Fascynujący jest sposób, w jaki rzeczy trafiają w nasze posiadanie. Oczywiście, głównie je kupujemy, ale też pożyczamy lub dostajemy w prezencie. Jednym z proponowanych zadań w ramach Wyzwania Minimalistki, które pojawiło się również na mojej liście, było „zwrócić wszystkie pożyczone książki”.
Jak już się rozpędziłam, to zebrałam w jednym miejscu wszystkie rzeczy, które zostały przeze mnie od kogoś pożyczone i zapomniane – głównie przeczytane książki, ale też np. blender :). Część już oddałam, część czeka na swoją kolej. Zwrot niektórych rzeczy nie był wcale prosty, np. jedną z książek wysłałam pocztą.
Kiedyś, w poradniku Jak spakować walizkę na 2 tygodnie? napisałam, że pamiętam, jak w dzieciństwie moja babcia powtarzała: kto ze sobą nosi, ten się nie prosi. Kilka osób w komentarzach napisało, że absolutnie utożsamiają się z moją Babcią i nie wyobrażają sobie pożyczania rzeczy na wyjeździe. Wolą zabrać więcej, ale mieć wszystko przy sobie, tak na wszelki wypadek. Nawet, jeśli po powrocie połowa rzeczy zostanie wypakowana z walizki bez ruszenia.
Zastanawiam się, skąd w nas takie przywiązanie do przedmiotów. Skąd potrzeba „na wszelki wypadek”? W końcu, skąd taka niechęć przed pożyczaniem? Czy kieruje nami strach, że w kryzysowej sytuacji zabraknie nam określonego przedmiotu? Czy też po prostu nie lubimy „się prosić”? A może boimy się utraty kontroli nad sytuacją? I od razu zastrzegam, że nie mówię tutaj o wyprawach do dżungli, gdzie ekwipunek ratuje życie, ani też o sytuacji, gdy nie zabierzemy koniecznych leków. Raczej mam na myśli chwilę, gdy zabraknie nam szamponu do włosów, czy też czystych spodni na zmianę :).
Gdy zadałam sobie na głos te pytania…, gdy zastanowiłam się, co sprawia, że uzależniam swoje dobre samopoczucie od przedmiotów, uświadomiłam sobie, że to przecież nie ma sensu! Nie chcę być takim control freakiem, nie muszę przecież zawsze wiedzieć i mieć wszystkiego. Chcę też ufać, że na świecie są dobrzy ludzie, którzy pomogą mi w kryzysowej sytuacji braku czystych spodni :). I pomimo całej miłości do mojej Babci, teraz wiem, że to podejście absolutnie nie ma podstaw. Na wyjazdach na zapas nie biorę nic. Zabraknie mi, to kupię. Jak nie kupię, to pożyczę. Jak nie pożyczę, to się obędę bez. To nie koniec świata. Tak po prostu.
Oddając pożyczone rzeczy zaczęłam się zastanawiać, czy jest taki przedmiot, z pożyczeniem którego wiązałby się u mnie dyskomfort… Nie przywiązuję się zbytnio do rzeczy, ale i w moim przypadku byłoby kilka przedmiotów, które pożyczyć komuś byłoby mi trudno. Przede wszystkim, na mojej liście, jak zapewne w większości przypadków, byłyby takie przedmioty jak bielizna osobista, czy też szczoteczka do zębów. Dodatkowo, odczuwam kłopot związany z pożyczaniem nielicznych książek, które zachowałam, głównie są to książki ważne dla mnie osobiście lub też te z dedykacją Autora. Nie mam kłopotu, żeby je pożyczyć, ale zawsze wstrzymuję oddech na myśl, że mogłyby do mnie nie wrócić :).
W ramach przygotowania tekstu odpytałam też moich znajomych o przedmioty, których pożyczenie wywołałoby dyskomfort. Jak widać, każdy ma gdzie indziej postawioną granicę w kontekście przywiązania do przedmiotów, ponieważ na liście pojawiły się:
- osobista biżuteria, w tym pierścionek zaręczynowy
- zegarek, ze względów sentymentalnych
- błyszczyk do ust/pomadka
- antyperspirant
- generalnie kosmetyki
- książki z osobistymi notatkami
- samochód
- telefon, z uwagi na osobiste zdjęcia/filmy
- laptop/komputer
Również w codziennym życiu pożyczanie ma ogromny sens. Po co kupować korkociąg, gdy wino pijemy incydentalnie, a korkociąg można pożyczyć od sąsiadów? Notabene, jest to sytuacja z życia wzięta. A propos, kiedy ostatni raz zdarzyło się Wam pożyczyć szklankę cukru czy mąki od sąsiada właśnie? A przecież to doskonała okazja do zacieśnienia sąsiedzkich relacji :).
Ciekawa jestem ogromnie, których przedmiotów absolutnie nigdy, przenigdy nie bylibyście w stanie od kogoś lub komuś pożyczyć? A które pożyczać Wam się zdarza najczęściej?
PS Zdjęcie tytułowe pochodzi z banku zdjęć Jest Rudo
Kiedyś miałam problem z pożyczaniem, musiałam zabierać wszystko na wyjazd, bo może się przyda. Raz drugi zdarzyło się, że musiałam coś pożyczyć, bo coś nagle wypadło. Jak np nieplanowane nocowanie poza domem po weselu brata, kiedy jedyne co miałam to ubranie, w którym byłam na weselu, całe szczęście, że kuzynka zabrała ze sobą dresy. I zrozumiałam, że jak czegoś mieć nie będę to świat się nie skończy.
Nie pożyczyłabym na pewno bielizny, szczoteczki do zębów. A czego bym nie pożyczyła komuś? Na pewno telefonu i komputera, za dużo prywatnych rzeczy na nich jest.
Z tego co wiem, to ebook jest usługą i można go pożyczyć razem z czytnikiem. Chociażby z tego powodu powinien być moim zdaniem dużo tańszy niż drukowana wersja
Ja absolutnie nie wyobrażam sobie pożyczania osobistych kosmetyków typu: błyszczyk, tusz do rzęs, dezodorant w kulce (a takiego używam, bo eko). WODA – nie lubię gdy ktoś pije z mojej butelki, to absolutnie niedopuszczalne :) Mam też specjalną manię jeśli chodzi o mojego laptopa… Nie to żebym miała na nim jakieś specjalnie tajne dane, bardziej panikuję, że może komuś upaść lub wylać się herbata ;) Z ubraniami nie mam jakichś większych problemów, zawsze można wyprać, a pożyczam komuś/od kogoś tylko w naprawdę wyjątkowych przypadkach i zaufanym osobom.
Nie ma opcji, żebym pożyczyła samochodu komuś. Nie ma takiej siły na świecie. Mogę zawieźć, ale pożyczyć NIGDY.
A ja od kogoś? No, bielizny :)
„Chcę też ufać, że na świecie są dobrzy ludzie, którzy pomogą mi w kryzysowej sytuacji braku czystych spodni :)” – ja też chcę w to wierzyć i wierzę. Więc pożyczam i inni ode mnie pożyczają.
Bywam w Polsce 2 razy do roku, z kazda wizyta robie zakupy „niezbedne”. Czyli moje ulubione produkty, ktorych nie znajde na obczyznie. A z szczegolnoscia kupuje leki, tak w razie przypadku gdyby sie cos wydarzylo. I tu pojawia sie problem, mam ich na kazda dolegliwosc. Zawsze przywoze ich mase zapelniajac nastepna szuflade. Nie to ze lekow biore duzo, skorzystam z nich moze raz w roku, czasem obedzie sie bez. Jednak najczesciej zdaza sie, ze kiedy juz potrzebuje ktoregos leku okazuje sie byc dawno przeterminowany. Dzis kiedy nadazyla sie drobna dolegliwosc, pierwsza w tym roku, szukajac srodku okazalo sie po raz kolejny, ze jest juz niezdatny do spozycia. W drodze do apteki postanowilam skonczyc z moim pakowaniem i kupowaniem „w razie czego” ;) Mam nadzieje ze apteki w Polsce bede omijac szerokim lukiem a tymczasem ide posprzatac 3 szuflady.
Mnie też tak mówiła babcia, ale wymiana buduje wspólnotę ;) Chociaż sama chyba stosuję raczej „handel wymienny”. Nigdy nikomu nie pożyczyłabym pierścionka od tejże babci z okazji osiemnastych urodzin, sukienki od Moniki Kamińskiej i aparatu. Kilka książek pewnie też by się znalazło :)
Pierscionek zaręczynowy, kilka cennych książek, wieczne pióro czy ulubiona sukienka to kilka z tych rzeczy, których nigdy bym nie pożyczyła. Na wyjazdy często pakuję się „na spółkę” z innymi uczestnikami, bo po co brać np. prostownicę jak koleżanka też bierze, a ja mogę zrekompensować się suszarką? ;-)
Ja mam kłopot z pożyczaniem książek.. Zwykle je kupuję, a książki nie każdy szanuje, a często też nie każdy oddaje. Pożyczam więc tylko kilku osobom i zawsze bardzo proszę, by się z nimi delikatnie obchodzić ;)
nie pozyczam: aparatu, laptopa, auta.. generalnie drogich sprzętów. Z sąsiadami zyjemy jak w komunie. Mamy to szczęście ,że świetni ludzie w naszym wieku wprowadzili się do domów obok, mamy dzieci w podobnym wieku, więc po zapoznawczym grillu po prostu okazalo sie,ze odbieramy na tych samych falach.. pozyczamy sobie wiele, od artykułów spozywczych( na wieczne nieoddanie) po sprzet ogrodniczy itp..taczka sąsiada praktycznie już u nas mieszka w tym sezonie:)
Kiedys moja wspollokatorka chciala pozyczyc ode mnie biala koszule na egzamin, ktora byla nowa i ktorej jeszcze nie mialam na sobie, a planowalam ja zalozyc na egzamin dzien pozniej. Nie pozyczylam jej :p zwlaszcza, ze jest to element garderoby ktory przynajmniej na studiach jest bardzo czesto potrzebny wiec jak sie nie ma to trzeba kupic! Nie pozyczylabym tez nikomu butow (chyba ze siostrze, mamie, bliskiej przyjaciolce) mimo ze kiedys dalsza kolezanka poprosila mnie zebym pozyczyla jej kozaki… O.o Za to nie mialabym problemu z pozyczeniem auta, telefonu czy tez laptopa, ale wiadomo, zaufanym osobom.
książek na kindle pożyczyć się nie da, za to można się nimi wymieniać! wystarczy mieć model z wifi, a potem zarejestrować swój czytnik na koncie na amazonie. reszta już z górki! książki można wysyłać sobie samemu, z komputera, bez konieczności podpinania przez kabel, prosto do czytnika. niedawno w ten sposób wymieniłyśmy z przyjaciółką nasze e-bookowe biblioteczki :)
Zarejestrowałam się na amazonie. A to nie jest tak, że każdy ebook jest dedykowany tylko na jeden czytnik? Tak mi się wydawało, ale jeśli tak nie jest, to super :).
jeśli plik z książką jest na komputerze, to można się nim swobodnie dzielić. na amazonie zakłada się czytnikowi własnego maila (co jest proste, bo to nasz zwykły mail, tylko na przykład zamiast xxxx@gmail.com, jest xxxx@kindle.com. dzięki temu czytnik odbiera i zapisuje książki z załączników tak jak pocztę! :)) jest też zabezpieczenie – przed otrzymaniem plików trzeba dodać mail, z którego będą wysłane, do zaufanej listy, to zapobiega dostawaniu spamu i mamy pewność, że na czytnik trafią tylko książki od zaufanych osób
a! i nie ważne czy dana książka była kupiona przez amazon, empik czy jest ściągnięta po piracku, kindle tego nie rozróżnia. w ten sposób możemy wysyłać sobie pliki tekstowe z notatkami, których nie zdążyliśmy przejrzeć, artykuły, cokolwiek. uwielbiam tę opcję!
ja na wyjazdy zawsze pakuję się na spółkę i uważam to za świetne rozwiązanie :)
Jeśli chodzi o mnie, to bez problemu wiele rzeczy mogłabym komuś pożyczyć, choć osobistych rzeczy ja od nikogo bym nie pożyczyła. Inaczej sprawa ma się z dzieckiem, z mojej perspektywy powiem tak, że ja pewnych rzeczy na wyjazd mogę dla siebie nie zabrać, ale zawsze staram się tak pakować, by niczego nie musieć pożyczać dla mojego dziecka. Nie wiem jak inni rodzice na to patrzą.
Co do ebooków, warto sprawdzić w bibliotece, wiem, że niektóre mają dostęp do różnych platform typu e-libro na przykład, dzięki czemu można pożyczać książki na czytnik. Ilość i czas wypożyczenia zależna jest chyba od danej biblioteki. Warto spytać.
Poszukam bibliotek z ebookami, nie wiedziałam, że takie są. Dzięki!
U mnie w Gdansku biblioteki udostepniaja kody do ebookow na Legimi. Moze to dziala w calej Polsce, tzn. wszystkie biblioteki to maja.
Miałabym problem z pożyczeniem drobnych ale drogich rzeczy, które łatwo zgubić lub uszkodzić (jakiejś cennej biżuterii czy zegarka). W kwestii samochodu czy telefonu chyba nie miałabym takiego problemu, ale tylko osobom, które dobrze znam. Rzeczy bardzo osobiste jak bielizna, kosmetyki czy przybory toaletowe dotykające ciała (błyszczyk, cążki do paznokci) całkowicie nie wchodzą w grę, głównie ze względów higienicznych. Książki, ciuchy, jakieś domowe rzeczy (talerz czy coś) – tutaj nie miałabym oporów.
Kilka dni temu bardzo zaskoczył mnie dzwonek do drzwi i stojąca za nimi sąsiadka (której nie znam) pytająca, czy mogę pożyczyć korkociąg :) Zdarzyło mi się to po raz pierwszy od kiedy mieszkam w nowym miejscu, a to już ponad rok. Nie dość, że nie znam sąsiadów i nie wiem nawet kto mieszka za ścianą (taka specyfika budynku, w którym mieszkam), to byłam pewna, że sąsiędzkie pożyczanie nie ma tu miejsca. A tu proszę, takie miłe zaskoczenie :)
Przyznaję, że ja też byłam zaskoczona, gdy sąsiadka przyszła pożyczyć korkociąg. Jakoś tak jest w Warszawie, że rzadko się poznaje swoich sąsiadów…
Kiedyś nie pożyczałam nic, ale od jakiegoś czasu pożyczam od mamy maszynkę do mielenia mięsa. Bo przecież po co kupować, jeśli nie jem mięsa a maszynkę używam okazjonalnie kilka razy do roku wymyślając jakiś nowy przepis??? Podobnie mam z książkami- te, które chcę przeczytać a nie ma ich w miejskiej bibliotece kupuję na zmianę z przyjaciółką a potem je sprzedajemy, bo przecież nie muszą zalegać na mojej półce…. i tak nie sięgnę do nich po raz kolejny… Lakier do paznokci- jako mama maluszków nie maluję ich na co dzień, wiec pożyczam od młodszej siostry na „wielkie” wyjście… Nie pożyczyłabym ubrań- nauczka z przeszłości- zawsze wracały nadszarpnięte:(
Posiadanie wlasnych rzeczy separuje nas od ludzy. Kiedys zylismy „w komunie” (nie mam tu na mysli komunizmu jako ustroju, choc to tez sie nieco przyczynilo) i normalnym bylo pozyczanie cukru od sasiada jak zabraklo. Dzieki temu znalismy swoich sasiadow. Kto teraz zna swoich sasiadow – lapka do gory. Dzieki temu, ze przez wiele lat korzystalam z couchsurfingu nauczylam sie nie tylko prosic o pomoc, ale tez z szacunkiem podchodzic do kazdej „pozyczonej” mi rzeczy, kazdej wasnosci, ktorej ktos mi uzyczyl. Kiedy zastanawiam sie nad moimi ograniczeniami co do pozyczania, to na mysl przychodzi mi nie pytanie: co? a komu? Sa ludzie, ktorzy nadszarpneli moje zaufanie i nie czuje potrzeby dzielenia sie z nimi, sa natomiast takie, ktore maja u mnie bezgraniczny dlug wdziecznosci i zawsze chetnie pomoge im w kazdej sytuacji.
Czytam Cię od niedawna i przyznam szczerze – jestem w szoku, że trzymanie w domu nieoddanych książek jest taką plagą! Sama bardzo dużo książek pożyczam i innym, i od innych, a przepadły mi może ze dwie i żadnej cudzej nie mam u siebie. Za to chętnie dowiedziałabym się jak to jest z tym pożyczaniem na Kindle’a, to ciekawe pytanie!
Jeśli chodzi o pakowanie się, to ja jestem z tych, którzy wolą dokupić/pożyczyć niż taszczyć zbędne kilogramy… Ale jednego nie pożyczam (w żadną stronę): butów! Zwłaszcza tych noszonych na gołą stopę, brrr…
Ja też nie przepadam za pożyczeniem książek i filmów na DVD. Zawsze mam wrażenie, że już nie wrócą, albo że wrócą uszkodzone (co się zresztą już nie raz i nie dwa zdarzyło). Niektóre książki będące w moim posiadaniu to limitowane nakłady i za kilka lat nie będzie już możliwości ich kupna. Z resztą już nie mam takiego problemu ;) Po prostu książki i filmy kolekcjonuję i jestem do nich przywiązana ;)
Mieszkam w bliskim sąsiedztwie rodziny, Cztery osobne „gospodarstwa domowe” na jednej ulicy. Nie ma tygodnia byśmy sobie czegoś nie pożyczali. Od przysłowiowej szklanki cukru, foremek do ciastek, po fotelik samochodowy. Osobiście daje mi to spore oszczędności czasu. Pozwala także na użytkowanie przedmiotów, które kupione na własność, zalegały by nieużywane latami. Nie mogę sobie przypomnieć niekomfortowej prośby o pożyczenie czegoś. Wszystko do tej pory było w granicach mojego komfortu. Wszyscy skrupulatnie pilnują by być w porządku i na bieżąco „rachunki są regulowane”. Nigdy nie stanęłam w obliczu prośby o pokaźną gotówkę, samochód, komputer czy bardzo osobiste przedmioty. W takich wypadkach zapaliłaby się u mnie czerwona lampka!
Chętnie się dowiem więcej na temat pożyczania książek na kindle. Z biblioteki już pożyczałam, ale od znajomych jeszcze nie…
Po pierwsze: jestem u Ciebie pierwszy raz, trafilam przypadkiem i… jestem oczarowana. Wspanialy blog, bogate tresci, slowem – znajduje tu to, co lubie najbardziej. Twoj styl jest bardzo bliski memu, przez co pewnie od razu przypadlas mi do gustu. Zdecydowanie zostaje na zawsze;) A teraz do rzeczy: niechetnie pozyczam rzeczy (bez znaczenia, co) osobom, o ktorych wiem, ze rzeczy nie szanuja. Boje sie o ksiazki, bo sa moimi malymi skarbami, sama o nie dbam bardzo i nie wyobrazam sobie, aby ktos oddal mi z np. zagietymi rogami. Ubran nie mam w zwyczaju pozyczac, no, chyba, ze na jakas specjalna okazje. Pozdrawiam serdecznie. Nikki 27.
