Przepraszam, że zniknęłam z bloga na tak długo. :) Mamy teraz taki dziwny czas. Minęło już pół roku, a ja, podobnie jak wielu moich bliskich, zastanawiam się, gdzie minęło te pół roku, choć staram się żyć niezwykle uważnie. Wiem natomiast doskonale, na czym spędziłam ostatnie dwa tygodnie. Po pierwsze, mój fachowiec nagle znalazł termin i zaczął remont kuchni. Po drugie całkowicie wciągnęłam się w malowanie za pomocą naturalnych pigmentów. I o tym chcę Wam dziś napisać.
Gdy pierwszy raz wspomniałam o tym na Instagramie, prawie natychmiast pojawiły się prośby o tutorial. Wstrzymywałam się, bo miałam poczucie, że niewiele wiem o tym temacie i najpierw muszę popróbować sama. Nadal czuję, że wiele mam do odkrycia, ale o pierwszych doświadczeniach mogę już śmiało napisać.
Po pierwsze, inspirację do malowania naturalnymi pigmentami znalazłam na kanale Jonny Jinton – szwedzkiej artystki, youtuberki i fotografki. Temat malowania naturalnymi pigmentami przewijał się w jej filmach wielokrotnie, ostatnio przygotowała też tutorial robienia farb z naturalnych pigmentów. Podejrzeć możecie tutaj, sama korzystam z nieco prostszego rozwiązania (nie każdy ma w domu utrwalacz).
Jak zrobić farbę z naturalnym pigmentem?
Jonna swoje eksperymenty zaczęła od piasku, ja od węgla drzewnego z ogniska i popiołu z domowego kominka „kozy”. Przygotowanie farby to 3 proste kroki:
1. Zbieram materiał, np. węgiel drzewny – takie małe spalone drewienka, które w pierwszej kolejności ucieram w kamiennym moździerzu jak najdrobniej. Podpowiedź – najlepiej ucierać bardzo suche kawałki węgla, w przeciwnym razie robi się pasta. Jeśli zrobi się pasta to nie problem, trzeba tylko pozwolić jej wyschnąć i potem rozetrzeć na nowo.
2. Roztarty materiał przesiewam lub nawet trochę przecieram przez zwykłe, drobne metalowe kuchenne sitko do odcedzania. Robię to nawet dwa razy po to, żeby powstał bardzo drobny proszek, pył wręcz.
3. Powstały pył w trakcie malowania dodaję do białej akrylowej farby. Mieszam pędzelkiem tuż przed nałożeniem na płótno. W zależności od ilości dodanego materiału kolory będą mniej lub bardziej nasycone, ale i konsystencja farby mniej lub bardziej gęsta. Zdarzało mi się już malować baaardzo gęstą farbą, pastą wręcz. Na obrazach poniżej opisuję czego i w jakim natężeniu użyłam.
Moje pigmenty
W tej chwili mam trzy rodzaje pigmentów + materiał „do dekoracji”. Od lewej:
- popiół z piecyka „kozy” – pozostałość jeszcze po zimowym paleniu,
- zwykły piasek,
- resztki, które zostały po przesianiu popiołu,
- pył z węgla drzewnego z ogniska.
Przykłady obrazów malowanych naturalnymi pigmentami
Na obrazach poniżej możecie zobaczyć wynik pracy z pyłem z węgla, popiołem i resztkami, piasek jeszcze czeka na swoją kolej. Żeby ułatwić Wam malowanie, jeśli się zdecydujecie spróbować, wypisałam kilka wskazówek czy też moich spostrzeżeń:
- Kolory powstałe z naturalnych pigmentów są dużo mniej nasycone, niż kupne farby akrylowe, ale jest to właśnie TEN efekt, który próbowałam osiągnąć wcześniej, ale mi się nie udawało. :) Czy ładne, kwestia gustu.
- Nasycenie i barwa będą się różnić przed i po wyschnięciu. Najczęściej po wyschnięciu najpierw kolory są mniej nasycone, z biegiem czasu nabierają mocy. W przypadku farby z węgla często od razu po malowaniu kolor wydaje się wpadać w błękity i niebieskości, po wyschnięciu staje się bardziej szary lub czarny.
- Obrazy malowane grubą warstwą „pasty” będą się naturalnie osypywać. Myślę, że rozwiązaniem może być werniks lub bezbarwny matowy lakier, ale jeszcze nie testowałam. Dam znać, gdy to zrobię, najpewniej na Instagramie.
Oto cała tajemnica. :) Ciekawa jestem, jak podobają się Wam pierwsze efekty moich artystycznych eksperymentów i mam ogromną nadzieję, że udało mi się kogoś zainspirować, bo to naprawdę świetna zabawa, a do tego skutecznie uwalnia głowę od trosk wszelakich.