Cześć! Po ciepłym odbiorze mojego spontanicznego „co u mnie słychać tekstu” w styczniu, naszła mnie ochota na aktualizację. :) Te teksty szczególnie kieruję do osób, które nie śledzą mnie w mediach społecznościowych, a zwłaszcza na Instagramie, lub też zupełnie nie mają tam kont, co bardzo szanuję i co jest dla mnie niezwykle inspirujące.
Kupiłam domek nad jeziorem!
Po wyprowadzce z domu w lesie potrzebowałam miasta. Potrzebowałam być blisko przyjaciół, mieć poczucie ruchu wokół siebie. To wtedy, na samym początku po rozstaniu, dawało mi namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Pierwsza zima w Warszawie była okej, ale gdy tylko nadeszła wiosna, ciągnęło mnie do natury. Do lasu, trawy, zieleni. Moje 💚 tęskniło. Sadziłam kwiaty na minibalkonie, wpraszałam się do ogródków przyjaciół, ale tęskniłam.
Drugiej zimy zaczęłam szukać. Borze szumiący, ile przerobiłam opcji, a ile pytań! Wyprowadzić się z Warszawy czy nie? Może pod miasto, a może na Kaszuby, gdzie dziadek na grzyby jeździł? Nad wodą miło, ale ziemia droga i blisko stolicy jezior mało. A może domek letniskowy? A może działka, działeczka, Rodos znaczy. Wiele opcji mieliło mi się w głowie, setki kilometrów na wycieczkach krajoznawczych. Godziny na portalach z ogłoszeniami. Nie narzekam bynajmniej, uwielbiam to. :) Miałam kilka opcji na oku, ale gdy byłam chętna, to zawsze okazywało się, że coś jest nie tak. Czasami, mimo że wkładałam w to czas i energię, sprzedający wycofywali się w ostatniej chwili.
1. Rozważałam zakup tej ruderki | 2. Jeden z domków, który chciałam kupić był przy stadninie | 3. Szukaliśmy też nad Narwią | 4. Mamo, chcę widzieć, gdzie jedziemy!
Teoretycznie nic szczególnego nie trzyma mnie w Warszawie, mogłabym pracować z każdego miejsca, ale tutaj mam swoją drugą rodzinę – moich przyjaciół, no i drugie psie dziecko – Nelcię, która mieszka u mojego eks. :) Czułam, że nie mam ochoty tak zupełnie rzucać wszystkiego i przeprowadzać się na drugi koniec Polski na stałe. Inną opcją był domek letniskowy, np. na Kaszubach czy rodzinnych Żuławach, tylko na letnie miesiące. Generalnie spoko, ale z oczywistych względów jednak dużo wygodniej byłoby mieć domek maksymalnie godzinę drogi od mieszkania. Poza tym, choć to może dla niektórych głupio zabrzmi, do kupowania nieruchomości podchodzę mocno intuicyjnie i jeszcze mnie ta moja intuicja nie zawiodła. Cały czas miałam w głowie, że bardzo chciałabym domek nad wodą, żeby był mały, ale z mediami, i żeby działka też nie była ogromna, no i żebym nie poszła z torbami, wiadomo. :) Dlatego rozum podpowiadał mi, że niedaleko Warszawy nie da rady, zwłaszcza w momencie, gdy po doświadczeniach pandemii wszyscy dosłownie rzucili się na kupowanie działek letniskowych. Ceny tak mocno poszły w górę, że odstępne przy rodzinnych ogródkach działkowych, które się dzierżawi, a nie kupuje na własność, sięgało nawet 150 000 zł. Poważnie, widziałam takie oferty, a 50-80 tysięcy wcale nie było rzadkością. Przypominam, że mówimy o 300-metrowych działkach. Ich zaletą jest oczywiście lokalizacja, wadą to, że większość ogródków działkowych nie ma uregulowanych gruntów, więc teoretycznie można taką działkę stracić w każdej chwili. Jak widzicie, naprawdę dużo różnych argumentów brałam pod uwagę i analizowałam sprawę pod wieloma względami.
I to trwało długo. Normalnie jestem ultracierpliwa, ale ze dwa miesiące temu byłam zła. Że nie mogę znaleźć, że nie mogę się zdecydować, że wszystko nie tak. Przyglądałam się tym emocjom w trakcie medytacji, aż w końcu… odpuściłam i zaufałam, że to, co ma przyjść, przyjdzie w odpowiednim czasie.
