Internet, ach internet. Kto w dzisiejszych czasach ma czas i ochotę na bieganie po galeriach handlowych? Cóż, w moich rzadkich obserwacji wynika, że jednak sporo z nas ;), jednak niewątpliwie na pierwsze miejsce wysuwają się zakupy w internecie. Dlaczego są tak kuszące? Dlaczego tak łatwe? Dlaczego tak trudno sobie poradzić z magią wirtualnego koszyka? Jak przestać kupować w internecie?
Dołącz do zakupoodpornych! Pierwszy w Polsce poradnik niekupowania
Przeczytaj pierwszą część mojego poradnika, anty-poradnika, w którym chcę przeanalizować najczęstsze, najpopularniejsze, najefektywniejsze sposoby, sztuczki i metody sprzedażowe, by na ich podstawie opracować narzędzia, które ułatwią Ci niekupowanie.
Dołącz do grona zakupoodpornych! Kliknij i przeczytaj część pierwszą.
Odpowiedzi na pytanie Jak przestać kupować w internecie, odpowiedzi popartych badaniami, a nie tylko moimi osobistymi obserwacjami postanowiłam poszukać w najlepszych lekturach dotyczących branży. Tak trafiłam na książkę Skuszeni. Jak tworzyć produkty kształtujące nawyki konsumenckie autorstwa Nira Eyala, będącego autorytetem w dziedzinie technik marketingowych opartych na nawykach konsumenckich. Pozycja ma bogatą bibliografię, a większość stwierdzeń oparcie w wieloletnich badaniach prowadzonych na nas, na konsumentach.
Jak przestać kupować w internecie?
Poznaj wzór na pułapkę, w którą wpadłaś
Myślisz, że masz silną wolę i jesteś w stanie bezproblemowo uniknąć zbędnych internetowych zakupów? Pewnie część osób tak ma. A część jest mocno podatna. A jeszcze inna część (do której sama się zaliczam) jest z reguły dość mocno odporna (mam dużą świadomość swoich potrzeb), ale i tak raz na jakiś czas zapakuje coś do wirtualnego koszyka nieco mniej świadomie. Dlaczego tak jest? Myślisz, że to kwestia agresywnej reklamy czy zachęty, w którą producenci wkładają setki, tysiące i miliony monet? Często tak, ale ci najlepsi i najbardziej efektywnie sięgający do Twojej kieszeni robią inaczej. Oni opracowali tzw. MODEL WABIKA.
Model wabika pozwala producentom na osiągnięcie ostatecznego celu, jakim jest wzbudzenia zaangażowania odbiorcy, które powodują, że samoczynnie wraca on do korzystania z danego produktu czy usługi, bez potrzeby stosowania reklamy czy agresywnych zachęt. No, bajka, prawda? Wabiki są wszędzie: w mediach społecznościowych, aplikacjach, grach, sporcie, książkach czy filmach. Model wabika jest dość prosty i składa się z 4 następujących po sobie cyklów, które powtarzają się nieustannie:
MODEL WABIKA
- Impuls (wewnętrzny i zewnętrzny)
- Działanie
- Lokata uczuciowa
- Nieregularne wzmocnienia
W dzisiejszym tekście chcę się skupić na pierwszym, bardzo ważnym elemencie: IMPULSIE. Kolejne trzy opiszę w następnych tekstach.
Jak przestać kupować w internecie?
Impuls wewnętrzny i zewnętrzny
Zastanawiałaś się kiedyś dlaczego robisz różne rzeczy w swoim życiu? Dlaczego rano umyłaś zęby? Dlaczego wypiłaś kawę, a nie herbatę? Dlaczego czytasz tę konkretną książką? Dlaczego włożyłaś tę sukienkę? Podobnie, zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego kupujesz? Nie tylko w internecie, ale tak w ogóle. Założę się, że odpowiesz podobnie, jak ja. Kupujesz rzeczy/usługi, ponieważ ich potrzebujesz. Jednak, to nie jest aż tak proste. Kupujesz, ponieważ poczułaś impuls wywołujący potrzebę zakupu. Impuls to mechanizm napędowy naszego zachowania, którego często wcale nie jesteśmy świadomi. Impuls to też sygnał dla konsumenta, żeby podjął jakieś działanie (np. zakup produktu), a impulsy mogą być wewnętrzne lub zewnętrzne.
