobiłem własnymi rękami.**
Tak więc, jak wspomniałam na początku, pozytywne nastawienie do życia, czy też umiejętność dostrzegania małych radości jest niewątpliwie bardzo ważne, ale moim zdaniem m.in. akcja 100 Happy Days spłyciła nieco temat „szczęścia”, pomijając jeden, bardzo istotny czynnik.
Człowiek potrzebuje czuć się potrzebny.
Każdy człowiek. Strasznie mnie dziwi, że nie zauważyłam tego wcześniej. Choć może czułam, ale nie potrafiłam do końca zwerbalizować. Uświadomiłam sobie, że nigdy też o tym nigdzie nie czytałam, a czytam sporo. A przecież potrzeba bycia potrzebnym to chyba jedna z fundamentalnych, życiowych, ludzkich potrzeb duchowych. Trudno mi wyobrazić sobie człowieka wiodącego prawdziwie szczęśliwe i harmonijne życie, a jednocześnie nie mającego zaspokojonej tej właśnie potrzeby. Ludzie umierają, gdy przestają się czuć potrzebni. W tej perspektywie, zdefiniowanie swojego ikigai jest dużo trudniejsze niż zrobienie jednej fotki w ramach 100 Happy Days i wrzucenie jej na insta.
Czy wiem, czym jest mój ikigai? Jeszcze nie do końca, ale wiem, czuję instynktownie, że to bardzo ważne i nad tym własnie będę pracować. Abstrahując od całej reszty, wygląda na to, że znalezienie i nadanie sensu życiu po prostu je przedłuża. A Ty? Co jest Twoim powodem, aby codziennie wstać z łóżka?
Kalamata Grecja, 22 czerwiec 2014
*aktualnie jeszcze MM, dość znudzony leżeniem na plaży ;)
**informacje i cytat pochodzą z książki Niebieskie strefy Dan’a Buettner’a