I przyszło. Mój domek smerfetki, chatka wędkarza, moja Przystań. 💙
1. Widok na domek | 2. i widok od strony domku | 3. Spot kawowy… | 4. i kontemplacyjny.
Gdy w kwietniu pojechałam obejrzeć działkę i domek, w środku, pod prysznicem, znalazłam… psa. Maleńką suczkę, która najprawdopodobniej od paru tygodni błąkała się samopas (wiem z doniesień zaprzyjaźnionego wędkarza, który ją dokarmiał). Była dosłownie sztywna ze strachu, gdy ją podniosłam. Zabraliśmy ją do weterynarza, daliśmy ogłoszenie itp. Nikt nie szukał, więc trafiła pod opiekę stowarzyszenia, z którym współpracuję, a na szczęście mój eks jest ostro w trybie „Violetta Villas” i żadnemu szczeniakowi nie odmawia. :) Gdy tylko przywieźliśmy ją do Neli, to padliśmy ze śmiechu. To jest mini-Nela! Są identyczne – wyglądają tak samo, mają identycznie białe końcówki łapek, burczą tak samo i nawet tak samo przekrzywiają łepek, gdy się do nich mówi. :) Poszło info, że szukam dla niej domu, i to była chyba najszybsza adopcja na świecie. Michał, jeden z właścicieli firmy Svobo, która stawiała mój eksdom w lesie, napisał, przyjechał, wziął, pokochał. Ot, taka historia z podwójnym happy endem. :)
1 i 2 Nela i mini-Nela | 3. Zaraz po znalezieniu | 4. Jestem kochana 🤍
A Przystań? Wszystko jest tu takie, jak powinno być. To niewielka działka nad jeziorem, godzinę drogi od Warszawy, z dostępem do linii brzegowej. Nie pytajcie mnie proszę o dokładną lokalizację – nie podaję jej ze względów bezpieczeństwa. Mały domek, niewielka działka. Trochę nad jeziorem, a z tyłu jak w lesie. Blisko sady jabłoniowe (mogę żyć na samych jabłkach 😁), szpaler ukochanych brzóz, wielki jaśmin i magnolia.
1. Magnolia + brzozy = raj na ziemi | 2. Po sąsiedzku | 3. Mój plan na lato | 4. Chewiego plan na lato
Sam domek to połączone kontenery. Postawione ze 30 lat temu, gdy nikt nie myślał, że będzie taki hype na domki z kontenera jak teraz. To taki kontener vintage, nawet kolor ma oryginalny. :) Chewie klepnął, wytarzał się w kupie na powitanie, a przy każdej okazji przeciska się przez szczebelki furtki i zaraz jest na gigancie. Dzieci…
O domku, o mojej Przystani, na pewno będę jeszcze pisać. Obecnie trwa remont, renowacja bardziej, bo na razie nie planuję wielkich zmian (budżet!), i chciałabym maksymalnie wykorzystać wyposażenie, które zostawili poprzedni właściciele. Jest nawet łódka! :)
1 i 2 Kuchnia i pokój w Przystani „przed” | 3. Kuchnia już trochę „po mojemu” | 4. Renowacja drewnianych mebli w toku, ale zdjęcie miliona warstw farb i bejc to droga przez mękę
No i założyłam też mały ogródek warzywny.
1. Zakładanie ogródka warzywnego – faza 1 – po wysianiu | 2. Faza 2 – przegląd stanu parapetów | Faza 3 – rosną! | Faza 4 🤍
Zostawiam Cię z galerią zdjęć, będę ją aktualizować w kolejnych tekstach na blogu lub… w newsletterze. I to prowadzi mnie prosto do napisania o ważnej decyzji, którą podjęłam w maju.
1. Jeziorko po sąsiedzku – wersja z końca maja | 2. Kącik chilloutowy na tarasie się robi | 3. Pierwsze kawki 🤍 | 4. Happy Doggie
1. Uwielbiam malowanie mebli, to jak najlepsza medytacja | 2. Piesek w kawce ;)
1. Poszukiwania najlepszego miejsca na czytanie w toku | 2. Czy to jabłka? | 3. Okrywam bogactwo roślin na działce – są jastruny i.. | 4. …tawuła :)
Rzucam media społecznościowe!
Ta myśl chodzi mi po głowie od tak dawna! Mówi się, że blogi umarły, niech żyje Instagram, TikTok czy co tam jeszcze jest teraz modne. Nie odnajduję się w tych modach i jakoś nie mam ochoty się odnaleźć. Czuję, że z każdej strony jesteśmy zalewani ogromem treści i coraz mniej mam chęć brać w tym udział. Chciałabym napisać, że oto właśnie wycofuję się zupełnie z mediów społecznościowych, ale prawda jest taka, że jestem jeszcze na to zbyt dużym cykorem. Boję się zwyczajnie, że bez wsparcia, które mam tam, bez informowania o nowych tekstach na blogu stracę Was, stracę swoją społeczność, której tracić nie chcę. Kontakt z Czytelnikami to jedna z największych wartości w blogowaniu czy generalnie tworzeniu online.
Dlatego postanowiłam, że spróbuję jeszcze inaczej. Nie mam na razie wystarczającej odwagi, żeby wyemigrować zupełnie ze świata Instagrama i Facebooka, ale… mogę zrobić kolejny kroczek. Chciałabym przez kolejne pół roku mocno skupić się na tworzeniu unikalnych treści do newslettera, który przeszedł minirewolucję w ostatnim czasie. Mój newsletter to teraz tak naprawdę… cztery różne newslettery tematyczne.
Stwierdziłam, że poruszam na blogu różne tematy, i choć dla mnie są one połączone jedną myślą, to jednak nie wszyscy muszą interesować się wszystkim. Chciałabym jak najlepiej dopasować jakość i tematykę wysyłanych przeze mnie newsletterów do Twoich preferencji, dlatego przygotowałam kilka opcji. Zapisując się na newsletter, możesz wybrać, który temat Cię interesuje. Każda z grup będzie otrzymywać inne newslettery. Możesz zapisać się do jednej, kilku lub wszystkich grup. Pamiętaj też, proszę, że w każdej chwili możesz się wypisać bez żadnego problemu.
Jeszcze na zachętę: przykładowo w działce Szafa Minimalistki w najbliższych newsletterach zaplanowałam takie treści:
- Szafa Minimalistki jak za dawnych lat, czyli 7 ubrań w 7 dni. Chcę zobaczyć, jak nowe ubrania wpasowują się w moją szafę, i poszukać nowych zestawień. Wszystkie zdjęcia i podsumowanie TYLKO w newsletterze.
- Prosty sposób na zwiększenie zadowolenia ze swojej szafy, o którym jeszcze nie pisałam.
- Metoda, dzięki której nie będziesz kupować zbędnych ubrań.
- Marki ubraniowe i ich najnowsze sztuczki sprzedażowe, których warto się wystrzegać.
- Lista konkretnych ubrań i butów, które polecam w ciemno!
Niezależnie od tego, którą opcję wybierzesz, chcę, żebyś wiedziała/wiedział, że Subskrybenci newslettera to grono najbliższych mi Czytelników bloga. Dziękuję Ci bardzo za to zaufanie.
1. Maj to obfitość życia | 2. Do ususzenia na herbatę i na gnojówkę dla warzyw | 3. Wabi sabi | 4. Kto zgadnie, co to i co z tego będzie? :)
Co u Ciebie pięknego (lub mniej pięknego, ale ważnego dla Ciebie) działo się w maju?
Co myślisz o mojej decyzji o powolnym wycofywaniu się z mediów społecznościowych? To strzał w stopę czy niekoniecznie? :)
Cudne miejsce❤️prawdziwy spokój i,, simple life,, ❤️
W koszyczku młode pędy sosny na syrop ? Zgadłam?
Nie, ale bardzo blisko! :)
Pędy świerku?
Tak. :) Pędy świerku na dżem, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie. :)
Dżem ze świerku? Wow! Koniecznie daj znać jak wyszło :)
Może nalewka sosnowa?
Przyznam się, że mnie powoli też męczą media społecznościowe. Wchodzę tam ostatnio tylko dla kilku profili (z Twoim na czele). Sama tracę zapał do tworzenia własnego. Początkowo publikowałam uszyte przeze mnie ubrania (wszelkie), później postanowiłam szyć tylko to co mi w duszy gra i nie fiksować się na tym, żeby za każdym razem publikować coś nowego. Każdą stworzoną rzecz przedstawiałam w kilku wariantach, próbując zachęcić do minimalizmu w szafie. A teraz, na samej końcówce ciąży, chyba nawet już nie mam ochoty na pokazywanie i tego. Nadal będę szyć dla siebie swoją garderobę, ale nie wiem czy chcę już się tym wszystkim dzielić w Social Media.
Po tym długim wywodzie, pragnę powiedzieć, że kibicuję Ci całym sercem. Newsletter to wspaniały pomysł. Ja jestem już zapisana do każdego tematu i będę niecierpliwie czekać na kolejne maile. Pozdrawiam gorąco.
