Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

3 miesiące bez mediów społecznościowych minęły! (podcast)

Minęły ponad trzy miesiące, odkąd zrezygnowałam z obecności w mediach społecznościowych. W założeniu na zawsze, nie traktuję tego wyłącznie jako detoksu czy innego rodzaju przejściowego momentu. O swoich powodach rezygnacji pisałam w tym tekście, a o tym, jak to sobie realnie zorganizowałam – w tym tekście. Co mi dały te trzy miesiące, a co zabrały?

 

Jeśli masz ochotę posłuchać dzisiejszego tekstu w formie podcastu, możesz to zrobić:

 

 

Natomiast, jeśli masz ochotę poczytać, zapraszam poniżej. :)

 

Jak minęły mi te miesiące?

Wylogowałam się z Instagramu i Facebooka dwudziestego lutego. Na cztery dni przed wybuchem wojny w Ukrainie. Choć może dziwnie to zabrzmi, ale uważam, że nie mogłam wybrać lepszego momentu. Gdy tylko wybuchła wojna, w mediach społecznościowych podobno równie intensywnie rozgorzały animozje, spory czy pretensje o to, co wypada, a czego nie. Nie wiem, czy tak było faktycznie, znam to tylko z opowieści i jeśli była w tym prawda, to cieszę się, że nie musiałam brać w tym udziału. Mam poczucie, że dużo mojej wewnętrznej siły zostało mi na bardzo realne działania pomocowe. To było budujące poczucie.

Pierwszy tydzień był bardzo dziwny. Brakowało mi sociali, szczególnie Instagramu. Miałam wrażenie, że moje palce mają jakąś automatyczną pamięć – nie zliczę, ile razy odruchowo sięgałam po telefon i szukałam miejsca, gdzie wcześniej była aplikacja Insta. Pamiętam, że zastanawiałam się, czy to kiedykolwiek minie, czy zawsze będę targana automatycznymi odruchami. Minęło szybciej, niż przypuszczałam. Chyba już po dwóch tygodniach przestałam to zauważać. Miło, jakbym odzyskała nad sobą kontrolę, jakby był to jakiś rodzaj uwolnienia.

W praktyce okazało się, wbrew moim początkowym obawom, że dużo łatwiej było mi zrezygnować z Instagramu niż z Facebooka. Do Instagramu byłam przywiązana bardziej emocjonalnie, paradoksalnie to Facebook okazał się miejscem, w którym zgromadziłam więcej przydatnych informacji. W ciągu tych trzech miesięcy kilkukrotnie zalogowałam się do FB. Raz po jakąś zaległą fakturę. Drugi, żeby znaleźć kontakt, który nagle stał się potrzebny, a nie miałam go w żadnym innym miejscu. Kilka razy, bo okazało się, że jakiś plik czy zdjęcie jest dostępne tylko w grupach merytorycznych, których byłam częścią. Na początku mnie to irytowało, ale potem uznałam, że OK, najwyraźniej tak jest – nie da się przygotować się na wszystko, na wszelkie ewentualności. Taka potrzeba w odniesieniu do Instagramu nie pojawiła się ANI RAZU. Ciekawe, prawda?

 

Co mi to dało?

Przede wszystkim naprawdę ogromną dawkę wiedzy o sobie samej. O tym, co mnie pociąga, uzależnia, nęci. O tym, co jest dla mnie dobre, a co niekoniecznie. O tym, że chociaż jestem minimalistką i mam szczególne podejście do rzeczy od wielu, to nie jestem zupełnie wolna od porównywania się i też czasami daję się wciągnąć w sidła kultury braku. Wiem już, którędy te macki mnie wciągają. Tak, tak, przez Instagram oczywiście. Jasne, nie jest to żadna wiedza tajemna, ale dopiero gdy zupełnie oderwałam te macki od swojego ciała i swoich myśli, uświadomiłam sobie, jak bardzo były do mnie przyssane, przekazując mi subtelne pożądanie stylu życia, rzeczy, które mają inni; tego, kim inni są lub raczej: wydawało mi się, że są. Wielokrotnie w swoim życiu czułam, że jest delikatna, ale bardzo wyraźna różnica między rozumieć a poczuć naprawdę. I mam wrażenie, że teraz czuję naprawdę, a nie tylko rozumiem, jak to jest z tym byciem w świecie iluzji sociali.