Impuls zewnętrzny
Ten rodzaj impulsu informuje Cię, co masz robić, poprzez umieszczenie takiej informacji w Twoim otoczeniu. Może on przyjąć najróżniejszą formę. Najprostsza opcja to REKLAMA – baner reklamowy, reklama Adwords, wykupiona reklama w mediach społecznościowych (wpis na Facebooku, zdjęcie na Instagramie). Jednak problem z takimi impulsami jest taki, że my, użytkownicy internetu stajemy się ślepi na reklamy. Czasami dosłownie, korzystając z aplikacji blokujących reklamy, a czasami nasz mózg dosłownie omija wszystko, co przypomina mu reklamę – działa to niemal jak update naszego umysłu w odpowiedzi na nadmiar informacji reklamowej. Ponieważ inwestowanie w takiego rodzaju impuls zewnętrzny bywa dla producentów bardzo drogie, wypracowali inne metody zewnętrznego bodźcowania nas, konsumentów.
Tzw. impuls zdobyty to RELACJA Z KLIENTEM. Bardzo dobra forma budowania lojalności w stosunku do produktu poprzez media społecznościowe czy tradycyjne, ale wymaga znacznej ilości czasu, co również bywa dla firm zadaniem trudnym i energochłonnym. Jesteście w takiej relacji, jeśli np. obserwujecie profile społecznościowe producentów konkretnych rzeczy czy usług.
Ostatni impuls zewnętrzny to tzw. IMPULS WŁAŚCICIELSKI. Firma staje się niejako właścicielem użytkownika tak długo, jak długo ten pozwoli poddać się działaniu. W jaki sposób stajemy się czyjąś własnością? Ach, to proste. Wystarczy zapisać się na newsletter marki, utworzyć konto w jakimś profilu, zainstalować aplikację, podać adres mailowy, numer telefonu. wyrazić zgodę na wysyłanie informacji, biuletynów, gazetek, ulotek, sms-ów itd. Tak długo, jak zgadzamy się otrzymywać od firmy takie impulsy, tak długo wystawiamy się na próbę zbudowania w nas zaangażowania emocjonalnego i pewnego nawyku. Stąd do zakupów maleńki krok.
Jednak, impulsy zewnętrzne, choć relatywnie łatwe do wdrożenia nie wystarczą. Do zbudowania w nas nawyku kupowania potrzebny jest jeszcze…
Impuls wewnętrzny
W dużym skrócie – impuls wewnętrzny wskazuje nam, jak powinniśmy postąpić, poprzez skojarzenia, które są zakodowane w naszej pamięci. Dlatego właśnie producenci usilnie pracują nad sprzężeniem konkretnego produktu z naszą myślą, emocją czy jedną z rutynowo wykonywanych przez nas czynności. Jeśli im się to uda – kupujemy bez zastanowienia. Taka więź najczęściej jest budowana w oparciu o emocje. Czasami są to emocje pozytywne – produkty pomagają nam rozwiązać jakiś problem: kupujemy płaszcz, ponieważ jest nam zimno; jedzenie, gdy jesteśmy głodni itp. Produkt niweluje nasz dyskomfort, a wtedy budujemy w umyśle pozytywne skojarzenie, które zachęci nas do ponownych zakupów.