Dziękuję pięknie za wsparcie, jest mi bardzo bliskie to, co piszesz.
Mówi się, że blogi umarły… a mój w tym roku rozkwita. Sporo się u ciebie działo… i ten domek! Super :)
Czy to miejsce zamieszkania, czy tylko działkowe? ( i tak zazdroszczę tej wody)
Domek letniskowy :)
A teraz czekam na post: Minimalizm nad jeziorem. Czego nie potrzeba w domku letniskowym.
Woda, trawa, hamak, cisza. Takie moje wyśnione miejsce na „slow” ❤️ . Powiedziałabym, że zazdroszczę, ale to się źle kojarzy, powiem zatem, że cieszę się z Tobą. Oby pozostało tą przystanią, oazą spokoju i dobrych myśli, na długo długo.
Do newsletterów zapisałam się już (dostałam maila od Ciebie jakiś czas temu), to chyba tu już nie trzeba? Kończę właśnie kurs „szafa minimalistki” – dziękuję za wyczyszczenie przed wszystkim mojej głowy. 😍 Spójna, fajna, MOJA szafa to dodatek.
Kilka tygodni temu zrobiłam czystkę na FB, teraz mam jakichś 50 znajomych – mieszkam za granicą, to jednak dla mnie kontakt z rodziną, przyjaciółmi rozsianymi po świecie. I Ciebie tam mam i inne pożywne treści, trudno rzucić tak totalnie. (pokolenie FB jestem… 😉 ). Ale z telefonu usunęłam, podobnie jak wszystkie inne sociale czy „rozpraszacze”. Kurczę, da się bez tego żyć 😅
Z IG miałam kilkumiesięczny intensywny romans, ale zakończyłam „związek”.
Odpoczynku, zatrzymania, Tobie, nam.
💚
Odpoczynku. :) I gratuluję ukończenia kursu!! :)
Kasiu, ten domek, chatka (jak zwał tak zwał) to coś cudownego :) Mam nadzieję, że będzie dla Ciebie źródłem spokoju i łapania równowagi w tym szalonym świecie. A co do Twojego pytania to też powoli rozważam usunięcie IG, gdyż ilość bodźców które mi dostarcza jest dla mnie nie do zaakceptowania. FB mam ale w sumie nie służy mi do niczego. Jestem coraz bliżej decyzji, która już podjęłaś Ty :)
Piękna działeczka, uroczy domek. Co do mediów społecznościowych, uważam, że blogi wcale nie upadły. Nadal o nich słychać. Moim zdaniem nie grozi im wymarcie. Są potrzebne. Kasiu, jeśli odczuwasz potrzebę ograniczenia mediów społecznościowych, zrób to. Wymieniasz Instagram i FB. Może wybierz jeden, ważniejszy. A wierni, prawdziwi czytelnicy pozostaną i dotrą do Ciebie :)
Cześć, ja już od jakiegoś czasu usunęłam się z mediów społecznościowych i jestem bardzo zadowolona. Na mail przychodzą mi informację o moich ulubionych blogach, a na YouTube subskrybuje tylko to co naprawę mnie interesuje. Dzięki odejściu od Facebooka i Instagrama mam dużo więcej czasu na odkrywanie siebie… O np. nauczyłam się robić na drutach i szydełku, a także czytam dużo więcej książek. Mam też mniej powiadomień dzięki czemu nie muszę co chwilę sprawdzać czy ktoś napisał jak kiedyś. Polecam naprawę warto, a ci którym zależy na Pani treściach napewno są subskrybentami i nie stracą kontaktu 🙂
Od dłuższego czasu chodzi mi po głowie ucieczka z mediów społecznościowych, dlatego bardzo ucieszyłam się, czytając Twoje przemyślenia w tej kwestii. I w sumie… odetchnęłam z ulgą, że nie tylko ja mam takie myśli. Powodzenia! :)
Cześć,
Lubię Twoją obecność na Instagramie, lubię delikatność, subtelność, lubię przyglądać się pytaniom, które zadajesz.
Czytam Twoje teksty na blogu, analizuję pod kątem swojej działalności – szukania swojego stylu.
Lubię minimalizm, to też moja droga, lubię medytacje – często mnie zadziwia zawartość mojej głowy, lubię prostotę, delikatność.
To chyba taki nasz wspólny mianownik.
I mimo, że bardzo rzadko pije kawę, to chciałabym kiedyś napić się jej z Tobą.
Słonecznego dnia. 🍀
Może nadarzy się okazja.:) Pozdrawiam serdecznie!
