Postanowiłam przeprowadzić eksperyment. Naukowy. No dobra, prawie naukowy, za to na bardzo żywym organizmie ;). Nie, nie będę eksperymentować na psie, chociaż wyniki takiego eksperymentu mogłyby być naprawdę intrygujące. Gdyby tylko Nelania zgodziła się opowiedzieć o swoich doświadczeniach z radosnego tarzania się w zdechłych kretach… ;).
Cóż, moja wiosenna chandra trwa nadal. Niestety, pomimo zastosowania środków leczniczych i wyraźnej, choć chwilowej poprawy humoru, pomimo coraz mocniej świecącego słońca, mój nastrój wcale nie ulega znaczącej poprawie. Postanowiłam więc sięgnąć do zdobyczy nauki, a dokładniej rzecz biorąc do tzw. psychologii pozytywnej. Ci z Was, którzy czytają bloga dłuugo, może pamiętają jeszcze taki cykl tekstów o szczęściu, który napisałam we współpracy z psychologiem, specjalizującym się w psychologii pozytywnej właśnie.
Tym razem sięgnęłam do książki dr Sonji Lyubomirsky, profesor psychologii Uniwersytetu Kaliformijskiego, która posiada również stopnie naukowe Uniwersytetów Harvarda i Stanforda. Lubię czytać książki, za którymi stoi ogrom badań naukowych i doświadczeń empirycznych, które są pisane mądrym, choć momentami nawet technicznym językiem. Wolę to niż mruganie, lukrowane sentencje podrabiające Paulo Coehlo i infantylne treści, których obecnie pełno na półkach w księgarni.
Jak zmierzyć poczucie szczęścia?
Ale, ale. Zacznijmy od początku. Wiecie, że na swoje poczucie szczęścia możemy wpłynąć w 40%? To niechybnie oznacza również, że na 60% naszego poczucia szczęścia nie mamy żadnego wpływu. 50% zależy od naszych predyspozycji genetycznych, a 10% zależy od okoliczności pojawiających się w naszym życiu. Czy 40% to mało czy dużo? To zależy, czy dla Ciebie szklanka jest w połowie pusta, czy pełna :). Dla mnie to stanowczo dużo. Skoro mogę w 40% mieć świadomy wpływ na swoje samopoczucie, to jest to dla mnie gra warta świeczki. Pierwszym krokiem jest dla mnie zmierzenie swojego aktualne poziomu szczęścia, a sposobów jest kilka. Jest tzw. test oksfordzki (znajdziecie go w sieci), ale on jest dość długi. Osobiście, wolę prostą, 4-punktową Subiektywną Skalę Szczęścia, stosowaną w badaniach dr Lyubomirsky.
⇒Kliknij, aby przejść do testu na szczęście⇐
Przeciętna norma dla dorosłego pracującego człowieka to 5,6. Studenci są generalnie mniej szczęśliwi, ich wynik to średnio 5,0. Swoją drogą, ciekawe czemu…? Mój wynik plasuje mnie odrobinę poniżej średniej. Wcale mnie to nie dziwi, mój nastrój ostatnimi czasy raczej nie zwyżkuje… Czas najwyższy więc na środki zaradcze.
Jak ćwiczyć poczucie szczęścia?
Wbrew pozorom, zbadanych i efektywnych sposobów i ćwiczeń na podniesieniu poziomu szczęścia jest bardzo dużo. W książce wyodrębniono dokładnie 12 grup. Jest tu również test, który pokazał, które działania i czynności są dla mnie bardziej motywujące. Postanowiłam wybrać 3 sposoby, które, jak się okazuje, motywują mnie najbardziej:
- Robienie tego, co najbardziej mnie wciąga
- Czerpanie radości z życia
- Realizowanie celów z zaangażowaniem
Pod tymi 3 punktami kryje się mnogość sposobów. Na najbliższy czas wybrałam dla siebie kilka ćwiczeń i będę je na sobie testować. Dokładnie tak, jak się domyślałam, te ćwiczenia prowadzą mnie w zaskakującym kierunku i powodują potrzebę podjęcia pewnych decyzji i przewartościowania dążeń. Wiem, że to tak maksymalnie poważnie brzmi, ale staram się to potraktować jak swoistą przygodę :). Każdy z nas jest inny więc i każdy potrzebuje innego zestawienia działań, żeby poczuć różnicę. Szukam tego właściwego dla siebie. Podobno, aby być szczęśliwym, trzeba znaleźć różnorodność w powtarzaniu. Równowagę pomiędzy nawykami i spontanicznością.
Szukam. Będę dawać znać na bieżąco :).
Jeśli spodobał Ci się ten tekst, to pozostańmy proszę w kontakcie:
- Zapisz się do Simplicite Newslettera. Zyskasz m.in. priorytetowy dostęp do nowych tekstów, zanim pojawią się na blogu, możliwość uczestniczenia w „bez-zadaniowych” konkursach oraz Planer Szafy Minimalistki.
- Polub na fanpage na Facebooku lub profil na Bloglovin. Zyskasz bieżący dostęp do wszystkich aktualności.
- Simplicite możesz śledzić też na Instagramie. Znajdziesz tu dużo z mojego bieżącego życia i sporo zdjęć kawy ;).