Dzisiejszy wpis będzie odrobinę przewrotny. Zaproponuję Wam coś, a potem sama to zupełnie zlekceważę.
Przede wszystkim, nie znoszę tzw. długich weekendów. Tłumy ludzi przewalające się w każdym, choć minimalnie atrakcyjnym turystycznie miejscu, hordy dzieciaków żądnych loda i kretyńskich jednorazowych zabawek wpychanych bezbronnym rodzicom na ulicy.
Od lat wielu nie opuszczam Warszawy w długie weekendy. Jest coś cudownego w opustoszałym wtedy mieście, pustych skwerach i parkach, kawiarniach i restauracjach. Bo kto powiedział, że wyjeżdżać musimy własnie w długie weekendy. Jakby nie było innych weekendów, a jedyną zagwozdką pozostaje, jakby tu omamić szefa i wziąć jak najwięcej wolnego wokół tych dwóch dni wolnych z przydziału. I żeby nie było, identyczne podejście towarzyszy mi niezależnie czy pracowałam w korpo z 26 dniami urlopu rocznie czy też teraz, gdy urlop negocjuję sama ze sobą przy kawie, walcząc z prokrastynacją.
Jeśli więc podzielasz moje zdanie odnośnie długich weekendów lub nie masz pomysłu gdzie jechać i niedobrze Ci już od tych wszystkich poradników typu 10 unikalnych pomysłów na Majówkę lub po prostu szkoda Ci kasy, to mam dla Ciebie unikalną wręcz propozycję: zostań w domu. Wbrew pozorom, tu też można się nieźle zabawić. Jak?
Zastanów się przez moment…
… ile na Twojej szafce nocnej leży nie przeczytanych książek i czasopism, do których nie masz czasu się zabrać?
… kiedy ostatnio miałaś okazję coś upichcić dla samej przyjemności gotowania i próbowania nowych smaków?
… a może dłuuga kąpiel w stylu domowego SPA, na którą nigdy nie masz czasu?
… czy nie myślałaś o uporządkowaniu swojej szafy tak, żeby mieć wreszcie co na siebie włożyć bez zbędnego zastanawiania się co rano?
… a może Twój dom wymaga małej kuracji odmładzającej i uzdrawiającej?
… kiedy ostatnio miałaś czas na prawdziwie kreatywne zajęcie? Malowanie, pisanie, a może gdzieś leży Twój projekt DIY, którego ciągle nie masz czasu zrealizować?
Może więc w nadchodzące wolne dni znajdziesz czas na to, co sprawia Ci przyjemność, a na co w codziennym biegu tego czasu nie znajdujesz?
PS Napisałam na początku, że dzisiejszy wpis będzie odrobinę przewrotny. Powyższe sposoby to moje sposoby na spędzanie długich weekendów, ale najbliższa majówka będzie wyjątkiem. Ponieważ nasz przedmajówkowy wyjazd do Amsterdamu nie wypalił, dawno już nigdzie nie wyjeżdżałam i zaczyna mnie nosić oraz zostaliśmy namówieni przez przyjaciół, to w środę wyjeżdżamy do Berlina. Wstyd się przyznać, ale jeszcze nigdy nie byłam w Berlinie. Spodziewajcie się więc garści zdjęć i relacji. Chyba, że będzie lało. Wtedy zaszyjemy się w jakimś berlińskim barze i zdjęcia będą nieco tendencyjne ;).
Moje mieszkanie wymaga kuracji odmładzającej, więc majówkę spędzę pośród paneli i farb :) Do Berlina też bym wyskoczyła, tym bardziej, że można samochodem. Ja mam o 2,5 godziny drogi dalej. W Niemczech byłam już dziesiątki razy, ale Berlina nie kojarzę, chyba też tam nie byłam. Bonn, Liverpool, Dortmund, nawet Garmisch Partenkirchen, ale Berlin nie widziałam.
Fajna majówka :). Lubię ten etap planowania i zmian w mieszkaniu. Trochę zazdroszczę, bo moje już praktycznie urządzone i nie przewiduję drastycznych zmian w najbliższym czasie.
Cóż, mnie problem planowania majówki nie dotyczy, ponieważ cały tydzień spędzam w pracy… takie uroki korpo ;) ale gdy już się zdarzy, że wypada mi wolne w jakieś święto, mój idealny przepis brzmi: 2 godzinki z dobrą książką w ogródku, spacer i romantyczny wieczór z mężem. Nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba :)
Absolutnie się z Tobą zgadzam :)
Zachodni sąsiedzi rządzą w ten weekend :))) Ja lecę w czwartek rano. Pamiętam sugestię o wesołym miasteczku ;)
Dokładnie! Kolejka górska w Hamburgu to jedno z najbardziej ekscytujących wspomnień z mojego dzieciństwa :).
Odrobina aktywności na świeżym powietrzu, może piknik? Pełen relaks i pozbycie się negatywnej energii. A poza tym to opieprzańsko bez konsekwencji.. Właśnie sobie uświadomiłam że już nie mogę się doczekać ;)
Brzmi jak dobry plan! Stanowczo za rzadko opieprzamy się bez konsekwencji ;)
Moja majówka skończyła się ciszą i świętym spokojem bez zasiegu, telewizora. Kilka dni na działce za miastem były idealnym odpoczynkiem :)
Pozdrawiam, A
Z dawnych lat pamiętam moje wycieczki majowe z mamą do Warszawy, w soboty. Nareszcie, zamiast tłumu i ulicznych korków, widziałyśmy budynki i przyrodę. Prawie puste ulice, cisza, spokój. Coś wspaniałego. Zupełnie inna Warszawa. Przyjazna.