Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Kupiłam domek nad jeziorem i podjęłam ważną decyzję czyli TO BYŁ MAJ!

Cześć! Po ciepłym odbiorze mojego spontanicznego „co u mnie słychać tekstu” w styczniu, naszła mnie ochota na aktualizację. :) Te teksty szczególnie kieruję do osób, które nie śledzą mnie w mediach społecznościowych, a zwłaszcza na Instagramie, lub też zupełnie nie mają tam kont, co bardzo szanuję i co jest dla mnie niezwykle inspirujące.

 

Kupiłam domek nad jeziorem!

 

Po wyprowadzce z domu w lesie potrzebowałam miasta. Potrzebowałam być blisko przyjaciół, mieć poczucie ruchu wokół siebie. To wtedy, na samym początku po rozstaniu, dawało mi namiastkę poczucia bezpieczeństwa. Pierwsza zima w Warszawie była okej, ale gdy tylko nadeszła wiosna, ciągnęło mnie do natury. Do lasu, trawy, zieleni. Moje 💚 tęskniło. Sadziłam kwiaty na minibalkonie, wpraszałam się do ogródków przyjaciół, ale tęskniłam.

 

Drugiej zimy zaczęłam szukać. Borze szumiący, ile przerobiłam opcji, a ile pytań! Wyprowadzić się z Warszawy czy nie? Może pod miasto, a może na Kaszuby, gdzie dziadek na grzyby jeździł? Nad wodą miło, ale ziemia droga i blisko stolicy jezior mało. A może domek letniskowy? A może działka, działeczka, Rodos znaczy. Wiele opcji mieliło mi się w głowie, setki kilometrów na wycieczkach krajoznawczych. Godziny na portalach z ogłoszeniami. Nie narzekam bynajmniej, uwielbiam to. :) Miałam kilka opcji na oku, ale gdy byłam chętna, to zawsze okazywało się, że coś jest nie tak. Czasami, mimo że wkładałam w to czas i energię, sprzedający wycofywali się w ostatniej chwili.

 

1. Rozważałam zakup tej ruderki | 2. Jeden z domków, który chciałam kupić był przy stadninie | 3. Szukaliśmy też nad Narwią | 4. Mamo, chcę widzieć, gdzie jedziemy!

 

Teoretycznie nic szczególnego nie trzyma mnie w Warszawie, mogłabym pracować z każdego miejsca, ale tutaj mam swoją drugą rodzinę – moich przyjaciół, no i drugie psie dziecko – Nelcię, która mieszka u mojego eks. :) Czułam, że nie mam ochoty tak zupełnie rzucać wszystkiego i przeprowadzać się na drugi koniec Polski na stałe. Inną opcją był domek letniskowy, np. na Kaszubach czy rodzinnych Żuławach, tylko na letnie miesiące. Generalnie spoko, ale z oczywistych względów jednak dużo wygodniej byłoby mieć domek maksymalnie godzinę drogi od mieszkania. Poza tym, choć to może dla niektórych głupio zabrzmi, do kupowania nieruchomości podchodzę mocno intuicyjnie i jeszcze mnie ta moja intuicja nie zawiodła. Cały czas miałam w głowie, że bardzo chciałabym domek nad wodą, żeby był mały, ale z mediami, i żeby działka też nie była ogromna, no i żebym nie poszła z torbami, wiadomo. :) Dlatego rozum podpowiadał mi, że niedaleko Warszawy nie da rady, zwłaszcza w momencie, gdy po doświadczeniach pandemii wszyscy dosłownie rzucili się na kupowanie działek letniskowych. Ceny tak mocno poszły w górę, że odstępne przy rodzinnych ogródkach działkowych, które się dzierżawi, a nie kupuje na własność, sięgało nawet 150 000 zł. Poważnie, widziałam takie oferty, a 50-80 tysięcy wcale nie było rzadkością. Przypominam, że mówimy o 300-metrowych działkach. Ich zaletą jest oczywiście lokalizacja, wadą to, że większość ogródków działkowych nie ma uregulowanych gruntów, więc teoretycznie można taką działkę stracić w każdej chwili. Jak widzicie, naprawdę dużo różnych argumentów brałam pod uwagę i analizowałam sprawę pod wieloma względami.

 

I to trwało długo. Normalnie jestem ultracierpliwa, ale ze dwa miesiące temu byłam zła. Że nie mogę znaleźć, że nie mogę się zdecydować, że wszystko nie tak. Przyglądałam się tym emocjom w trakcie medytacji, aż w końcu… odpuściłam i zaufałam, że to, co ma przyjść, przyjdzie w odpowiednim czasie.

 

I przyszło. Mój domek smerfetki, chatka wędkarza, moja Przystań. 💙 

 

1. Widok na domek | 2. i widok od strony domku | 3. Spot kawowy… | 4. i kontemplacyjny.

 

Gdy w kwietniu pojechałam obejrzeć działkę i domek, w środku, pod prysznicem, znalazłam… psa. Maleńką suczkę, która najprawdopodobniej od paru tygodni błąkała się samopas (wiem z doniesień zaprzyjaźnionego wędkarza, który ją dokarmiał). Była dosłownie sztywna ze strachu, gdy ją podniosłam. Zabraliśmy ją do weterynarza, daliśmy ogłoszenie itp. Nikt nie szukał, więc trafiła pod opiekę stowarzyszenia, z którym współpracuję, a na szczęście mój eks jest ostro w trybie „Violetta Villas” i żadnemu szczeniakowi nie odmawia. :) Gdy tylko przywieźliśmy ją do Neli, to padliśmy ze śmiechu. To jest mini-Nela! Są identyczne – wyglądają tak samo, mają identycznie białe końcówki łapek, burczą tak samo i nawet tak samo przekrzywiają łepek, gdy się do nich mówi. :) Poszło info, że szukam dla niej domu, i to była chyba najszybsza adopcja na świecie. Michał, jeden z właścicieli firmy Svobo, która stawiała mój eksdom w lesie, napisał, przyjechał, wziął, pokochał. Ot, taka historia z podwójnym happy endem. :)

 

1 i 2 Nela i mini-Nela | 3. Zaraz po znalezieniu | 4. Jestem kochana 🤍

 

A Przystań? Wszystko jest tu takie, jak powinno być. To niewielka działka nad jeziorem, godzinę drogi od Warszawy, z dostępem do linii brzegowej. Nie pytajcie mnie proszę o dokładną lokalizację – nie podaję jej ze względów bezpieczeństwa. Mały domek, niewielka działka. Trochę nad jeziorem, a z tyłu jak w lesie. Blisko sady jabłoniowe (mogę żyć na samych jabłkach 😁), szpaler ukochanych brzóz, wielki jaśmin i magnolia. 

 

1. Magnolia + brzozy = raj na ziemi | 2. Po sąsiedzku | 3. Mój plan na lato | 4. Chewiego plan na lato

 

Sam domek to połączone kontenery. Postawione ze 30 lat temu, gdy nikt nie myślał, że będzie taki hype na domki z kontenera jak teraz. To taki kontener vintage, nawet kolor ma oryginalny. :) Chewie klepnął, wytarzał się w kupie na powitanie, a przy każdej okazji przeciska się przez szczebelki furtki i zaraz jest na gigancie. Dzieci…

 

O domku, o mojej Przystani, na pewno będę jeszcze pisać. Obecnie trwa remont, renowacja bardziej, bo na razie nie planuję wielkich zmian (budżet!), i chciałabym maksymalnie wykorzystać wyposażenie, które zostawili poprzedni właściciele. Jest nawet łódka! :) 

 

1 i 2 Kuchnia i pokój w Przystani „przed” | 3. Kuchnia już trochę „po mojemu” | 4. Renowacja drewnianych mebli w toku, ale zdjęcie miliona warstw farb i bejc to droga przez mękę

 

No i założyłam też mały ogródek warzywny.

 

1. Zakładanie ogródka warzywnego – faza 1 – po wysianiu | 2. Faza 2 – przegląd stanu parapetów | Faza 3 – rosną! | Faza 4 🤍

 

Zostawiam Cię z galerią zdjęć, będę ją aktualizować w kolejnych tekstach na blogu lub… w newsletterze. I to prowadzi mnie prosto do napisania o ważnej decyzji, którą podjęłam w maju.

 

1. Jeziorko po sąsiedzku – wersja z końca maja | 2. Kącik chilloutowy na tarasie się robi | 3. Pierwsze kawki 🤍 | 4. Happy Doggie

 

1. Uwielbiam malowanie mebli, to jak najlepsza medytacja | 2. Piesek w kawce ;)

 

1. Poszukiwania najlepszego miejsca na czytanie w toku | 2. Czy to jabłka? | 3. Okrywam bogactwo roślin na działce – są jastruny i..  | 4. …tawuła :)

 

Rzucam media społecznościowe!

 

Ta myśl chodzi mi po głowie od tak dawna! Mówi się, że blogi umarły, niech żyje Instagram, TikTok czy co tam jeszcze jest teraz modne. Nie odnajduję się w tych modach i jakoś nie mam ochoty się odnaleźć. Czuję, że z każdej strony jesteśmy zalewani ogromem treści i coraz mniej mam chęć brać w tym udział. Chciałabym napisać, że oto właśnie wycofuję się zupełnie z mediów społecznościowych, ale prawda jest taka, że jestem jeszcze na to zbyt dużym cykorem. Boję się zwyczajnie, że bez wsparcia, które mam tam, bez informowania o nowych tekstach na blogu stracę Was, stracę swoją społeczność, której tracić nie chcę. Kontakt z Czytelnikami to jedna z największych wartości w blogowaniu czy generalnie tworzeniu online.

 

Dlatego postanowiłam, że spróbuję jeszcze inaczej. Nie mam na razie wystarczającej odwagi, żeby wyemigrować zupełnie ze świata Instagrama i Facebooka, ale… mogę zrobić kolejny kroczek. Chciałabym przez kolejne pół roku mocno skupić się na tworzeniu unikalnych treści do newslettera, który przeszedł minirewolucję w ostatnim czasie. Mój newsletter to teraz tak naprawdę… cztery różne newslettery tematyczne.🖤

 

Stwierdziłam, że poruszam na blogu różne tematy, i choć dla mnie są one połączone jedną myślą, to jednak nie wszyscy muszą interesować się wszystkim. Chciałabym jak najlepiej dopasować jakość i tematykę wysyłanych przeze mnie newsletterów do Twoich preferencji, dlatego przygotowałam kilka opcji. Zapisując się na newsletter, możesz wybrać, który temat Cię interesuje. Każda z grup będzie otrzymywać inne newslettery. Możesz zapisać się do jednej, kilku lub wszystkich grup. Pamiętaj też, proszę, że w każdej chwili możesz się wypisać bez żadnego problemu.

 

 

 

Jeszcze na zachętę: przykładowo w działce Szafa Minimalistki w najbliższych newsletterach zaplanowałam takie treści:

  • Szafa Minimalistki jak za dawnych lat, czyli 7 ubrań w 7 dni. Chcę zobaczyć, jak nowe ubrania wpasowują się w moją szafę, i poszukać nowych zestawień. Wszystkie zdjęcia i podsumowanie TYLKO w newsletterze.
  • Prosty sposób na zwiększenie zadowolenia ze swojej szafy, o którym jeszcze nie pisałam.
  • Metoda, dzięki której nie będziesz kupować zbędnych ubrań.
  • Marki ubraniowe i ich najnowsze sztuczki sprzedażowe, których warto się wystrzegać.
  • Lista konkretnych ubrań i butów, które polecam w ciemno!

 

Niezależnie od tego, którą opcję wybierzesz, chcę, żebyś wiedziała/wiedział, że Subskrybenci newslettera to grono najbliższych mi Czytelników bloga. Dziękuję Ci bardzo za to zaufanie.🖤

 

1. Maj to obfitość życia | 2. Do ususzenia na herbatę i na gnojówkę dla warzyw | 3. Wabi sabi | 4. Kto zgadnie, co to i co z tego będzie? :)

 

Co u Ciebie pięknego (lub mniej pięknego, ale ważnego dla Ciebie) działo się w maju?

Co myślisz o mojej decyzji o powolnym wycofywaniu się z mediów społecznościowych? To strzał w stopę czy niekoniecznie? :)

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
74 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments