Cześć! Kilka dni temu byłam gościnią w pewnym podcaście (dam znać, gdy się opublikuje), gdzie rozmawialiśmy o wszystkim. :) Trochę o minimalizmie, o mindfulness, ale i nieuchronnie temat zszedł na porzucenie mediów społecznościowych.
I po raz kolejny (kolejny, ponieważ w innych rozmowach na ten temat to pytanie również padało), a trochę ku mojemu niezmiennemu zaskoczeniu, dostałam pytanie: Co robisz, gdy nie scrolujesz Instagrama? Jakie są Twoje czynności zastępcze?
No i pomyślałam, że co będę dużo pisać :), pokażę co robię, gdy tego nieszczęsnego Insta nie scrolluję, a przypomnę, że w lutym minęły dwa lata, od kiedy tego nie robię.
Moje 2 lata bez mediów społecznościowych (podcast)
Czytam książki
Wiesz, że coraz więcej osób nie potrafi przeczytać kilku stron książki, nie sięgając w tym czasie po telefon? Też do nich należysz? Bo ja tak kiedyś miałam. Był to dla mnie jeden z sygnałów, że moja relacja z mediami społecznościowymi zrobiła się niebezpiecznie toksyczna. Bo ja kocham czytać!
Czytam dużo, czytam od dziecka, czytam szybko. Uwielbiam to, że książka przenosi mnie w inne światy, w inne rzeczywistości, czasami podobne, czasami zupełnie różne. Oto książki, które ostatnio przewinęły się przez moje ręce.
Na początek seria, którą dosłownie wciągnęłam. Świetna! Dawno nie czytałam niczego równie dobrego. Trochę kryminał, trochę sensacja, genialna (dosłownie i w przenośni) główna bohaterka. Polecam bardzo.
Zaczęłam też serię o Sewerynie Zaorskim Mroza. Fajnie zarysowani bohaterowie i tło powieści, ale historia naciągana, może nie do bólu, ale do uśmiechu. :)
Lektura aktualna przed majówkowym wypadem do Berlina.
Kilka „zawodowych” lektur. „Kiedy ciało mówi nie” to pozycja z klasycznego kanonu lektur każdej osoby, która pracuje „psychopomocowo”. Czytałam ją już, oczywiście, ostatnio postanowiłam sobie przypomnieć. „Dar terapii” wciąż czytam, kawałkami. To piękna książka, polecana mi gorąco przez przyjaciół, którzy studiują psychologię.
Sieję i podlewam roślinki
Żadna ze mnie wielka ogrodniczka, ale wiosna sprawia, że lubię pogrzebać w ziemi. Trochę kwiatów na mini balkonie, trochę sadzonek do posiania w działkowych skrzyniach, trochę roślin pokojowych.
Wiele osób mówi, że nie ma ręki do roślin, a tu potrzeba tylko trochę czasu, uważności i czułego dbania.
W domu. Maleństwo to sałata, a palma jest z Ikea. Trochę ucierpiała w trakcie remontu, ale i tak niedługo będzie wielkości połowy mojego dużego pokoju. :)
Z Przystani. Spontanicznie posiane, wschodzą teraz w różnych miejscach na trawniku. Taka piękna wiosenna niespodzianka. :)
Medytuję
Medytacja to dla mnie najbardziej luksusowy, mój osobisty czas ze sobą i dla siebie. Lubię bardzo medytować, gdy jestem sama. Lubię to poczucie, że robię wtedy dla siebie coś prawdziwie dobrego.
Bardzo często słyszę, że ktoś chciałby medytować, ale nie ma na to czasu. Cóż, z medytacją jest jak z każdym innym zdrowym nawykiem. Potrzeba odwagi, czułej dyscypliny i osobistej intencji, żeby regularnie praktykować. A czas?
Czas się znajdzie, np. gdy odłoży się telefon na bok na 20 minut dziennie. Równie często słyszę o osób, z którymi pracuję czy zwyczajnie rozmawiam, że szukają w życiu spokoju, a jednocześnie to, na co faktycznie przeznaczają czas, to coś, co w dłuższej perpektywie męczy, choć jest przyjemne, jak np. scrollowanie sociali. Naprawdę masz wybór. Czego w życiu pragniesz bardziej – spokoju czy przyjemności?
Gotuję (czasami)
Od kiedy pamiętam, miałam się za osobę, która nie lubi gotować. Tymczasem, im jestem starsza, tym większą przyjemność sprawia mi pichcenie. To dla mnie namacalny dowód, że człowiek w istocie zmienia się przez całe życie. :)
Poza najprostszymi makaronami, curry w każdej postaci, niedzielnymi naleśniczkami, podobno robię najlepsze tiramisu. Moja mama lubi tiramisu najbardziej z wszystkich ciast, dlatego robię je na każde święta. Tm razem w wersji wielkanocnej. ;))
Moja kuchnia jest maleńka, ale gdy bardzo chce się domowego ciasta na weekend, pomieści nawet dwie osoby. :)
Pracuję, bo chcę
Coraz częściej dochodzę do wniosku, że naprawdę lubię swoją pracę. Daleka jestem od jej romantyzowania czy gloryfikowania, bo czasami muszę robić rzeczy, których bardzo nie lubię, rzecz jasna (czytaj wszystko, co związane z księgowością, podatkami itp.). Niemniej jednak, moja praca, w różnych jej aspektach i rodzajach, daje mi ogromne poczucie sensu.
Jestem wdzięczna samej sobie, że przez całe swoje zawodowe życie miałam odwagę iść trochę pod prąd. Rezygnując z pracy na etacie. Rozwijając swoją firmę. Zakładając bloga. Rezygnując ze współprac na blogu. Rezygnując z mediów społecznościowych. Rozwijając siebie i swoją firmę.
Nigdy nie miałam ambicji czy potrzeby, żeby zarobić pierwszy milion, mieć super wielką firmę czy coś z tych rzeczy. Jestem zadowolona, gdy mogę robić to, co daje mi poczucie sensu i jednocześnie zarobić na spokojne życie, gdzie nie muszę się zastanawiać czy zapłacić czynsz czy kupić dziecku buty na zimę. Metaforycznie rzecz ujmując.
Ostatnie miesiące to był czas dobrej pracy. Przez ostatnie dwa miesiące, między innymi:
- opublikowałam 8 wpisów na blogu,
- wysłałam 19 newsletterów!
- prowadzę równolegle 2 fantastyczne grupy kursu redukcji stresu MBSR,
- co tydzień spotykam się też z cudowną grupą medytacyjną online.
Właśnie, jeśli jesteś z Warszawy i masz ochotę popracować ze swoim stresem, to właśnie kompletuję drugą grupę stacjonarną MBSR. W sumie to naprawdę OSTATNI moment, żeby dołączyć, bo pierwsze spotkanie jest 9 maja.
Zrobiłam też wreszcie coś, co było na mojej liście od zeszłych wakacji czyli nagrałam PAKIET MEDYTACJI na SEN I RELAKS. To 8 fantastycznych medytacji i relaksacji, każda trwa 15-20 minut. Idealne, żeby wyciszyć się po intensywnym czy ciężkim dniu.
Robię coś dobrego
Jeśli jesteś tu ze mną na blogu dłużej, wiesz zapewne, że od zawsze akcje pomoce dla piesełów to coś, co jest mi bliskie bardzo. Ostatnio, razem z moim eks, który kupił cały bagażnik puszek dla psów, pojechaliśmy do schroniska w Milanówku.
Przejście przez schronisko jest zawsze dla mnie trudnym doświadczeniem, ale tym razem wyjątkowo trudnym. Wiedziałam, że nie mogę wrócić z kolejnym psem, dlatego długo rozmawiałam z pracownikami schroniska, zrobiłam kilka zdjęć, które tu zostawiam. Może właśnie chcesz zaadoptować psa i poczujesz, że jest to miejsce, gdzie zechcesz pojechać?
To jest Adelka. W boksie Adelki zostawiłam kawałek swojego serca, a gdy się obejrzałam odchodząc, ten widok mnie zszokował i rozwalił jednocześnie. To cudowny, kontaktowy, kochający głaski i kolana piesek. Widzicie te małe łapki i oczka metalowej siatki? Gdy odeszliśmy od jej boksu, Adelka dosłownie wspięła się po oczkach siatki na wysokość mojej głowy, prawie półtora metra w górę. Tak silne jest pragnienie i potrzeba bliskości.
Widziałam wiele psów potrzebujących pomocy, niektóre nie są jeszcze gotowe, żeby trafić do rodziny, ale ten jest. Adelka jest bardzo, bardzo gotowa.
Oczywiście, piesełki są najcudowniejsze, ale trzeba pamiętać, że adopcja psa to odpowiedzialna decyzja, a posiadanie zwierzaka to różne aspekty. Przykładowo, na zdjęciu powyżej widać cztery różne oblicza mojego życia z Chewiem. Od przytulasków, przez spanie na kocach do prania, do nierzadkiego widoku, który wita mnie po powrocie z pracy. Muszę tylko oddać sprawiedliwość Chewiemu, że absolutnie nic nigdy nie jest pogryzione – on tylko przynosi sobie do posłanka ulubione rzeczy, żeby mu było raźniej.
Relaksuję się i pracuję w Przystani
Jeśli nie wiesz, co zrobić z wolnym czasem – kup sobie działkę z domkiem. Pracy Ci nie zabraknie, obiecuję! :) W tym roku po zimie powitały mnie liczne awarie od mrozu, a w zasadzie od dużych różnic temperatur tej zimy.
Chciałabym nakręcić film z tegorocznych porządków na start sezonu w Przystani. Te stare filmy wyszły naprawdę fajnie (moim nieskromnym zdaniem) i mam ochotę na nowe wyzwania. Bo filmy to jest dla mnie spore wyzwanie. :)
Właśnie, czy mogę nakręcić film, albo zrobić cały wpis na bloga tylko ze zdjęciami kwitnącej magnolii? ;) Taka polska sakura. Co roku pięknie kwitnie, ale w tym to już naprawdę przesadziła, ;)
Okazuje się, że natka pietruszki przetrwała w skrzyni zimę, planuję dosadzić sałatę i może dynię, a silnę męskie dłonie wykopały palenisko. Szykują się piękne dni i wieczory. #slow-girl-era
Co jeszcze robię, gdy nie scrolluję insta?
- niespiesznie piję kawę,
- układam puzzle,
- maluję, też półki do łazienki,
- śpiewam na głos, gdy nikt nie słyszy,
- planuję podróże (marzy mi się Afryka),
- speceruję z psami,
- przytulam się,
- robię sobie nowy tatuaż,
- spędzam czas z przyjaciółmi,
- kończę wymarzony remont łazienki,
- kupuję sandały i sukienkę na wesele brata,
- robię porządki, też te w szafie,
- ćwiczę,
- podziwiam świat,
- żyję pełnią życia.
Po 5 latach posiadania prysznica, nareszcie mam wannę! I nowe półki w łazience, które dzielnie malowałam sama. Bo lubię. :) W łazience zawisła też grafika Mieczysława Wasilewskiego, którą bardzo lubię i miałam okazję kupić kilka lat temu na Targach Plakatu.
Bo to jest to prawdziwe życie. Nie „coś zastępczego”, w zamian za media społecznościowe, ale prawdziwe, realne życie. Czasami fajne, czasami trudne. Jakże świat stanął na głowie, skoro prymat wiedzie życie online, a życia offline trochę musimy uczyć się na nowo.
Co Ty robisz, gdy czujesz, że naprawdę żyjesz? :)