Tak wiele pytań, tak mało odpowiedzi ;)
Zaspokoję Twoją ciekawość. 1. 800 2. Żadna z podanych 3. Jeszcze nie zdecydowałam czy chcę się tym dzielić. 4. Tak.
Ooo, ciekawa jestem co to za rodzaj działki. Czyżby rolna po prostu?
Kurczę, czytając o tym, że rzucasz media społecznościowe zapaliła mi się lampka w głowie, bo sama myślę o tym od baaardzo dawna i miałam nadzieję, że znajdę w tekście motywację do podjęcia w końcu tego kroku. Jesteśmy takimi samymi cykorami i mamy dokładnie te same obawy względem porzucenia social mediów. :)
inspirujesz!
Super mieć takie swoje miejsce..slow life :)
Już kilka lat mija od kiedy wycofałam się z FB, na Insta nigdy nie byłam.. Przyznam, że początkowo miałam zapędy by wrócić na FB. Brakowało tego codziennego rytuału przeglądania co w świecie , u znajomych .. jakie foty nowe, kto gdzie i z kim.. teraz myślę jaka to była strata czasu ! i nie chodzi tylko o przeglądanie zdjęć ale też późniejsze analizowanie typu : dlaczego ja tego nie mam itp.. I po latach nieobecności na FB stwierdzam jedno : jestem zdrowsza psychicznie :) Odpadła smycz ciągłego sprawdzania i porównywania się :) wiecie jaka to ulga ..? Pozdrawiam wszystkich nieuzależnionych i uzależnionych, naprawdę warto oderwać się od tego i żyć swoim życiem a nie cudzym, nie podglądanym ..
A ja dopiero od kilku miesięcy jestem na fb 😅. Wcześniej bardzo długo nie chciałam. O ile trzyma się to w ryzach, jest super 😊. Szczególnie grupy tematyczne na fb 😊.
Pokrzywa, moje tegoroczne odkrycie. Piję i uwielbiam ❤️
Miejsce przepiękne i brawo za decyzję 🙂 pozdrawiam.
Piękne miejsce :) jak dla mnie postawienie na newsletter to bardzo dobra decyzja. Ja osobiście wolę dostawać maile niż liczyć na to, że zobaczę albo i nie jakieś treści na FB. Tego jest już za dużo. Powodzenia!
Dziękuję pięknie za wsparcie. :)
Ja jestem z tych dinozaurów którzy cały czas korzystają z RSS przez Feedly i bardzo sobie chwalę tę metodę. I codziennie do kawki jakiś post na subskrybowanym blogu się trafi;) A wzięło to się akurat z tego, że nigdy nie miałam fejsa a chciałam być na bieżąco z ulubionymi blogerami. FB dogorywa, wszyscy balują na Insta a ja dalej z moim Feedly czytam blogi:D Konto na instagramie akurat mam, ale nie lubię czytać „blogowych” postów na komórce.
A co do chatki to gratuluję! Niezłe kombo, bo forma jak skandynawski domek a kolorystyka jak z greckiej wyspy;)
Byłam ciekawa czy ktoś jeszcze korzysta z Feedly! :)
Też korzystam z feedback i polecam.
Myślę, że wycofanie się z mediów społecznościowych to dobra decyzja. Jeśli pozwoli Ci się skupić na blogu i newsletterze to strzał w dziesiątkę.
Ja osobiście tak lubię czytać Twojego bloga, że sama tutaj zaglądam kilka razy w tygodniu od kilku lat żeby sprawdzić czy jest coś nowego. Nie potrzebuję żadnych przypominajek i nie obserwuję Cię w social mediach.
Uważam, że Twój newsletter jest bardzo ciekawy i że może okazać się świetną alternatywą dla social mediów. Szczególnie lubię te refleksje w odcinkach, ktore przesyłasz raz w miesiącu.
Mam tak samo. Mam kilka blogów do których po prostu zaglądam od tak co jakiś czas
lubię czytać blogi:) męczą mnie za to filmiki a instagram niesie za mało tresci:( może ja po prostu lubię słowo pisane…
Super
Kasiu, z wrażenia nie wiem od czego zacząć:D przede wszystkim gratuluję zakupu swojego ślicznego kawałka miejsca na ziemi.
Historia pieska wzruszająca (od razu mam dobry dzień).
Do newslettera już jestem zapisana, bardzo dobry pomysł z podziałem na tematy.
