Uwielbiam się pakować. Robię to w 10 minut, z szerokim uśmiechem na twarzy. :) Swoje sposoby opisywałam już kilkukrotnie lecz wciąż pojawia się z Waszej strony sporo pytań.
Na gros pytań trudno będzie mi odpowiedzieć z uwagi na brak odpowiednich doświadczeń, np. jak efektywnie spakować sakwy rowerowe czy też przygotować się na przeprowadzkę na pół roku za granicę (jeszcze!). Jednak podróżuję sporo i przygotowałam garść podpowiedzi od trochę innej strony, mianowicie listę 5 rzeczy, których nie potrzebujesz pakować jadąc na wakacje.
1. Wszystkiego, co zbędne
Hehe, w zasadzie na tym punkcie mogłabym zakończyć tekst. ;) Problem z wszystkimi poradnikami na temat pakowania się jest taki, że nie są one uniwersalne. Nie mogą być. Każdy wyjazd jest inny, a przede wszystkim każdy z nas ma zupełnie inne potrzeby na wakacjach. Grunt to zdawać sobie z tego sprawę.
Jeśli śledzicie różnorakie blogi, możecie na ich podstawie wysnuć ogromnie mylące wnioski. Najczęściej na fotografiach z wyjazdów widzicie blogerki w super stylizacjach, przygotowanych perfekcyjnie z myślą o miejscu, w którym się znajdują. Paryż = berecik, paski i czerwona szminka. Wielki Kanion w USA = kraciasta koszula. Plaża = boskie bikini, a najlepiej kilka plus dmuchany flaming. Pierwsza myśl – też tak chcę. Też chcę mieć takie superanckie wystylizowane fotki. I ok, nie ma w tym nic złego. Jedynie musisz się doskonale przygotować, wymyślić sobie ałtfity, które sfotografujesz w odpowiednich miejscach, a potem zapakować naprawdę sporą walizę. Coś za coś.
Przyznaję, też czasami tęsknie wzdycham do takich super pięknych fotografii, ale dawno pogodziłam się z faktem, że… szkoda mi na nie czasu. :) Wiem, jak lubię spędzać wakacje i na pewno nie jest to opcja w postaci dbania o stylizacje, robienia makijażu, układania włosów itp. To mój wybór. Na wakacjach chcę być swobodna, nie spinać się, nie myśleć w kategoriach MUSZĘ.
Teraz Ty. Zastanów się, jak tak NAPRAWDĘ lubisz spędzać wakacje. Lubisz wskakiwać w sukienkę i obcasy? Super – spakuj je. Jednak, jeśli robisz to tylko, bo może coś wypadnie, bo może poczujesz się głupio na kolacji, gdy reszta kobiet będzie w obcasach to niech Ci się zapali lampka. Bo MOŻE, z Twojego punktu widzenia te rzeczy są zwyczajnie zbędne? To samo dotyczy kosmetyków, w tym tych do makijażu, strojów kąpielowych, biżuterii, sportowych gadżetów i masy innych rzeczy.
2. Mądrych książek
To ci dopiero punkt, prawda? :) Spróbuj w wakacje odpocząć. Odpocząć także od oczekiwań w stosunku do samej siebie. Od nieustannego poczucia obowiązku rozwoju osobistego. Przerobiłam to ostatnio na sobie. Postanowiłam odsunąć z listy książek wszystkie poradniki, książki psychologiczne, naukowe, prawnicze. Odsunąć to, co służy przecież mojemu rozwojowi, na rzecz wypoczynku. Także tego w głowie. Poczytaj coś lżejszego, beletrystykę, dobry kryminał, a choćby i 50 twarzy Greya jeśli masz na to prawdziwą ochotę. Nie katuj się ambitną prozą tylko dlatego, że tak trzeba lub wypada. Wiem, straszna to porada, ale naprawdę, raz do roku, w wakacje zrób sobie urlop od ambicji. Krzywda Ci się nie stanie.
Uprzedzając ewentualne komentarze – czytanie dobrych, mądrych i rozwijających tekstów jest, moim zdaniem, w życiu niezbędne. To jak zdrowe jedzenie, którym żywimy ciało. Jednak, od jednej okrutnie słodkiej bezy z truskawkami jeszcze nikt nie umarł. ;)
Do walizki nie pakuję również papierowych książek, w każdym razie bardzo rzadko. Kupienie czytnika to była jedna z lepszych decyzji i większość książek, które czytam jest w wersji elektronicznej (poza wypożyczonymi). Super przydatne, nie tylko w postaci lżejszego plecaka.
3. Ubrań, których i tak nie włożysz
W większości przypadków, jadąc na wakacje mamy w tym czasie zaplanowane konkretne aktywności: opalanie się na plaży, wędrówki po górach, zwiedzanie, uprawianie sportu itp. Często bywa tak, że właśnie te aktywności wymagają konkretnego bagażu: butów trekingowych, ciepłego polaru, maski do nurkowania, aparatu fotograficznego. Taki bagaż zajmie miejsce i czasami nie będzie możliwe zminimalizowanie go np. do wielkości bagażu podręcznego. To zupełnie zrozumiałe.
Dlatego, weź odrobinę przykład z blogerek, o których wspominałam w punkcie pierwszym i przygotuj się. Przemyśl, jakiego rodzaju sprzęt i ubrania będą Ci potrzebne. Zastanów się dobrze np. ile razy będziesz wychodzić w góry, czy będziesz miała możliwość prania, ile koszulek potrzeba Ci będzie na zmianę. Jednocześnie zostaw w domu buty do biegania, jeśli masz je spakować tylko w celu uciszenia wyrzutów sumienia, a tak naprawdę marzysz tylko o leżeniu plackiem na plaży. Bądź szczera sama ze sobą. To ważne tak po prostu, ale i pozwoli zminimalizować ciężki bagaż.
4. Bagażu niedopasowanego do wielkości walizki/torby/plecaka
Często podróżuję samolotami, dlatego wydawało mi się, że przygotowując się do wyjazdu każdy działa podobnie: najpierw mniej więcej zastanawia się, jak duży bagaż jest potrzebny, potem wybiera opcję bagażu przy zakupie biletu, a na samym końcu dopasowuje liczbę zabieranych rzeczy do wielkości bagażu. Jednak, sceny, które zdarza mi się obserwować na lotniskach czy dworcach przeczą tej logice. :) Wielokrotnie widziałam osoby przepakowywujące w ostatniej chwili walizki i torby, żeby np. zmieścić się w limicie wagowym, nie będące w stanie wtargać ogromnej walizki do pociągu czy zmieścić w bagażniku samochodu.
Gdy podróżujesz samolotem…
Podróżując samolotem jest paradoksalnie najłatwiej, ponieważ limity bagażowe narzucają nam obowiązek ograniczenia wielkości bagażu. Oczywiście, zawsze można zapłacić za nadbagaż, ale mój wewnętrzny skąpiec nie przewiduje takiej opcji. :) Dlatego też, warto naprawdę skrupulatnie sprawdzić limity w linii lotniczej, którą podróżujemy. Marka Zalando, z którą współpracuję, przygotowała super zestawienie, uwzględniające również tanie linie, którymi latam najczęściej.
Kompletny przewodnik po rozmiarach bagaży podręcznych i ograniczeniach wagowych – kliknij, aby przeczytać.
Od siebie dodam jedynie, że Wizzair w ostatnim czasie ogłosił zmiany w limitach bagażu, które zaczną obowiązywać od 29 października 2017 roku. Zamiast bezpłatnego mini bagażu podręcznego będzie można bez dodatkowych opłat wnieść większy bagaż o wymiarach 55 x 40 x 23 cm i wadze do 10 kg czyli podobnie, jak w „normalnych” liniach lotniczych. Nie ma jedynie pewności czy bagaż podręczny faktycznie będzie podręczny – część i tak ma trafić do luku bagażowego.
Gdy podróżujesz samochodem
Kolejny środek transportu, któremu chciałabym poświęcić kilka słów to samochód. Spakować się do samochodu (zwłaszcza, gdy pakujesz całą rodzinę) jest trochę łatwiej, ale tak naprawdę dużo trudniej. Pozornie łatwiej, bo masz do dyspozycji dużo więcej miejsca, niż w samolocie czy pociągu. Trudniej, bo dopychając kolanem bagażnik nie myślisz jak będzie wyglądało np. wypakowanie tego bagażu i przeniesienie do pokoju hotelowego, gdy trzeba będzie w tym samym czasie ogarnąć zameldowanie się i przypilnowanie dzieci. ;)
Dodatkowo, komfort podróżowania (zwłaszcza wielogodzinnego) samochodem jest dużo wyższy, gdy nie upychamy pod nogami pasażerów niezliczonych toreb i torebeczek. Ostatni argument – obciążony do granic możliwości samochód spala dużo więcej paliwa, a co za tym idzie podróż jest bardziej kosztowna.
Gdy podróżujesz z plecakiem…
Przyznaję, że nie mam w tym względzie wielu doświadczeń. Od kiedy pamiętam podróżowałam z torbą lub małą walizką, dlatego też będę posiłkować się radami ekspertów. W poprzednich tekstach na temat pakowania się, przykładowo tutaj, linkowałam do filmu pokazującego triki na pomieszczenie większej liczby rzeczy w bagażu. W sieci znajdziecie też sporo porad, ale z reguły dotyczą one pakowania się do walizki.
Tymczasem, marka Zalando przygotowała w swoim podróżniczym poradniku film pokazujący praktyczne wskazówki sprawnego pakowania plecaka turystycznego. Odsyłam zatem, zwłaszcza, że patent z nietypowym (zawijanym na sztywno) rolowaniem ubrań jest wart zapamiętania nie tylko przy pakowaniu plecaka!
5. Rzeczy, których nie miałaś okazji sprawdzić przed wyjazdem
Ta zasada tyczy się większości rzeczy, które zabieramy ze sobą wyjeżdżając – ubrań, kosmetyków, butów, akcesoriów sportowych itp. Na wakacjach, ale też np. na służbowym wyjeździe, chcę się skupić na aktywnościach, odpoczynku, a nie na „gaszeniu pożarów”. A ryzyko takiego pożaru jest dużo wyższe, gdy zabierzemy ze sobą rzeczy, których nie mieliśmy okazji wcześniej przetestować.
Najważniejsza kwestia to kosmetyki – tutaj będę się powtarzać do granic możliwości – wbrew popularnym poradom nie zabierajcie w podróż próbek produktów, których nie mieliście możliwości sprawdzić. Nawet super hiper drogie i ultra ekologiczne produkty mogą mocno uczulić, wywołać podrażnienie czy źle zareagować w połączeniu ze słońcem. A ostatnia rzecz, na jaką mamy ochotę na wakacjach to bieganie po lekarzach.
Dokładnie to samo dotyczy ubrań czy butów kupowanych w ostatniej chwili, na wyjazd. Bolesne obtarcie potrafi skutecznie popsuć każde wakacje, a niedopasowana sukienka humor. Dawno temu zdarzyło mi się kupić dwie koszulki przed samym wylotem. Zapomniałam tylko, że potrzeba do nich odpowiedniego stanika, którego nie mam i żadnej z koszulek finalnie nie włożyłam. Nie zabrałam też innych, co sprawiło, że musiałam 2 razy częściej prać ubrania. Taki drobiazg, nie koniec świata przecież, ale wkurzający. Poważniej robi się, gdy wybieramy się na górski treking i zabierzemy nowe buty trekingowe. Gdy one obetrą, wakacje mogą być w całości spisane na straty.
Tyle ode mnie. Dodalibyście do listy jakieś rzeczy, które zdarzyło Wam się zabrać na wakacje zupełnie bez sensu i drugi raz tego nie zrobicie?
Partnerem dzisiejszego tekstu jest marka Zalando – mój wieloletni partner blogowy, który na wakacje przygotował bardzo praktyczny poradnik dla podróżujących.
W sumie w pierwszym wpisie poruszyłaś temat, który kołacze mi w głowie bardzo długo – nie chce mi się marnować wakacji na robienie setnego kadru, żeby w końcu był idealny. No i tak, mój instagram na tym cierpi i ja wiem, że mogłabym lepiej, ale kufajka, to mają być wakacje!
Dokładnie tak :)
Ale Ty masz cudny instagram! :)
Poza podróżną apteczką na czarną godzinę nigdy nie zabrałam ze sobą czegoś, co by mi się nie przydało :) Do pakowania się podchodzę raczej rozważnie. Do tej pory korzystałam z bagaży podręcznych, a one wymagają samodyscypliny w kwestii pakowania się. Na szczęście nie jest to dla mnie problemem. Co do próbek, to prawda, lepiej nie zabierać czegoś nieprzetestowanego. Już sobie wyobrażam swoją złość, kiedy dostaję uczulenie na jakąś maseczkę. Ja próbki polecam, ale marek, które znamy. Robię tak np. z marka Yves Rocher, którą używam na co dzień. Często do zakupów dodają próbki, a te wykorzystuję na urlopie, co by nie dźwigać zbędnego balastu. Myślę, myślę i chyba nic nie wymyślę poza punktami, które uwzględniłaś :)
A u mnie na jutro czeka zaplanowany wpis o pięciu gadżetach, które warto wrzucić do podręcznej torby :D
My dzisiaj w nocy wyruszamy na drugą część urlopu i bardzo się cieszę, że jedyne czego wzięłam dużo, to kosmetyków – bo mam zamiar standardowo szaleć z makijażem :D
Dwie najbardziej „wymagające” opcje podróżowania to tak jak piszesz – samolot, zwłaszcza lecąc tylko z podręcznym. Oraz plecak, bo tutaj każdy kilogram ma znaczenie, a nasz kręgosłup zdecydowanie woli nosić ich mniej ;)
I chociaż można kupić plecaki nawet po 85l, to ja bardzo lubię podróżować z moją „30-tką” (przekładając to na walizki to typowa kabinowa ma 30-35l). W zeszłe wakacje leciałam z nim na 12 dni do Gruzji i Włoch, więc jednocześnie potrzebowałam buty trekingowe, kurtkę przeciwdeszczową, polar (bo na górzystych terenach wieczorami zimno było), ale jednocześnie stroje na 28 stopni i plażę. Zmieściłam się, razem z lustrzanką i dwoma obiektywami ;) nie przekraczając przy tym 8 kg. Na 2,5 tygodnia w Japonii też się zmieściłam (w tym wypadku aparat leciał osobno).
Co się u mnie najlepiej sprawdza przy pakowaniu? Jak już wyżej wspomniałam ograniczona przestrzeń/waga (wychodzę z założenia, że zawsze mogę wyprać ubrania) oraz to, że jestem ze sobą szczera i wiem, że nie potrzebuję tony ubrań, skoro w domu też noszę na zmianę kilka ulubionych :)
No i fakt, że się prawie nie maluję też upraszcza życie.
Ciekawy punkt o książkach. Wielokrotnie brałem ambitne lektury na wakacje. I często pierwszego dnia mówiłem sobie: no dobra, może nie dziś. Drugiego też. I tak do końca urlopu! Po prostu wtedy jest się w innym trybie, takie trudne teksty jakoś trudniej przyswoić (choć czasami mi się udawało). Faktycznie, lepiej brać coś lżejszego. Dlatego spodobało mi się to co napisałaś: by odpocząć od „nieustannego poczucia obowiązku rozwoju osobistego”.
Mnie denerwuje koniecznosc zabierania ladowarek, statywow, kabli i wszystkiego, czego uzywam do nagrywania filmow i robienia zdjec. Dlatego najczesciej jade tylko z telefonem i nie martwie sie o reszte :) A jezeli chodzi o ubrania, to chyba od co najmniej 6 lat mam zestaw letnich sukienek, ktore co roku zabieram ze soba na wakacje i zmieniam tylko dodatki typu buty/kapelusz. Dzieki temu wiem, ze bedzie mi wygodnie, szkoda tylko, ze co roku prezentuje sie na zdjeciach w tych samych ubraniach :) Nie lubie jeszcze ograniczen „100 ml” na produkty kosmetyczne, ale po prostu kupuje kremy przeciwsloneczne, szampon i balsam do ciala na miejscu, bo wiem, ze i tak zuzyje wiekszosc z nich i nie bede musiala zawozic z powrotem do domu.
Oj, ja też znam ten ból jeśli chodzi o sprzęt foto. Cały czas obiecuję sobie, że przed następnym wyjazdem zainwestuję w mniejszy i poręczny sprzęt.
Dlatego tak się wstrzymuję przed podejściem do wideo. ;)) Konieczność zakupu i targania całego tego sprzętu jest karą za niepopełnione grzechy. ;))
tez mam ciagle te same ciuchy na zdjeciach. mam moj ulubiony czarny sweterek w biale kropki, ktorego kocham, jest charakterystyczny i mam go ze soba prawie zawsze. i na kazdym zdjeciu :) ale jakos juz sie do tego przezwyczailam :D
Jak go kochasz to nos ile sie da :) Ja wychodze z takiego zalozenia.
Mam tak samo ?
Tak tak! Od jakis 5 lat na wakacyjnych zdjęciach mam te same ubrania ? W piatek wylatuje i juz wiem, ze spakuje prawie te same ubrania co rok temu :D z jednej strony, moze sie to wydawać dziwne, ale z drugiej – fajnie, ze mam tak skomplementowana garderobę i ze ubrania tak wiele przetrwały!
No wlasnie, przynajmniej jakosc ubran mozna chwalic :)
Tydzień temu wróciłam z mamą z 5-dniowych rzymskich wakacji. Miałyśmy jedną kosmetyczkę, a w niej wszystko by się umyć, leciutko pomalować i ochronić przed słońcem. Garderobę też ograniczyłam do minimum: jedne szorty, jedne długie chinosy (na podróż), spódniczka, koszula, 4 bluzki, bluza (na podróż), pidżama i bielizna, dwie pary butów (w tym jedne na sobie w podróży). I co? I wystarczyło! Świetnie wyglądałam i świetnie się czułam w moich ubraniach w każdej sytuacji!
Jedyna zbędna rzecz jaką zabrałam to instax, zamiast tradycyjnego aparatu (odkąd mam iphona 6 tradycyjna cyfrówka poszła w odstawkę). Instaxem zrobiłam 3 zdjęcia – zwyczajnie zapominałam go wyciągać z plecaka…
Za to nie wyobrażam sobie nie mieć dobrego przewodnika w formie papierowej (polecam wyd. ExpressMap) i nazwożenia do domu pamiątek z podróży, najlepiej tych do jedzenia dla siebie i przyjaciół :).
Mam tak samo :) W tym roku na wyjazd pięciodniowy zabrałam dużo mniej ubrań niż zazwyczaj i jestem bardzo zadowolona, choć i tak nie wszystko było potrzebne.
Też mam wewnętrznego skąpca ?
Piątka! :)
??
U mnie właśnie najlepiej sprawdzają się gotowe ałtfity – oczywiście nie jakieś przestylizowane czy wymagające prasowania, ale ZAPLANOWANE. Jak sobie ich nie zaplanuję, to potem kończę z za dużą ilością niepasujących do siebie ciuchów, z których wykorzystam kilka, a coś i tak będę musiała dokupić. Więc teraz zestawiam sobie ubrania przed wyjazdem sposobem: jedne spodnie + kilka pasujących gór, jedna spódnica + kilka gór, dwie pary butów do wszystkiego + ew. specjalistyczne, np. ubranie w góry. Za to totalnie zgadzam się z niezabieraniem czegokolwiek, czego nie sprawdziliśmy przed wyjazdem. Dotyczy to i ubrań i butów i kosmetyków, artykułów hig, sprzętów – no wszystkiego.
