Zapraszam do obejrzenia trzeciego tygodnia jesiennej Szafy Minimalistki w wersji capsule wardrobe. Plus kilka blogowych ogłoszeń drobnych.
Przede wszystkim, bardzo Wam dziękuję za niezwykle ciekawą dyskusję pod ostatnim tekstem z cyklu Szafa Minimalistki. Jedna z Czytelniczek – Monika podrzuciła mi genialny pomysł, aby zebrać i opublikować WASZE historie, w jaki sposób Wy zaczęłyście swoją przygodę ze slow fashion lub minimalizmem.
Po ogłoszeniu na Facebooku pierwsze historie już do mnie spłynęły i są niesamowicie inspirujące! Pierwsze z nich pojawią się na blogu już w przyszłym tygodniu. Nadal czekam na Wasze maile! Jeśli chciałabyś podzielić się ze mną i pozostałymi historią, w jaki u Ciebie zaczęła się przygoda ze slow fashion lub minimalizmem, napisz do mnie na blog@simplicite.pl, w tytule umieszczając: „Moja historia”. Nie bój się, nie wahaj, porzuć wątpliwości, obawy, nie musisz być literatem, nie opublikuję nigdzie tej historii bez Twojej wyraźnej zgody. Po prostu napisz do mnie, bardzo, bardzo Cię proszę! Z ogromną przyjemnością ją przeczytam, a wybrane historie opublikuję na blogu.
Druga kwestia, ponieważ intensyfikuję właśnie pracę na książką, być może wpisy będą się od teraz pojawiały nieco rzadziej. W zamian za to, będę Wam podrzucać linki do starszych, być może nie przeczytanych lub zapomnianych tekstów. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie, książka mnie ogromnie eksploatuje twórczo :).
Szafa Minimalistki. Październik 2015. Tydzień 3

koszula, spódnica, buty – Zara
sweter – H&M



Kasiu, nie obawiasz się, że nosząc białe spodnie w taką szarugę jaka jest obecnie za oknem szybko sobie je zniszczysz?
Nie, traktuję rzeczy użytkowo. Spodnie są po to, żeby je nosić. Na spacer z psem ich nie założę, ale do biura dlaczego nie.
Jeśli jeździ się autem, to nie ma obaw. U mnie w pracy dziwią się, że tak zimno a ja przychodzę w balerinach i żakiecie.
Jeżdżę autem – z garażu do garażu, bo w pracy mam parking podziemny, nie mam gdzie zmarznąć, choć w aucie wożę zawsze kurtkę
Najpiękniejsza chyba sobota, chociaż bardzo podoba mi się też poniedziałkowe połączenie swetra i spódnicy. Pięknie ze sobą grają te odcienie!
No nie wiem czy Ci wybaczymy :) Przeczytałam już wszystko, niektóre posty nawet kilka razy. Skłaniam się jednak w stronę twierdzenia, że jesteś genialna w tej prostocie, nie mogę się napatrzeć. Yhm i jeszcze jedna mała sprawa- poruszane sprawy związane z minimalistycznymi zakupami są dla mnie bardzo pomocne. Przez ostatni czas udało mi się ominąć sprawnie szerokim łukiem bardzo dużo niepotrzebnych zakupów. Kasa została i wyrzutów sumienia brak. Za to nabyłam też druty i piękną wełnę z Peru, wiec będzie YT z instruktażem i zajęcie na najbliższy czas. Pozdro i czekamy na książkę
Super! Czekam na wyniki dziergania, u mnie tworzy się pierwszy w życiu sweter :).
no pięknie :D choć zastanawiam się czy to kwestia Klasyki w ubraniach czy po prostu sprawdza się „ładnemu we wszystkim ładnie” Nie raz już sie nad tym zastanawiałam jak to jest że dziewczyna „wrzuci” spodnie i bluzkę i wygląda świetnie
Wydaje mi się, że kwestia minimalizmu, bo jest to końcowy ubiór dla tych co nie lubią świecidełek itp, a Ci którzy lubią nieco więcej do tej dobrej bazy mogą sobie dołożyć swoje ulubione błyskotki.
