Jesienna szafa kapsułowa – zawartość
Jak wiecie, nie dzielę swojej szafy sezonowo. Większość ubrań, które mam, noszę przez cały rok – zmieniają się jedynie buty i okrycia wierzchnie, oczywiście. No i jesienią czy zimą wrzucam do szuflady typowo letnie ubrania, jak np. krótkie lniane spodenki. Reszta pozostaje w użytku. Jednak każdej jesieni okazuje się, że mam swoje ulubione ubrania i intuicyjne zestawienia, które wybieram najczęściej. W tym roku są to zdecydowania wąskie jasne jeansy z wysokim stanem w połączeniu z wysokimi, zamszowymi kozakami. Góra zmienia się swobodnie w zależności od potrzeb, ale najczęściej jest to po prostu któryś ze swetrów.
Nowość w mojej szafie to właśnie jasne jeansy, które widzicie na zdjęciach. Zrobiłam zakupową kwerendę – chciałam kupić jeansy rzeczywiście etycznej marki. Jeśli jesteście ciekawi, na Instagramie znajdziecie rezultaty poszukiwań i moją opinię. Finalnie zakupy zrobiłam w Mud Jeans i póki co, jestem autentycznie zachwycona. (edit rok później: niestety, jeansy okazały się kompletną klapą zakupową, a pierwsze wrażenie bardzo mylne – NIE POLECAM!!!!)
Jesienna szafa kapsułowa – zestawienia
sweter – z lumpeksu
peleryna – Gosia Strojek
jeansy – Mud Jeans
kozaki – Nessi
marynarka – More by less
koszulka – Tatuum
jeansy – Mud Jeans
kozaki – Nessi
sweter – &Other Stories
sukienka – Stradivarius (z drugiej ręki)
kozaki – Nessi
sweter – Tatuum
jeansy – Kappahl
buty – 7mil
kurtka jeansowa – lumpeks
jeansy – Kappahl
bluzka – Intimissimi
buty – 7mil
sweter – Tatuum
jeansy – Mud Jeans
kozaki – Nessi
sweter kaszmirowy – Tatuum
jeansy – Mud Jeans
tenisówki – Lacoste
kurtka puchowa Uniqlo – (z drugiej ręki)
kaszmirowy golf – z lumpeksu
spódnica – z lumpeksu
kozaki – Nessi
sweter – Tatuum
jeansy – Mud Jeans
kozaki – Nessi
bluzka – Intimissimi
jeansy – Mud Jeans
buty – 7mil
kaszmirowa kamizela – szyta na miarę
bluzka – Intimissimi
jeansy – Mud Jeans
buty – 7mil
bluzka – Intimissimi
jeansy – Mud Jeans
buty – 7mil
kurtka – z lumpeksu
Jakie zestawienia ubrań (celowo nie piszę „stylizacje”) wybieracie tej jesieni?
Nie jestem minimalistką ale strony takie jak Twoja pomagają mi zbudować bazę. Dziękuję. Świetny jest zestaw – jasny sweter i ciemne dżinsy. Kolory pastelowe i szary Cię rozmywają. Myślałaś o wprowadzeniu do szafy koloru?
Cześć Anno, dziękuję Ci za komentarz, ale nie prosiłam o rady na temat mojego wyglądu. ;) Nie tylko myślałam o wprowadzeniu koloru, ale i wprowadziłam – w moje szafie są kolory: biały, szary, granatowy, niebieski, różowy, beżowy i czarny. ;) Pozdrawiam!
Wyczuwam nutę złośliwości. Niepotrzebnie. Moja uwaga to tylko propozycja. Chyba, że tolerujesz tylko grono wzajemnej adoracji ;) .Jeśli się dobrze czujesz w kolorach bazowych i pastelach to ok.
Do Anna – Rozumiem Kasię, bo nie prosiła ani o komentarz na temat tego, co jej pasuje, a co nie, ani o propozycję zmian w swojej szafie. Widać, że dobrze czuje się w tych stylizacjach. A złośliwy to jest raczej Twój docinek o gronie „wzajemnej adoracji”. ;)
Nie mam wpływu na to, co wyczuwasz. Moją intencją było postawienie granicy, nie złośliwość. Twoja propozycja to rada na temat mojego wyglądu, o którą nie prosiłam. Generalnie proszę o niekomentowanie mojego wyglądu w żadną stronę. Na pozostałe tematy rozmawiam bardzo chętnie. :)
Myślę że stawiać granice można ba wiele sposobów: z delikatnością (ale stanowczością), agresywnie itd. Ciężko zapanować nad reakcją ludzi w internecie, bo się ich nie widzi ani nie zna, tym bardziej język musi być wyważony choć osobiście nie wyobrażam sobie powiedzieć koleżance- „że jakiś kolor ją rozmywa” a w przypadku obcej osoby tym bardziej sobie tego nie wyobrażam.
Tak, to prawda i w tym przypadku wybrałam stanowcze postawienie granicy.
Tak właśnie wróciłam kilka dni później do tej dyskusji i zauważyłam że chyba kilka osób mimo wszystko było urażonych. Zastanawiam się 🤔czy jednak inaczej można było sformułować ten komentarz, bo wydaje mi się że mimo wszystko wierne czytelniczki to nie są jakimis hejterami ale osobami raczej przychylnymi, które chcą się czymś podzielić, wziąć udział w dyskusji.
Proszę pana, pewna kwoka
Traktowała świat z wysoka
I mówiła z przekonaniem:
„Grunt to dobre wychowanie!”
Zaprosiła raz więc gości,
By nauczyć ich grzeczności…
Tak mi się jakoś skojarzyło :):):)
w punkt :-)
Kasiu, chyba Cie troche ponioslo;) publikujesz swoje zdjecia w ubraniach, a jak ktos to akomentuje, to ,, stawiasz granice,, i z oburzeniem komentujesz. Takie to troche niepowazne. Twoja odpowiedz byla zlosliwa i tyle. Naprawde strach teraz cos komus napisac, bo wszyscy sa ,, po terapiach,, w zwiazku z tym sa baaardzo niesympatyczni i wszystko ich dotyka…..przepraszam, chxialam powiedziec _,, stawiaja granice,,. Bo teraz sie tak mowi na niegrzeczna odpowiedz na zwykly komentarz do zdjecia ciucha. Nie chcesz dostawac komentarzy o wygladzie, to nie publikuj swoich licznych zdjec w zestawieniach ciuchow. To bardzo proste w sumie.
Nie, nie poniosło mnie, a stanowcze postawienie granicy nie ma nic wspólnego ze złośliwością, ani byciem niegrzecznym, ale faktycznie, bywa tak często odbierane przez całkiem wiele osób, bo i wiele osób nie umie ani tego robić, ani przyjmować. Nikogo nie obraziłam, nie oceniłam, zwróciłam jedynie uwagę, że nie prosiłam o rady.
I nie, to że pokazuję swoje zdjęcia w internecie nie uprawnia całego świata do przesyłania mi opinii i porad na temat mojego wyglądu, dopóki o to nie poproszę. Można pisać na temat mojej pracy – ok, nie wyglądu. To proste w sumie. Pozdrawiam serdecznie. :)
Może po prostu na drugi raz zrobisz zdjęcia zestawów, rodzaj moodboard, skoro wygląd w fajnie skomponowanych ciuchach jest tak drażliwą sprawą. To proste, w sumie.
Prawda;-) a wystarczyło zostawić komentarz bez odpowiedzi…. Jakie to proste
Kasia chyba miała na myśli to, ze to nie jest blog o modzie, ani o byciu najlepszą wersją siebie w idealnej palecie barw. Lubi szary, nosi szary, pokazuje jak mając mało ubrań można je miksować i czuć się wystarczającą.
Dokładnie w punkt jednym zdaniem. Dziękuję.
A wg mnie w jasnych, pastelowych kolorach wygladasz pięknie. Czarny trochę Cie gasi. Wiem, ze nie pytalas, ale we wszytskich pastelach wygladasz pieknie, tak delikatnie i subtelnie :-)
Dziękuję, ale faktycznie, nie pytałam i naprawdę będę wdzięczna za nie odnoszenie się do mojego wyglądu stricte. :)
Czarny i biały to nie kolory. Czerń to brak koloru, a biały to wszystkie wymieszane:)
odwrotnie
Moja wypowiedź nie była naukowa. Tak sobie mówiliśmy w czasach szkoły średniej.
Spotyka się u stylistek takie stwierdzenia, że to nie kolory.
Widać, że mam z – jak na razie – z sześcioma osobami – inne poczucie humoru.
A tam pod spodem jest mnisteo komentarzy, w ktorych ludzie pisza, ze bardzo im sie podobasz w tych ubraniach. Czy moge zapyta , dlaczego im nie komentujesz, ze nie zyczysz sobie takich komentarzy o swoim wygladzie? Przeciez nie zyczysz sobie, zeby ktos sie odnosil do Twojego wygladu. W moim odczuciu troche sie kompromitujesz taka ,, asertywnoscia,,. Nie ma sie co wyglupiac.
Bo nie zdążyłam zanim rozwinęła się tu dyskusja. :) Poza tym stricte na temat mojego wyglądu widzę dosłownie ze dwa komentarze. I z dwojga złego uważam, że jak już musisz coś komuś napisać na temat wyglądu, niech będzie to coś miłego. Nie mam wpływu na Twoje odczucia. :)
A ja nie mam wplywu na Twoje odczucia, ze nie chcesz komentarzy na temat wygladu. Ogolnie powiem Ci zupelnie szczerze ( choc oczywiscie o moja opinie nie prosisz, bo interesuje Cie jedynie Twoja), ze wyziera z tych odpowiedzi obraz wyjatkowo nadętej i przewrazliwionej na swoj temat, ,, przeterapeutyzowanej,, baby. I powiedzialabym to wprost w twarz, bo serio tak uwazam. Jesli jednak Ci z tym dobrze, to spoko. Ja troche sie rozczarowalam, bo mialam Cie za osobe troche rozsadniejsza. I uprzedze Twoja odpowiedz_ masz wplyw na te moje odczucia, bo wynikaja one wprost z Twojego zachowania:) i nawet jak na 100 terapiach Ci powiedza, ze nie masz wplywu na odczucia innych, to dalrj pozostanie to nieprawda. Do widzenia, duzo zdrowia w tym trudnym czasie
Dla mnie rozmowa kończy się w momencie, gdy druga strona zaczyna obrażać, zamiast dyskutować i wymieniać argumenty czy opinie.
Nie, dla Ciebie rozmowa konczy sie w momencie, kiedy Ty powiesz swoje. Opinia innych i ich zdanie nie ma znaczenia. Moja opinia na temat Twojego przewrazliwienia na swoim punkcie i nadetego zachowania nie jest obrazliwa, jest moja opinia i mam prawo ja wyrazic. Oczywiscie Ty nie masz wplywu na moje odczucia przeciez. A ja nie mam wplywu na Twoje. Pozdrawiam
Nie Kasiu, ja Cię nie obrażam, tylko wyrażam swoje zdanie na temat tej dyskusji, a nie na Twój temat personalnie. To Ty mnie atakujesz i obrażasz, a na takie zachowanie nie ma we mnie zgody.
Rzeczywiscie, nie dogadamy sie raczej. W Twoich wiadomosciach jestes Ty, Twoje odczucia, Twoje zgody, Twoje niezgodny itd. Na zgody i niezgody innych nie ma widac tutaj miejsca. Pozdrawiam
Kasiu, to wyraź swoje zgody czy niezgody. Bo na razie obrażasz i wyzywasz mnie tylko dlatego, że nie chcę, żeby mój wygląd był oceniany. Dopóki nie przestaniesz to z pewnością się nie dogadamy. Pozdrawiam :)
Wlasnie wyrazilam_ ja sie nie zgadzam na to, zeby mi zabraniac wyrazac swoja opinie na temat czyjegos wygladu w momencie, kiedy ta osoba sama zamieszcza swoje zdjecia w licznych ciuchowych zestawieniach. Irytuje mnie strasznie cenzura. Mozna powiedziec to, co Ty chcesz sluchac, a nie mozna powiedziec tego, czego nie chcesz. Jednym slowem to, czego Ty chcesz, jest waznejsze od tego, czego chce inna osoba. Szczegolnie ze przyczepilas sie do tekstu dziewczyny, ktora po prostu wyrazila jakies odczucia estetyczne i tyle. Cos Cie zapytala, cos poradziła, nic wiecej. Nie zgadzam sie na taka cenzure. Wyzywam Cie i obrazam? Bo napisalam, ze w moim odczuciu zachowujesz sie jak nadeta, przewrazliwiona na swoim punkcie baba? Tak uwazam i podtrzymuje. Moze to byc z mojej strony niemile, ale nie musze byc mila. Jest to szczere moje zdanie. Masz prawo nie czytac tego, masz prawo skasowac komentarz, masz prawo nie brac mojego zdania pod uwage, masz prawo zachowywac sie dokladnie w taki nadety sposob, jak Ci sie tylko podoba. Ale ja mam prawo wyrazic swoje zdanie i bede bardzo wdzieczna za nieodbieranie mi tego prawa.
Mamy prawo do posiadania swojego zdania. Do wyrażania go zawsze i wszędzie, i w każdej formie zdecydowanie nie.
Nie zgadzam sie. Mam prawo wyrazic swoje zdanie zawsze. Ktos moze mnie olac, wysmiac, nie sluchac, zlekcewazyc itd, ale ja mam prawo wyrazic swoje zdanie. Szczegolnie ze akurat mowimy o sytuacji, kiedy wyrazenie zdania na temat czyjegos wygladu bylo spowodowane zamieszcEniem przez dana osobe zdjec siebie w licznych ciuchach. To nie ja pisalam o wygladzie Kasi, bo akurat ja tak nie robie, ale absolutnie oburza mnie kneblowanie komus ust. To jest cenzura. Wolnoac slowa wiazd sie z tym, ze czasem sie komus cos nie spodoba albo cos kogos uwiera. Ale to jest wlasnie wolnosc slowa.
Wyrażanie zdania w niewłaściwy sposób (czas, miejsce, treść, język), to jest brak kultury, a nie wolność słowa. Co najmniej brak kultury, może być także krzywda dla odbiorcy.
