Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Jak radzić sobie z krytyką?

Krytyka wpisana jest w życie. Ludzie oceniają się nawzajem. To pomaga budować społeczne relacje, pomaga przetrwać, jest niezbędne w naszym życiu. Tam, gdzie ocena, tam i krytyka. W domu, w pracy, w biznesie. Jak radzić sobie z krytyką?

 

Nie da się uniknąć krytyki. Genialnie, jeśli jest to krytyka tworząca, budująca, pozwalająca uczyć się na popełnionych błędach. Myślę, że jednak większość z nas doświadczyła również tej toksycznej, nieuzasadnionej, krzywdzącej. Tej, po której łzy płyną bezwiednie. Praca blogera jest w tym względzie wyjątkowo specyficzna. Po pierwsze, to twórcze zajęcie. Zajęcie, w którym informację zwrotną na temat swojej pracy dostajesz błyskawicznie. Wydaje się, że podobnie jest w każdym twórczym zawodzie, ale jednak nie. A mam porównanie. Książkę pisałam 7 miesięcy, potem czekałam kolejne 5, aż ją wydadzą i trafi do księgarni. Dopiero potem z niecierpliwością wypatrywałam pierwszych recenzji – opinii na temat mojej pracy. W blogosferze jest inaczej, czy łatwiej czy trudniej to kwestia dyskusyjna. Na blogu piszę tekst na 1000 słów, publikuję i informację zwrotną mam natychmiast. Od razu pojawiają się komentarze. Bang i wiadomo – dobre, złe, mierne, kontrowersyjne. Zbieram informacje i piszę dalej, bogatsza o doświadczenia. Po drugie, na blogu piszę najczęściej w oparciu o swoje doświadczenia, odsłaniam się. To przyciąga różne osoby. Większość przychodzi po inspirację, poradę, rozrywkę, pociechę. Ale nie wszyscy. Są tacy, dla których odsłoniecie się jest niemym zaproszeniem do ciosu. W imię wolności wypowiedzi, oczywiście. W blogosferze jest inaczej również dlatego, że zwyczajnie łatwiej dostać po tyłku krytyką.

 

Mam to szczęście, że hejterskie komentarze czytam raczej… u innych blogerów. Tak, wiem, że nie każda krytyka to hejt. Z drugiej strony, nie każda krytyka, która nie jest hejtem, jest krytyką konstruktywną. W każdym razie, na palcach u stopy mogę policzyć liczbę prawdziwie hejterskich komentarzy, z którymi sama musiałam się zmierzyć. Ktoś napisze, że mam tyłek jak facet. Ktoś inny, że wyglądam ja stara baba, która o siebie nie dba i mąż ją na pewno niedługo rzuci. Plus regularnie pojawia się kilka inwektyw na temat mojej pracy. Pikuś w sumie, w porównaniu z życzeniami śmierci dla blogerki lub jej rodziny. Nie zmyślam, to z życia wzięte, niestety.

 

Jednak, nadal muszę mierzyć się z krytyką. Z krytyką, która nie zawsze jest konstruktywna, nie zawsze miła, nie zawsze podana w kulturalny sposób. Po kilku latach blogowania tyłek od tego twardnieje lepiej niż od ćwiczeń z Chodakowską. Za każdym razem, gdy robię coś nowego (albo starego, tylko ktoś jest nowy) odpieram krytykę i chyba w sumie całkiem nie najgorzej sobie z nią radzę. Opowiem Wam jak, a w zamian mam ogromną nadzieję, że podzielicie się swoimi sposobami. Jak radzić sobie z krytyką? Jak ja sobie z nią radzę?

 

Pozwalam sobie czuć się źle (przez chwilę).

 

Nie jest ważne, czy krytyka, którą słyszę ma ręce i nogi. Czy jest uzasadniona choćby w minimalnym stopniu. Każda krytyczna uwaga mnie trochę boli. Bo jestem wrażliwa. Bo mi zależy. Dopiero po chwili mój świadomy mózg filtruje informacje. Kiedyś ganiłam się za te chwile słabości, od razu przystępowałam do ataku mózgiem, żeby serce nie cierpiało. Teraz pozwalam sobie poczuć się źle. Bo krytyka boli. To normalne. Boli nawet ta skrajnie głupia, z której 15 minut później mogę się pośmiać. Tylko wiesz, to że pozwalam sobie poczuć się źle nie oznacza, że rozdrapuję w myślach głupią uwagę 3 tygodnie, jak to miałam w zwyczaju w czasach liceum. Po prostu otaczam czułością moje wrażliwe serce, idę się przytulić, daję sobie czas. A potem wkracza żelazna logika, której jestem wierna.

 

Nie przejmuję się jednostkowymi opiniami.

 

Po pierwsze, negatywne opinie zawsze wybrzmiewają mocniej. Po drugie, jakoś tak ludziom łatwiej napisać coś krytycznego, niż wspierającego. Nie burzę się, tak już jest. I tak też już jest, że 2 negatywne opinie potrafią wbić się w pamięć na dużo dłużej, niż 15 pozytywnych. Też tak mam. Życie. :) Jestem tego świadoma i staram się o tym przypominać samej sobie. Dlatego nigdy nie oceniam swoich projektów, swoich działań przez pryzmat jednostkowych opinii!

 

Zawsze, ale to ZAWSZE znajdzie się ktoś, komu moje zachowanie, działanie, tekst, towar, usługa nie przypadnie do gustu. Czasami taka krytyka jest niesprawiedliwa (bo ktoś czegoś nie doczytał, podjął pochopnie decyzję – czy tylko ja mam wrażenie, że ostatnio jest globalny kłopot z czytaniem ze zrozumieniem? Albo chociaż z czytaniem do końca?), a czasami po prostu ktoś ma inne zdanie na dany temat. Nic w tym złego, prawda? Chodzi tylko o to, żeby zebrać wystarczająco dużo danych, zanim się przyjmie jakąś opinię za własną. Gdybym po wydaniu książki skupiła się tylko i wyłącznie na negatywnych recenzjach (hoho, były takie – „mierna pozycja”, „nudna i bez wyrazu”, „od razu widać, że prawnik pisał, fuuuj”) to nie zrobiłabym nawet mini kroku dalej! Rzuciłabym pisanie i blogowanie, zamknęła w mysiej dziurze i pogrążyła w depresyjnych myślach. Gdybym to zrobiła, nie zauważyłabym tej miażdżacej liczby osób, które po przeczytaniu książki napisały do mnie o fantastycznych zmianach w swoim życiu. O inspiracji, o oczyszczeniu, o budzącej się świadomości, o radości. Jak mogłabym się na to zamknąć??

 

Bo gdy kilka osób krytykuje, a kilka chwali pobaw się w statystyka. I policz procentowy udział opinii, dbając o odpowiednio dużą grupę badawczą. ;) Zanim pomyślisz, że jesteś beznadziejna, bo ktoś Ci coś tak powiedział – sprawdź u kilku innych osób. Tak na wszelki wypadek. A nuż mają inne zdanie? ;)

 

Wyciągam wnioski i idę dalej.

 

Zdarza się, że popełniam błąd i krytyka jest uzasadniona. Nie lubię przyznawać się do popełnionych błędów. Zdecydowanie NIE jest to przyjemne doświadczenie. Jednak stanowi część życia. Nie popełnia błędów, kto nic nie robi – jedna z nielicznych ludowych mądrości, która naprawdę ma sens. A ja robię sporo, rozwijam się, próbuję, sprawdzam, doświadczam. Pamiętasz może tekst o tym, jak odpuszczanie sobie jest trudne? Jeśli nie, przeczytaj koniecznie. Napisałam tam ważne słowa – o wybaczaniu sobie popełnionych błędów. O niebiczowaniu się za przewinienia. Ludzie z natury popełniają błędy. Wszyscy. Wybaczenie nie oznacza, że to coś się nie stało. Wybaczenie nie oznacza, że nie muszę spróbować zadośćuczynić. Wybaczenie nie oznacza, że teraz hulaj dusza, zrobię to świadomie po raz kolejny. Wyciągam wnioski i idę dalej.

 

Jak radzić sobie z krytyką? Dodatkowe wskazówki

 

Czasami nawet z chamskiej i krzywdzącej krytyki można wyciągnąć coś dla siebie. Zostałaś skrytykowana?

  • Spróbuj zachować dystans i EMPATIĘ. Może osoba, która Cię krytykuje ma akurat bardzo, ale to bardzo zły dzień? Może ugina się właśnie pod ciężarem problemów i normalnie by się tak nie zachowała? Oczywiście, kłopoty własne nie są wymówką, ale może czasami warto spojrzeć ze zrozumieniem?
  • Sprawdź, czy nie zrozumiałaś kogoś źle. Na blogu to się często zdarza. W świecie realnym widzimy przed sobą drugiego człowieka, patrzymy mu w oczy, czytamy mowę ciała. To sprawia, że dużo łatwiej poczuć czyjeś intencje i właściwie na nie zareagować. W internecie bywa różnie. Oczywiście, czasami komunikat jest klarowny, np. „jesteś głupia” ;), ale czasami możemy nie do końca odczytać emocje. Emotikony pomagają, ale nie zawsze. Dlatego, jeśli mam wątpliwości do czyjegoś komentarza, staram się DOPYTAĆ. Wielokrotnie zdarzyło mi się, że się nie zrozumiałam z komentującym, a nikt nikogo nie chciał urazić.
  • Ignoruj hejt. Gdy ktoś życzy Ci śmierci lub ciężkiej choroby, wdawanie się w dyskusję nie ma żadnego sensu. 

 

A Ty, jak radzisz sobie z krytyką?

 

edit: po rozmowie z Wami w komentarzach przyszło mi do głowy pewne ćwiczenie. Oto kilka różnych wersji tej samej opinii.

1. Źle wyglądasz w tej sukience.
2. Źle wyglądasz w tej sukience, widać Twoje krzywe nogi.
3. Źle wyglądasz w tej sukience, w życiu bym się tak nie ubrała.
4. Fatalna ta sukienka, naprawdę tego nie widzisz?
5. Od razu widać te krzywulce, oczu nie masz?
6. Wyglądasz w tej sukience jak zdzira z krzywymi nogami.

Czy wszystkie są wyrażeniem własnego zdania? A może któryś nazwałybyście krytykanctwem, albo może nawet hejtem?Ogromnie jestem ciekawa Waszej opinii.

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
64 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments