Zbliżająca końcówka roku bardziej skłania mnie do podsumowań, niż do planowania kolejnych rzeczy (w tym względzie wrzesień jest moim nowym rokiem). Tradycyjnie, w styczniu pojawi się moje zestawienie wydatków ubraniowych, pomyślałam jednak, że chciałabym Wam też napisać o innych, bardzo udanych tegorocznych zakupach. Jak zobaczycie, nie wszystkie są stricte materialne. Podobny wpis z podobnym wstępem zagościł już tu w zeszłym roku – może to więc początek nowej świeckiej tradycji. ;) Kolejność przypadkowa. :)
1. Odosobnienie w ciszy
Cisza i samotność w ciszy to chyba moje największe odkrycia w mijającym roku. Zaczęło się już w styczniu, gdy wzięłam udział w (jeszcze) wyjazdowym odosobnieniu medytacyjnym w ciszy. Polegało to na tym, że w grupie kilkunastu osób pojechaliśmy do dworku na Podlasie, gdzie pod prowadzeniem naszej mentorki i nauczycielki Małgosi, spędziliśmy 4 dni medytując w całkowitej ciszy. W moim osobistym życiu trwał wtedy trudniejszy czas, a przebywanie w ciszy tylko z własną głową, myślami i emocjami nie było wcale wzniosłym i uskrzydlająco łatwym doświadczeniem. Było jednak bardzo potrzebne. Od tamtego wyjazdu ogromnie doceniam ciszę i samotność w ciszy. Wręcz powiedziałabym, że jej szukam w codzienności, a gdy mi bardzo potrzeba – tworzę. W ogóle w tym roku niesamowicie zaprzyjaźniłam się z samotnością (nie mylić z osamotnieniem), ale to temat na zupełnie inny tekst.
W zeszłym roku, w podsumowaniu pisałam o kursie MBSR czyli kursie medytacji uważności, który zrobił na mnie duże wrażenie i o tym, że niewykluczone, że kiedyś na kurs MBSR będziecie mogli przyjść… do mnie. No i tak się stanie. :) We wrześniu zaczęłam studium nauczycielskie i pewnie za około rok będę prowadzić rekrutację do swojej pierwszej grupy kursowej! Jestem ogromnie podekscytowaną tą drogą i mam poczucie, że to tak właściwe dla mnie miejsce! Tak, jakby wszystkie puzzle nagle trafiły na swoje miejsce. Długo szukałam narzędzia, które mnie samej pozwoli zaprowadzić minimalizm i porządek też… w głowie i wiem już, że medytacja mindfulness to jest właśnie to.
EDIT
Minęło kilka lat i mogę śmiało powiedzieć, że medytacja mindfulness wsparła mnie w najtrudniejszych momentach mojego życia. Niedługo też po ukończeniu kursu MBSR zdecydowałam się wejść na ścieżkę nauczycielską. Wzięłam udział w rocznym programie Mindfulness Practice Training (Program Praktyki Formalnej) oraz kończę półtoraroczne studium nauczycielskie. W tej chwili jestem już trenerką kursów MBSR w procesie certyfikacji i mam ogromną przyjemność zaprosić Cię na prowadzony przeze mnie kurs w Warszawie. Więcej informacji o kursie możesz przeczytać tutaj: MBSR Warszawa.
Regularnie prowadzę też grupy medytacyjne on-line. Grupa w tej chwili jest w trakcie, ale jeśli ten temat jest dla Ciebie ciekawy, zapisz się, proszę, na listę zainteresowanych. Dziękuję pięknie i zapraszam do wspólnej praktyki. 🖤 Poniżej jest baner do zapisów na newsletter, gdzie możesz wybrać, które tematy Cię interesują. :) Jeśli jesteś już zapisana/zapisany to na pewno nie przegapisz – będę wysyłać wiadomości. :)
2. Tatuaż
Marzyłam o tatuażu od bardzo dawna. To pierwsza rzecz, która znalazła się na mojej tegorocznej liście, o której wspominam pod koniec tekstu. Nie zrobiłam go jednak wcześniej, bo nie miałam na niego sprecyzowanego pomysłu poza miejscem i tym, żeby był bardzo delikatny. W końcu przyszedł do mnie w trakcie jednej z medytacji. Wiem, że wzór nie jest zbyt oryginalny ;) i ma najróżniejsze znaczenia, ale to się nie liczy. Jedyne, co się liczy to znaczenie, jakie ma dla mnie. A dla mnie okrąg to symbol pełni życia. Życia we wszystkich jego przejawach, odcieniach, emocjach, zwrotach, zmianach i stałościach, górkach i dołkach. 🖤
Myślałam, że do tak prostego wzoru nie będę długo szukać tatuażysty, ale jak się okazało najprostsze okręgi i proste linie wymagają ogromnego doświadczenia i umiejętności. Polowałam na termin u wybranego tatuażysty kilka miesięcy, kolejne kilka czekałam na wyznaczony termin, a gdy nadszedł okazało się, że z powodu koronawirusa jest on na kwarantanie (tatuażysta, nie termin, oczywiście ;). Ale w końcu się udało i na moim przedramieniu zagościł mój pierwszy i… pewnie nie ostatni tatuaż. Wiem, wiem, wszyscy mnie ostrzegali, że tak się kończy, ale póki co nie mam klarownej wizji. Czekam, aż się sam ujawni w odpowiednim czasie. :) Wiem, że od momentu, gdy go zobaczyłam, poczułam, że to jest część mnie, jakby zawsze tam był. 🖤 Wybrałam przedramię nieco wyżej nad nadgarstkiem, ponieważ często noszę podciągnięte rękawy i wtedy go widzę. Jednak, kiedy będę chciała go zakryć, np. w sądzie – wystarczy, że włożę długi rękaw.
3. Jeansy Mud Jeans
Edit: Niestety, okazało się, że moje pierwotne zachwyty nad tymi spodniami są przedwczesne. Pełna recenzja po roku noszenia jest tutaj (klik).
Gdy rozpadły mi się poprzednie jeansy, stwierdziłam, że chcę potestować którąś z bardziej odpowiedzialnie produkujących jeansy marek. Zrobiłam krótką kwerendę na Instagramie, której wyniki możecie przeczytać w instagramowym poście, który linkuję powyżej. Ostatecznie zdecydowałam się kupić jeansy marki Mud Jeans. Są zrobione z mieszanki bawełny organicznej, bawełny z recyklu\ingu post-konsumenckiego i elastanu. Produkowane w zrównoważony sposób w całym cyklu produkcji. Drogie, ale w sumie okazało się, że nie kosztują tak dużo więcej, niż np. Levi’s. Wiele razy dostawałam pytania czy warto. To z pewnością indywidualna sprawa, ale ja jestem z tego zakupu ogromnie zadowolona. Po pierwsze, kalkulator rozmiaru, który marka ma na stronie, działa idealnie. Po drugie są to chyba najwygodniejsze spodnie, jakie miałam, a nie wypychają się w kolanach. :) Kolor również okazał się być jeszcze ładniejszy, niż na zdjęciach. Bardzo trafiony zakup.
4. Kurtka puchowa Uniqlo
Wyświetl ten post na Instagramie.Post udostępniony przez Kurs online Szafa Minimalistki (@szafaminimalistki)
Co prawda kurtka jest zakupem jeszcze z końcówki zeszłego roku, ale to naprawdę jedna z moich ulubionych rzeczy w szafie. Kupiłam ją z drugiej ręki za ułamek oryginalnej ceny. Jest leciutka, cieplutka, mogę ją zwinąć w kłębek i wrzucić do torebki. Wiadomo, że biel wymaga częstszego prania, ale jak wypiorę ją w ręku i odcisnę w ręczniku to rano jest już sucha. Pasuje do wszystkiego i zapewnia potrzebne ciepełko w mieście, lesie, górach czy po morsowaniu. :)
5. Masaże
Nie mam żadnej fotki z masażu, co zrozumiałe. :) Wrzucam więc moje palo santo przywiezione w zeszłym roku z Peru z tekstem Dezyderaty, który odkryłam na nowo. Każda minuta spędzona na masażu w tym roku jest warta odnotowania. Znalazłam niedawno listę planów na 2020 rok, którą spisałam na początku roku. Podróż do Tybetu…., hehehe. Ale, ale były na niej też dwa punkty, które nie dość, że zrobiłam, to jeszcze oba są obecne w dzisiejszym tekście. Pierwszy z nich to tatuaż, a drugi to „pójść na 12 masaży”. Próbowałam policzyć i 12 chyba się nie było, ale część z nich trwała 1,5h więc postanowiłam sobie zaliczyć. ;) Od czasu pierwszego wyjazdu do Tajlandii jestem fanką tajskich masaży, a ten mieszany z gorącymi kamieniami to już w ogóle cudo.
W ogóle odkryłam, że półtoragodzinny masaż jest znacząco lepszy, niż ten godzinny. Zaskakujące odkrycie, doprawdy, wiem. :) Normalnie, około 40 minuty masażu zaczynam czuć, że to już prawie koniec i jest mi smutno, a gdy wzięłam 1,5h to w 40 minucie najpierw poczułam znajomy smutek, a potem doszło do mego mózgu, że mam jeszcze drugie tyle! Tyle wygrać. ;))
Jakie jest Twoje TOP 5 zakupów w tym roku?