Podobno najbardziej szczęśliwi jesteśmy podczas seksu, imprezowania połączonego z piciem alkoholu i… pomagania bliźnim. Intryguje mnie, a odwrotnie?
Od wiek wieków najtęższe, filozoficzne głowy głowiły się nad odwiecznym pytaniem: Jak być szczęśliwym? Napisano już na ten temat miliony poradników typu jak żyć i tych lepszych też :). Ale dzisiaj nie będzie o tym, co daje nam szczęście. Będzie o tym wszystkim, co nas unieszczęśliwia. Podobno.
Lubię w swoich wpisach podpierać się cyferkami. I badaniami. Takie malutkie zboczenie :). Szukałam długo wyników badania, które dałyby mi odpowiedź na pytanie co czyni nas nieszczęśliwymi. Najnowsze, które udało mi się znaleźć pochodzi z University of Canterbury i zostało przeprowadzone w 2012 roku. Sięgnijmy więc do raportu z badania. Otóż najbardziej unieszczęśliwiają nas:
Choroba lub też generalnie stan opieki zdrowotnej. Cóż, trudno zaprzeczyć. Wiem co przeżywałam, gdy MM trafił do szpitala. Na pęczki mam historii, które bynajmniej nie da się zakwalifikować do kategorii anegdot, a dotyczących kiepskiego poziomu opieki medycznej w naszym kraju. Moja koleżanka, w swoim czasie hobbystycznie zbierała informacje o stanie opieki zdrowotnej w innych krajach, ale takie z pierwszej ręki, nie z gazet i plotek. I okazuje się, że naprawdę wcale nie jest w Polsce aż tak źle. Miliarder Peter Thiel, twórca między innymi PayPala, twierdzi, że śmierć to choroba i jak każdą inną chorobę da się ją wyleczyć. Dopóki jednak czegoś nie wymyśli to choroby będą powodem poczucia braku szczęścia.
Facebook. Ahaś! Jakby tego punktu nie było na liście, to bym go pewnie dodała sama od siebie :). Używam Facebooka do celów zawodowych, jest to też mój główny kanał do kontaktu z Wami i chociażby z tego względu z Facebook’a nie zrezygnuję. Niemniej jednak, zdarza mi się prokrastynacja z powodu siedzenia na fejsie. Boleję na tym bardzo i solennie (i oficjalnie) obiecuję poprawę.
Porządki domowe. O matko, nie mogę się nie zgodzić. Utrzymanie czystości w mieszkaniu zamieszkiwanym przez mężczyznę sztuk 1 i niezwykle gubiącego sierść psa sztuk 1 jest, powiedzmy to szczerze, trudne i najczęściej stanowi zarzewie konfliktów. W chwili obecnej testujemy innowacyjny projekt domowy, który ma na celu wyeliminowanie bycia nieszczęśliwym z powodu zalegających w zlewie naczyń. Jak się uda, to się z Wami podzielę. I nie jest to zmywarka. Zmywarkę już mamy :).
Niesamowite, że najbardziej unieszczęśliwiają nas choroby, sprzątanie i Facebook. W sumie, nie jest tak straszliwie trudno wyeliminować przynajmniej dwa z trzech :). Albo ograniczyć. Niewątpliwie, gdy najbliżsi są zdrowi, mam posprzątane mieszkanie i siłą woli poskramiam chęć siedzenia na fejsie, a w zamian zajmuję się bardziej twórczymi czynnościami to jestem szczęśliwsza. Może w tak prostych rzeczach tkwi właśnie sekret szczęśliwości? :)
PS jeśli macie w zanadrzu kilka porad jak utrzymać porządek w mieszkaniu bez konieczności wynajęcia gosposi to będę bardziej niż wdzięczna :)
Kurcze, coś w tym jest.. A co do sprzątania, paradoksalnie najprościej, a zarazem najtrudniej jest odkładać wszystko na miejsce i sprzątać na bieżąco.. Ale case ze zmywaniem jest mi doskonale znany, choć ja dodatkowo nie mam już zmywarki i tęsknię za nią :)
Dokładnie o to sprzątanie na bieżąco mi chodzi :(. Tak, żeby nie musieć raz w tygodniu poświęcać połowy soboty na porządki i odgruzowywanie mieszkania.
Podobno wystarczy poświęcać na sprzątanie zaledwie 15 minut dziennie, aby później nie trzeba było mieszkania tak odgruzowywać. Podobno. No właśnie, tyle w tym temacie…
A ta samo-zapełniająca-się brudnymi-naczyniami-kuchnia to również mój problem, ja naprawdę nie wiem jak to się dzieje :(
No właśnie testujemy teorię 15 minut :). Jak się uda to będę pisać, jak nie to pominę milczeniem tą smutną historię. Ja nie wiem jak to się dzieje…, ale miło mi słyszeć, że nie tylko u mnie. Zawsze jak oglądam piękne, idealne zdjęcia na innych blogach to popadam w lekką frustrację :).
Oj, sekret szczęścia zdecydowanie leży w małych rzeczach : ) czasami tak małych, ze ich nie zauważamy. to jest paradoks. mnie największe szczęściej daje czas spędzony z ukochanymi ludźmi.
dziwię się, że rzekomo unieszczęśliwiają nas porządki. mnie chyba bardziej irytuje bałagan : ) chociaż fakt, że muszę go posprzątać nie rzadko też! a jednak : )
pozdrawiam!
To na liście rzeczy, które nas unieszczęśliwiają, według przytoczonych badań, były tylko 3 pozycje? Oczywiście ze wszystkimi się zgadzam, chyba najbardziej z punktem pierwszym. No bo jak zdrowie jest to można ponarzekać na inne rzeczy ;)
Nie, punktów było więcej, od najbardziej „nieszczęściogennych” do najbardziej „szczęściogennych”. Wybrałam trzy, które wg badań powodują największe poczucie bycia nieszczęśliwym. Nie sposób się nie zgodzić, przynajmniej w moim przypadku :)
Bardzo fajny blog, cieszę się, że tu trafiłam. Czy w punkcie drugim wpisu chodzi o to, że Facebook unieszczęśliwia dlatego, że przez niego bezsensownie marnujemy czas, czy może dlatego, że porównujemy się do innych, oceniamy, że inni mają fajniej i to nas dołuje? Tak chyba kiedyś gdzieś wyczytałam :) Właściwie tutaj zgodzić się mogę tylko z jednym punktem – punktem pierwszym. Sprzątanie nie jest takie złe, lubię sobie posprzątać, ogarnąć, mam wtedy czas na przemyślenia i jakoś mnie to odpręża, więc chyba punkt widzenia zależy trochę od punktu siedzenia :)
Dzięki! Jeśli chodzi o Facebooka to raport z badania niestety tego nie rozwija. To już są moje spostrzeżenia. Wiesz, nie pomyślałam, że w istocie siedzenie na fejsie może mieć i taki skutek, w sensie, że inni mają fajniej i nas to dołuje. Nigdy nie doświadczyłam takich emocji więc trudno mi się ustosunkować, ale pewnie może być i tak.
Z tym sprzątaniem to u mnie jest taki paradoks. Z jednej strony, konieczność sprzątania powoduje domowe spięcia i to z pewnością mnie unieszczęśliwia. Ale z drugiej strony lubię wyrzucać! :). Lubię wyrzucać lub oddawać niepotrzebne rzeczy, takie swoiste katharsis :).
Mnie sprzątanie akurat bardzo uszczęśliwia. Dopiero jak ktoś (czyt. facet) zaczyna z tego robić bałagan to mnie to unieszczęśliwia…. ;))
Mój sposób na sprzątanie to codziennie po troszku. Ale bez paranoi :) Tu sobie zetrę półkę, na drugi dzień przetrę podłogę… Ja nie uskuteczniam poświęcania, przykładowo, soboty na całodzienne tyranie w mieszkaniu. Ba! To właśnie weekendów mi na to żal, częściej porządkuję i sprzątam na tygodniu właśnie.
A social media… Odkryłam już jakiś czas temu, że mam dużo gorszy nastrój po takim scrollowaniu. Staram się ograniczać, idzie mi całkiem nieźle :)