Podobny tekst pojawił się na blogu 4 lata temu. Zajrzałam do niego ostatnio z ciekawości i pomyślałam, że może być interesujące porównanie go z listą obecnie, gdy zmieniła się moja rzeczywistość, ale i ja się zmieniłam, oczywiście. :) Poniżej lista rzeczy, których obecnie nie kupuję lub kupuję bardzo mało. Kolejność jest zupełnie przypadkowa, chociaż staram się łączyć rzeczy w grupy, a zaczynam od odniesienia się do punktów, które widniały na mojej liście 4 lata temu.
1. Świece
Lata temu pisałam, że nie kupuję świeczek, choć je uwielbiam, ponieważ chcę wypalić wszystkie, które mam na stanie. Z dumą oświadczam, że tak się właśnie stało. :) Jednak, lata powstrzymywania się od kompulsywnego kupowania świec sprawiły, że… przestało mi się chcieć je kupować, a jeśli już je mam (najczęściej dostaję w prezencie) wypalam je od razu z przyjemnością. :) Kupuję jednak ultra rzadko.
2. Dekoracje, kurzołapy i inne durnostojki
Nie kupowanie dekoracji tak weszło mi w krew, że nawet, jeśli potrzebuję, trudno mi się do tego zebrać. :) Jednak, mogę policzyć na palcach jednej ręki rzeczy, które kupiłam przez ostatnie lata, a które mają dekoracyjne zastosowanie. Jeśli już, będzie to jakiegoś rodzaju sztuka, ale to się zdarza niezwykle rzadko. Staram się również, żeby potrzebne użytkowe rzeczy były piękne (np. doniczka czy wazon), co w zupełności zaspokaja moją potrzebę estetyczną.
3. Sezonowe dekoracje
Nie pamiętam, kiedy ostatnio kupiłam jakąkolwiek dekorację stricte świąteczną. Polegam na różnorakiego rodzaju projektach DIY, roślinach, też wypożyczonych, jak np. choinka.
4. Gazety
Cztery lata temu pisałam, że okazjonalnie kupuję Wysokie Obcasy lub Urodę Życia. Obecnie, regularnie kupuję jedynie Przekrój, który uwielbiam, a który jest kwartalnikiem, co daje 4 egzemplarze rocznie. Nie kupuję żadnych innych gazet, a bieżące informacje zapewniam sobie ze sprawdzonych internetowych źródeł, np. Outriders.
5. Papierowe książki
Szczerze mówiąc, nie pamiętam kiedy ostatnio kupiłam książkę „w papierze”. Jeśli taką mam to najpewniej jest pożyczona lub dostałam ją od wydawnictwa. Regularnie puszczam je w drugi obieg, np. organizując instagramowe wyprzedaże na cele charytatywne. Ostatnio zebrałam prawie 2500 zł na operację szczeniaka, będącego pod opieką zaprzyjaźnionego stowarzyszenia.
6. Płyty
Nie kupuję nadal i nie zamierzam.
7. Abonament telewizyjny
Nie mam i nie potrzebuję. Nie mam też telewizora.
8. Abonamenty internetowe
Korzystam z abonamentu Netflix, który dzielę z przyjaciółmi. Nie mam żadnego innego, z którego korzystałabym prywatnie. Biznesowo wykupiłam dostęp np. do platformy, która umożliwia wysyłkę newslettera.
9. Aplikacje na telefon
Bardzo łatwo znalazłabym biznesowe uzasadnienie dla zakupu różnych aplikacji, np. do obróbki zdjęć. Staram się jednak bardzo rzetelnie oceniać swoje rzeczywiste potrzeby i w tej chwili mam wykupiony wyłącznie dostęp do apki do medytacji Calm. Korzystam z niej prywatnie i trochę też edukacyjnie, bo jestem w trakcie studium nauczycielskiego, po którym będę licencjonowanym nauczycielem medytacji mindfulness.
10. Gadżety elektroniczne
Nie znoszę, bo są to rzeczy, które najczęściej potem walają się bez sensu po domu. :) Zastanawiam się milion razy czy na pewno coś mi jest potrzebne i najczęściej… nie jest. :) Teraz myślę o statywie do telefonu, który by mi się przydał, ale postanowiłam jeszcze trochę się poobserwować czy na pewno jest to rzeczywista potrzeba.
11. Artykuły papiernicze
Nie wiem jak to się dzieje, ale zeszyty, notesy i inne drobiazgi papiernicze jakoś same do mnie trafiają. A to ktoś coś mi przyśle, albo odda. Nie korzystam też z żadnych konkretnych planerów, bo nie znalazłam takiego, który odpowiadałby moim potrzebom, szybciej go kiedyś zaprojektuję i zrobię sama.
12. Ubrania
Na szczęście temat ubrań mam konsekwentnie ogarnięty. Kupuję tylko wtedy, gdy rzeczywiście potrzebuję, a i wcześniej sprawdzam opcje kupienia jakiejś rzeczy z drugiej ręki. Kupuję najczęściej turami, bardzo rzadko i tylko zamienniki.
13 Sztuczna biżuteria
Zupełnie nic się tutaj nie zmieniło przez lata. Wręcz przeciwnie, jestem coraz bardziej wybredna i selektywna w odniesieniu do ubrań czy biżuterii, która do mnie trafia i są to rzeczy, które poza byciem potrzebnymi po prostu wzbudzają mój zachwyt. Nie ma zachwytu – nie ma zakupów. Ostatnią bransoletkę kupiłam sama sobie na walentynki, a myślałam o niej przez kilka miesięcy. ;)
14. Kosmetyki do wypróbowania z ciekawości
Kolejny aspekt, w którym jestem ogromnie selektywna. Kosmetyki do twarzy kupuję najczęściej w porozumieniu z kosmetolożką, a przy włosach odkryłam dla siebie ostatnio włosing, ale zanim cokolwiek kupię, starannie szukam informacji, bo nie znoszę nietrafionych zakupów kosmetyków. :)
15. Żele pod prysznic
Pierwsza kategoria kosmetyków, których nie używam i nie kupuję. Myję się mydłem.
16. Kosmetyki do golenia
Druga kategoria kosmetyków, których nie kupuję. Korzystam z wielorazowej maszynki i mydła, bez specjalnych żeli.
17. Produkty do układania włosów
Trzecia kategoria kosmetyków, których nie kupuję. Chociaż wkręciłam się ostatnio odrobinę we włosomaniactwo, to jest to bardzo przemyślane i odpowiedzialne, a produktów do układania włosów nadal nie potrzebuję i nie kupuję wcale.
18. Kosmetyki jednorazowe (typu maski w płachtach itp.)
Zdarzyło mi się ze dwa razy dostać w prezencie. Zero zachwytu, zero zakupów.
19. Lakiery do paznokci
Miesiącami nie malowałam paznokci. Nie był to wyraz żadnego buntu czy zaplanowanej akcji. :) Po prostu nie miałam ochoty. Ostatnio byłam w salonie i na nowo spodobało mi się malowanie. Niewykluczone, że kupię wreszcie jakiś pojedynczy kolor, czerwony zapewne. :)
20. Odświeżacze powietrza
Mam tu na myśli takie chemiczne gotowe odświeżacze, których od bardzo dawna nie kupuję zupełnie. Korzystam ze świec zapachowych, czasami zapalam palo santo, które kupiłam w Peru z certyfikowanego źródła w specjalistycznym sklepie i powoli zużywam.
21. Płyny do płukania tkanin
Nie kupuję zupełnie, wystarcza mi płyn do prania.
22. Karty abonamentowe na fitness
Nie korzystam, nie potrzebuję, ćwiczę w domu.
23. Psie gadżety
Obiecuję wrzucić niebawem na Instagram zdjęcie wszystkich psich rzeczy, które mam, na przykładzie Chewiego. Naprawdę nie ma tego dużo, a pies bardziej doceni czas z nim spędzony i np. spacer w lesie, niż kolejną zabawkę.
24. Akcesoria do zdjęć
Konsekwentnie nie kupuję i od początku prowadzenia bloga staram się nie używać blogowych zobowiązań i pracy jako wymówki do gromadzenia rzeczy. Może moje zdjęcia byłyby bardziej instagramowe i ładniejsze, ale nie jest to wartość, którą chcę promować.
25. Pamiątki
Bardzo rzadko i tylko użytkowe i lokalnie wyrabiane rzeczy, np. koc z alpaki kupiony w Peru.
Mój poprzedni tekst: Ponad 20 rzeczy, których nie kupuję (lub kupuję mało)
26. Akcesoria zero waste
Nie ma miesiąca, w którym nie dostałabym propozycji współpracy w postaci promowania nowego kubka, sztućców, bidonów czy toreb. Gdybym się na to godziła, byłabym już zalana wielorazowymi kubkami do kawy. Jak to się ma do zero waste? Chyba nieszczególnie… O moim podejściu do zero waste, less waste pisałam tutaj.
27. Zapasowe tekstylia typu pościel, obrusy, podkładki na stół, serwetki itp.
Nie mam, nie kupuję, nie znoszę mieć wypełnionej szafy nieużywanymi szmatkami, choć najpiękniejszymi. Żelazna zasada – kupuję, gdy mi potrzeba, najczęściej, gdy coś się zużyje.
28. Płatne reklamówki i torby
Oczywista oczywistość. Dbam, żeby mieć swoje.
29. Pudełka i inne narzędzia do przechowywania
Pewnie, że te pudełeczka, pudełka i pojemniki są śliczne! :) Tylko znowu, bardziej niż śliczne pudełka kocham swoją niezagraconą przestrzeń. Nie kupuję.
30. Rzeczy na zapas
Wychodzę z założenia, że w dzisiejszych na maksa kapitalistycznych czasach mam dostęp do wszystkich potrzebnych produktów niemal od ręki, dlatego nie kupuję na zapas, zwłaszcza żywności. Wiem, że to może różnie wyglądać w zależności od miejsca i warunków życia. Ja piszę o sobie i swoich warunkach.
31. Kawa na mieście
Ultra rzadko, najczęściej w towarzystwie. Natomiast często jem poza domem.
32. Imprezy na mieście
W dzisiejszych czasach wcale, wiadomo, ale i w „normalnych” niezwykle rzadko. Nie licząc podróży, jestem typem solidnego domatora.
33. Kino
Patrz punkt wyżej.
34. Alkohol
Rzadko, bardzo rzadko. Mam słabą głowę i jestem w tym względzie bardzo ekonomiczna. ;))
35. Papierosy
Nic się w tym względzie nie zmieniło od ostatniego tekstu.
36. Butelkowana woda mineralne i napoje
Nie kupuję wody mineralnej w butelkach, piję warszawską kranówkę. Nie piję też butelkowanych słodkich napojów. Wyjątek, okazjonalnie mała cola w szkle, bo w szkle smakuje lepiej, serio! :)
37. Słodycze
Gdy nie jem to nie jem i mi się nie chce. Gdy zacznę, często nie mogę się powstrzymać. A ponieważ cukier źle działa na mój organizm – nie kupuję.
38. Keczup, majonez i inne sosy
Nie znoszę, nie tylko takich „kupnych” – jestem dziwna i nie lubię sosów jako takich. Wyobraźcie sobie jak wygląda moje zamawianie hot-doga na stacji benzynowej w trasie… ;))
39. Paczkowane sery i wędliny
Wyjątek robię dla serów twardych do ścierania. Takich w plastrach nie kupuję. Nie kupuję również wędlin, wyjątki robię ultra rzadko i tylko ze sprawdzonego źródła.
40. Pieczywo (wyjątek: chałka!)
Nie kupuję pieczywa od bardzo dawna, ale myślę o nauczeniu się domowego pieczenia chleba. Wyjątek stanowi chałka – nie zrezygnuję za nic. :)
41. Akcesoria do kawy i herbaty
Od roku nie mam ekspresu do kawy i nie tęsknię. Mam tylko kawiarkę. Wystarczy. Tak samo jak jeden dzbanek do zaparzania herbaty. Więcej nie kupuję.
42. Kuchenne gadżety
Podobnie nie kupuję żadnych kuchennych gadżetów. Po przeprowadzce musiałam uzupełnić kuchenne akcesoria, ale jestem dumna z tego, że poza dwiema miseczkami (rękodzieło) wszystkie pozostałe rzeczy, łącznie ze sztućcami są z drugiej ręki.
43. Kubki/filiżanki
Kolejny punkt, który jest dla mnie powodem do dumy, ponieważ mój stan jest minusowy. Nie dość, że nie kupuję nowych, to pozbyłam się dużej części swojej niegdysiejszej kubkowej kolekcji.
44. Jednorazówki
Dla mnie oczywistość.
Oto moja lista. Czy jest coś, co byście do niej dorzucili z własnej perspektywy? Jakich rzeczy świadomie nie kupujecie?
W duchu szukania oszczędności nie kupuję kawy na mieście (noszę swoją w kubku termicznym), zrezygnowalam też z zakupu płyt (korzystam z YouTube), zamawiania jedzenia/jedzenia na mieście (gotuję), manicure i pedicure u kosmetyczki (robię samodzielnie) z tych samych względów. :-)
Czego ja nie kupuję?
Co kupuję i kupować będę.
Kawa na mieście (Ale nie jakieś kawy w papierowym kubku w centrum handlowym tylko w porządnej kawiarni która wypala własną kawę) to nasz rytuał z mężem, świętowanie weekendu, nasze randki, nasze wyjścia odrywające nas od codzienności. Chyba nie mogłabym z nich zrezygnować. Za to nie przepadam za restauracjami, tylko jako spotkania towarzyskie lub w podróży.
Nie kupuję przetworzonej żywności. Raz na jakiś czas w ramach rozpusty kupuję wegańskie parówki. Poza tym bazuję w kuchni na sezonowych produktach. Jeśli mam ochotę na coś ekstra, wolę się przejść ze znajomymi do restauracji i mieć podwójną przyjemność.
Nie kupuję też kosmetyków poza podstawowymi artykułami higienicznymi. Ostatnio udało mi się także wkręcić w bardziej ekologiczne sprzątanie, więc przestałam kupować gotowe środki chemiczne.
Wciąż mam jednak problem z kupowaniem ubrań. Kupuję dużo mniej, moja garderoba bardzo się zmniejszyła, ale… lubię ładne rzeczy. Staram się kupować albo z drugiej ręki, albo od polskich producentów. Staram się również stawiać na dobry skład i zaczęłam myśleć o swojej szafie bardziej funkcjonalnie (dzięki Tobie!). Kupuję tylko rzeczy, w których chodzę i tylko takie, które pasują do innych rzeczy, które mam. Odzież do zadań specjalnych (sukienka na wesele, buty górskie itp.) mam i kupię nowe dopiero, gdy pozbędę się tego co mam (bo się np. zniszczy). Widzę jednak, że wciąż kupuję za dużo ubrań i że pochłania to zdecydowanie za dużą część mojego budżetu.
Nie kupuję:
• masy ubrań – wolę mieć wyselekcjonowany basic dobrej jakości niż wiele pstrokatych szmatek; do codziennej pracy mam dwa stałe zestawy,
• fast foodów i mięsa – gotuję w domu, piekę chleb, robię przetwory, sporadycznie w wyjątkowych sytuacjach jem/y „na mieście”, nie pijemy gotowych napojów butelkowanych, sporadycznie alkohol,
• całej szafki kosmetyków – mam jeden szampon, jeden ulubiony płyn do kąpieli, jeden olejek regenerujący, podstawowy zestaw do makijażu na szczególne okazje, olejek do demakijażu, jeden ulubiony lakier do paznokci i trzy buteleczki cudownych perfum na różne okazje,
• nie korzystam z usług salonów urody a od dwóch lat także nie ścinam i nie farbuję włosów,
• sztucznych i plastikowych przedmiotów i dekoracji, jeśli już to metalowe lub szklane z drugiej ręki, niepotrzebne oddaję do sklepu charytatywnego,
• książek papierowych i czasopism, za to sporo spędzam czasu szukając intetesujących mnie treści w internecie, kupujemy ebooki i coraz więcej korzystamy i spędzamy czas w bibliotece,
• nie oglądamy telewizji, nie chodzimy do kina, sporadycznie wykupujemy dostęp do konkretnego filmu, lub jedziemy na wystawę, do muzeum lub na koncert,
• sporadycznie korzystamy z samochodu, raz w tygodniu, gdy robimy zakupy, bo zdrowiej przywieźć niż obciążać kręgosłup dźwiganiem, codziennie dużo chodzimy lub jeździmy na rowerze, no chyba, że robimy wakacyjny objazd po ciekawych miejscach lub daleką wycieczkę całą rodziną,
Co kupuję:
• wyselekcjonowaną żywność według naszych preferencji kulinarnych, tak aby została zagospodarowana do końca jak najbardziej to możliwe,
• dobrą kawę – uwielbiam kawę,
• ciekawe gry, dostęp do muzyki na Sotify i dokładamy się patronatem do „Raportu o stanie świata” Dariusza Rosiaka,
• farby, kredki, papiery, pędzle, koraliki, masy plastyczne i narzędzia – to zawsze musi być w obfitości, żeby móc swobodnie pracować,
• rośliny do domu, zioła w doniczkach, ze spacerów znoszę polne kwiaty, gałązki i szyszki, kamienie i muszle też ;) – lubię takie dekoracje w wazonie lub na metalowej tacy lub paterze,
• oprócz tego dotleniamy się i relasujemy w lesie, praktykujemy jogę, słuchamy radia, jazzu i muzyki klasycznej,
• jak najmniej czasu poświęcamy na zakupy, nie lubimy sklepów a tym bardziej centrów handlowych
Ogromnie Ci dziękuję Joanno za wiadomość o stronie Raport o stanie świata” Dariusza Rosiaka. Nie wiedziałam o jej istnieniu, już dodałam do obserwowanych na spotify i właśnie odsłuchuję :)
Ze swojej strony plecam podcasty: Odpowiedzialna moda i Muda talks- oba słucham przez spotify. Pozdrawiam.
Nie kupuję juz nowych roslin. Poza tym podpisuję sie pod Twoją listą :)
Ponad pół roku temu zrezygnowałam z płynu do płukania tkanin i uważam, że moje ubrania mają się o wiele lepiej!
Nigdy nie używałam. Dobrze wiedzieć że nic nie straciłam 😁.
Szczerze to ja nawet nie pomyślałam, że bez płynu do płukania można zrobić pranie! Muszę to koniecznie zmienić, bo i tak większość ubrań piorę w płynie do prania.
Przeczytałam ten wpis chwilę po tym, jak odwiedziłam stronę internetową Ikei i nawkładałam do koszyka co nieco :) Nie kupiłam jednak, bo stwierdziłam, że przemyślę do jutra… No i masz babo placek – teraz nic nie kupię, bo wyrzuty sumienia mnie będą dręczyć ;) Ehh, moja droga do minimalizmu jest dość wyboista i ma wieeele zakrętów…
Daj koniecznie znać, co finalnie zdecydujesz! :)
Dzień dobry.
W zadziwiającej większości zgadzam się z powyższą listą. Szzególnie zaskoczyły mnie puknty o świecach i gazetach – bardzo dawno zrezygnowałam z ich kupowania, cieszę się, że są też inni. Widocznie nie trafiłam tu przypadkiem.
Zastanawia mnie kawiarka. Czy może Pani podzielić się imformacją o posiadanym modelu?
Kawiarki Bialetti są najbardziej popularne i stosunkowo tanie. Nic się z nimi nie dzieje bo są dość proste w swojej budowie. Czasami (raz na rok) trzeba zmieniać uszczelki. Mam 2 modele, mały (2 osoby) i większy (6 osób). Gorąco polecam.
Dzień dobry, mam kawiarkę Bialetti, malutką, na 2 espresso i bardzo polecam. Jest bezwaryjna. :)
Ja kupuję gazety (4 tytuły) i od razu po przeczytaniu oddaję do biblioteki, gdzie korzystają z nich inni.
Nie kupuje kurzołapów, nawet komuś w prezencie, wolę dopytać czego potrzebują. Odkąd musiałam pozbyć się połowy asortymentu z domu, uświadomiło mi to ile rzeczy kupuje niepotrzebnie i wcale mi nie służą oprócz zbędnego bałaganu. Nauczyłam się sto razy pomyśleć zanim coś kupię, ale są rzeczy które wrzucam do koszyka wirtualnego i kupuję od razu bo albo bardzo potrzebuję albo mnie mocno zaczarują :)
Przeczytałam! Przyznam, że sporo z tych rzeczy również nie kupuję. Ciekawa jednak sprawa po lekturze tekstu: „nie kupuję” tyle razy tutaj pada, że brzęczy w głowie niczym jakaś mantra. Oczywiście to pozytywny efekt, może nawet zadziała, gdy pojawi się jakaś bezsensowna zachcianka!
Nie planowałam tego efektu, ale fajnie, że działa! :))
Przestałam pić kawę. Całkiem. Nie piję jej i już. Mój żołądek zdecydowanie lepiej ma się z tym faktem, a w pracy jestem ostatnią osobą podejrzaną o podebranie komuś kawy z szafki ;) Piję herbatę. Przestałam kupować tę w torebkach. Kupuję na wagę do własnego słoika najpyszniejszą na świecie. Miesięczny koszt (a piję jej całkiem sporo) 9,5 zł.
Podpisuję się pod Twoją listą oprócz żelu pod prysznic, maseczek w płachcie, lakierów do paznokci, rzeczy papierniczych i wyjść na miasto w tym kina. W ogóle filmy oglądam głównie w kinie, w domu bardzo żadko. Ubrania kupuje tylko w sh ewentualnie vinted czy olx, ale durzo, robię praktycznie co tydzień jakieś zakupy kostiumowe i jak mi się coś spodoba to biorę. Nie kupuję też nic związanego z samochodem bo go nie mam, sprzętu sportowego, bo albo uprawiam sporty, które go nie wymagają, albo starcza mi ten kupiony lata temu, nowej elektroniki- mam zasadę, że kożystam tylko z tej którą dostanę po kimś, więc kiedy np zgubiłam, telefon to dwa miesiące nie miałam dopuki nie dostałam po przyjaciółce, która dostała nowy w pracy. Nie kożystam też z żadnych usług poza szewcem, większość technicznych rzeczy umiem naprawić sama typu kran, aparat czy komputer, umiem szyć, sama sobie robie różne kosmetyczne rzeczy itp.
Również nie kupuję wielu z tych rzeczy. Jednam mając dziecko w wieku 5 lat nie umiem ogarnac tego i nie kupowac tego badziewia z plastiku. Dziecko nie do konca to rozumie – jedbak robie selekcje zabawek i wynosze do piwnicy a po jakim czasie znowu je przynosze ;)
Z zelu pod prysznic nie potrafie zrezygnowac jednak kupuje go w 5l pojemnikach, a mydlo w pltnie robie sama z szarego mydla w kostce :)
Joanna, moze kupuj zabawki z drugiej reki? Moze nie tak minimalistycznie ale ekologiczniej :)
Ja w końcu przestałam kolekcjonować perfumy. Wcześniej miałam kilkanaście flakonów, które były raczej wystawką – od kilku lat nieużywane Chanel No5 dumnie stało w łazience, mimo że nie znosiłam tego zapachu. Głupio mi było przyznać się do własnej próżności, ale tak właśnie było. W rzeczywistości korzystałam w kółko z jednych perfum, a pozostałe czasem psiknęłam „dla zasady”. Z czasem zaczęła mi się podobać wizja splecenia swojego wizerunku z konkretnym zapachem. Szkoda mi trochę oddać moją małą kolekcję, sprzedać też, bo wiele z nich dostałam na prezent. Ale nie kupuję nowych perfum od roku – i to mój sukces!
Z czasem pewnie uda Ci się je wynosić. Ja mam 2 zapachy (jeden z nich to Chanel Coco Mademoiselle a drugi to Jo Malone) i chyba nie mogłabym bym zostać przy jednym bo wtedy już chyba nie czułabym bo w ogóle. Choć przyznam, że po flakoniku Chanel kupię raczej inny Jo Malone, bardziej mi pasują.
Kiedyś się spotkałam z taka opinią, że dobrze wybrać ulubione perfumy i się nimi stale psikać, bo staja się takim Twoim znakiem szczególnym. Nigdy nie miałam specjalnie dużo perfum, ale od kiedy znalazłam ulubione, kupuję tylko je. I w zasadzie tylko przy nich dostaję komplementy, ze mam fajne perfumy ;) Widać znalazłam zapach, który współgra z moim własnym zapachem.
Podpisuję się pod tą opinią o perfumach. :)
Ja mam też dużo perfum, których nie jestem w stanie zużyć. Przez lata dręczyły mnie wyrzuty sumienia, że zagracają mi powierzchnię i chyba będę musiała je wyrzucić, co sprawi, że będę miała jeszcze większe wyrzuty sumienia, bo to straszne marnotrastwo. Jakiś czas temu wpadłam na pomysł i zaczęłam ich używać … jako odświeżacz w toalecie. Na początku czułam się nieswojo pryskając w toalecie Euphorią Calvina Kleina;) ale uznałam to za lepsze niż zaleganie na półce, bo i tak bym ich nie zużyła, bo to nie mój zapach. Dla niepoznaki stawiam taki „odświeżacz” na szafce umywalkowej, żeby nie sprawić przykrości odwiedzających mnie (dużą część dostałam w prezencie), albo nie wyjść na kogoś, komu się w … pomieszało z nadmiaru pieniędzy;) Ostatnio część z nich przelewam do buteleczki zapachowej (takiej z patyczkami). A swoją drogą to perfumy jako odświeżacz są baaardzo wydajne.
Mam takie pytanie, czemu piszesz „będę licencjonowanym nauczycielem medytacji”, skoro jesteś kobietą? Bez hejtu, autentycznie jestem ciekawa, bo forma „nauczycielka” nie jest już od dawna neologizmem. 🙂
Ja na pewno nie kupuję płynu do płukania, u mnie w domu nigdy się takich cudów-wianków nie używało. 😉 Ale na pewno nie mogłabym zrezygnować z pieczywa, jestem totalną glutenomaniaczką pod tym względem. 😋 No i nie pamiętam, czy kiedykolwiek kupiłam sobie jakąś świeczkę, wszystkie raczej są prezentami, których od kilku(nastu) lat nie udało mi się jeszcze do końca zużyć. Nie kupuję też w ogóle dzianiny, skoro wszystko mogę sobie sama wydziergać. 😁
T-shirty i dres też wydziergasz? A może nie nosisz. Żartobliwie pytam.
Nosz mądrala się znalazła. 😛😄 Tak serio, to mam parę bluzek dzierganych, chociaż ciężko je T-shirtami nazwać, ale spełniają podobną funkcję. No i przymierzam się do dzierganych spodni do noszenia po domu, chociaż przed nimi jeszcze kilka ważniejszych projektów mam w kolejce. 😉
Miałam czerwone dziergane spodnie jako dziecko. Babcia mi zrobiła:)
Do tej pory pisała za każdym razem, że jest prawnikiem patentowym, teraz będzie pisała że jest licencjonowanym nauczycielem medytacji :D
Dokładnie tak będzie. :) Szykuj się. :)
Hej Gosia, piszę tak, bo tak się przyjęło w „środowisku”, chociaż sama używam zamiennie nauczyciel i nauczycielka. Nie przywiązuję do tego większej wagi.
Ok, rozumiem. :) Ja przywiązuję, dlatego zapytałam ;) Dzięki za odpowiedź.
Szkoda, ze nie przywiazujesz do tego wagi. Słowa maja moc zmieniania rzeczywistości.
Ojej jak milo sie to czyta, dopiero trafiłam na Twojego bloga i jakbym czytala o sobie 😁 Nie kupuje nic co ma olej palmowy, z miesiac temu uszczuplilam kolecje kubkow 😂
Jak juz chce sie czegos pozbyc, co kupiwalam kiedys zawsze znajde chetnego, ktoremu moge oddac😁 Ale nie mam wielu rzeczy i nigdy nie mialam, lubie miec przestrzen😁 Mam po jednej kurtce i jednej parze butow na sezon i nosze dopoki sie nie „ zedra” 😁 Nie kupuje skorzanych rzeczy (mysle, ze noszenie skory zwierzat jest okropne) i nic, co zostalo poprzedzone cierpieniem zwierzat( kosmetyki itd). Nie nosze makijazu, nie nosilam nigdy, wiec duza gama produktow odpada, paznokci nie maluje. Zrezygnowalam z perfum i to jest takie cudowne odkrycie!!! Nie kupuje produktow do sprzatania, robie je sama, rowniez czesc kosmetykow. Uwazam, ze im prosciej tym lepiej😁 Lubie siebie w takiej wersji i kilka osob, ktore tez mnie taka lubia😁 pozdrawiam!
Worków na śmieci – zawsze w domu są jakieś siatki, mimo że ich NIGDY nie kupuję ani nie biorę zrywek.
Kolorowego, pachnącego, wytłaczanego, zmiękczanego papieru toaletowego – wyłącznie makulaturowy, naprawdę szary.
Słoików i butelek na przetwory – mimo że robię ich mnóstwo. Znajomi już wiedzą, że u mnie można zostawić ich nadmiar.
Bardzo mnie ciekawi jak radzisz z sobie z tym gdy np. jakies ubranie Ci sie zniszczy, ale nie masz na jego miejsce zadnego ktore by Ci sie spodobalo. Ja mam zawsze z tym problem. Naprawde dlugo zajmuje mi znalezienie tego co mi sie bardzo podoba i gdy cos mi sie zniszczy czesto nie moge znalezc nic w zamian przed dlugi dlugi czas (co mnie irytuje i powoduje ze rzeczywiscie nie mam w czym chodzic)
Miałam takie sytuacje i mimo wszystko okazuje się, że ubrań mam wystarczająco dużo, żeby się ubrać, choć z pewną niedogodnością, gdy tej konkretnej rzeczy brakuje.
Dlatego jak spotkam w sklepię np coś co mi pasuje kupuję drugą sztukę taką samą. Mam pewne buty konkretnego producenta , które mi bardzo pasują. Jedne w użyciu i druga nowiuteńka para która leży i czeka na swoją porę. W przeciwnym wypadku jak by ta w użyciu mi się „rozpadła” to może by akurat podobnej nie było w sklepie (np kup fajne sandały w sierpniu). Z punktu widzenia minimalizmu nie ma znaczenia kiedy je kupię.
Też tak czasem robię. Bardzo np. lubię espadryle, ale szmaciane butki na koturnie oklejonym sznurkiem nie są specjalnie trwałe. Kupuję więc dwie pary, najwyżej jedna zostanie na przyszły rok. Oczywiście, dotyczy to rzeczy bazowych, a nie różnych hitów jednego sezonu.
A myslalam ze tylko ja tak robie ;-) Zwlaszcza w przypadku butow trafic na cos, co sie podoba, jest dobrej jakosci, w akceptowalnej cenie i do tego jeszcze wygodne, to prawdziwy fart. Plus mam trudne stopy, ledwo spojrze na but i juz mnie obciera ;-)) Kupuje od razu 2-3 pary, jesli mi sie podobaja, sa wygodne i wiem, ze bede je czesto i namietnie nosic. Plus kolekcje pojawiaja sie i znikaja i za jakis czas moze sie okazac, ze danego modelu juz nie ma…
Mam podobnie z butami. Mam bardzo szczupłą stopę i ciężko mi kupić fajne, wygodne sandały, zwłaszcza na obcasie lub koturnie. Jak tylko mam możliwość kupuję na zapas ;)
Przeczytałam i mam mieszane uczucia… o ile dla pewnych rzeczy jest to uzasadnione, można zrezygnować to jak dla mnie na dłuższą metę to smutne, tak sobie wszystkiego odmawiać, ale to indywidualny wybór, ja po prostu lubię i mieć i być;-) uszczęśliwia mnie wiele posiadanych rzeczy i tyle
Podobnie jak sporo osób które tu się wypowiedziały – wielu z wymienionych rzeczy też nie kupuję, chociaż moja lista nie jest identyczna. Np jak dla mnie abonament netflix jest całkowicie zbędny (mąż jest uzależniony od TV więc korzysta), bo nie potrafię tam znaleźć nic ciekawego dla siebie. Z kolei jeśli chodzi o maseczki do twarzy – mam cerę z problemami i czasem skuszę się na jakąś, ale rzadko udaje mi się zużyć więcej niż połowę zanim minie termin przydatności – ostatnio kupiłam właśnie takie na raz żeby nie zalegały w łazience.
Wg mnie nie chodzi o odmawianie sobie wszystkiego, tylko świadome kupowanie rzeczy które naprawdę używamy i świadome niekupowanie tych które wylądują na dnie szafy zaraz po przyjściu do domu. A mam w otoczeniu takich zbieraczy – jeden to mąż – swego czasu kupował np płyty z muzyką czy filmami – odkąd się znamy włączył ze dwa filmy bo chciałam zobaczyć „perełki” PRL-u nakręcone zanim się urodziłam :) Albo koleżanka która ma w łazience równiutko ustawione koszyczki pełne kredek, tuszy, tubek itp do makijażu.. Nie zużyje nawet 10% z nich przed upływem terminu ważności. Ją uszczęśliwia sobota spędzona na sprzątaniu mieszkania (i ma do tego pełne prawo), mnie uszczęśliwia to że mogę posprzątać w tzw międzyczasie po pracy, a w sobotę biorę rower i zwiedzam okolice :) I ani trochę nie czuję smutku że nie mam stert gadżetów które trzeba odkurzyć i (wcześniej) znaleźć dla nich miejsce.
W takim razie kupuj, co Cię uszczęśliwia. :) Mnie uszczęśliwia wiele innych rzeczy, nie posiadanie. Po prostu nie tutaj szukam szczęścia. :)
Nie będę tutaj listy powielać i się licytować – w dużej mierze to jest podobna lista, bo też większości z tych rzeczy nie kupuję :) Ale niektóre kupuję (słodycze, chipsy, napoje gazowane /ale tylko light, w ogóle raczej nie pijam napojów mających kalorie ;) / w ogóle jak tu czytam jak się wszyscy zdrowo odżywiają, to aż mi wstyd :D tymczasem ja chętnie jem w fast foodach i lubię /ale nie robię tego znowu aż tak często/ i kupuję gotowe dania – za to nie kupuję półproduktów i nie tracę czasu na gotowanie ;) ). Może napiszę tylko o tym co może być zaskakujące:
Nie kupuję żadnych abonamentów typu Netflix, Spotify, Legimi – ok, to może być kontrowersyjne, ale uważam, że większość z tych rzeczy można znaleźć w internecie bez takich abonamentów (przynajmniej jeśli chodzi o muzykę to jest np. YouTube), a jak nie można to poczekam na film w tv (obejrzę go wtedy za darmo i legalnie), a co do książek to ogólnie – unikam kupowania ebooków, bo trudniej je odsprzedać (można, ale to trudniejsze i trzeba zaakceptować mniejszy zwrot poniesionej ceny). Więc jeśli kupuję książki, to raczej papierowe – czytam delikatnie i odsprzedaję jak nowe, dzięki temu odzyskuję sumę tylko o kilka zł niższą niż na nie wydałem :)
Wenigo, fajnie, że piszesz o kupowaniu gotowych dań! Ja z kolei podkreślam, że często jem „na mieście” i w ten sposób upraszczam sobie życie. Pozdrawiam!
Kupuję
Nie kupuję
Tak jak ty kupuję świece w razie awarii prądu.Za nic w świecie nie kupuję świec zapachowych. Kolacje przy świecach – absolutnie nie. Pamiętam te czasy kiedy bardzo często wyłączane prąd i siedziało się godzinami przy świeczce.
Poza tym zapach świeć kojarz mi się z zapachem palących się zniczy a nie z miłym towarzyskim spotkaniem.
Można sobie kupić lampę naftową, te zabytkowe bywają piękne :) Ale nafta też brzydko pachnie, a lampa jest bardziej niebezpieczna niż świeczki, zwłaszcza kiedy ma się dzieci. A reszta – to już sprawa osobistych skojarzeń. Mam stary, ozdobny żyrandol na świece, z czasów, kiedy nie było elektryczności. Zapalamy go zawsze na Boże Narodzenie, taki mamy domowy zwyczaj.
Cudownie że tu trafiłam. Jestem okropnym chomikiem, wszystkiego mi szkoda… Wszystko może się przydać. Staram się z tym walczyć ale nie jest łatwo. Wydaję masę pieniędzy zupełnie bez sensu. Twoje podejście bardzo mi się podoba. Też bym tak chciała. Wielu z rzeczy z twojej listy też nie kupuję, jednak kilka punktów sprawiło że się zawstydziłam. W pierwszym odruchu chciałam drukować twoją listę do powieszenie na lodówkę :)
Podobnych rzeczy nie kupuję, poza papierowymi książkami, te kupuję i nie mam zamiaru przestać, ale kupuję znacznie mniej.
