„Czy widzi Pani jakieś minusy minimalistycznego życia?” – gdy przeczytałam to pytanie po raz pierwszy w formularzu do sesji pytań i odpowiedzi na żywo na Facebooku, w pierwszej chwili miałam ochotę odpowiedzieć: NIE. Jednak, po chwili zastanowienia, przyszło mi do głowy kilka ewidentnych minusów.
Minus nr 1 Wciąż widzę, jak dużo mam
Przeczytałam ostatnio super-hiper ciekawy raport Natalii Hatalskiej o współczesnym nomadyzmie. Na pewno poruszę jeszcze stricte ten temat na blogu, ponieważ taki styl życia zawsze mnie fascynował. A nomadyzm łączy się przecież w bezpośredni sposób z ograniczeniem posiadania.
Dzięki narzędziu, jakim jest minimalizm, doprowadziłam swój obecny stan posiadania do momentu, gdy nie mam nadmiaru. Oczywiście, mam kilka rzeczy, które odłożyłam np. do wystawienia na sprzedaż, czy kilka miejsc, które chcę uporządkować (służbowe dokumenty), ale generalnie posiadam rzeczy, z których korzystam i które potrzebuję. Jednak, gdybym się chciała nagle przeprowadzić (najlepiej kilkukrotnie) i zapakować cały mój stan posiadania np. do bagażnika samochodu, to jednak wciąż mam tych rzeczy za dużo. I to jest ewidentny minus minimalistycznego życia – nadal widzę, że mam pole do zmiany. Gdy porównam swój stan posiadania z współczesnymi nomadami, widzę jasno, że wciąż mam rzeczy, których mogłabym się pozbyć, żeby prowadzić styl życia, który mi się marzy od wielu lat.
Minus nr 2 Niechciane prezenty
Ogromny kłopot wszystkich osób, które wyzbywają się nadmiaru. Wielokrotnie pisałam na blogu o sposobach na alternatywne prezenty (też dla minimalistów), o prezentowaniu np. doświadczeń, zamiast rzeczy. Mega zbiór porad i doświadczeń znajdziecie w tekście o minimalistycznych świętach (polecam lekturę komentarzy!).
Przez lata udało mi się wypracować sposoby asertywnego komunikowania swoich potrzeb, więc rzadko mierzę się z niechcianymi prezentami, jako że cała moja rodzina (przynajmniej pobieżnie ;)) czyta bloga i wie dokładnie, jaki styl życia prowadzę. Obiecuję, że tematowi niechcianych prezentów poświęcę jeszcze tekst, ale dziś chcę Wam napisać, że jest jeden argument, wobec którego pozostaję bezradna. Gdy ktoś (pomimo moich wyjaśnień i tłumaczeń) mówi mi: „chcę, żebyś to miała”. I nie jest to rodzinna pamiątka. Kłopot, co zrobić z niechcianymi prezentami to zdecydowanie spory minus w minimalistycznym życiu.
Minus nr 3 Wyścig, kto ma mniej
Lubimy się porównywać. To bardzo ludzkie. Jedni bardziej, inni mniej intensywnie. Lubimy mieć punkt odniesienia dla własnych działań i decyzji. Choć z ogromnym dystansem podchodzę do porównywania się z innymi, to jednak nie jestem zupełnie od tego wolna. A liczba posiadanych rzeczy to bardzo wdzięczny temat do porównywania.
W górę równamy przy konsumpcjonistycznym stylu życia, a w minimalistycznym… w dół. Stąd wszystkie te listy 100 rzeczy, które są coraz to bardziej ograniczane. Zawsze budziło moje wątpliwości, na ile jest to działanie na pokaz, a na ile jest podyktowane rzeczywistymi pobudkami. Liczyć czy nie liczyć? Na to pytanie już odpowiadałam.
Na blogu bardzo otwarcie pokazuję swój stan posiadania. Wierzę, że taka prawdziwość będzie inspirująca, ale jednocześnie wystawiam się na ocenianie. Przykładowo, na Instagramie staram się pokazywać prawdziwe życie i mój minimalizm w praktyce, co często i wbrew moim zamiarom, okazuje się być kontrowersyjne. Regularnie mierzę się też z zarzutami, że jestem niewystarczającą minimalistką. Może nie jest to bezpośredni minus prowadzenia przez mnie minimalistycznego stylu życia, a raczej blogowania o tym, ale czasami zwyczajnie nie jest to fajne. I podkreślam, nie mam tu na myśli twórczej dyskusji i wymiany doświadczeń, a przykre komentarze w stylu: „5 par butów? Co z Ciebie za minimalistka, ja mam 3.” itp.
Drodzy Czytelnicy-Minimaliści, widzicie minusy swojego stylu życia? A może macie rady na moje rozterki?