Jeśli chodzi o media społecznościowe to… Mam na imię Asia, mam 29 lat i nigdy nie miałam Facebooka, Instagrama itp. itd.:) bardzo mi dobrze z tą decyzją, natomiast rozumiem Twoje obawy związane z działalnością w internecie. Mimo wszystko uważam,że Twój blog jest na tyle wyjątkowym miejscem, że nie musisz obawiać się gorszego kontaktu z czytelnikami.
Serdeczne pozdrowienia i jeszcze raz dziękuję za świetny post:*
Wow, ale podjęłaś świetną i dziką decyzje z tym kupnem.
Domek jest prześliczny, cierpliwość i zaufanie wróciło do Ciebie z nawiązką! A ucieczka z social media w stronę newsletterów to moim zdaniem kolejny krok w dobrą stronę. Na pewno wyjdzie Ci to na zdrowie. Zresztą, w takim ślicznym miejscu ostatnie, na co miałabym ochotę to siedzieć w social media :D
Wszystkiego dobrego!
Piękny domek i wspaniałe miejsce – pozytywnie zazdroszczę, bo sama nie mam szans na samotne zamieszkanie, a bardzo (!) mnie to pociąga.
Co do rezygnacji z SM to zdecydowanie strzał w stopę, jeśli chce się mieć kontakt ze społecznością, mnie też te SM męczą i czasem fantazjuję, żeby się wycofać, ale tutaj mamy typowe coś za coś – dużo nas to kosztuje, ale też dużo dostajemy.
Co do newslettera – to niezła forma kontaktu, jednak ich otwieralność jest niska. 30% to już dużo, a im większa baza, tym mniej ludzi czyta.
No i kwestia pozyskiwania nowych czytelników – przy pomocy samego newslettera to bardzo utrudnione. W SM zawsze ktoś poleci, polajkuje, udostępni – nowe osoby to zobaczą. Newsletter nie daje takich możliwości.
Piękny domek, piękna okolica. Życzę Ci samych cudownych chwil spędzonych w tym miejscu. Bloga czytam prawie od początku i ograniczam się tylko do niego. Do wartościowych ludzi się wraca. :) Insta i fejsa nie mam i zapewniam, że da się bez tego żyć, ale Ty jako autorka pewnie będziesz potrzebowała wsparcia mediów społecznościowych.
Magnolia i jaśmin to już połowa raju:)
Nie mam FB ani IG (nigdy nie miałam, więc nie znam uczucia odejścia). Ale i tak za dużo siedzę w necie .
Miejsce piękne, ale jako miłośniczka kryminałów, horrorów i wszelkich morderczych historii, ze względu na zbyt wybujałą wyobraźnię, nie mogłabym tam mieszkać. Umarłabym w nocy ze strachu 😂
Nie za bardzo widzę różnicę między blogami a mediami społecznościowymi, zawsze myślałem, że blogi się też do mediów społecznościowych zaliczają :P Tak czy inaczej blogi będą zawsze dla mnie najważniejsze, a cała reszta może nie istnieć :) Na FB prawie nie zaglądam, na Instagram owszem ale oglądam tylko zdjęcia, żadnych stories czy filmików nie oglądam, z resztą czy ktokolwiek jeszcze pamięta o co chodziło w instagramie na początu? że o wrzucanie zdjęć z filtrami? ;) teraz mało kto używa w ogóle tych filtrów, nad czym ubolewam bardzo ;) Podsumowując: tak, można sobie media społecznościowe odpuścić (choć rozumiem obawy wszystkich, którzy zarabiają na swojej działalności w internecie…).
Ale już FB to jest masakra jakaś… ani to wygodne w czytaniu, ani tym bardziej w wyszukiwaniu treści…
Kasiu!
Mnie na Facebooku ani na Instagramie nie uświadczysz, jestem z pokolenia analogowego i bardzo to sobie cenię. Mimo to Twojego bloga odwiedzam regularnie, nie wiem, czy zapisanie się do newslettera jeszcze by mi w czymś pomogło.
Joanno, w newsletterze co miesiąc jest dostęp do dodatkowego tekstu, który nie jest widoczny na blogu. Jeśli to dla Ciebie wartość to zapraszam. :)
Rezygnacja z mediów społecznościowych w punkt! Jak można chwytać dzień z nosem w telefonie?! Uzależniliśmy się : jedni od podglądania, drudzy od internetowego ekshibicjonizmu.
Raj na ziemi :) super, że odnajduje Pani spokój
Pięknie miejsce – bije od niego taki spokój.
