Na początku chciałam zatytułować ten tekst 'minimalizm myślowy’, ale obawiam się, że skojarzenia mogłyby pójść nie w tę stronę, co bym chciała. ;) To już trzeci tekst z cyklu 'Psychiczny niezbędnik’’Psychiczny niezbędnik’ – moim zdaniem jeden z najważniejszych. Co zrobić, kiedy myśli nie dają spokoju?
Zdarza Ci się w trakcie kąpieli przemyśleć całe swoje życie (głównie przeszłość i przyszłość)? Nie móc zasnąć, bo myśli rozbijają się o głowę jak piłeczki w pojemniku w trakcie losowania Lotto? Jeśli nie, napisz koniecznie jak to możliwe, bo nie znam chyba osoby, której zupełnie i całkowicie byłby ten stan obcy.
Myśli to tak naturalna rzecz, że nie zastanawiamy się po co nam one, skąd się biorą, ani czyje są. Nie zastanawiamy się również czy są dla nas dobre. Bo, moi drodzy, i jest to jedna z istotniejszych rzeczy, których się ostatnio nauczyłam – moje myśli wcale nie muszą być dla mnie dobre. Często są pożyteczne i prawdziwe, ale nie zawsze. Czasami mnie krzywdzą. Potrafią zaburzyć obraz rzeczywistości. Oszukują mnie, dręczą i męczą – psychicznie i fizycznie.
Dlatego najważniejsza umiejętność, której uczyłam się przez ostatnie pół roku (również na terapii) to jak zyskać dystans wobec własnych myśli. Opiszę dziś kilka narzędzi, których się nauczyłam i które doskonalę, chciałabym jedynie, żebyście wiedzieli, że to nie jest łatwe. Ba, to jedna z najtrudniejszych rzeczy, które przerabiałam w czasie swojego rozwoju osobistego. Bywały momenty, gdy myślałam sobie, że to kompletnie bez sensu, głupie i jakieś takie egzaltowane. :) Dodatkowo, praca „nad myślami” to tylko wycinek całości procesu, ponieważ te myśli „czegoś dotyczą” i to coś najczęściej jest tematem, który powinniśmy przepracować. Dla każdego z nas ten temat będzie czymś zupełnie innym, na czym nie będę się skupiać. W oczywisty sposób brak mi tu kompetencji i zaplecza. Praca nad lękiem, traumami, brakiem poczucia własnej wartości itp. to coś bardzo ważnego, co polecam przerobić z dobrym terapeutą, a nie tylko czytając blogowe teksty.
Co zrobić, gdy myśli nie dają spokoju?
Zapewnij sobie chwilową odskocznię
Odskocznia to czas, gdy nie rozmyślasz. Nie da się ciągle być „w odskoczni”. Bardziej chodzi tu o taki czas w ciągu dnia, kiedy choćby na chwilę dasz sobie trochę oddechu od myślenia. Jest to możliwe na dwa sposoby: albo znajdziesz czynność, która skutecznie „odstraszy” myśli, albo zawrzesz ze sobą pewien pakt.
Czynności odstraszające myśli musisz znaleźć dla siebie sama. Podpowiem Ci, co działa na mnie. Po pierwsze, aktywność fizyczna – bieganie, ale ostatnio najczęściej joga i praca w ogrodzie. Ważne, że przy jodze praktykowanej w domu nie potrafię skutecznie odskoczyć od myśli, natomiast bez problemu dzieje się tak na zajęciach, gdzie półtorej godziny praktyki jest wspaniałym relaksem dla mózgu. Z kolei odchwaszczając ogród muszę się mocno skupiać na unikaniu gałęzi akacji (monstrualne kolce!), co daje chwilowy spokój od gonitwy myśli. Po drugie, książki. Książki od zawsze były moją odskocznią, ale nie wszystkie tak działają. Wiem już, że aby odpocząć psychicznie, paradoksalnie muszę unikać lektur związanych z psychologią czy rozwojem osobistym. Unikam też książek o innej tematyce, ale takich, które mają mnie czegoś nauczyć czy przydać się w pracy (też blogowej). Najlepiej działają za to kryminały lub trillery. Wciągam się w fabułę, mój mózg szuka rozwiązania zagadki i nie skupia się na aktualnych problemach, które przecież koniecznie trzeba przemyśleć. Czy jest coś, co działa w ten sposób na Ciebie?
Pakt dotyczy czynności, które wykonujesz regularnie, ale które same z siebie nie odstraszają myśli. Może być to codzienny spacer z psem (ja tak robiłam) czy wieczorny prysznic. Umów się sama z sobą, że jest to czas, gdy nie będziesz myśleć o różnych rzeczach. Oczywiście, od razu wiadomo, że to się nie uda w 100%, ale nawet, gdy uda się w 30 – będzie to powód do dumy. Po prostu za każdym razem, gdy w trakcie wykonywania tej czynności złapiesz się na przeżuwaniu myśli – przypomnij sobie łagodnie: „Hej mój mózgu, umawialiśmy się, że teraz jest czas spokoju, nie myślenia. Gdy skończę spacer/kąpiel, obiecuję, że pomyślę o tym i siamtym”.
Co zrobić, gdy myśli nie dają spokoju?
Ćwicz uważność
Bycie tu i teraz czyli sławetny mindfulness niezwykle pomaga w uspokojeniu myśli. Nawet jeśli nie widzisz spektakularnych efektów od razu, to ćwiczenie uważności w dłuższej perspektywie po prostu działa. Sposobów jest ogrom. Opiszę dwa, które mocno pomogły mnie osobiście.
Pierwsze ćwiczenie to tzw. reality check, którego nauczyła mnie terapeutka. Chodzi o regularne osadzanie się w rzeczywistości. Ustaw sobie budzik na określoną godzinę (gdy było ze mną bardzo źle – robiłam to ćwiczenie co godzinę), a gdy zadzwoni opisz na głos (lub w myślach) dokładnie miejsce, w którym się znajdujesz. Rozejrzyj się i zauważ wszystko, co Cię otacza. Nie poprzestawaj na pierwszym wrażeniu. Opisuj kolory, faktury, szczegóły. Sama wielokrotnie miałam zrobić reality check w tym samym miejscu, co sprawiło, że wiedziałam nawet, ile jest tam gniazdek i gdzie wiszą pajęczyny. ;) Wiem, to głupio brzmi, ale uczy uważności. Ta umiejętność potem wraca w naturalny sposób, ułatwiając skupienie uwagi.
Drugie ćwiczenie jest tym, które najczęściej pojawia się w podręcznikach mindfulness – jeśli wpiszesz w Google „ćwiczenie uważności z rodzynką” z pewnością je znajdziesz. W ten sposób można ćwiczyć w trakcie różnorakich czynności – moje ulubione to zmywanie naczyń (a nienawidzę zmywać!), a najwięcej trudności sprawiło mi ćwiczenie przy myciu zębów. Jeśli prawdziwie skupisz się na fizycznych doznaniach płynących z danej aktywności, wtedy znajdziesz też chwilową odskocznię od myślenia.
Wakacyjne medytowanie!
Jeśli chcesz spróbować medytacji, której efekty są potwierdzone w licznych badaniach klinicznych, ale nie wiesz od czego zacząć lub o co w tym chodzi, pięknie zapraszam Cię na kurs redukcji stresu, o którym Uczestnicy mówią, że jest jak „jedną z lepszych inwestycji w siebie” lub do grupy medytacyjnej, gdzie będziemy pielęgnować świadomy odpoczynek i uczyć się technik relaksacji
- 8 spotkań, raz w tygodniu
- Start 3 lipca 2023
- Codzienna medytacja
- Naukowo udowodnione efekty!
- 8 spotkań, raz w tygodniu
- Start 3 lipca 2023
- Naucz się świadomie odpoczywać
- Medytacje i techniki relaksacji
Co zrobić, gdy myśli nie dają spokoju?
Zrób ćwiczenie myślowe
Aby uspokoić myśli, regularnie robię sobie ćwiczenia. Formalnie nazwałabym je medytacjami, ale mam wrażenie, że to słowo ma złą prasę. :) Nazwijmy je więc ćwiczeniem myślowym. Od swojej terapeutki dostałam kilka takich myślowych ćwiczeń w formie nagrania – jest to tzw. prowadzona medytacja, której bazą jest terapia akceptacji i zaangażowania, tzw. ACT. O samej terapii napiszę innym razem, dziś chcę opisać ćwiczenia w bardzo, bardzo uproszczonej wersji.
Ćwiczenie z myślą nieprzyjemną
Zamknij oczy. Weź kilka oddechów. Znajdź tę najbardziej nieprzyjemną myśl lub emocję. Nazwij ją, a potem spróbuj nadać jej kształt. Czym jest? Jaki ma kształt? Jaki kolor? Jaki ciężar? Jaką fakturę? Zdaj się na intuicję – niech Cię poprowadzi. Wyobraź sobie tę myśl lub emocję w nadanym kształcie. Nie oceniaj jej, nie walcz z nią – po prostu nazwij to, co widzisz. Gdzie ona jest? Wisi nad głową? Siedzi obok czy w drugim końcu pokoju? Widzisz ją? Dobrze, pobądź z nią chwilę, nie sobie będzie taka, jak jest właśnie tam, gdzie jest. Nic z nią nie rób. Weź kilka oddechów. Teraz nadaj tej myśli lub emocji cechy zwierzęcia. Mogą to być czarne jak węgle oczy, ostre zęby jak u drapieżnika czy też kolorowy ogon jak u ozdobnego ptaka. I ponownie pozwól temu zwierzątku pobyć tam, gdzie jest. A potem zaproś to zwierzątko do siebie. Sprawdź, czy może jesteś w stanie dać mu trochę miłości, trochę zrozumienia, trochę czułości i uczucia. W końcu to Twoje zwierzątko! Jest częścią Ciebie. Pozwól mu być takie, jakie chce być. Zaproś je do środka. Poczuj współczucie i akceptację. Weź kilka oddechów i otwórz oczy.
Ćwiczenie na dystans wobec myśli
Zamknij oczy. Weź kilka oddechów. Wyobraź sobie, że Twoje myśli są jak płynąca rzeka. Widzisz ją? Poobserwuj chwilę. Jak szybki jest nurt? Jak jest głęboka? Jaki kolor ma woda? Widzisz swoje myśli w kroplach wody, w falach uderzających o brzeg? Poczuj to, zobacz w wyobraźni, pozwól Twoim myślom być płynącą rzeką. Gdzie jesteś Ty? Płyniesz z nurtem czy pod prąd? Stoisz po kolana w wodzie? Topisz się? A może kucasz tuż przy brzegu? Sprawdź to. Potem spróbuj powoli wycofać się od wody. Dopłyń na powierzchnię, do brzegu. Wyjdź z wody, jeśli możesz. Usiądź na plaży, albo na trawie. Widzisz rzekę? Dobrze. Niech ona tam będzie. Piękna i dzika. Podziwiaj ją, bądź przy niej, ale nie wchodź do wody. Tak samo potraktuj swoje myśli. One zawsze będą z Tobą, to Twoje myśli, ale niech będą jak ta rzeka. Niech płyną, jak chcą. Patrz na nie, obserwuj, ale tak samo, jak nie jesteś w stanie zbadać każdej kropli wody w rzece, tak samo nie badaj każdej myśli. Niech płyną, a Ty siedź na brzegu. Poczuj to tak długo, jak potrzebujesz. Weź kilka oddechów i otwórz oczy.
***
Zamiast metafory rzeki możesz też użyć metafory z ruchliwą ulicą, gdzie myśli są jak przejeżdżające samochody. Widzisz je, zauważasz, ale nie przypatrujesz się każdej rejestracji. Kolejną metaforą (moją ulubioną) jest wyobrażenie sobie nieba, gdzie jesteś jak bezkresna przestrzeń wysoko nad chmurami, a myśli i emocje to tylko zjawiska pogodowe. Może to być przepiękne słońce, rzęsisty deszcz lub gwałtowna burza z piorunami. Niebo się tym nie przejmuje, na wszystko ma miejsce. Wie, że wszystko jest potrzebne i że przemija.
Ćwiczenie z nieprzyjemnymi myślami jest najłatwiejsze i najbardziej efektywne, ale to ćwiczenie numer dwa jest ważniejsze, ponieważ buduje potrzebny dystans. Myśli mogą być przyjemne i pożyteczne, ale mogą być też nieprzyjemne i krzywdzące. Nie oznacza to jednak, że są myśli dobre lub złe. Tak samo jak nie ma dobrych i złych emocji. Chodzi o to, żeby zarówno własne myśli, jak i emocje przyjąć, zaakceptować, ale nie dawać im prymatu. Niech będą, jakie są. Zaakceptuj je, a potem podejmij zaangażowane działanie. Wiem, że łatwo powiedzieć – trzeba ćwiczeń, żeby to zrozumieć i poczuć.
Podsumowując, nasze samopoczucie jest pochodną myśli. Mamy trójcę: MYŚL – EMOCJA – ODCZUCIE W CIELE. Najczęściej zauważamy dopiero ostatni element. Dzieje się tak wtedy, gdy ściska nas w dołku, mamy mocno spięte ramiona, zaczyna boleć głowa, albo czujemy, jakby coś przygniatało nam pierś. U mnie najczęściej jest to uczucie ściśnięcia w brzuchu. Oczywiście, najlepiej byłoby, gdybyśmy wyłapali już samą myśl i nie dopuścili do reszty łańcuszka. To nie jest łatwe, ale praktyka czyni cuda. Dlatego właśnie praca z myślami jest tak ważna, ponieważ warunkuje nasze samopoczucie, a w dalszej perspektywie wewnętrzny spokój.
Mam nadzieję, że te narzędzia okażą się przydatne, mnie pomogły OGROMNIE. Co Ty robisz, gdy myśli nie dają Ci spokoju?
W natręctwie myśli, niepokoju bardzo pomocna jest medytacja, którą puszczam sobie z płyty. Działa kojąco, wyciszająco, dystansująco. Najgorzej, gdy takie myśli dopadną w nocy. Serce bębni. Jedynym plusem tego stanu są przychodzące do głowy pomysły na rozwiązanie problemu, czy realizację określonego zadania.
Korzystasz potem z tych pomysłów na rozwiązanie problemu?
Tak :)
To nieprzyjemne z pożytecznym ;)
Przykro to słyszeć, że masz problemy z myślami. Polecam wesprzeć psychoterapię wizytą u lekarza. Jeśli to nerwica, to bez leków ciężko. Ale głowa do góry – ja z tego wyszedłem dzięki lekom i terapii.
Dziękuję. Na szczęście nigdy nie potrzebowałam leków, a terapia jest już dawno zakończona, ale masz rację – w wielu sytuacjach warto, a czasami potrzeba wsparcia farmakologicznego.
Mimo wszystko warto wybrać się również do lekarza. Nie zdziwię się, że nie chcesz wchodzić w szczegóły w takiej kwestii. Ale jeśli to jest to np. nerwica natręctw, to może być ona spowodowania niedostateczną produkcją serotoniny przez mózg i wg mnie psychoterapia nie leczy tego tylko wspomaga farmakoterapię. Najlepiej działają obie terapie razem. Mogę również polecić Ci intensywny sport.
Hmm, trochę jestem zaskoczona, że pomyślałeś akurat o nerwicy natręctw. :) Nic z tych rzeczy i to żadna tajemnica. Pisałam już wcześniej, że miałam po prostu trudną sytuację w życiu osobistym i szukałam wsparcia na terapii, która trwała 3 miesiące i którą kilka miesięcy temu skończyłam, a teraz dzielę się tymi narzędziami, które mi pomogły.
Niechciane, złe myśli, natrętne to jedne z objawów z rodzajów nerwicy natręctw (czyli zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych). Nawet krążące w głowie piosenki czy liczby to też natręctwa. Niestety nie ma w tej nerwicy nic śmiesznego, mimo tego, iż może się to śmieszne wydawać. Mogą, ale nie muszą towarzyszyć temu czynności czyli kompulsje. Jest to sposób w jaki organizm próbuje się bronić przed przeżywanym stresem, lękiem itp.
Ruminacja może, ale nie musi być częścią choroby, w tym nerwicy. Absolutnie nie uważam, żeby było to jakkolwiek śmieszne, po prostu jest to bardzo dalekie od mojej sytuacji i dlatego mnie zaskoczyło.
Aha, to fajnie, że dałaś sobie radę, gratuluję. Gdyby było – a nie życzę – jeszcze w przyszłości ciężko, to polecam jednak również konsultację z lekarzem. Tematy te wg mnie są na pograniczu psychiki jak i chemii/biologii mózgu czy medycyny, więc zakres działania poszczególnych specjalistów jest inny. Mi pomogła również terapia CBT.
Z tego co widzę to nie wszyscy zrozumieli przyczynę Kasi wizyty u psychologa i o czym pisze, a do tego ktoś bardzo usilnie stara się przynieść swoje „problemy” na innych. W psychologi jest to tzw. projekcja.
Super artykuł Kasiu! Poruszona kwestia bardzo na czasie w XXI wieku.
Pozdrawiam serdecznie.
tez rownolegle do treningu glowy zalecalbym popetrzec na produkcje serotoniny (eksperymenty z dieta) – pozdr
Zmiana sposobu myslenia jest możliwa gdy postawi się na to od czego uzależnione są nasze myśli, czyli uczuć, emocji i ciała.Dla mnie poza numerem jeden, czyli jogą, ważne jest rysowanie.
Co masz na myśli, że „postawi się na to od czego uzależnione są nasze myśli, czyli uczuć, emocji i ciała”?
Nasze myśli, więcej nasze sądy, są związane z emocjami. Nasza racjonalność nie opiera się na tzw. obiektywnej prawdzie jak uważał Kartezjusz. Podobno 98% naszych myśli jest nieświadome ( napisałem podobno, gdyż liczbę 98 powtarzam, za uznanym autorytetem ). Nie oczekuję od siebie możliwości „sterowania” swoimi emocjami, ani tym bardziej zagłębiania się w swoje nieświadome myśli, można jednak zmienić stan swojego ciała. O jodze napisałaś więc nie będę tematu rozwijał. Czym jest rysowanie ? Ktoś, kto weżmie ołówek do ręki traci poczucie czasu, nie ma już tych myśli i widzi więcej wokół siebie
Właśnie mnie ściska w żołądku:( Tak więc się wstrzeliłaś z tematem.
U mnie taka gonitwa złych myśli ostatnio zaczęła się przeradzać w lekkie ataki paniki – oblewa mnie jakieś takie zimno, mimo głębokich oddechów nie czuję tego tlenu w płucach, oczy nabiegają mi łzami i ciśnie w żołądku. Najczęściej ma to miejsce podczas jedzenia obiadu, przy moim chłopaku (mieszkamy razem). Czasem nie dojadam wtedy posiłku, tylko idę do sypialni, kładę się, wypłakuję ile trzeba. A żeby potem dojść do siebie najbardziej pomaga mi słuchanie muzyki, bardzo głośno, żeby zagłuszyć wszystko wokół. Skupiam się na tekście, na dźwiękach, i pomaga.
Niedobrze… konsultowałas się z jakimś specjalistą?
Nawet nie wiem od czego zaczać, mam taki natłok myśli.. Oczywiście zgadzam się w 100% – nasze samopoczucie jest pochodną myśli, lepiej tego nie można ująć. Ciągle walcze z myślami, czasami nawet tak odległymi, że aż się wierzyć nie chce co człowiek pamięta. Bardzo mi pomaga postać Scarlett O’Hara, może nie była najlepszym człowiekiem ale to słynne „Pomyślę o tym jutro”. Wiadomo, myśli trzeba przepracować nie upychać w ciemne kąty. Jednak to ja mam klucz do pokoju z najgorszymi myślami i jestem na takim etapie, że potrafie złą myśl od razu umieścić w tym miejscu a klucz wyrzucić. Bardzo mi pomogła fizjoterapia. Nie doceniałam jej! Ale przez przypadek, po wizycie u stomatologa, spotkałam świetna specjalistke, która pomogła mi z zaciskaniem szczęki. Brzmi absurdalnie ale tak jak napisała Pani Kasia, myśli są odczuciem w ciele. Niesamowite ilu osobom pomogłam polecając taką terapie. Być może odwrócenie tego łańcuszka pomoże też innym. A jak na ciele będzie dobrze to i z umysłem łatwiej sobie poradzą.
Komentarze pokazują, że to nierzadko się zdarza. A konsultowałaś się z lekarzem?
Myślisz o lekarzu psychiatrze? Nie, nie widze takiej potrzeby.
Tak. Napisałaś „Ciągle walcze z myślami”. Jeśli naprawdę jest tak ciężko, to jednak warto przynajmniej wybrać się do takiego lekarza. Nie potrzeba skierowania.
Może zbyt dramatycznie to zabrzmiało, mam nawyk wybiegania w przyszłość i analizy różnych scenariuszy a nie przeszkadza mi to w codziennym funkcjonowaniu. Można powiedzieć, że taka kobieca przypadłość i jest to moja subiektywna diagnoza po dziesiątkach rozmów z kobietami:)
Może nie warto się tak męczyć.
Męczyć? Myśle, że od samego początku się nie zrozumieliśmy. Całkiem możliwe, że nieprecyzyjnie formułuje moje myśli, przeleje na papier a poźniej wychodzą z tego nieporozumienia. Konsultacja lekarska i farmakoterapia w moim przypadku jest niepotrzebna. Żeby nie było niedomówień, jestem farmaceutą, rodzina i przyjaciele związani z medycyną. Praca wymaga ode mnie ciągłego myślenia. Może od tego powinam zacząć. Myślenie w końcu pomaga mi zarobić na chleb ale jest też przekleństwem? Wcześniej bardzo przeżywam historie pacjentów, ze stażem pracy nabrałam zdrowego dystansu. Czy myślałam o tabletkach – oczywiście mam do nich nieograniczony dostęp i wiedze jak je stosować. Farmakoterapia jest potrzebna, jednak każdy przypadek jest inny, trzeba dobrze zdiagnozować chorobe. Niestety, człowiek lubi iść na skróty i wziąć jakąś tabletke która działa cuda. Widze to codziennie, wśród bliskich i pacjentów. Temat rzeka i już wystarczająco odbiegłam myślami:),Jasno napisałam, że myśli nie przeszkadzają mi w funkcjonowaniu, nie powodują żadnych stanów lękowych itp. . Nie sa też spowodowane traumą. Potrafie szybko się z nimi rozprawić ale ich efektem jest stan somatyczny z krórym pomaga mi fizjoterapeuta. Można powiedzieć, że w ten sposób zajadam stres, który kumuluje się w stawach a nie w tkance tłuszczowej. Ciągle się ucze i spróbuje ćwiczenia uważności. I mam takie życzenie, by farmakoterapia była ostatecznością.
Karolina, myślę, że w Twojej sytuacji mindfulness i związane z nim ćwiczenia będą idealne. Nie bagatelizuj tylko tych objawów, proszę. Takie napięcia potrafią zbierać się w głowie i ciele przez lata, a potem w trudniejszym momencie mogą np. przerodzić się w niespodziewaną depresję. Terapeutka mówiła mi, że to bardzo częsty przypadek. Praca z ciałem wpływa na umysł, oczywiście, ale to leczenie objawów, nie źródła. Raczej sugerowałabym w drugą stronę. :) Kiedyś też myślałam, że taka gonitwa myśli to „kobieca przypadłość”, ale gdy potrafię nad nią panować – czuję niesamowitą ulgę.
Ja tez dużo myślę i intensywnie używam mózgu i wystąpiło to…
Ty tak serio? Dziwnie czyta się Twoje komentarze, które w moim odczuciu za każdym razem dotyczą tego samego – sugerowania problemów psychicznych i konieczności udania się do psychiatry po leki. I do tego ten narzucający się styl.
Co do leków to czasy kiedy były one przepisywane na wszystko z czym człowiek udał się do lekarza minęły, a podejście holistyczne do pacjenta jest co raz bardziej powszechne.
Na serio. A Ty na serio? Zarówno Kasia jak i Karolina opisywały swój problem psychiczny ze złymi myślami. Kasia nawet nazwała je jako ruminacje. Jedna poszła na psychoterapię, druga zastosowała technikę zaciskania i zwalniania szczęki (to też jedno z narzędzi psychoterapii). To co ja sugerowałem to możliwość skonsultowania się z lekarzem od głowy a nie jak opisałaś udania się po leki. Lekarz może również zlecić tomografię lub rezonans magnetyczny głowy, żeby sprawdzić czy np. coś tam w mózgu nie uciska. Akurat problemy psychiczne ma nawet 30% populacji (depresje, nerwice, uzależnienia) i zajmują się tym również lekarze w PZP. Może nie masz wiedzy o rezultatach łączenia psychoterapii i leków. A jeśli czegoś takiego sama nie przeżyłaś, to tym bardziej łatwo Ci ferować wyroki.
Teraz, gdy pojawiają się natrętne myśli stosuje parę metod. Pierwsza, odsuwam w głowie myśl jak niegrzeczne dziecko zdecydowanych ruchem, mówiąc w myślach” odejdź, zostaw mnie”. Leżę skupiając się na oddechu często ze stoperami w uszach. Powtarzam sobie też, że wszystko będzie dobrze, kwestia czasu, trzeba dać sobie prawo do gorszych chwil i akceptować i kochać siebie :)
Ale z takimi myślami nie powinno się walczyć, im zaprzeczać czy je odsuwać, bo to powoduje ich wzmacnianie. Należy je ignorować, pozwolić im przepłynąć, nie zatrzymywać ich, nie przypisywać im mocy, nie zatrzymywać się nad nimi.
Bardzo dobry, przydatny tekst. Dał mi do myślenia.Autentynie i nie na siłę piszesz o tym, co pomogło Tobie, a każdy dla siebie może z tego coś wyciągnąć.Podoba mi się zwłaszcza ćwiczenie z myślą nieprzyjemną. Nie przyszłoby mi do głowy, z tak można. Fajnie.
Ja po wielu poszukiwaniach odkryłam, ze najlepiej działa na mnie… sport. Właśnie tak go pokochałam :) Dobrze, żeby to było coś, co wymaga skupienia i koncentracji, dlatego ciągle próbuję nowych rzeczy. Godziny mijają niepostrzeżenie i nawet nie wiem, jak to się dzieje, że… po prostu nie myślę. Albo myślę pogodniej :)
Ojej, a więc wdrażanie sztuki prostego życia, minimalizm, bliskość natury, cieszenie sie drobnymi przyjemnościami ciagle nie wystarcza i trzeba pójść do psychotereputy, który wymyśli diagnozę i potem żmudne stosowanie porad ma pomóc. A może po prostu trzeba wziąć się w garść, skończyc z analizowaniem wszystkiego i po prosu cieszyć się życiem?Jeśli masz ochote na nową sukienkę, kawiarnię, kino to jak najberdziej zrób to zamiast pędzić to psychotereapeuty, który wymyśla diagnozy napędzające jego/jej kiesę. Jesteśie bardzo żałosnym pokoleniem (ja mam 65 lat), snowflakes, 'pochylającym” się nad każdą drobną kwestią. Przestańcie analizować, pozwólcie sobie na luz i cieszcie się życiem zamiast mękolić w nieskończoność jak osiągnąć nirwanę.
Ewo, szanuję Twój wiek i doświadczenie, ale to, co piszesz jest niesamowicie wręcz szkodliwe. „Wziąć się w garść”, „przestać mękolić”, „po prostu cieszyć się życiem” to najbardziej nieodpowiedzialne wypowiedzi, które prowadzą w prostej linii do tego, że osoby chore (np. na depresję) nie szukają pomocy u psychiatry czy psychologa, tylko w końcu biorą się garść i popełniają samobójstwo. Doprawdy piękna lekcja, którą dajesz „żałosnemu pokoleniu”.
Mi pomógł psychoterapeuta i lekarz. Tego typu rady w ogóle nie pomogły.
’Mi’ nie mnie?
Pomógł mi psychoterapeuta i lekarz. Jak już tak pilnujesz języka polskiego to powinnaś napisać: „Mi” a nie „mnie” ? W języku polskim używamy podwójnych cudzysłowów. Powinnaś też użyć cudzysłowu dwa razy.
No, może określenie „żałosne pokolenie” było zbyt agresywne dla pokolenia, które jest tak wrażliwe…. I jakie oj oj nie wypada z twojej, strony… A tymaczasem trzeba chyba popatrzeć na siebie bardziej krytycznie, nie przesadzać z tym JA JA JA. Znam osoby z depresja, to poważna choroba i należy ją leczyć ale to bieganie do psychoterapeuty z każdą wątpliwością, zamiast szukania własnych rozwiazań….. Doprawdy nie wiem, co pokolenie które przeżyło wojne , obozy , reaka, śmierc najblizszych myśli o tym mękoleniu. Ja jestem zdegustowana. A najbardziej, tym wymachiwaniem palcem z twojej strony, oj nieładnie, oj brzydko oj niepoprawnie politycznie. Do tej pory czytałam twoje teksty z zainteresowniem i otwartą głową. Jestem minimalistką od zawsze.Ale ta cenzura, oczekiwanie wyłącznie pochlebnych odpowiedzi jest tak naiwna, że chyba muszę przyznać, że jestem za dojrzała na te głupstwa.