Skłaniałabym się jednak ku stwierdzeniu, że ładnemu + zgrabnemu we wszystkim ładnie. Minimalizm do rozmiaru plus size (czy jak się to nazywa) nie pasuje i już z samej zasady brzmi jak oksymoron :) I proszę mnie nie posądzać o złośliwość w stosunku do tęższych, ponieważ sama mam nadwagę. Widzę się w lustrze i potrafię ocenić z dystansem. Minimalizm przy nadwadze nie wychodzi, za to jak „pięknie” z tych minimalistycznych kreacji wychodzą boczki, fałdki i takie tam inne niechciane zgrubienia! :)
Oj tak, zgadzam się, zgrabnemu we wszystkim ładnie. ja niestety muszę się namęczyć nie tylko przy kompletowaniu garderoby ale i tuszowaniu nadmiarów.
Mam pełną szafę ciuchów w różnych rozmiarach, świetną bazę w rozmiarze, w który już nie wchodzę:-) Patrzę na twoje Kasiu zestawy i gdy ubieram podobne ( też mam te granatowe spodnie z mango) to niestety już nie to samo….
Ale pracuje nad sobą, planuję nowy rok przywitać w „starych” ciuchach :-)
no nie to samo, niestety. Ale mnie podglądanie Kasi dało jedno, przeglądnęłam swoją garderobę bardzo dokładnie i bardzo krytycznie. pod kątem składów, fasonów, kolorów, a przede wszystkim pod kątem tego, czy ubrania tworzą spójna całość i mogę je dowolnie zestawiać. i okazało się, że nie. Po ostrej selekcji butów kupowanych co sezon oddałam 3/4 i zainwestowałam w porządne skórzane botki, klasyczne i mam nadzieję na lata. Okazalo się, że pasują mi do wielu zestawień. A od kiedy kupiłam klasyczne jeansy i białe bluzki i to wystarczy zmienić sweter/marynarkę, narzucić szal czy poncho i jest ok. nie jest pięknie i idealnie, no nie mam takiej figury, ale to nie powód, żeby nie próbować wyglądać lepiej. I dbać o siebie. Daleka jestem od twierdzenia, że duże jest piękne i w mgnieniu oka zamieniłabym się na rozmiar 38. Trzeba dobierać ubrania nie tylko pod kątem tego czy są ładne i modne, ale pod kątem tego ile będzie trzeba zatuszować. I często te z modelki w rozmiarze 36 na rozmiarze 42 wyglądają po prostu źle. Ale co robić? poza tym, że schudnąć? :)
Uważam, że minimalizm jak najbardziej pasuje tęższym paniom, bo małą ilością środków osiąga się najlepsze efekty ;-) Przy dodatkowych kilogramach nie należy nosić nadmiaru warstw i dodatków, bo to jeszcze bardziej pogrubia. Dzisiaj miałam zajęcia z historii mody z bardzo puszystą panią, która jednak w swoich minimalistycznych ubraniach wyglądała lekko – biała dłuższa koszula, zwężane czarne spodnie w kant, eleganckie baleriny w szpic, długi naszyjnik i szal w kratkę Burberry. Minimalistycznie, elegancko, z klasą i przede wszystkim odpowiednio do rozmiaru. Da się, naprawdę.
Nie zgadzam się. Jedna kolezanka z pracy fajnie wygląda nosząc białe zwiewne bluzki i czarne spodnie, druga preferuje lejące czarne ubrania do tego jeden masywniejszy wisiorek. Obie wyglądają super i z klasą!
Ja też się nie zgadzam, bo co to znaczy, że minimalizm nie pasuje do plus size :) sama nie mam figury idealnej, nie wiem czy jestem już plus size czy jeszcze nie, ale minimalizm ubraniowy rozumiem jako komponowanie ubrań dobrej jakości, które dobrze na mnie wyglądają i są moją bazą, którą mogę miksować. Kasia ma zupełnie inną figurę, co nie przeszkadza mi się inspirować, np. jak w zestawach jest bluzka z małym okrągłym dekoltem, to ja kupię z większym dekoltem w serek bo ubrania mam dobierać do własnej sylwetki. A jak nawet będzie mi widać gdzieś fałdkę to co, mój ubiór nie jest już minimalistyczny?:)
O nie! Zupełnie nie zgadzam się z tym, że dziewczyny plus size nie mogą mieć minimalistycznej szafy. Wystarczy wpisać w google „plus size minimalist wardrobe”! Zobaczcie, sporo inspiracji! :)
Styl, ktory Kasia prezentuje to raczej smart casual, a minimalistyczne sa ilosc i jakosc ubran. Nie zgodze sie z tym, ze bedac grubszym nie mozna sie prosto i ladnie ubrac. Jako osoba, ktora dobijala do 46 zapewniam, ze mozna, aczkolwiek nie jest to latwe, bo rozmiarowka w sklepach rzadko siega pow. 44. A styl ubran zalezy tylko od upodoban i mozliwosci. Niestety trzeba sie liczyc z nieco wiekszymi kosztami.
Jak zawsze wszystko super. Dziękuję Ci za zdjęcie wtorkowe – za okno (żaluzja), i za skarpetki, lubię niebieski, ale nie oto chodzi. Uspokoiłam się trochę.
W sensie psie kłaki na skarpetach? :))
na pewno to właśnie te kłaki działają uspokajająco :)
Hihihi, chodzi o okno bez firan (ostatnia rozmowa ze ślubnym w naszym nowym lokum – Jak to chcesz okna bez firan?! Jak to będzie wyglądać? – A tak to będzie wyglądać. Mam kolejny materiał poglądowy dla niedowiarka. A co do skarpet – jak mam zakładać buty żeby wyjść z moimi sierściuchami, zawsze ściupię się nad swoimi, pluję sobie w brodę. Widzę, że niepotrzebnie. Jestem normalna. Przepraszam, jeśli to dziwnie odbierzesz, ale uspokoiły mnie, że nie jestem skończonym flejtuchem. Tak mają wszyscy posiadacze psów, nie tylko ja. Hihihi.
Nie daj się firanom! Nie mam ani jednej, żaluzje się sprawdzają, a w drugim pokoju mam jedną, lnianą zasłonę :). W kwestii skarpet, jeśli Ty jesteś flejtuchem, to ja też! Używam furminatora, ale i tak sierści w domu przy dużym psie nie da się uniknąć, zwłaszcza na podłodze. A nikt mnie zmusi do noszenia kapci :)).
moim numerem jeden wciąż jest sweter od mamy ;)
Sobotnie wydanie najbardziej przypadło mi do gustu :) A niedziela skojarzyła mi się z Dzień Dobry TVN :D Wybacz! Nie mam pojęcia dlaczego :D
Może to wnętrze? :) Chociaż to nie DDTVN, tylko Dom Kultury Służew :).
Byłaś na wystawie fotografii w DKS?
Masz takie ładne nogi, ciachaj spódnicę z poniedziałku nad kolano :)
A sb to taki najbardziej „Twój” zestaw.
O nie, nad kolano to masakra, pokażę Ci :), ale fakt, mogłaby być odrobinę krótsza, chociaż to też kwestia perspektywy na zdjęciu.
Wtorek i sobota super, niby bardzo proste ale jakoś tak wszystko gra ze sobą :) Chętnie też założyłabym do pracy jasne spodnie, ale połączenie ich z jesiennymi dojazdami rowerem do pracy to dość karkołomne zadanie :)
a gdzie jest czwartek? ;)
Czwartek spędziłam w piżamie i pod kocem :).
to i zdjęcie powinno być – karygodne zaniedbanie! To znaczy że jak w piżamie i pod kocem to czasem jesteś kobietą kanapową i nie wyglądasz nieskazitelnie? Taka wymówka absolutnie nie jest do przyjęcia. Ciekawi mnie Twoja piżama :D pozdrawiam serdecznie
No wiem, wiem :), ale pewne granice prywatności postanowiłam zachować. Żadnych piżam :).
Panimaju ;)
Witam. Czy możesz zrobić zestawienie swetrów z dobrym składem i w przystępnej cenie ? Mogą być różnej grubości .
Witaj Beato, na blogu nie planuję na razie kolejnych poradników zakupowych, ale jest to dobry pomysł na dodatek do newslettera. Postaram się podrzucić kilka dobrych linków do swetrów w najbliższym newsletterze jutro, bądź pojutrze. Więc jeśli się jeszcze nie zapisałam, zapraszam – https://simplicite.pl/newsletter/ :).
Dziękuje , już się zapisałam.
Bardzo podoba mi się stylizacja z poniedziałku. Chyba też bym się w niej dobrze czuła :-).
Dzień dobry,
To moja pierwsza wypowiedz na Twoin blogu. Bardzo się cieszę że go znalazłam.
Co jakiś czas przewija się temat białych koszulek. Wiem jaka to zmora… Nie wiem czy się przyda ale sie podzielę.
Ja kupuję moje białe koszulki w Carrefour z ich marki która nazywa się TEX. Są 100% bawełniane i w moim wypadku szwy się nie przekrecają. Wydaje mi się jednak, że męsknie mają lepszą jakość i są grubsze. Nie wiem jak dziecięce bo ja się w nie nie zmieszę. Narazie jestem zadowolona szególnie że cena jest przystępna (około 15zł.).
Drugim sklepem gdzie kupuję koszulki jest Forever21 z Basic collection (nie wiem czy wysyłają do Polski). Skład to 95% bawełna i 5% elastyna albo 100% bawełna i to całkiem gruba bawełna, która nie prześwituje. Cena ok 5 euro.
Mam nadzieję ze się przyda.
Pozrawiam
:)
Witaj Aleksandro, dzięki wielkie za podpowiedzi! Mam nadzieję, że to pierwsza, ale nie ostatnia wypowiedź :). Pozdrawiam :).
Kasiu, troszkę nie w temacie o szafie minimalistki, ale mam pytanie i nie bardzo wiedziałam gdzie je zadać. O minimaliźmie w naszym domu i życiu myślę już od jakiegoś czasu. I małymi kroczkami udaje nam się realizować plan odgruzowania. Ale co z książkami? Jakie jest Twoje podejście do przechowywania książek w domu? Jaką zasadą się kierujesz? Ja uwielbiam je posiadać, zatrzymywać każdą, którą przeczytam, choć jak to bardzo wyraźniej zawsze podkreśla mój mąż, nie wracam do nich. Wiele książek już się pozbyłam. W domu została garstka moich ulubionych. Przestałam kupować nowe pozycje w formie papierowej, zamieniłam je na ebooki. I co dalej? Pozdrawiam gorąco!
Ewo, nie pamiętam już w którym wpisie, ale chyba pisałam na blogu – u mnie zaczęło się właśnie od książek :). Kiedyś je kolekcjonowałam, bo przecież w domu powinien być regał z książkami, prawda? :) Dziś zostawiłam tylko nieliczne, prywatnych malutko (dosłownie kilka, które są ważne i np. z dedykacją Autora), kilka zawodowych, z których korzystam w pracy. Dużo lżej!
Zdecydowanie sobota!!!!
Niedzielny szal prezentuje się pięknie :)
pozdrawiam, A
Hmm, wahałabym się, dość drogo. Lyocell to świetny materiał, ale to po prostu ulepszona wiskoza. Przy intensywnym użytkowaniu spodni patrzyłabym też na jakość wykończenia i szwów. Jak będą kiepskie, to i najlepsza tkanina nie da rady.
Dziękuje Kasiu za twoją opinię. Najwyżej poczekam na promocję :)
Kasiu pozwól, że poproszę Cię o radę. Czy twoim zdaniem warto zapłacić prawie 200 za spodnie z lyocellu (83%) O te –>
http://www.zara.com/pl/pl/kobieta/spodnie/w-stylu-motocyklowym-z-suwakami.-c269187p2846586.html. Czytałam sporo dobrego o tym materiale, ale trochę się waham bo to spory pieniądz, a ja te spodnie będę eksploatować mocno. Bawełniane, kupione „na targu” za 75 zł wytrzymały ze mną niecały rok (a chodziłam w nich na potęgę). Od tych oczekiwałabym więc co najmniej dwóch lat użytkowania :)