Odpuszczanie. Jedna z tych rzeczy, które pozornie będąc łatwą, trudna jest niezmiernie.
Lojalnie uprzedzam, to nie jest insta poradnik. Nie znajdziesz tu jednej super prostej, łatwej i gotowej metody na odpuszczanie. Znajdziesz prawdę.
Im jestem starsza, tym więcej mam w sobie pokory i rozumiem, że najprostsze rady są najtrudniejsze, zwłaszcza w tak delikatnej i osobistej materii, jak odpuszczanie. Postanowiłam jednak poruszyć ten temat, ponieważ wiem, ile nauczenie się odpuszczania dobrego zrobiło dla mnie.
Co można odpuścić?
Nieustannie trenuję odpuszczanie. Mam wrażenie, że po tylu latach mój mięsień odpuszczania powinien być już bardziej wyrzeźbiony, niż brzuch Anny Lewandowskiej, ale nic z tego. Rzeczywistość wciąż pokazuje mi, jak wiele mam jeszcze do zrobienia.
- Odpuszczam obowiązki, które sama na siebie nałożyłam.
- Odpuszczam oczekiwania, że powinnam być jakaś.
- Odpuszczam sobie, że popełniam błędy.
- Odpuszczam sobie, że nie uczę się na błędach.
- Odpuszczam innym, że popełniają błędy.
- Odpuszczam innym, że nie są tacy, jakbym chciała, żeby czasami byli.
- Odpuszczam rzeczy, na które nie mam wpływu.
- Odpuszczam spełnianie cudzych oczekiwań.
- Odpuszczam sobie, że kogoś zawodzę.
- Odpuszczam sobie, że siebie zawodzę.
Co jeszcze można spokojnie odpuścić?
Odpuść sobie bycie najlepszą wersją siebie
O matko, czytałaś te zdania już pewnie jakiś milion razy:
- Nie musisz być perfekcyjna.
- Zrobione jest lepsze od doskonałego.
- Przestań porównywać się z innymi.
- Bądź najlepszą wersją siebie.
O ile dwa pierwsze zdania są bardzo prawdziwe, to za ostatnie mam ochotę wychłostać tego, kto je wymyślił. Metaforycznie rzecz ujmując.
Naturalnie, samo założenie zdania: bądź najlepszą wersją siebie nie jest wcale głupie, jeśli odniesiemy to do nieporównywania się innymi. Jednak, wydaje mi się, że pierwotny sens tego zdania został mocno wypaczony. Konia z rzędem temu, kto nigdy nie pomyślał o byciu najlepszą wersją siebie jako o robieniu rzeczy absolutnie najlepiej, jak tylko potrafi. Perfekcyjnie. Idealnie. Bez odpuszczania w żadnym momencie. Trafiłam?
Kłopot w tym, że nasz umysł nas oszukuje. Próbuje myśleć zero-jedynkowo, jak komputer. Jeśli mam być najlepszą wersją siebie to bez wymówek, cisnę do oporu. Bo jeśli odpuszczę choć na moment to bach – jestem leniem. Leniem, który do tego sam jest sobie winien, że nie osiągnął sukcesu. Bo nie został najlepszą wersją siebie. Cóż za paradoks. I paranoja w jednym.
Perfekcja nie jest cnotą. Żałuję, że nauczyłam się tego tak późno i nie umiem Cię tego nauczyć. Dla mnie był to wieloletni proces. Stopniowo, realizując różne projekty, powolutku odpuszczałam sobie maksymalne dopieszczanie wszystkiego. Drobiazgi, które kiedyś spędzały mi sen z powiek. Zamiast na 110%, robiłam coś na 100, a potem na 95, i na 90. Przestałam być najlepszą wersją siebie, a pozostałam wystarczająco dobrą. I obserwowałam. Reakcje odbiorców, swoje samopoczucie, proporcję pomiędzy krytyką i zachwytem. I wiesz co? Nie ma różnicy. Możesz mi nie wierzyć, ale naprawdę tak było. Nawet, gdy robiłam coś na 110%, zawsze znalazł się ktoś, dla kogo to było niewystarczająco dobre. Bo tak już po prostu jest. Nie jestem w stanie spełnić wszystkich pokładanych we mnie oczekiwań. I nie ma to nic wspólnego z tym, czy robię coś na 100 czy na 80% swoich możliwości. Dopóki nie spadam poniżej swoich standardów.
Odpuść sobie spełnianie cudzych oczekiwań
Proste, ale tak trudne do zrobienia. Rzekłabym nawet, że bardziej wymagające, niż każdy z pozostałych punktów. Ten punkt dotyka tak trudnych emocji, że najczęściej potrzeba czasu lub wsparcia do przepracowania niektórych schematów.
Relatywnie łatwo jest w życiu zawodowym. Tutaj czasami wystarczy sobie wytłumaczyć, że nie jest się czekoladą, pomidorową czy jakimś tam innym warzywem. ;)
Zrozumienie i akceptacja prostej prawdy, że nie każdy musi lubić mnie czy to, co robię, bo takie jest jego prawo, było dla mnie ogromną ulgą.
Moim celem w życiu NIE jest posiadanie wszystkiego, doświadczenie wszystkiego. NIE jest nim również bycie przyjacielem wszystkich. Proste.
Sfera osobista bywa trudniejsza. Każdy z nas wzrasta, wychowuje się, pełniąc pewne role. W rodzinie, w szkole, w pracy. Większość z nich odpowiada naszym naturalnym predestynacjom, część jest narzucona. Jako dziecko czy nastolatek z reguły nie zastanawiamy się nad tym. Wydaje nam się, że zawsze tak było, jest i będzie. W dorosłym życiu często nadchodzi taki moment, gdy ta konkretna rola zaczyna uwierać. Delikatnie, jak źle wszyta metka w koszulce, albo solidnie, jak wielki kamień w bucie. Buntujemy się i pojawia się problem.
Bo nagle przestajemy chcieć spełniać cudze oczekiwania, związane z dotychczas pełnioną rolą, najczęściej w stosunku do najbliższych. A bunt rodzi bunt. Najbliżsi, przyzwyczajeni do zastanego układu, łatwo nie pozwolą na jego zmianę. Mężczyzna, który w domu pełnił rolę „ojca” nie chce już dłużej dźwigać ciężaru bycia „głową rodziny”. Najstarsze dziecko, które pełniło rolę „dorosłego” w stosunku do mniej zaradnego rodzica nie ma już siły być zawsze oparciem i pomocą. Córka wymagających, kontrolujących rodziców, która nie może już znieść prób doskoczenia do zbyt wysoko powieszonej poprzeczki uznania. Syn nadopiekuńczych rodziców, który w życiu wszedł w rolę ofiary i nie umie wziąć odpowiedzialności za swoje decyzje. To tylko pierwsze z brzegu przykłady.
Jeśli chcesz, zastanów się nad rolami, które pełnisz w swoim życiu i czy nadal Ci one odpowiadają. To dobry punkt wyjścia.
Odpuść sobie popełnione błędy
Na temat radzenia sobie z porażkami powstały już setki książek. I każdą z nich można by podsumować stwierdzeniem, że porażki są po prostu immanentną częścią życia. Nie ma ludzi, którzy na swojej drodze doświadczają tylko pozytywów. Nie musisz tego rozumieć, po prostu zaakceptuj, że tak jest. :)
Też wkurza mnie fakt, że żyjemy w kulturze sukcesu, co sprawia, że mówienie publicznie o tym, co się nie udało jest mniej seksi. Z drugiej strony, czytanie o porażkach osób, które podziwiasz, paradoksalnie wcale nie poprawi postrzegania samego siebie w chwili porażki.
Chodzi o coś innego.
O to, co mówisz sama do siebie.
O to, jak reagujesz, gdy popełniasz błąd.
Obwiniasz siebie? – „Ty głupia, znowu dałaś ciała, nic nie potrafisz, jesteś po prostu beznadziejna”.
Obwiniasz innych? – „To na pewno „ich”wina.”
Możesz zrobić coś innego. Świadomie zastopuj wrednego, wewnętrznego krytyka i zastąp jego uwagi własnym, bardziej konstruktywnym komunikatem, np. „hej mała, no nie udało się, popłacz sobie trochę, a potem zastanów się, co nie poszło”?
Proste? Tak.
Łatwe? Znowu nie.
Ale możliwe.
Mnie pomogła medytacja.
To nie magia – to naukowo dowiedzione metody i profesjonalne ćwiczenia, które pomogą Ci obniżyć stres i lęk.
Otwarta rekrutacja do 3 grup:
- Stacjonarnie Wawa | popołudnia
- Stacjonarnie Wawa | poranki
- Online | popołudnia
Jeszcze jedno. Gdy coś Ci nie pójdzie, bo np. sprzeciwisz się własnym zasadom, własnemu osobistemu regulaminowi to zanim się zabiczujesz na śmierć, spróbuj zrobić prostą rzecz. Wybacz sobie błąd. Ludzie z natury popełniają błędy. Wszyscy.
Wybaczenie nie oznacza, że to coś się nie stało.
Wybaczenie nie oznacza, że nie musisz spróbować zadośćuczynić.
Wybaczenie nie oznacza, że teraz hulaj dusza, zrobię to świadomie po raz kolejny.
- Kupiłaś zupełnie niepotrzebny czwarty szary kaszmirowy sweter (bo kaszmirowy, bo szary, bo tani :) i masz wyrzuty sumienia? To spróbuj go oddać, ewentualnie sprzedać (zadośćuczynienie), a jeśli się nie da to ODPUŚĆ sobie. A następnym razem odłóż wieszak na miejsce.
- Kupiłaś idealną sukienkę, która po miesiącu okazała się wcale nie taka idealna i żałujesz wydanych pieniędzy? ODPUŚĆ sobie. Nietrafione zakupy zdarzają się każdemu. Spróbuj ją oddać, sprzedać i bogatsza o doświadczenia poszukaj dalej.
- W szale porządkowania pozbyłaś się rzeczy, która okazała się być potem potrzebna i jesteś wściekła na siebie, że musisz znowu wydać pieniądze? Zdarza się. ODPUŚĆ sobie. Kup tę rzecz i bądź bardziej uważna w przyszłości. Może nie ulegaj impulsowi pozbywania się, a dłużej przyglądaj własnym potrzebom.
Wszystkie powyższe przykłady to kwestie, które pojawiły się na blogu do tej pory. W naturalny sposób powiązane z pozbywaniem się i kupowaniem rzeczy.
Skup się na tym, co naprawdę ważne
Ostatnia kwestia, która w tym całym odpuszczaniu jest niezwykle ważna. Umiejętność odpuszczania to przede wszystkim rozumienie, które rzeczy są dla Ciebie ważne, a które nie. W pracy będzie to selektywny wybór projektów i kwestii, którym poświęcisz swój czas i uwagę. To podstawowy podział na rzeczy ważne i pilne. Jeśli ważne jest dla Ciebie zdrowie to nie zjesz piętnastego pączka. Tylko, żeby był skuteczny, musisz wiedzieć, które są ważne i trzymać się ich mocno!
W życiu prywatnym, jeśli ważna jest dla Ciebie rodzina to odpuścisz dopieszczenie piętnastego projektu w pracy, żeby pójść z synem na mecz. Albo przesuniesz zebranie w pracy, gdy mąż poprosi Cię, żebyś obejrzała z nim nowy film Star Wars.
Jednak, żeby to było możliwe, trzeba być szczerym w stosunku do samego siebie. Jakże często nasze wartości pozostają nimi tylko w sferze deklaracji! Mówisz, że ważna jest rodzina, a wolisz zaangażować się w firmie. Bo kasa, bo awans, bo uznanie szefa. I te wymówki, przecież zarabiam, żeby rodzinie było lepiej…
Odpuszczanie sobie to nie jest wymówka dla nic-nie-robienia. To nie jest wymówka dla setnego folgowania sobie wbrew postanowieniom. To raczej ulga, gdy już nie mogę. Gdy zapędzę się na drodze do doskonałości. Jak dodatkowy hamulec na ośnieżonej drodze do samodoskonalenia.
Cudownie jest dbać o swój rozwój, ale to jest droga – raczej maraton, niż sprint. Nikt Cię z batem nie pogania, nie chłoszcz też sama siebie. Odpuść sobie, proszę.
Pomyślałam kilka dni temu, że chcę napisać tekst o odpuszczaniu, okazało się, że już taki popełniłam, 6 lat temu! Takie są uroki, gdy bloguje się ponad dekadę. Dziś jestem trochę inna, śmiem twierdzić odrobinę mądrzejsza. Zredagowałam więc tekst, coś dodałam, coś zabrałam i puszczam jeszcze raz w świat. Bo odpuszczanie jest ważne!