Tak, jestem wrażliwym przedstawicielem mojego pokolenia, które wcale nie uważam za żałosne, a wspaniałe i uważam też, że wrażliwość jest moją ogromną zaletą! Mam bliskie osoby, które chorowały lub chorują na depresję i wiem ile krzywdy uczyniły im takie wypowiedzi, jak Twoje wcześniej. Dlatego będę grozić palcem, ile wlezie. To, co napisałaś wcześniej jest szkodliwe, krzywdzące i nieodpowiedzialne, i nie zmienię w tym względzie zdania, a z polityką nie ma to nic wspólnego. Odwoływanie się do pokolenia wojennego zaś jest pozbawione uzasadnienia – zupełnie inne czasy, uwarunkowania społeczne i zagrożenia. Przypomnę też dla porządku definicję słowa „cenzura”: kontrola publicznego przekazywania informacji, stanowiąca ograniczenie wolności wyrażania poglądów. Bynajmniej nie kontroluję Twoich poglądów, ja się z nimi po prostu żywotnie nie zgadzam. :)
Ewa urodziła się juz po wojnie i chyba jej letnia temperatura zaszkodziła :)
Kasiu, ja mimo wszystko mam wrażenie, że blog jest pewną formą autoterapii, fani to kontrolowana bliskość z ludźmi, na Twoich zasadach, do tego nadwrażliwość na krytykę, ogólnie widzę jakiś obraz wewnętrznego bólu. Fajnie, że byłaś na terapii, pewnie otworzyłaś się w jakimś zakresie, ale zakładam się o milion, że to też było kontrolowane. 3 miesiące terapii to terapia bardzo powierzchowna. Dobra praca terapeutyczna oparta jest na relacji, i np jeśli trzymasz kontrolę, i nie lubisz się powierzać ludziom, to właśnie w terapii podejmuje się próby zmiany schematu. Ja mam poczucie, że uzyskałaś doraźne wsparcie, ale schemat jest i siedzi głęboko, a Ty jesteś mistrzynią w zarządzaniu sobą, bólem, schematem. Myślę, że jesteś ekspertką od najmłodszych lat. Super być kompetentnym, ale czasem to bardzo męczy.
Zastanawiam się też, czy potrafisz dynamicznie krzyczeć,płakać. Polecam ćwiczenie: położyć się na podłodze, rozluźnić, głębokie oddechy, wyciągasz obie ręce do góry, jakbyś była niemowlęciem i zaczynasz się drzeć wzywając mamę. Wyczuj ręce – są silne, chcą chwytać, czy raczej bezwiedne, bez wiary, a krzyk się nie udaje? To jedna z metod pracy Aleksandra Lowena. Polecam jego książki, np Lęk przed życiem, Zdrada ciała, Przyjemność.
Podobno jeśli tłumimy złość, tracimy dostęp do przyjemności, ekstazy. Zamrażamy dobre emocje, by nie czuć tych trudnych.
Ciekawe też są ćwiczenia TRE (trauma release exercises):
https://www.youtube.com/watch?v=Q24ZXSiZTmc – to dawne video z młodym Lowenem i panią może nieco szokować… ;)
Wybacz, jeśli zbyt otwarcie, ale pewnie się z tym liczysz, że prowadząc bloga, jesteś na afiszu. ;)
Rafko, no i cóż mam Ci odpisać? :) Nasuwa mi się chyba tylko jedno – piszesz, że moja terapia była powierzchowna, a podejmujesz próbę diagnozowania mnie przez internet, bazując tylko i wyłącznie na blogowych tekstach – widzisz paradoks? :) Co do reszty to mogę tylko rzec, że diagnoza chybiona, krzyczeć i płakać potrafię solidnie i zdecydowanie dynamicznie, uwielbiam też dynamicznie przeklinać. ;)
Hm… to trochę niespójne co piszesz, z tym, jak opisywałaś siebie w innych tekstach. Tak, blog jest niesamowitym zjawiskiem, jeden wpis niewiele mówi, ale wiele z nich potrafi dać jakiś pełniejszy obraz. Dzielisz się tym, jak żyłaś podczas studiów, jaką masz mamę, jak mieszkasz, co myślisz, co jadasz, co nosisz, jakie masz problemy z ciałem, co jadasz, jak odczuwasz, jak się dogadujesz z partnerem, co czytasz, czego nie lubisz itd…. OK, potrafisz porządnie krzyczeć i płakać, no to rzeczywiście mnie zaskoczyłaś. Diagnozy nie robię, dzielę się swoimi wnioskami, doświadczeniami i opiniami. Niektóre Twoje wpisy mnie wzruszały, w poradach i wpisach o modzie przemycasz dużo siebie samej, to niesamowite zjawisko, że tak się otwierasz. Nic nie poradzę, że w tej ambitnej kobiecie widzę coś smutnego, poblokowanego, drugie dno. Tak czuję, ale mogę się totalnie mylić, jasne. :)
Rafko, rozumiem mechanizm, który się tu dzieje. Zebrałaś skrawki informacji na mój temat, a Twój mózg je połączył, uzupełniając luki tym, co mu się wydało najbardziej prawdopodobne, a często tym, co jest Tobie znane. Stworzyłaś sobie wyobrażenie mojej osoby, a wszystko, co Ci do tego założenia nie pasuje odrzucasz jako niespójne. Nie zmienia to faktu, że są to wyłącznie wyobrażenia na mój temat. Nie ma w nich nic złego, każdy z nas tak ma. Do czasu jednak, gdy na ich podstawie nie dokonujesz (z założenia błędnej) oceny drugiej osoby i jej działań.
Ja polecę Ci to co mi przynosiło ukojenie na skołatane myśli; spacer, najlepiej na łonie natury. Jeśli nie, to chociaż taki 20minutowy. Żeby jednak spacer zmienić w medytację to w SQN 19.06 premierę będzie miał interaktywny przewodnik 'Pieszo i beztrosko. O sztuce spacerowania’. Jak zwykły spacer przemienić w trening duszy i ciała. Do tego przepiękne wydany❤️
Cześć ! Ciekawy post, na pewno skorzystam z tych ćwiczeń aby poskromić swoją gonitwę myśli:) aktualnie najbardziej działa na mnie pilates, podczas zajęć potrafię się wyłączyć i być tu i teraz z ćwiczeniami. Jedna z podstaw pilatesu to oddech i świadomość i to mi pomaga. Pozdrowienia ! Ania
Bardzo dobry tekst!!! Każdy z nas kreuje siebie i to co czuje, poprzez swoje myśli. Masz rację, że trudno czasami nad tym zapanować. Ja też tak mam, mimo starań:))) Tylko, że my mamy świadomość tego, że to my mamy wpływ na to, co myślimy i jaki to ma wpływ na nas, a to już jest dużo. Myślę, że dzisiejsze czasy są dobre dlatego, że dają nam możliwość skorzystania z łatwo dostępnej wiedzy, którą możemy w mądry sposób poprawić sobie nastrój, polepszyć jakość naszego funkcjonowania, oczywiście odpowiednio ją selekcjonując!!! Twój blog jest fajnym miejscem, bardzo lubię tu zaglądać:)
Bardzo pomocny artykuł. Ja mam podobne metody pracy z natrętnymi myślami – joga, prace w ogródku, ale nade wszystkim otaczanie się pozytywnymi ludźmi dodaje mi sił . I kroczek po kroczku porządkuje ten chaos, który sama sobie funduję;) Pozdrawiam i dziękuję za artykuł:)
Ja słucham muzyki, czytam książki lub wychodzę na spacer. Odkąd urodziłam córkę nie mam czasu na złe samopoczucie i użalanie się nad sobą haha. Wciąż jestem zajęta bujaniem, noszeniem, karmieniem i przewijaniem :) Czasami mam wrażenie, że doba ma godzinę a dni mijają jak szalone.
Mam 64 lata. I uważam, że blog Kasi jest absolutnie fantastyczny i jak najbardziej na czasie : propagowanie minimalizmu wśród społeczeństwa rozpasanej konsumpcji! Obecnie, w czasie, gdy szaleje koronawirus, czyż ten ogrom rzeczy, które posiadamy albo chcieliśmy mieć nie okazał się zupełnie nieprzydatny? A na odpędzenie malutkich złych myśli, które zatruwają naszą egzystencję mam taką radę: przytulajcie. Przytulajcie swoje dziecko albo męża czy partnera, matkę, ojca, waszego psa lub kota. Przytulajcie i wierzcie, to daje siłę i uspokaja starganą duszę.
Mi pomagają spacery i kontakt z przyrodą ;) no i zajęcie się czymś…
Hej Kasiu, super wpis, z którym w pełni się zgadzam, a podpowiedź z nadaniem kształtu zwierzątka natrętnej myśli z pewnością wykorzystam (aktualnie głowę mi zaprząta obecność myszy w domu i niezidentyfikowany wyciek wody w drugim domu). W aspekcie natrętnych myśli przed snem mi pomaga słuchanie podcastów lub ulubionych postaci na YT (tematyka rozwój osobisty, psychologia, finanse). Jestem skupioną na słuchaniu, zasypiam w ciągu 10 minut. Poza tym porządkuję głowę dzięki regularnym spacerom w lesie, pracą w ogrodzie, lekturze inspirujących książek i artykułów czy też oglądaniem pięknych zdjęć na insta (tematyka wnętrza, ogrody, rustykalne klimaty). Pozdrawiam serdecznie – wierna czytelniczka bloga 😀