Kasiu, przykro mi, ale wolność słowa nie jest, wbrew Twoim twierdzeniom, prawem absolutnym i kończy się tam, gdzie zaczyna się prawo drugiego człowieka, np. jego prawo do godności, ale to tylko przykład. Dlatego tu na blogu, w moim internetowym domu obowiązuje jak to nazywasz „cenzura”, a co ja nazywam staromodnym szacunkiem dla innych osób. Rozumiem natomiast, że może Ci to nie odpowiadać i w tym względzie już sama podejmiesz decyzję co z tym zrobić.
Oczywiscie, ze ja podejme decyzje. Natomiast uwazam za manipulacje Twoje slowa o tym, ze cenzurujesz jedynie w kwestii zachowania szacunku do innych ludzi. To nieprawda. Cenzurujesz tresci, ktore Ci nie pasuja, nawet jesli sa neutralne w kontekscie zasad wspolzycia spolecznego np. napisanie, ze ktos proponuje Ci inne kolory jest neutralne, nie lamie zasad wspolzycia spolecznego, jest w ogolnym odbiorze neutralnym zachowaniem, a Ty sie na to oburzasz. Twoje rozumienie wolnosci slowa nie ma absolutnie nic wspolnego z wolnoscia slowa. Choc oczywiscie jak najbardziej na swojej stronie masz prawo robic, co chcesz. Masz prawo wprowadzac cenzure nawet do neutralnych tresci, bo nie chce Ci sie czegos tam czytac. Ale nie dorabiaj do tego ideologii ,, psychologiczno_ terapeutycznej,, jaka to masz misje zbawiania swiata i uswiadamiania innych, tylko powiedz wprost, ze cenzurujesz. Jestem przekonana ( wynika to wprost z Twoich odpowiedzi), ze moje slowa nie przebija sie w kawałku nawet przez skorupe Twoich przekonan. Wiec nic wiecej nie pisze i pozdrawiam.
Kasiu, jeśli chcesz, poczytaj sobie o stawianiu granic, przykładach, konsekwencjach i najczęstszych oporach. Będziesz miała wypisz wymaluj naszą dyskusję. Moja prośba o powstrzymanie się od oceniania mojego wyglądu nawet nie leży obok „cenzury”. Przykro mi, że tego nie dostrzegasz, ale rozumiem, masz prawo do własnej opinii.
Chcę to napisać wszystkim głośno, bo tak, mam w tym względzie małą misję. Stawianie granic jest ok. To ogrodzenie własnej psychiki, emocjonalności, wrażliwości dokładnie tak, jak ogradzamy posesję, żeby nikt nie wchodził. I ktoś wcale nie musi chcieć od razu zrobić mi na mojej posesji krzywdę, ale i tak mogę go tam nie chcieć wpuścić. Dlatego nie ma znaczenia czy w Twojej opinii czy opinii osoby wypowiadającej się coś jest neutralne czy krzywdzące. Mogę tego nie chcieć i mam prawo o to prosić i nie zgadzać się, gdy ktoś tę moją granicę przekracza. Mocno polecam ćwiczenie takiego podejścia, bo choć nie jest łatwe, jak widać, to jednak dużo daje w dłuższej perspektywie.
Serio? Serio w realu powiedziałabyś komuś prosto w twarz, że jest „wyjątkowo nadętą i przewrażliwioną na swój temat przeterapeutyzowaną babą” ? To gratulacje, pewnie masz wielu przyjaciół. Ciekawe, jakby odebrali taki komentarz, co by poczuli – przecież to szczyt uprzejmości wyrzygać na kogoś swoje frustracje pod płaszczykiem „mam prawo do swojej opinii”. Ja bym poczuła się urażona po takim komentarzu- piszę to, bo może nie wiesz, co ktoś może poczuć w odniesieniu do twojej opinii.
Olaboga co za buracki komentarz
Szczerze mówiąc nie rozumiem uwagi, w mojej ocenie ostrej, o nie komentowanie wyglądu. Przy pozytywnych komentarzach nie ma takich Twoich odpowiedzi a tu jest. Dlaczego? Poza tym, w moim odczuciu, komentarz Anny nie był negatywny a raczej neutralny. Nie napisała, że źle wyglądasz czy brzydko. Pozdrawiam
Komentarz o rozmywaniu brzmi oceniająco.
Też teraz wyrażę zdanie, a co:) Najwyżej mnie Katarzyna skasuje. To oczywiście żartobliwie. Nie mam intencji dziobać słowami ani drażnić.
Na podstawie zdjęć trudno ocenić kolorystykę. O ile coś zauważam, to lepszy jest pewien spokojny kontrast barw i niezbyt wysoki kontrast waloru. Ale ważne, najważniejsze, jak się w tym kto czuje.
Podoba mi się marynarka i sposób jej noszenia. Zazdroszczę zawsze, gdy ktoś potrafi. Sama wyglądałabym lepiej w żakiecie, ale jakoś nie umiem nosić. Strasznie mi to niepraktyczne ubranie.
Agnieszko, jeśli mogę dodać. W mojej opinii nie ma nic złego w napisaniu, że podoba lub nie podoba się komuś jakaś rzecz, sposób zestawiania, kolorów czy samemu zrobiłoby się to tak czy inaczej. Nie życzę sobie jedynie uwag na temat mojego wyglądu, rad, sugestii czy propozycji. :)
I to nawet nie chodzi mi o mnie samą, bo nie mają na mnie już wpływu opinie o moim wyglądzie (i te pozytywne i negatywne), ale mam małą misję pokazać, że nie wszystko się musi kręcić wokół wyglądu i to, że jesteśmy przyzwyczajeni do jego komentowania można w końcu zmienić. Z dobrym skutkiem dla nas wszystkich.
Jedna, dwie czy kilka osób się oburzy moją stanowczością – ok, ale kilkanaście czy kilkadziesiąt kolejnych może zobaczy, że można w życiu stawiać granice i może skorzysta z tego kolejnym razem, gdy babka z internetu, koleżanka z pracy czy mama da jej nieproszoną uwagę na temat wyglądu.
Ja nie wiem, moze fakttcznie cos ze mna jest nie tak, ale serio nie widze zadnej logiki w dawaniu posta o ciuchach i ich zestawieniach i powtarzaniu w kolko, ze ma sie misje uswiadamiania, ze nie wszystko sie kreci wokok wygladu. To oczywiste, ze nie wszystko w zyciu sie kreci wokol wyvladu, ale post o ciuchach sie kreci wokol wygladu. O co w ogole chodzi?????:( bo to mi juz wyglada na jakies zaprzeczanie samej sobie.
Celem tekstów w cyklu Szafa Minimalistki od wielu lat jest pokazanie praktycznego zastosowania koncepcji szafy kapsułowej. Nie ma to nic wspólnego z moim wyglądem jako takim. Proste.
Z duzym zazenowaniem przeczytalam te dyskusje. Ktos w sposob jasny i zrozumialy prosi (PROSI) aby nie rozmawiac na jakis temat jego dotyczacy i spotyka sie z takim atakiem i brakiem kultury? Przeterapeutyzoeana baba to nie jest wyzwisko??? To, ze ma sie jakas opinie nie znaczy, ze trzeb sie nia dzielic. W pracy, na ulicy, w domu tez sie dzielisz wszystkimi opiniami jakie masz? Co z tego, ze powiedzialabys to w twarz, nadal to bedzie brak kultury. Niewiarygodne jest Twoje pojmowanie wolnosci slowa i kompletna beztroska umyslowa, kiedy piszesz zwyczajna nieprawde, a ktos Ci zwraca na to uwage.
Autorka nie umiescila zdjec z pytaniem „jak wygladam”, to jest bardzo proste.
Napisalam calkiem dlugi komentarz, ale go skasowalam, bo nie ma sensu dyakutowac z osoba, ktora sie czepia mojego braku kultury, sama mowiac mi o beztrosce umyslowej. Wbrew Twojemu przekonaniu ja nie wypowiadam wszystkich swoich opinii o innych ludziach i wlasnie z tego powodu sie teraz powstrzymam przed wypowiedzeniem opinii na temat Twoich slow. Bo uwazam, ze i tak nic to nie zmieni. Pozdrawiam
Ile złości i zawiści wyzwala w Tobie to, że ktoś dba o własne samopoczucie! Że zna swoją wartość i prosi o respektowanie własnych zasad! Jakie to nieznośne! Pasowałoby ją jakoś usadzić, nie? Piszesz, że masz święte prawo do wyrażania zdania, bo druga strona zawsze może je zignorować lub odrzucić. Jednak kiedy ktoś odpowie spokojem i opanowaniem na Twoje zarzuty, prosząc o respektowanie własnych praw – tego już nie potrafisz wytrzymać, zapluwając się z nienawiści i próbując wbić szpilę w czuły punkt. Pragniesz reakcji. Przecież już wyraziłaś swoje zdanie, po co jeszcze tu siedzisz? A, bo nie podoba Ci się to, że ktoś poprosił, byś swoje „dobre rady” zostawiła dla siebie. Chcesz zostać zauważona i uznana za ważną, a Twoje zdanie ma być istotne. A nie jest – i nie możesz tego znieść. Mówisz o cenzurze, kiedy cała dyskusja jest upubliczniona, a mogłabyś trafić do spamu… Teksty o „przeterapeutyzowanej babie” i inne dotyczące terapii są aż smutne, bo straszliwie znamienne – tego typu osobom jak Ty, jak mało komu przydałaby się terapia.
No jezeli moje stanowisko ktos odbiera jako zapluwanie z nienawisci, to ja moge tylko sugerowac napicie sie szklanki melisy. A skad Ty poza tym wiesz, czy ja chodze czy nie chidze na terapie? Skad wisz, czym sie zajmuje? Moze moje stanowisko wynika z jakiegis doswiadczenia? Nie wiesz tego, ale sie z przyjemnoscia wypowiesz:)
Co za nadeta baba! I tak, rozumiem, ze to co powiedzialam jest brakiem kultury, w czym sie w zupelnosci zgadzam z autorka tego bloga – natomiast wyznaje rowniez zasade, ze do osob takich, jak Kasia – nic poza uzyciem podobnej broni nie przemowi – bo jak widac uprzejme i wyjasniajace komentarze autorki bloga nie wystarcza.
A moze jakby to powiedzial Mark Twain – „Nie dyskutuj z idiota. Najpierw sprowadzi Cie do swojego poziomu a potem pokona doswiadczenie”
A do Kasi Kedzierskiej – jestem absolutna fanka, szczegolnie cierpliwosci! ;)
Bardzo trafny komentarz – ja właśnie jestem tą osobą która bardzo szanuje sposób w jaki stawiasz granice. Myślę, że dopóki nie zacznie się stawiać granic w swoim życiu i nie zrozumie się, że w granicach nie chodzi o obrażanie innych ludzi, ale o respektowanie własnych potrzeb, to bardzo łatwo jest odebrać czyjeś granice jako atak.
Bardzo podziwiam to, że kontynuujesz publikowanie swoich zdjęć, mimo, że mam wrażenie jest bardzo duże przyzwolenie na krytykowanie lub nawet atakowanie twórców online, bo przecież dzielą się swoim życiem w internecie – więc nagle wszystkim się wydaje że mają do niego prawo :)
Dziękuję Agato.
Skoro komentarze na temat wyglądu itp. są takim problemem, to zawsze można wyłączyć możliwość komentowania w ogóle. Nie będzie wtedy zjawiska przekraczania Twoich granic i po problemie. Nie do końca też rozumiem jakiego typu komentarzy spodziewasz się względem publikowanych treści, bo skoro komentarze są włączone to jakieś oczekiwania masz. Gdyby Ci na nich nie zależało to byłyby wyłączone albo nie reagowałabyś w taki ostry sposób.
Tak, myślałam o tym, ale uważam, że wiele osób zostawia bardzo cenne komentarze i szkoda byłoby je tracić. Poza tym myślę, że ta dyskusja też ma wiele wartości.
Nie oczekuję żadnych konkretnych komentarzy, proszę jedynie o uszanowanie mojej prośby o niekomentowanie mojego wyglądu stricte. Można za to odnieść się do rzeczy, które pokazuję, do sposobów ich zestawiania, do zagadnień związanych z szafą kapsułową, można tez po prostu odpowiedzieć na zadane przeze mnie na końcu pytanie. To jest multum opcji.
Bardzo ciekawa dyskusja. Moje zdanie się nie zmieniło, ale z wielkim zainteresowaniem przeczytałam różne opinie. Dziękuję.
Imo dyskusja bez sensu, komuś wydaje się, że pastele Kasię rozmywają, a mi się wydaje, że właśnie w pastelach jest Kasi bardzo do twarzy (aż sama zapragnęłam sobie sprawić coś pastelowego, ale wiem, że tego nie zrobię, bo źle się w nich czuję). Ilu ludzi, tyle gustów :) No i pytanie do Kasi czy myślała nad czymś związanym z jej garderobą skoro widać, że od dawna dopracowuje swoją szafę to przegięcie :D
Sama ubieram się dość monochromatycznie i znam te „odkrywcze” docinki od osób dookoła, jakbym sama nie była świadoma, że isnieje dużo kolorów. Kiedyś jak się nie miało nic do powiedzenia, to się milczało, teraz się gada o pierdołach ;)
Nie mialam w ogole na mysli dyskusji o pastelach. Zdanie ludzi odnosnie tego, jakie kolory powinno sie nosic, malo mnie zajmuje. Interesujace bylo czytanie opinii nt. co mozna powiedziec/napisac a czego nie.
Widziałam na Instagramie informację o tej dyskusji, ale uznałam, że poczekam trochę, żeby zobaczyć, jak się rozwinie.
Kasiu, zgadzam się w pełni z Tobą i myślę, że takie stawianie granic jest zdrowe. Nie wniosę do tej dyskusji nic nowego, ale chciałabym tylko zauważyć, że dla czytelników bloga Twoja prośba o niekomentowanie wyglądu powinna być jasna, ponieważ odnosiłaś się do tego wielokrotnie. Tak samo jak jasne powinno być to, że nie wynika ona z zadufania w sobie czy chęci zbierania wyłącznie komplementów, bo nie na tym polega problem.
Ponadto, jak widać, przejście od niepozornego komentarza, że rozmywają Cię pastele, to stwierdzenia, że jesteś przeterapeutyzowaną babą, zajęło raptem kilka komentarzy. I wydaje mi się, że tutaj właśnie znajduje się niebezpieczeństwo. Im łatwiej nam przychodzą oceny, im fakt, że możemy je bezkarnie wygłaszać (bo przecież mamy wolność słowa) jest dla nas bardziej oczywisty, tym łatwiej przesuwać tę cienką granicę i brnąć w ocenianie innych ludzi. Warto jednak się zastanowić, po co to robimy.
W mojej opinie wyłączenie opcji komentowania jest jedynym sensownym rozwiązaniem. Nie widzę żadnego pytania zadanego w tym artykule, wiec jakiekolwiek komentarze są chyba niestosowne.
Anno, odczytaj, proszę, tekst do końca. Jest tam wyraźnie zadane, napisane pogrubioną czcionką pytanie: Jakie zestawienia ubrań (celowo nie piszę „stylizacje”) wybieracie tej jesieni?
Pierwszy raz komentuje na blogu, a wszystko za sprawą tak emocjonującej wymiany poglądów. Moja pierwsza reakcja? Pani Katarzyna odpowiedziała zbyt agresywnie. Po przemyśleniu muszę jednak przyznać rację, że podjęła Pani ten temat. Już pomijam morze komentarzy, które pod płaszczykiem troski skrywają zwykłe złośliwości. Ale czy po wykonaniu swojej pracy (przygotowaniu prezentacji, zrobieniu projektu architektonicznego, przeprowadzeniu szkolenia czy napisaniu na bloga tekstu o szafie kapsulowej) chcemy słyszeć komentarz na temat swojego wyglądu? Zawsze czuje się niekomfortowo gdy ktoś w pracy komentuje (i mówię tu o miłych komentarzach) mój wygląd. Dlaczego? Dlatego, że w pracy chce być oceniana za swoją pracę. Więc jeśli ktoś pisze na bloga tekst o czymś innym niż jego uroda, to ma prawo oczekiwać ,że komentarze nie będą dotyczyć jego aparycji.
A ja tylko napiszę ❤️❤️❤️
Dzięki Twojej książce kupionej masę lat temu mam mniej i mniej, i jest mi z tym naprawdę wspaniale.
Dziękuję 🙂
Dziękuję, ogromnie się cieszę! :))
W zeszłym roku zrobiłam sobie dobrą bazę jesienno-zimową, ale zmienił mi się rozmiar, więc kilka rzeczy muszę uzupełnić. Szykuje mi się długi Home Office, więc tej jesieni będą u mnie królować dżinsy, dresy i bluzy. :D
Dziękuję za inspirację w tym szalonym czasie.
O tak, home office się nam szykuje solidny. :) Powodzenia! :)
Czytając o zakupie nowych spodni pomyślałam, mocno rozbawiona, ze chyba się trochę stęskniłam za takimi „problemami”. Czy etyczna firma, jaki rozmiar, czy mój styl, jaka cena, itd. Sama od dobrych kilku lat przywiązuje ogromna wagę do jakości kupowanych ubrań oraz do zakupów przemyślanych i autentycznie potrzebnych. Aktualnie mam w szafie dwie pary jeansów. Każde dobrej jakości i w nadal dobrym stanie. Nawet nie pamietam kiedy je nabyłam. Myśle ze więcej niż 3 lata temu. Już zapomniałam jak to jest wybierać nowe spodnie także dziękuje Ci za przypomnienie 😉 Świetny wpis i piękne zdjęcia :)
Tak, to prawda, miałam identyczne odczucia, gdy je kupowałam! :)
Hej, super wpis :) mam pytanie, jaki skład mają te jeansy mud jeans? :)
W składzie mają 75% bawełny organicznej, 23% poużytkowej bawełny z recyklingu, 2% elastanu.
Do pracy spodnie cygaretki, bawełniana bluzka lub golf i botki. Mimo,że pracuję w biurze to koszule i marynarki poszły ostatnio w odstawkę.Poza pracą dresy lub dzinsy boyfriend plus tshirt i/lub sweter. Tak najwygodniej. Powiem Ci Kasiu,że zaskoczyły mnie kozaki w tych zestawach. Chyba dlatego, że jest nadal stosunkowo ciepło (i jeszcze nie widziałam nikogo w kozakach)a ja w ostatnich latach kozaki wyciągam po 3-4 razy w sezonie zimowym jakoś koło stycznia lutego. U mnie królują botki/sztyblety.
Bo to są kozaki nieocieplane, dość lekkie i też nieszczególnie nadają się na deszcz, dlatego teraz jest idealny czas, żeby je nosić. :)
To fakt zamsz na słoneczną pogodę najlepszy :-) a w ostatnich latach mniej pada. Bardzo lubię Twój cykl „szafa minimalistki”.
Dziękuję, bardzo mi miło. :) Trochę mi będzie szkoda je odłożyć do szafy, jak zacznie być bardziej mokro. :)
O jejku jak mi sie podobasz strasznie w tych zestawach! :D Te jeansy sie super komponuja z szarosciami. Ten zestaw z szara marynarka jest boski!
I ta bransoletka jeszcze <3
Dziękuję, bardzo mi miło, ale będę super wdzięczna za nie odnoszenie się w opiniach do mojego wyglądu stricte. I zgadzam się, moim zdaniem kolor jeansów naprawdę bardzo fajnie komponuje się z szarościami. Pozdrawiam!
Nie rozumiem za bardzo dlaczego prosisz o to, aby nie odnosić się do twojego wyglądu, a prezentujesz swoje zdjęcia. Jeżeli masz wolę, aby nie komentowano tego, jak wyglądasz w ubraniach prezentuj je na manekinie, albo na wieszakach. Podtrzymuję zdanie Czytelniczki – o przeterapeutyzowaniu. Psychoterapeutyczne narzędzia w rękach laików przynoszą dużo szkody.
Celem tekstów w cyklu Szafa Minimalistki od wielu lat jest pokazanie praktycznego zastosowania koncepcji szafy kapsułowej. Nie ma to nic wspólnego z moim wyglądem jako takim. To naprawdę bardzo proste.
A argument o przeterapeutyzowaniu niezmiennie mnie bawi, bo niewiele ma wspólnego z rzeczywistością.
Zamiast tak sie smiac z tego argumentu o przeterapeutyzowaniu moze warto sie jednak nad tym zastanowic, skoro wiecej niz 1 osoba to zauwaza, ze cos z tym Twoim narzedziem terapeutycznym jest nie tak, jak trzeba.Twoje czyny i slowa stoja w sprzecznosci do siebie.
Kasiu, komentarze na blogu to nie cały świat. Nie masz pojęcia, ile dostałam e-maili po opublikowaniu tego tekstu. Od wszystkich tych osób, które uznają to, co robię za wartościowe dla nich, ale boją się pisać publicznie, bo ich ktoś wyzwie, jak mnie tutaj. To nie jest mój pierwszy raz. :)
A jak Tobie ktoś napisze, „nawet” dwie osoby, „znające” Cię z internetu, czyli nie znające Cię w ogóle, że jesteś jakaś tam, to się przejmiesz? To współczuje. Gdy czytam komentarze pod tym artykułem, to szczerze przeraża mnie powszechny brak umiejętności zrozumienia słowa pisanego, o czym jest wpis i jaki jest przekaz, który stoi za prośbą o nie komentowanie wyglądu osoby. Być może dlatego jest tyle zwrotów ubrań kupowanych przez internet, bo kobiety oceniają nie ubranie na zdjęciu ale jak w nich wygląda modelka ;-)
w temacie wpisu zaś Kasiu Twoje teksty od dłuższego czasu są dla mnie ogromną inspiracją w zakresie stworzenia szafy kapsułowej, nadal mam w moim odczuciu za dużo ubrań, to pozostałość z czasów gdy myślałam, że na każdą okazję i aspekt mojej aktywności życiowej muszę mieć x zestawów ubrań… przez ostatnie dwa lata oddałam x toreb ubrań, część wyrzuciłam, mój problem polega na tym, że od zawsze lubię rzeczy dobrej jakości i one się po prostu nie niszczą :-/ te które mam nadal w szafie, po prostu nadal mi się podobają. Choć jest ich za dużo. Obiecałam sobie, że nie będę kupować nowych rzeczy, aż z powodu zużycia wyrzucę tyle, że poczuje się komfortowo z liczbą elementów. Oczywiście już połączyłam szafę, te same elementy służą do zestawów na różne okazje. Kolejną trudnością jest to, że uwielbiam sukienki a one są mało zestawialne.
Last but not least. Zaprzestanie zakupów ubraniowych było takie … uwalniające. Naprawdę. Fajnie działa na psyche, jak człowiek nie musi :-) pozdrawiam
Skoro nie chcesz by ludzie komentowali Twój wygląd i – jak twierdzisz – chodzi Ci jedynie o „pokazanie praktycznego zastosowania koncepcji szafy kapsułowej” to czemu nie fotografujesz tych ubrań na wieszakach albo w zestawach na jakiejś powierzchni na płasko albo na manekinie? Myślisz, że to by jakoś zakłóciło przekaz?
2, 6, 8, 9 – te zestawienia podobają mi się najbardziej, za sprawą, m.in. ładnego kolorystycznego połączenia jeansów z kozakami.
Za każdym razem jak prezentujesz swoją szafę kapsułkową jestem pod wrażeniem! Niby kilka rzeczy, a wydaje się jakbyś miała nie wiem jak dużą ilość zestawów :) Sama dążę do zmniejszenia ilości ubrań i ich spójności, idzie coraz lepiej, ale poszukuję odpowiedzi na pytanie: jak dajesz radę z tak małą garderobą mając zwierzę? Sama akurat mam 2 koty i co chwilę a to coś zaciągną, ubrudzą, położą się i jest całe w sierści, a na szybko nie zdążę wyczyścić. Pozdrawiam :)
Dor, moją tajemnicą jest przebieranie się w domowe ciuchy po powrocie. Odkryłam też, że przez psy najczęściej brudzą mi się „doły” więc robocze portki/dresy zawsze ratują.:) Pozdrawiam!
Zestawy bardzo w Twoim stylu i bardzo Ci pasują. Jeśli dobrze się w nich czujesz to to jest najważniejsze!
Ja tymczasem „eksperymentuję” ;)
Rok temu przeprosiłam się z golfami i jako etatowy zmarzluch noszę na zmianę: granatowy 100% kaszmir (LaRedoutte) i czarne 100% wełna merino (Bsides, other stories etc). W tym roku kupiłam pierwsze od wielu lat dżinsy (Rag&Bone). Do tego czarne skórzane sztyblety lub botki.
Wszystko #sh oczywiście ;)
Tak, super się w nich czuję, dziękuję. :) I niezmiennie podziwiam Twoją umiejętność ogarniania wszystkiego z sh! :)
U mnie głównie stroje domowe, staaaare super elastyczne dżinsy lub dres i bluza :) tej jesieni chciałabym się ubierać trochę jaśniej, bo dużo mam czarnych, ciemnych ubrań, bo są praktyczne (dużo podróżuję zazwyczaj), ale jednak to w błękicie, złamanej bieli czuję się najlepiej. Wydaje mi się, że mam ten sam typ kolorystyczny co Ty Kasiu i takie zestawienia są bardzo pomocne, bo to w czym najbardziej mi się podobasz, prawdopodobnie będzie i mi pasowało, więc to super wskazówka! Np. ten biały sweter z Tatuum bardzo mi się podoba, miałam podobny z Massimo, piękny wełniany, niestety przez nieuwagę wrzuciłam go do suszarki i lekko zmienił rozmiar ;) zastanawiam się czy go nie spruć i nie wydziergać z niego jakiejś czapki, ale nie wiem czy wełna która się zeszła, nadaje się do ponownego przerobienia? Może ktoś z doświadczonych dziewiarek coś podpowie?
Hej Sylwio, nie jestem doświadczoną dziewiarką, ale z tego, co czytałam kiedyś to tak, co do zasady skurczona wełna się nadaje do przerobienia, tylko nie wiem czy maszynowo robiony sweter będzie tak łatwo spruć. Daj koniecznie znać!
W zasadzie każda wełna nadaje się do ponownego wykorzystania, chociaż ta z maszynowo dzianego swetra może być bardzo cienka – wtedy jest problem z dobraniem odpowiednich drutów :) Przy pruciu wełnę zwija się nie w kłębek, lecz na motek (takie luźne pasma), potem pierze i suszy wieszając i obciążając czymś motek, żeby wełna się maksymalnie wyprostowała. I tak się nie wyprostuje całkowicie – można uznać to za jej mankament, gdyż oczka w szaliku albo czapce nie będą potem idealnie równe. Jest jednak wiele osób, którym to wcale nie przeszkadza, wszystko zależy od podejścia do domowego dziewiarstwa :)
Aha: zdarzają się wyroby dziewiarskie, które są „krojone” z prostokąta dzianiny, w taki sposób, jak kroi się odzież z tkanin. Wtedy odzyskiwanie takiej wełny nie ma sensu, gdyż jest pocięta na bardzo krótkie kawałki.
Bardzo mi się podobają te zestawienia, normalnie chyba jak nigdy! Kozaki sztos (mówi to dziewczyna z naturalnie grubymi łydkami, na które ciężko takie buty znaleźć). No i moje ulubione kolory: odcienie niebieskiego, różu i szarości. 😊
Ja pracuję z domu i w nieformalnej atmosferze, więc na co dzień jestem grzybkiem, jak by to powiedział mój mąż: leginsy i obszerniejsza bluza/sweter. A jak jeszcze grube skarpety wejdą, to mam też grzybnię. 😅
Ale mnie rozbawiło to porównanie. Ale tak tak mega pozytywnie :-)
Grzybki górą! :)))
Bardzo mi sie podoba spojnosc Twojego stylu. To, ze pomimo tak malej ilosci ubran wszystko do siebie pasuje i nie sa to tylko zestawy bialo-szaro-czarne.
Witam,
też dążę do spójnej szafy z małą ilością kochanych ubrań. Ale siostra ciągle podrzuca mi swoje nietrafione ciuchy i żal to wyrzucić. Więc czasami chodzę w fasonach i kolorach, np. brązach, których nie znoszę. Siostra nakupuje, potem oddaje mi i ma czyste sumienie, że nie wyrzuciła.
Super zestawy , bardzo pasują do Ciebie. Dziwne mimo, że unikasz zakupów to widoczne jest zainteresowanie modą , wyczucie stylu super
U mnie zestawy praktyczne. Dzięki Tobie i Twojej książce (chociaż troje dzieci i ich przyszłość też odgrywają rolę) jestem na detoksie zakupowym. Miesiąc temu wymieniłam garderobę letnią na jesienną. Eksperymentuję z 13 elementami garderoby. I jest mi z tym bardzo dobrze. Mam się w co ubrać i nie ma porannych dylematów przed szafą pełnych ubrań.
Super! Ogromnie się cieszę. :)
Już drugi semestr pracuję zdalnie, a snucie się po domu przez cały dzień w dresie, choćby najbardziej przytulnym, byłoby mocno przygnębiające, musiałam więc wybrać opcję pośrednią pomiędzy ubiorem do pracy a całkowitym domowym luzem. Zdecydowałam się na luźne, wygodne dżinsy, dwie proste, krótkie spódnice i szmizjerkę ze sztruksu. Moim odkryciem stały się koszule, a właściwie koszulowe bluzy sztruksowe albo dźinsowe (te drugie na podszewce z cienkiego polaru), które noszę zamiast swetrów. Zakładam pod nie T-shirty albo cienkie sweterki bawełniane. Wygoda, swoboda, zero kłopotów z praniem i suszeniem. I nawet jeśli kociak nieoczekiwanie zacznie się po mnie wspinać, zniosą to lepiej, niż wełniane swetry. :)
Jak miło przeczytać ,że
praca w domu nie zwalnia od dbałości o wygląd.
Jak czytam o komforcie jaki daje dres….to zaczynam się zastanawiać po co te szafy pełne ubrań.
Żeby osiągnąć minimalizm w swojej szafie popełniłam wiele zakupowych błędów. Kupowałam koszule, bo wydawało mi się,że to taki klasyk na lata. Ja jednak czuję się okropnie w koszulach z kołnierzykiem. Teraz, po latach, w mojej szafie mam już zestaw ubrań w którym dobrze sie czuję. Aktualnie zwracam uwagę na to by regularnie ćwiczyć jogę i zdrowo jeść, by być zdową 50 latką i by najprostsza sukienka leżała na mnie świetnie- np „bezlitosne” sukienkiz Flawless. Ja jestem w takim wieku że nic nie muszę, robię co chcę-uwagi mojej teściowej spływają po mnie jak po kaczce. Najwyraźniej autorka bloga w młodszym wieku osiągnęła taki stan umysłu i szafy. Sądzę,że nie jest to efekt tylko psychoterapii, ale dojrzałości i zrozumienia co jest w zyciu ważne. PS. Ale na poważnie wyszło ;-)
Rozumiem, że mogę napisać „super kozaki” a nie „wyglądasz super w tych pięknych kozakach”. Ok. Jestem osobą, która bardzo lubi komplementować inne kobiety, bo bardzo rzadko robimy to w realnym świecie. Teraz poczułam się jakbym dostała lekko w policzek- powiem coś miłego tak asertywnej osobie jak Ty i usłyszę, że nie życzysz sobie takiego komentarza. Też ok. Nowe doświadczenie. Człowiek całe życie się uczy. Proszę w takim razie nie komentować mojego komentarza mam do niego prawo i to jest moja granica.
Uwaga: złamię Twoją granicę, ale nie mogę się powstrzymać. Rewelacyjny komentarz!
I tak jak inne osoby uważam, że w takiej sytuacji prezentowanie ubrań na wieszaku/ manekinie rozwiązałoby problem i nie prowokowałoby czytelniczek do komentarzy dotyczących wyglądu.
Ale to byloby zbyt proste dla Autorki. Ona wszak ma misje pouczania wszystkich, co moga pisac, a czego nie moga. Prezentowanie ubran na wieszakach pozbawiloby ja pzyjemnosci wymadrzenia sie tfu tfu przepraszam_ chcialam powiedziec _ asertywnego postawienia granicy. Generalnie_ smiech na sali moim zdaniem.
Nie rozumiem po co dalej to ciągniesz. Już znamy twoje zdanie, a takie komentarze co chwilę są po prostu złośliwe.
Dlaczego osobie, która uważa, że ma prawo nazywać kogoś nadętą babą, tak trudno jest zrozumieć, że ktoś ma prawo prosić o niekomentowanie czegoś?
Twoja wiara w moc wolności słowa wydaje się niekonsekwentna.
Tak, można oceniać ubrania, nie oceniając osoby :) Jeżeli lubisz komplementować inne kobiety – spoko, ale czy komplementy nie mogą dotyczyć innych kwestii niż wygląd? Jakiś czas temu schudłam i dostałam szereg komplementów pod hasłem „ależ świetnie teraz wyglądasz (jak schudłaś)” – podczas gdy schudnięcie było związane z chorobą i absolutnie nie kojarzyło mi się pozytywnie. Również spotkałam się z takimi osobami jak Ty, które były OBURZONE bo przecież powiedziały mi KOMPLEMENT, więc powinnam być wdzięczna. Mam nadzieję, że może mój przykład da Ci do myślenia.
Zauważ, że nikt nie napisał Katarzynie, że wygląda chudo, brzydko, blado itp. więc porównanie do Twojej sytuacji jest trochę bez sensu. Jak ktoś mi mówi, że ładnie wyglądam w sukience to dziękuję za komplement, jak ktoś sugeruje, że lepiej wyglądałabym w różowym, to też dziękuję za radę, ale odpowiadam, że lepiej czuję się w granatowym. To zamyka dyskusję i nie jest takie ostre jak: proszę nie komentuj mojego wyglądu, bo Cię o to nie prosiłam. Tym bardziej, że zdjęcia miały chyba pokazać, że mając mało ubrań można się DOBRZE ubrać i DOBRZE wyglądać, a w tej sytuacji nie wiem czy nie jest to stwierdzenie oceniające i czy nie przekraczam granic Katarzyny.
SutyKatka, staram się konsekwentnie tłumaczyć, że nie różnicuję opinii – w sensie nie ma dla mnie znaczenia czy wg kogoś wyglądam siak czy owak, dobrze czy źle. Rozumiem, że Ty masz swój wypracowany sposób reakcji, ja wolę budować świat, w którym nie będę musiała się tłumaczyć z tego, co noszę, albo z tego, że w mojej opinii w granatowym mi lepiej.
Szafa Minimalistki ma pokazać, że można tworzyć szafę i mieć się w co ubrać mając mało ubrań, „dobrze” jest subiektywnym odczuciem. To, co pokazuję, może być dla Ciebie inspirujące, albo nie. To nie ma nic wspólnego z koniecznością wyrażenia opinii na temat mojego wyglądu.
Trochę się z Tobą nie zgodzę, bo jednak chodzi tu o estetyczne wrażenia i o wyglądanie „dobrze”. Jaki sens miałoby pokazanie, że z 12 przypadkowych niepasujących do siebie (subiektywnie) rzeczy można stworzyć 30 stylizacji? Myślę, że jednak tworząc wpisy z serii Szafa Minimalistki zależy Ci na tym, żeby ktoś pomyślał, że mając mało rzeczy można się DOBRZE ubrać, a nie tylko, że w ogóle można się ubrać, bo tego nie trzeba nikomu udowadniać. Uważam też, że chcąc sprzedać swój kurs raczej zależy Ci na tym, żeby czytelniczki pomyślały: Katarzyna ma tak mało ubrań, a tak DOBRZE wygląda, ja też bym tak chciała (DOBRZE wyglądać mając mało ubrań), może ten kurs mi w tym pomoże…
Tylko, że mi chodzi o coś innego. Oczywistym jest, że każdy może mieć na temat mojego wyglądu opinie. I tak, prawdopodobnie jeśli subiektywnie uzna, że ja wyglądam „dobrze” to będę go to inspirować do stworzenia własnej szafy kapsułowej. Nie proszę o nieposiadanie opinii, proszę jedynie o jej nie przekazywanie.
Z niecierpliwością czekam na informację o tym, jak sprawdzają się dżinsy – czy są wygodne (w klasycznych dżinsach nie usiedzę, muszą być nieco elastyczne, ale jestem bardzo getrowo-dresowa), czy nie zsuwają się z pupy podczas ruchu, czy rozmiar proponowany na stronie producenta okazał się trafiony (podpowiada na podstawie wieku, wzrostu i masy ciała, szacowanego zarysu talii – wygląda na coś, co ogromnie ułatwia podjęcie decyzji), czy nogawki nie skręcają się podczas chodzenia.
Interesuje mnie na ich temat wszystko ;)
Ok, to postaram się wszystko napisać. :) Są ultra wygodne, miękkie i elastyczne, ale nadal trzymają formę – są jednak jeansami, nie legginsami i póki co, nie wyciągają się w kolanach nawet po kilku dniach noszenia. Nie zsuwają się z pupy, pewnie też dlatego, że to wysoki stan. Też się mocno bałam o rozmiar, ale w moim przypadku przyszły idealnie dobrane, wygląda na to, że ten ich system doboru rozmiaru naprawdę się sprawdza. Generalnie, na razie jestem naprawdę bardzo zadowolona. Daj znać, jeśli coś jeszcze mogę Ci podpowiedzieć. :)
Bardzo dziękuję :) Punkt za niewyciąganie się kolan!
Jeśli to nie kłopot – jestem na granicy długości. Gdy wpiszę 169 cm – sugeruje L30, 1 cm więcej i sugeruje L32. Nie pamiętam, kiedy kupowałam spodnie, nie chciałabym by się rolowały, ale też nie chcę mieć cygaretek. Będę wdzięczna za wszelkie wskazówki.
Hmm, myślę, że to zależy jaką długość lubisz. Ja wolę trochę krótsze więc wzięłam krótsze, ale i tak moim zdaniem są normalnej długości w kostkę.
Dziękuję! Jestem wdzięczna za wszystkie wskazówki i informacje:)
Ja też tej jesieni wyjątkowo doceniłam swoją kapsułową szafę. Przez ostatni czas ciuchy mogły nie zawracać mi głowy, która i tak była (jest) pełna dylematów i niepokoju. Mimo miłości do ubrań, cieszę, że w takiej sytuacji automatycznie zeszły na ostatni plan i nie dokładają mi frustracji do codzienności. A dzięki kapsule i tak czuję się dobrze w tym, co mam na sobie.
Super fajnie! :)
Świetne zestawy!
Przeczytałam całą dyskusję i mam szczerą nadzieję, że obecność niektórych przepełnionych jadem komentarzy nie zniechęci Cię do publikowania kolejnych wpisów z tej serii, jestem wielką fanką.
Przyłączam się do głosów obecnych również w dyskusję – podziwiam i szanuję sposób, w jaki stawiasz granice, nie obrażając przy tym swoich rozmówców (o których niekoniecznie można powiedzieć to samo…).
Chciałabym zacytować komentarz Agaty, z którym zgadzam się w 100% – „myślę, że dopóki nie zacznie się stawiać granic w swoim życiu i nie zrozumie się, że w granicach nie chodzi o obrażanie innych ludzi, ale o respektowanie własnych potrzeb, to bardzo łatwo jest odebrać czyjeś granice jako atak.”
Serdeczne pozdrowienia
Dziękuję Olu.
Mnie zastanawia dlaczego przedostatnie zdjęcie zdaje się pogrubiać biodra/uda, na żadnym innym zdjęciu w tych samych spodniach tego nie widzę. Zastanawaiam się czy to kwestia ciemnej góry i jasnego dołu czy może po prostu obiektyw niżej ustawiony. Wie ktoś co jest przyczyną takiego wrażenia? A może tylko ja to widzę?
Wiem, że blog traktuje mocno o akceptacji swojego wyglądu i chodzeniu w czym wygodnie, ale jeśli coś pogrubia (zwłaszcza dół), to chciałabym wiedzieć na przyszłość dla samej siebie co może być przyczyną.
Spodnie kończą się nad biodrami, tak jakby je okalając i zaokrąglając. Wrażenie potęguje koszulka wpuszczona w spodnie i widoczne na zdjęciu wcięcie w talii Kasi. Zwróć uwagę, że reszta zestawów zasłania zarys bioder i nie podkreśla figury aż tak bardzo – sweterek, kamizelka, kurtka dżinsowa.
Chyba każda z nas w dżinsach i body ma podkreślone biodra i zwracają one bardziej uwagę :-)
Poza tym, co zostało juz wspomniane, dodałabym jeszcze jeden aspekt: obcasy. No niestety, ale one ogolnie wizualnie poprawiają sylwetkę (niestety, bo zwykle nie są ani wygodne, ani zdrowe) wpływając na postawę ciała.
Identyczny zestaw jest na dwoch zdjeciach :)
Tak, wiem. :) Okazało się, że w dwa różne dni zrobiłam zdjęcie tego samego zestawu. :)
Ludzie, choćby wydawało wam się to na początku dziwne i niekomfortowe, bo widzę, że wiele osób jest wręcz obruszonych, to pora się nauczyć, że w 2020r. komentowanie czyjegoś wyglądu i udzielanie rad bez pytania jest niedopuszczalne. Dajcie innym stawiać swoje granice.
Komentowanie wygladu pod postem traktujacym o zagadnieniach filozoficznych, politycznych, pod wykladem z historii, biologii lub jakimikolwiek innymi tematami niezwiazanymi z WYGLADEM jest, jak najbardziej, nie na miejscu.
Komentowanie wygladu pod postem dotyczacym… WYGLADU, jest co najmniej, hm, zrozumiale? Zaznacze od razu, ze mam tu na mysli komentarze z zachowaniem kultury osobistej oczywiscie :) I nie, nie zgadzam sie z tym, ze „szafa kapsulowa nie ma nic wspolnego z wygladem”. Bo ma duzo wspolnego, po prostu. Ja wiem, ze oprocz tego moze to byc oszczednosc czasu, pieniedzy itd. natomiast jednym z celow, jest (dobry, oczywiscie subiektywnie) wyglad. I jest to jak najbardziej ok! :)
Szafa kapsułowa jako taka ma dużo wspólnego z wyglądem, ale to nie oznacza, że ten wygląd można swobodnie komentować, zwłaszcza gdy ktoś prosi o powstrzymanie się od takich komentarzy. Można się odnieść do poszczególnych rzeczy czy do sposobu komponowania zestawień, a i proszę bardzo, ale nie do oceny mojej osoby. Kozaki mogą być ładne/nieładne, sposób zestawienia ubrań może być fajny/niefajny itp., zestawienie ubrań może być inspirujące/nie inspirujące. Nie potrzeba odnosić się do mnie, do tego czy wyglądam ładnie/brzydko, coś mnie wyszczupla/pogrubia, kolory mnie rozmywają/dodają wyrazistości, mam nogi proste/krzywe itp.
Naprawdę rozumiem, że to jest może trudne i jeszcze nienaturalne, ale mam nadzieję, że z czasem będzie przychodzić łatwiej i naprawdę wszyscy skorzystamy na odklejeniu się od wyglądu.
PS Komplementowanie wyglądu jest oceną tak samo, jak krytyka. Oczywiście, że z dwojga złego lepiej usłyszeć coś miłego niż niemiłego, ale jak napisała jedna z dziewczyn gdzieś powyżej – różnie można postrzegać komplement w zależności od sytuacji. A komplementować można tyle rzeczy, poza wyglądem! Na przykład umiejętności w zakresie budowania szafy kapsułowej. :)
Oczywiscie, ze nie trzeba mowic komus, ze wyglada brzydko. Takiego stwierdzenia z reszta nie widzialam nigdzie w komentarzach, wiec albo niedokladnie czytalam, albo wystapil tutaj blad rozszerzenia (pisanie o krzywych nogach, pogrubianiu itp. w sytuacji, gdy takie slowa nie padly) w celu wyolbrzymienia problemu. Odnosilam sie caly czas do sugestii dot. uzywania wiekszej ilosci kolorow w garderobie i rzekomym rozmywaniu (?) (czyli ta „nieproszona porada”).
Ubolewam jedynie nad tym, ze bardzo istotna kwestia, z ktora zmaga sie wiele kobiet – czyli otrzymywanie niechcianych komentarzy w stylu „powinnas sie umalowac”, „jestes zbyt blada”,”w tym wieku nie wypada kobiecie miec dlugich wlosow”, „jestes za mloda/za stara na [wstawic cokolwiek]”, zostala tutaj bardzo splaszczona i sprowadzona do prozaicznego „pokazuje wam moje ubrania i to jak w nich wygladam, ale prosze nie komentujcie mojego wygladu bo… bo tak” (tak odczytalam stwierdzenie, ze tak naprawde te komentarze nie powoduja u Pani zadnych emocji, wiec to „stawianie granic” jest tak naprawde czysto teoretyczne, bo zadna granica w praktyce nie zostala przekroczona, bo nie czula sie Pani w tej sytuacji niekomfortowo). W ten sam sposob mozna by poprosic o nieuzywanie slowa „niebieski” w komentarzach…. bo tak ;) I byloby to rowniez stawianie granic, oczywiscie. Pytanie tylko – w jakim celu?
Mysle, ze kwestia jest bardzo zniuansowana, a tutaj po prostu tych niuansow brak. I stad wlasnie wynika ta wspomniana wyzej „nienaturalnosc” calej dyskusji pod postem, ktora mozna rowniez odczuc czytajac komentarze. Moim zdaniem istota przekazu jest zwykle jego spojnosc. Tutaj, w moim odczuciu, jej nie ma. Nie wiem rowniez skad wniosek ze „nie komentowanie wygladu jest jeszcze nienaturalne” – to jest (np dla mnie) bardzo naturalne :) Nie spotkalam sie z komentarzami odnosnie wygladu osoby na zdjeciu na blogach o tematyce technicznej (jestem z zawodu inzynierem). Tak wiec, naprawde, nie wszyscy sa „przyklejeni do wygladu” :)
No właśnie to o to chodzi, że naprawdę mogę poprosić kogoś o niekomentowanie mojego wyglądu bez konieczności tłumaczenia się z mojej decyzji. Nie musi mi być niekomfortowo, przykro itp. Porównanie z niebieskim jest zbędną trywializacją. Ty zaś możesz moją prośbę uszanować lub nie. Gdy napisałam: „Cześć Anno, dziękuję Ci za komentarz, ale nie prosiłam o rady na temat mojego wyglądu. ;)” mogłaś np. napisać „ok, sporo nie chcesz to spoko, nie było tematu”. :)
Wiesz, często jestem pytana na blogu, co zrobić gdy ktoś ciągle wciska jakieś niepotrzebne rzeczy, np. teściowie przynoszą mnóstwo prezentów dziecku. I ja wtedy odpisuję, że możesz postawić granice i np. powiedzieć: „hej, dzięki wielkie, ale nie chcę tej rzeczy, nie przynoś mi ich proszę”. To IDENTYCZNY przykład. Nie trzeba się tłumaczyć.
Co do odniesień do samej koncepcji Szafy Minimalistki, pokazywania zdjęć, powodów dla których to robię napisałam już mnóstwo – też w komentarzach pod tym postem. Wystarczy sięgnąć.
Mam wrazenie, ze znow przypisuje mi Pani slowa, ktorych nie napisalam :) To nie ja jestem autorem komentarza na temat wygladu. Nie uwazam rowniez, ze musi sie Pani tlumaczyc ze stawianych przez Pania granic ;)
Porownanie z niebieskim jest uproszczeniem w takim samym stopniu, jak stwierdzenie, ze sytuacja w ktorej komentarz o kolorach ubran pod postem dotyczacym SZAFY i UBRAN jest tym samym co nieproszony komentarz odnosnie plaskiej pupy zaslyszanym przez kobiete od robotnika na ulicy. W tak wielu aspektach sa to dwie rozne sytuacje, ze az nie wiem od czego mialabym zaczac, aby to wytlumaczyc :)
Mimo, ze jestem zwolennikiem stawiania granic i ich respektowania (prosze zauwazyc, nigdzie nie skomentowalam Pani wygladu – zgodnie z prosba) oraz sama nie komentuje wygladu innych kobiet, bardzo mocnym zgrzytem odbily mi sie Pani odpowiedzi na komentarze innych osob, glownie dlatego, ze (moim zdaniem) brakuje im po prostu spojnosci.
Czyli cos-ktos-gdzies skomentowal zle, ale nie wiadomo czy to dlatego, ze chodzi o wyglad (a kobiety sa zbyt czesto w ten sposob oceniane), czy to chodzi o kwestie przestrzegania granic innych osob, czy moze finalnie o to, ze „Szafa Minimalistki” to nie jest „tylko” wyglad, ale cos wiecej.
Powtorze: szkoda, ze brak tutaj niuansow, przez co cala dyskusja zostala mocno splaszczona. Widac tutaj w zamysle dziwna miksture „lekcji stawiania granic” z misja „odklejenia sie od wygladu kobiet”, ktora to miksutra, moim zdaniem, wypadla w sposob bardzo wymuszony, a w efekcie trudno jest zrozumiec o co „tak naprawde” sie rozchodzi. Tyle.
Przepraszam bardzo, pomyliłam Panią z autorką komentarza. Chyba to mnie jako zmyliło: „Odnosilam sie caly czas do sugestii dot. uzywania wiekszej ilosci kolorow w garderobie i rzekomym rozmywaniu (?) (czyli ta „nieproszona porada”).” :)
Tak, zgadzam się, że być może dyskusja została spłaszczona. Czuję, że może też dlatego, że po prostu odpowiadam na poszczególne komentarze, odnosząc się do ich treści, a nie jest to jakiś tekst z góry przygotowany. W moim założeniu stawianie granic w kontekście oceny wyglądu to jedna sprawa, która naturalnie ma wiele aspektów i trudno je naraz rozwinąć. Drugą kwestią jest ocena stricte mojego wyglądu w tekstach takich, jak ten. W mojej opinii niczym się to nie różni. W sensie, dopóki ktoś nie zapyta „hej, jak wyglądam?” to niezależnie od kontekstu powinniśmy przynajmniej spróbować tej oceny nie wyrażać. To trudne i nienaturalne, wiem, bo jesteśmy przyzwyczajeni do swobodnego wyrażania ocen na temat cudzego wyglądu.
Tak dla pełnej jasności zapytam: od którego konkretnie postu nie można komentować wyglądu także w pozytywnym znaczeniu ?
Przejrzałam poprzednie posty „szafowe” i nie protestowałaś tam przy komplementach.
Tak, wiem i postanowiłam to zmienić, o czym już też pisałam na blogu.
Tak się zastanawiam nad tą dyskusją: komentować, nie komentować, wypada, nie wypada, dlaczego właściwie nie komentować, skoro to post o ciuchach i do tego z fotografiami osoby, która je nosi… Skoro jednak tytuł brzmi „Moja jesienna szafa kapsułowa”, nie zaś „Czy wam się podobam”, to sprawa jest dosyć jasna. Można dyskutować o ubraniach, ich połączeniach (czy np. da się ułożyć z nich tyle zestawów, żeby każdego dnia w tygodniu wyglądać inaczej – są osoby, którym na tym zależy), o przeznaczeniu (wyłącznie dom – praca, czy również jakieś wyjścia, choćby nawet tylko bardzo kameralne), o funkcjonalności (gdybym ja włożyła na siebie długą, luźną kamizelę, mój kot z radością ścigałby mnie po mieszkaniu, a potem wspinał się po kamizeli aż na ramię) – tak minimalistyczny zestaw nasuwa różne spostrzeżenia i pytania, skierowane czasem do autorki, a czasem do samej siebie. W końcu, „szafa kapsułowa” to hasło, za którym kryją się dość określone założenia. Ciągle jednak jest to rozmowa o zawartości szafy, o jej spójności, komplementarności i innych cechach, które sprawiają, że zminimalizowana liczba ubrań może zaspokajać wszystkie potrzeby :)
A wygląd właścicielki takiego zestawu to jednak odrębna sprawa, bo dotyka kwestii dość nieoczywistych, czyli indywidualnych upodobań. Ja np. zimą muszę mieć w szafie parę rzeczy w kolorze ciemnej czerwieni, chociaż to nie jest mój ulubiony kolor i wcale nie wyglądam w nim najlepiej. Ale jest to kolor mocny, energetyzujący, przełamujący szarość za oknem, poprawiający mi nastrój. I choćby sam Christian Dior objawił mi się we śnie i powiedział, że paskudnie wyglądam w tej czerwieni, to i tak z niej nie zrezygnuję. Zimą, bo latem może dla mnie nie istnieć. Motywacje, żeby się w coś ubierać, mogą być bardzo rozmaite i odległe od stereotypowego „żeby najładniej wyglądać”, więc i komentarze w tej kwestii są takie dość… bezprzedmiotowe.
Czytam „Obsesję piękna”, którą poleciłaś (nie pamiętam już czy na IG czy tutaj) i dotarło do mnie, że wielokrotnie idąc ulicą chcę być niewidoczna (autorka właśnie o tym pisze) – zwłaszcza, gdy mijam mężczyzn, a już totalnie zwłaszcza, gdy są to robotnicy. Nie lubię tej ciszy, tych spojrzeń, tego zawieszenia, oceniania. Zawsze mnie to stresuje. O ile bardziej komfortowo chodziłoby mi się po ulicach, gdyby nie było tych oceniających spojrzeń. W końcu jestem „czymś” więcej niż ciałem, czy nie? Jestem.
Moje ciało i mój ubiór był wielokrotnie komentowany. A to że mam płaską dupę („płaskodupie” słyszane już w szkole) i że powinnam pracować nad pośladkami. A to że w długich włosach wyglądam beznadziejnie, bo mi tak wiszą jak strąki i wyglądam jak stara baba. A znowu w krótkich wyglądam zbyt poważnie, a takie miałam ładne, długie włosy. I dlaczego chodzę ciągle w ciemnych ubraniach, skoro mam taką ładną buzię i mogę podkreślać urodę? Nie garb się! vs. Dlaczego się garbisz? Dlaczego do tej sukienki nie ubrałam obcasów? No i gdyby nie te krzywe zęby, to…
Przykłady można by mnożyć w nieskończoność, życia nie starczy. I myślę, że każda/każdy z nas mógłby tutaj wiele napisać w tej kwestii. Ja zawsze oceniałam wygląd, jako nastolatka nieraz wyśmiewałam się z wyglądu innych. Od jakiegoś jednak czasu staram się ten odruch (bo uważam, że to odruch, wyuczony w domu, w szkole, w społeczeństwie) kontrolować – te myśli automatyczne: „ładna czy brzydka?”, „Ale gruba!”, „jak można mieć tak chude nogi?!”
Pomaga mi też w nieocenianiu i uczeniu się respektowania granic drugiej osoby komunikacja bezprzemocowa, NVC (Nonviolent Communication), wg której nasze działania wynikają z naszych potrzeb, a jednym z jej założeń jest nieocenianie drugiego człowieka. A jeżeli oceniam, to jakie swoje potrzeby chcę w ten sposób zaspokoić?
Nata, bardzo, BARDZO dziękuję Ci za komentarz. Napisałaś coś bardzo ważnego. Ocenianie cudzego wyglądu to odruch, wyuczony odruch. I w tym względzie to naprawdę nie jest nasza wina, że tak jest. Można to jednak świadomie zauważyć i spróbować obalić przekonania i schematy wpajane nam od dziecka. Pozdrawiam bardzo serdecznie i życzę wszystkiego dobrego. :)
Zgadzam się z Tobą, że jeśli komentarz ma ewidentnie negatywny wydźwięk to lepiej go zachować dla siebie i nie komentować w ogóle, ale gdy komentarz jest neutralny lub pozytywny to czemu robić z tego jakąś wielką dramę. Za chwilę się okaże, że nic nie będzie można mówić, bo to narusza czyjeś granice. Ktoś powie: nie mów NIC na temat mojego wyglądu, nie mów NIC ta temat mojego zachowania, nie komentuj efektów mojej pracy itd W ten sposób powstaje społeczeństwo przewrażliwionych na swoim punkcie ludzi, którzy będą stawiali coraz więcej „granic” budując coraz wyższe mury wokół siebie , a relacje międzyludzkie znacznie osłabną. P.S. Pracuję w szkole i obserwuję już takie zachowania i obawiam się, że będzie coraz gorzej
Pytanie tylko czy musimy komentować wygląd, nawet jeśli to pozytywne? Co stracimy, nie komplementując, nie oceniając wyglądu?
Nie jestem przekonana czy niekomentowanie wyglądu osłabi relację. Czy nie będziemy mieli o czym rozmawiać? Nie będzie jak zagaić rozmowy? Uważam, że jest tyle tematów ciekawych do rozmów i wzmacniania więzi, że w ogóle się nie martwię, że coś stracimy przez to.
A dla przykładu – Eliza Michalik napisała wczoraj na fb, że jednym z powodów dla których kobiety-specjalistki w danej dziedzinie odmawiają jej udziału w programie jest to, że źle wyglądają…Z czego to wynika? Ano z obawy przed ocenianiem. Pójdę do tv, a potem ktoś napiszę, że jestem brzydka i nie powinnam się w ogóle urodzić. Dla mnie to bardzo smutne. I to jest właśnie to: ciągle skupianie się na wyglądzie, a nie na tym, co człowiek ma do powiedzenia, jaki jest.
Masz rację, niekomplementowanie nie osłabi relacji, ale reakcja na komplement, już może. Jak byśmy były znajomymi, i powiedziałabym Ci, że ślicznie wyglądasz w tej sukience, a Ty byś mi odpowiedziała, że prosisz, żebym nie komentowała Twojego wyglądu, bo mnie o to nie prosiłas, to następnym razem dziesięć razy bym się zastanowiła czy chce iść z Tobą na kawę. Bałabym się, że znowu powiem coś nie tak i, że znów usłyszę dosyć ostry (w mojej ocenie) komentarz. Myślę, że inni ludzie (nieświadomi, że komplement to coś złego) zareagowaliby podobnie.
Oczywiście – po jednej stronie mamy tego, który komplementuje (w dobrej wierze, po to, by sprawić drugiej osobie przyjemność i sobie przy okazji także), a po drugiej stronie tego, który komplement otrzymuje. Nie każdy komplementy lubi. Mnie zazwyczaj jakoś żenują, nie umiem ich przyjmować, i choć nieraz łechcą w środku, to jednak zazwyczaj wywołują też uczucie dyskomfortu.
Myślę, że gdybym chciała, żebyś nie komentowała mojego wyglądu, starałabym Ci się jeszcze wyjaśnić dlaczego tego nie chcę, w idealnym scenariuszu nie powiedziałabym Ci raczej „bo cię o to nie prosiłam”, ale np. wytłumaczyłabym jakie mam w związku z takimi komentarzami emocje i że jest to nieprzyjemne dla mnie.
To, co napisałaś, że zastanowiłabyś się następnym razem dziesięć razy czy chcesz iść ze mną na kawę (po tym jak poprosiłabym, żebyś nie komentowała mojego wyglądu) jest bardzo symptomatyczne i idealnie obrazuje nasze schematy odnośnie przywiązania do wyglądu. Jeśli ktoś odrzuca komplementy dot. wyglądu – a przecież w naszej kulturze należy się nimi chełpić – to ten, który je prawi czuje się gaszony, może nawet odrzucony (?), bo nie potrafi spojrzeć na to inaczej i przyjąć, że ktoś ma inaczej; że po prostu tego nie lubi z różnych powodów i już.
Przecież tu nie chodzi o cały katalog tematów nie do komentowania, a tylko o wygląd – a przecież kwestia wyglądu nie wyczerpuje wszystkich tematów świata do obgadania przy kawie.
Napisałam, że dziesięć razy bym się zastanowiła czy iść z Tobą na kawę, bo bałabym się, że znowu powiem coś nie tak i bedzie to źle odebrane, a nie dlatego, że odrzucilaś mój komplement. Co innego jeżeli otwarcie kiedyś wcześniej powiedziałaś, że nie lubisz komplementów i dlaczego tak jest. Czyli jednak podajesz jakiś argument i starasz się delikatnie (aczkolwiek konkretnie) to wytłumaczyć. Katarzyna pod wcześniejszymi postami nie reagowała tak na komplementy, więc czytelniczki nie mogły wiedzieć, że nagle nie życzy sobie uwag na temat swojego wyglądu. Tym bardziej,że blog nie jest np o wędkowaniu tylko w dużej mierze o slow fashion. I nie spłycajmy rozmowy przy kawie tylko do mówienia tylko o wyglądzie. Możemy nawet rozmawiać o fizyce kwantowej i w międzyczasie wspomnieć, że podoba nam się jak ktoś wyglada w sukience.
Też się staram nie oceniać, to w sumie jest fajne, człowiek spokojniejszy. Ale nie sądzę, że to tylko wyuczony w dzieciństwie odruch. To dawne jeszcze działanie mózgu, który musi oceniać rzeczywistość dla naszego bezpieczeństwa.
Też mi się tak wydaje, że nie da się nie oceniać. Można oczywiście nie dzielić się tą oceną z otoczeniem – to jak najbardziej. I wielokrotnie nie ma też absolutnie potrzeby, by tą naszą, subiektywną ocenę uzewnętrzniać.
Jednak nierealistyczne wydaje mi się oczekiwanie, że nie będziemy czegoś oceniali zupełnie i pozostaniemy absolutnie neutralni i niewzruszeni.
Nasz mózg musi sobie radzić jakoś z tą ilością bodźców jakie otrzymuje, wiec segreguje te bodźce: bezpieczne – niebezpieczne, wygodne – niewygodne, ładne-brzydkie, smaczne-niesmaczne, głośne-ciche itp. Po prostu. Oczywiście ta segregacja czy te oceny niekoniecznie będą zero-jedynkowe.
Czymś jeszcze zupełnie innym jest przydawanie tym ocenom znaczenia – w sensie: że jak ładne to wygodne i dobre itp.
Hasło na komentarze było proste Jakie zestawienia ubrań (celowo nie piszę „stylizacje”) wybieracie tej jesieni? a nie ocenianie w jakich kolorach bądź fasonach ubraniach ktoś wygląda dobrze. Nie rozumiem po co te osobiste wycieczki do Autorki bloga.
Zdjęcia tu zamieszczane od lat (zaglądam wiernie i systematycznie) mają stanowić 'podpowiedź/ ściągawkę’, że wcale nie trzeba mieć oddzielnego pokoju na garderobę i wydawać fortunę, bo z kilku dobrych gatunkowo ubrań, ponadczasowych krojów/fasonów można się ubrać i zrobić dobry uczynek dla środowiska. Ubranie jest jak druga skóra i to my mamy czuć się w nim dobrze :)
Jak ktoś potrzebuje pooglądać 'gwiazdeczki’ ze stertą modnych i markowych ubrań to moim zdaniem pomylił adres.
Kasiu dziękuję Ci za świetną pracę i na pewno z ogromną przyjemnością będę tu zaglądać :)
Basiu, dziękuję bardzo.
Ocenianie w jakiejkolwiek postaci juz dawno sie w nas rozgoscilo, dobrze poczulo no i… postanowilo zostac. Jak rozumiecie powiedzenie, ze mowa jest tylko srebrem a milczenie zlotem?Dla mnie znaczy to nic innego jak umiejetnosc powstrzymywania sie od zbednych i nieproszonych kometarzy, rad itp. Kasia udostepnia na lamach SWOJEGO bloga na potrzeby
projektu zawartosc swojej szafy. Nie przypominam jednak sobie, zeby kiedykolwiek na koncu wpisu zamiescila pytanie typu :. „no i jak kochani? Co o tym myslicie? Czy moje zestawy zgodne sa z moim typem urody,kolorystycznym, moim znakiem zodiaku, adekwatne do mojego wieku, figury (niepotrzene skreslic lub dodac)? Oczywiste jest tez, no latwiej sie juz naprawde nie da, ze Kasia jest u siebie, czyli jakby w takim wirtualnym domu. Jesli nie odpowiadaja komukolwiek stawiane granice to po prostu wychodzimy i juz (tak! mozesz! To nie hokus pokus to Twoj wybor). Mozemy tez poszukac kolezanki, ktora ich nie stawia albo ktorej granice bardziej mi sie podobaja. Ocean mozliwosci! Kolejna to ide sobie pokomentowac i pooceniac tam gdzie lubia, a nawet czekaja! Pelno w sieci publicznych toalet, gdzie mozna sie wyprozniac do woli i na wiele sposobow a granice sa znane z tego, ze ich nie ma. Idz tam i glos swoje slowo do bolu. A poza tym, skoro juz sie tak rozbijamy na czasteczki to czy ten kto zarzuca komus stawianie granic, nie stawia w tym momencie swoich wlasnych mowiacych o tym, ze jak chce to moge komentowac wszystko na co MI przyjdzie ochota? 😁 P.S. Polskie znaki sa na kwarantannie.
Z pozdrowieniami
Agnieszka
Przeczytałam dyskusję o komentarzach dotyczących wyglądu. I mam mieszane odczucia. Bo z jednej strony szanuję Twoją asertywnośc i stawianie granic a z drugiej Twoją odpowiedź Kasiu na uwagę o tym, że „pastele Cię rozmywają” także odebrałam jako lekko złośliwą. Przy czym nie chodzi mi o słowa, że nie prosiłaś o kometarze dotyczące Twojego wyglądu (choć były to raczej ostre wg mnie słowa i uważam, że można to było sformułować w równie asertywny ale jednak „gładszy” sposób). Jako lekko złośliwe, nie wiem – protekcjonalne? odebrałam Twoje słowa o wprowadzeniu koloru. I znów – chodzi mi wyłącznie o sposób sformułowania wypowiedzi a nie o treść jako taką. Czytam bloga od jakiegoś czasu i już wcześniej czytywałam Twoje komentarze sformułowane we właśnie taki sposób. Wg mnie niby asertywne ale tak naprawdę dość agresywne, urażające drugą stronę. I zawsze było mi wtedy przykro. To moja opinia, możesz oczywiście się z nią nie zgadzać. I żeby było jasne – nie jestem zwolennikiem słodko-pierdzącej stylistyki ale uważam, że jest naprawdę cienka granica między asertywnością a agresywnością. A odpowiedzialnym za przekaz jest jego nadawca a nie odbiorca. I jako nadawca musi liczyć się z konsekwencjami jakie jego przekaz wywołuje.
A z kwestii czysto praktycznych – masz grono stałych czytelników ale wciąż pojawiają się nowi. Niektórzy z tych nowych czytają (i komentują) tylko ostatnie posty. Nie mają pojęcia o Twoich oczekiwaniach, potrzebach, celach. Owszem – pod postem o szafie nie prosiłaś o komentarze dotyczące Twojego wyglądu. Nie prosiłaś jednak również by takich komentarzy nie umieszczać. Może warto zamieszczać taką prośbę pod tekstem a nie jako komentarz do komentarza?
Cześć Kasiu, dzięki za komentarz! Wiesz, masz sporo racji. Po pierwsze, zgadzam się z Tobą, że mogłam mniej zdecydowanie postawić sprawę, tylko chyba dojrzałam już do momentu, w którym nie mam ochoty ciągle tłumaczyć się ze swoich decyzji czy granic. Zauważ proszę, że nikogo nie obraziłam, nie oceniłam. Napisałam po prostu: „dziękuję, ale nie prosiłam o opinię na temat mojego wyglądu”. To czysty komunikat na temat faktu. Ja naprawdę zdaję sobie sprawę, że tak bezpośrednie stawianie sprawy nie jest mile widziane, bywa niekomfortowe dla drugiej strony czy nawet sprawia, że może być jej przykro. Tylko, że ja już nie chcę brać na siebie obowiązku nieustannego dbania o samopoczucie wszystkich naokoło. W mojej odpowiedzi nie było nic złego – podejrzewam, że gdyby udzielił jej mężczyzna, nie byłoby takiej dyskusji i zapewne nikt by nie określił takiej odpowiedzi jako „agresywnej”. I tak, jako nadawca liczę się z konsekwencjami i biorę je na klatę. Przykro mi, że jest Ci przykro, ale nadal uważam, że stanowcze postawienie granic jest ok. Jeśli ktoś ma np. wątpliwości co do intencji, zawsze może dopytać. :)
I na koniec, masz również rację co do tego, że warto taką prośbę zamieszczać pod tekstem. Będę to robić. Pozdrawiam!
Jasne stawianie granic jest jak najbardziej ok. Można to jednak robić w taki sposób by było to odbierane jako stawianie granic a nie napominanie. Warto rozróżniać dyskomfort jaki wywołujemy w innych samym faktem stawiania im granic od dyskomfortu spowodowanego sposobem stawiania tychże. Dbanie o to, by nasz komunikat określający nasze granice był stanowczy ale grzeczny (czyli właśnie asertywny) nie ma nic wspólnego z, jak to określiłaś, braniem na siebie obowiązku nieustannego dbania o dobre samopoczucie wszystkich naokoło. Stawianie własnych granic bez dbania o granice innych ludzi nie jest asertywnością. Możemy oczywiście chcieć zadbać tylko o swoje granice. Ale wtedy to nie do końca jest ok. To trudny temat, szczególnie gdy z daną sytuacją wiążą się jakieś emocje. Wtedy chcąc postawić własne granice często robimy to w sposób urażający innych. Sama się z tym borykam od czasu do czasu.
Również pozdrawiam!
Kasiu, rozumiem, że Ty się z czymś borykasz, ale nie czuję się tu w podobnej sytuacji. Chyba wręcz przeciwnie, bo ja już nie czuję potrzeby bycia grzeczną zawsze i wszędzie. :) Nie wiem, jakie masz rozumienie słowa „grzeczny”, bo to różnie może być, ale ja jednak nie postawiłabym znaku równości między grzeczny a asertywny. Wręcz często bycie asertywnym powoduje dyskomfort u drugiej strony. Oczywiście, że komunikaty mogą być mniej lub bardziej stanowcze – czasami jest tak, a czasami inaczej. Ja również jestem tylko człowiekiem. :)
Tak z ciekawosci – byc moze tylko ja to w ten sposob odebralam, ale zabrzmialo z Pani slow, jakby „bycie grzeczna” bylo jakims wrecz przymusem lub przynajmniej dyskomfortem, z ktorego „w koncu („juz”) sie Pani wyzwolila i teraz jedyna droga jest bycie asertywna (czyli nie „grzeczna”). Wydaje mi sie to bledne, bo mozna byc zarowno grzecznym jak i asertywnym naraz. Nie jest to na pewno latwe, ale nie niewykonalne. Mysle ze w calej tej dyskusji nie mozna zapominac, ze mozna kogos PROSIC o uszanowanie granic, ale nie mozna nikomu tego KAZAC. A proszac, trzeba sie zawsze liczyc z odmowa wykonania prosby i umiec ja zaakceptowac. Bo w zasadzie – skad przekonanie, ze wystarczy zakomunikowac swoja granice (ktora lezy w dowolnym miejscu) i automatycznie jej przestrzeganie sie nalezy? Dodatkowo: dlaczego zaklada Pani, ze nie narusza Pani (swoja granica) granicy drugiej osoby? Chyba naturalnym jest, ze skoro ja daje sobie prawo do stawiania granic „bez tlumaczenia sie”, to druga osoba moze zrobic tak samo i (co wiecej) moze miec granice konfliktujaca z moja granica. I analogicznie „bez tlumaczenia sie” moze te moja granice zignorowac – byc moze ta osoba rowniez „juz nie czuje potrzeby bycia grzeczna” ;)
Podoba mi się Twoje podejście, jeśli chodzi o proszenie, a nie rozkazywanie. Sformułowanie prośby wymaga spokoju w głowie, przemyślenia, świadomego działania. Fajnie się zastanowić, jaka zadra w nas tkwi, że dany komunikat tak nas wyprowadza z równowagi, że działamy impulsywnie, chociaż uważamy się za racjonalnych. Dzięki za ten komentarz. Nie miałam zamiaru włączać się do tej dyskusji, ale widzę tutaj coś do przemyślenia na własne potrzeby.
Ciesze sie :) I tak, zgadzam sie w 100% ze „spokojem w glowie”. Mysle ze duzo zyskujemy, gdy rozumiemy wlasne motywacje :)
Agnieszko, zanim się odniosę do reszty Twojego komentarza, pozwolę sobie przypomnieć, że moja pierwotna odpowiedź, po której rozpętała się ta dyskusja brzmiał: „Cześć Anno, dziękuję Ci za komentarz, ale nie prosiłam o rady na temat mojego wyglądu. ;).” „Proszę o niekomentowanie mojego wyglądu” czy „Będę wdzięczna za niekomentowanie mojego wyglądu” to również stwierdzenia, które się pojawiły. W mojej opinii nie jest to niegrzeczne postawienie granicy, ale rozumienie słowa grzeczne może być różne. Oczywiście, że mogłabym okrasić swoją wypowiedź przeprosinami, prośbą o zrozumienie, tłumaczeniem itp., ale mogę też tego nie robić i to nie sprawia, że moja odpowiedź nie jest grzeczna. W nikogo nie uderzam, nie atakuję, nie wyzywam itp. Ktoś kiedyś powiedział, bodajże Jane Fonda, że „NIE” to całe zdanie.
Myślę, że to, o czym rozmawiamy jest bardzo delikatne, ale tak, co do zasady uważam, że wystarczy zakomunikować swoja granice (która leży w dowolnym miejscu) i automatycznie jej przestrzeganie się należy. Jeśli nie chcę jej przestrzegać, mogę się po prostu z relacji wycofać. Mogę też wcześniej dopytać o powody, jeśli chcę zrozumieć i wtedy zdecydować.
No cóż, dla mnie „grzeczny” oznacza w tym wypadku przede wszystkim „uprzejmy, taktowny”. Nie oznacza potulności czy pokorności.
Jeśli ktoś czuje się urażony samym faktem, że mu odmawiam – jego problem, nic z tym nie mogę zrobić :-). Jeśli natomiast czuje się urażony formą (bo np. byłam nieuprzejma, złośliwa albo protekcjonalna) – to poczytuję to za mój błąd. No chyba, że chciałam być właśnie złośliwa albo dosadna ;-). Tylko wtedy nie nazywam tego asertywnością.
Lapidarnie ujmując – można mówić „nie rób tego” stanowczo ale uprzejmie a można mówić to samo ze złością, wręcz krzycząc. W obu przypadkach będzie to stawianie granic, prawda?
Rozumiem, tylko dla mnie urażenie formą to też jest problem drugiej osoby, bo nadal to jest coś, na co nie mam wpływu. Pisałam o tym chwilę wcześniej, ale przypomnę, że moja pierwotna odpowiedź, po której rozpętała się ta dyskusja brzmiał: „Cześć Anno, dziękuję Ci za komentarz, ale nie prosiłam o rady na temat mojego wyglądu. :).” „Dziękuję, bardzo mi miło, ale będę super wdzięczna za nie odnoszenie się w opiniach do mojego wyglądu stricte :)” czy „naprawdę będę wdzięczna za nie odnoszenie się do mojego wyglądu stricte. :)” to również stwierdzenia, które się pojawiły. W większości okraszane internetowym uśmiechem czyli emotkami. Dla mnie jest to właśnie powiedzenie „nie rób tego” stanowczo ale uprzejmie.:), a dla Ciebie?
Mimo tego wiele osób poczuło się urażonych i stwierdziło, że jestem niemiła czy niegrzeczna. Nic na to nie poradzę. :)
Nie chciałam ciągnąć dalej tej wymiany zdań ale skoro spytałaś to odpowiem.
Wg mnie stwierdzenia: „Dziękuję, bardzo mi miło, ale będę super wdzięczna za nie odnoszenie się w opiniach do mojego wyglądu stricte :)” czy „naprawdę będę wdzięczna za nie odnoszenie się do mojego wyglądu stricte. :)” są faktycznie sformułowane w stanowczy i równocześnie uprzejmy a nawet miły sposób.
Natomiast „Cześć Anno, dziękuję Ci za komentarz, ale nie prosiłam o rady na temat mojego wyglądu. :).” a przede wszystkim sposób w jaki odpowiedziałaś dalej na jej pytanie o wprowadzenie koloru były niemiłe/lekko złośliwe co zresztą sama Anna dostrzegła i napisała.
Napiszę jeszcze tylko, że komentarze które dziś napisałaś są wg mnie uprzejme i taktowne mimo, że wyraźnie zaznaczasz w nich swoją niezgodę/odmienne zdanie :-).
Moim zdaniem nie ma co prowadzić dalej tej dyskusji. W każdym razie ja nie będę tego robić, dziękuję za rozmowę :-).
Pozdrawiam!
Rozumiem, dziękuję za opinię. To właśnie mnie upewnia w tym, że odbiór zawsze będzie różny. Dla Ciebie jedna wypowiedź jest grzeczna, a druga nie. Dla kogoś obie nie, a jeszcze dla innych obie tak. Wszystkim nie dogodzisz, dlatego dla mnie liczą się moje intencje, a one są takie same. Dziękuję i pozdrawiam!
Ja mam mieszane uczucia na temat niekomentowania. Jestem na grupie minimalistyczno-modowej na fb gdzie dziewczyny publikują swoje zdjęcia i lajkują się na wzajem, choć niektore z nich wyglądają niekorzystnie, np. nosząc za ciasne ubrania itp. Autorka przkladowego zdjecia nie prosi o opinię, komentarze jeśli są, to są pozytywne. I zastanawiam się jaki w tym jest sens.
Dla mnie osobiście nie ma to sensu, dlatego nie potrzebuję i nie proszę o takie opinie wcale. Rozumiem jednak, że ktoś może chcieć otrzymać opinię na temat swojego wyglądu.
Świetne są te kozaki i ekstra wyglądają z dżinsami. U mnie w jesiennej szafie nie zabraknie sukienek, bo ostatnio je pokochałam i ciepłych swetrów.
Kasiu, sugestia Anny wydaje mi się życzliwa. Moim zdaniem wystarczyło w komentarzu – swojej odpowiedzi, nie wpisywać niczego między słowo „…komentarz” a „Nie tylko…”.
Podzielam zdanie KasiM – zamieszczaj swoją prośbę o nie komentowanie Twojego wyglądu w postach o modzie (szafie itp.), wtedy będzie to transparentne i może wtedy bardziej skuteczne. Tak zrobiłaś na Instagramie, ale nie wszyscy z nas zaglądają tam.
Mimo wszystko, jak tu piszą kobietki, widząc zdjęcie osoby w ubraniu, mamy w naturalnym odruchu komentowanie również jej wyglądu (pozytywnie i negatywnie). I tego nie unikniesz, bo komuś może się odruchowo wymknąć. Po prostu. Tak już jest z tematami mody szeroko pojętej. Odnośnie krytycznego komentarza Twojego wyglądu – o ile nie jest złośliwy, czy obraźliwy, postaraj się pomijać go milczeniem. Lepiej traktować to na luzie :) Negatywnych komentarzy do tej pory było naprawdę mało, pozytywnych wiele. Jest dobrze.
Ja, otrzymując negatywne, ale życzliwe i konstruktywne komentarze na temat swojego wyglądu w danym ubraniu, odbierałabym je jako radę, sugestię do przemyślenia i przyjrzenia się sobie w lustrze. To wszystko.
Życie i komunikacja międzyludzka byłaby dużo prostsza gdyby jednak każdy mniej więcej znał temat respektowania granic i gdyby pozbyć się tego nauczycielskiego tonu, może lepiej byłoby gdybyś coś tam…Lepiej zawsze pilnowac siebie niz pouczać co ktoś mógłby zrobić/czego nie robić zeby nie narazic się na określoną reakcję zwrotną.
Luizo, dziękuję Ci bardzo za komentarz. Rozumiem, że Ty masz takie a nie inne podejście do komentowania Twojego wyglądu, ja mam inne, które wyraziłam już w wielu komentarzach poniżej. Masz jednak rację, i to też już pisałam, że będę komunikować swoją prośbę w przyszłości wyraźniej.:) Pozdrawiam!
Biały sweter i „etyczne” jeansy to moje ulubione elementy z tego wpisu :) chyba sama takich poszukam
Ale tu ciekawie… Powiem szczerze jako poczatkujacy psychoterapeta piszacy doktorat(poza granica I Polski) gdzie jednym zagadnieniem ktorego probuje dowiesc jest ze zbyt duzo terapii sprawia ze jestesmy zbyt skupieni na sobie I swoje racji..(nie bede sie zaglebiac do czego to prowadzi:)) Jestem szczerze zafascynowana ta dyskusja… Kasiu uwielbiam ciebie ale mysle ze nie ma sensu wykazawyc swoich granic w tak banalnych sprawach…sprawia to tylko ze tracisz kontakt z rzeczywistoscia.
Ange, dziękuję Ci bardzo za komentarz i rozumiem, że taki masz punkt widzenia. Pozwolę sobie mieć inny. Uważam, że akurat w Polsce nadal podjęcie terapii (zwłaszcza poza dużymi ośrodkami miejskimi) jest raczej powodem społecznego ostracyzmu, a jak widać po dyskusji poniżej też formą wyzwiska.
Mój kontakt z rzeczywistością jest dość stabilny:) i osobiście uważam kwestie związane z postrzeganiem (i ocenianiem, bo to się mocno wiąże) za ważne. Pozdrawiam i życzę powodzenia z doktoratem!
Ange, jak na psychoterapeutkę, sporo w twojej wypowiedzi ograniczających przekonań i dobrych rad. Może warto się temu przyjrzeć? Procesy paralelne, przeniesienie, itp.
Zadałam sobie trud przeczytania wszystkich 176 komentarzy. Możemy chodzić wokół siebie na paluszkach, ale to pozbawia nas możliwości wejścia w prawdziwy rezonans z drugą osobą. Zgodzisz sie jednak ze mną, że epitet „przeterapeutyzowana baba” to jednak obelga i jako taka powinna być zablokowana ?
Nieodmiennie podziwiam Twoją zdolność do tworzenia tylu zestawów z zaledwie kilku ubrań. Inspiruje mnie to, dziękuję :)
Do tych komentarzy dotyczących wyglądu. Całkowicie rozumiem dlaczego autorka bloga nie życzy sobie jakiegokolwiek komentowania wyglądu. Wszystkim zainteresowanym i chętnym aby zmienić swój punkt widzenia polecam lekturę „Obsesji piękna” dr Renee Engeln
Dzinsy z KappAla mi sie nie podobaja. Niepotrzebnie poszerzają ladna figurę. Poza tym ok. Pstrokato i bardzo kolorowo jak dla mnie nie musi być. Lubie pastele. Na jesieni i w zimie ubrałabym od czasu do czasu cos bardziej wyrazistego w barwie dla dobrego nastroju ;)
Dyskusja jest fascynująca. Mnie doprowadziła do zadania sobie pytania czy możliwa jest ocena ubrań bez kontekstu w którym są umieszczone ? A tym samym czy oceniając ubranie, zestawienie nie oceniam jednocześnie wyglądu ? I ja nie potrafię oddzielić tych dwóch elementów. One są dla mnie nierozerwalnie związane.
Dyskusja ciekawa, jestem po stronie właścicielki bloga …Przyzwyczajone pokolenie fejsbuka, do dawania aprobaty lub komentarza do każdego posta ….. rościmy sobie prawo do oceniania innych … często nie w tym miejscu i czasie . Ktoś pisze o ekologii… a w komentarzu widzę :” a gdzie kupiłaś ten sweterek ?”,…. ktoś pokazuje możliwości małej szafy kapsulowej a komentator radzi : „że jednak rozmywają te kolory…”. Błagam ! nie przyzwyczajajmy się do tego . Jest poza fotografią jeszcze treść … drugie dno.
Kobiety – kobietom …. nie róbmy sobie tego ! Czy naprawdę takie ważne żeby napisać komentarz , ze rozmywa ? Czy to ma jakieś znaczenie ?
Tak ! Oceniamy stylizację razem z osobą …. bo to jej indywidualność nadaje ciuchom charakteru … dlatego tym bardziej …. nie oceniajmy … zauważajmy , obserwujmy , że można inaczej – nie krzykliwie …nie kolorowo … ale z charakterem .
Doceniam Kasia twoja pracę – dzięki za zdjęcia…. zwróciłam uwagę na wielkie możliwości niewielu elementów i to mnie inspiruje :)
Ja uwielbiam spodnie … mam
Ich 13 par ….i koszule … tez ok 10. Swetry rządzą tej jesieni :)) A ostatnio doszłam do wniosku przeglądając Vinted czy Instagram – że przede wszystkim zwracam
Uwagę na zgrabną sylwetkę- a wtedy już wszystko mi się podoba :)) wnioski takie : dbać bardziej o zdrową figurę niż o ilość ubrań :)))
Pozdrawiam😊
„Opinie nie są ważne, ponieważ jedna osoba ma taką opinię, druga inną, a trzecia jeszcze inną. Zajmowanie się opiniami to głupi i zły sposób myślenia. Ważne jest, by widzieć fakty takimi, jakie są, bez wypowiadania opinii, bez osądzania, porównywania.” Krishnamurti
Kiedy wydajemy opinię na temat pewnej osoby, to nie jest już ważna dla nas ta osoba, ale nasza opinia o niej. Kiedy spotykamy tę osobę, nie spotykamy jej z otwartym umysłem, nie widzimy jej, widzimy ją w kategoriach naszej opinii, która nawet nie musi być aktualna, ale tego już nie zauważymy.
Pytanie autorki bloga na końcu tekstu w ogóle nie dotykało opinii czy osądzania.
Czytam Twojego bloga Katarzyno od paru dobrych lat i zawsze coś wartościowego wynosiłam z lektury Twoich postów. Ogólnie poświęcam swój cenny czas jedynie na twórców, którzy są dla mnie merytoryczni, inspirujący, odkrywczy – są w szerokim znaczeniu mentorami rzeczywistości.
Twoją reakcję na komentarz dotyczący „rozmywających pasteli“ uważam za nieadekwatną i szkodliwą w tym kontekście. Obserwuję już od dłuższego czasu tendecję do mylenia asertywności z agresją. Wiele osób, coraz częściej kobiet, niosących na ustach hasło „grzeczne już byłyśmy“, zaznacza swoje granice w sposób opryskliwy, wredny, odpychający, jednym słowem agresywny. Nie tędy droga. Myślę, że nie musimy sobie tego robić nawzajem. Ostre słowa ranią, a nie edukują. Mam silne przeczucie, ze dziewczyna komentująca Twój wygląd ma pewien skostniały kanon estetyczny, poza który nie jest w stanie na razie wyjść i który w mało świadomy sposób werbalizuje. Nie sądzę, że chciała Cię trollować, a nawet jeśli, to umiejętność reagowania na atak słowny świadczy o dojrzałości. Po to wymyślono język, by z poczuciem humoru i finezją rozbroić adwersarza.
Jeśli nie prosiłaś o komentarz na temat wyglądu, to wnioskuję, że nie prosiłaś również o czytanie Twoich tekstów, kupowanie książek, oglądanie instastories ? Rozumiem, że jesteśmy tutaj grupą fakultatywną i w każdej chwili wolno nam rozejść się do swoich zajęć, prawda ?
Po osobie z takim doświadczeniem osobistym i zawodowym, równiez erudycją, spodziewałam się jednak innego podejścia do tematu. Osobiście zawsze staram się nie komentować wyglądu innych osób, dlatego że na nasz wygląd mamy ograniczony wpływ, a krytyka i odrzucenie bolą potwornie. Asertywność polega jednak nie budowaniu murów nazywanych granicami, lecz na wewnętrznej autonomii i uodpornieniu się na opinie innych.
Przeczytałam całą dyskusję z dużym zaciekawianiem i mam jedną tylko refleksję: nie mamy wpływu czasem na własne myśli (uwarunkowane są one różnymi aspektami począwszy od wychowania w określonym środowisku, a skończywszy na tym jak akurat dziś minął nam dzień) więc tym bardziej nie mamy wpływu na to co myślą (także o nas) inni. Można oczywiście stawiać granice i mocno ich bronić, a można przyjąć z duża dawką uprzejmej obojętności, że: trudno, każdy z nas ma jakieś zdanie – pozytywne lub negatywne i jeden zachowa je dla siebie, a inny wręcz przeciwnie. Myślę, że gdyby autorka podziękowała za pierwszy komentarz (dziękuję, lubię tak jak jest. I kropka.) bez próby tłumaczenia swojego stanowiska – nie byłoby całej tej dyskusji, a dyskutant szybko by się sam zorientował, że drążenie tematu jest napastliwością. (Mam przynajmniej taką nadzieję, że by się zorientował – a jak nie to trudno ;)).
I na koniec: bardzo lubię bloga Kasi (uważam, że ma dużo wartościowych treści, jest szczery i nieprzegadany) ale nie wiem czy polubiłabym samą Kasię (chyba bym się jej trochę bała) – ale to nie ma przecież żadnego znaczenia ani dla Niej ani dla mnie.
Pozdrawiam wszystkich, bądźmy dla siebie wyrozumiali w tych zwariowanych czasach.
Asertywność to przede wszystkim wiedza kim jesteśmy, co nam służy, a co szkodzi i dbanie o siebie. Dotyczy ona danej osoby i chroni jej świat. Ma Pani prawo wprowadzić zasady na własnym blogu i ja jak najbardziej ja się zastosuję. Zastanawiam się jednak nad formą Pani odpowiedzi – stanowcza reakcja. Czy faktycznie poczuła się Pani aż tak urażona komentarzem, że zastosowana Pani tak stanowcze (w sposobie wyrażenia) postawienie granicy? Wywołało to lawinę komentarzy, czy czuje Pani że o sobie zadbała, ochroniła siebie? Nie musi Pani odpowiadać, może zostać jako moja myśl.
Moim zdaniem, tak samo jak zdaniem mojego ulubionego psychologa dziecięcego Jesper Juul, należy o swoich granicach informować ( Juul mówi o dzieciach ale rozciąga się to również na dorosłych ludzi) w sposób jasny, klarowny i pełen szacunku. Granic nie należy „ stawiać innym”. W mojej opinii właśnie z tego ta cała dyskusja. Można było napisać : „dziękuję za uwagi ale nie lubię uwag dotyczących mojego wyglądu.” Albo „kolory to odczucia subiektywne, nie komentuję mojego wyglądu i oczekuję od innych tego samego”. Reakcję budzi raczej to, że „nie wolno”, „ nie należy”, „ prosi się o niekomentowanie” wyglądu pod wpisem o ciuchach. W mojej opinii ( do wyrażenia której poprzez możliwość komentowania zostałam zaproszona), to przesada. Tym bardziej, że większość dziewczyn odwiedza ten blog z sympatii do autorki i do ogólnych wrażeń estetycznych, na które wygląd modelki, na której są prezentowane ubrania, pośrednio wpływa. A co do stawiania granic dziadkom – nie należy zapominać, że dziecko ma prawo do budowania odrębnej relacji z innymi ludźmi, dziadkami, ciociami, nie zawsze jest minimalistą jak rodzice i może akurat ten czwarty misiu od dziadka albo duże pudło klocków będzie ulubioną zabawką na długie lata? Dlaczego dziadkowie nie mają mieć prawa obdarować wnuka? ( nie mówię o ołowianych żołnierzykach albo atrapie karabinu ale o rzeczach materialnych dla dziecka jako takich).
zgadzam się, to forma reakcji wzbudziła dyskusję.
granice mają chronić daną osobę i jej dobrostan. stąd moje pytanie czy autorka poczuła się urażona komentarzem (wtedy można napisać „nie lubię..” „jest mi przykro gdy…”) czy to „taka zasada” (wtedy pojawia się „prosi się o niekomentowanie”). wśród czytelniczek które w jakiś sposób czują się związane z autorką bloga wzbudza to niestety opór. bez emocji czytelniczek (bez powiązania prezentowanych treści z osobą) może być ciężko utrzymać zainteresowanie i to na czym autorka również zarabia poprzez reklamowanie produktów (w większości b znane marki więc to bardziej targetowanie na nas poprzez pozytyne skojarzenie z autorką). w tym kontekście jestem trochę zaskoczona ale być może to część strategii :)
Piękne te zestawy – szczególnie przypadły mi do gustu te z dżinsami. Niby proste i codzienne, a z odpowiednimi butami i resztą stylówki mogą być naprawdę szykowne! Chyba muszę popracować nad swoimi setami, dzięki za inspirację! :) (i tak, też powoli rozglądam się za rzeczami z drugiej ręki – apki do wymiany ubrań bardzo wciągają – nie będę podawać konkretnych, żeby nie robić reklamy :D)
Hej, codziennie mnie inspirujesz.
Ps. twój blog mnie motywuje.
Super! Ja też uwielbiam chodzić ubrana w stonowane kolory i zawsze mam wrażenie, że wyglądam nudno ;) Ale w takich ubraniach czuję się najlepiej…
W pierwszym odruchu chciałam napisać, że podobają mi się zestawy z elementami beżu, bo fajnie współgrają z ciepłym odcieniem cery i włosów modelki/autorki bloga… ale chyba się powstrzymam, by przypadkiem nie naruszyć czyjeś granicy, o której nie miałam pojęcia, że istnieje (bo nikt mnie nie uprzedził?). Obawiam się, że takie podejście do sprawy (niestety coraz częstsze w społeczeństwie) sprawi, że ludzie będą się bali komuś powiedzieć coś miłego. I żałuję, że autorka bloga w odpowiedzi na wypowiedź pierwszej komentującej zwróciła uwagę tylko na jej sugestię o wprowadzeniu kolorów, a nie na słowa „strony takie jak Twoja pomagają mi zbudować bazę. Dziękuję” i „świetny jest zestaw – jasny sweter i ciemne dżinsy”. Szkoda… Czytam bloga od kilku lat, kupiłam też książkę autorki, ale niestety takie wypowiedzi coraz bardziej mnie zniechęcają do tego, by tu zaglądać. Zdradzają mimo wszystko brak poczucia własnej wartości autorki. Człowiek, który zna swoją wartość nie odczuwa potrzeby udowadniania jej wszystkim dookoła. Nie ma też problemu z niechcianymi reakcjami czy krytyką otoczenia – po prostu ich nie zauważa, albo kwituje żartem, by dać komuś do zrozumienia, że nie robią na nim wrażenia. Mam wrażenie, że autorka ciągłym mówieniem o asertywnośći i podkreślaniem swoich granic próbuje przekonać do tego nie swoich czytelników, ale samą siebie. Inna sprawa, że komentowanie czyjegoś wyglądu też może wyrażać podziw dla ciężkiej pracy. Jeśli wiem, że koleżanka włożyła dużo wysiłku w zrzucenie zbędnych kilogramów (nawet jeśli nie osiągnęła jeszcze swojego wymarzonego rozmiaru), to powiem jej, że pięknie wygląda, bo doceniam jej ciężką pracę i determinację, a nie sam wygląd. I jeśli ktoś świetnie potrafi dopasować ubrania do kolorytu swojej cery i włosów to też to docenię, bo wiem, że wymaga to pewnej kreatywności i przemyślenia sprawy. Staram się komplementować ludzi zarówno za wygląd, jak i za ich ciężką pracę. I mówiąc szczerze nigdy nie spotkałam się z taką reakcją jak autorki bloga. Wręcz przeciwnie, ludzie mi dziękują, mówiąc, że w dzisiejszych czasach coraz rzadziej zdarza im się słyszeć coś miłego. Niestety agresja mylona z asertywnością nie pomaga w budowaniu życzliwości ludzkiej. Pozdrawiam serdecznie i życzę więcej uśmiechu i wiary w dobre intencje! :)
o tak tak, nie chcę za długo pisać, ale zastanawia mnie o co chodzi autorce bloga tan naprawdę? Ja osobiście nie przepadam jak ktoś na dzień dobry tasuje spojrzeniem wygląd i od razu z oceną wali, jakąkolwiek zresztą. Uważam, że można dobre rzeczy mówić ludziom z powodów rozmaitych, i chętnie to robię, ALE nie pojmuję jak ktoś SAM się fotografuje, zawiesza zdjęcia w sieci, opisuje szczegółowo i APEL „tylko bez komentarzy proszę”. I zdziwiony, że ludzie granice przekraczają ;-) :Luz Pani Katarzyno!
Znajomości w sieci różnią się od tych rzeczywistych. To jest tylko pozorna zażyłość, wynikająca z faktu, że ktoś udostępnia nam zdjęcia własne, swojej szafy albo mieszkania. Co mogłabyś powiedzieć Autorce tego bloga, gdybyś ją spotkała w rzeczywistości? „Bardzo lubię czytać twój blog, stał się dla mnie inspiracją w wielu sprawach”.Co mogłabyś usłyszeć w odpowiedzi? „Miło mi to słyszeć, cieszę się, że tak go odbierasz”. Od takiej wymiany uprzejmości do prawdziwej bliskości jest daleka droga, a tylko bliskość i zażyłość uprawniają do dawania rad nawet wówczas, kiedy nie jest się o nie proszonym. Poza tym – relacje w sieci nie są równoważne. Autorka bloga nie zna swoich komentatorek, nigdy ich nie widziała, nie wie, kto ją ocenia i z jakich pozycji – a w życiu realnym o wiele łatwiej ocenić, czyje uwagi wynikają z życzliwości (nawet jeśli nie są dla nas przyjemne), a czyje są podszyte złośliwością (kto nie zna fałszywych komplementów?). Wbrew pozorom, w sieci nie łączą nas więzi koleżeńskie, a tym bardziej przyjacielskie z osobami prowadzącymi blogi i strony internetowe, więc i zachowania powinny być do tego dostosowane.
zgadzam się że relacja ta jest inna niż koleżeńska, skoro zaś nie jesteśmy blisko to czy faktycznie przykrość sprawiają komentarze? umówmy się że nie było tu ani hejtu ani wulgarności. stąd reakcja wydaje się nieadekwatna do tego że jednak mamy tu do czynienia z sytuacją zawodową (pisanie bloga).ja mam poczucie że autorka wcale nie poczuła się dotknięta komentarzen obcej osoby tylko odgórnie postanowiła „uprasza się o niekomentowanie” bo od teraz jestem asertywna.
Interesująca dyskusja. Nie ma tutaj jednej racji, są za to bardzo ciekawe punkty widzenia.
Zobacz Kasiu jak wiele wartościowych osób czyta Twój blog. Większość komentarzy jest na bardzo wysokim poziomie.
Twój blog to nie byle jakie miejsce :)
Dziękuję Agnieszko, też tak to postrzegam, dlatego nie chciałabym rezygnować z komentarzy. Pozdrawiam serdecznie. :)
Bardzo podoba mi się szczególnie zestawienie ze sweterkiem Tatuum. No i fakt wykorzystania jednych spodni w aż tylu ciekawych stylówkach. Super!