Jak wybrać krawcową? Na co zwrócić uwagę? Ile powinna kosztować? – to tylko niektóre z pytań, które kołaczą się po głowie, gdy zdecydujesz się uszyć coś na miarę. Szycie na miarę staje się coraz popularniejsze wśród osób, które szukają unikalnych, idealnie dopasowanych ubrań wysokiej jakości.
Moje pierwsze doświadczenia z szyciem na miarę to liceum i sukienka na studniówkę. Wiedziałam DOKŁADNIE jak powinna wyglądać, gdy tylko zobaczyłam tkaninę. Czarna, dwuwarstwowa, na czarnej podszewce miała wierzchnią warstwę w postaci półprzezroczystej tkaniny w delikatne, wypukłe, również czarne zarysy kwiatów (albo innych wzorów, moja pamięć się starzeje). Idealny kompromis pomiędzy prostotą a unikalnością. Krój miała mieć bardzo prosty, dopasowany, długa do kostek, z małymi rękawkami i zabudowanym dekoltem (tylko z wierzchniej warstwy). Wyszła… średnio. :) Krawcowa nie do końca zrozumiała, co to znaczy dopasowany krój i wyszło „ciotkowo”. Na szczęście mama mojej koleżanki mi ją później przerobiła – pamiętam to uczucie radości, gdy od razu zrozumiała, o co mi chodzi. Zrobiła ją dopasowaną ponad wszelką wątpliwość i zasugerowała usunięcie zabudowanego dekoltu. Byłam zachwycona.
Przed maturą uszyłam sobie również garsonkę z granatowej tkaniny – jednolitej, ale trochę tweedowej (nie pamiętam za nic, co to była za materiał i skąd go miałam). W tej garsonce „obskoczyłam” wszystkie okazje przez kolejne 7 lat – maturę, egzaminy wstępne, egzaminy na studiach, rozmowy kwalifikacyjne itp. Pamiętam jak byłam dumna, gdy jedna z moich koleżanek na stażu w warszawskiej kancelarii (tej samej, gdzie wywalano do domu za brak rajstop latem) była zachwycona moją garsonką. Tak wspaniale dopasowanej spódnicy ołówkowej o doskonałej długości nie miałam nigdy wcześniej, ani nigdy potem. Wytrzymała ponad 7 lat.
Potem wielokrotnie wracała do mnie myśl, żeby uszyć sobie wymarzone ubranie, zamiast bezskutecznie biegać po sklepach. Ale zawsze coś mnie powstrzymywało, między innymi zbyt duży wybór krawcowych. W Warszawie jest ich, wbrew pozorom, sporo, a ja nieszczególnie znam się na szyciu. Oczywiście, potrafię całkiem nie najgorzej ocenić jakość tkaniny czy jakość odszycia, ale już szczegóły konstrukcji ubrań, zaszewek itp. na etapie tworzenia to nie moja specjalność. Z drugiej strony, też nie byłam zainteresowana pójściem do fancy salonu, gdzie z racji samego przekroczenia progu licznik odmierza 1000 zł. Wreszcie poszłam na żywioł i weszłam do malutkiego saloniku krawcowej, który często mijałam na ryneczku…
O swoich doświadczeniach jeszcze opowiem, a tymczasem oddaję głos komuś dużo bardziej kompetentnemu. O porady w kwestii szycia na miarę poprosiłam widoczną na zdjęciu tytułowym :) Julię Marek z bloga Joulenka, która prowadzi chyba najbardziej rozpoznawalny blog o szyciu i rozsądnym tworzeniu. Znajdziecie ją również na jej pięknym i klimatycznym profilu na Instagramie. Miałam okazję spotkać się i porozmawiać z Julią i wiem, z jak ogromną pasją i zaangażowaniem zgłębia tajniki szycia i konstrukcji ubrań. Oddaję głos….
