Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Sztuka prostego makijażu

Jakiś czas temu mignęło mi w internetach zdjęcie Magdaleny Mielcarz – aktorki i (chyba) prezenterki telewizyjnej, którą kojarzę niezbyt mocno, ale raczej z określonym wyglądem. Bo, drogi Czytelniku, Pani Magdalena jest śliczną blondynką. Śliczną według dość obiektywnych kryteriów – ma fale na blond włosach, bardzo symetryczną twarz, długie rzęsy, wyraziste oczy i pełne usta. Niemalże Barbie w realu. I te kilka miesięcy temu, na jakimś celebryckim wydarzeniu Pani Magdalena pojawiła się z wyprostowaną fryzurką i odrobinę androgynicznym makijażem. Co ona ze sobą zrobiła? Jak mogła się tak oszpecić? – to najlżejsze z komentarzy.

 

Podobną sytuację, choć naturalnie w zupełnie innej skali, przeżyłam sama na blogu. Wiktoria, jedna z Czytelniczek, napisała kiedyś, że jestem dziwakiem, nie dbam o siebie i za kilka lat będę wyglądać okropnie. Wszystko dlatego, że zrezygnowałam z farbowania włosów i robienia hybryd na paznokciach. Kinga Rusin też nie farbuje włosów, a ja czuje się ze sobą dobrze – odpowiadam. Hehe, myślisz, że jesteś jak Kinga Rusin? Dobrze, że chociaż Ty tak myślisz – czytam ironiczny komentarz. Chciałabym móc napisać, że taka ocena boli i sprawić, że się nade mną poużalasz, ale nie byłaby to prawda. Taki komentarz mnie przede wszystkim niesamowicie śmieszy, ale i wkurza! Kalki, klony i glony, kopie, odbitki, repliki – współczesny kanon piękna stał się tak sztywny i wymagający, że nawet milimetrowe odbicie w drugą stronę burzy spokój na wodzie. Wzbiera fala oporu. Czasem nienawiści. Utajonej i ukrytej lub wręcz przeciwnie, wylewającej się w pełnej krasie z twitterowych 140-tek.

 

Nie jestem fanką nurtu no-makeup. Gdy Alicja Keys oznajmiła, że nie będzie się już więcej malować, poczułam mieszankę podziwu i sprzeciwu. Podziwu, ponieważ bycie osobą publiczną i zrezygnowanie z możliwości podrasowania własnej urody na potrzebę chwili wymaga odwagi. Sprzeciwu, ponieważ moja wrażliwość nakazuje mi spojrzeć na tę kwestię też od innej strony. Od lat borykam się z trądzikiem. Jestem ze swoją skóra w lepszych i gorszych stosunkach. Zależy od poziomu moich hormonów, tego, co zjem, jak się czuję, czy ktoś lub coś mnie zdenerwuje (vide stres). Chciałabym idealistycznie oznajmić, że od dziś się nie maluję. Cóż za cudowna minimalistyczna deklaracja! Nie od dziś wiadomo, że kontrowersja się sprzedaje. Może nawet zaprosiliby mnie do telewizji? Tylko, żeby czuć się dobrze, potrzebuję nałożyć na skórę podkład i puder. To moje minimum na ten moment. Może kiedyś ta bariera się przesunie? Nie wiem. Może wtedy, gdy jak Alicia Keys, będę dysponować gładką i czystą, wolną od trądziku skórą. A może nie. To moja rzeczywistość. Twoja będzie zupełnie inna, niezależnie czy chodzi o makijaż czy o piwnicę pełną przydasiów. Jesteśmy inne i to jest piękne.

 

Oglądałam teledyski sprzed 20 lat. Lekki pop, nic alternatywnego. Moją uwagę przykuły dziewczyny z All Saints, brytyjski girlsband. Wszystkie ładne. Równe zęby i piękny makijaż, ale… różne rysy twarzy! Każda ładna, ale inna. Wyraziste rysy, trochę za duży nos. Dziś inność jest źle widziana. Symetryczna twarz to współczesne must-have. Botoks i kwas hialuronowy to narzędzia do wprowadzania porządku. Grzmimy, że gwiazdy estrady, telewizji i filmu upodabniają się do siebie, ale prawda jest taka, że w głębi duszy, jako „społeczeństwo” chcemy je takimi widzieć. Popyt wymusza podaż. Podaż wpływa na popyt. Żelazne prawa rynku w konsumpcyjnej rzeczywistości.

 

Łatwo powiedzieć, że minimalizm to życie na własnych warunkach. Obronienie tej tezy własnym życiem staje się już czasami okrutnie trudne. Bo gdzieś w głębi nie ma w nas pozwolenia na odrębność. Żyjemy w niespokojnych czasach, identyczność daje poczucie bezpieczeństwa. Symetria wprowadza spokój wewnętrzny i zewnętrzny. Każdy, kto wyłamuje się ze znanego schematu budzi niepokój. Choćby poprzez fakt, że nie pomalował dziś oczu kredką, cieniami i tuszem. Bo mu się nie chciało. Albo jest minimalistą… Co za różnica. Jest odmieńcem i już. Dodatkowo niezadbanym. Chciałabym nie robić makijażu, ale bycie taką wśród wszystkich pięknie wyglądających kobiet sprawia, że czuję się niewyraźna, chora, a czasem wręcz obnażona – pisze do mnie Kamila, gdy na Instagramie pokazuję twarz bez makijażu. Presja bywa obezwładniająca. A to tylko makijaż! Głupotka, trochę pudru, kilka kresek, maźnięć pędzlem…

 

Myślałaś może kiedyś, że chcesz prowadzić bloga, vloga itp.? Cudownie, tylko czuję, że muszę Cię uprzedzić. Że w świecie publicznego odsłaniania się (choćby na milimetr), trzeba mieć przede wszystkim twardy tyłek. Najlepiej dodatkowo pokryty warstwą wibranium. Przydaje się też dojrzałość. Nie ta rodem z cołczowych poradników, która krzyczy: jesteś zwycięzcą. Tylko ta cicha, codzienna dojrzałość. Zbudowana na łzach i podnoszeniu się z kolan. Nie wystarczy mówić o sobie, że mam wywalone na cudze zdanie. To nie działa. Dopiero w momencie, gdy ktoś ktoś Cię obrazi, a Ty się uśmiechniesz, będziesz to czuła. Cichą pewność, że jesteś doskonała taka, jaka jesteś.

 

Ze zmarszczkami i z pryszczami.
W pełnym makeupie nawet, gdy ktoś powie, że dziwkarski.
W krótkiej spódnicy, gdy masz krzywe nogi.
W spodniach, gdy cały świat krzyczy, że tylko sukienki są kobiece.
Bez uśmiechu, bo tak akurat wybrałaś.

 

Nie musisz się uśmiechać, bo jesteś kobietą. Bo tak wypada. Bo pomyślą, że zbyt męska i smutna. Weź się umaluj – wyglądasz, jakbyś była chora – tak słyszała Ania, gdy była młodsza. A teraz Anna kompulsywnie podkreśla kredką oczy i brwi jeszcze przed śniadaniem. Nie umie inaczej.

 

A we mnie wszystko krzyczy. Po chwili u Magdy Mielcarz na Instagramie czytam: My, Kobiety, jesteśmy uczone od małego spełniać pewne oczekiwania, zachowywać się i wyglądać w określony sposób. Jestem zmęczona ubieraniem się w krótkie spódnice, doklejaniem rzęs, malowaniem się na 'Barbie’, spełnianiem czyichś oczekiwań, tańczeniem jak mi zagrają. Nie jestem małą dziewczynką, tylko dojrzałą kobietą, ubieram się jak chcę, maluję jak chcę, mówię, co myślę. Dzisiaj spełniam SWOJE oczekiwania. Życzę, abyście i Wy kiedyś mogły pracować i żyć na własnych zasadach. Być sobą.

 

Od kiedy oczy wyglądają na niesmutne dzięki pomalowanym rzęsom, a nie promiennemu uśmiechowi? – pisze do mnie Sylwia. To się uśmiecham. Promiennie. Jeśli chcę.

Sprawdź Także

0 0 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
106 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments