Koniec listopada czy początek grudnia to dla wielu osób, dla mnie również, moment, gdy zaczynamy trochę podsumowywać, trochę planować, trochę rozliczać się z samymi sobą. Mój rok nie był łatwy. Był satysfakcjonujący, wydarzyło się wiele dobrego, ale i spadło na mnie kilka trudnych spraw osobistych, bardzo trudnych. Uświadomiłam sobie wtedy, że się zaniedbałam. Zaniedbałam na chwilę dbanie o siebie.
Pisząc „dbanie o siebie” nie mam na myśli regularnego malowania paznokci czy podcinania końcówek. To też ważne, ale zupełnie w innym sensie. Mam tu na myśli dbanie o komfort oraz równowagę psychiczną i emocjonalną. Gdy boleśnie uświadomiłam sobie jak bardzo się zaniedbałam, postanowiłam „wdrożyć” plan naprawczy. Każda blogerka jest trochę ekshibicjonistką i to też będzie taki ekshibicjonistyczny tekst. Opiszę Wam co ja postrzegam jako dbanie o siebie i w jaki sposób sama staram się o siebie dbać. Mam ogromną nadzieję, że być może będzie to dla kogoś z Was inspirujące, albo choć trochę zmusi do zastanowienia się nad własną kondycją w tym względzie.
To jak dbam o siebie teraz?
Rozpoczęłam terapię (trening) ACT
Od razu prosto w oczy, co? Jestem dumna z tego, że udało mi się w życiu uporać z wieloma naprawdę ogromnie trudnymi rzeczami samodzielnie. Jednak teraz, w kolejnej trudnej chwili, postanowiłam skorzystać z pomocy fachowca i nie widzę w tym nic zdrożnego. Wiem, bo obserwowałam to na przestrzeni wielu lat i wielu środowisk, że pójście na terapię nie jest/było zbyt pozytywnie postrzegane. Cieszy mnie ogromnie, że to się zmienia. Coraz więcej osób publicznie przyznaje i pokazuje efekty pracy z terapeutą. Odsyłam Was do dwóch świetnych blogowych tekstów moich koleżanek: Basi Szmydt i Asi Glogazy, które ostatnio opisały własne doświadczenia z terapią.
Terapię ACT wybrałam nie bez powodu. Jest to tzw. terapia Akceptacji i Zaangażowania, której celem jest zdolność pełnego doświadczania chwili obecnej (nieprzypadkowo dzwoni tu mindfulness) oraz świadomego kontynuowania lub zmiany zachowania w zależności od tego, czy służy ono osiągnięciu celów zgodnych z osobistymi wartościami i celami. Niewiele tu „grzebania” w przeszłości, prawda? Dlatego właśnie rozpoczęłam taką terapię czy jak to mówi moja terapeutka: trening ACT. Jeśli Was to interesuje napiszcie, a postaram się rozwinąć temat.
Próbuję nowych rzeczy i rozwijam zainteresowania
No banał, no. Tylko, że ważny banał, który zaniedbałam. Tym razem, w naturalny sposób moje serce zwróciło się w stronę jogi. Praktykować próbowałam sama od dawna, z jogowymi filmami na Youtube. Gdy Justyna zaproponowała mi jogowe warsztaty gdzieś na Mazurach, postanowiłam zgodzić się szybciej, niż zdążyłam pomyśleć. ;) Przed pojechaniem na takie warsztaty zawsze powstrzymywała mnie obawa, że jestem strasznie początkująca, że nie dam rady, że będzie mi głupio itp. Przełamałam się i to był jeden z najlepszych wyjazdów. Dziś, po 2 dniach od powrotu bolą mnie jeszcze mięśnie (takie, o których istnieniu niewiele wiedziałam wcześniej!), ale codziennie staję na macie. Jeśli jesteście zainteresowane samymi warsztatami – pytajcie, postaram się odpowiedzieć w komentarzach (lub napiszę osobny tekst, jeśli pytań będzie dużo). Napiszę Wam tylko, że na tych warsztatach nauczyłam się siedzieć i oddychać na nowo – niesamowite doświadczenie!
Nie odcinam się od ludzi
Gdy jest mi ciężko, mam naturalny odruch, żeby być sama. Mam raczej „opiekującą się innymi” naturę i musiałam nauczyć się, że dla odmiany mogę sama poprosić o wsparcie i pomoc, albo chociaż przyjąć to, co jest mi oferowane. Kiedyś fajnie mi to ktoś wytłumaczył, że skoro sama czuję się dobrze wspierając innych to mogę też pozwolić im poczuć się lepiej wspierając mnie. Proste, prawda? :)
Gdy pozwoliłam sobie w trudnej chwili nie odcinać się od innych to zaczęły się dziać fajne rzeczy. Byłam spontanicznie na super wyjeździe w Rzymie i we Wrocławiu. Oba czysto babskie wyjazdy – koniecznie polecam! Zupełnie inna energia, niż wyjazd „w parze”. Strategia „nie odcinania się od ludzi zaprowadziła mnie też na warsztaty jogowe, jutro mam dwa spotkania z dawno nie widzianymi koleżankami, a w piątek randkę w Klubie Komediowym. Dzieje się bardzo przyjemnie.
Odcinam się od ludzi
Natury nie oszukasz. :) Bywają momenty, gdy potrzebuję ograniczyć pewne relacje i tutaj również musiałam nauczyć się, że to nic złego i nie oznacza to, że już kogoś nie lubię czy nie potrzebuję. Każdy z nas (choć niektórzy bardziej, a inni mniej) potrzebuje czasu tylko dla siebie. Wyważyć ten balans to najtrudniejsza lekcja do odrobienia. Nadal się tego uczę. W obie strony.
Wybaczam krzywdy
Na koniec punkt najtrudniejszy. Jesteśmy tylko ludźmi – krzywdzimy i jesteśmy krzywdzeni, często bez złych intencji. Wydawało mi się, że o wybaczaniu wiem sporo i dużo już przerobiłam. Jednak okazało się, że mam jeszcze sporo do nauczenia się i zrozumienia. Śmiem twierdzić, że prostota w życiu bez nauczenia się wybaczania jest niezwykle trudna do osiągnięcia. Pamiętacie może tekst o porządkach w głowie? Przejście procesu wybaczania to jeden z najważniejszych elementów zrzucania bagażu. Pracuję nad tym i staram się wciąż przypominać sobie, że jest to proces. A wybaczenie to akceptacja. I tak krąg się zamyka. :)
A Ty, jak dbasz o siebie?
Hm. Jak ja dbam o siebie? Staram się znaleźć każdego dnia trochę czasu dla siebie. Choć 5minut. A także wróciłam do pracy po 9miesiącach urlopu rodzicielskiego. Nagle odnalazłam w sobie więcej energii i efektywniej spędzam czas z córką? dziękuję Ci Kasiu za ten tekst. Za to że pokazujesz że trzeba dbać o siebie ?
Masz rację że najważniejsze dbanie o siebie jest od strony emocjonalnej. Bo jak jest wewnętrzny spokoj i porządek w głowie to reszta daje nam radość.
W terapii jestem od ponad roku i uważam że to najlepsze, co mogę dla siebie robić. Rozwijam się przez to emocjonalnie, poznaję swoje wnętrze, uczę się akceptacji i pokory.
Poza tym odpuszczam, na wielu płaszczyznach.
Robię to, co sprawia mi przyjemność. Chodzę na jogę. Spełniam marzenia. Chyba w końcu zaczęłam o siebie dbać, w pełni.
Joga drugi sezon, po ustawieniach hellingerowskich, od nowego roku terapia przez ustawienia hellingerowskie i kontynuacja zajęć jogi
Dziękuję za tekst, przypomina, co w życiu jest ważne. I trochę zmniejsza moje wyrzuty sumienia, że właśnie staram się dbać o siebie ?
:-)
Tai Chi Chuan, ale nieco za dużo sobie wzięłam na głowę – jako dodatek do zajęć z grupą tańca ognia, więc nie ma mnie 3 dni w tygodniu – i będę musiała nieco ograniczyć to moje „dbanie”, bo nic kosztem męża i dziecka.
Oprócz tego – pisz o jodze, jestem ciekawa, jak u Ciebie poszło wejście na zajęcia jako osobie totalnie zielonej z oporami :)
„Jestem dumna z tego, że udało mi się w życiu uporać z wieloma naprawdę ogromnie trudnymi rzeczami samodzielnie”. Chodząc na terapię, też radzisz sobie samodzielnie. Terapeuta daje Ci tylko narzędzia do samodzielnej pracy nad sobą.
Słucham afirmacji i praktykuję wdzięczność. Codziennie. Dużo spaceruję i odpoczywam, gdy tylko tego potrzebuję. Pamiętam, że z nikim się nie ścigam. Nałogowo się przytulam :)
Właśnie tak kiedyś dbałam też o siebie, zupełnie jak Ty… terapia, spotkania towarzyskie, niepielęgnowanie urazy.. ale zgubiłam się. Muszę na nowo te nawyki w sobie obudzić :)
Cieszę się, że udało się dla mnie natrafić na wpis. Ostatnio sama zwróciłam uwagę, że muszę zacząć bardziej dbać o siebie. Dodatkowo widząc w komentarzach tyle zadowolonych dziewczyn to tym bardziej człowiek zyskuje chęci. Pozdrawiam i zapraszam do siebie możliwe, że i u mnie znajdziesz coś dla siebie;)
Tak, to jest dobry moment na takie „dbanie”. Jesień i zima temu sprzyjają – ta cała propaganda na temat siedzenia „w ciepełku z kocykiem”… Łatwo popaść w frustrację, jak z tego kocyka zostaje Ci padanie wieczorem do wyra po ciężkim dniu. I to chyba fajny moment, aby się zastanowić czzego ja chcę, co mi sprawia przyjemność, co zrobić, żeby o siebie się zatroszczyć. Pozdrawiam ciepło :)
Super propozycje!!
Napisz koniecznie o wyjeździe jogowym. Sama praktykuję od kilku lat, dwa razy do roku staram się wyjeżdżać an jogowy weekend, na który niestety nie mogę namówić znajomych argumentujących swoją odmowę obawami, że są nowi, że nie poradzą sobie itp
Jest jeszcze jedna ważna część dbania o siebie – badania, badania i jeszcze raz badania ! Dziewczyny ! Trzeba się pilnować, bo nikt za nas tego nie zrobi :-)
Najważniejsze w moim dbaniu o siebie jest zrozumienie, że nikt nie urodził się po to, żeby nadać memu życiu sens, tylko ja mogę to zrobić :)
Pani Kasiu, odkryłam Pani bloga wczoraj i dosłownie nie mogę się oderwać od Pani tekstów. Mogę stwierdzić, że znalazłam w końcu swoje miejsce w tej obszernej internetowej strefie, gdzie mogę się wyciszyć, zrobić remanent w swoich myślach, takie właśnie porządki w głowie. Bo do tej pory coś zawsze nie grało, coś było nie tak. Dopiero w momencie, kiedy powiedziałam stop i zaczęłam swoją drogę do minimalizmu obudziły się we mnie nowe pokłady pozytywnych energii. A teraz jeszcze mogę rozwiać niektóre z moich wątpliwości i upewnić się w przekonaniu, że minimalizm to rzeczywiście droga odpowiednia dla mnie.
Myślę, że powyższy wpis jest adektwatny do każdego momenty w życiu, który jest jakoś wykrzywiony, jakiś nie taki jak powinien. Często zapominamy, że nasz umysł jest świątynią, w której potrzebny jest spokój. Bez niego ani praca, ani kontakty z innymi ludźmi, ani współpraca z samą sobą nie będą udane.
Nie chcę, żeby ten komentarz był patetyczny ani za długi (w sumie już jest…). Tylko jeszcze podziękuję Pani za jedną rzecz. Od kilku dni znów trenuję jogę i już nie patrzę na siebie jak na Kłapouchego w trakcie moich wysiłków. Wiem dlaczego to robię i idzie mi świetnie. Dziękuję!
Witam. Z miłą chęcią posłucham o tych warsztatach jogi i o treningu ATC. Jeśli cię to pocieszy nie jesteś sama początkującą odnośnie jogi. Ja sama od pewnego czasu fascynuję się jogą choć często plan na trening/praktykę kończy się/ zamienia na wieczór z komputerem czy telewizorem.
Muzyka. Słucham ulubionej muzyki to pomaga przy napięciach nerwowych.
(zwłaszcza ta spokojna, relaksacyjna). Gimnastyka też jest świetna. Ćwiczenia rozciągające redukują napięcie, dają elastyczność ściśniętym mięśniom. Basen, woda, kąpiel. Dobra dieta, czyli u mnie to zróżnicowane menu. Gotowane w domu, samodzielnie, tradycyjne potrawy – jak najmniej przetworzonych. I spacer, ten po łonie natury, ale też i czasem, babski, po sklepach, nie po to by kupować, bardziej po to by zobaczyć, pooglądać, poplotkować. (przeważnie w zimie, kiedy na zewnątrz panuje ciemność i smog).
Kasiu, to niesamowite, ze ciagle wprowadzasz coś nowego. Na Twój blog nie wchodziłam przez nieco ponad 3 tygodnie- postanowienie adwentowe: odłożyłam tablet, tv i telefon(poza dzwonieniem i SMS- z tego nie zrezygnowałam) i z przyjemnością wracam po świętach by delektować sie nowymi wpisami:)
Niesamowity jest ogrom pracy, który wkładasz w prowadzenie bloga-systematycznie metodą małych kroków udało sie Tobie tyle stworzyć. Uwielbiam czytać Twoje wpisy, ponieważ sa szczere, bez ściemy, nie upiększasz, piszesz jak jest. W świecie obecnego insta mam wrażenie, ze dla wielu najistotniejsze sa „obrazki” , zdjęcia, a nie słowa. podziwiam Cię za ogromną odwagę i dziekuje, ze dzielisz sie tak istotnymi sprawami, jednocześnie robisz to dyskretnie, taktownie, bez wszechobecnego „ekshibicjonizmu”. Jestem minimalistką, dlatego zadko komentuje Twoje wpisy, ale wiedz ze jestem Twoja ogromna fanka od samego początku i to jedyny blog motory śledzę. Ps. Dzięki Tobie podjęłam decyzje o zakupieniu czytnika, fantastyczna rzecz-ogromna oszczędność miejsca(przy 3 małych dzieci, każdy cm jest na wagę złota), co więcej jeden mały „drobiazg” jako prezent, zamiast niepotrzebnych „durnostojek”. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo sił, wytrwałości – abym w dalszym ciągu mogła podziwiać Twoja pracę;)
Dziękuję Magdo, ogromnie mi miło!
.
Dla mnie koniec minionego roku był bardzo trudny. Podobnie jak Ty wcześniej radziłam sobie sama, ale teraz było dużo trudniej, bo mam 2 małych dzieci i muszę być w formie niezależnie od pory dnia i samopoczucia. Niestety musiałam sięgnąć po farmakologię, i wkrótce zaczynam terapię. Czas sobie pomóc.