Lubię swoje życie. A Wy? Potraficie stanąć i głośno wszem w wobec powiedzieć: Lubię swoje życie? Albo, co trudniejsze, przyznać to w cichości samemu sobie? Głośno przyznać, że jest się szczęśliwym nie jest wcale łatwo. Kiedyś by mi się to nie udało. Teraz, dumnie podnoszę głowę i oto głośno mówię, że lubię swoje życie. Z wszystkimi jego lepszymi i gorszymi stronami. Jakiś czas temu podjęłam świadomą decyzję, chyba po raz pierwszy w moim dorosłym życiu tak świadomą decyzję, że moje życie jest i będzie szczęśliwe.
I wiecie co? Nie zaskoczyło mnie, że w odbiorze społecznym moja deklaracja budzi co najmniej zdziwienie i pobłażanie. A czasami zawiść i agresję. Bo jak to? Jak ona śmie? Nierzadko spotykam się z reakcją pod tytułem „No tak, Tobie to łatwo tak powiedzieć, bo masz pieniądze, firmę, nie masz dzieci na utrzymaniu. Tak to możesz korzystać z życia. A u mnie to ciężko, kredyt, kiepska robota, brak perspektyw, a dzieciom nowe buty na zimę trzeba kupić”.
To, co teraz napiszę może być dość kontrowersyjne, ale trudno. Gdy słyszę takie żale i narzekania, mam ogromną ochotę powiedzieć: „Stary, jak sobie pościelesz, tak się wyśpisz”. To, jak wygląda Twoje życie, zależy tylko i wyłącznie od Ciebie samego.
Tak, tak, już słyszę te wszystkie głosy, że czasami w życiu zdarzają się sytuacje niezależne od człowieka. Ciężka choroba, czasami niepełnosprawność, też najbliższej osoby, dziecka. Co ciekawe, takie argumenty najczęściej pojawiają się w ustach osób, które w swoim życiu takiej sytuacji nie zaznały. Nie przeszkadza im to używać tego argumentu jako wymówki dla swojej roszczeniowej i narzekającej postawy. Paradoksalnie, osoby faktycznie dotknięte chorobą, rzeczywiście ciężką sytuacją życiową, z reguły rzadko używają takich wymówek, a przecież mogłyby, społeczeństwo zrozumie. Moja koleżanka jest mamą dwójki dzieci, w tym niepełnosprawnej córeczki. Czy kiedykolwiek słyszałam z jej ust narzekania, żal do świata? Nigdy. Właściwie to niewiele znam równie pozytywnych, świetnie radzących sobie w życiu osób. Podziwiam ją, jest dla mnie żywym przykładem, że w życiu wybiera się świadomie swoją drogę.
Piszę te słowa w samolocie, kilkanaście tysięcy metrów nad ziemią, a widok na chmury jest dla mnie jednocześnie nagrodą i inspiracją. Mam 32 lata, za trzy dni są moje urodziny, które zamierzam spędzić w słonecznym kraju na wakacjach, kolejnych w tym roku. U swojego boku mam cudownego mężczyznę, który podziela moje wartości, mam fantastyczną rodzinę, która mnie wspiera. Zarabiam na życie robiąc to co lubię i nikomu nie muszę się tłumaczyć z tego ile i kiedy pracuję, czy i ile zarabiam. Stać mnie, finansowo i mentalnie, na spełnianie swoich marzeń. Zazdrościsz? Trudno. Jeśli jednak to, co napisałam jest Ci bliskie lub stanowić będzie choć namiastkę inspiracji, to będzie dla mnie ogromna radość.
Bo ja lubię swoje życie i #NIENARZEKAM.
PS Z uwagi na dietę informacyjną, jestem trochę z tyłu, ale mi to nie przeszkadza. Więcej o akcji #nienarzekam znajdziecie tutaj, choć pewnie czytaliście o niej wcześniej niż ja :).