Jednak, prawdziwym eldorado dla producentów są nasze negatywne emocje. Jeśli producent zaoferuje produkt, który może przynieść ulgę w niedoli, wtedy bum, jesteśmy trafieni prosto w serce, ups, w portfel. :) Nie wierzysz? Badania pokazały, że np. osoby chorujące na depresję lub czasowe obniżenie nastroju mają tendencję do niezwykle częstego sprawdzania poczty internetowej, oglądania materiałów wideo, grania w gry i czatowania. Takie działania po prostu przynoszą im czasową ulgę, a ponieważ potrzebują dużo ulgi – intensyfikują swoją obecność w sieci. Z zakupami jest identycznie.
Jedyną drogą do wyeliminowania skutków działania impulsów wewnętrznych na Twoje zakupowe życie jest przeanalizowanie własnych zachowań, których źródłem są emocje. Co robisz, gdy się nudzisz? Gdy jesteś zestresowana? Gdy czujesz się samotnie? Gdy czujesz się niekochana? Gdy czujesz się niepewnie? Gdy się bardzo boisz? Poczułaś dyskomfort podczas czytania tych pytań? Dobrze! Co masz ochotę zrobić, albo zrobiłaś odruchowo? Sprawdziłaś pocztę, weszłaś odruchowo na Instagrama? Mam Cię! Dokładnie w ten sposób podążasz ścieżką prowadzącą prosto do zapełnienia wirtualnego koszyka (lub uzależniasz się od mediów społecznościowych – mechanizm jest identyczny).
Jak przestać kupować w internecie?
Dlaczego kupujesz?
Ponownie powrócę do tego pytania. Wiesz już, dlaczego kupujesz? Nie? A producenci wiedzą doskonale. :) Jack Dorsey, współzałożyciel Twittera i Square twierdzi, że najważniejszy w tworzeniu odpowiedniego rozwiązania w postaci produktu jest jasny opis użytkowników – ich pragnień, emocji, kontekstu, w którym z produktu korzystają. Istnieje do tego wiele narzędzi. Dziś chcę opisać jedno, które pomoże Ci również zrozumieć, dlaczego sama kupujesz. Jest to tzw. metoda 5 Why (5 Dlaczego), nazywana także 5W, pierwszy raz stosowana przez Toyotę. Istotą metody jest zadawanie pytania dlaczego tak długo, aż będziemy w stanie dotrzeć do emocji użytkownika. Zwykle wystarcza zadać je 5 razy, żeby ustalić przyczynę problemu i możliwe rozwiązanie.
METODA 5 WHY
Załóżmy, że chcę sprzedać sukienkę. Moją potencjalną klientką jest Ania. Ania ma 30 lat i pracuje jako manager w korporacji. Zastanówmy się, jak mógłby wyglądać proces zakupowy z punktu widzenia Ani.
Dlaczego nr 1: Dlaczego Ania chciałaby kupić sukienkę?
Odpowiedź: Ponieważ nie ma w co się ubrać.
Dlaczego nr 2: Dlaczego? W jakim celu?
Odpowiedź: Ponieważ chce dobrze wyglądać na firmowej imprezie.
Dlaczego nr 3: Dlaczego? Po co?
Odpowiedź: Żeby zrobić wrażenie na swojej szefowej.
Dlaczego nr 4: Dlaczego?
Odpowiedź: Bo szefowa świetnie się ubiera i lubi otaczać podobnymi osobami.
Dlaczego nr 5: Dlaczego jej na tym zależy?
Odpowiedź: Bo obawia się, że może stracić pracę.
Lęk to potężny impuls wewnętrzny. Można na nim zbudować niejedną strategię sprzedażową. Bez korzystania z tego impulsu padłyby chyba wszystkie koncerny farmaceutyczne. ;)
Jak przestać kupować w internecie?
Zakupoodporne sztuczki
Dziś mam dla Ciebie tylko jedno zadanie domowe. Jeśli faktycznie chcesz przestać kupować w internecie (w sensie przestać robić zbędne zakupy) to przeanalizuj swoje zachowania używając metody 5W. Poświęć trochę czasu, żeby dogrzebać się do swoich emocji związanych z zakupami. Bardzo możliwe, że nie będzie to przyjemne. W końcu wiemy już, że najłatwiej żerować na negatywnych uczuciach (choć tak naprawdę żadne z naszych uczuć nie jest ani negatywne, ani pozytywne – one po prostu są częścią życia). Bez takiej analizy też coś poradzimy (mamy wciąż 3 elementy wabika do przerobienia), ale świadomość, którymi impulsami kierujesz się na zakupach jest po prostu najważniejsza.