Magiczne miejsce! Niesamowite, że udało się znaleźć działkę z takim super domkiem, dla mnie zupełnie jak w bajce :) Cieszę się z nowego newslettera, treści bardzo przypadły mi do gustu. Ja ze względów zdrowotnych zrezygnowałam od lutego z przeglądania Instagrama, dlatego cieszę się, że nowe treści będą do mnie docierać mimo mojej nieobecności tam. :)
Dla mnie blogi to totalnie inna bajka niż SM, 98% blogerów nie obserwuję na instagramie. Od tego mam feedly, który powiadamia mnie o nowym wpisie ;)
Kasiu, super sprawka ten domek. Kibicuję i będę podglądała co tam się wydarza :)
W temacie social mediów, to z mojej strony powiem tylko, że od ładnych kilku miesięcy wchodzę tu bezpośrednio na bloga. Nigdy przez sociale, mam wyłączonego walla na fb i nic mi się tam nie wyświetla. Myślę, że wśród społeczności zebranej wokół tematu minimalizmu to będzie właśnie kierunek, aby z sociali się wycofywać. Popieram! :)
Pani Kasiu, popieram ograniczenie mediów społecznościowych. Nic tak nie kurczy mózgu, jak nadmiar Facebooka czy Instagrama. Lepiej poświęcić więcej czasu blogowi – niech nam żyje i rozkwita! A tak na poważnie, podeprę się autorytetem Doktora Kościoła, św. Teresy z Avila – „Życie duchowe i życie światowe nie idą w parze. Za dużo rozproszeń”.
Pozdrowienia dla Pani i Czułka!
Ja zrezygnowałam jakiś rok temu z instagrama. Nawet nie tęskniłam! Po prostu widziałam jaki to pożeracz czasu, że oddaję tam prawie swoje życie za oglądanie życia innych. Polecam serdecznie 🙂
To niesamowite, jak moje i Twoje życie się przeplata. Zaglądam do Ciebie od czasu do czasu (tak już od kilku lat) i nadrabiam zaległości czytelnicze. Jak Cię „poznałam” na blogu, szukałam prostego życia, i zobaczyłam Twój styl, Twoje mieszkanie i Twojego adoptowanego pieska. Spodobało mi się to wszystko i przycupnęłam. Wkrótce kupiliśmy z moim M. dom – nasze miejsce na ziemi. Klimatyczny, stary, mnóstwo pracy itd. Adoptowaliśmy psa. Ale… po 10 latach razem (3 mieszkania w domu) związek się rozpadł z hukiem. Zostawiłam dom, psem się nie dało podzielić, więc został z M. i kupiłam mieszkanie w blokach, bo potrzebowałam być blisko ludzi. Tak żeby czuć, że obok żyją ludzie, że wyjdę i oni są. (Ty wtedy właśnie przeprowadzałaś się do domu w lesie). Adoptowałam psa, ale wciąż brakowało mi ogrodu, kawy na dworze itp. Co roku sadziłam kwiatki na parapetach, jeździłam pod miasto na spacery, szukałam ogródka działkowego, ale jakoś nie mogłam znaleźć. (Ty wtedy przenosiłaś się do miasta). W tym roku straciłam mamę i nagle zostałam z jej domkiem na wsi, o którym wiedziałam, że jakby co, to go sprzedam, bo z wielu powodów (technicznych i życiowych) mieszkać tam nie będę. Ale! Zaczęło się od sprzątania i usuwania tony rzeczy (pod sprzedaż). Potem, żeby zająć czymś głowę, zaczęłam naprawiać, potem malować (wszystko na biało), zrobiłam taras, powiesiłam hamak. Teraz zmieniam wygląd mebli z czasów PRL, tych nielicznych, które zostawiłam. Doprowadzam ogród do stanu przyzwoitego, zrobiłam sobie przydomowy ogródek ziołowy. Wszystko robię całkiem sama. Dzięki Bogu mam zdolności techniczne, siłę i narzędzia. I jak już tak to wszystko robiłam, to zatrzymałam się i…. zrozumiałam, że polubiłam ten domek. Na dziś czuję, że będzie to moja letnia przystań na skraju lasu (Ty w tym czasie znalazłaś rezydencję nad jeziorkiem).
Czy Ty też widzisz podobieństwa w naszych drogach, czy tylko ja je widzę? I że nasze drogi się wyrównały. Temu wszystkiemu towarzyszy też w drugiej linii moja ścieżka duchowa, psychologiczna, terapeutyczna, która odmieniła moje życie, widzenie siebie i świata. To tak w skrócie, choć i tak wyszło bardzo dużo. Życzę Tobie i sobie, żeby nam było spokojnie, dobrze i pewnie :)
Kasiu domek boski. I na pewno będzie to dobra inwestycja. Co SM pełna zgoda, z niczym nie mogłam zdążyć ostatnio a mój telefon pokazywał mi 8 godzin w tygodniu na insta. Coś się dzieje z SM, instagram to praktycznie Telezakupy Mango, wszyscy coś sprzedają , podobnie na FB , na TT wieczne wojny i konta trolli. Napiszę coś czego nie powinnam, ale śledzę Twój blog od poczatku, dawno temu studiowałam prawa na UMK i zastanawiam się czy mogłabyś się z EKs zejść… Pomyśl że jestem starą ciotką, wścibską babą i zrzędą i przepraszam ale Wy ciągle macie tyle spraw
Ojej! Jak super – idealne miejsce na odpoczynek <3
Pięknie. Wspaniała decyzja. Mieszkam na wsi (UK)więc wiem jaka siłę daje przyroda.
Kasiu czytam twojego bloga juz kilka lat. Znalazłam Cię wpisując jakiś tekst o minimalizmie i już tutaj zostałam. Mam w telefonie dodana zakładkę i co jakiś czas zaglądam.To jeden z niewielu blogów, które czytam. Zawsze z miła ciekawością czytam kolejne teksty. Ale nigdy nie pisze komentarzy, jakiś mi nie po drodze. Dziś wyjątkowo napisałam.
Nigdy nie miałam konta na FB czy IG i jakoś tego nie potrzebowałam. Ludzie się dziwią :jak nie masz konta?No nie mam. Nie interesuje mnie życie innych, sąsiadów, kolegów z pracy itp.Jak widać da się bez tego żyć.U Ciebie jest trochę inna sytuacja, ale to Twoje życie moja droga.
A domek śliczny i pasuje do siebie.Trzymam kciuki za remont.
Chciałam napisać pasuje do Ciebie.
Tego mi brakowało na tym blogu :) A jestem tą czytelniczą, która przeczytała cały blog od deski do deski :)
Fajny wpis ze względu na przekazanie właśnie prostoty na co dzień. Aż poczułam ten zapach lasu i natury <3
Mnie też męczą coraz bardziej media społecznościowe. Niby fajne, ale coraz mniej oglądam tam „reklam” blogowych. Spokojnie możesz stamtąd znikać, ja o Twoim blogu nie zapomnę! ;)
Przepięknie!! Raj na ziemi :)
Kasiu, ja jak pierwszy raz przeczytałam Twoje rozmyślania o porzuceniu social mediów, to stwierdziłam, że to zły pomysł, bo sama siedziałam na IG co najmniej 1h dziennie i tylko tam wypatrywałam nowych treści od Ciebie. Ale pod koniec maja dopadło mnie takie zmęczenie i przebodźcowanie, że postanowiłam wyrzucić IG z telefonu i spróbować tak przez tydzień. Po tygodniu, widziałam ogromną różnicę – byłam dużo spokojniejsza i dużo mniej zmęczona – IG nie zainstalowałam ponownie do dziś. I na ten artykuł trafiłam z newslettera 💌 ❤ Trzymam kciuki, żeby udało Ci się zrealizować Twoje postanowienie o wycofaniu się z SM, a wszystkim czytelnikom tego artykułu polecam spróbować zrobić sobie wolne od IG i FB.
Kasiu, alez urocze miejsce – gratuluje! I te brzozy!
Ja usunelam FB z telefonu 1,5 roku temu i jest mi z tym bardzo dobrze. Nie wiem ile proc. biznesu robisz przez media spolecznosciowe. To pewnie warto przekalkulowac.
Podziwiam Twoją decyzję o wycofywaniu się z social media. Sama jestem na fb/IG tylko prywatnie, ale też coraz bardziej mnie to męczy. Jeszcze nie dojrzałam do decyzji i całkowitym porzuceniu social media, ale przyglądam się jej i powoli do niej przekonuję :) Powodzenia!
P. S. Twój newsletter to jeden z trzech jakie otrzymuję (poza tym The Economist i Am Mindfulness) ❤️
Piękne miejsce <3 Zazdroszczę pracy, którą można wykonywać gdziekolwiek :).
Wiele z tego o czym piszesz odczuwam podobnie. I nieodmiennie uważam, że fajnie że jesteś :)
Super sprawa taki domek. Na pewno kosztował Cię sporo czasu i energii :) Widoki też śliczne, chociaż ja największą uwagę zwracam na ogród. Super mieć takie swoje miejsce na Ziemi. Jakie masz dalsze plany związane z domkiem?