Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Życie estetycznie niewymuszone

Jedna z Czytelniczek zostawiła ostatnio pewien komentarz pod jednym ze zdjęć na Instagramie. Otóż napisała, że moje zdjęcia jedzenia są takie „estetycznie niewymuszone”. Zachwyciłam się tym określeniem!

 

W tym samym czasie natknęłam się na felieton Justyny Kopińskiej, autorki m.in. książki Polska odwraca oczy napisany dla Vogue.pl, a pod tytułem Nie być pospolitym. Znalazłam w nim idealny wstęp i jednocześnie puentę moich dzisiejszych przemyśleń. Reportażystka pisze: Spytałam zdiagnozowanego psychopatę, jaka słabość ludzka sprawia, że nawet najgorsze czyny uchodzą mu na sucho. Odpowiedział: większość ludzi ma jeden lęk – boją się, że okażą się zwykli, pospolici. Zatem sprawiam, że czują się przy mnie mądrzy, wyjątkowi. Za to uczucie człowiek gotowy jest oddać niemal wszystko.

 

Żyjemy w czasach wymuszonej wyjątkowości.

 

Co prawda, głęboko zgadzam się ze stwierdzeniem, że w świecie, gdzie każdy jest wyjątkowy – nikt nie jest, ale i mnie zdarza się mniej świadomie wpaść w koleinę „wyróżnij się lub zgiń”. Non stop musimy się wykazywać – w poszukiwaniu partnera, w pracy, w codziennym życiu. Non stop jesteśmy oceniani, a czasami wręcz rozkładani na czynniki pierwsze. Wmawia się nam, że abyśmy byli szczęśliwi, nasze życie powinno być wyjątkowe. Żeby nie było zbyt łatwo! – ta oczekiwana wyjątkowość wcale nie jest taka oczywista. Kiedyś borykaliśmy się z trendem na „wyjątkowe = praca na super etacie, dużo pieniędzy, nowy telewizor i większe mieszkanie”, dziś coraz częściej „wyjątkowe = freelancing, życie slow life, brak telewizora, ogródek na balkonie i weganizm”. A co, jeśli żyjesz inaczej? Jesteś gorszy i mniej wyjątkowy? Nie możesz być szczęśliwy? Oczywiście, są lepsze i gorsze trendy, ale to nadal wymagania, które narzuca środowisko, społeczeństwo. I ja mam serdecznie dość spełniania tych wymagań! Tak łatwo szufladkujemy własne życia. 

 

Widzę ten mechanizm również mocno w swojej blogowej pracy. Nadpodaż treści w internecie sprawiła, że twórcy szukają wciąż nowych dróg, żeby się wyróżnić. Prawo i obowiązek rynku. Tutaj też mamy liderów i trendy. Czytelnicy są coraz bardziej wymagający, co jest bardzo dobrym sygnałem, ale jednocześnie są też coraz mniej uważni. Twórcy muszą się mocno postarać, żeby dobra i wartościowa treść nie zginęła w masie fake newsów, clickbajtowych tytułów, reklam i powierzchownych treści. To nie jest łatwe i długo czułam, że powinnam, przynajmniej w pewnym zakresie, tą drogą podążać, żeby nie wypaść z rytmu i nie zostać blogowym dinozaurem, którego nikt nie chce czytać, bo nie spełnia wymogów czytelniczego rynku. Moje ego mnie popędzało.

 

Żeby się wyróżnić i nie zostać z tyłu twórcy odczuwają obowiązek bycia kimś wyjątkowym, wyrazistym, zdecydowanym. Na blogowej konferencji w Poznaniu w trakcie prelekcji o Youtube usłyszałam – żeby zaistnieć w tym kanale musisz być entertaining – musisz zabawiać widza, przyciągać wyjątkowością, żeby zechciał zostać z Tobą dłużej. A ja jestem tym zmęczona! Wiem, że wcale nie chcę i nie muszę być entertaining. Może to naiwne, ale wciąż wierzę, że mogę tak po prostu pisać i mówić. Czasami o rzeczach trudnych i ważnych, czasami o użytecznych, czasami o lżejszych, może nawet trywialnych. A jeśli nie, to też trudno.

 

Może złapałaś się kiedyś na nieświadomej myśli, że chciałabyś żyć tak, jak ja? Rozczaruję Cię, a może nie… Moje życie jest zupełnie zwyczajne. Kocham, lubię, płaczę i złoszczę się. Mam wokół siebie kochanych ludzi – rodzinę i przyjaciół, ale nie zawsze się ze sobą zgadzamy. Moje życie bywa piękne i zachwycające, ale ma też mroczne momenty i bywa bardzo ciężkie. Wstaję rano, pracuję, odpoczywam, idę spać. Cieszę się z głupot i martwię o swoich bliskich. Zupełnie normalnie, prawda? Pospolicie.

 

Na blogu pokazuję wiele, ale nie wszystko. To tylko część mojego życia i zazdrośnie strzegę mojej prywatności w wyznaczonych sferach. Definiuję się jako minimalistka, bo to narzędzie bardzo pomogło mi w życiu, ale i naraża mnie na różnorakie zarzuty. Jestem dziewczyną z internetu, pokazuję część swojego życia więc zdarza się, że ktoś próbuje ulepić mnie na modłę swoich oczekiwań. Bywa, że słyszę „co z Ciebie za minimalistka, jeśli…”. W miejsce kropek wstaw dowolną treść. Stwierdzenie można też swobodnie modyfikować: „co z Ciebie za zerowaste-owiec, skoro kupujesz mleko w kartonie”, „co z Ciebie za matka jeśli dajesz dziecku smoczek” lub „co z Ciebie za weganin, skoro kupujesz jedzenie firmy, która testuje na zwierzętach w Chinach”. Takich przykładów mogę mnożyć w nieskończoność i do końca świata. Jedne społecznie wymagane trendy zamieniliśmy na drugie i surowo karzemy za odstępstwa, a ja mam dość dyktatu każdego z nich. Ledwie wydostawszy się z jednych kolein, wpadamy w kolejne. Nie dajcie się pogrzebać pod stertą stereotypów i narzuconych definicji! W poszukiwaniu mitycznej wyjątkowości. I równie mitycznego szczęścia.

 

Wierzę w proste, dobre życie. Przyzwoite. Nudne i zwyczajne. Zgodne z wyznawanymi wartościami bez ich oceniania. Życie, w którym są lepsze i gorsze dni. Życie, w którym popełniamy błędy i je naprawiamy. Upadamy i podnosimy się znowu. Zaczynamy od nowa. Życie spokojne, bez dyktatu trendów i wymagań płynących z zewnątrz, jakiejkolwiek formy by nie przybrały.

W życie estetycznie niewymuszone.

 

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
90 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments