Ubrania po domu – prośby o napisanie takiego tekstu pojawiają się co i rusz, postanowiłam więc zmierzyć się z tematem, pokazując przy okazji swoje zestawienia ubrań po domu.
Ubrania po domu z reguły nie są przeze mnie uwzględniane w zestawieniach Szafy Minimalistki i nie są wliczane do liczby ubrań na dany sezon. Jest to bardzo pragmatyczne rozwiązanie. Mamy małe mieszkanie, które dzielimy z niemałym psem. :) Moja codzienność to wyjścia na spacer i wspólne wylegiwanie się na kanapie, gdy ja pracuję, a Nela śpi. Gdybym nosiła w domu te same ubrania, które wkładam „na wyjścia”, zniszczyłyby się bardzo szybko i musiałabym je wymieniać dużo częściej. Nie pracuję na etacie, więc mój harmonogram dnia zmienia się w zależności od potrzeb, jednak najczęściej przed południem pracuję w domu, a po południu w swoim biurze. Przedpołudniem noszę się więc domowo, a po południu wyjściowo.
Był taki moment, gdy źle się czułam ze swoimi domowymi ubraniami. Nie dlatego, że wyglądały źle, tylko dlatego, że pozwoliłam sobie to wmówić. Pamiętacie może falę zachwytu nad książką Lekcje Madame Chic i im podobnymi? W tamtym czasie przeczytałam wiele tekstów, że w domu wypada nosić eleganckie ubrania, lekki makijaż w stylu „no makeup”, bo w przeciwnym razie zostaniesz zlinczowana jako flejtuch, który nie potrafi o siebie zadbać na co dzień, a tylko „na wyjścia”. Nie wypada „donaszać” ubrań po domu, a wyrzucać i kupować nowe, bo jeszcze przez przypadek partner/partnerka może uznać, że za mało się dla niego/niej starasz.
Dobrze, wiem, że trochę przesadzam, ale uważam, że można wypracować sobie bardzo rozsądny kompromis. U mnie wygląda on tak:
- nie kupuję ubrań przeznaczonych wyłącznie do noszenia w domu (poza skarpetami),
- noszę ubrania, w których nie wstydzę się otworzyć drzwi listonoszowi, ale też nie jest to strój, w którym przyjęłabym gości na proszonej kolacji,
- „donaszam” stare ubrania, ale nie oznacza to chodzenia w wyplamionych i porozciąganych jak szmata do podłogi koszulkach.
Nie chcę być gołosłowna, poprosiłam więc MM, żeby zrobił mi kilka zdjęć w moich domowych ubraniach. Fotografie poniżej, razem z opisami poszczególnych rzeczy. Poza widocznymi na zdjęciach, mam jeszcze inne ubrania po domu – 3 koszulki z krótkim rękawem, ze dwie z długim i jeszcze jedną bluzę. Często pytacie, ile ubrań po domu to optymalna liczba. Choćbym nie wiem jak chciała, nie jestem w stanie podać konkretnej liczby. U mnie jest to ok. 14 ubrań, ale np. mama niemowlęcia będzie zapewne potrzebowała więcej rzeczy na zmianę (wiem, jak to jest z ulewaniem i marchewkowymi papkami ;)).
Szafa Minimalistki®
Sztuka ubierania. Stwórz szafę na miarę swoich potrzeb!
GWARANCJA satysfakcji lub zwrot pieniędzy.
Moje ubrania po domu – zestaw nr 1
Koszulka w paski pojawiła się w 2014 roku w jednym z zestawień Szafy Minimalistki. Potem trafiła do ubrań domowych dlatego, że kolory mocno się sprały na przestrzeni lat. Bo, moi Drodzy, ta koszulka ma prawie 10 lat! Jest z ekologicznej bawełny i kupiłam ją w Zarze. Kolory wyglądają słabo, ale fason jest nie do zdarcia, a szwy są IDEALNIE na swoim miejscu. Mam jeszcze jedną czarną koszulkę z tej serii i wygląda równie dobrze (fason, bo kolor się sprał). W międzyczasie kupiłam jeszcze ze 2 koszulki z tej serii (białe), ale się rozpadły.
Jeansy to moje stare Crossy, które w zeszłym roku zastąpiłam nowymi. Na blogu zadebiutowały w pierwszym zestawieniu Szafy Minimalistki, ale noszę je dużo dłużej. Wełniane podkolanówki kupiłam w TkMaxx.
Moje ubrania po domu – zestaw nr 2
Pokazywałam go w ostatnim zestawieniu Szafy Minimalistki. Sweter jest zrobiony przeze mnie własnoręcznie ze starego szalika (to mój drugi sweter w życiu, ale pierwszy był robiony wg wzoru), a spodnie są z Lidla – lyocellowe, bardzo wygodne i doskonałe do noszenia w domu.
Moje ubrania po domu – zestaw nr 3
Te same spodnie z Lidla i koszulka Wearso z organicznej bawełny. Nie mogłam odżałować tej koszulki! :) Była dość kosztowna, a poplamiłam ją niemal natychmiast sokiem z pomarańczy. Wywabiałam plamy długo, na wiele sposobów i już ich prawie nie widać, ale po tych eksperymentach zostały małe przebarwienia na tkaninie. Jest bardzo miękka i wygodna, doskonale się sprawdza jako ubranie po domu.
Kapcie to śmieszna historia. Od czasu wyjazdu na studia WCALE nie nosiłam kapci. To chyba reakcja na straszny kapciowy reżim, który pamiętam z dzieciństwa. Zamiast kapci przez wiele lat nosiłam grube skarpety, ale tej zimy dostałam nieoczekiwany świąteczny upominek od super ekipy Zalando, z którą pracowałam wiele razy. Prezent w postaci wełnianych kapci. Stale o nich zapominam, ale nieoczekiwanie bardzo lubię je nosić. :)
Moje ubrania po domu – zestaw nr 4
Te same portki z Lidla, szałowe skarpety i koszulka, którą noszę po domu i specjalnie przemyciłam w tych zestawieniach. Jest to koszulka, którą dostałam w ramach akcji Gwiazdka dla bezdomniaka, zorganizowanej w grudniu poprzez platformę www.dlaSchroniska.pl. W ramach tej akcji sprezentowaliście zwierzakom ponad 3 tony karmy o wartości ok. 50 tys. złotych! Wiem, że wielu z Was bezpośrednio włączyło się w akcję, za co jestem Wam OGROMNIE wdzięczna! Kwota wydaje się spora, ale w skali kraju to nadal kropla w morzu potrzeb. Dlatego w pieskowo-księżniczkowej koszulce i z Nelcią u boku ładnie prosimy o dalsze wsparcie.
Moje ubrania po domu – zestaw nr 5
Jeansy Cross i koszulkę już opisywałam. Bluzę podkradłam MM. Niby nic w tej bluzie szczególnego, MM kupił ją w HM i to najzwyklejsza rozpinana szara bluza, ale bardzo ją lubię i trzyma się nieźle, choć noszę ją w zasadzie prawie codziennie.
Wiecie już, jakie ja preferuję ubrania po domu. Z chęcią przeczytam, jakiego rodzaju ubrania po domu Wy wybieracie – dedykowane eleganckie czy raczej wygodny recykling? :)