Dzięki Wam i Waszemu zaangażowaniu – udało mi się zebrać w całość i stworzyć razem ogromną, kompleksową i niesamowicie inspirującą listę 120 sposobów na bardziej ekologiczne życie i ekologiczny dom. Korzystajcie!
Zachęcam mocno do zapisania się do newslettera. W najbliższym newsletterze zawartość dzisiejszego posta zostanie zamieniona w poręczną listę 120 sposobów na bardziej ekologiczne życie – gotową do wygodnego zapisania lub wydrukowania!
→ chcę otrzymać listę do wydruku ←
KUCHNIA
- Zapełnianie lodówki i zapasów na bieżąco.
- Używanie wody z mycia warzyw i owoców do podlewania roślin.
- Kran w kuchni ustawiony na wodę zimną. Jeśli potrzeba ciepłej, to ten początkowy strumień zimnej lejemy do konewki.
- Wielorazowe pudełka na żywność.
- Niemarnowanie jedzenia – z resztek można zrobić przeróżne zapiekanki, zupy kremy, pasty.
- Gotowanie na dwa dni plus ekstra porcja do zamrożenia.
- Używanie ściereczek kuchennych zamiast ręczników jednorazowych.
- Ładowanie zmywarki do pełna.
- Używanie trybu eco w zmywarce.
- Mycie naczyń w misce.
- Używanie reklamówek „sklepowych” jako worków na śmieci.
- Używanie woreczków strunowych do przechowywania mrożonek (wykorzystywane wielokrotnie).
- Eko sprzątanie, głównie za pomocą octu, szarego mydła i olejków eterycznych.
- Niewrzucanie do kanalizacji (zlew, WC) dodatkowych śmieci, używanie sitka w zlewie kuchennym.
- Własny kompostownik.
- Gotowanie z przykrywką, żeby nie tracić prądu i skrócić czas.
- Oznaczenie półki w lodówce, gdzie znajduje się żywność z pierwszeństwem zjedzenia.
- Własne przetwory.
- Rozcieńczanie wodą płynu do mycia naczyń.
- Używanie pojemników po lodach i słoików do przechowywania żywności suchej.
- Używanie szklanych butelek po sokach do gromadzenia wody do podlewania kwiatów.
- Czyszczenie ścierką z mikrofibry i wodą.
- Używanie ściereczki konopnej lub gąbki z ogórecznika morskiego zamiast gąbek do mycia naczyń.
- Pieczenie w piekarniku kilku dań na raz.
- Kran z wbudowanym filtrem.
- Picie wody z kranu.
- Mielenie suchych bułek na bułkę tartą.
- Parzenie liściastej herbaty w lnianym woreczku.
- Robienie domowego mleka, np. migdałowego.
- Używanie metalowych słomek lub mycie plastikowych.
- Niekupowanie zbędnych gadżetów do kuchni.
- Gotowanie dań jednogarnkowych.
- Używanie kubka termicznego i szklanej butelki.
- Lodówka ustawiona na 6 stopni – a nie np. na 2.
- Wykładanie szafek kuchennych i kosza na śmieci starymi gazetami.
- Mrożenie żywności, ale też mrożenie soku z cytryny i ziół w kostkach na lód.
ŁAZIENKA
- Stosowanie kubeczka menstruacyjnego.
- Prysznic zamiast kąpieli.
- Zastąpienie chusteczek higienicznych tradycyjnymi.
- Zakręcanie kranu przy myciu zębów.
- Własnoręcznie robione kosmetyki.
- Używanie maszynki do golenia z tradycyjnym ostrzem.
- Kule piorące zamiast proszku do prania.
- Używanie pieluch wielorazowych.
- Przecinanie opakowań po kosmetykach, np. fluidach i wykorzystywanie wszystko do ostatniej „kropli”.
- Przerabianie starych ubrań na ścierki.
- Jeden kosmetyk do danej części ciała.
- Energo- i wodooszczędna pralka.
- Nieużywanie suszarki do prania.
- Używanie ciepłej wody po praniu ręcznym do mycia podłóg.
- Kryształ zamiast antyperspirantu.
- Kosmetyki w szklanych opakowaniach wielokrotnego użytku.
- Bambusowa szczoteczka i własnoręcznie robiona pasta do zębów.
- Szary papier toaletowy z recyklingu.
- Używanie właściwych ilości kosmetyków.
- Mycie włosów mąką, orzechami piorącymi lub glinką.
- Woda z octem i olej zamiast odżywek.
- Zostawianie otwartych drzwi w trakcie suszenia włosów lub brania prysznica – dogrzewa przedpokój.
- Wielorazowe myjki, wkładki laktacyjne i płatki kosmetyczne.
ZAKUPY
- Odnoszenie wytłoczek po jajkach z powrotem do sklepu.
- Oddawanie do pralni wieszaków.
- Kupowanie żywności od lokalnych rolników.
- Torby na zakupy wielokrotnego użytku oraz koszyk wiklinowy. W przypadku większych zakupów, składany kosz z rączką trzymany w bagażniku samochodu.
- Zabieranie na zakupy własnych słoików, małych opakowań i wytłoczek.
- Dokładna lista zakupów.
- Zakupy „z drugiej ręki”, w tym książki, zabawki, ubrania, buty.
- Zamiast kupowania – używanie rzeczy przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
- Zakupy przez internet.
- Kupowanie lepszych jakościowo rzeczy, żeby wystarczyły na dłużej.
- Kupowanie produktów na wagę.
- Unikanie mięsa, zwłaszcza wołowiny.
DOMOWE BIURO
- E-faktury.
- Skanowanie zamiast wydruków.
- Bilety w wersji elektronicznej.
- Ulotki i katalogi wyłącznie online.
- Czytanie gazet i czasopism w wersji elektronicznej.
- Dwustronne drukowanie.
- Zbędne kartki oddawane dzieciom do rysowania.
- Rezygnacja z projektów na papierze (np. w pracy grafika) na rzecz tabletu.
- Korzystanie z bibliotek i ebooków.
- Robienie okładek do książek ze starych kalendarzy.
- Recykling papieru do pakowania prezentów i ozdobnych torebek.
- Kawałki tekturek ze starych opakowań wykorzystywane jako zakładki do książek.
- Używanie szarego papieru do pakowania prezentów (ozdobionego rysunkami dzieci).
- Własnoręcznie robione prezenty.
- Koperty ze starych kartek.
DOMOWE RÓŻNE / ELEKTRONIKA
- Energooszczędne świetlówki LED.
- Gaszenie zbędnego światła.
- Specjalnie zaprogramowane wtyczki, które odcinają dopływ prądu do sprzętów w nocy oraz w czasie, gdy jesteśmy w pracy.
- Spacery, rower, komunikacja miejska zamiast jazdy samochodem.
- Eco drive.
- Car pooling.
- Segregacja odpadów.
- Oddawanie lub wymiana zbędnych rzeczy zamiast wyrzucania.
- Utrzymanie optymalnej temperatury w domu: 20-21 stopni, a w nocy 19.
- Dodatkowy koc zamiast przegrzewania pomieszczenia.
- Palenie w piecu tylko w dozwolony sposób.
- Recykling drobnych przedmiotów (pudełka po butach do przechowywania, kubeczki plastikowe do trzymania dziecięcych kredek, oklejanie starych segregatorów, puszka jako doniczka itp.)
- Brak telewizora.
- Kupowanie energooszczędnych sprzętów.
- Nieużywanie trybu stand by.
- Brak dywanów.
- Używanie zmiotki zamiast odkurzacza.
- Własnoręcznie szycie ubrań, przerabianie i robótki ręczne.
- Ekologiczny żwirek dla kota.
- Wykorzystanie podartych rajstop do wycierania kurzu lub jako wypełnienie poduszek.
- Akumulatorki zamiast baterii.
- Oddawanie zużytych leków i elektroniki do specjalnych skupów.
- Przerabianie starych mebli.
- Niewietrzenie przy odkręconych kaloryferach.
- Używanie sterownika do pieca (włączanie tuż przed powrotem do domu).
- Prowadzenie własnego ogródka lub działki.
- Naturalne świece.
- Wizyta u lekarza z listą posiadanych już leków.
- Używanie zużytych skarpetek jako czyścików do butów.
- Nieprasowanie pościeli ani ręczników.
- Oddawanie starych koców i pościeli do schroniska dla zwierząt.
INNE
- Eko-zachowania w przestrzeni publicznej – nieśmiecenie, gaszenie światła, zakręcanie wody w toaletach, nie branie „na zapas” papierowych ręczników.
- Sprzątanie po psie.
- Korzystanie ze schodów zamiast z windy.
ROZWIĄZANIE KONKURSU Z BRITA
Ja, zdeklarowany kawosz, na starość przerzucam się coraz częściej na herbatę. ;) Ktoś wspominał o swoim sposobie parzenia herbaty w lnianych torebkach, ja wybieram szklany dzbanek. Żadnych torebek!
Na zdjęciu dzbanek filtrujący BRITA Marella Glamour srebrny pył.
Wasze komentarze/wiadomości konkursowe wbiły mnie w fotel. :) I nawet nie chodzi tu o samą liczbę, ale TREŚĆ! Ogromna, niesamowita kopalnia inspiracji, której wyrazem jest dzisiejszy tekst. Jednocześnie, zawstydziliście mnie odrobinę. Z wielu opisanych rozwiązań korzystam skwapliwie na co dzień. Od teraz jednak, zamierzam poważnie zabrać się chociażby za temat własnoręcznie robionych, ekologicznych środków do czyszczenia. Oczywiście, już teraz korzystam z zalet octu czy kwasku cytrynowego, ale postanowiłam zintensyfikować swoje działania.
Cieszę się również bardzo, że tak wiele osób deklaruje picie wody z kranu! Bezpośrednio lub filtrowanej. Mam nadzieję, że te wszystkie mity i stereotypy, o których dużo rozmawialiśmy w poprzednim tekście, wreszcie upadną raz na zawsze. Aha, ważna kwestia. Pytaliście, czy same wkłady filtrujące podlegają recyklingowi. BRITA oferuje możliwość recyklingu zużytych wkładów na 2 sposoby: można je odesłać do siedziby firmy i dwa razy do roku całość jest przekazywana do specjalistycznego zakładu w Niemczech lub można je oddać do Gminnych Punktów Selektywnej Zbiórki Odpadów.
Wybranie 3 osób było niewiarygodnie trudne, ale daliśmy radę! Laureatki konkursu bardzo proszę o kontakt mailowy (blog[małpka]simplicite.pl) i podanie danych do wysyłki nagrody. GRATULUJĘ!!!
Oto lista nagrodzonych osób:
1. Teresa Gertz – za wspaniałe sposoby na ekologiczne macierzyństwo:
Na stronę zawędrowałam przypadkiem i wygląda na to, że postaram się czegoś nauczyć (ja, chomik). Staram się natomiast żyć w miarę pożytecznie dla środowiska. W artykule i komentarzach jest mnóstwo sposobów, z których sama korzystam, więc nie będę się powtarzać. Jestem młodą matką 7-miesięcznego bobasa, więc sądzę, że nie dałby mi tyle czasu na pisanie. ;) Chcę za to (bo widziałam, że w komentarzach brakuje) opisać, co ja, jako matka robię by być eko. :)
1. Pieluchy wielorazowe . To król królów. Nowoczesne pieluszki są śliczne i łatwo się je pierze. Mam zestaw, który wystarcza w 100% na zastąpienie pampersów. Zalety takich pieluch są ogromne. Nie zawierają chemii. Nie odparzają. Nie trzeba stosować kremów do pupki. Nie stosuje się do nich płynu do płukania, pierze w 1/2 dozy proszku (ja tak piorę) ale wiem, że kule piorące też można. I można je stosować przy kolejnych dzieciach, albo sprzedać. Ja większość moich pieluszek kupiłam używane. I nie ma TON śmieci, które rozkładają się setki lat!
2. Myjki wielorazowe. Pupkę młodego z grubszych spraw obmywam myjką wielorazową, do której wodę przechowuję w szklanej butelce (czyli żadnych chusteczek nawilżanych!). Myjki piorę razem z pieluszkami.
3. Wielorazowe wkładki laktacyjne. Na początku „drogi mlecznej” zamiast kupnych wkładek laktacyjnych kupiłam oczywiście wielorazowe, często we wzory, jakie mam na pieluszkach ;). Super się sprawdziły. :)
4. Kosmetyki dziecięce. I tutaj – tadaam, pieluszki wielorazowe sprawiły, że nic do pupy nie trzeba, a dzieci kąpię w zaparzonym siemieniu lnianym i w związku z tym nie potrzebujemy ŻADNYCH kosmetyków. Ząbków jeszcze nie ma, uprzedzając pytania, ale już myślę, co by mu zaproponować zamiast chemii :)
2. Agnieszka Trojanowska – za kompleksowe rady i praktyczne wskazówki odnośnie oszczędzania wody:
Pani Kasiu, bardzo spodobał mi się Pani wpis o ekologii i – choć zwykle niezbyt przychylnie patrzę na wpisy we współpracy z firmami – ucieszył mnie wyjątkowo fakt współpracy z Britą. Już kilkanaście lat tamu korzystałam z ich dzbanka filtrującego, (wtedy chyba nie było jeszcze żadnych modeli do wyboru) i nawet udało mi się przekonać do tego moich współlokatorów z czasów studiów – hmm, chyba byliśmy awangardą, jeśli idzie o ówczesne krakowskie standardy studenckie, bo nasza Brita wzbudzała niezwykłe zainteresowanie wszystkich gości, a było ich niemało. ;) W tym roku do dzbanka dołączyła butelka filtrująca Brity i zdecydowanie podniosła jakość mojego życia, bo mogę ją „dotankować” w dowolnym kranie – w pracy, w sklepie, na imprezie, na stacji benzynowej w podróży itp. W domu nie mamy problemów z plastikowymi butelkami, mój mąż pije wodę prosto z kranu, ja jeszcze nie pokonałam swoich wewnętrznych oporów, więc ratuje mnie właśnie filtrowanie. Jest też kilka innych kwestii, które tak nam weszły w krew, że nawet nie myślałam o nich jako o proekologicznych i dopiero Pani wpis mi to uświadomił. :) Np. podczas mycia warzyw i owoców podstawiam garnek pod kran, dzięki czemu, zamiast wpuszczać lecącą wodę prosto w rury, zbieram ją i wykorzystuję do podlewania roślin. Nauczyłam się także mieć kran w kuchni zawsze ustawiony na wodę zimną, ponieważ zauważyłam, że najczęściej taka mi wystarcza – do nalania do garnka lub czajnika, do szybkiego opłukania łyżeczki czy kubka, krótkiego przepłukania rąk. Nie muszę koniecznie w takich sytuacjach puszczać wody ciepłej – wymagałoby to zresztą wlania najpierw kilku litrów zimnej prosto do odpływu, zanim ciepła zdążyłaby dopłynąć do kranu. Ani to efektywne, ani ekologiczne. A dzięki temu, że kran mam zawsze ustawiony na wodę zimną, otworzenie go na kilka sekund (np. szybko ochlapać ręce) nie powoduje od razu włączenia pieca, więc oszczędzam także gaz – to akurat pomysł z bloga Michała Szafrańskiego, który chętnie podchwyciłam :) Jeśli z kolei faktycznie potrzebuję ciepłej wody, to ten początkowy strumień zimnej zawsze ląduje w konewce, a potem w doniczkach – nie jest marnowany. :) Brzmi to może dość skomplikowanie, ale robię to już zupełnie bezwiednie, grunt to mieć na początku przekonanie, że to ma sens i wypracować w sobie ten nawyk.
3. Marzena – za pomysł z listą leków zabieraną do lekarza. Tak proste, a tak efektywne!
1. Wymieniam się ubraniami z mamą i siostrą,
2. Przerabiam i naprawiam ubrania dzieci. Mam dwóch chłopców 7 i 4l. Kupuję im tylko buty, bieliznę i odzież sportową. W tym roku pierwszy raz kupiłam kurtkę. Reszta szafy skompletowana po innych dzieciach (nigdy o nic nie prosiłam, sami dają :)) lub uszyta „upcyklingowo”.
3. Kosmetyki (również dla dzieci) robię sama z własnoręcznie zbieranych ziół. Zawsze mi się marzyło i podglądałam Herbiness w jej działaniach, aż przestałam marzyć i zaczęłam działać. Tak po prostu.
4. Rzuciłam palenie (i jestem z siebie dumna).
5. Staram się nie kupować leków. Chodzimy do lekarza z listą tego co mamy w domu. Ileż miejsca się zrobiło! Zawsze proszę lekarza o leki które mogą używać i dorośli i dzieci, żeby w razie czego mogli korzystać wszyscy członkowie rodziny. Słodkie syropy „wspomagające” leczenie u dzieci wyeliminowałam całkowicie.
6. Wybieram specjalistów zgodnych z moją filozofią bycia eko. Jeśli lekarz: taki który nie daje antybiotyku na wirusy czy zbędnych suplementów, elektryk do popsutego gniazdka: ok, jeśli umie go naprawić a nie wymienić w całości itp .
7. Piję kielecczankę :) prosto z kranu najlepsza.
8. W domu nie ma kupnych słodyczy i jakiejkolwiek żywności z konserwantami lub barwnikami. Żywność kupujemy na wagę lub w opakowaniach bardziej przyjaznych środowisku (np. mleko w worku zamiast kartonu czy butelki.
9. Do pracy dojeżdżam rowerem lub autobusem (kiedyś tylko samochodem). Mam taką zasadę, że proporcja roczna musi zgadzać się z 2:3 (rower:autobus).
10. Nie mam dywanów=rzadziej używam odkurzacza.
Wszystkim Uczestnikom pięknie dziękuję za udział w konkursie, a nagrodzonym gratuluję raz jeszcze! Jeśli uznacie ten tekst za wartościowy, będzie mi ogromnie miło, gdy puścicie go w świat za pomocą poniższego przycisku.
Część z pomysłów wydaje mi się bardzo radykalna, ale rozumiem, tak jak napisała pani Agnieszka, że po jakimś czasie niektóre rzeczy robi się bezwiednie :) A ten pomysł z listą leków podczas wizyty lekarskiej jest naprawdę super! :) zwłaszcza jeśli chodzi o typowe sezonowe choroby i choroby dzieci, zawsze coś zostanie w apteczce z poprzedniej choroby. Ja mam wielki plan na przyszły rok pozbywać się wszelkich papierów, które zalegają w szafach. Te przydatne będę digitalizować a pozostałe albo zużyję np. jako rozpałka do kominka albo zrecyklinguję.
Mnie zabily kubki menstruacyjne I… nie moge czytac dalej :( moze to I przydatne, ale dla mnie tak obrzydliwe, ze az mi slabo :(
Też mam na razie duży opór, głównie psychologiczny, ale mądrze o nich pisała Agnieszka: http://lifemanagerka.pl/2016/08/kubeczek-menstruacyjny-doswiadczenia-wrazenia/. Polecam choćby przeczytać! :)
Dzieki Kasiu, przeczytalam, ale jednak to nie dla mnie :)
Jasne, ja na razie też pozostaję przy ekologicznych tamponach :)
Jesli chodzi o kubki to pochwaly widze glownie w sieci, ale moja gin raczej odradza (nie jest dinozaurem :)). Co ma wyplynac niech wyplynie, paznokcie, delikatne tkanki, te sprawy. Pierwszy argument do mnie nie trafia (czasem nie wyplywa np gdy spimy), dwa pozostale to kwestia indywidualna. Ekologiczne na pewno sa. ;) Ekonomiczne mniej – zalezy kto ile zuzywa podpasek czy tamponow.
Tampony bardziej uszkadzały mi delikatne tkanki niż moje paznokcie przy zakładaniu kubeczka ;) Zwłaszcza, że w sumie przy zakładaniu tamponu miałam więcej „gmerania” niż przy kubeczku.
U mnie kubeczek jest zdecydowanie ekonomiczny :) Po pierwszym testowym cyklu przestałam używać jakichkolwiek innych środków – tamponów, podpasek czy wkładek, kubeczek daje mi wystarczające zabezpieczenie :) Niestety przy obfitych nieregularnych cyklach używałam ich dosyć sporo.
A co w tym obrzydliwego? Tak samo jak krew wyplywa na podpaske – tak samo do kubeczka. Bardziej niehigieniczne sa tampony
Używam kubeczków menstruacyjnych! POLECAM! może trochę obrzydliwe, ale za to środowisko jest ochraniane!!
Używam kubeczka i tamponów. Teraz podpaski wydają mi się obrzydliwe więc to kwestia przekonań lub przyzwyczajenia. Wiele kwestii rozwiązuje się jak tylko zaczniemy używać kubeczka, bo np wydaje się że jest problem w pracy czy jakiejkolwiek publicznej toalecie. A okazuje się że tak właściwie to nie ma potrzeby opróżniania i mycia tak często jak wymienia się podpaski czy nawet tampony. Nie powiem że kubeczek jest idealny bo jednak czasem wolę tampony ale warto realnie spróbować. Ja kupiłam swój w promocji za niecałe 30zł.
Dziewczyny, z tymi lekami jest taki problem, że mają krótki termin ważności po otwarciu. Pamiętam, że kiedyś moi Rodzice trzymali leki naprawdę długo, a teraz na wielu lekach umieszczona jest ta informacja o krótkim terminie ważności…
O tak, to prawda. O ile np.tabletki można przechowywać aż do terminu ważności podanego na opakowaniu to np. w przypadku syropów, kropli do oczu itp. liczy się czas po pierwszym otwarciu opakowania.
To prawda, ale jesień to taki czas, gdy np. dzieci bardzo często chorują. Wiele z moich koleżanek się żaliło, że za każdą wizytą u lekarza dostawały kolejne tabletki, syropki i maści. Wizyta z listą tego, co już mamy (nieprzeterminowanego, oczywiście) może pozwolić na duże oszczędności i zużycie posiadanych leków.
Zgadzam się całkowicie. Dodam jeszcze, by zwracać uwagę na substancję czynną leku i jej stężenie, bo często lekarz przepisuje to samo ale pod inną nazwą handlową.
O tak! Ja mam w komórce liste tego co mam w apteczce z datami przydatności i jak jestem u lekarza to mu pokazuje – bo może cos z tego jest zamiennikiem tego, co mi chce przepisać. Nie dość, ze ekologiczne – to do tego ekonomiczne, a leki potrafią sporo kosztować…
Szczerze, nie myślałam, że jest to tak niepopularne :) Bardzo dobrze, że więcej osób skorzysta z tego pomysłu. Szybko widać efekt takiego działania (więcej miejsca i pieniędzy), co może być mobilizacją do dalszych działań proekologicznych.
Nie wiem, chyba po prostu trzeba trafić na mądrego lekarza, z czym w przypadku zwłaszcza pediatrów bywa różnie. Jeśli chodzi o naszego lekarza, w przypadku normalnych przeziębień, bez komplikacji, zazwyczaj za każdym razem dziecko dostaje te same leki i nie zdarza się, żeby pojemności były tak duże, by nie można było ich zużyć przez zazwyczaj tydzień zażywania. Owszem, jest problem ze sprayem do nosa na katar,bo stosuje się go krótko, a po otwarciu jest zazwyczaj ważny do 12 tygodni. Ale już np. spray na gardło można kupić raz a potem dopełniać z opakowania dużego, bo termin ważności jest długi, nawet w przypadku tych sprayów, których nie da się uzupełnić. I też naszemu pediatrze nie przyszłoby do głowy leczyć wirusów antybiotykiem. Poza tym leki (tabletki), które nie są na receptę można kupić w mniejszej ilości w aptekach, np. 1 listek zamiast całego opakowania. Nie wiem jak w przypadku leków na receptę, czy trzeba całe opakowanie czy też da się dzielić.
trzeba u dzieci wzmocnic odpornosc naturalnymi sposobami, a nie faszerowac je tabletkami!
Rozmawiałam o tym z kilkoma lekarzami (o terminie przydatności leków) i wszyscy zgodnie powiedzieli, że można używać leki po terminie ważności. Do trzech miesięcy po terminie działają jak należy, a jeśli są dłużej przeterminowane, to działają słabiej i trzeba wziąć ich więcej. Ale nie pytałam o wszystkie oczywiście. Może warto więc nie wyrzucać przeterminowanych leków od razu, tylko porozmawiać z lekarzem i zapytać, czy nadaje się on jeszcze do użycia czy już nie?
No i co robicie z tym, że wiele leków jest w zbyt dużych opakowaniach? Ja z bólem serca co najmniej połowę leków wyrzucam wykorzystanych do połowy, a już przeterminowanych – bo były na jakąś dolegliwość, którą miewamy raz na parę lat, a nie na przeziębienie. Na przyszłość mamy taki pomysł z siostrą, że jak już zbudujemy wymarzony bliźniak, to będziemy mieć wspólną apteczkę na dwie rodziny i problem się rozwiąże, ale na razie to nie mam pomysłu. Gdyby można było gdzieś oddać leki jeszcze dobre, a już napoczęte, których nie zużyjemy…
Moja mama pracuje w przychodni i tam nieoficjalnie czasem personel przyjmuje napoczęte (ale nie przeterminowane) opakowania i daje za darmo osobom starszym, biedniejszym – takim, które chodzą do tej przychodni regularnie i są znane personelowi medycznemu. Ale oczywiście oficjalnie nie wolno tak robić i leki należy utylizować za pośrednictwem apteki. Nie każda apteka przyjmuje leki, ale powinna być chociaż jedna wyznaczona do tego celu.
Jestem w sumie za ekologią, ale mycie głowy mąką lub glinką mnie przygnębiło, naprawdę. :)
I co zrobią te biedne dzieci, których rodzice pracują w zakładach z szamponami?
To tak samo jak dzieci rodziców pracujących w fabrykach celulozy, drukarniach czy księgarniach jeśli mielibyśmy patrzeć na to w ten sposób. Albo w fabrykach leków, rozlewni wody butelkowanej czy przy produkcji opakowań jednorazowych.
Wiadomo, że ekologiczne życie jest czyimś zyskiem a czyjąś stratą, jak wszystko.
No nie, w księgarniach jest miło! A i w drukarniach jest chyba lepiej dzisiaj niż jeszcze w latach siedemdziesiątych (o ile się nie mylę), kiedy to czcionki składało się nad jakąś okropnie straszną kadzią z ołowiem. Mnie się podoba ten kierunek – coraz bardziej świadoma i ekologiczna produkcja.
Oczywiście, że w księgarniach jest miło! O coś innego mi chodziło, to była odpowiedź na powyższy post, że jak nie będziemy robić tego czy owego, to ktoś straci pracę (a przynajmniej ja tak to zrozumiałam). I tak samo rezygnując z książek papierowych przyczynimy się do upadków wielu małych księgarni. Właśnie taka mała księgarnia w małym mieście w mojej rodzinie upada a od wielu wielu lat utrzymywala całą rodzinę. I to miałam na myśli, że czyjaś korzyść (w tym przypadku ekologiczne czytanie) jest czyjąś stratą.
Bardzo do mnie przemawia ta logika. :)
Będą szczęśliwe, że ich rodzice nie umrą na raka skóry od stałego kontaktu z parabenami czy SLS :) a ich rodzice, dzięki doświadczeniu, będą mogli znaleźć lepszą pracę, np. przy produkcji zdrowego mydła – jeśli będziemy wspierać rozwój tego co zdrowe, to to będzie się rozwijać i będzie generować nowe miejsca pracy.
Raczej nie bardzo, bo przy produkcji zdrowego mydła pracują już pewnie producenci plastikowych rurek. ;)
To w ogóle ekonomicznie bardzo ciekawe, na ile właśnie niezdrowe i nieminimalistyczne daje pracę takiemu ludzkiemu mrowiu.
To prawda, dzięki nadmiernej konsumpcji wiele ludzi ma pracę. Z czegoś przecież trzeba się utrzymywać. Gospodarka kwitnie (powiedzmy…) ale zdrowie społeczeństwa i stan planety jest coraz gorszy.
Przeraza mnie ta propaganda o raku skory/ piersi itd. Od parabenow i kosmetykow. Ludzie, jak nie macie pojecia o czym mowicie to nie piszcie takich glupot. A tak na marginesie, to parabeny sa np. W ,
Marchewce jako naturalny konserwant i z tego co mi wiadomo marchewka rakotworcza nie jest ;)) a poza tym to tez sa dosc czest stosowane w farmacjii np. Syropy na kaszel, wiec gdyby byly TAKIE ZLE to nie mialyby takiego zastosowania prawda ? No i jak kolezanka porowna absorbcje przez przewod pokarmowy z absorbcja przez skore ??? :))) gdyby tak wszystko sie absorbowalo to wszystkie leki bylyby w formie masci :))) o zdrowych mydlach to juz nawet nie wspominach :)))) pozdrawiam
Też mnie przeraża ta propaganda. Skórę jako organ mamy właśnie po to, żeby się wszystko NIE absorbowało :-)
Bez konserwantów należałoby kupować kosmetyki co miesiąc i trzymać je w lodówce, a szamponów bez sls jest od groma.
I to też prawda. Ostatnio mocno zgłębiam temat i okazuje się, że nie każdy PEG w liście składników kremu mnie zabije. ;)
Może tak. Ktoś może codzinnie zjadać tubkę kremu i do końca życia (bez względu na to jak długo będzie żyć) będzie się cieszyć dobrym zdrowiem. A ktoś inny nie. Pytanie brzmi, czy chcesz ryzykować, czy znajdziesz się w grupie pierwszej, czy drugiej? Lepiej zapobiegać czy leczyć? Lepiej zgłosić na policję zagrożenie (np. że sąsiedzi mają groźne psy puszczone luzem) czy dopiero po fakcie, kiedy coś złego się już wydarzy (kiedy pies zagryzie dziecko)? Lepiej dokładać sobie parabenów czy je ograniczyć w miarę możliwości? Ja sobie odpowiedziałam na te pytania :) no i każdy oczywiście sam niech zdecyduje i wybierze co się liczy w jego życiu i jakimi wartościami się kieruje, nic mi do tego.
Może być też tak, że na pozór groźne psy sąsiadów okażą się maltańczykami. ;) Chodzi mi o to, że choć na co dzień używam kosmetyków naturalnych lub wręcz organicznych, to jednak, jeśli znajdę dobrze działający kosmetyk, który w składzie (generalnie dobrym) będzie miał np. PEG-40, uznawany za bardzo bezpieczny emulgator, to nie będę szaleć.
To ja radzę Tobie trochę się więcej douczyć. Owszem parabeny są w
marchewce, w oliwkach, w kurzu, a nawet w wodzie pitnej. Są one
wytwarzane przez naturę, ponieważ mają działanie antypleśniowe. W małych
ilościach nie są szkodliwe. Ale gdybyś tak jadła 2 kg marchewki
codziennie, to już nie wiem. Jesz marchewkę codziennie albo oliwki? Ja
nie. Ale codziennie myję włosy, biorę prysznic, używam kremu i
dezedorantu. I wolę sobie nie dokładać, mimo że w kosmetykach parabeny
stanowią zaledwie ok. 1% składu. A syropów na kaszel i podobnych w ogóle
nie kupuję, bo tam ilość parabenów dochodzi nawet do 20% składu. Więc
chodzi o to, żeby sobie nie dokładać, ponieważ nie są one usuwane przez
organizm, ale gromadzą się w komórkach.
Dziekuje ZOchoa za porade:) tytul doktora juz mam Wiec jeszcze profesura zostaje :) podeslij prosze te fascynujaca publikacje o gromadzeniu sie w komorkach :)) przepraszam ale wyglaszanie takich teorii bez zupelnego braku podstaw merytorycznych troche chyba jest nie na miejscu ….
dzieki, Kasia za wsparcie o PEGach , nie zabija :) I nie uczula rowniez :) tak samo jak Parabeny ktore nie uczulaja a odkad zostaly ograniczone I zastapione „ulepszaczem” jest caly wysyp roznych allergii.
No to pozostaje mi życzyć, aby te parabeny nigdy Ci bokiem nie wyszły :)
Zaintrygowały mnie te lniane woreczki do parzenia herbaty…. A jak z wydajnością rozcieńczanego płynu do naczyń? Przyznam, że krytykowałam ten pomysł w wykonaniu mojej Potencjalnej :/
Herbatę można też parzyć w wielorazowym zaparzaczu z metalu. Może i sam w sobie ekologiczny nie jest, ale na pewno jest trwalszy niż lniany woreczek.
,,Skanowanie zamiast wydruków.” Nie zrozumiałam.
Skanowanie: mam kartkę, robię z niej plik.
Wydruk: mam plik, robię z niego kartkę z tekstem.
Jak zastąpić jedno drugim, skoro cel jest inny? Za to, wydaje mi się sensowne zastąpienie kserowania skanowaniem – wtedy mam kopię, ale nie marnuję na nią papieru.
Myślę, że faktycznie chodziło o zastąpienie kserowania skanowaniem :). Brawo za czujne oko!
Dlaczego nie jeść wołowiny? co do prasowania recznikow i pościel..-świetne
Hodowla bydła mięsnego jest uznawana za najbardziej zagrażającą środowisku naturalnemu.
Ale z drugiej strony krowy hodowane na mięso mają stosunkowo najlepsze życie ze wszystkich zwierząt hodowlanych. Świnie, krowy mleczne i drób są hodowane w niezbyt humanitarny sposób. Chyba, że jadamy wyłącznie ekologiczny drób i nabiał od krów wypasanych na pastwiskach, a nie stojących całe życie z oborze bez możliwości poruszania się i jedzących paszę.
Hodowla krów wyzwala niestety olbrzymie ilości metanu, dlatego jest to jedno z najmniej ekologicznych mięs na świecie. Jeśli już trzeba jeść mięso, to można się ograniczyć (jeśli chodzi konkretnie o wołowinę) albo przerzucić na np. kurczaka. Oczywiście to nie to samo, ale jednak w Polsce wołowina nie jest aż tak popularna jak np. w Stanach.
Kurczak z jego zawartością antybiotyku z paszy oraz niehumanitarną produkcją (bo hodowlą tego nazwać nie można) – raczej podziękuję i wolę już wołowinę. Generalnie co do żywności to chodzi o to by spożywać wszystko w umiarkowanych ilościach, bo to nadmierny popyt generuje miliony odpadów, spalin z transportu, zanieczyszczeń z produkcji…
tylko zaznaczę, że antybiotyków w paszy nie wolno stosować od 11 lat. No i jest hodowla ekstensywna i intensywna, wystarczy kupować mięso z tej pierwszej
Słyszałam, że nieuprasowane ręczniki wchłaniają do 1/3 wody więcej z powodu większej powierzchni niewygładzonych włókien.
Kto dziś ma czas na prasowanie ręczników? :)
Produkcja wołowiny pochłania masę energii i powoduje zanieczyszczenie środowiska. Nie mówiąc już o aspekcie humanitarnym w odniesieniu do naszych braci – innych ssaków. Gdyby ludzie nie obżerali się takimi ilościami mięsa (dla nie-wegetarian 1-2 razy w tygodniu wystarczy, by doskonale funkcjonować), zredukowalibyśmy ogrom cierpienia będącego udziałem zwierząt oraz zmniejszylibyśmy wycinkę lasów pod pastwiska, zużycie prądu i zanieczyszczenie wód. Ludzie byliby zdrowsi – większość produkowanego obecnie mięsa to faszerowane antybiotykami i chemikaliami ścierwo.
Jestem pod wrażeniem ilości rad, jakie udało Ci się zebrać. Chociaż niektóre uważam za bezsensowne i mało ekologiczne – np. sterownik do pieca. Zdecydowanie bardziej energooszczędne jest utrzymywanie stałej temperatury, niż wychładzanie mieszkania i grzanie go od nowa – wiem, bo testowaliśmy to w domu. Niektóre są też mocno radykalne i zakrawają o absurd ;-) Ale zdecydowana większość jest warta przemyślenia i być może również wprowadzenia w życie.
Fachowcy mówią, że opłaca się przy różnicy nie większej niż 3 stopnie. Ja mam tryb nocy na 19, a dzienny na 22.
chyba zależy jak ustawisz temperaturę. faktycznie wielkie skoki nie mają sensu, ale tak samo utrzymywanie temperatury 22 stopnie cały dzień podczas gdy wszyscy w pracy. ja mam rano i wieczorem jak jestem w domu 19 stopni, a przez resztę dnia jest 17 a w nocy 18.
22 w domu to zdecydowanie za cieplo ;) Mysle, ze wiele ludzi przegrzewa swoje mieszkania, ja mam okolo 19 w nocy 17 i spi sie bardzo dobrze, nie chorujemy ;)
Ależ mi się ta lista podoba! I właśnie próbuję sobie wyobrazić reakcje na kilka punktów, np. ocet i olej zamiast odżywki do włosów, o ich umyciu mąką nie wspomnę. Podobnie, jak o wielorazowych wkładkach i pieluszkach. Ja to wszystko znam, przerabiałam, a niektóre nadal przerabiam (wielopieluszki i wełniane wkładki laktacyjne są obecnie u mnie na topie), ale wiem, jak ich używanie może być „kontrowersyjne” :-)
Czekam na newsletter z podręczną listą!
Super robota! :)
Oleje są dość popularne (przynajmniej wśród moich znajomych) i świetnie działają na włosy! ;) Octu nie próbowałam, ale teraz o tym poczytam.
Większość rozwiązań jest oczywista (i stosowana), ale kilka podpunktów faktycznie mnie przeraziło.
Lubię przykład z prysznicem zamiast wanny. Otóż najbardziej ekologiczną formą kąpieli jest… brak kąpieli. Bądźmy szczerzy – w większości moglibyśmy się rzadziej myć. Poza tym jak mi zakręcają wodę z powodu jakiejś awarii itp. (ostatnio regularnie ze względu na modernizacje…) to jestem w stanie umyć się cała (z długimi włosami) w jakichś 5 litrach wody zamiast w 40, które zużywane są podczas prysznica. Jakoś jeszcze nie słyszałam, żeby ktoś regularnie praktykował, któreś z powyższych rozwiązań. Nie dajmy się zwariować ;)
Jeśli zachęcamy do korzystania z komunikacji miejskiej to błagam, nie zachęcamy jednocześnie do rzadszego się mycia.
Było to zasadniczo, dość fatalne w skutkach. ;))
U wielu osób nie tylko za rzadkie kąpiele powodują dyskomfort u współpasażerów, ale też noszenie za długo tych samych ciuchów bez prania ;) Myślę, że prysznic co drugi dzień (oprócz upałów rzecz jasna) nie wprowadzi katastrofy zapachowej ;) Chyba, że ktoś potrzebuje, bo mocno poci się na całym ciele -wtedy jasna sprawa co powinien robić.
Każdy kij ma dwa końce jak wiadomo. Jako dziecko kąpałam się w misce wody lub w wannie ale z niewielką jej ilością, tyle żeby starczyło na obmycie się a nie żeby lezec dla relaksu. W ogóle było mi obce lanie całej wanny wody! Teraz mam w mieszkaniu brodzik. Moczę się pod prysznicem, namydlam i płucze dość szybko. Ale wiem że są osoby które np. 5-10 minut non stop leją wodę. Dla nich lepiej by było jednak wziąć kąpiel w wannie. 😜
Sporo fajnych rad, czesc z nich oczywiscie zalezy od warunkow w jakich mieszkamy. Sama planuje zakup koszyka na zakupy i paru siateczek takich jak w byly w prlu na warzywa. :) Mam jedna, podobno jest moja rowiesniczka. Po praniu wyglada idealnie, latwo naprawic ewentualne uszkodzenia zwykla nitka.
Kilka pomysłów spodobało mi się, niektóre stosuje od dawna. Ale kilka wykreśliłabym z tej listy.
Jakiś czas temu kupiłam super-ekologiczną pralkę, tzn. energo- i wodooszczędną, całkiem przyzwoitej marki, no i przemyślenia mam takie, że bez wody to się raczej nie da dobrze wyprać. Pranie w proszku w ogóle odpada, bo z minimalną ilością wody pralka nie daje rady go wypłukać. Teoretycznie pralka ma dużą pojemność, ale jak się wczytać w instrukcję, to się okazuje, że do większosci programów przewidziano wsad o wadze 1-3 kg. W rezultacie żeby dobrze wyprać wkładam tylko po kilka sztuk, włączam najdłuzsze cykle i czasem dodatkowe płukanie. Strasznie to jest nieekonomiczne. Nigdy więcej takich ekologicznych pralek!
Co do kul piorących, to próbowałam i owszem są ekologiczne, ale ubrania po kolejnych praniach wyglądają na coraz mniej doprane i generalnie mechacą się i upodabniają do szmaty.
Sterownik pieca – z moich obserwacji wynika, że bardziej ekonomiczne jest utrzymywanie stabilnej (umiarkowanej) temperatury, niż zmienianie ekstremalnie dwa-trzy razy na dobę. No, chyba że się wyjeżdża na parę dni.
Mycie włosów mąką? No dajcie spokój, to już lekka paranoja…
A orzechami piorącymi? – może ekologicznie, ale dla włosów koszmarnie. Nie dajmy się zwariować!
Gosia, nie bardzo rozumiem, co masz na myśli odnośnie pralki… Przecież to logiczne, że pralka nie będzie działać bez wody… Jeśli możesz włożyć tylko kilka sztuk do dużej pralki, żeby je dobrze doprać to zdecydowanie coś jest nie tak z tą pralką. A orzechy piorące są używane chyba właśnie do prania, nie do włosów…
Własnie o tym pisze Gosia – że coś jest nie tak z eko-pralkami. Zużywają mniej wody, bo ledwo zraszają ubrania, zamiast je zamoczyć i porządnie wyprać, w efekcie trzeba prać dwa razy albo dodatkowo płukać i oszczędność jest żadna. Dlatego równiez nie jestem fanką wodooszczędnych pralek.
Hmm, to faktycznie niefajnie, skórka za wyprawkę…
Potwierdzam opisy programów – kupiłam pralkę całkiem niedawno i dopiero po zakupie mogłam się wczytać w szczegóły dot. programów. Niby wsad 7kg a pranie delikatne tylko 1,5kg, wełna 1kg, syntetyki 3kg, kolory na 4kg. Tylko bawełna jest na te 7kg. Zdziwiłam się, myślałam że źle zrozumiałam instrukcję, a tu niestety to prawda.
Zgadza się. Pranie bez proszku to nie pranie. Żadne orzechy piorące czy inne kule nie dopiorą odzieży, zwłaszcza dziecięcej. A pranie z użyciem proszku wymaga też sporej ilości wody. Inna sprawa, że ekologiczny proszek można sobie zrobić samemu: 1 część sody + 1 część boraksu + 1 część płatków mydlanych. Takie proszek dobrze dopiera, na trudniejsze plamy można użyć dodatkowo odplamiacza, ale to przy zwykłym proszku też nieraz jest konieczne.
Tanio, ekologicznie, zdrowo dla skóry i dobrze dla pralki. Zamiast płynów do płukania można stosować ocet + olejki eteryczne (np. herbaciany lub lawendowy).
Można, ale po co, skoro można kupić w pełni ekologiczny proszek do prania, spełniający unijne normy OECD 301F, który dobrze dopierze i nie zrujnuje portfela? ;) Ja używam proszku Clever Free. Nie ma fosforanów, nie ma zeolitów, szybko się rozkłada (to dla mnie była jedna z najważniejszych cech ze względu na przydomową oczyszczalnię ścieków), pudełko i nawet miarkę ma z makulatury. Rozumiem ludzi, którzy mają czas na robienie swoich proszków, że im się chce, ale w moim przypadku, gdzie prowadze własny biznes 24 h na dobę, to naprawdę obarczanie się dodatkowymi obowiązkami się nie sprawdzi. :)
mycie włosów glinką, tradycyjne szmaciane chusteczki, kubek menstruacyjny – nigdy! do włosów można spokojnie kupić fajny ekologiczny szampon. szmaciane chustki może są dla ludzi którzy nie miewają katarów. ja przy swoim całorocznym siennym raczej podziękuję za noszenie osmarkanej szmaty w kieszeni. żadnych kubków też nie chciałabym sobie nigdzie wtykać, zostanę przy eko podpaskach. wszystko inne jest super pomysłem!
nie wiem tylko czy bambusowa szczoteczka to taki super eko pomysł ponieważ trzeba ją dość często wymieniać. ja mam elektryczną jedną i tą samą już wiele lat, raz na kilka miesięcy wymieniam tylko główki. acha, i szczoteczka jest jedna na dwie osoby – tylko główki mamy osobne.
O wlaśnie, my też mamy elektryczną szczoteczkę, jedną na dwie osoby. Podejrzewam, że jak w domu jest więcej osób, to też pokojnie można używać tej jednej. Poza tym bambusowa szczoteczka wymaga jednak wycięcia bambusa aby ją stworzyć…
Kubeczek menstruacyjny i chusteczki materiałowe i mnie nie przekonują. Jak jestem w domu, to jeszcze taki kubeczek jest ok, ale jak idę do pracy, gdzie w łazience nie mam normalnej umywalki, a mały zlewik z zimną wodą, nie wyobrażam sobie mycia tego kubeczka. Poza tym czym mam zabezpieczyć bieliznę na czas mycia tego kubeczka?
Bambus jest chyba najszybciej rosnącą rośliną na świecie, więc raczej lepiej wyciąć uprawiany bambus i zasadzić nowy, zamiast produkować szczoteczki z plastiku… taka z bambusa jest w 100% biodegradowalna :)
Może i tak. Chodziło mi jedynie o to, że można używać innych szczoteczek również ograniczając zanieczyszczenie środowiska.
Racja, taka wymienna główka jest trochę mniejsza niż zwykła szczoteczka :)
Jak wyjmujesz i opróżniasz kubeczek w trakcie miesiączki to przecież wystarczy wypłukać go pod bieżącą wodą i -przepraszam za dosłownośc ale inaczej się nie da- wsadzasz z powrotem.
No OK, ale w pracy nie mam umywalki przy samej muszli. Muszę wstać, podejść do zlewu, umyć kubeczek po czym go założyć. Co, jeśli akurat w momencie jak będę stałą przy zlewie krew postanowi wypłynąć na zewnątrz brudząc bieliznę czy inne części garderoby? Zwłaszcza, że każda z nas ma inną obfitość krwawienia, są dziewczyny z których, za przeproszeniem, leci „ciurkiem”. Wtedy wstanie z toalety aby umyć kubeczek jest praktycznie niemożliwe.
Ja zwykle nawet jak używam tampony to awaryjnie również stosuje wkładki higieniczne ( co też generuje tony śmieci…). Wydaje mi się że nawet kawałek papieru toaletowego załatwiłby sprawę- przynajmniej na ten moment. Ale to i tak jeśli masz w jednym pomieszczeniu i toaletę i umywalkę, w innym przypadku i toalet 'na mieście’ gdzie bywa różnie przyznaje że byłoby to trudne czy wręcz niemożliwe. Ale nawet używając kubeczka w domu czy innych 'pewnych’ miejscach a uzupełniająco tamponów czy podpasek wyszłoby bardziej eko. Ja na początku tez podchodziłam do tego tematu jak pies do jeża i wydawało mi się ze to już jakiś szczyt wariactwa ekologicznego, ale im dłużej i więcej czytam 'recenzji’ tego produktu tym bardziej się z tym oswajam i wydaje mi się że to dobre wyjście ( akurat dla mnie wygodniejsze ). Tak samo miałam z orzechami piorącymi które teraz sama stosuję z powodzeniem, a np. o nowoczesnych pieluchach ekologicznych w ogóle nie słyszałam i byłam pewna ze jedyne ekologiczne wyjście to tetra którą moja mam wspomina jako koszmar. Myślę że warto próbować wprowadzać takie rozwiązania, część z nami zostanie, inne nie, ale warto dać im szansę.
pisałam wyżej – możesz mieć małą butelkę wody przy sobie, żeby opłukać kubeczek.
Pamiętaj, że kubeczek możesz opróżniać dużo rzadziej niż wymieniasz tampony, nawet przy obfitych miesiączkach :) W większość dni wystarczy opróżnić raz na 12 godzin.
Poza tym ja przy kubeczku zauważyłam, że takie „lecenie” po wyjęciu kubeczka zdarza mi się dużo rzadziej niż przy tamponach – niemal jedynie, gdy wstanę z pozycji leżącej i pójdę prosto do łazienki – w przypadku korzystania z tamponu wszystkie gęste „farfocle” nie wsiąkają w tampon tylko zostają nad nim, w przypadku korzystania z kubeczka wpadają do kubeczka i w związku z tym nie próbują nagle uciekać po jego wyjęciu :)
Ja osobiście w pracy płuczę kubeczek nad muszlą wodą z butelki, tak jak napisała niżej @disqus_d52HD2LF8M:disqus :) Ale zdarzyło mi się że wyszłam na miasto i zapomniałam butelki – doraźnie wystarczy wytrzeć kubeczek papierem lub chusteczką :)
Mam w torebce małą buteleczkę z wodą, którą obmywam kubeczek jak jestem na mieście. Dla mnie to cudo, i mam nie z powodów ekologicznych.
Super pomysły :-) Ale przyznam, że nie wszystkie rozumiem…
1. Jeden kosmetyk do danej części ciała??
2. Brak dywanów – tu zapewne chodzi o odkurzanie, ale przecież dywany pozwalają doizolować i tym samym mniej ogrzewać
3. Unikanie wołowiny – z czego to wynika?
Super pomysły :-) Ale przyznam, że nie wszystkie rozumiem…
1. Jeden kosmetyk do danej części ciała?? To znaczy?
2. Brak dywanów – tu zapewne chodzi o odkurzanie, ale przecież dywany pozwalają doizolować i tym samym mniej ogrzewać
Doizolowanie wystąpi jedynie, gdy dywan będzie pokrywał 90-100% powierzchni podłogi. W moim przypadku były to małe dywany, więc o dodatkowej izolacji nie mogło być mowy.
podłogę bez dywanów chyba też się odkurza? Ja odkurzam, zamieść to mogę rozsypany cukier, a nie kurz z całego tygodnia.
Niektóre sposoby fajne, kolejne przerażające, innych nie rozumiem. Tak skrajne podejście do ekologii może niektórych wręcz zniechęcić.
Jeden kosmetyk do danej części ciala? Przecież to nierealne. Może niektórzy sobie radzą z samym olejem kokosowym do twarzy, jednak innych będzie on zapychać i jedynie generować kolejne problemy z cerą. Z tego samego powodu uważałabym z ręcznie robionymi kosmetykami – oszędzę raz a potem miesiącami będę doprowadząć się do ładu.
Wanna vs prysznic – wszystko zależy od długości kąpieli.
Kubeczek menstruacyjny – nigdy. Od siebie dodam, że tampony (oraz zapewne kubeczki) mogą u niektórych kobiet zwiększać bóle brzucha.
Zapełnianie lodówki i zapasów na bieżąco – niekoniecznie. Z jednej strony częstsze zakupy generują mniej wyrzucanej żywności, z drugiej zaś – małe, przydomowe sklepiki często mają kosmiczne ceny i regularne zaopatrywanie się tam skutecznie dobije portfel. Przy odpowiednim planowaniu można robić duże zakupy rzadko bez strat.
Mycie włosów mąką, orzechami piorącymi lub glinką – przepraszam za szczerość, lecz to chyba żart. Stosuję glinki jako maseczki i miewam drobne problemy ze zmyciem tego ze skóry twarzy. Nie wyobrażam sobie ile litrów wody musiałabym zużyć by wypłukać to z włosów. Analogicznie z mąką – nawet fascynatki tego sposobu mycia głowy zaznaczają, że to jest raczej sposób do krótkich włosów. Jestem też ciekawa, jak wygląda kondycja włosów i skóry głowy po dłuższym czasie takich eksperymentów.
Utrzymanie optymalnej temperatury w domu: 20-21 stopni, a w nocy 19 – nigdy w życiu. Idealny sposób, by zagwarantować sobie regularne wizyty w aptekach oraz u lekarzy. Jestem skrajnym zmarźluchem, nawet w wysokiej temperaturze stopy mi marzną. Nie po to mam dom, by siedzieć w nim w kilku parach skarpetek, pod klkoma kocykami i z wiecznie ciepłym termoforem.
Robienie okładek do książek ze starych kalendarzy – po co okładki, po co kupowanie kalendarzy? Apka w telefonie w zupełności wystarczy, zaś książki, gdy odpowiednio o nie dbamy (nawet bez okładek) potrafią długo żyć.
Z trybem stand by też jest wiele dyskusji.
Od siebie mogę dodać „prasowanie ubrań tylko wówczas, gdy jest to absolutnie konieczne” czyli według mnie – jedynie niektórych koszul. Chociaż nie wiem, na ile to oszczędność a na ile lenistwo.
Ja też w ogóle nie prasuję, tylko koszule, resztę rozwieszam tak, aby się wyprostowała w trakcie suszenia.
Robię tak samo ;)
Przecież to nie są żadne wytyczne, tylko pomysły. Ja stosuję np. zasypkę dla dzieci zamiast suchego szamponu- a mam długie, gęste i ciemne włosy. Z orzechów piorących robi się domowy szampon – działanie może odpowiadać albo nie, ale to dotyczy tez tych drogeryjnych, nie wiem skąd to nastawianie i skąd pomysł ze to żart? Kubeczek menstruacyjny – skąd te pomysły że może zwiększać bóle brzucha? Dlaczego miałby je powodować?
Temperatura w domu- jeśli 20-21 to dla Ciebie za zimno i marzną Ci stopy tzn że masz problemy z krążeniem. Wyższa utrzymywana za pomocą grzejników jest zwyczajnie niezdrowa, rozumiem że niektórzy wola jak jest im gorąco,ale nie tędy droga. Ja mam 18 w sypialni ( chłodno) i jakies 20 w dużym pokoju i 23 w łazience i nie choruję.
I jeszcze jedno- niektórzy nie mają smartfonów.
Przy 25 marzną mi stopy. Wiem, że mam problemy z krążeniem i nic z tym na chwilę obecną nie zrobię.
Tampony potrafią u niektórych osób zwiększyć bóle brzucha, wielokrotnie spotykałam się z takimi opiniami. Sądzę więc, że z kubeczkami będzie podobnie.
Żart ponieważ glinkę ciężko usunąć z twarzy. Z włosów samą wodą nigdy bym tego nie spłukała.
Kubeczek u mnie wyeliminował bardzo dużą część bólów brzucha, właśnie dzięki temu, że nie jest tamponem. Tampon wysusza pochwę – wchłania nie tylko spływającą grawitacyjnie krew, ale także każdą wilgoć, przez co może powodować przesuszenie pochwy, zwiększać ryzyko uszkodzeń nabłonka pochwy i sprzyjać infekcjom. Dodatkowo tampony mogą uczulać. Wiele tamponów jest produkowanych z nawożonej chemicznie bawełny. Ponieważ tamponu nie da się uprać przed użyciem, to chemia z upraw pozostaje w takim produkcie, może wywoływać podrażnienia, a te skutkować bólami brzucha.
Jeśli masz jakieś inne obawy, co do użytkowania kubeczka, pisz śmiało, chętnie je potwierdzę albo rozwieję :)
Nie o wysuszanie czy infekcje chodzi a o zwiększanie intensywności skurczy.
Kubeczek to jest coś, czemu mówię wyraźne nie. Sama kwestia higieny z tym mnie przeraża – w domu jeszcze ok, lecz co w publicznej toalecie? Wycieranie kubeczka papierem toaletowym nie jest dla mnie rozwiązaniem.
Jeśli mówisz nie, bo jesteś uprzedzona i żadne argumenty Cię nie przekonają, to daj znać – nie będę zarywać nocy na darmo ;) Jeśli zaś masz wiele obaw, których nie miałaś z kim skonsultować – chętnie pomogę :)
Czemu według Ciebie tampon zwiększa intensywność skurczy? U mnie faktycznie zdarzały się takie sytuacje, ale tylko przy niektórych tamponach, co sugeruje, że nie zależy to od obecności jakiegokolwiek obiektu w pochwie, a szczególnych właściwości tego obiektu – jak na przykład materiału, z którego został wykonany.
Kubeczek możesz opróżniać nawet co 12 godzin – zwykle przez ten czas można wrócić do domu. Jeśli nawet nie uda się wrócić do domu, to w wielu miejscach można znaleźć toalety z umywalkami w kabinie – np. toalety dla niepełnosprawnych w centrach handlowych. Wtedy można kubeczek opróżnić, umyć pod bieżącą wodą i zaaplikować ponownie. W pracy nie mam dostępu do takiej toalety – do kabiny zabieram butelkę z wodą i płuczę kubeczek nad muszlą :) Oczywiście myję ręce przed i po tym zabiegu ;)
Raczej się nie przekonam, lecz bardzo lubię zdobywać wiedzę na różne tematy.
Wszystkie tampony, jakie do tej pory wypróbowałam, dość znacznie zwiększały bolesność (lub / i intensywność) skurczy. Podobne zjawisko ma miejsce po współżyciu, więc podejrzewam, że chodzi o jakikolwiek obiekt w pochwie, nie materiał. Nie mam ochoty niepotrzebnie faszerować się lekami przeciwbólowymi, więc zrezygnowałam. Szkoda zdrowia.
Gdy jeszcze próbowałam korzystać z tamponów zawsze bałam się, że zaraz mi przecieknie, nie byłam w stanie oszacować ilości krwi (po dziś dzień tego nie potrafię, zawsze jest inaczej), stąd strach (który czasem uzasadniony, czasem nie). Jestem pewna, że w przypadku kubeczka byłoby identycznie.
Przepraszam, ale muszę zadać to pytanie – konsultowałaś to z lekarzem? U mnie podobne problemy przeszły po doleczeniu infekcji (która wyszła do końca dopiero po posiewie wykonanym, kiedy skarżyłam się na ból, którego przyczyny nie było widać w pozostałych badaniach).
Jeśli masz nieregularne miesiączki, to tampony mogą dawać takie skutki z jeszcze jednego powodu – boisz się, że tampon przecieknie, przez co stosujesz za duży tampon w stosunku do krwawienia. W skutek tego pochwa jest przesuszona. U mnie zdarzało się to regularnie w ostatnich dniach cyklu – nie wiedziałam, czy krwawienie będzie słabe czy mocne, brałam normalny tampon, który okazywał się być zbyt chłonny i męczyłam się z bólami brzucha.
Przy kubeczku nie mam takich problemów z szacowaniem. Kubeczek praktycznie nie wysusza, nawet jeśli aplikuję go przed miesiączką i zaglądam do niego często, żeby sprawdzić, czy krwawienie już się rozpoczęło. Podczas miesiączki mogę go opróżniać co kilka godzin nawet przy intensywnym krwawieniu, przecieknięcie zdarzyło mi się chyba łącznie dwa razy – raz na samym początku stosowania, gdy jeszcze nie wyrobiłam odpowiedniej techniki zakładania i kiedyś po długiej nocy. Z kubeczkiem nie ma problemu, że wyjmiesz go za wcześnie, jak z tamponem, który może być za suchy do wyjęcia. Nie mówię, że u Ciebie sytuacja byłaby identyczna i kubeczek to lek na całe zło. Jednak wiele obaw, które automatycznie przenosisz na kubeczek, bo występują w tamponach, po prostu nie występuje ze względu na zupełnie inną specyfikę kubeczka :)
Masz rację – skreśliłam kubeczki głównie dlatego, że lata temu skreśliłam tampony. W moim przypadku kompletnie się nie sprawdzały. Testowałam najmniejsze istniejące, mimo, że nigdy nie przeciekły to zawsze strach był. Kompletnie irracjonalny, lecz irytujący (istnieje także przy podpaskach, lecz je łatwiej sprawdzić). Plus ten zwiększony ból brzucha (zwiększał go również wysyłek fizyczny czy nacisk w tym miejscu, chociażby guma od spodni).
Nie podejrzewam infekcji – ma to miejsce tylko podczas dwóch najgorszych dni miesiączki, lecz zapytać lekarza zawsze warto. Nigdy o tym wcześniej nie pomyślałam :).
Mam jeszcze jedno pytanie – jak kubeczek radzi sobie z mniej „konwencjonalnymi” (jeśli można w ten sposób to ująć) ruchami? Sporty, naprzemienne leżenie / wstawanie, siedzenie w dziwnych pozycjach i tak dalej? Istnieje szansa, że w niektórych sytuacjach się przesunie?
Z metod na skurcze – u mnie pomogła także zmiana ubrań :) Porzuciłam spodnie na rzecz sukienek/spódnic + rajstopy z nieuciskającym pasem. Faktycznie założenie leginsów z mocną gumą nasilało u mnie objawy bólowe.
Kubeczek trochę się przesuwa w ciągu dnia – głównie w osi pionowej – może trochę się podsunąć do góry, do szerszej części pochwy, ale jeśli jest dobrze dobrany (kubeczki mają różne rozmiary), to nie powinien się rozszczelnić. Zachowałabym szczególną uwagę po długim leżeniu, szczególnie na plecach – wtedy czasem kubeczek układa się inaczej i coś może przeciec, ale przez ostatnie pół roku zdarzyło mi się coś takiego raz :) Nie uprawiam szczególnych sportów, podczas dni intensywnego krwawienia staram się też specjalnie nie forsować, bo i tak jestem wystarczająco osłabiona, ale ani przy dreptaniu, ani przy podbieganiu do autobusu, a także całodziennym wierceniu się w łóżku kubeczek jeszcze mnie nie zawiódł i mam nadzieję, że tak już zostanie :)
Trzeba wybierać mądrze, myślę, że każdy znajdzie swoje eko-pomysły do wprowadzenia do swojego życia nie rezygnując z komfortu. U każdego granica jest inna, to co dla mnie czy Ciebie jest radykalne, dla kogoś jest normalne ;)
Zamiast kubeczków menstruacyjnych są do kupienia wielorazowe podpaski. Przyznam, że kiedy pierwszy raz zobaczyłam coś takiego w sklepie internetowym, to prawie oplułam monitor ze śmiechu. Ale jak przemyślałam sprawę, to faktycznie kobieta w ciągu całego swojego życia naprodukuje sporo śmieci (podpaski, tampony, wkładki) + pieluchy dla dziecka. O ile jestem w stanie jakoś to sobie wyobrazić w domu, to niestety moment wyjścia z niego wykracza poza moja wyobraźnię. A że jest to dosyć intymna sprawa, nie miałam okazji zapytać kogoś, kto to praktykuje, jak sobie radzić z zużytą wielorazową podpaską/kubeczkiem/pieluchą w miejscu publicznym.
Z kosmetykami niestety eko nie będę, bo mam bardzo kapryśną skórę i jest spore ryzyko tragedii. Za długo leczyłam się u dermatologa, żeby teraz zaprzepaścić to wszystko na eksperymenty. Ale już detergenty chętnie zamienię na naturalne środki do mycia – jak tylko przetestuję i okażą się skuteczne.
Lodówkę powinno się po prostu kupować pod swoje rzeczywiste a nie wyimaginowane potrzeby. Jeżeli para kupuje sobie gigantyczną dwuskrzydłową lodówkę, to wiadomo, że trudno to potem zapełnić, żeby się połowa nie zepsuła. Generalnie uważam, że kupujemy za duże lodówki jak na nasze potrzeby (moje obserwacje u rodziny i znajomych).
Jeżeli chodzi o ogrzewanie to tak na prawdę najbardziej eko jest mieszkanie w bloku (+posiadanie ogródka działkowego na sadzenie warzyw i owoców lub robienie tego z sąsiadami między blokami) – sąsiedzi grzeją się nawzajem a w domu wolnostojącym zawsze więcej ciepła ucieka. Chyba, że to dom pasywny, ale to już zupełnie inne koszta (w Polsce nie są to popularne rozwiązania). Jeszcze szeregówka jako tako się broni, ale każdy domek pod miastem nie jest eko (dokładają się do tego dojazdy autem/autobusem do pracy/szkoły/życia). Także jak widać wiele spraw jest niejednoznacznych, pod jednym względem są bardziej ekologiczne a pod drugim już nie…
Pozdrawiam!
kubeczka używam od ok. 3 lat. nie zamienię na nic innego. nic mnie nie boli, w ogóle nie czuję, że jest zaaplikowany. stosuję i w dzień, i w nocy. częstotliwość opróżniania to kwestia indywidualna, ale jak się pozna obfitość krwawienia w poszczególnych dniach, to nie ma niespodzianek (swoją drogą byłam trochę zaskoczona, że jest tego tak mało:) ) w miejscach publicznych, można mieć ze sobą małą buteleczkę wody, jeżeli nie ma się dostępu do kranu. i nie obrzydza mnie jego używanie – uprzedzam pytanie:)
a ja tam się nie wstydzę odpowiedzieć. :P
Podpaski wielorazowe sprawdzają się u mnie tylko w „lekkie” dni i raczej nie używam ich poza domem. Jeśli mimo to chcę zmienić poza domem, zwijam i zapinam zatrzaskiem, a potem do jakiejś torebeczki. Kubeczek – umyć ręce przed, a w kabinie toalety wylać zawartość toalety, a potem wytrzeć papierem toaletowym i zaaplikować znowu. Robię tak od lat i nigdy nie miałam żadnych problemów. Tamponów nigdy nie mogłam używać zbyt długo, bo przez to, że chłoną, powodowały nieprzyjemną suchość – kubeczek tego nie robi. Wada jest taka, że aplikacji trzeba się nauczyć, ale w przypadku tamponu też tak jest.
ja w domu w dzień mam 19 stopni, a w nocy 18 i jest git, nie choruję, po domu chodzę w swetrze :)
Mając 18 stopni w nocy spałabym w rękawiczkach, szaliku i czapce.
Zapewniająca zdrowy sen, zalecana przez lekarzy temperatura w nocy, w sypialni to 16-18 stopni. Do określonej temperatury można przyzwyczaić organizm. Jak ktoś się całe życie przegrzewa, nie hartuje, panicznie unikając chłodu, to później marznie w temperaturze biologicznie dla człowieka optymalnej (15-21 st. Celsjusza) i choruje :)
Niestety, nie można, próbowałam. Jestem bardzo nadwrażliwa na zimno (krążenie i te sprawy) więc raczej muszę unikać chłodu i zimna.
Ale np. ksiażki dla dzieci do szkoły?To już wymagają okładek…Po roku (a niektóre książki np. w liceum są na 2,3 lata) okładka książki nie wygląda najlepiej.
Nigdy ich nie potrzebowałam.
Ja potrzebowałam,bo miałam książki używane,a później wędrowały do kolejnych osób.
Także niektóre miałam używane, także je później sprzedawałam. Okładki od dziecka mnie denerwowały, więc korzystałam z książek tak, by robić im jak najmniejszą krzywdę.
Polecam gazety albo papier pakowy/ozdobny :) Moja mama obłożyła mi tak książki do zerówki, ponad 20 lat temu. Niedawno znalazłam jedną – okładka wciąż wyglądała świetnie, w odróżnieniu od nieco późniejszych okładek plastikowych, które zżółkły i stały się kruche.
Ja miałam zawsze książki obłożone tapetą jeśli „straszyły” okładką, ale moja siostra musiała mieć obłożone foliowymi okładkami bo tak było wymagane, mimo, że nastepny rocznik miał już nowe książki :/
Do mycia włosów lepiej użyć jednak ekologicznego szampony lub dobrego mydła niż mąki. Może jak się ma bardzo krótkie włosy, takie „na zapałkę”, to ma to szansę się sprawdzić, ale w innym wypadku raczej sobie nie wyobrażam.
Nie jestem pewna czy o to chodziło autorom postulatu, chyba nie chcemy zamienić plastikowych śmieci po szamponach nie-eko na plastikowe śmieci po szamponach eko. Zwłaszcza, że lepsze szampony rzadko są sprzedawane w ekonomicznych opakowaniach XXL.
Ja myję włosy mąką, glinkami, jajkiem i u mnie akurat to doskonale się sprawdza, moim włosom (do ramion) i skórze bardzo służy ale dodatkowo cieszy fakt, że nie produkujemy w rodzinie tylu plastikowych śmieci. Zwłaszcza, że w moim powiecie do recyklingu przyjmują tylko plastiki PET po art spożywczych, na inne nie ma w okolicy chętnych przetwórni i jak ktoś wrzuci inne plastiki do recyklingu to i tak na wysypisku są odławiane i lądują w normalnych śmieciach.
Ja bym się doczepiła do zakupów przez internet, raczej mało ekologiczne mi się wydają. Nie mówię, żeby nie robić (byłabym hipokrytką:)), ale te wszystkie dodatkowe kartony, wypełnienia i folie bąbelkowe raczej nie są eko:) .
Co do kryształu zamiast antyperspirantu, mógłby mnie ktoś oświecić o jaki kryształ chodzi? Do głowy przychodzi mi tylko Ałun, a ten który miałam to 100% aluminium.
„Jeden kosmetyk do danej części ciała.” wydaje mi się, że chodzi o to, żeby nie mieć np. 5 balsamów do ciała tylko jeden :)
Ogólnie lista super, parę pomysłów na które sama nie wpadłam i na pewno wykorzystam u siebie. Pozdrawiam:)
Ałun.
Kartony czy folie często są wielorazowe.
No nie bardzo. Przesyłki przeważnie przychodzą zapakowane w nowy karton (a już szczególnie te ze sklepów internetowych). Ja nic nie wysyłam, więc taki karton (o ile nikt chętny się nie znajdzie) idzie na makulaturę. To samo z wypełnieniem.
Kartony, szczególnie te wymiarowe, idealnie nadają się do przechowywania, chociażby kurtek na zimę. Wypełnienie też zostawiam – czasem zdarzy mi się coś wysłać (zwrot, reklamacja), w ładniejszy papier można nawet coś zapakować.
Racja, tylko ile tych kartonów w domu potrzeba? U mnie akurat już 0, ale pomysł oczywiście jak najbardziej godny polecenia:) U mnie te wypełnienia to często np. pocięty papier, takie nadmuchane woreczki czy metry folii. Naprawdę nie jestem w stanie wykorzystać. Kartonów staram się od razu nie wyrzucać i jak faktycznie jakiś zgrabniejszy to czasem ktoś chętny się znajdzie. Jakiś czas temu właśnie zaczęłam myśleć o tych zakupach internetowych. Robię w miarę regularnie (choć zdecydowanie rzadziej niż kiedyś :) ), ale zawsze podsyłam linki do sklepu koleżankom i robimy wspólnie większe zakupy (szczególnie spożywcze i kosmetyczne). Oszczędzamy na opakowaniach i kosztach wysyłki.
Mieszkam w Szwajcarii i coraz czesciej zauwazam, jak Pl odstaje w materii eko. Niektore rzeczy z listy ttaj sa na porzadku dziennym, a nawet wpisane w prawo. Np. do smieci sa specjalne worki i tylko tych mozna uzywac, wiec zadnych reklamowek ze sklepow, worki sa drogie, wiec ludzie jeszcze lepiej segregja smieci (a to jest wpajane juz od malego np. w szkolach). Duzo punktow, jest dla mnie nazbyt oczywistych , zeby wpisywac je na liste (np. oddawanie sprzetu elektro do specjalnych punkow – to jest tu wpisane, w normalna, codzienna segregacje). Sprzatanie po psie czy niesmiecenie w przestrzeni publicznej, to chyba kwestia dobrego wychowania. A np. takie eko drive, to nie fanaberia , a obowiazek, mozna nie zdac egzaminu na prawo jazdy, jesli jedzie sie nieekologicznie.
Niektore rady sa OK, ale inne totalnie abstrakcyjne! Mozna byc Eko, ale niekoniecznie trzeba sofac sie do XIX wieku! :)
Mam bardzo podobne odczucia :)
Już wczesniej zachwycałam się pomysłami na eko i nadal jestem po ogromnym wrażeniem. Nie rozumiem tylko punktu: Nieużywanie suszarki do prania. – o co chodzi?
Chodzi o suszenie na suszarce, a nieużywanie elektrycznych suszarek, ale te chyba jeszcze nie są zbyt popularne w Polsce.
A ja marzę o pralce z suszarką, bo pranie czasem schnie nawet 5 dni, nie mówiąc już o tym jak nieprzyjemnie bo takim czasie kiszenia się we własnym sosie pachnie…
Takie suszarki sa beznadziejne, ubrania w nich suszone sa jak wyjete psu z gardla i ma sie wrazenie jakby w ogole nie byly prane ;/
Suszarki nie są beznadziejne tylko nie potrafisz jej odpowiednio wykorzystać. Ubrania z suszarki powinny być wyciągnięte bezpośrednio po wysuszeniu. Pozostawienie ich w bębnie powoduje wygniecenie i konieczność prasowania. Poza tym należy stosować odpowiedni program do danego typu tkaniny. Mam suszarkę, stosuję od kilku lat i nigdy nie narzekałam. Ubrania są miękkie, pachnące i nie wymagają prasowania.
Największym problemem świata jest przeludnienia. Co do efektu cieplarnianego opinie są bardzo podzielone, bo np. taki wulkan podczas jednego wybuchu wyrzuca z iebie tyle dwutlenku węgla ile wszystkie fabryki USA w ciągu bodajże 50 lat. Nie twierdzę, że człowiek nie przyczynia się do usmiercania przyrody i rzadkich gatunków roślin i zwierząt czy do zwiększania zanieczyszczenia naszej pięknej planety, ale jednak znaczne wydłużenie długości życia, poprawa w zakresie medycyny czy choćby żywych urodzeń sprawiają, że świat cierpi głównie z powodu przeludnienia. A dużo ludzi, to koniecznośc produkcji dużej ilości wszystkiego. Można starać się żyć bardziej ekologicznie, ale wracanie do średniowiecza w zakresie choćby higieny jest już dużą przesadą.
Globalne ocieplenie jest faktem, spory dotyczą tylko i wyłącznie prędkości ocieplania się klimatu.
Może źle się wyraziłam. Nie chodziło mi o to, że zaprzeczam faktowi globalnego ocieplenia, choć lepszym określeniem będzie tutaj globalna zmiana klimatu. Naukowcy jednak od lat nie są zgodni co do tego, jak bardzo człowiek przyczynił się do tych zmian. Wszak gwałtowne zmiany klimatyczne są na ziemi od czasów jej istnienia, gdy człowieka jeszcze na niej nie było. W czasach dinozaurów i pantofelków klimat również ulegał poważnym zmianom, choć te zwierzęta nie mogły mieć przecież żadnego wpływu na nie.
otóż to, już przy poprzednim wpisie o ekologii o tym pisałam. Jest nas za dużo, o wiele za dużo, i stąd te wszystkie problemy.
Najbardziej zauroczona jestem pieluszkami wielorazowymi. Ciekawe ile przez pierwsze lata życia dziecko wytwarza kg (a może ton?) pieluch jednorazowych. Aktualnie czytam od początku blog Matki Sanepid i właśnie tam jest mowa o używanie przez autorkę kolorowych nowoczesnych pieluszek wielorazowych, ale też wczoraj czytałam wpis o kartonie (co do trzeciego miejsca i kupowaniu mleka w worku)- chyba jednak karton jest bardziej eko? http://www.matkasanepid.pl/reklama/kartonem-czy-butelka/
No właśnie też mi się wydaje, że ten worek to tak nie bardzo ekologiczny jest. Ale można dostać u nas mleko w szklanych butelkach.
A służę linkiem :)
http://domowa.tv/koszty-pieluszek-jednorazowych-i-wielorazowych-porownanie/
Pomijając fakt, że niektóre pomysły są niesamowicie radykalne, to zwróciłabym też uwagę na to, że nie wszystkie są jednoznacznie ekologiczne ;) Szczególnie jeżeli są stosowane niezależnie od siebie.
Dyskutowałabym, czy bawełniany, jednorazowy wacik, który jest produkowany jednak z surowca odnawialnego, a po użyciu może trafić do biogazowni i zostać zużyty do produkcji ekologicznej energii jest mniej ekologiczny niż wielorazowa ściereczka, którą jednak trzeba bardzo często prać i to środkami, które pozwolą na usunięcie tłuszczu (ze skóry) i resztek kosmetyków, które często są wodoodporne. Jedno i drugie zużywa energię, wodę i preparaty myjące lub piorące. Podobnie dyskusyjne jest używanie wielorazowych ściereczek zamiast ręcznika papierowego albo materiałowych chusteczek higienicznych.
Wielorazowa ściereczka czy chusteczka jest faktycznie ekologiczna dopiero kiedy jest z naturalnych (biodegradowalnych) materiałów, pierzemy ją w naturalnych środkach piorących, a wodę po praniu zużyjemy do spłukania toalety. No i ścierkę po całkowitym zużyciu wrzucimy na kompostownik. Jeżeli ścierka jest z modnej mikrofibry i pierzemy ją co chwilę w chemicznym proszku do prania wylewając wodę do kanalizacji a po zużyciu trafia na wysypisko to zastanawiałabym się czy jednak jednorazowe ręczniki papierowe nie są bardziej eko.
Nie mówiąc już o sprawach higieny. Taka ściereczka czy chusteczka musi być często wymieniana dla zachowania higieny.
Zwyciężczyniom gratuluję – zasłużyły na wygraną :)
Fajny poradnik, ale rozbawiło mnie zbieranie wody z mycia owoców i warzyw – nie mam tyle kwiatków w domu, żeby wytrzymały taka ilość wody :D Ale przyznaję, ze wody z płukania ziemniaków nie odlewam do zlewu, tylko do dzbanka i potem podlewam nią kwiatki.
Karo, myślę, że do takiej listy trzeba po prostu podejść rozsądnie. To zbiór sposobów, które u kogoś się sprawdziły, ale to nie oznacza, że to jakakolwiek prawda objawiona i przykaz działania. :) Osobiście, wiem, że nie byłabym w stanie myć moich włosów mąką czy talkiem, co u kogoś innego się sprawdza, ale zainspirowała mnie sprawa własnoręcznego tworzenia środków do mycia i prania. Ot, zaleta inspiracji!
mam sporo starych płyt CD, chciałabym się ich pozbyć, ale nie mam sumienia wyrzucić na do śmieci ogólnych, bo z tego co wiem to bardzo nie-eko, a na prezent się nie nadają – jakiś pomysły?
Ja część sprzedałam, te najbardziej ciekawe tytuły. Resztę oddałam w punkcie, który zbiera takie rzeczy.
Są takie miejsca. W tesco kiedyś widziałem punkt zbioru płyt cd.
35 – wykładanie szafek kuchennych starymi gazetami – po co? Jaki to ma cel i co ma wspólnego z ekologią? Bo powiem szczerze nie bardzo rozumiem, ale przypominam sobie takie magiczne zjawisko z dzieciństwa w babcinej kuchni w bardzo starych, zniszczonych szafkach, zwłaszcza w tej z koszem na śmieci.
Myślę, że chodzi o to, aby nie niszczyć mebli. Jednak wyciąganie naczyń czy garnków może rysować powierzchnie, gazety zapobiegają temu.
Ja polecam oddawanie nieprzydatnych juz nam leków dla biednych. W Katowicach leki zbierają np. Franciszkanie, są wśród nich lekarze opiekujący się biednymi, wiedzą oni komu jaki lek jest potrzebny.
W zasadzie co do leków powinnam jeszcze dodac, ze przed kupieniem kolejnego leku zawsze pytam mamę, siostry i 2 przyjaciolki, czy akurat tego lekarstwa nie mają (one ode mnie tez biorą leki, żeby nie bylo ? Przy naszych dużych rodzinkach siłą rzeczy trochę się tego nazbiera, a w ten sposób leki nam się nie przeterminowywuja, wszystkie wydajemy mniej kasy, jestesmy eko i szybciej zdrowiejemy, bo przecież darowane leki są bardziej skuteczne ?
Myslę, że powinniśmy brać te pomysły jako inspiracje, a nie wszystko tak dosłownie i użyć przede wszystkim inteligencji i logiki. Przemyśleć sprawę na swoim przykładzie, może pierwsze przetestować, a później sie wypowiadać. Wyjaśnię na swoim przykładzie: prysznic, a kąpiel. U mnie prysznice są formą relaksacji, oddechu po cieżkim dniu, oczyszczenia, nie tylko fizycznego, ale też psychicznego. Zauważyłam, że naprawdę potrafią mi zajać sporo czasu, zaczęłam też zauważać ilość zużytej wody. W związku z tym zaczęłam brać kąpiele częściej, nalewam wodę może na jedną trzecią wysokości wanny max połowę. Biorę kindla i czytam czasem nawet godzinę. Nalewam wodę w momencie bycia już w wannie, żeby nie nalać za gorącej, a później nie czekać, aż ostygnie. Staram się, używać kosmetyków w najlepszej kolejności. Najpierw myje twarz, najmniejsza ilość najmniej brudzących wodę kosmetyków, później włosy, reszta ciała, na końcu depilacja. Krótki strumień zimny wody i moje samopoczucie jest super, oczyszczenie lepsze niż w przypadku prysznica, a w MOIM przypadku ilość zużytej wody mniejsza niż biorąc prysznic. Przeniosłam nawyk czytania przed snem w łóżku do wanny i myślę, że czasowo wychodzi na to samo. Lista czynności powyżej ma was stymulować do przemyśleń w zakresie waszego życia, a nie do oceniania i pisania, że coś jest nieekonomiczne, nieekologiczne albo cofnęłoby was do poprzedniego wieku.
Używam kubeczka menstruacyjnego i jest jak z tamponem zapominam, że go mam. Dla mnie jest ekologicznym wygodnym rozwiązaniem. Myślę, że oszczędzam pieniądze.
Przenoszenie sposobu produkcji na bardziej ekologiczny będzie zawsze dla kogoś zyskiem, a dla kogoś stratą. Możemy rozpatrzyć sposób kwestię finansów, ekologii, pogladów indywidualnych i interesów całej społeczności. Nie jest naszym świadomym wyborem dużo rzeczy, które wokoło się dzieją. My mamy dokonać własnych wyborów w różnych kwestiach. Dla każdego innych. Niech każdy dąży do najlepszego w swoim rozumieniu.
Bardzo wartościowy wpis. Wiele z sugerowanych zasad stosuję na co dzień. Szkoda tylko, że tak niewielu producentów żywności poważnie podchodzi do ekologii. Swoje produkty pakują w niezliczone ilości „otoczek”. Każde, nawet najmniejsze zakupy kończą się stertą śmieci. Mam tutaj na myśli folie, które należy zdjąć z tekturowych opakowań, w tych tekturach, spotykamy kolejną folię lub papier zabezpieczający produkt itd. Wszystko to może ładnie wygląda, ale ten nadmiar bywa przerażający…
Świetne pomysły! Bardzo podoba mi się wielokrotne używanie ręczników, husteczek, pieluch itd. Co do kosmetyków, to sama używam często jednego mydła do ciała, twarzy i włosów. Wystarczy kupić w sklepie mydlarskim takie mydełko i wystarcza ono na bardzo długo! Ja mam jedną kostkę już od pół roku i nadal się nie skonczyła. Taki patent jest też świetny dla tych co dużo podróżują.
Pracuję obecnie w szkole i zszokowała mnie ilość papieru jaką tam się zużywa. Na każdą lekcję robi się około 100 kopii (jeden nauczyciel), jeśli ma 5 lekcji dziennie, wychodzi 500 kartek papieru. W ciągu tygodnia jeden nauczyciel jest w stanie zużyc 2500 kartek papieru lub więcej, często jednorazowego użytku!
Genialny post!!! ;)
Dodalabym uzywanie kubeczka menstruacyjnego zamiast podpasek czy tez tamponów
Chciałam jeszcze dodać ze pomimo ze brita twierdzi ze filtr jest recyclingowany śmie twierdzić ze a. większość ludzi go poprostu wyzuci a nie zawiezie do specjalnego puntu b. Plastik moze byc tylko down- cycled czyli przerobiony na gorszej jakości plastik a nie re- cycled jak np szkło czy metal ktore moja byc wtórnie przerabiane bez końca i dlatego chciałam jeszcze raz wspomnieć o filtrach węglowych bez opakowania ktore można włożyć do dowolnego naczynia Pozdrawiam
Pieluchy wielorazowe – hit! Spytajcie waszych mam, teraz pewnie już babć czy wróciły by do wielorazowych pieluch:)))) To jest na prawdę cofanie się w rozwoju ;/
Ja również staram się jak mogę, ale pieluchy jednorazowe mnie przerosły :/ Ale mój Eko sposób – moje dzieci bardzo szybko nauczyłam załatwiać wiadome sprawy do nocnika ;) To dopiero Eko podejście ?
Co do kubeczka- może kiedyś, od dawna się tym interesuje, ale jakoś nie mogę się przełamać.
I najlepsza moja metoda na niewyrzucanie i uszanowanie jedzenia – każdy omruszek chociażby wrzucam do papierowych toreb i na bieżąco wywoze do teściowej na wieś dla jej zwierzątek, więc nawet jak kupię za dużo chleba, kurki korzystają.
Aaaa i ciucholandy! Cudo! Dla dzieci większość rzeczy kupuję tam nowych z metkami, w domu dezynfekcja, pranie i gotowe, za śmieszne pieniądze i nie wspieram syfu firm odzieżowych :)
Dziękuję za ten post, naprawdę świetny, otworzył mi jeszcze szerzej oczy :)
A pytałam! Moja mama by wróciła – byłam dzieckiem pieluchowanym w tetrze, zaczęłam korzystać z nocnika przed pierwszym rokiem życia. Młodsze rodzeństwo chodziło w jednorazówkach ponad 3 lata i nauczenie ich korzystania z nocnika było dla rodziców zmorą. Myślę, że obecnie nie porzuciliby zupełnie jednorazówek, ale na pewno nie byłyby używane przez cały czas. Zwłaszcza, że obecne wielorazówki są dużo przyjemniejsze w użytkowaniu niż tetra 30 lat temu. Pralki też są inne ;)
Też używałem żarówek LED, od których dostałem migreny. Niestety te zarówki są jak ciągle siedzenie przed monitorem, ponieważ mrugaja ciągle. Wiec to ekologia kosztem zdrowia.
Oszczędzanie wody to rachunki mniejsze nawet o 75%
1. Ogród sam sie podlewa , proszę poczytać blog niedpodlewam i podobne
2. Toalety bezwodne kompostujące z separacją ścieków , przykład Biolan i 100 podobnych. Ilość „ścieków” zmniejsza się o ponad połowe.
3. Picie wody z kranu , jeżeli to możliwe
Jedna Pani napisała, że kosmetyk do jednej czesci ciała to nierealne. Ja do wielu spraw tez tak podchodziłam: jak mozna nie uzywac makijażu na codzień? nie mieć mebli w domu? nie miec prądu, to juz przesada. Obecnie mieszkamy w domu i czerpiemy prad wyłącznie z energii słonecznej,nie maluje sie juz od dwoch lat, brak kobiecej konkurencji, meble nie sa potrzebne w naszym 24 m2 metrażu. Kilka razy usłyszeliśmy, ze taki dom to przecież altanka!!!. Zawsze bardzo dziękuje za komplement bo to znaczy, że moje życie to wieczne wakacje. Odnosząc sie jeszcze do pierwszego zdania myślę, że wszystko zależy od naszego podejscia, sytuacji i wyznaczenia swojego poziomu komfortu. PS mydło wszystko umyje, pozdrawiam ;)
Nie rozumie co ma nie jedzenie wołowiny do ekologi , jest to bydło chodowane na mieso jako pokarm dla człowieka od setek lat czy przez to ze przestaniemy jeść wołowinę swiat stanie się eko ale pierdoły tu opowiadasz az przykro słuchać . A moze weźmy się za ogromne globalne przedsiębiorstwa , najwiekszych trucicieli koncern Pepsico , BP itd nie takujmy u nich paliwa nie jedzmy chipsów i nie pijmy pepsi tego tu nie widzę
Czyli nie orientujesz się, że masowa produkcja zwierząt hodowlanych to ogromne ilości metanu uwalniane do środowiska??? Gaz cieplarniany- metan, bardziej szkodliwy niż CO2. Przykre, że obrażasz autora artykułu nie mając podstawowej wiedzy w tym temacie. Ile zrobiłeś dla ochrony srodowiska wczoraj, dzisiaj i ile zrobisz jutro ?? Zastanów się
Twoja notka przypomniała mi, czemu zrezygnowałam z udzielania się na wątkach na ten temat m.in na wizażu i czytania tychże ;)
Niektóre pomysły są spoko, natomiast nie wiem czemu ludzie mylą oszczędność i ekologię z byciem patologicznym skąpiradłem? Perełki z wizażowego wątku o oszczędzaniu (takie jak brak spłuczki w toalecie i używanie wody z kąpieli, brak żwirku dla kota, czy kupowanie 30 kartonów mleka na promocji, które później się psuło) przerażają mnie do dziś.
Sprzątanie po psach ma być eko? Kupa, która po kilku dniach i tak się rozłoży ma być pakowana w plastik albo w papier, który można lepiej wykorzystać?
Myślę, że w tym przypadku trzeba rozważyć różne za i przeciw. Po pierwsze, można używać woreczków biodegradowalnych. Po drugie, jeśli pies zrobi kupę w głębokich krzakach to pewnie ona się po jakimś czasie rozłoży, ale pamiętajmy, że psie odchody nie użyźniają gleby w żaden sposób, wręcz przeciwnie, są szkodliwe. Po trzecie, mogą zanieczyszczać biologicznie teren, gdzie np. bawią się dzieci.
Wreszcie ktoś postanowił zrobić bardziej szczegółową listę, a nie tylko artykuły typu „segreguj śmieci”. Bardzo fajny artykuł!
Zabrakło mi tutaj kilku sposobów które stosuję od lat:
-nie prasuję- po praniu mokre rzeczy rozciągam na pralce (koszulki, pościel, kuchenne ściereczki i wiele innych) zostawiam na jakiś czas a dopiero po 2-3 godzinach lub nawet po całej nocy, kiedy się rozprostują wieszam na drążkach do suszenia. Oczywiście są rzeczy, które trzeba prasować ale koszulek, spodni i wielu innych rzeczy nie prasuję od lat i nikt nie umarł od tego :)
– kompot- z sezonowych owoców gotuję kompoty do picia na bieżąco- wykorzystuję owoce z ogrodu, moja rodzina je uwielbia szczególnie słodzone miodem i schłodzone z lodówki. Lubimy sok pomarańczowy ale w sezonie kompot jest na 1 miejscu. Dzięki czemu nie wyrzucam opakowań po sokach w kartonach. owocami dziele się też ze znajomymi
– owoce mrożę na okres zimowy- wiśnie, czereśnie, maliny, jagody, porzeczki czarną i czerwoną, truskawki, śliwki- do kompotów i ciasta
– ubrania odsprzedaję lub oddaje w dobre potrzebujące ręce
– często robię przegląd szaf i pozbywam się rzeczy których nie używam- wszystko do DPS, Domów Dziecka, MOPS lub zaprzyjaźnionych rodzin
– książki, których już nie przeczytam a czytali już je wszyscy domownicy i znajomi oddaje do lokalnej biblioteki- niech inni się naciesz
– w domu posiadam solary, oczyszczalnię ekologiczną i piec na pelet :)
Bardzo fajnie, że jest aż tyle powodów. Koniecznie trzeba to podać dalej i może ludzie zaczną przykuwać do tego większą uwagę. ;)
Kasia,
Zobaczyłam dziś straszne zdjęcia* i… zaraz przypomniały mi się Twoje porady, więc wklepuję komentarz tutaj. Zaczęłam się zastanawiać, jak inaczej producenci mogliby pakować to, co mają w ofercie. Inaczej niż w plastik. Na początku niewiele przychodziło mi do głowy, ale potem pomysły zaczęły się jakoś wizualizować. I wiesz co? Pierwszy z nich przyszedł mi do głowy, kiedy siedziałam w WC i patrzyłam na kupiony w Biedronce papier toaletowy. Kur…, dlaczego papier nie może być pakowany w… papier? – Wykorzystuję te worki, bo pakuję w nie później śmieci, ale przecież one są idiotyczne.
To tylko refleksja. Albo aż. Prosta. A może jednak komuś trzeba do głów wbijać to tłuczkiem do mięsa?
Pozdrawiam,
Agnieszka
*To były zdjęcia zwierząt. Rysia, któremu głowa utknęła w plastikowym baniaku i chodził tak po lesie, sarny, której plastikowa „obręcz” z butelki/baniaka (przed wyrzuceniem rozcinajmy to cholerstwo na pół, błagam) zacisnęła się na kopycie, które tak się zdeformowało, że nie mogła już chodzić i kilka innych; znanych niestety w sieci, jak foka zaplątana w stare sieci. Aż wstyd być człowiekiem; nie powinniśmy siebie nazywać homo sapiens, bo jako gatunek… coraz mniej mamy z myśleniem wspólnego.
Od kilku lat wzrasta moja świadomość ekologiczna. W domu posiadam solary do grzania wody, piec na pellet, oczyszczalnią ścieków, kompostownik. Właśnie czekamy na zamontowanie instalacji fotowoltaicznej. Segregacja śmieci to podstawa ale ważniejsze jest nie produkowanie śmieci- czyli świadome zakupy bez dodatkowych odpadów w postaci plastikowych opakowań, nadmiaru kupowanych rzeczy, które później się wyrzuca. Ważne jest: planowanie zakupów i wykorzystywanie tego co się już posiada.
Warto zamiast plastiku wykorzystywać produkty wykonane z materiału podlegającego w 100% recyklingowi
Tym którzy jeszcze się zastanawiają nad zakupem kubeczka radzę szybko lecieć do sklepu :) w Rossmanie teraz wpuścili kubeczek Facelle i powiem szczerze ze jest dla mnie nawet lepszy niż ten który kupiłam jako pierwszy za 100 zł (nie pamietam już jaka to była firma). Od czasu jak go używam zapominam ze mam okres, nie czuje się źle, nie mam boli w podbrzuszu, nie mam problemów ze zmiana tampona itd :) wygoda, zdrowie i ekologia w jednym :) p.s faktycznie obsługa na początku nie jest taka banalna wiec radzę zaczynać pod prysznicem i dokładnie sprawdzać czy kubeczek się dobrze umiejscowił :)
Ostatnio wykonałam proste czynności w kierunku ekologii: przestałam kupować wodę mineralną smakową w małych butelkach oraz w takowych napój ( dla niepełnosprawnego męża ). Kupiłam dwie plastikowe butelki z dziubkiem, wielokrotnego użytku, a wspomniane napoje kupuję w dużych butelkach. Druga rzecz, to przestałam kupować mydło w płynie w plastikowych butelkach. Kupiłam dwie wielokrotnego użytku i do tego wkłady w miękkiej folii. Małe kroczki, ale cieszą :)
Wiele fajnych porad, z których napewno skorzystam :D
Pierwszy punkt i od razu wzbudził nieco u mnie „kontrowersje”. ;) Ja zeszłej zimy wyłączyłem lodówkę całkowicie. Mieszkając w różnych domach na wsi nauczyłem się jej nie potrzebować. Praktycznie nie mam produktów, które wymagają jej użycia.
Kluczowe w ekologicznym stylu życia jest dla mnie stopniowe rezygnowanie z niepotrzebnych dobrodziejstw współczesnej cywilizacji. Natura sama w sobie jest ekologiczna i idąc w tym kierunku możemy sobie pozwolić na zdrowsze i paradoksalnie bardziej komfortowe życie.