Wylogowanie się dało mi też czas. Tak normalnie, czas na różne rzeczy. Znowu: wszyscy doskonale wiemy, gdzie ucieka nam czas. Tak, mam tu na myśli właśnie poranne czy wieczorne skrolowanie. :) Niby wszyscy wiemy, możemy to sobie łatwo sprawdzić na telefonie, a jednak ciągle się usprawiedliwiamy, jednocześnie narzekając, że czasu brakuje na to, siamto czy owamto. Na poranną jogę, wieczorną medytację, poczytanie książki. Jasne, problem z tym jest większy niż sam brak czasu. Po prostu dla naszego, uzależnionego od wyrzutów dopaminki, mózgu sociale są dużo bardziej atrakcyjne. Nawet nie zamierzam z tym dyskutować. Tak jest. I ten czas wolności od mediów społecznościowych pokazał mi, że to może wrócić do normy, gdy tylko sobie na to pozwolę. Książki znowu mnie cieszą (wciągam Diunę, aż miło!), zaczęłam ćwiczyć i jeździć do pracy na rowerze, no i planuję remont w mieszkaniu. Jakby zasoby mi się zwolniły w jakimś sensie. :)

Gdy nie ma mnie online, jestem bardziej obecna w moim życiu. Tak najzwyczajniej w świecie. Przeżywam, doświadczam, jestem zanurzona w życiu. Z jego radościami i smutkami. Zwycięstwami i rozczarowaniami. Mam poczucie, że żyję pełnią życia i to życie daje mi dużo radości. Bycie blogerką przez dziesięć lat było ogromnie satysfakcjonujące i bardzo lubię to, co robię, ale jest też coś wspaniałego w daniu sobie pozwolenia na robienie różnych rzeczy, doświadczanie wielu z nich bez pokazywania ich światu. Zdaję sobie sprawę, że może być to mocno subiektywne odczucie, z którym trudno się utożsamić, ale przecież w dzisiejszym świecie nie trzeba być influencerem, żeby być publicznie obecnym.

 

Co mi to zabrało?

Chcę uciec od hurraoptymistycznej narracji, że życie bez mediów społecznościowych to sama radość. Za wszystko, co cenne w życiu, płaci się konkretną cenę. Ja również taką płacę i są różne rzeczy, które nieobecność w socialach mi zabrała. Straciłam niektóre znajomości. To może być rozumiane w pozytywny i w negatywny sposób. Dla wielu ludzi obserwowanie siebie na Instagramie czy Facebooku jest oznaką utrzymywania znajomości. Nie muszą ze mną rozmawiać, widzieć się czy spotykać – wystarczy, że zerkną na tablicę, obejrzą stories. Iluzje przyjaźni pięknie w ten sposób rozkwitają. Minus? Gdy znikasz z tablicy, znikasz z cudzego życia. Tak bywa, to cena do zapłacenia. Czy wysoka, zostawiam to Twojej ocenie. Są też osoby, które okazało się, że chciały się ze mną przyjaźnić także dlatego (bo wierzę, że nie wyłącznie), że byłam rozpoznawana, popularna, miałam zasięgi. Teraz, gdy te zasięgi są niższe, zweryfikowały się przyjaźnie. Przykre? Na pewno. Ale prawdziwe.

No właśnie, zasięgi. Tak, mam niższe zasięgi, i to w wyraźny sposób niższe. Nie przełożyło się to na dużo mniejsze zaangażowanie Czytelników. Jestem wdzięczna i dumna, że wiele osób nadal tu przychodzi, czyta, komentuje (co jest dla mnie ogromnie ważne), chce towarzyszyć mi w tej blogowej drodze. Jestem również wdzięczna tysiącom z Was, którzy są regularnymi Czytelnikami moich newsletterów. To bardzo cenne. :) Jestem na takim etapie, że naprawdę wolę, aby było to mniej osób, ale wartościowych, niż dzikie, mniej lub bardziej przypadkowe, tłumy. Jasne, spadek zasięgów wpływa na moje ego, ale akurat jemu to może dobrze zrobić. ;)

Tym optymistycznym akcentem kończę tekst. Jestem przekonana, że dużo więcej przemyśleń przyjdzie jeszcze do mnie w ciągu kolejnych miesięcy bez mediów społecznościowych. Pozwolę sobie podzielić się z Tobą swoimi odczuciami, tymczasem kończę ten, już całkiem długi jak na współczesne blogowe standardy, tekst.

Dziękuję, że poświęciłaś mi czas, i jestem ogromnie ciekawa Twoich odczuć po przeczytaniu lub przesłuchaniu. Wyobrażasz sobie zrezygnować z sociali? A może nie masz ich wcale?

Sprawdź Także

4.6 11 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
63 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Małgorzata

A ja jeszcze bardziej Panią cenię:). I pewnie niebawem zrobię to samo. Pozdrawiam serdecznie

Kasia

Ha, macki instagrama potrafią przyssać się błyskawicznie, niezauważenie. Mnie przed całkowitym zatraceniem ratuje fakt, że nie mam smartfona (tak, celowo!) oraz korzystam z konta męża (;D…nawet nie ma co tłumaczyć). Ale…no właśnie, ale wpadłam w sidła podglądania kont innych mam, które kreatywnie organizują czas swoim pociechom. I tak z konta na konto mija czas, patrzę co by tu z pociechą porobić (i spokojnie nie jego kosztem, często w czasie jego zabaw z tatą), jakie fajne rzeczy mają, może by tu to kupić, to zrobić, tego nie dam rady…rodzą się frustracje itd. Ratują wyjazdy na weekendy, kiedy w ogóle kompa nie mam. Ale sama widzę, że IG wciąga ogromnie, mam dużo ograniczeń własnych, sprzętowych, ale macki jak się przyssą tak nie chcą puścić….

Kasia

Ah, pytanie było o sociale. Co śmieszne w kontekście ww. faktów, sociali nie mam. Ale widzę, że z czasem będzie to trudne – spora część kontaktów rodziców w placówkach szkolnych odbywa się właśnie przez sm:(

Barbara

Tak, podglądanie zabaw i innych mam jest frustrujące, potwierdzam, mam podobnie. Staram się nie oglądać za wiele :) na szczęście kontakty w placówkach są bardziej przez komunikatory, niż sm, chociaż to te same koncerny, niestety. Przy okazji polecam świetną książkę „Dziesięć powodów, dla których powinieneś natychmiast usunąć swoje konta z mediów społecznościowych” Jarona Laniera :)

Marta

Nie potrafię całkowicie zrezygnować z FB ponieważ jestem tam już 15 lat. Co prawda czyszczę swoje kontakty regularnie oraz dezaktywuję konto raz na jakiś czas, ale nie mam ochoty całkiem usuwać konta. FB stał się dla mnie trochę takim albumem elektronicznym, który przypomina mi o różnych wydarzeniach. Boli mnie jednak fakt, że dla większości ludzi stał się on miejscem podawania różnych informacji (często niesprawdzonych). Ciężko już się dowiedzieć co u kogo słychać. Jednocześnie też nastąpił ogromny wysyp reklam. Co trzeci post u mnie na ścianie to była reklama. Już ponad dwa miesiące żyję bez FB. Zamierzam się zalogować po trzech miesiącach, żeby zobaczyć czy coś ważnego mnie ominęło. Na IG wytrzymałam 2 tyg. Widziałam jak mnie zaczyna wciągać przeglądanie profili a jednocześnie frustrować, że sama nie mam co tam umieścić. Zrezygnowałam i nie zamierzam wracać.

Sylwia

Bez FB żyje już ponad dwa lata, wiem że omijają mnie pewne wydarzenia, o których informacje zamieszczane są tylko na tym portalu, ale akceptuję to.
Instagrama założyłam dwa miesiące temu kierowana myślą że to może być kopalnia wiedzy, ciekawych pomysłów, przepisów, itp. i tak faktycznie było na początku, a później niestety wpadłam w wir przeglądania profili w większości idealnych i zaczęłam wpadać w kompleksy, bo nagle moje życie w porównaniu do tych idealnych wydało się zwyczajne i nudne. Usunęłam tydzień temu, zyskałam czas i lepsze samopoczucie.

Anna

Mnie FB zablokował 3 lata temu, wbrew mojej woli, ale teraz jestem im bardzo wdzięczna. FOMO juz minęło. Obserwuje 5 blogów które zbiera mi Feedly, słucham dwóch podcastów o sytuacji na świecie, od rana słucham radia. Z jednej strony nie mam poczucia, że żyje w szafie, ale też nie musze znac każdego newsa dnia. Słuchałam kiedyś rozmowy z jednym z moich ulubionych polskich pisarzy współczesnych Zygmuntem Miłoszewskim i mowil o tym, że nie czyta dzienników tylko tygodniki, bo jeżeli jakaś informacja wydarzenie jest tam zamieszczana to jest to od razu filtr istotności. Mój mąż trochę marudzi, że nie ma mnie w różnych wartościowych grupach rodzicielskich, żeby się inspirować albo po prostu dowiedzieć czegoś. Ale mu tłumaczę, że ja nie umiem odseparować warstwy informacji od emocji i zamiast się inspirować to się niezdrowo porównuję. Co ciekawe, nie zaobserwowałam tego negatywnego mechanizmu jak inspiracją są żywe osoby, z którymi spotykam się w realu. Wykorzystuje trochę moje bliskie koleżanki – one siedzą na FB IG a ja ich podpytuje już o przefiltrowane treści, co tam ciekawego. YT jest dla mnie źródłem jogi i medytacji, ale nie łapie się na scrollowaniu. Całe szczęście grupy rodziców z przedszkola kontaktują sie na WhatsApp i niezbyt często.
Jakbym miała podsumować, to chyba moja samoocena najbardziej zyskała na tym nieoczekiwanym zablokowaniu na Fb

Gosia

Bardzo dziękuję za Pani newslettery. Są dla mnie ważne 😀

Paulina

Myślę, że spadek zasięgów wiąże się nie tylko ze zniknięciem z social mediów :) Powiem na swoim przykładzie – przez ostatnie dwa, może trzy lata byłam stałą czytelniczą bloga i odwiedzałam go czasem nawet po kilkanaście razy dziennie, przeczytałam Pani książkę, aż wprowadziłam minimalizm w swoim życiu i ogarnęłam swoją szafę. W międzyczasie urodziłam dziecko i zwyczajnie nie mam już tyle czasu, co kiedyś, więc na Pani bloga (choć bardzo go lubię i cenię) wracam dużo rzadziej, ze względów typowo praktycznych. Choć rozumiem, że jestem jednym unikalnym użytkownikiem, a spadek zasięgów dotyczy wielu różnych.

Sandra

U mnie to samo, dawniej czytałam regularnie, a od kiedy zostałam mamą to nawet newslettery otwieram czasem po kilku miesiącach.

Kamila

Dzięki za ten tekst. Ja mam jeszcze jedną trochę straszną obserwację po usunięciu insta oraz apki fb. Tą obserwacją jest to, że w trakcie tego uwolnionego czasu moje palce automatycznie szukają innego sposobu na scrollowanie. Nagle zaczęłam czytać portale, których wcześniej nigdy nie otwierałam 🐩, non stop sprawdzam wiadomości mimo ze wiem ze nic nowego nie przeczytam. To mi wyglada na jakieś paskudne uzależnienie, brak scrollowania wprowadza jakieś poddenerwowanie, jakąś „pustkę”, którą trzeba w inny sposób zagospodarować.

Ewa

Ja też lubię tu wpadać, żeby poczytać Pani artykuły, są bardzo inspirujące. Nie ma dla mnie różnicy, czy są na Instagramie, czy na blogu, bo i tak nie loguję się na social mediach codziennie.
Podpatruję czasem konta hafciarek 🤓, ale pilnuję się, żeby zbierać pomysły i je REALIZOWAĆ, bo inaczej nie miałoby to sensu. FB mam, ale pod pseudonimem i z ograniczoną liczbą kontaktów, raczej dla rodziny. Wrzucam tam czasem zdjęcia kwiatków, tak dla przyjemności. Próbowałam zlikwidować moje konto, ale bez FB Messenger nie za dobrze funkcjonuje. No trudno, to jest mój system komunikacji z rodziną.
Słowem, dla mnie social media to nie samo zło, to zależy, co z nimi robimy. Tak to działa na moim poziomie – nie porównuję się, nie czuję się oceniana i dobrze mi z tym. Jednak nie wyobrażam sobie pokazywać mojego życia na portalach, albo być oglądaną przez większą liczbę osób. Oj, wydaje mi się, że taki ekshibicjonizm jest bardzo niebezpieczny dla psychiki.
A jeśli zauważam, że portale zaczynają mnie wciągać i zjadać czas – to nie loguję się przez kilka dni z rzędu. I zgadzam się, szybko można się odzwyczaić!
Pozdrawiam i czekam na następne ciekawe przemyślenia 🤓,
Ewa

Ula

Ja posiadam messengera od kilku lat, nie mam FB i wszystko dobrze funkcjonuje. Pewnie musiałabyś wyczyścić pamięć telefonu i zainstalować apkę raz jeszcze.

Estera

Świetny tekst, także dla tych, co już od dawna nie mają konta na Facebooku czy Instagramie. Nie mam tam kont od lat i w moim przypadku to się dobrze sprawdziło. To nie znaczy jednak, że „macki” mają tylko tam zasięgi, u każdego z nas mogą być gdzie indziej. Ten sam schemat widzę u siebie, scrollując filmy na yt, że podświadomie zaczynam myśleć o takim życiu jakie prowadzą te osoby, na których kanały zaglądam. Naprawdę warto się sobie przyglądać i sprawdzać jak „inwestujemy” w nasz wolny czas, można się nieźle zaskoczyć..

Karolina

Mam konta w mediach społecznościowych i przyznaję, że Instagram wciąga mnie bardzo. Nie chcę z niego zrezygnować, ponieważ daje mi sporą dawkę inspiracji. Przymierzam się też powoli do bardziej świadomego prowadzenia konta, aby w przyszłości móc je wykorzystać marketingowo. Ograniczyłam bardzo ilość kont, które obserwuję i dzięki temu widzę prawie tylko to co chce i nie zabiera mi to godzin dziennie. FB mógłby dla mnie nie istnieć. Kontakty z bliskimi znajomymi utrzymuję w tradycyjny sposób, nie przez Messengera. Tak jak napisałaś, wszystko ma swoją cenę i jestem tego bardzo świadoma. Zobaczymy jak dalej potoczy się moja przygoda z SM.

Martyna

Gratuluję wiernych czytelników i czytelniczek, którzy nadal przychodzą na bloga nie widząc info o nowym wpisie na socialach (jestem jedną z takich osób!) :)
Ciekawi mnie kwestia finansowa, czy odczułaś jakiś spadek przychodów związany z brakiem obecności w SM?

Martyna

Rozumiem… w odniesieniu do odejścia z SM jednak w takim razie same plusy, brak namacalnych minusów, dobrze!

Bożena

Czytam znowu z przyjemnością. Inspirujesz. Dziękuję

Kinga

Kasiu, dziękuję za ten tekst i podzielenie się- inspirujesz.
Aplikacji nie mam od dawna, bo mimo prób innych rozwiązań, tylko to pozwoliło mi nie sprawdzać, co słychać na FB i IG. Mimo, ze obserwowałam 6 profili… czasu zabierało mi to za dużo. Wkurzałam się na to, że w pewnym momencie insta story narastały w ilości, wiec przestałam tam zaglądać. Dzisiaj po odsłuchaniu Twojego podcastu usunełam konto na IG.
Ja z kolei zauważyłam, że zaczełam wiecej korzystać z messengera,więc okazało sie,że troche automatycznym było samo sięganie po telefon…
Nie chce,żeby mi ciągle towarzyszył, dlatego usunęłam też messenger.
Pozdrawiam Cię serdecznie.

Ange76

Mogę tylko napisać z mojego punktu widzenia, jako odbiorczyni Twoich tekstów, że jedyne czego mi brakowało na początku, to powiadomienia przez IG o nowych tekstach na blogu. Jednak po czasie doszłam do wniosku, że dużo przyjemniej jest wejść na blog od czasu do czasu i zastać tam 2-3 nowe teksty niż być cały czas z wszystkim na bieżąco. Przyjemność przy czytaniu nowych tekstów zdecydowanie jest wtedy dłuższa a często można też przeczytać ciekawą dyskusje pod postami.

Na marginesie, nigdy jakoś nie pogodziłam się z tym, że wielu twórców, którzy kiedyś pisali blogi przeszło na media społecznościowe i nawet o zgrozo wpisy na IG czy fb zastąpili „storiskami” lub „relacjami”. Dla mnie to zbyt szybkie, może powierzchowne, ale może też nie jestem typowym odbiorcą internetowych treści :)

Dominika

Dziękuję za newslettery i teksty na blogu, bardzo lubię Panią czytać. Jak zwykle inspirujący tekst. To ciekawe jak Instagram dość podobnie wpływa na nas, aż chce się go wyrzucić od razu:)

Magda

Po raz pierwszy założyłam konto na FB w marcu 2020 zaraz po wybuchu pandemii. Stało się tak, gdyż nie mogłam brać udziału w ulubionych zajęciach fitness, a klub oferował ćwiczenia online na swoim koncie. Nie chciałam czynić tego kroku, ale wnętrze koniecznie parło do jego wykonania. No i stało się… FB pomógł mi też rozwinąć moją pasję- scrapbooking. Mając konto na FB mogę uczestniczyć w warsztatach i live’ach, obserwować dzieła innych scraperek, rozwijać własny warsztat. Po upływie 2 lat wypisałam się jednak z wielu grup i przestałam obserwować polubione strony. Po prostu nie lubię odrywać się od czynności na dźwięk dzwonków, informujących o wydarzeniach, które w danej chwili nie są dla mnie istotne. FB przyczynił się również do zweryfikowania więzi rodzinnych, gdyż niektórzy mnie zablokowali, nie wyjaśniając dlaczego…Cóż, widocznie nie było nam po drodze…
Reasumując: rozumiem Panią, gdyż przez wiele lat nie miałam konta na FB i w ogóle nie było mi ono potrzebne. Nie mam też Instagrama ani innych social mediów i nie odczuwam pustki w swoim życiu. Gdyby nie chęć rozwoju pasji, usunęłabym konto na FB.

Bardzo dziękuję za Pani artykuły i newslettery. Czytam je zawsze z wielką przyjemnością :)

wendigo

Przede wszystkim dziękuję za wersję tekstową – zawsze wolę poczytać niż słuchać podcastów :)

FB służy mi tylko do kontaktów z rodziną czy znajomymi no i z kilkoma grupami (jedna grupa wsparcia, inne sąsiedzkie), czasem wrzucam kilka zdjęć z moich wycieczek. Tablicy nie przeglądam właściwie nigdy (może raz na rok), więc i tak nie wiem co u kogo :D (no raz na rok, a ostatnio nawet rzadziej, nie pamiętam czy 2-3 lata temu może sprawdzałem profil po profilu z moich znajomych co tam u nich… może wypadałoby powtórzyć ;) ), tam z resztą ciężko się ze mną skontaktować, odpisuję z opóźnieniem itp. nawet jak ktoś napisze ;)
Na instagramie obserwuję ze 40 osób, z czego spora część to znajomi, więc nie wrzucają jakoś dużo – dziennie mam może z 8 zdjęć do obejrzenia, więc zajmuje mi to tylko kilka minut. insta story w ogóle nie oglądam u nikogo :P Także ogólnie te portale nie zajmują mi dużo czasu… Gorzej z YouTube ;) ale trochę go traktuję jako takie tło pod czynności, więc cóż… gdybym np zmywał czy sprzątał w ciszy, to nie wiem czy by było lepiej (może tak? a może nie? muszę potestować…)

Ula

Katarzyno jestem Twoja czytelniczka od kilku lat. Jestem z tych niższych zasięgów.
Nigdy nie założyłam konta na FB ani na IG.
Minęły już czasy kiedy ludzie się dziwili i pytali nie masz Facebooka? Nie powiem co straciłam, ale powiem Ci jedno, że wiele osób mi jyz powiedziało” jej ale jesteś szczęśliwa osobą, że nie masz FB”. Traktuje to jak komplement🙂
Twoje teksty czytam dzięki newsletterom, albo zaglądam tak po prostu, jak do przyjaciółki.
Trzymam kciuki za Ciebie.
Miłego dnia.

Norma

Dołączam do opinii i popieram wszystkimi kończynami:) Nie używam żadnych mediów społecznościowych, nigdy nie założyłam FB, IG próbowałam używać biernie przez rok, ale odinstalowałam i skasowałam konto, ilość marnowanego czasu i bezwartościowych informacji mnie porażała. Nie uważam, żeby coś mnie omijało, wręcz przeciwnie, mam luksus posiadania czystej głowy i przetwarzania tylko tych informacji, które sama chcę wyszukać np. ten blog, a nie tych, które wyskakują z każdej aplikacji jak zające z kapusty.

I wielki szacunek dla Ciebie Katarzyno za decyzje i otwarte mówienie o tym, że używanie mediów społecznościowch nie jest bezkosztowe.

Marta

Moja historia jest nieco inna. Długo wzbraniałam się przed mediami społecznościowymi. Dobre naście lat, a może i okrągłe 20 ;) Konto na FB założyłam dopiero 2 lata temu, żeby nie omijały mnie pewne sprawy. I jakoś nie wsiąknęłam… korzystam od czasu do czasu, odnowilam kontakt z kilkoma osobami, które były mi bliskie w dawnych czasach. I tyle.
Twoje treści czytam od dawna, ale od zawsze tutaj, na blogu :) Bardzo je cenię, zaglądam z przyjemnością i chętnie obserwuję zmiany jakie u ciebie zachodzą. Podziwiam za odwagę, niezależność, szczerość i ogólne podejście do życia. Inspiruję się również. Dziękuję :) Pozdrawiam serdecznie

Roksana

Jestem pełna podziwu, co do Twojej rezygnacji ze społecznościówek. Ja co jakiś czas próbuję, w momencie kiedy mózg mi już „paruje” od nadmiaru informacji, i po niedługim okresie wracam, właśnie z powodu kontaktów, które są dużo rzadsze przez smsy niż np. messegera.

Tamara

Prawda, sama prawda – to co piszesz Ty i osoby w komentarzach. I mimo tego, że jestem tego świadoma, dlaczego wchodzę na IG i na FB, to i tak to robię. A po narodzinach dziecka ilość profili, które „trzeba” obserwować wzrosła :-/
Dodam jeszcze, że ilość wiedzy (która sama w sobie nie jest zła, jestem wdzięczna, że mamy teraz do niej dostęp) sprawia, że często trudno podjąć decyzję, jako rodzic wpada się w poczucie winy, że nie robię tak czy inaczej.
Miałam ostatnio kilka bardzo intensywnych dni „W realu” (nie było czasu scrollowac podczas karmienia) I to były bardzo dobre dni. Nie brakowało mi social mediów.

Próbuję policzyć, od ilu lat Cię czytam. Czy możliwe, że blogujesz już około 10 lat?
Pozdrawiam!

Paulina

Traktuje Instagrama jak swoje portfolio i rzadko dziele sie tam prywatnymi rzeczami. Konto na FB mam z kolei do… No wlasnie – do czego? Glownie do wzdrygania sie na widok wielkich, migajacych gif’ow w komentarzach. Czas cos z tym zrobic :)

Barbara

Kasiu, newslettery i wpisy na blogu, głównie Twoje, bo ze świecą szukać równie wartościowych, czytam wnikliwiej i z większą chęcią niż posty na sm. Dojrzewam do decyzji o wylogowaniu, ale niestety specyfika pracy komplikuje sprawę, trzeba w mediach być i się orientować. Pisałam już pod innym komentarzem – w temacie polecam świetną książkę „Dziesięć powodów, dla których powinieneś natychmiast usunąć swoje konta z mediów społecznościowych” Jarona Laniera, która w fajny sposób tłumaczy jak działają algorytmy sm. Może dla kogoś będzie pomocna :)

aneta

Pytanie jest zasadnicze- jak skutecznie usunąć FB?? Bo co z tego, że nie logujesz na FB jak ciągle dostajesz jakieś info na maila z FB. Wchodzisz gdzieś chcesz dodać koment a tu podczepiony FB wyskakuje…Założyć łatwo, pozbyć się trudniej…

Joanna

Kasiu! Jestem wierną czytelniczką Twojego bloga i ja tu zawsze dotrę, niezależnie od mediów społecznościowych. Konta na Instagramie nie mam i nigdy nie miałam, nie wiem, do czego miałoby mi to być potrzebne. Mam za to konto na fb. Loguję się raz na ruski rok i utrzymuję je tylko dlatego, że czasami do pewnych informacji/kontaktów można dotrzeć tylko przez Facebooka. Kiedy widzę wpisy moich znajomych, zdjęcia, które wrzucają, to zadaję sobie pytanie „ale po co”? Po co oni to robią? Czy nie można po prostu pojechać na wycieczkę rowerową i z nikim nie dzielić się tą informacją, tymi zdjęciami? I po co ja mam to oglądać? Czy to coś wnosi do mojego życia? Szczerze mówiąc, nic. Internet jest wspaniały, ale niestety bardzo wciąga i potrzebujemy dobrych filtrów, żeby odsiać treści istotne od nieistotnych i żeby nie okazało się, że żyjemy jakimś równoległym życiem w fikcyjnym świecie.

Martyna

Tak trzymaj!

Ania

Kasiu, super odcinek i ciekawe przemyślenia. Bardzo dobrze się mi słuchało tego odcinka, mam nadzieję, że to początek częstszych publikacji w tej formie. Jak podcast się skończył i miałam zamiar napisać komentarz, mój 3,5-letni synek, który układa sobie obok mnie lego powiedział „mamo, puść jeszcze o tej dziewczynie” ;)

Malgoska

Mam fb i insta. Zdaję sobie sprawę z tego, ile czasu zabierają. Kiedyś, gdy miałam komputer stacjonarny (włącz, poczekaj aż się uruchomi, odpal przeglądarkę…itp) miałam jednocześnie wiecej czasu dla siebie i rodziny. Teraz, gdy mam internet w telefonie, na pstryknięcie palcem, paradoksalnie, jednocześnie, mam mniej czasu dla siebie. Dlatego mocno ograniczyłam „wchodzenie” na fb i ogólnie, internet w telefonie. Zamiast bezmyślnie szukać filmów na yt, aby tylko coś obejrzeć, otwieram książkę, piszę dziennik. Widzę zmiany. Pozdrawiam Kasiu, czytam Cię od lat :)

Luiza

Od dłuższego czasu zdystansowałam się do korzystania z fb. Ograniczyłam ilość obserwowanych kontaktów, sama rzadko dodaję posty, a jeśli już, to o czymś wartościowym. Konto na instagramie założyłam tylko do zamieszczania recenzji przeczytanych książek. Obserwuję może 3 konta. Jeśli chcę zobaczyć inne, wchodzę na bieżąco, ale taką potrzebę mam rzadko. Wszystko zależy od naszego nastawienia do portali społecznościowych. Mam dużą satysfakcję, że nie rządzą one moim życiem.

Luiza

Tak, jakie to miłe.

Iwona

Mnie wciąga powoli IG. Widzę ile to czasu zabiera. Ale chłonę widoki z kont podróżniczych, modowych, bo jestem stylistką, zdrowotnych, bo mnie to interesuje. Wiele ciekawych tematów można poznać na IG. Ale chyba wiele za dużo, jak juz mi sie wydaje. Bo poświęcam czas równiez przy okazji oglądania ciekawych kont, na oglądanie tych miernych. Ja sama nie potrafię rozwinąć swojego IG. Brakuje mi umiejętności tworzenia rolek itp. A przydałoby się w celu pozyskiwania klientów.

czytelnik

Ja od jakiegoś czasu „czyszczę” sieć ze swojej obecności. Pokasowałem różne konta (w tym SM), bloga, poboczne projekty. Tam gdzie było to konieczne założyłem nowe, świeże, niepowiązane konta, z minimalną ilością wymaganych danych osobistych. Zostawiłem jedynie jedną stronę „wizytówkę” z alternatywnym e-mailem i aktualnym zdjęciem (gdyby ktoś mnie googlał w celu znalezienia kontaktu).

Myślę, że właśnie „łatwość” dostępu do SM przez telefon robi różnicę. Ja również nie byłem zadowolony z tego jak używam smartfona, a raczej jak on używa mnie.

Dlatego obecnie wdrażam „odcięcie się całkowite” od smartfona, czyli świadomie i z pełną premedytacją używam go jak najmniej, tak aby zerwać ten behawioralny nawyk sięgania po niego w każdej wolnej chwili.

Zredukowałem w nim ilość aplikacji do minimum (zostało 17 sztuk), rzeczy które mogę zrobić na komputerze, robię je na nim, nawet kosztem jego większego użycia. Domyślnie mam wyłączony internet w komórce oraz „odinstalowaną” przeglądarkę do internetu.

Mam co prawda e-mail i komunikator na telefonie, ale służy mi wyłącznie do sytuacji gdy np. przebywam dłużej poza domem. Prowadzę wyprzedaż rzeczy przez OLX, a tam trzeba potwierdzić przesyłkę w ciągu 24h, więc „muszę” choć raz dziennie sprawdzić tego maila :)

Powoli dochodzę do takiego użycia telefonu, że będąc w grupie kolegów z pracy na kawie i piwie, przez ponad 2h wyciągnąłem telefon raz, płacąc zbliżeniowo za napój :)

Ale nie „demonizuję” ilości czasu jaki „raportuje mi” smartfon, bo doskonale wiem z czego on wynika. Dużo np. używam metronomu i odtwarzacza plików, bo uczę się grać na harmonijce ustnej :). Czasami jest też duży czas ekranowy spowodowany rozmową głosową na komunikatorze w trybie głośnomówiącym z przyjacielem.

Kiedyś sięgałem po telefon w okolicach 50 lub więcej razy dziennie (tak wynikało z raportów) a aktualnie jest to w okolicach ~ 10 dziennie co mnie cieszy :)

Myślę, że właśnie nieświadome i niestety społecznie akceptowalne „korzystanie” ze smartfonów jest o wiele większym problemem niż SM, a połączenie SM + smartfon to już broń atomowa w walce o naszą uwagę.

Polecam pooglądać na YT i poczytać książki prof. Manfreda Spitzera co smartfon i cyfrowe media robią z nami i naszymi dziećmi. To jest realny problem, a SM to wisienka na tym torcie.
Przepraszam za tak długi komentarz :)

Agnieszka

Chciałabym zrezygnować z całkiem i zobaczyć, co się wydarzy. Natomiast używam bardzo mało. Wszystkiego dobrego!

Keit

Cześć, muszę powiedzieć, że już kilka lat temu trafiłam na Twój blog, ponieważ zaciekawiła mnie idea minimalizmu, który staram się stopniowo wprowadzać. Długo nie miałam konta na insta ale w momencie gdy ograniczyli ilość kont które można oglądać bez logowania, cóż założyłam konto. Muszę przyznać, że to wciąga ale mnie oglądanie innych zaczęło ograniczać do myślenia co kto fajnego wrzucił i to ciągłe porównywanie się i reklamy spowodowały, że zamiast ograniczać wydatki i kupować mniej pierdół znowu zaczęłam potrzebować wiecej. Postanowiłam się wylogować i to już 4 tygodnie 🙂polecam. Gratuluję nowej drogi🙂

Joanna

Ten blog to taki „comfort food” dla mojego umysłu. Fb irytuje mnie niepomiernie, od dawna nic nie publikuję, ale apka wisi…
Ale jak żyć bez Insta ;)? Skąd będę wiedziała jakie serum pod oczy wybrać albo co warto przeczytać?
Oto jest pytanie. I to wcale wbrew pozorom nie takie głupie.
Dobrego weekendu
Joanna

Magdalena

Jestem czytelniczką Twojej książki, od której zaczęłam proces minimalizowania przestrzeni wokół siebie – bardzo mi w tym pomogłaś :) Czytam również bloga, ale pierwszy raz zamieszczam komentarz ;)

Bardzo szanuję i podziwiam Twoją decyzję o odejściu z SM :) Nie wiem, czy ten wątek się tutaj pojawił. Chciałam zapytać, co sądzisz o odejściu/nie posiadaniu SM przez twórców np. fotografów? Z jednej strony, można posiadać portfolio internetowe, ale SM są sposobem na złapanie odbiorcy i chociażby przekierowanie go do portfolio lub miejscem do wrzucania zdjęć „na gorąco” i informowania o swoich poczynaniach artystycznych.
Czy myślisz, że możliwe jest rozwijanie swojej działalności jako twórcy, bez SM (głównie Instagrama i Facebooka)? Czy to już nie te czasy i jak „cię tam nie ma, to nie istniejesz”? ;)

Jestem bardzo ciekawa Twojej refleksji na ten temat :)
Pozdrawiam serdecznie :)

Norek

Bardzo ciekawe wnioski, sama planuję taki detoks w najbliższym czasie

Len

Dziś świata bez internetu nie idzie sobie wyobrazić, co będzie za kolejne 20 lat?