Cześć! Kasia poprosiła mnie o napisanie paru zdać o tym, na co zwrócić uwagę i jak powinien wyglądać proces szycia na miarę. Sama nie muszę korzystać z takich usług, bo szyję, umiem tworzyć formy ubrania na miarę i dopasowywać je do niuansów sylwetki. Znam też kilka krawcowych i w tym tekście będę opierać się na zarówno moich, jak i ich doświadczeniach.
Kto wybiera materiał?
Do krawcowej można przyjść z własnym materiałem, jednak zalecałabym wcześniejszą konsultację. Na przykład jeśli znajdziemy płótno w piękny wzór w IKEI i przyniesiemy je do krawcowej z prośbą o sukienkę – krawcowa rozłoży ręce i powie, że z tego może udać się jedynie sztywna spódnica. Krawcowa ma obycie z materiałami i będzie wiedziała, który nada się na jaką formę i ile potrzeba metrów. Zwykle krawcowe mają też u siebie bazę materiałów lub próbników tkanin i dzianin, które można zamówić od sprawdzonych dostawców.
Podsumowując – można kupować materiały u krawcowej. Można też kupować je samemu, jednak pomocna będzie wcześniejsza konsultacja z krawcową.
Pomysł na ubranie – jak krawcowa może nam pomóc?
Są krawcowe-stylistki, które uwielbiają udzielać porad odnośnie wzorów i kolorów tkanin. Są też i takie, które po prostu obyły się z ludzką sylwetką i z łatwością doradzą, które modele pasują akurat do nas. Krawcowe mają wyrobione oko – z łatwością oceniają proporcje sylwetki i wyłapują odchylenia od sylwetki standardowej (na przykład u mnie – nierówne wcięcie w talii).
Jeśli więc przychodzimy do krawcowej z zarysem koncepcji, zawsze możemy liczyć na jej poradę odnośnie formy i obszerności ubrania. Czasem możemy też usłyszeć poradę odnośnie kolorów czy wzorów, jeśli tego też oczekujemy.
Pomiary i przymiarki.
Pomiarów sylwetki dokonuje się na bieliźnie, najlepiej w butach, z którymi chcemy nosić ubranie (to szczególnie ważne przy oficjalnych sukienkach i żakietach!). Buty i bielizna zmieniają postawę i proporcje ciała – dobra krawcowa powinna to wiedzieć.
Według sztuki krawieckiej, przed skrojeniem materiału docelowego powinno się odszywać wersję próbną (na przykład z tzw. „surówki” – miękkiego surowego płótna), jednak wiele krawcowych pomija ten etap i od razu kroi materiał docelowy, tylko z odpowiednim zapasem, który wystarczy na regulację obwodów i długości ubrania. Odszycia próbne zachowały się u bardziej wyspecjalizowanych (i wysoko ceniących się) krawcowych i krawców. A takich dużo łatwiej znaleźć w obrębie mody męskiej.
Proste ubrania wymagają jednej przymiarki, te bardziej złożone – dwóch, trzech. Na przymiarki należy przyjść w butach, bieliźnie i całym innym ubraniu, które chcemy nosić pod gotowym wyrobem. Na przymiarki płaszcza przychodzimy więc ze swetrem i szalikiem, a na przymiarki żakietu – z koszulą. Dzięki temu łatwiej będzie nam i krawcowym zobrazować sobie, jak dana rzecz powinna wyglądać i co jeszcze trzeba poprawić. Jeśli uważamy, że ubranie nie leży tak jak powinno lub chcemy mieć więcej/mniej luzu w wybranych partiach – możemy śmiało zwracać uwagi przy przymiarkach.
Ile to powinno kosztować?
Są krawcowe, które na co dzień wykonują głównie drobne poprawki, ale są też i takie, które specjalizują się na przykład w odzieży damskiej ciężkiej (płaszcze, żakiety). To oczywiste, że te drugie policzą więcej – mają swoją specjalizację i zapewne wykonają ubranie lepiej.
Krawcowe, żeby przetrwać w dzisiejszych czasach, są zmuszone wyceniać się konkurencyjnie do sieciówek, dlatego czasem proponują śmiesznie niskie kwoty w stylu 50-70 złotych za odszycie sukienki. Sama, biorąc uwagę to, że znam ten proces i wkład pracy, za najprostszą sukienkę nie miałabym serca dać poniżej 100 złotych + koszt materiału. Im więcej cięć, punktów dopasowania i żmudnych wykończeń – tym oczywiście więcej. Krawcowe, które specjalizują się na przykład w żakietach, mogą wziąć za odszycie nawet powyżej 500 złotych. Jeśli konstrukcja jest dopasowana do klientki i wszystkie technologiczne procesy (klejonki, sposób prasowania itp.) są zachowane, nie jest to wygórowana kwota.
Wiem, że w głowie od razu może włączyć się maszynka pod tytułem „Ile zapłaciłabym za to w sieciówce i czy na pewno mi się to opłaca?”. Jeśli jednak weźmie się pod uwagę to, że możemy wybrać najlepszy materiał, ubranie będzie dopasowane do nas i jeszcze do tego dostaniemy kilka cennych porad, a gotowa rzecz będzie służyć nam wiele lat – to serio warto się przekonać. Chociaż raczej nie muszę tłumaczyć tego Wam – w końcu czytacie bloga minimalistki. :)
Jak rozpoznać dobrą krawcową?
I to jest chyba najtrudniejszy punkt. Jeśli już wydajemy sporo pieniędzy na usługę – na co zwrócić uwagę, żeby nie żałować? Krawcowe nie podążają za internetową modą, raczej nie mają żadnego portfolio, które można by ocenić przed wizytą. Jeśli nie możemy znaleźć nikogo z polecenia zaufanych znajomych, najlepiej po prostu umówić się na wizytę i konsultacje do najbliższej krawcowej.
Jeśli po przedstawieniu projektu krawcowa podłapie myśl i poczujecie, że wie, co mówi – jest spora szansa, że się nie zawiedziecie. Ważne jest złapanie dobrego kontaktu, dokładne przedstawienie swojego pomysłu. Krawcowa najprawdopodobniej poda swoje sugestie (jeśli nie macie sprecyzowanego pomysłu lub jeśli stwierdzi, że lepiej będziecie wyglądać w czymś innym). Być może podczas takiej wizyty będziecie mogły zobaczyć jej zaplecze lub ubrania odszyte dla innych klientów. Nie zaszkodzi o to podpytać. Powiedzmy, że to jest takie „portfolio na żywo”. :)
Kolejnym testem na krawcową może być też to, czy podzieli się z Wami tą wiedzą, którą tu spisałam: czy zaleci dobranie bielizny przed pomiarami, czy poleci ubrać się w odpowiednie ubranie na przymiarki i tak dalej. Możecie podpytać o te sprawy. Jeśli czujecie, że krawcowa nie podała Wam dobrej instrukcji – to może być znak, że lepiej wybrać się gdzieś indziej.
Jeżeli wszystko idzie zgodnie z planem – złapałyście dobry kontakt z krawcową i czujecie, że ma wiedzę – sensowną strategią będzie rozpoczęcie współpracy od odszycia dość prostego ubrania. Proste ubranie to niższe koszty, więc w przypadku, jeśli jednak coś się nie uda, straty będą mniejsze. A już przy takiej spódnicy czy sukience poznamy od środka proces pracy krawcowej i zdecydujemy się, czy na pewno chcemy jej zaufać i szyć u niej w przyszłości.
***
Jestem bardzo wdzięczna Julii za ten tekst, też dlatego, że doskonale podsumowała moje doświadczenia z krawcowymi. Dobry kontakt to podstawa – ten moment, gdy mówisz o swoim pomyśle, pokazujesz jakieś zdjęcia jako inspirację, a krawcowa od razu łapie, o co chodzi i rozrysowuje projekt na kartce. Gdy podpowie, że ten materiał nie wyjdzie w tym projekcie, a te zaszewki lepiej zrobić w innym miejscu. Dokładnie tak miałam z krawcową, do której weszłam w sumie przypadkowo, bo mijałam jej salonik na rynku. Pierwsza rzecz, która przykuła moją uwagę po wejściu to idealnie odszyty, przepiękny biały kołnierzyk na manekinie.
Wiecie, że uszyłam na miarę długą kamizelkę. Pytaliście, czy jestem zadowolona i czy nie mam zastrzeżeń do wykonania. Jestem bardzo zadowolona, ale zastrzeżenie mam jedno i, co najlepsze, przed tym właśnie ostrzegała mnie krawcowa, gdy opowiadałam o swoim pomyśle. Tkanina, którą kupiłam jest gruba i dość ciężka (to mieszanka wełny z kaszmirem), dobra nawet na lekki płaszcz. Z tego względu konstrukcja i szycie kamizelki przypominało właśnie bardziej szycie lekkiego płaszcza bez ramion i z jednej strony na samym dole nie do końca dobrze się układa (tkanina jest ciężka). Wystarczyło spięcie agrafką, żeby nadać idealny wygląd, ale to nie jest docelowe rozwiązanie i zaniosę jeszcze kamizelkę do drobnej poprawki. Aha, tkaninę zasadniczą kupiłam online (trochę w ciemno), a podszewkę w sklepie z tkaninami w najbliższym centrum handlowym.
I na pewno nie będzie to mój ostatni projekt. Mam w głowie co najmniej dwa kolejne pomysły na rzeczy, które bezskutecznie szukam w sklepach od lat. Cieszę się, że mam teraz pod ręką krawcową, którą będę mogła zapytać choćby o to, ile tkaniny muszę kupić. Nigdy nie umiem tego oszacować. :)
Mam nadzieję, że porady Julii i moje doświadczenia pomogą Wam przekonać się do szycia na miarę. Podzielcie się też koniecznie swoimi doświadczeniami z szycia na miarę, proszę!
A czy zdradzisz gdzie ten salonik krawcewej?:)
Na Bazarku Lotników. :)
Znalazłam na stronie Bazaru, że są tam poprawki krawieckie. Czy to jest to? Zawsze myślałam, że jak reklamują się jako poprawki, to nie szyją nic od podstaw.
Kasiu, nie wiem, co jest na stronie, chyba nigdy tam nie zaglądałam. :) Moja krawcowa mieści się w tym przejściu bodajże od ulicy Smyczkowej.
Dziękuję :) To będę szukać jej tam, bo zastanawiam się nad uszyciem garsonki przed obroną ;)
Krawcowej nie potrzebuję, ale dzięki Tobie znalazłam na mapie Warszawy miejsce, które koniecznie chcę odwiedzić – Sushi Bar Don przy wzmiankowanym bazarku :) Dziękuję!
Ja niedawno odkryłam DaWandę. I mnóstwo ludzi, którzy szyją własne projekty, ale na konkretne wymiary! Może nie jest to idealne rozwiązanie i nie do końca to szycie na miarę, ale dla mnie ma dwa ogromne plusy: widzę projekt już na kimś i nie muszę go sobie wyobrażać oraz mogę go dopasować pod swoje potrzeby. No i kupuję online, nie lubię chodzić za ubraniami. Lubię bardzo proste, dzianinowe ubrania no i już doskonale wiem, w czym będę wyglądać i czuć się dobrze, a materiał bawełna plus elastan zazwyczaj jest taki sam, to nie muszę go sprawdzać przed zakupem ;) Póki co idealnie trafiłam ze spodniami, czekam jeszcze na sukienkę i bluzę :)
Ja się zawiodłam mocno na sukience kupionej na DaWandzie i właśnie uszytej na moje wymiary… A do tego nie mogłam jej zwrócić, bo właśnie szyta na indywidualne zamówienie. :( Wiem, że to tylko jednostkowy przypadek, ale chwilowo mam uraz. ;)
Pewnych rzeczy bym nie kupiła – na przykład marynarki czy spódnicy na podszewce. Ale dresowa, jak ja to mówię, „ciążowa” sukienka musi pasować ;) Za mała nie będzie, a jak za duża to mam mamę z maszyną do szycia, lekko zwężyć czy skrócić to żaden problem. Podobnie z innymi ubraniami z tego materiału. Niech żyje dresówka! :)
Kupiłam właśnie dresową sukienkę i nie miałam zastrzeżeń do kroju, tylko do tkaniny. Po kilku praniach zamieniła się w szmatę do podłogi. :(
Ach, w tym sensie. No ja się niestety też kilka razy zawiodłam na dresówce, ale nawet po obejrzeniu materiału nie jestem w stanie zgadnąć czy nie będzie się np. mechacił. Także tak czy inaczej kupuję w ciemno, czy stacjonarnie czy online ;) Ale jak już mam swój ulubiony sklep, który zrobi mi rzecz na zamówienie i jest dobrej jakości to często wracam.
Mam trochę doświadczenia w szyciu na miarę, ale z tego względu, że sama uczę się to robić:) Niestety sieciówki tak zawładnęły rynkiem, że zdecydowana ilość osób podąża ślepo za modą, a co za tym idzie ludzie zaczynają wyglądać jednakowo. Trochę mnie to frustrowało, chciałam się wyróżniać, a ubrania w sklepach zwyczajnie przestały mi się podobać… Mam dużo szczęścia, bo moja mama i siostry szyją, ja dłuuugo zapewniałam, że nie potrafię. Korzystam z gotowych wykrojów, ale dzięki temu mogę stworzyć niepowtarzalne ubranie, wystarczy znaleźć tylko odpowiedni materiał. Nie szyję idealnie, dopiero się uczę, ale dzięki temu moja szafa powoli wypełnia się oryginalnymi ubraniami, których nie ma nikt inny:) Przy okazji okazało się, że szycie sprawia mi ogromną przyjemność i chyba już stało się moją pasją. Też czasem mam obraz w głowie i nigdzie nie mogę znaleźć takiej rzeczy, ucząc się krawiectwa, mogę sama podjąć wyzwanie:) Pozdrawiam serdecznie i korzystając z okazji, chciałam podziękować za Pani blog.. Odkryłam go niedawno i jest to jedna z najlepszych rzeczy, która spotkała mnie w życiu! Każdy post czytam z zainteresowaniem, podziwiam Pani pracę i chyba też trochę się z Panią utożsamiam.. Wydaję się być Pani niesamowitą i sympatyczną osobą, a Pani książka ,,Chcieć mniej” czeka już u mnie w domu na wyjątkowy moment, żeby ją przeczytać:)
Dziękuję pięknie za komentarz i tak miłe słowa! :))
Takie szycie na miarę to świetna sprawa,sama się do tego przymierzam. Na studniówkę sukienkę szyła mi Mama, która z zawodu jest krawcem ciężkim, ale doskonale sobie z tym poradziła. Niestety teraz już ma za duże problemy ze wzrokiem by ślęczeć nad maszyną do szycia :/
Bogusia, sprawdź, może odziedziczyłaś czysty talent po mamie? Szkoda zmarnować! :))
Sprawdzałam, ale mój zapał na uszyciu 3 poszewek na poduszki (co zajęło mi cały dzień) gdzieś się ulotnił. Będę robić niedługo jeszcze jedno podejście do prostego lnianego topu ;)
Poduszki bym się chciała sama nauczyć szyć. :) Najchętniej lniane. :)
Skąd wzięła się ta okropna maniera mówienia „odszyty”, „odszycie” zamiast „uszyty”, „uszycie” ?
Ja szyłam u krawcowej sukienkę na studniówkę i była idealna. Teraz szukam kogoś żeby skrócić i zafarbować suknię ślubną i tutaj już nie jest łatwo…W ogóle mam wrażenie ze łatwiej znaleźć dobrego męskiego krawca.
Nie wiem skąd, ale jest to przecież słowo widniejące w słowniku. :) Skrócenie sukni to pewnie nie tak wielki problem, ale już farbowanie materiału może być wyzwaniem!
Też się nad tym zastanawiałam i moim zdaniem słowo „odszyty”, „odszyć” jest źle używane, bo w większości przypadków zastępuje słowo „uszyty”, „uszyć”. Wg słownika SJP: odszyć to
wykończyć część ubioru plisą lub innym kawałkiem materiału. Więc słowo istnieje w słowniku, ale nie jest równoznaczne z „uszyć”.
Też mnie to kiedyś irytowało – jak zaczynałam szyć i czytałam o tym „odszywaniu” zamiast „szyciu”. Ale właśnie tak się często mówi wśród szyjących. No i jakoś mi to słowo w wewnętrzny słownik wsiąkło, po prostu jest w tym kontekście używane, nawet jeśli nie do końca poprawnie:)
Z resztą – co szyjący, to inna maniera. Ja mówię „zszywać”, a notorycznie słyszę „zeszywać”. Tu tak naprawdę co zakład, co krawcowa, to inne słownictwo.
Od roku chciałam sobie sprawić pierwszą w życiu małą czarną. Chodziło mi o bardzo prosty fason, z rękawami za łokieć, bez dekoltu. Ciężko było znaleźć coś tak zwykłego w dodatku w rozsądnej cenie. W końcu trafiłam na Allegro na polską firmę Nowakowska, która oferuje również szycie na miarę lub wprowadzanie własnych poprawek w ich gotowych projektach. Skontaktowałam się z obsługą mailowo odnośnie tego jakie zmiany chcę wprowadzić i ile będzie to kosztować i za 3 tygodnie moja sukienka była gotowa. Jestem z niej bardzo zadowolona, wszystko zostało poprawione tak jak chciałam, jakość na lata przy jednocześnie przystępnej dla mnie cenie. Fajnie tak bez wychodzenia z domu załatwić wymarzone ubranie.:)
Wpis idealny! Uwielbiam bloga Julii i nie rzadziej zaglądam też tu (no dobrze – na obu czytam WSZYSTKO :) ) Współpraca idealna :) Co do szycia na miarę – sama szyję i staram się dążyć w tej materii do perfekcji, więc raczej omijam „zakłady” krawieckie. Niemniej – wszystkie rady Julii są moim skromnym (dalekim od jej już chyba profesjonalnego) zdaniem trafione w punkt ;)
Dziękuję pięknie w imieniu swoim i Julii. :)
Mam trochę uraz do szycia na miarę po tym jak moja studniówkowa spódnica się nie udała. Później u innej krawcowej szyłam spodnie i były za krótkie ( takie „na styk” jakich nie lubię), wystawały mi mocno buty. Teraz sobie myślę, że materiały były źle dobrane, ale krawcowa nawet mnie nie uprzedziła jaki może wyjść efekt.
Dziś wolę iść do sklepu, albo uszyć sama (choć w tej kwestii też różnie bywa;))
Pozdrawiam!
Absolutnie Cię rozumiem, trudno jest znaleźć tą właściwą krawcową.
Ja szyłam tylko sukienkę na studniówkę :) I chyba nie trafiłam na najlepszą krawcową bo trochę się zraziłam.
PS. Uwielbiam Joule, jej bloga i to jak pisze o szyciu :))
Moja szafa to 3/4 szyte na miarę sukienki.nie mam ochoty nosić tego co ma na sobie co druga osoba na ulicy. Krawcową mam idealną, pokazuję zdjęcie i za dwa tygodnie ma nowe swoje ubranie.
Znam też osobę, która lubi szycie u krawcowej, bo nie znosi chodzenia do sklepów i szukania odpowiedniego ubrania. Natomiast w sytuacji, gdy szyje na miarę, to ma tylko 2-3 sklepy z materiałami, szukanie w internecie zdjęcia i wizytę u krawcowej.
Przeczytałam własnie Twoją ksiązkę Kasiu :) na początku czytania pomyślalałam „ale nuda” (choć Twój blog od jakiegoś czasu z zainteresowaniem śledzę), potem myśl „ja to wszystko wiem” …. hmmm….. ale dawno żadnej książki nie przeczytałam tak blyskawicznie od deski do deski :) ….. a zakończenie – magia – eolska muzyka… wczytywałam się w nie kilka razy :) i niech to będzie najlepszą recenzją :) cieszę się że JĄ MAM – na pewno trafi na półkę z książkami, które na pewno zatrzymam (a rzeczywiście tej części sprzątania obawiam się najbardziej, do tej pory w trakcie porządków, regał z ksiązkami był nietykalny :) pozdrawiam :)
Rzadko szyję coś na miarę, ale mi się zdarza. Począwszy również od sukienki na studniówkę. Mam ciocię, która jest krawcową, wyczarowuje prawdziwe cuda i w mig łapie o co mi chodzi.
Mam to szczęście posiadać krawcową co ma wyczucie smaku, wielka pasję – jednym słowem kocha to co robi. I przekłada się to na cuda jakie wychodzą spod jej igły ! Szyję wszystko co mogę i jestem mega zadowolona. I wychodzi taniej – bo to co kupiłabym w sieciówkach po jednym sezonie wygląda nieciekawie, a uszyte przez nią z dobrego materiału wykorzystuje przez wiele sezonów.
Mam swoją zaufaną krawcową. Szyję u niej od ok 4 lat. Jest niezawodna. Zna się na rzeczy, jak moja wizja nie będzie się sprawdzała, to zawsze mi o tym powie i zaproponuje coś innego. Mam od niej prawie wszystkie sukienki i spódnice. Jak potrzebuję przeróbki to też idę do niej.
Właśnie zawiozłam do niej wełniano-kaszmirowy materiał na płaszcz. Mój staruteńki, kupiony w sacondhandzie, wełniany z H&M już się nie nadaje do chodzenia. Od 2 lat myślałam o uszyciu płaszcza na miarę i w tym roku dojrzałam do tego, po twoim wpisie z Capsule Warderobe, gdzie pokazałaś kamizelkę. Kolor materiału mnie zachwycił. Zamówiłam w jednym sklepie próbki, a potem kupon materiału.
Obecnie jestem na etapie poszukiwania krawcowej do uszycia sukni ślubnej, robię rozeznanie wśród znajomych i jak na razie wychodzi słabiutko…nie, nie chcę żadnej wystrzałowej kiecki, wręcz przeciwnie prostą, skromną sukienkę, ale mam świadomość, że właśnie taką najłatwiej sknocić;) także trzymajcie kciuki za powodzenie moich poszukiwań! A do Ciebie Kasiu mam prośbę, jak już zahaczyłam o tematykę ślubną, może zainspirujesz mnie jakimś postem ze wskazówkami na przygotowanie minimalistycznego (i nie mam tu na myśli liczby gości) wesela? Bo tam gdzie ja chce ciąć koszta tam mój narzeczony ma ochotę zaszaleć, a budżet, mogę już śmiało stwierdzić, że będzie przekroczony…
ja swoje pierwsze „produkcje” mam już za sobą. Wzięłam się za kurs szycia i udziergałam póki co mały plecaczek dla dziecka, torbę na zakupy… teraz poluję na małą maszynę do szycia.
Fajny artykuł. Też trochę szyję a ostatnio wciągnęłam się w slow fashion a w związku z tym iż nie lubię zamawiać ubrań przez internet (żadko kiedy udaje mi się trafić z rozmiarem albo to nie to czego się spodziewałam więc i tak kończy się przerabianiem) uznałam że tak proste rzeczy jak t-shirty np będę szyć sobie sama. Czy korzystasz z jakiejś hurtowni w której można znaleźć bawełnę two ply, pima, supima lub generalnie premium? Z jakich hurtowni generalnie korzystasz?
A ja sama staram się szyć sobie ubrania. Oczywiście nie zawsze wszystko wychodzi tak jakbym chciała ale przynajmniej mam satysfakcję. ;) Inspiracji szukam głównie w internecie, ostatnio trafiłam na przykład na stronę Przepis na szycie i jest tam bardzo dużo wykrojów na bardzo modne teraz rzeczy, np. sukienkę bieliźnianą czy plecak worek. Jak dla mnie to duża oszczędność.