Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Jesteś clean girl? Bo ja tak!

clean girl

Przeczytałam ostatnio o nowym supertrendzie modowym, który szeroką falą rozlewa się w tzw. pokoleniu Z (osób urodzonych po 1995 r.). Trend i towarzysząca mu estetyka nazywają się clean girl i są opisywane jako współczesny minimalizm.

Minimalizm – nie mogło to ujść mojej uwadze. ;) Chociaż mówimy tu o minimalizmie w ujęciu estetycznym, nie koncepcyjnym, rzecz jasna. W zeszłym miesiącu pisałam o tym trendzie w newsletterze. Dostałam potem ogrom wiadomości.

 

 

Na czym polega estetyka clean girl?

  • najważniejsza jest naturalność;
  • „nie” dla wszystkiego, co sztuczne: paznokcie, rzęsy itp.;
  • prostotę i wygodę stawia się ponad modę;
  • ważny jest aspekt ekologiczny ubrań i kosmetyków;
  • makijaż w stylu no make-up;
  • klasyczne i sportowe ubrania;
  • proste kroje, bez nadruków i zdobień;
  • neutralne kolory;
  • subtelne dodatki lub ich brak;
  • naturalne materiały.

 

 

Clean girl to nie tylko wygląd…

Chociaż, jak wspomniałam, jest to trend estetyczny, to jednak dla mnie ma on dużo szersze znaczenie. Gdy myślę o clean girl, to widzę naturalne piękno, które wykracza daleko poza wygląd. Widzę kobietę, która:

  • jest dojrzała (i nie mam tu na myśli wieku);
  • ma jasno ustalone wartości;
  • żyje na swoich zasadach, które mogą wpisywać się w kanon lub nie;
  • jest świadoma swojego piękna, swojej wartości;
  • widzi i przytula swój cień;
  • jest zadbana emocjonalnie i intelektualnie;
  • ceni rozwój we własnym tempie;
  • stawia zdrowie i wygodę przed wyglądem;
  • dba o siebie i swoje zasoby;
  • wie, jak ważna jest równowaga;
  • umie lub uczy się mówić „nie”, stawiać zdrowe granice;
  • komunikuje się bez przemocy i świadomie buduje wartościowe relacje;
  • wie, że spokój, harmonia i balans w życiu to nie jest coś, co się znajduje, tylko coś, co się świadomie tworzy.

 

 

Jestem clean girl. Zupełnie niechcący wpasowałam się w tym roku w trendy. Kiedyś jedna z moich Czytelniczek napisała: „trend przeminie, a ja znowu będę sobą”. Właśnie tak czuję, ale fajnie, że mamy aktualnie całkiem niegłupie trendy. :)

Jesteś clean girl?

 

PS Jeśli chciałabyś/chciałbyś zadbać ze mną o swoją równowagę w wakacje – pięknie zapraszam do Letniej Grupy Medytacyjnej. Spotykamy się w cudownym gronie clean girls i clean boys. :) Nie przegap, bo zaczynamy 4 lipca i potem już nie będzie można dołączyć. Ostrzegam, wiele osób mówi, że te spotkania są uzależniające ;).

Sprawdź Także

4.5 17 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
35 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Martyna

Dzięki swojemu lenistwu stałam się modna :D

Eliza

Hahhaha ja tak samo :D Prawie się nie maluję, bo nie chce mi się potem tego zmywać. Mam małą szafę, bo mi się nie chce prać. Mało dodatków, bo nie chce mi się zastanawiać, jak to dopasować.

Gabriela

Wbrew pozorom wymaga to sporo pracy nas sobą…

Malgoska

Skoro już go nazwano, to kocham ten trend :)

Monika J. @naturalnie.mniej

Cieszy mnie popularność takiego trendu w młodszym pokoleniu.Jestem na granicy Pokolenia Z (należę do tego wcześniejszego) i myślałam, że Zetki to już tylko tiktok, konsumpcjonizm i zakupy z shein. Clean girl to powiew nadziei na lepsze jutro :)

Estera

Nie wierzę, że to piszę, ale to faktycznie świetny trend! Nie tylko wizualnie, ale przede wszystkim ze względu na dbanie o zdrowie. Jestem ciekawa jak to dalej będzie się rozwijać, chętnie to poobserwuję :)
Wygląda na to, że jestem Clean Girl jak sporo z Was, zupełnie przez przypadek. Tak sobie myślę. że jak we wszystkim, nie można iść w skrajności. Skoro nigdy nie podążaliśmy za trendami, to nie ma co próbować teraz „odhaczać” wszystkich punktów z listy. Ja np. będę Clean Girl, która czasem lubi poszaleć z kolorem lub dodatkami i czuję się z tym świetnie! ;)

Marta

Nie jestem clean girl bo….nie noszę ubrań w neutralnych kolorach. Cała reszta się zgadza. Dodatkowo przestałam farbować włosy ze względów ekologicznych, powrotu do natury i naturalności. Dzięki mojej miłości do koloru nie można mnie wsadzić do tej szufladki :)

Klara

U mnie to samo. Wzorzyste, kolorowe ubrania, a poza tym superclean, bez makijażu i paznokci

Martata

Dziewczyny jesteście clean girl tylko w swoich własnych odcieniach :) takie dostosowane do swoich potrzeb :) tak mi się skojarzyło ;)

Renata

Bardzo ciekawy i mądry trend. Myślę, że wpisuję się w większość jego założeń: niezwykle ważna jest dla mnie naturalność, nigdy nie lubiłam jakoś szczególnie poprawiać mojego wyglądu, uwielbiam ciuchy wygodne, bawełniane. Bliska memu sercu jest natura i życie w zgodzie z nią. Mam swoje zasady, którymi kieruję się w życiu, niezależnie od tego, jak postępują inni. Staram się też dbać cały czas o rozwój duchowy i intelektualny. Jedyne, co się nie zgadza-lubię kwiatowe wzory na odzieży i kolory 🙂

Gabriela

Alleluja! Ja już nie z tego pokolenia, ale też się wpasowuję, choć to może raczej kwestia wieku ;) Z drugiej strony, jak rozglądam się po polskich ulicach, to jakoś takiego trendu nie widzę: gdzie te wszystkie naturalne i klasycznie ubierające się kobiety są?

Kasia

U mnie większość punktów się zgadza choć pokolenie zdecydowanie starsze. Czyżbym była clean girl? Nigdy nie lubiłam wpisywać się w trendy choć czasem coś z nich wyciągam dla siebie. Lubię naturę, podróże, proste jedzenie. Jest mi obcy „wyścig szczurów ” w pracy. Nigdy nie chcialam „robic kariery”.Nosze klasyczne lub sportowe ubrania które jednak czasem lubię troszkę podkręcić kolorem, fakturą, wzorem. A i ciemnie paznokcie noszę przez większą część roku.

Natasza

Czy jestem clean girl? W jakimś sensie tak… bardziej mentalnie niż estetycznie. Lubię naturalność, prostotę… sztuczne rzęsy czy paznokcie odpadają, pudru na twarzy nie miałam od kilkunastu lat… poważnie mówię. Używam jedynie różu na policzki i wyraziste szminki, z których nie zrezygnuję za żadne skarby.

Więc jeśli chodzi o estetykę, pojawia się coraz większy rozdźwięk, Lubię nasycone kolory, kontrasty, duże, widoczne wzory – nie mylić z „pstrokacizną”. Biżuteria, jeśli jest to duża, wyrazista, niekoniecznie z metali szlachetnych, jest bardziej dodatkiem do stroju, jak pasek czy apaszka niż lokowaniem kapitału w precjoza.
Podobnie z makijażem, ten niewidoczny jest zupełnie zbędny, bo nie widać, a jest to jakaś dawka chemii na twarz. Aktualnie eksperymentuje z mocnymi, nasyconymi szminkami… i na tym chyba pozostanę… nie umiem malować oczu, lubię naturalne paznokcie… więc znowu zataczam koło w kierunku „clean girl”.

Natasza

Zdaję sobie sprawę, że „clean girl” to nie tylko komfort lub niekomfort takiej „boomerki”, jak ja…. ale też trend wśród młodych ludzi, moda…
Nie jestem w stanie śledzić wszystkich filozofii kolejnych, młodych roczników, chociaż trochę do mnie dociera, bo mam syna w wieku 14 lat.
Ja też byłam w pewnym momencie coś na kształt „clean girl”, w latach nastoletnich, akurat u mnie młodzieńcza głupota przybrała formę religijną i przez kilka lat z rzędu prezentowałam się, jak „oazówka”,,, może raczej jak amiszka albo chasydka. Było, minęło, wspominam z rozbawieniem i nostalgią.

Dominika

Jestem clean girl, chociaż nie należę do pokolenia Z, w tym roku stuka mi 50. Właśnie odgruzowuję dom ze zbędnych rzeczy, dopiero teraz mam na to czas. Zostawię tylko rzeczy piękne i użyteczne. Ubieram się raczej na sportowo, cenię sobie wygodę i luz (oczywiście ubrania do opery i szpilki mam, a jakże). Na co dzień make up no make up. Uwielbiam czytać, doceniam balans w życiu. W Twoim wpisie spodobało mi się sformułowanie „zadbana emocjonalnie i intelektualnie”. Bardzo to zacne w dzisiejszych szalonych, płytkich i konsumpcyjnych czasach.

aneta

Clean girl – z deszczu pod rynnę, przesada w drugą stronę, makijaż niewidoczny i zero sztucznego. Ale dlaczego? Wszystko jest dla ludzi, tylko w umiarze. Można na co dzień sportowo i bez makijażu, można też się „odstawiać na maxa” na okazję. Można mieć sztuczne rzęsy i paznokcie delikatnie poprawiając swoje naturalne, niekoniecznie od razu szpony i wachlarze na 4 cm. Skoro jest taka możliwość czemu nie? Nie każdemu natura dała ładne paznokcie, rzęsy, cerę, zgrabną figurę itp. Nie podobają mi się takie sztuczne napompowane, kapiące od tapety, ale też nie podobają mi się adidasy do sukienki, no sorry….skoro można lepiej wyglądać, jak ktoś ma krótkie nogi to czemu tego nie wykorzystać.

Marta

Ależ nic nie stoi na przeszkodzie, by nie podążać ślepo za tym trendem, jeśli się lubi sztuczności, mocne makijaże i bycie wystrojonym. Myślę, że dla wielu osób adidasy do sukienki są wygodniejsze i czują się w nich dobrze, nawet jeśli mają krótkie nogi.

Natasza

Myślę, że trzeba z daleka trzymać się od fanatyzmu… Ze przerażeniem zauważyłam, że racjonalne i mądre zagadnienia jak minimalizm, „bycie eko” wywołują w niektórych ludziach zachowania wręcz fanatyczne i neofickie. Skoro nie mamy innego wroga, niech będzie nim ten, który nie pozbył się do końca plastiku ze swojego życia (bo akurat to stare plastikowe pudełko na lunch dobrze służy, więc po co kupować nowe, eko). Nietolerancja ma się nadal nieźle.
Przegięcie w każdą stronę jest złe. Ja osobiście czuje awersję do sztucznych pazurów, sztuczne rzęsy też uważam za przereklamowane, chyba że komuś zależy na krowim spojrzeniu. Uważam, że każdy ma swój standard dobrego wyglądu i samopoczucia…. mój to jest wygodne obuwie, w miarę zakryte cało- nie noszę golizny, paznokcie przypominające naturalne, nieco różu na policzki, szminka, perfumy, włos bez siwych odrostów i wysportowana sylwetka. Ktoś może mieć inny, osobisty standard.

Last edited 8 miesięcy temu by Natasza
aneta

A czy ja piszę o ślepym podążaniu za trendem i mocnych sztucznościach? Czytanie ze zrozumieniem się kłania… Do sukienki mogą być też wygodne sandały, espadryle itp. Idąc tym tropem można chodzić z majtkami na głowie, jeśli ktoś się czuje z tym dobrze…

Dominika

Przy okazji odniosę się do komentarza Anny poniżej. To, co napisała Kasia w poście – zadbana emocjonalnie. Zadbanie emocjonalne nie wywołuje w nas efektu nożyczek przy uderzeniu w stół. Clean girl nie musi i nie powinno z automatu nasuwać przeciwieństwa dirty girl. Jeżeli jestem abstynentką, to nie traktuję spożywającej alkohol reszty społeczeństwa jako zdefiniowanych alkoholików. Jest taki trend i spoko. Komuś to pasuje, nie musi każdemu. Mam wrażenie, że wszystko tak bardzo bierzemy do siebie, że nie zostawiamy sobie przestrzeni do interpretacji po swojemu, tylko usilnie staramy wpisać się w gotowe ramy. Jak jeden element nie pasuje – na przykład nosimy sztuczne rzęsy czy paznokcie, to odzywa się dysonans, już źle się czujemy z tą myślą, już nie pasujemy do clean girl i szukamy argumentu, żeby to podważyć, zakwestionować, żeby poczuć się lepiej. Tak naprawdę nikogo nie obchodzi nasz wygląd/styl/trend/zasoby, bo każdy ma ten sam problem, jak nas ocenią inni.

Dominika

Zgadzam się w zupełności. Różnorakie trendy są wszechobecne. To kierunki, którymi można się inspirować a nie bezmyślnie naśladować. Nie wszystko będzie nam pasować, nie wszystko musi z nami rezonować. Dla mnie największym komplementem był komentarz mojej dobrej koleżanki, że wybrana przeze mnie sukienka ślubna z sieciówki jest w „moim stylu”. MOIM. Mimo, że na co dzień moja garderoba jest maksymalnie basic, to sprawiłam sobie oczojebne buty sportowe no name w kilku odcieniach różu. Bo mogę.

Anna

A we mnie nazwa tego trendu budzi bunt i sprzeciw. Z jednej strony opis jest bardzo bliski mojej estetyce, a z drugiej pojawia się pytanie: „To inne dziewczyny/kobiety są w takim razie dirty?”.

Natasza

Wydaje mi się, że autorka Katarzyna mówi o jakimś kolejnym trendzie wśród młodych pokoleń. Nam, „boomerom” pojawiają się od razu jakieś nasze skojarzenia w głowach. Niekoniecznie trafne. Po prostu młodzież musi mieć swoje „odpały” , jak nie „pokolenie srebrnej obrączki”, to „clean girl”. Zawsze to lepsze niż bezmyślny konsumpcjonizm.
Pokolenie moich rodziców miało egzystencjalizm, wygląd na Juliette Greco czy Françoise Sagan

Last edited 8 miesięcy temu by Natasza
Anna

Ja to raczej jestem ze starszych milenialsów. A wracając do sedna, wygląd na Juliette Greco nie ma ani pozytywnych, ani negatywnych konotacji. Przeciwieństwo tego wyglądu też nie. I o to mi tu chodzi. Jakby nie myśleć o słowie clean, to jego dopełnieniem jest jakieś konkretne przeciwieństwo i zdecydowanie nie kojarzy się ono równie pozytywnie. Od jakiegoś czasu pracuję nad tym, żeby akceptować inność innych ludzi. To, że coś mi nie odpowiada, nie znaczy, że jest ogólnie złe. Każdemu jego porno, po prostu.

Natasza

Akurat przedstawicielki egzystencjalizmu w sztuce, a te czasy to też Juliette Greco jako piosenkarka… pieśniarka miały swój dress code… Niewiele chemii na twarzy, naturalna fryzura, żadnych loków czy innych 'fiokow’. Wyglądały tak, jakby się nie przejmowały lekko potarganą fryzurą. Ich stroje w tamtych czasach uchodziły za nonszalanckie i niedbałe. Były dodatkiem do silnych osobowości. Niektóre z tych pań to były damy ale nie damessy. Lubię ten styl, sporo w nim czerni.

Anja

Haha, Kasia – chyba założę sobie licznik (żeby mi wybijał hejnał mariacki na poprawę humoru) za każdym razem, gdy mnie cytujesz.
Ściskam Cię mocno i życzę Ci cudnego lata!

podpisano:
Etatowa Clean Girl ;)))

Anja

Kasia, piszę całe życie (dekadę jako etatowy reporter). Sęk w tym, że nie mam już potrzeby publikowania moich wypocin. Jeszcze mogłyby się komuś spodobać i dopiero byłby ambaras ;))

Kuna leśna

I’m a clean girl… Nigdy się nie malowałam (jedynie na jakieś duże imprezy), fakt że ratuje mnie naturalnie ciemna oprawa oczu. Po prostu wszystko oprócz kremu na twarzy to dla mnie „obcy”, maska, nawet bb czy cc nie wchodzą w grę. Dwa lata temu poczułam silną potrzebę wyrzucenia z szafy kolorów i fasonów, które obiektywnie były ładne i nawet mi pasowały, ale sprawiały że jednak nie czułam się sobą. Mam teraz szafę dokładnie jaką chcę, z porządkiem i spokojem dla oka 😌(na marginesie, bardzo podoba mi się hasło „idź na zakupy do własnej szafy”, and I like to practice what I preach 😄) zgadzam się też, że clean girl to posiadanie, lub budowanie w sobie odpowiednich cech osobowości, a może nawet to predyspozycje