W teście na szczęście okazało się, że jestem umiarkowaną pesymistką. Nie jest najgorzej, ale mam nad czym popracować. Chcę się nauczyć bycia optymistką. Czy da się?
Moim ekspertem w rozmowach o psychologii pozytywnej jest psycholog, socjolog, trener i mój wieloletni przyjaciel Tomasz Juńczyk.
K. – Czy optymizmu można się nauczyć?
T. – Można, bo optymizm to określona perspektywa poznawcza. Wyobraźmy sobie dwie osoby. Jedna, sprzątając po imprezie będzie mówiła: Masakra, ile roboty. Nigdy więcej. Druga powie: Super, ludzie się świetnie bawili. Ważne, że mam kogo zapraszać. Tu z kolei przykład bardziej skrajny: Jedna osoba powie: co za złodziejskie Państwo, takie podatki muszę płacić. Druga powie: jak to dobrze, że płacę podatki, bo to znaczy ze zarabiam. Ta sama sytuacja a różne perspektywy.
Ćwiczyć optymizm możesz w ten sposób, ale jest też inny:
Ćwiczenie optymizmu
1. Usiądź przykładowo raz w tygodniu i spisz wszystkie dobre rzeczy, które Cię spotkały. Przypomnij sobie gdzie byłeś/byłaś, co robiłaś/robiłeś, z kim itp. Przypomnij sobie jak najwięcej szczegółów.
2. Potem refleksyjnie odpowiedz sobie na pytanie: Jak Ty sama/sam przyczyniałaś/przyczyniałeś się do tego, że było tak fajnie.
To ćwiczenie na początku wydaje nam się sztuczne, ale jest niczym innym jak nakierowywaniem energii naszego mózgu (naszej uwagi) na to, co dobre, a nie to co złe. Bo wbrew temu czego nas często uczą (np. w szkole) niewiele jest w życiu wydarzeń jednoznacznie złych albo jednoznacznie dobrych. Większość to wydarzenie wielowymiarowe, a psychologia pozytywna uczy nas patrzenia na wymiar weselszy.
K. – Czy jest coś na co trzeba zwrócić uwagę podczas takiego ćwiczenia?
T. – Tak, nie poddać się złudzeniu, że nic dobrego się nie wydarzyło. To często pierwsza myśl. Szczęście to nie jest wygrana w totolotka, tylko to, że uśmiechnęła się sąsiadka, że wypiłem kawę w pięknej filiżance, że obejrzałem dobry film. Po drugie, nie poddawajmy się złudzeniu, że to zabawa dla dzieci. Takie ćwiczenie stosuje się w walce z depresją – skutecznie! Po trzecie, ważne, żeby szukać swojego udziału w takim „optymistycznym” wydarzeniu. Dlaczego obejrzałem dobry film? Bo potrafię dobrze wybierać, bo chciało mi się na niego iść mimo zmęczenia, bo się znam na kinie, bo zbieram informację (przeczytałem recenzję) zanim podejmę decyzję. Zobacz z iloma Twoimi zaletami wiąże się zwykłe pójście do kina!!
K. – Nie jest to trochę naciągane? Nagradzać się za zwykle wybranie filmu?
T. – Odpowiem przewrotnie. Za co się karzemy każdego dnia? Czyli innymi słowy, czym się denerwujemy: przesoloną zupą, zajętym miejscem parkingowym, spóźnieniem do pracy, opryskliwym kelnerem. Zrób sobie listę codziennych kar, które sobie nakładamy. Czy to nie są własnie „zwykłe” rzeczy? Mam wrażenie, że tak. Skoro więc za „zwykłe” rzeczy się karzemy, to dlaczego za „zwykłe” nie możemy się nagradzać? To jest zresztą ciekawe, psychologiczne zagadnienie. Dlaczego dużo łatwiej jest nam siebie karać niż nagradzać, przynajmniej w naszej kulturze? I dlaczego uważamy to często za coś bardziej właściwego?
K. – Dlaczego wolimy się karać niż nagradzać? W sumie, to nielogiczne…
T. – W dużej mierze jako ludzie jesteśmy wynikiem socjalizacji, wychowania. Na czym opiera się wychowanie głównie? Na dyscyplinowaniu, karaniu, pokazywaniu błędów. Jak napiszemy sprawdzian to Pani w podstawówce zaznacza nam na czerwono błędy, a nie na zielono to, co zrobiliśmy dobrze (choć niektóre Panie już to robią). Wciąż rzadkością jest motywacja poprzez nagradzanie, jakkolwiek się o tym dużo mówi. Dlaczego? Bo to trudne jest zwyczajnie i łatwo popaść w drugą skrajność tj. pustego chwalenia. Więc w zdecydowanej większości dzieci karzemy, ustawiamy do pionu. Co więcej, karzemy nie tylko za brak umiejętności ale też za określoną emocjonalność. 'Chłopcy nie płaczą”, „taka ładna dziewczyna a tak się mazgai”, etc. etc. Co ciekawe, jak prowadzę szkolenia z psychologii pozytywnej to bardzo często spotykam się z opinią w stylu: obyśmy tylko z tym chwaleniem siebie nie przesadzili! Urząd Skarbowy nie chwali nas za płacenie terminowe i uczciwe podatków, ale ostro karze za opóźnienia. Policjant nie mówi: „Świetnie Pani jeździ”, tylko wystawia mandaty. Telewizja nie wspomina (lub robi to rzadko) o tym, że sąsiad pomógł sąsiadowi, ale o tym, że jeden drugiego zabił. Odnoszę nieodparte wrażenie, że społecznie wzmacniamy karanie.
Wniosek: ZRÓBMY COŚ DLA RÓWNOWAGI I CHWALMY. Zacznijmy od siebie.