Napisz mi proszę koniecznie o swoich odczuciach po przeczytaniu tekstu (i/lub po zrobieniu ćwiczenia!). I ponownie – jeśli tekst okazał się wartościowy, puść go proszę w świat – udostępnij w mediach społecznościowych itp. Będzie to dla mnie ogromna motywacja do dalszej pracy.
Pierwsze odczucie? Oczywiście dyskomfort! Że się daję robić w bambuko sprzedawcom :) i daję się zwieść własnym emocjom! Ale dziękuję za wartościowy tekst. Dzięki Tobie i Twoim wpisom za każdym razem jestem coraz bardziej świadomym konsumentem :)
Cieszę się bardzo! :)
Fajny wpis. U mnie po zastosowaniu metody 5Why wyszło na to, że końcowa odpowiedzią jest „żeby czuć się pewnie i profesjonalnie.” W nowej sukience, z nową torebką itd. Czyli brak mi pewności siebie i próbuje sobie to rekompensowac rzeczami. Tylko co mogę dalej zrobić z tą wiedzą?
Po pierwsze, możesz poszukać innych sposobów na poprawienie pewności siebie i poczucia własnej wartości, poza kupowaniem.
Po drugie, za każdym razem, gdy coś kupujesz, możesz sprawdzić czy to znowu brak pewności sprawia, że kupujesz i wtedy patrz punkt 1.
Mam tak samo, czyli brak pewności siebie. U mnie dochodzi jeszcze odizolowanie od pracy na urlopie macierzyńskim
Mam tak samo. Odizolowanie na macierzyńskim. Gdy wróciłam do pracy ilość zakupów zmalała. Aha na macierzyńskim bardzo chciałam być: kobieca, zadbana i wypoczęta. Haha! Jakby kupno kremu miało mi zagwarantować przespaną noc?
Dziękuję za świetny artykuł! Kupuję w necie, gdy się nudzę, to wiem od dawna. Ale pamiętam jedną radę – kupuj powoli, daj sobie czas, zobacz, czy po dwóch dniach nadal myślisz o tym swetrze. To naprawdę działa :)
Z doświadczenia podpowiem, że warto w metodzie 5W zadawać pytania zawierające w sobie treść poprzedniej odpowiedzi. Dlaczego warto zadawać pytania zawierające treść poprzedniej odpowiedzi? ;) Ponieważ pomaga to odpowiadającemu skupić się na tym fragmencie analizy i nie pozwala na przeskoczenie myślami do „rozwiązania”, które czasami wydaje mu się, że zna.
Stosujemy tę metodę do szukania przyczyn incydentów/problemów, które pojawiają się w dziale IT i odpowiadający mają tendencję do podawania tej przyczyny od razu, a metoda 5W pomaga stopniowo przeanalizować, po nitce do kłębka, i często pojawiają się wtedy tematy, o których na początku nie pomyśleli lub wydały im się błahe.
Super, dzięki za podpowiedzi!
Wow, zrobiłam 5 w tą metodą i doszłam do innych, jakże zaskakujących wniosków! Dzięki! Dodam, że wnioski są bardziej wiarygodne i „głębsze”.
Bardzo dobry, rzetelny tekst. Chciałam dodać tylko, że niektóre sklepy wyraźnie wykorzystują nasz impuls stosując sztuczki typu : w magazynie została ostatnia sztuka, rezerwujesz produkt na 30 minut itd. To dopiero adrenalina ;)!
O tak, do tego też dojdziemy przy nieregularnych wzmocnieniach i tym, co daje grywalizacja. :)
Skądś to znam…
Kupowanie zbędnych rzeczy w necie jakoś mi przeszło. Za to niestety wcale mi nie przeszło marnowanie czasu na przeglądanie różnych stron. Jestem już tym załamana. Próbuję różnych metod, ale jedynie wyłączenie dostępu do sieci działa. A nie zawsze jest to możliwe.
Agnieszko, mechanizm jest DOKŁADNIE taki sam, naprawdę. Spróbuj wykorzystać metodę 5W i zastanów się, co sprawia, że wchodzisz na konkretne strony.
Ważny temat i jak zawsze opracowany na tip top! Dzięki Kasiu, że zawsze rzetelnie i bardzo przystępnie podchodzisz do każdego tematu za jaki się zabierasz. Kiedyś na studiach na przedmiocie związanym z negocjacjami Pani Profesor zaproponowała nam ksiażkę „Wywieranie wpływu na ludzi. Teoria i praktyka” Roberta Cialdini. Bardzo ciekawa pozycja! Jeśli na nią do tej pory nie trafiłaś, to gorąco ją polecam. Napisana lekkim językiem, bardzo wciąga i często dowcipnie w oparciu o wiele przykładów opowiada o technikach wywierania wpływu na ludzi. PS. Moj Tata, który pracuje w sprzedaży, a któremu sprawiłam ją na urodziny, był nią oczarowany ;)
Twoja wierna fanka,
K.
Cześć,
Mam prostą metodę. Jeśli chcę coś kupić to czekam tydzień. Jeśli po tygodniu dalej chce coś kupić, to idę do męża z prośbą o poradę, czy warto. Mąż jest rozsądnym człowiekiem, więc jak mam głupi pomysł, to mi o tym szczerze powie. Jeśli pomysł jest fajny, to kupujemy. Ilość zakupów przez internet – średnio jeden w miesiącu, wszystkie trafione :)
Pozdrawiam,
Kasia
Zazdroszczę :) tak szczerze oczywiście. Ja uwielbiam przeglądać strony internetowe i kupować on Line. Ech, zaraz siadam i zadaję pytania 5W. Ale chyba też brak Wi Fi może mnie uratować :)
Też lubię oglądać, ale na tym poprzestaję :) poza tym dobrze ustalić sobie coś na co się zbiera – u nas to jest remont domu. Dzięki temu łatwiej odkładać pieniądze.
Pozdrawiam,
Kasia
Zakupy przez internet mają przynajmniej tę zaletę, że zawsze można je oddać. Staram się wybierać sklepy z darmową dostawą i zwrotami. Czasu się nie odzyska, ale pieniądze można, gdy zakupiona pod wpływem impulsu rzecz w rzeczywistym świecie okazuje się nie być tak atrakcyjna. Wszystkie moje najfajniejsze ubrania kupiłam okazyjnie przez internet. Natomiast impulsywne zakupy w księgarniach internetowych są moim słabym punktem. W tym przypadku jedynym co pomaga, to nie wchodzenie na strony, jeśli nie planuję nic kupić.
Zgadzam się! Dla mnie też ratunkiem na intenetowy szał zakupów są zwroty, a te przepisowe 14 lub 30 dni to czas na ochłonięcie, wyrażenie wewnętrznej skruchy i grzeczne pomaszerowanie ze stertą niepotrzebnych ciuchów do sklepu lub na pocztę :)
A nie lepiej byłoby po prostu nauczyć się nie zamawiać i nie tracić czasu i energii na to? :)
Albo możesz spróbować przeanalizować, co sprawia, że impulsywnie kupujesz w internetowych księgarniach. Tak tylko podpowiadam… ;) Ciekawa jestem Twojego wyniku z metodą 5W. :)
To już mam od dawna przepracowane. Kupuję wyłącznie książki związane z rozwojem zawodowym, których nie można wypożyczyć, aby nie stać w miejscu podczas okresu spowolnienia kariery zawodowej ze względu na małe dzieci (lęk i przyjemność, bo uwielbiam je czytać) i książki dla dzieci (chcę w nich zaszczepić moją miłość do książek, a w ich wieku te z bibliotek nie były by bezpieczne). I jedyny problem polega na zbyt dużej ilości. Zdaje sobie sprawę, ze nie ma sensu kupować na zapas, skoro nie jestem w stanie aż tyle czytać. Teraz jestem na etapie, że znając przyczynę i wiedząc gdzie jest problem szukam sposobów na siebie, zanim dojdę do mistrzostwa jakim jest nauczyć się nie zamawiać i nie tracić czasu :). Na razie moje posty w kupowaniu sprawdzają się bardzo dobrze, bo łatwiejsze jest dla mnie nie kupowanie, niż ograniczanie się. Zresztą znam nawet mój mechanizm zakupowy – zobaczę jakąś książkę, którą chciałam mieć w dobrej cenie i wtedy zaglądam do mojego folderu do kupienia, aby raz zapłacić za wysyłkę i koszyk zakupowy puchnie.
Zawsze można je oddać, ale na tym się traci. Czas, czasem pieniądze na przesyłkę. A kiedy zwyczajnie ma się lenia, zostawia się nietrafione rzeczy i zalegają w szafie..
Ja mam straszny problem z kupowaniem w Internecie. Robię bezsensowne zapsay kosmetyków. Czasami zapominam co kupiłam i co mam. Codziennie przyjezdza do mnie kurier. To samo tyczy się zabawkek i i rzeczy dla dziecka. Sobie też kupuję biżuterię i ubrania których wogóle nie noszę. Bo tak, bo była wyprzedaż bo moje dziecko musi mieć tą zabawke, bo jes mi źle a przedewszystkim chodzi o to że ja chcę mieć to już/natychmiast. Powoli zagracam nowe mieszkanie. A miałam kupować tylko to co potrzebuję. To straszne i nie potrafię sobie z tym poradzić. Mówię sobie od dzisiaj nic już nie kupuję, nie wchodzę na żadne strony itp. A ciągle robię to samo. Sprawdzam codziennie po kilka razy czy w danym sklepie nie pojawiły się nowości. Najgorsze że mam świadomośc tego że robię żle że musze przestać a nie potrafię.
Myślę, że ważne jest wsparcie i to, że mówimy o tym, że widzimy problem. Ja z kolei kupuję dużo artykułów wyposażenia wnętrz, już się ograniczam, pracuję nad sobą.. jak mnie coś korci to zaglądam na ten blog.
Jeśli chodzi o ograniczenie kupowania zabawek dla dzieci z własnego doświadczenia mogę poradzić przestać obserwować instagram i blogi parentingowe. Młode mamy wchodzą tam z poczucia samotności, a aktualnie to po prostu w dużej mierze bardzo skuteczne kanały sprzedaży produktów. Oczywiście nie ma w nich nic złego, wręcz przeciwnie wiele testów i opisów jest rzetelnych i pomocnych, ale wyzwala pragnienie posiadania rzeczy których być może nie potrzebujemy, a szczególnie w takiej ilości.
Mam podobnie. Mimo ze jakiś czas temu bardzo ograniczyłam ilość rzeczy i staram się kupować rozsądnie to łatwo mi „popłynąć”. Jak już tak się zdąży ze kupię za dużo i wszystko mi się podoba to staram się pozbyć tego co już mi się nie podoba, przestało mi pasować albo zwyczajnie mi się znudziło. Tak jakby chęć posiadania była zaspokojona i np sprzedaje dalej. To chyba chore ale cóż dobrze wiedzieć ze nie tylko ja tak mam
Wpis idealnie dla mnie
Bardzo wartościowy tekst. Dziękuję.
Bardzo wartosciowy tekst, ze ktory dziekuje :-) Sklania mnie do przemyslen i wyciagania wnioskow, gdyz jest to temat, ktory mnie (niestety) dotyczy, i z ktorym nie daje sobie sama rady.
Bardzo wartościowy wpis; mam podobnie – niby jestem odporna na reklamy i okazje, ale czasem nawet ja daję się skusić na zbędne zakupy.
Interesowały mnie kiedyś metody supermarketów na zwiększenie sprzedaży; widzę też reklamy w Internecie (wystarczy raz kliknąć na ładną sukienkę czy buty, żeby ich reklama pojawiała się na niemal każdej odwiedzanej stronie; a że moja praca polega częściowo na poszukiwaniu informacji w internecie – czasem trudno mi się skupić albo uniknąć pokus). Nie do końca zdawałam sobie sprawę, że metody na sprzedaż są bardziej wyrafinowane, np. przez niewinne newslettery itp. czekam na dalszy ciąg :)
Osobiście polecam komputerowe programy czyszczące pliki cookie np darmowa wersja CCcleanera. Używam regularnie i ograniczam śledzące mnie np. sukienki ?
Metodę 5W znam dokładnie z moich studiów i stosują ją w wielu dziedzinach życia – świetnie się sprawdza i naprawdę pomaga rozwiązywać problemy. W internecie ja jednak rzadko robię zakupy pod wpływem impulsu, zazwyczaj siadam do zakupów, gdy szukam czegoś konkretnego. Za to już podczas tradycyjnych zakupów trudno czasem zapanować nad tymi impulsami :)
Dziękuję. Dobry tekst. Jestem na końcu listy osób robiących zakupy przez Internet i stacjonarnie również. Nie mniej wiele osób wpadło w tę pułapkę i dlatego takie uświadomienie ma ogromny sens.
Pracowałam w handlu i w reklamie. To czyste manipulacje, które służą jednemu: stworzyć sytuację, w której klient dumnie „zadecyduje”, że jest tyn zainteresowany. Szliśmy dalej, najpierw atak wszystkich zalet i korzyści, a później ? dawalismy czas, aby się zastanowił i zapragnął..z satysfakcją przyjmując zlecenie lub wydając towar, z którego mieliśmy pewność, że będzie zadowolony i głupi byłby, gdyby nie skorzystał z szansy. To były nasze zawodowe osiągnięcia przecież-ilość pozyskanych klientów, wpływy z ..nich. Niekiedy bardzo nieświadomych na co wydają swoje ciężko zarobione pieniądze.
Mam to za sobą, dziękuję, że wykorzystałam zaproszenie jakie otrzymałam od życia i moja ścieżka zawodowa biegnie w całkowicie innym kierunku. Wyciągnęłam wnioski i z pozycji klienta mogę patrzeć całkiem inaczej na to całe kolorowe i głośne show.
Z pozdrowieniami!
A ja mam metodę na zakupy w internecie i wolę je, niż w sklepach stacjonarnych. Kupiłam przez nie dużo fajnych ubrań po okazyjnej cenie, a przy okazji uniknęłam kupowania tanich bubli na przecenach, na które się skusiłam podczas łażenia po sklepach Mam kilka ulubionych sklepów, gdzie mam jakieś karty, kupony rabatowe, newslettery itp.
1. Oglądam zawsze nową kolekcję i oceniam, czy ewentualnie coś jest fajnego dla mnie. Często idę do sklepu oglądam mierze, dobieram rozmiar, kolor, żeby uniknąć zwrotów.
2. Wrzucam do ulubionych, do koszyka i obserwuje na stronie.
3. Czekam na pierwsze przeceny. Jeśli na jakieś rzeczy mi zależy szczególnie, kupuję wcześniej wykorzystując punkty, kupony rabatowe lub po pierwszej przecenie.
4. Resztę obserwuję cierpliwie, nie zależy mi aż tak bardzo, że się wyprzeda, Często w wielu sklepach w danym sezonie są podobne modele, np w tym sezonie było dużo świetnych ubrań, z lnu+ wiskoza lub lyocellu.
5. Odświeżam strony, czekam, aż będzie finalna wyprzedaż i w ten sposób kupuję za 1/4 pierwotnej ubrania dobrej jakości.
Ponieważ lubię nowe ubrania, lubię wymieniać garderobę, część rzeczy z zeszłego sezonu, których nie zniszczyłam, bo mam ubrań dużo, sprzedaję na różnych portalach i tym samym mam pieniądze na następne zakupy. Nie zajmuje mi to dużo czasu (lubię robić zdjęcia, wystawiać oferty) – dzięki temu mam nowe ubrania dobrej jakości w niskiej cenie, a starych się pozbywam, nie zagracając powierzchni.
Jak to mówią: „święta prawda”! Ale jak wyzwolić się od wszechogarniających kart LOJALNOŚCIOWYCH? Wiem, że to marketing, ale jednak poddaję się działaniom sales managerów. Jeżeli założę kartę, zainstaluje aplikację, a przy tym podam nr telefonu czy choćby e-mail to tu dostanę 5%, tu 10% rabatu, a jak są zniżki to dla Klubowiczów jeszcze większe atrakcje, bon na 20 zł na urodziny… Zawsze jest to jakaś finansowa ulga dla mojej portmonetki. Na razie, przyznam szczerze, założyłam osobnego maila na wszelkiego rodzaju rejestracje do programów lojalnościowych, newsletterów i innych (to właśnie mail, które tutaj podaję). Po to, by nie kusił przy przeglądaniu właściwej poczty związanej z pracą. Moja walka z niekupowaniem w internecie i bezsensownym przeglądaniem stron internetowych dopiero się rozpoczęła. Centra handlowe już dawno umieściłam na liście „Stracony czas”, przerzucając się na zakupy internetowe. Myślę, że trzeba poukładać sobie w głowie i przemyśleć, czy na pewno muszę mieć nową sukienkę letnią z printem zwierzęcym, bo taka modna w tym sezonie. Czy lepiej mieć tylko kilka ponadsezonowych sztuk? Inspirując się tą stroną, zrobiłam już trochę ubraniowego porządku. Na wszystko przyjdzie pora. :)
Ale dogłębnie do tego podeszłaś. Na szczęście wydaje mi się, że nie wpadam w tą dziurę. Każdy zakup skrupulatnie sobie analizuję i dzięki temu nie muszę się bać <3
Generalnie dla mnie kupowanie w internecie było rozwiązaniem na kupowanie głupot. Teraz robię sobie listę, siadam z filiżanką i zamawiam tylko potrzebne rzeczy, a w sklepie nadal potrafię dostać małpiego rozumu i za dużo włożyć do koszyka :) tak więc każdy powinien jednak wybierać narzędzia dla siebie
Ja lubię kupować przez internet. Tak mi jest po prostu wygodnie, ale bardzo się pilnuję i robię zakupy z głową. Ostatnio kupiłam nowy zegarek Apple i laptopa. To akurat był niezbędny zakup. Za to znacznie ograniczyłam wydawanie pieniędzy na ubrania.
Mój sposób na impulsywne zakupy to – tzw. inwentaryzacja tego co mam i czego naprawdę potrzebuję. Zapisanie raz na 4 miesiące czego naprawdę potrzebuje na liście a co mam. Jeżeli mam 30 t-shirtów bawełnianym w większości kolorów które pasują do mnie oraz 20 spodni to jeżeli będę widziała wyskakujące okienko z promocja nowego na Facebooku to blokuje reklame – Już to kupiłam.
Głównie chodzi o to abym to ja decydowała czy czegoś potrzebuję a nie marketing sklepu. Nie jest to proste ale można przypominać sobie, że „Chcesz o sobie decydować” „To ja decyduje kiedy chce kupić bluzkę, a nie promocja decyduje o mnie”
Mam jeszcze kilkakaście innych sposobów ale zrobiłby się post a nie wpis :)))
w każdym razie nakarmienie siebie emocjonalnie zanim siądziemy w paszczę lwa i ręcę 100 marketerów którzy doskonale wiedzą jak słaba mogę być.