Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

Minimalizm w praktyce. 5 sposobów na ekologiczny dom

 

Minimalizm a ekologia. Łączą się czy też wykluczają? Czy każdy ekologista jest minimalistą? Czy każdy minimalista ma na względzie dobro planety? Wywoływano mnie do tablicy wiele razy przy okazji tego tematu, dlatego postanowiłam podsumować i przedstawić swoje podejście. 

 

Po pierwsze uważam, że każdy minimalista będzie ekologistą, nawet jeśli tego nie chce. ;) Po prostu większość wartości, którymi się kieruje i wypływających z nich zachowań siłą rzeczy należy zakwalifikować jako pro-ekologiczne. Mnie pewne odruchy tak weszły w nawyk, że zupełnie się nad nimi nie zastanawiam. Na co dzień nie wymagają ode mnie praktycznie żadnego dodatkowego zaangażowania, są rutyną, częścią codzienności. Dociera to do mnie dopiero w momencie, gdy u kogoś zauważam brak tak podstawowych zachowań. Głęboko wierzę, że małe kroki składają się na duże zmiany, a najważniejszy jest efekt skali. Gdyby więcej osób wprowadziło drobne zmiany na co dzień, pozytywny skutek byłby dużo większy, niż jakakolwiek spektakularna akcja. Oto 5 moich sposobów na bardziej ekologiczny dom:

 


1. Segreguję śmieci


Podstawa. Wydawałoby się, że segregacja śmieci jest w dzisiejszych czasach tak oczywista, że nie potrzeba o niej pisać, zwłaszcza po ostatniej zmianie przepisów dotyczących wywożenia śmieci, która finansowo faworyzuje segregujących (segregujesz – płacisz mniej za śmieci).

 

A jednak, obserwuję to chociażby na co dzień w moim warszawskim biurze, wiele osób zwyczajnie nie dba o segregację śmieci. Jest im wszystko jedno, czy pojemnik po jogurcie trafi do kosza z plastikiem czy do śmieci zmieszanych. W mniejszym mieście, a widzę to w moim rodzinnym Malborku, jest jeszcze gorzej. Miasto postawiło piękne pojemniki na śmieci segregowane, a te na wszystko aż pękają od plastiku, papieru i szkła. Boli mnie to, dlatego punkt o segregacji śmieci trafia na moją listę jako pierwszy.

 

Aha, słowo wytłumaczenia odnośnie śmieciarek…, że niby segregacja nie ma sensu, bo wszystko i tak trafia do jednego pojemnika. A słyszałam to od mojej własnej mamy! Mam wrażenie, że to jakaś cudaczna miejska legenda. Obserwowałam różne śmieciarki i najczęściej inna podjeżdżała zabierając śmieci zmieszane, a zupełnie inna – segregowane. Przy czym, nawet jeśli trafiałyby do jednego pojemnika, to i tak łatwiej będzie je odseparować na wysypisku. Zatem, to żadna wymówka!

 


2. Oszczędzam surowce


Oszczędzanie surowców może mieć wiele odcieni, osobiście skupiam się na wodzie i papierze, przykładowo:

  • kocham kąpiele, ale prysznic na co dzień oszczędza i wodę, i pieniądze
  • zakręcam wodę w trakcie mycia twarzy olejkiem czy mycia zębów – to odruch
  • używam zmywarki z programem eko zamiast zmywać ręcznie
  • wstawiam pralkę załadowaną do pełna i skracam czas prania, jeśli rzeczy nie są bardzo zabrudzone (oszczędza wodę, pieniądze i ubrania)
  • nie znoszę bezmyślnych wydruków
  • do bieżących notatek używam papieru zadrukowanego jednostronnie
  • makulaturę oddaję na specjalny program Makulatura dla Zwierząt
  • puszczam w drugi obieg ozdobne papierowe opakowania
  • ograniczam zużycie wacików kosmetycznych (używam ich bardzo rzadko, tylko do zmywania paznokci)

 


3. Nie kupuję wody butelkowanej


W zasadzie sama rzadko kupuję jakiekolwiek butelkowane napoje (niestety, nie mogę jeszcze namówić do tego MM, ale jestem na dobrej drodze. ;)) Gdy w tekście 20 rzeczy, których nie kupuję, napisałam, że piję wodę z kranu, w komentarzach rozpętała się burza. Że woda z kranu niezdrowa, że śmierdzi chlorem, że z dna Wisły, że niezdatna do picia bez przegotowania, że grozi złapaniem pasożyta itp. Wiele osób napisało, że mieszkają w miejscach, gdzie nie ma mowy o piciu wody z kranu, że bez butelkowanej lub filtrowanej ani rusz. I ja to rozumiem. Mam to szczęście, że w Warszawie naprawdę jest bardzo dobra woda z kranu, ale domyślam się, że nie wszędzie tak jest. Przykładowo, w moim rodzinnym Malborku picie wody bezpośrednio z kranu nie jest możliwe. 

 

Po tymże wpisie odezwała się do mnie marka BRITA, proponując przetestowanie ich dzbanków. Fajny pomysł, będę miała porównanie. Dzbanek, który do mnie trafił, to BRITA Marella Cool 2,4 l w kolorze białym, mniejsza wersja ich sztandarowego produktu. Zależało mi na tym, żeby zmieścił się na drzwiczkach lodówki. To, że mam teraz dzbanek filtrujący nie oznacza, że przestanę pić wodę bezpośrednio z kranu. Jednak, a zaskoczyło mnie to bardzo, kawa z ekspresu, którą robię na bazie przefiltrowanej wody jest dużo lepsza! Testowanie dzbanka filtrującego upewniło mnie, że nawet jeśli ktoś ma osobistą niechęć do picia wody bezpośrednio z kranu, to przecież może ją przefiltrować, zamiast kupować zgrzewki wody w plastikowych butelkach.

 

Jeden dzbanek zamiast wody butelkowanej to oczywista oszczędność miejsca, czasu i pieniędzy. Przelicznik jest banalnie prosty. Dzbanek z wkładem to koszt ok. 70 zł. Jeden wkład wystarcza na przefiltrowanie ok 100 litrów wody. To daje nam koszt 70 gr za litr wody – podobnie, jak wody butelkowanej. Jednak, nie jest to do końca koszt miarodajny. Za dzbanek płacimy przecież tylko raz. Kolejny wkład to koszt ok. 20 zł, zatem za 1 litr wody płacimy już tylko 20 gr. Nieporównywalnie mniej. Dla mnie i tak ważniejszą kwestią jest uniknięcie sterty plastiku, który pozostaje po kupieniu wody butelkowanej. 100 litrów wody to 67 półtoralitrowych plastikowych butelek! Nie, nikt mnie nie przekona, że picie butelkowanej wody jest lepsze.

 


4. Kupuję rzeczy używane, pożyczam lub robię własnoręcznie


Gdy urządzaliśmy mieszkanie, długo nie wiedzieliśmy, co zrobić z przedpokojem. Tzn. z kawałkiem niezagospodarowanej ściany przy drzwiach wejściowych. :) Potrzebny był nam mebel, na którym będzie można odłożyć rzeczy typu drobne pieniądze czy smycz Neli, ale i na którym będzie można usiąść zakładając buty. W moim rodzinnym domu na taki mebel mówiło się jacek. Zupełnie nie wiem, skąd wzięła się ta nazwa :). Szukałam czegoś o podobnych funkcjonalnościach w sklepach meblowych, również online. Nie mogłam niczego znaleźć, rozważaliśmy opcję na zamówienie, gdy uświadomiłam sobie, że przecież możemy kupić sobie własnego jacka. Nie produkują już takich, kupiłam więc stary, używany na Olx. Jechaliśmy po niego do Lublina, kosztował bodajże 100 zł. Mam w planach pomalowanie go na czarno. :) Kupowanie używanych rzeczy to super sprawa. Tej zimy szukam dla siebie puchowego płaszcza. Takie płaszcze (wypełnione prawdziwym puchem i pierzem) są bardzo drogie, szukam więc używanych. Noszę małe 34 więc nie jest łatwo, ale nie poddaję się.

 

O pożyczaniu pisałam już wielokrotnie. Dostęp zamiast posiadania to generalnie fantastyczna opcja. Żałuję, że ma jeszcze w Polsce zbyt wielu wypożyczalni. Po co mam kupować np. kosiarkę, jeśli mogę sobie wypożyczyć na raz? MM pozbył się swojego motocykla (a jest fanem!), dzięki czemu nie płacimy za przechowywanie, ubezpieczenie itp. Wystarczy nam, jeśli wypożyczymy sobie motocykl kilka razy w sezonie. I kłopot, i koszty nieporównywalnie niższe, a frajda ta sama :). Cieszę się też, że powstaje np. coraz więcej wypożyczalni ubrań. Jeśli trafi mi się jakaś gala, nie mam najmniejszego zamiaru kupować wyjściowej sukienki. Wypożyczę sobie.

 

Ostatnia kwestia to własnoręczne wytwory. Do kuchni mnie nie ciągnie, ale po cichu zazdroszczę wszystkim, którzy robią własne przetwory na zimę. Sama staram się działać tam, gdzie umiem i lubię, przykładowo nauczyłam się robienia na drutach. Z zeszłorocznego swetra zamierzam sobie zrobić szalik i czapkę. Recykling w czystej postaci. :)

 


5. Kupuję mniej, zwłaszcza ubrań


Najważniejsze zostawiłam na koniec. W mojej opinii minimalizm jest mocno ekologiczny, nawet jeśli minimaliści, postępując zgodnie ze swoim światopoglądem, wcale nie mają zamiaru działać na rzecz środowiska. Posiadanie mniej, ograniczanie konsumpcji, świadome nabywanie jest bezspornie zachowaniem najbardziej pro-ekologicznym.

 

Wspomniałam o kupowaniu mniejszej liczby ubrań nie bez powodu. Przemysł odzieżowy to, zaraz po sektorze wydobycia ropy naftowej, największy truciciel świata! Relatywnie łatwo nam wyobrazić sobie ogromną plamę ropy na oceanie i szkody, jakie powoduje w środowisku naturalnym, ale zapewne nie łączymy swojej koszulki z wyginięciem zagrożonych gatunków zwierząt. Błąd. Pestycydy używane w uprawie konwencjonalnej bawełny, toksyczne barwniki, ogromne ilości wody konieczne do produkcji, paliwo spalane podczas transportu. Można tak wymieniać bez końca. Tak się dzieje, ponieważ jest POPYT. A popyt napędza podaż. Rzucamy się na ubrania, które coraz częściej stają się jednorazowe i zalegają na wysypiskach śmieci. Próbując oczyścić swoje sumienie, szukamy i kupujemy ubrania marek, które mówią, że są zielone. Ale nadal kupujemy ich za dużo! I to jest prawdziwy problem. Chcesz być pro-ekologiczna? Po prostu kupuj mniej, zwłaszcza ubrań. 

 

KONKURS!

 

Powyżej znajdziecie moje 5 sposobów na bardziej ekologiczny dom. Jednocześnie są to sposoby najbardziej podstawowe. Jestem przekonana, że Wy znacie jeszcze więcej metod. Nie trzymajcie ich dla siebie! :) Podzielcie się nimi koniecznie w komentarzach lub prześlijcie mailowo na adres blog@simplicite.pl. Autorzy najbardziej efektywnych sposobów na ekologiczny dom otrzymają ode mnie 3 dzbanki BRITA Marella Cool, takie jak poniżej. Regulamin konkursu pod zdjęciem. Powodzenia!

 

minimalizm-ekologia-britaregulamin konkursu

 

Aha, na Wasze pomysły czekam do 9-go listopada br!

 


Tekst powstał we współpracy z marką BRITA.


 

Sprawdź Także

Powiadomienia
Powiadom o
guest
148 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments