W zeszłym miesiącu, w Warszawie odbyła się kolejna edycja targów mody Slow Fashion. Postanowiłam je odwiedzić, tym razem z notatnikiem i dyktafonem w telefonie, żeby sprawdzić czy polskie marki faktycznie mają coś wspólnego ze slow fashion. Ciekawi?
Targów modowych (i nie tylko) w samej Warszawie pączkuje niewiarygodnie wręcz dużo. Byłam na wielu z nich, bardziej z ciekawości, niż na zakupach i przyznam szczerze, że… mnie zmęczyły. Początkową radość i zachwyt rękodziełem zastąpiła nuda i powtarzalność. Ubrania? Tylko szary dres kiepskiej jakości. Do domu? Lampy na sznurkach, niemalże te same na każdym stoisku, ewentualnie drewniane deski. Dlatego na długo zrobiłam sobie przerwę, nawet magiczny zwrot slow fashion w nazwie nie robił na mnie wrażenia, wręcz przeciwnie, traktowałam go bardzo podejrzliwie.
Ponieważ, w gruncie rzeczy, co to znaczy, że dana marka, dany produkt jest slow? Zapytałam Was o to jakiś czas temu na Facebooku i odpowiedzi były dość naturalne i intuicyjne.
Według Was produkt slow to rzecz:
- wysokiej jakości (zarówno materiały, jak i wykonanie) i wytrzymała
- produkowana w Polsce lub w Europie
- unikatowa i klasyczna (bez udziwnień), ponad trendami, ale ciekawa w formie
- z naturalnych, nie syntetycznych materiałów
- w cenie adekwatnej do jakości (nie sztucznie zawyżana)
Natomiast marka slow to producent, który:
- zna i komunikuje źródło swoich produktów
- dba o poszanowanie natury i praw pracowniczych/farmerów przy produkcji surowców
- podejmuje działania dla lokalnej społeczności (choćby miejsca pracy itp.)
- ma dobry kontakt z klientem, którego szanuje
- gra fair – uczciwie traktuje prawo, środowisko i biznesowe obyczaje
Dlatego też, ostatnie targi mody na Stadionie Narodowym odwiedziłam z zamiarem sprawdzenia ile jest slow w tym polskim fashion? Na tychże targach, oczywiście. Na sam początek postanowiłam przepytać Izę Miłosz, jedną z organizatorek, bezpośrednio odpowiedzialną za wybór wystawców.
Wywiad z Izą Miłosz – współorganizatorką targów Slow Fashion
Izo, intrygują mnie przede wszystkim kryteria wyboru dostawców. Przekopałam się przez Waszą stronę i tam oczywiście macie dekalog marki slow itp., to właśnie stanowi kryterium wyboru?
Te kryteria muszą być trochę bardziej elastyczne, niż spisane zasady. Gdybyśmy się restrykcyjnie trzymali zasad to nie każdy wystawca spełniłby je w 100%. Przede wszystkim muszą być to rzeczy wytwarzane w Polsce, ale nie zawsze są to materiały, tkaniny wyłącznie polskie. Coraz więcej polskich producentów odeszło od tego przysłowiowego szarego dresu, który jakiś czas temu zawojował rodzimy rynek mody i idą w elegancję, w naprawdę wysoką jakość.
[vc_row][vc_column][vc_toggle title=”KLIKNIJ i PRZECZYTAJ CAŁY WYWIAD ⇓” el_id=”1479666652074-fdc1d03a-3fe5″]
Wełny?
Tak. Wełny, kaszmiry, jedwabie. I to są tkaniny, które, niestety, muszą sprowadzać z zagranicy. W Polsce mamy dostępne niezłe dzianiny, ale lepsze tkaniny czy skóry dostać bardzo trudno. Nie chcemy więc ograniczać wystawców do określonego asortymentu. Tu mamy więc odstępstwo, ale pilnujemy, żeby pochodziły nadal z Europy, a nie np. z rynku azjatyckiego, np. skóry są najczęściej włoskie. Dodatkowo, nie chcemy, żeby były to firmy produkujące masowo. Zależy nam na małych firmach z ogromną pasją.
Jak to wygląda technicznie? Wy im dajecie jakąś ankietę do wypełnienia, którą następnie weryfikujecie?
Przede wszystkim sprawdzamy informacje o dostawcach dostępne w internecie oraz stawiamy na weryfikację w bezpośrednim kontakcie (osobistym, telefonicznym, mailowym).
Czy to znaczy, że w zasadzie musicie im uwierzyć „na słowo”?
Tak, trochę tak. Nie mamy technicznej możliwości zajrzeć komuś „w papiery”. Też sami wystawcy pilnują, żeby ktoś taki się nie przedostał do naszego grona. Mieliśmy np. przypadek dziewczyny, która wprowadziła do swojej kolekcji gotowe rzeczy sprowadzone z Chin. Może chciała pójść na skróty… Od razu zostało to wyłapane przez innych wystawców i zgłoszone do nas. Przeprowadziliśmy z nią rozmowę, w wyniku której zrezygnowała ze sprzedawania tej kolekcji u nas.
Taka samoregulująca się społeczność? :)
Tak, dokładnie tak. Sami wystawcy nas mocno mobilizują do trzymania poziomu. Pilnują siebie wzajemnie.
Zdarza się Wam odrzucać zgłoszenia?
Tak, czasami dlatego, że firma jest zbyt mała, jeszcze raczkuje, brakuje jej rozpoznawalności. Nie w ujęciu lajków na Facebooku tylko braku pewnej twórczej spójności. Stawiamy na marki, które są wyraziste i wyjątkowe w swoim nurcie, w swojej specjalizacji. To pomaga w późniejszym wyborze Klientom.
W takim razie na zakończenie, Twoje 3 ulubione marki? Takie, które są najbliższe Twojemu sercu i dlaczego? :)
Uwielbiam koszule od LaWoman. Są genialnie uszyte, kroje są idealne i personalizowane. Druga marka, z którą jestem sentymentalnie związania, choć nie do końca jest to mój styl to Madelle. Podziwiam ją za jakość wykonania i dobór materiałów. Założycielka to dla mnie taka „Mała Francuzeczka”. ;) Piękne rzeczy, choć dość drogie.
A dziś, co masz na sobie? Taka babska ciekawość… :)
Dziś mam na sobie bluzkę od Polanka, spodnie to mój autorski projekt. Kiedyś miałam swoją markę, którą potem zarzuciłam, ale w moim życiu stąd właśnie wzięło się slow. Zaczęłam szyć, realizując swoje ubraniowe fantazje i marzenia. Kolczyki, które mam na sobie to projekt Darii Siwiak [piękne! – przyp. mój]. Staram się nosić projekty polskich projektantów, bo są najlepsze!
Izo, na koniec moja prywata. Szukam ciepłego, wełnianego płaszcza. Które marki byś mi poleciła?
U kilku marek znajdziesz klasyczne płaszcze, u Polanki, u Talii (wełna z poliestrem z podpinką), u Madelle są przepiękne, ale droższe, bo z wełny z kaszmirem.[/vc_toggle]
Moje największe zaskoczenie na targach Slow Fashion? Mała liczba wystawców. Jadąc na stadion narodowy spodziewałam się dużej hali wystawowej, a zastałam bardzo selektywny wybór marek z różnych półek cenowych. Gdy postanowiłam zrobić kilka mini-wywiadów z wystawcami, chciałam przede wszystkim poznać ich punkt widzenia, wziąć ich trochę „pod włos”, dowiedzieć się, z jakiego względu określają swoje produkty mianem slow. Nieoczekiwanie zyskałam coś jeszcze. Coś, o czym organizatorzy piszą w swoich zasadach slow fashion: poznaj osobiście projektanta, u którego robisz zakupy. Wpadnij na targi, do butiku, napisz maila. Porozmawiaj o projektach, o jego pracy. Zobaczysz, że warto. Potwierdzam!
Zrobiłam bodajże 4 wywiady, z czego 2 z nich znajdziecie poniżej. Jednocześnie, są to marki, które wzbudziły mój szczególny zachwyt. Nie tylko z uwagi na same produkty, ale przez wzgląd na właścicieli – ludzi z niekłamaną pasją, pełnych zapału i przekonania! I to widać, moi Drodzy, widać też w ich produktach.
ZURBANO „Piękno nie idzie na kompromis”
Marka ZURBANO to genialne buty, za którymi stoi fantastyczny duet – siostry Monika i Gabriela Łukacijewskie. Świetnie się nam rozmawiało, jeszcze na długo po wyłączeniu dyktafonu :), odwiedziłam też ich warszawski showroom. Zakochałam się w jednych butach i postanowiłam zabrać je do domu.
Dziewczyny, dlaczego Wasza marka obuwnicza to marka slow?
Dlatego, że produkujemy buty wysokiej jakości. Są szyte ręcznie za granicą, w Hiszpanii, w Portugalii i we Włoszech. Produkujemy z najlepszych materiałów, każdy produkt jest maksymalnie dopieszczany. Dodatkowo, każdy model to maksymalnie kilkanaście par, które trafiają do sprzedaży. Nie idziemy w ilość, idziemy w jakość. Chcemy, żeby każdy szczegół był dopracowany, żeby nasze buty były wyjątkowe. Buty, których nie ma na rynku.
[vc_toggle title=”KLIKNIJ i PRZECZYTAJ CAŁY WYWIAD ⇓” el_id=”1479666753677-11fde779-297b”]
Większość producentów, z którymi rozmawiam, wręcz szczyci się tym, że produkuje, szyje w Polsce. Tymczasem Wy produkujecie za granicą. Dlaczego?
To prawda. Produkujemy za granicą i mówimy o tym otwarcie, chociaż być może nie kojarzy się to w 100% z pojęciem slow działającym na polskim rynku. Jednak, o produkcji za granicą zdecydowała nasza dbałość o szczegóły i to, że jesteśmy bardzo wymagające przygotowując każdą kolekcję. Szyjemy w małych, rodzinnych zakładach z wielopokoleniową tradycją szewską, których właścicieli poznałyśmy jeszcze na etapie pierwszych pomysłów o własnej firmie obuwniczej i z którymi świetnie się zrozumiałyśmy, podzielając te same przekonania co do jakości i wygody obuwia.
W skąd bierzecie skóry? Bo Wasze buty są ze skóry naturalnej, prawda? Byłybyście w stanie szyć wyłącznie z polskich skór?
Tak, skóra naturalna to materiał najlepszy dla stopy. Szyjemy ze skór włoskich. Przygotowując kolekcję, wybieramy skóry kierując się naszą estetyką i wizją projektu. Jeśli jest taka potrzeba radzimy się specjalistów od strony technicznej. Są świetne polskie garbarnie, ale jednak Włosi wciąż przodują i te skóry są lepiej przygotowane. Choć trzeba przyznać, że polskie skóry bardzo często trafiają do Włoch i tam są przerabiane. Mówi się potem, że skóry są włoskie, ale tak naprawdę pochodzą z Polski!
Jakiś czas temu przygotowałam na blogu poradnik o tekstyliach i planowałam kolejną część na temat butów. Jednak odnoszę wrażenie, że informacje na temat butów są jedną wielką tajemnicą. Przykładowo, wyściółka bywa ze skóry naturalnej, ale też tekstylna. Przy czym, nie wiadomo, co to do końca znaczy…
To prawda. Często producenci oszczędzają na komponentach, które nie są widoczne „od razu”. U nas buty są skórzane w całości, łącznie z wyściółką, podszewką i podeszwą zewnętrzną. But nie tylko ma wyglądać, ale też sprawiać stopie komfort.
Czy na co dzień, jak kupujecie dla siebie ubrania, zwracacie uwagę, żeby nosić polskie marki? Jakie marki macie dzisiaj na sobie?
[Gabriela] Tak, chociaż w wyborze ubrań najważniejszy jest zawsze materiał. Zawsze czytam metki, nieważne w jakim jestem sklepie. Marka mniej się liczy, bardziej jak ten ciuch wygląda, co mnie w nim urzekło i to, z czego jest zrobiony. Uwielbiam naturalne materiały! To moje wewnętrzne slow :).
Ja [Monika] mam na sobie Calvina Kleina, chyba od góry do dołu. A ja [Gabriela] Hugo Boss i Michael Kors. A buty swoje, oczywiście, że swoje! Tylko Zurbano![/vc_toggle]
NIEBAGATELA „Luxury wooden eyewear”
Łukasz Marzecki – właściciel marki, projektant i główny wykonawca jest tajemniczym mężczyzną, który lubi, gdy zamiast niego przemawiają produkty jego rąk ;). A produkty, trzeba przyznać, robi wyjątkowe. Jeśli uważnie czytacie posty na blogu, wiecie, że para okularów wykonana przez Łukasza trafiła już do mojej szafy. Długo się nad nimi zastanawiałam, oj długo… Głównie dlatego, że należę do osób, które gubią okulary. Po 2 tygodniach bicia się z myślami, gdy wciąż nie mogłam wyrzucić ich z głowy, stwierdziłam, że powinny być moje ;).
Łukasz, co pozwala Ci twierdzić, że Twoja marka jest slow?
Niebagatela to pierwsza w Polsce manufaktura drewnianych okularów, powstała w 2013 roku. Slow dlatego, że okulary robię sam, ręcznie, czas wykonania oprawy to ok. 2 tygodni. Jest to starannie dopieszczony produkt, od wycięcia przez klejenie i lakierowanie. Typowy handmade.
[vc_toggle title=”KLIKNIJ I PRZECZYTAJ CAŁY WYWIAD ⇓” el_id=”1479666791388-d760f876-f7b2″]
Skąd bierzesz tworzywo?
Ze składów drewnianych. Są to forniry i głównie drzewa egzotyczne, które mają swój niebywały urok. Są dużo ładniejsze, niż nasze polskie, głównie z uwagi na uwarunkowania geograficzne. Zdecydowanie ładniejsze.
Produkcja, rozumiem w Polsce?
Oczywiście, to rodzinna firma, pomaga mi mój tata i pies.
Ostatnie pytanie. Nosisz swoje okulary? No i pytanie, które zadaję dziś wszystkim swoim rozmówcom. Co masz na sobie, chodzi mi o marki ubrań?
Okulary swoje, oczywiście, przeciwsłoneczne. Jeśli chodzi o marki ubrań to nie podaję takiej informacji, tak samo jak nie podaję, jakich używam perfum. Lubię tajemnice…
[/vc_toggle][/vc_column][/vc_row]
Czy wszystkie polskie marki, które dumnie określają się mianem slow, na takie miano zasługują? Nie. Czy wszystkie tworzą produkty wysokiej jakości? Nie, zresztą widzieliście sami w ostatniej recenzji ubrań z Szafy Minimalistki. Jednak, przy odrobinie zaparcia możemy znaleźć prawdziwe perełki. Coraz więcej rzeczy w mojej szafie pochodzi z polskich firm i ogromnie mnie to cieszy.
Chętnie poczytam Wasze opinie na temat targów ubraniowych sensu stricto (chodzicie, kupujecie?) i nurtu slow fashion generalnie. Do podyskutowania w komentarzach!