Kubków już nie kupuję, ale daleko mi do stanu minusowego. Czyli jak chcesz się napić kawy, to pożyczasz? :D
O, ja też kocham czytać, kocham kupować ksiażki. Kupuję i papierowe, i ebooki.
Myślę,że ogólnie nie kupuję za dużo rzeczy (oprócz ksiazek). Nie robię sobie list jak w tym wpisie. Jak będę chciała świeczkę to kupię, a jak piekny zeszyt to też. Myślę, że najważniejsza jest uczciwa i przemyslana odpowiez na pytanie czy naprawdę czegoś potrzebuję.
Zdecydowanie najważniejsza jest uczciwa i przemyślana odpowiedź na pytanie czy naprawdę czegoś potrzebuję. :) U mnie jest to obecnie właśnie tak, jak opisałam. :)
W tej kwestii jeszcze mam wiele do zrobienia, bo wciąż kupuję impulsywnie, choć muszę przyznać, ze w ograniczaniu zakupów bardzo pomogła mi pandemia.
O, to ciekawe! W jaki sposób pomogła Ci pandemia?
To ja odpowiem od siebie. Niezwykła redukcja zakupowa objęła:
ale: pandemia spowodowała drastyczny wzrost zakupów domowych rezerwowych ( zwłaszcza jedzenie, środki czystości ) kupowanych mocno na zapas. niestety, mam duży dom i miejsce na przechowywanie. a kiedy i na mnie przyszła kwarantanna było jak znalazł [ na szczęście od dawna nie liczę na pomoc ludzi i słusznie]. bardzo czekam kiedy ten etap rezerwowy się skończy – spiżarka ciągle pęka od rezerw na wszelki wypadek.
Ogólnie: pandemia spowodowała radykalny spadek wydatków domowych wszelkich.
Co Ty się musisz kobieto nakombinować, żeby napisać te bzdury…Proponuję jeszcze 50 rzeczy o których marzysz, 50 rzeczy o których śnisz, 50 rzeczy które Cię przerażają itd. Można lać wodę w nieskończoność, a ciemny lud będzie zachwycony, gwarantuję.
Kurczę, słabo. Twoje propozycje są niezłe, ale to się nie będzie się czytać… Spróbuj jeszcze raz, bo jak widzisz, to nie takie proste. :) Jak mawiała moja nauczycielka w liceum: wiesz, że dzwonią, ale nie wiesz, w którym kościele. Powodzenia!
No cóż, może ocena to indywidualna sprawa czytających, czy tekst jest dla nich przydatny? Mnie otworzył oczy, pomógł ogarnąć materię wokół siebie, uporządkować wiele dziedzin, a przede wszystkim dodać otuchy, że podobnie jak ja działa wiele , wypowiadających się tu czytelniczek i że codziennie możemy uczyć się żyć prościej
Człowieku o dziwnym nicku, jeśli ci się tekst nie podobał, to po co go czytałeś. Jeśli nie kręci cię minimalizm i upraszczanie życia, to zmień przeglądane strony np na fakt lub super express i tam troluj dalej, tam znajdziesz więcej możliwości uwalniana własnych frustracji i złośliwości.
a jak miała stwierdzić czy jej sie spodoba ?przed przeczytaniem?
dla mnie sprawa jest prosta: nie kupuję tego, co jest mi niepotrzebne.
Wystarczylo przeczytac tytul.
Proszę nie hejtować Pani Katarzyny jeśli ma Pan jakieś porachunki interpersonalne to proszę bezpośrednio a nie przez blog.
No coz, dla mnie wieksza wartosc stanowil tekst Katarzyny niz wpis lola. Smiem twierdzic, ze nie tylko dla mnie.
To bardzo ciekawe, że krytyczne komentarze nigdy nie mają sensownego podpisu.
A ja bym tam chętnie przeczytał te 50 rzeczy, o których marzy, 50 przerażających itp. ;)
A co by dla ciebie nie było bzdurami i czym miałby się lud zachwycać żeby nie być ciemnym? Bardzo by mnie ciekawiła odpowiedź na te pytania… ale na nią nie liczę jakoś :D
Po co ten hejt? Nie odpowiada Ci tematyka to nie czytaj. W sieci jest mnóstwo miejsc gdzie napewno znajdziesz coś dla siebie.
Wow! Niektóre pozycje szokują. Mnie szczególnie o goleniu – lata golarki bez odpowiedniej pielęgnacji poskutkowały u mnie nieciekawą skórą pod pachami – przestrzegam przewrażliwionych na swoim punkcie;)
A jakby tak nie podróżować daleko? Bez wystrzeliwania się w kosmos samolotem:>
Jesteś dla mnie Kasiu nieustającą inspiracją. Po lekturach Twoich wpisów mega ograniczyłam zakupy i trzymam się kilku zasad:
1. Ubrania tylko wtedy, gdy coś się zniszczy lub zużyje – mam wybrane zestawy z książki „Paryski szyk. Look book” i zawsze czuję się nich fajnie ubrana, na każdą okazję
2. Prezenty robię tylko takie, które można zjeść (np. moje własne przetwory lub wypieki) lub zużyć (ale tu bardzo uważam, chyba że wiem, że ktoś lubi jakiś typ kosmetyków)
3. Nową książkę mogę kupić tylko wtedy, jak jakąś oddam komuś innemu.
4. Ceramika (którą uwielbiam) – tak samo, albo jak coś się stłucze, albo jak coś komuś oddam z mojej kolekcji.
5. Sezonowe dekoracje tylko naturalne – teraz królują dynie :) i samodzielnie zrobione na bazie tego co już mam.
I odgruzowuję się nadal ;). Uściski (p.s. mamy wspólną znajomą – pilotkę z Peru :)
A dlaczego lista zawiera 44 pozycje a nie 50?
Może to miejsce na przyszłość? ;-) Też mnie to zastanawia.
Na przestrzeni ostatnich lat wiele się zmieniło w moim podejściu do kupowania i świadomie zrezygnowałam bądź ograniczyłam kupowanie wielu produktów jak m.in. nie kupuję już płynu do płukania (czasem dodaję parę kropli olejku eterycznego), żeli pod prysznic (używamy mydła w kostce), świeczek, durnostojek wszelakich (wazoniki, figurki, obrazki itp.), mebli, które nie są funkcjonalne a jedynie mają pełnić funkcję ozdobną, ubrań ze sztucznych materiałów (poza pewnymi wyjątkami jak np odzież sportowa), torebek foliowym, wody butelkowanej…..w sumie to mogłabym tak pisać i pisać bo rzeczy, których nie kupuję jest coraz więcej i większość Twojej listy mogłabym tu wkleić. Ogólnie jestem typem osoby, która nie lubi mieć w przestrzeni wokół siebie nadmiaru przedmiotów (nawet pochowanych w szafkach – bo i tak wiem ,że tam są i wtedy ciągle myślę co z nimi zrobić i jak je ograniczyć). Poza tym jest mi dużo łatwiej utrzymać ład i porządek w domu gdy tych przedmiotów nie jest tak dużo. Nie lubię natomiast jak różni znajomi albo członkowie rodziny ciągle coś mi przynoszą, a to np. patelnia (mama dostała w markecie za jakieś punkty to wzięła mimo, że sama ma ich 5 więc mi przyniosła a ja też nie potrzebuję) a to jakieś torebki reklamowe z łyżkami do sałaty czy torbami zakupowymi (mam ich ze 20 w szufladzie!) a to jakiś upominek („bo miałaś imieniny 4 tygodnie temu” i z pustymi rękoma przyjść w odwiedziny nie wypada – moim zdaniem wypada i nie obchodzę jakoś szczególnie imienin). Poza tym mam 2 małych dzieci i za każdym razem jak ktoś nas odwiedza to musi coś im przynieść. Mam wrażenie, że mimo, iż sama na prawdę nie kupuję wielu rzeczy to i tak ich w domu przybywa i ciągle musze walczyć z ich nadmiarem.
Wow! To się nazywa minimalizm. Przyznam szczerze, że wpadłam tu przypadkiem i jestem ciekawa, jak długo zajęło Ci dojście do takiego etapu świadomości nadmiaru rzeczy i wybrania tego, czego serio nie potrzebujesz (mimo że jest piękne, cudowne i 'kiedyś się przyda’)
Pieczenie chleba w domu to świetna zabawa. Jestem w izolacji, kupiłam już wcześniej takie gotowe mieszanki. Wprawdzie nie przepadam za chlebem, ale mam dzieci, a one muszą zjeść kanapkę w ciągu dnia. Piekłam chleb na zakwasie, ale teraz nie mam na to czasu ani chęci. A z mieszanki chleb powinien się udać. Myślałam o kupnie maszyny do wypieku chleba, ale to urządzenie zajmuje sporo miejsca.
Reklamówki, to temat rzeka, kilka miesięcy temu mój mąż policzył ile wydaje miesięcznie na reklamówki i wyszło mu prawie 60 zł. Od tego czasu zaczął nosić torby wielorazowe :)
W kwestii słuchania muzyki, nie trzeba kupować płyt, ale artysta powinien otrzymać zapłatę, zwłaszcza w tych czasach, kiedy umarły koncerty. Odniosłam się do komentarza osoby, która zamieniła płyty na YouTube. Czy mogę prosić o takie zestawienie źródeł odpłatnej muzyki/sztuki w sieci?
Haha, hot dogi na stacji, skad ja to znam. Chociaz juz coraz mniej osob sie dziwi, w sumie to tylko raz mialam sytuacje gdzie obslugujacy wyskoczył „ale moze chociaz odrobine ketchupu, żeby kiełbaska łatwiej weszła”. Ostatnio nawet jak naszlo mnie na kebsa (a mamy takiego turbo dobrego co to sami robia a nie gotowiec z selgrosu) to sami z siebie powiedzieli ze daja w osobnej miseczce bo coraz wiecej osob prosi bez ;)
A ja ostatnio wróciłam do papierowych książek, ale po długim czasie kupowanie wyłącznie ebooków i audio. A te papierowe to i tak głównie do pracy – nie wiem czym jest to spowodowane, ale książki do pracy wolę mieć w wersji tradycyjnej, czuję wtedy większy komfort pracy z lekturą.
Co Pani zrobiła ze swoją kolekcją kubków ? Co to znaczy, że ma Pani stan minusowy ?
(A tak na marginesie, takie piękne te kubki Pani były, że aż żal, że już ich nie ma.)
Ja co jakiś czas analizuję swoje wydatki. Zauważyłam, że sporo wydaje na dekoracje, zarówno sezonowe jak i inne. Mam zdecydowanie do nich słabość. W wyeliminowaniu tego problemu pomogła mi pandemia. Gdy zaczęłam kupować wszystko przez internet, to szukam tego co w danym momencie potrzebuję. Szkoda mi czasu na szukanie różnych drobnostek. Unikam kupowania „przy okazji”:-)
Pandemia i zakupy przez net. Czas na zastanowienie, porównanie cen, potrzymanie w schowku. a potem weryfikacja negatywna.
Ja przestałam kupować odzież, kosmetyki, gazety, gadżety, tylko jednego nie przestałam, na dzień dzisiejszy robię jednak reset, mianowicie książki do szkoły, podręczniki homeopatii, w formie elektronicznej nie ma, a Ja lubię książki, tak po prostu. Resztę, czyli kucharskie itd postanowiłem wystawić na sprzedaż :)
Tekst rewelacja! Ja na przyszły rok ściągam sporo rzeczy z tej listy, o parę również bym ja uzupenila na swoim przykładzie. Pozdrawiam i czekam na aktualizację:-)
W temacie pieczenia swojego chleba – polecam na początek przepis Na chleb ulubiony u White Plate. Z czasem zastąpiłam mąkę pszenną całkowicie żytnią i od tego czasu regularnie piekę chleb. Cudo!
nigdy nie kupowałam ręczników papierowych i słomek do napojów
Nie kupuje ubrań specjalnie na wyjazdy. Sukienek na wesele- wypożyczam. Omijam szerokim łukiem wszystkie sklepy typu pepco… etc. Nie kupuje również kosmetyków na zapas (bo dwa w cenie jednego itp). No i nowych zabawek dzieciom, najczęściej coś dostają na różne okazje to w zupełności wystarczy -resztę chowam i wyciągam po jakimś czasie.