Co do książek – tutaj u mnie konsternacja. Ja akurat książki psychologiczne czytam dla przyjemności – taka tematyka najbardziej mnie ciekawi. Ale rozumiem, że masz na myśli nie zabieranie książek, które traktujemy ambicjonalnie. W sumie może to być zarówno podręcznik jak i cięższa proza, reportaż, cokolwiek. Tak sobie myślę. :)
Zgadzam się. Mam taką anegdotkę – kilka lat temu, kiedy zaczynałam pracę, moja szefowa, stylowa i piękna (była kupcem w branży odzieżowej) nawet na 2 dni do centrali latała z bagażem rejestrowanym. Zapytałam ją kiedyś, po co jej tyle tego na jedną-dwie noce, a ona popatrzyła na mnie z czułością i powiedziała, że kiedyś zrozumiem, ze 5 par butów na 2 dni to absolutnie normalna sprawa!
;)
Domyślam się, że jeszcze nie zrozumiałaś? ;))
Niestety nie:)
Przyznam sie, ze chociaz anim stylowa, ani piekna, raz wzielam 5 par butow na jeden weekend (i wszystkie byly noszone!)
dziękuję Kasiu za świetny post. Osobiście bardzo przypadł mi do gustu załączony filmik z pakowania plecaku. Przyda się:)
W poprzednim roku podczas urlopu miałam zaplanowaną konferencję (w tym gala dinner na elegancko), polską plażę (kurtka przeciwdeszczowa musiała być), zwiedzanie polskim miast i wypad do rodziny na wieś. Udało się! W tym roku będzie podobnie, choć dzięki Twoim instrukcjom i doświadczeniom z poprzedniego roku plecak będzie jeszcze lżejszy.
Genialnie, bardzo się cieszę! :)
ze wzgledu na czeste wyjazdy sluzbowe, pakuje sie juz jak robot (chyba ze mam zly dzien wtedy jak rozkapryszona nastolatka, ktora wrzuca do walizki wszytsko). konkretne zestawy, wyprobowane ciuchy, kosnetyki w malych opakowaniach… zycie jest wtedy duzo prostsze i mozna skupic sie na odkrywaniu i radosci
Bardzo polecam zakup czytnika, nie tylko na podróż. Zwlekałam z tym kilka lat, bo wydawało mi się, że nie czytam na tyle dużo, żeby opłacało mi się wydanie kilkuset złotych. W końcu kupiłam i teraz czytam codziennie :) w komunikacji miejskiej, w podróżach, w kolejkach, wszędzie. Mam pod ręką kilkadziesiąt książek, a wszystkie razem są lżejsze i mniejsze, niż dowolna książka papierowa.
Ehh.. także uwielbiam się pakować :) W tym roku pierwszy raz leciałam za granice i w teorii przed pakowaniem „nie będę brała niepotrzebnych rzeczy, wiem co potrzebuje” a w dzień pakowania „no może jeszcze to i to… no ta sukienka będzie ślicznie wyglądać na zdjęciach, o makijażu też myślałam, że biorę tylko to co będę używać… okazało się, że przez 80% czasu w ogóle się nie malowałam, a na reszcie w sumie malowałam się tylko po to by zakryć czerwony nos od słońca więc krem CC i puder. W bagaż rejestrowany niby się zmieściłam i nogą upychać nie musiałam, ale patrząc teraz na to to wzięłam o 30 % ubrań za dużo i cieszyłam się bardzo kiedy chłopak zaproponował, że zniesie walizkę z tego 3 pięta… :D
Książki papierowe wzięłam dwie w tym jedna w formacie kieszonkowym, bo po prostu A. Christie lubię czytać dotykając papieru :) Reszta na tablecie, bo czytnika się jeszcze nie dorobiłam, a aparat… wzieęam swoją już babcie cyfrówkę, jednak zdjęcia wygodniej robiło mi się telefonem, bo zawsze był pod ręką. Aparat natomiast leży teraz w serwisie i wyciągają z niego nektarynkę :(
No ta nektarynka wywołała u mnie salwy śmiechu :)))) Chyba wakacje się udały :) Mój aparat na jednych wakacjach został utopiony i nie udało mi się go odratować. Jak pojawiły się dzieci kupiliśmy lustrzankę i na początku robiliśmy bardzo dużo zdjęć i targaliśmy ją na każde wakacje. Ostatnio już nie chce nam się jej wozić bo to jednak spory ciężar a przy 4-osobowej rodzinie i tak bagażu jest sporo. Kiedyś na urlop zabierałam zdecydowanie za dużo ubrań i butów. Pamiętam jak raz zabrałam buty na koturnie do sukienki na wieczór, które ostatecznie założyłam raz i starły mi okrutnie nogi, które po prostu od upału troszkę spuchły. Nie dość,że buty były ciężkie i zajęły sporo miejsca w bagażu to jeszcze przyprawiły mnie o bolesne obtarcia i nieestetyczne plastry na nogach. Ehhh.. Teraz (także troszkę z musu) dokładnie planuję sobie zestawy, które można dowolnie miksować i w razie zabrudzeń po prostu coś przepiorę a butów na obcasie czy koturnie nigdy nie biorę. Jednak ta zasada w przypadku dzieci słabo działa. Tutaj wolę mieć troszkę zapasu bo na ogół plamy wymagają bardziej drastycznych środków i mydło nie wystarczy. Poza tym w bagażu zawsze muszą się znaleźć doraźne sprawdzone wcześniej leki (to ważne szczególnie za granicą – w Polsce można kupić w każdej aptece). Książkę na ogól zabieram jedną i to w wydaniu kieszonkowym (by była lekka) i kupuję (np. na lotnisku) magazyny kolorowe, które czytam tylko i wyłącznie w wakacje i nigdy nie zabieram ich z powrotem do domu tylko zostawiam gościom hotelowym.
Też tak robię z magazynami, chyba że mam Przekrój – ten zabieram do domu. ;)
Będąc mamą dwójki małych dzieci nabrałam nawyku zabierania, pakowania, czy to na dłuższe wakacje, czy krótki weekendowy wyjazd – wielu rzeczy na wszelki wypadek. Początkowo trudno mi było przestawić się na „jakoś to będzie”, ale nauczona doświadczeniem już wiem, że większość rzeczy, których zdecyduję się nie zabierać można spokojnie albo zastąpić albo po prostu się bez tego obejść (kreatywność poziom master!).
Do wprowadzania minimalizmu do pakowania popchnęło mnie samo życie – nie mamy samochodu, a podróże komunikacją miejską / pociągiem czy autobusem automatycznie przestawiają na tryb oszczędności w wadze walizek, plecaków czy innych pakunków :)
A ja właśnie jestem na wakcjach w Grecji i myślę, że w sumie się zastosowałam do porad! ?
My wybieramy się w najbliższym czasie w góry. Z jednej strony wymagająca wspinaczka, z drugiej będą dni przeznaczone na totalny relaks :) cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga, może jakoś ogarnę połączenie trekkingów, polarów z letnimi kieckami ;)
Jedna rzecz chyba jeszcze nie zostala wspomniana: bizuteria. Pare lat zajelo mi uswiadomienie sobie, ze woze ze soba worek swiecidelek jak jakis Smaug, a potem chodze dwa tygodnie w jednych kolczykach.
Też miałam ten problem i rozwiązałam go w podobnym czasie;).
A u mnie na odwrót – jestem właśnie na chyba pierwszym wyjeździe, na który wzięłam jakąkolwiek biżuterię (naszyjnik i bransoletkę, naszyjnik noszę codziennie). Ale ja ogólnie mam z biżuterią problem – np. przyzwyczajenie się do pierścionka zaręczynowego, a potem obrączki zajęło mi bardzo dużo czasu :P A tak mi się podobają inne dziewczyny mające na sobie mnóstwo ozdób :/
Jestem mistrzynią pakowania (jak ktoś chce wiedzieć coś o sakwach rowerowych to polecam!), ale raz zdarzyło mi się wyjechać bez ubrań. Wyjęłam torbę z ubraniami bo chciałam coś przepakować, a potem o niej zapomniałam.Wyjazd był bardzo udany co świadczy o tym, że tak naprawdę wszystko jest zbędne ;)
Bagaż minimalizuję bardzo prosto – mam tak mało rzeczy, że i tak nie zapełniłabym dużej walizy. Poza tym pakuję małą kosmetyczkę i stawiam na rzeczy uniwersalne – jedno mydło do twarzy, ciała i włosów, krem z filtrem, pasta do zębów, antyperspirant. Z makijażowych tusz do rzęs i puder matujący. I już. Zazwyczaj mam najmniejszy i najlżejszy bagaż ze wszystkich uczestników wycieczki.
Co się stało z Twoim wpisem o Chiang Mai w Tajlandii? Nie mogę go znaleźć, a niedługo się tam wybieram i chciałabym przeczytać go jeszcze raz :-)
Pozdrawiam,
Renata
Cześć Renato, planujemy dużą zmianę szablonu i sporo prac nad blogiem trwa teraz „w tle”. Czeka mnie również techniczny przegląd tekstów i być może dlatego.
Dziękuję za odpowiedź! Pozdrawiam!
Pakowanie się to ostatnio mój konik! Jestem na miesięcznym kursie językowym za granicą, sam wyjazd trwa 40 dni i spakowałam się (a przynajmniej próbowałam) w powiększony bagaż podręczny, czyli niewielką walizkę z ograniczeniem do 15 kilogramów (wykorzystałam 9 kg). Niestety, kilka rzeczy musiałam wysłać samej sobie paczką (między innymi dlatego, że nie wolno ich wnieść na pokład samolotu), ale to nadal wydaje mi się sensowniejszym rozwiązaniem, niż płacenie dodatkowo za bagaż rejestrowany (20 kilogramów, kto tyle ze sobą wozi?! :)). Do walizki zmieściłam wszystkie ubrania, dwie pary butów, część kosmetyków, dużego laptopa i wszystkie te nieznośne elektroniczne gadżety, czytnik ebooków, butelkę na wodę, no wszystkie rzeczy codziennego użytku + to, co zwykle noszę w torebce (bo kochany Wizzair chce kasę za wszystko, za mini bagaż podręczny też – to jest, swoją drogą, interesujący temat, jak linie lotnicze wykorzystują swój monopol na latanie ;) i wyciskają z pasażerów ostatni grosz). Niczego mi nie brakuje, mam też w planie kilka rzeczy tu zostawić (np. wrzucić do kontenera sandały, za którymi nie przepadam) i mam nadzieję, że w drugą stronę uda się już bez pomocy poczty! :) Przybijam piątkę ze wszystkimi wewnętrznymi skąpcami!
Pakowanie się to ostatnio mój konik! Jestem na miesięcznym kursie językowym za granicą, sam wyjazd trwa 40 dni i spakowałam się (a przynajmniej próbowałam) w powiększony bagaż podręczny, czyli niewielką walizkę z ograniczeniem do 15 kilogramów (wykorzystałam 9 kg). Niestety, kilka rzeczy musiałam wysłać samej sobie paczką (między innymi dlatego, że nie wolno ich wnieść na pokład samolotu), ale to nadal wydaje mi się sensowniejszym rozwiązaniem, niż płacenie dodatkowo za bagaż rejestrowany (20 kilogramów, kto tyle ze sobą wozi?! :)). Do walizki zmieściłam wszystkie ubrania, dwie pary butów, część kosmetyków, dużego laptopa i wszystkie te nieznośne elektroniczne gadżety, czytnik ebooków, butelkę na wodę, no wszystkie rzeczy codziennego użytku + to, co zwykle noszę w torebce (bo kochany Wizzair chce kasę za wszystko, za mini bagaż podręczny też – to jest, swoją drogą, interesujący temat, jak linie lotnicze wykorzystują swój monopol na latanie ;) i wyciskają z pasażerów ostatni grosz). Niczego mi nie brakuje, mam też w planie kilka rzeczy tu zostawić (np. wrzucić do kontenera sandały, za którymi nie przepadam) i mam nadzieję, że w drugą stronę uda się już bez pomocy poczty! :) Przybijam piątkę ze wszystkimi wewnętrznymi skąpcami!
Ja za to jednak lubie wziąć kamerę sportową. Często jak gdzieś wylądujemy to szukamy czegoś ciekawszego do zrobienia. Z telefonu często się tego nie nagra. Ostatnim razem np był zjazd na tyrolce, to sobie zaczepiłam Lamaxa w9.1 na szelkach. Super się to nagrało, tak jak by ptak leciał, bo mnie nie widać :))