P.S. Przepraszam za brak polskich znakow, nie mam tej opcji w komputerze.
Dzięki wielkie Nikki, bardzo mi miło :). Rozgość się :).
Ja rowniez nie ppzyczylabym bielizny, przyborow toalstowych i kosmetykow, ktorych aplikacja wymaga kontaktu ze skora. Nie wyobrazam sobie, ze ktos gmera w moim kremie. Brrrr… Z szamponem nie ma problemu. Bliskim kolezankom pozyczam czasami ubrania, ale nie pozyczylabym, jesli nie byloby mozliwosci ich wyprania. Nie pozyczylabym butow, bo nie da sie ich wyprac, a poza tym dopasowuja sie do stopy. Pozyczylabym telefon na jedna rozmowe, nie na dluzej, bo zawiera tresci osobiste. Ksiazki pozyczam, ale wiele do mnie nie wrocilo, wiec coraz mniej chetnie.
Pozdrawiam.
A ja nie lubię i nie pożyczam ubrań. Jakąś bransoletkę, naszyjnik, proszę bardzo. Ale kolczyków już nie. Oczywiście coś wyjątkowo wartościowego (czy to drogiego, czy sentymentalnego) też nie wchodzi w grę. Kosmetyków też nie lubię pożyczać. Auta też bym nie pożyczyła. Za dużo kłopotów, gdyby coś się stało. Tak sobie myślę, że w zasadzie to ja bardzo nie lubię nikomu niczego pożyczać. Kilka razy się sparzyłam, książki i filmy nie wróciły do mnie do dzisiaj, czasem za nimi tęsknię, dlatego jestem bardzo wybiórcza, jeśli pożyczam, to tylko komuś bardzo zaufanemu.
No właśnie, to chyba w dużej mierze kwestia zaufania, a tu jak wiadomo, jest różnie… :)
Witam
Co do rzeczy pożyczonych i pożyczanych ( tak to , nazwę ) . Nie wyobrażam sobie , żeby ktoś z moich bliższych lub dalszych znajomych chciał ode mnie pożyczyć pierścionek zaręczynowy . Moja teściowa ma , swój przepiękny stary pierścionek zaręczynowy na który sama nie powiem „:zawieszam ” oko , ale nigdy przenigdy nie poprosiłabym Jej o pożyczenie tego pierścionka .Nie ma problemu z pożyczaniem czegokolwiek ale ludziom odpowiedzialnym , wiem że pożyczę i to wróci do mnie w nie gorszym stanie niż zostało pożyczone . Natomiast sama ma problem z pożyczeniem się czegokolwiek od kogokolwiek ..ale to już inna sprawa.
Pozdrawiam serdecznie
Nie lubię pożyczać komuś, bo wielu ludzi nie szanuje rzeczy tak jak ja. Nie szanuje rzecz jasna również swoich (o, zepsuło się, wyrzucę i pożyczę) i wraca porysowane i brudne po jednym użyciu, gdzie u mnie po trzech latach jest czyste i zadbane. To tak w dużym uproszczeniu mówię, bo:
a) rzeczy są po to, by ich używać i nie gloryfikuję stanu „niezużycia” , „niech leży bo ładne”, tylko normalnie używam, ale odkładam na miejsce, a nie rzucam w kąt/garaż/brud
b) nie dotyczy to wszystkich ludzi i wszystkich rzeczy, bo są też ludzie rozsądni i takim chętnie pożyczę, jak im zabraknie:)
Na pewno nie mam nic z nadmiarów w podróży (oprócz całej baterii lekarstw żołądkowych, no ale tu polegam na swoich środkach, by nie musieć testować na sobie pomocy innych, która może mi zaszkodzić;-). Podróże motocyklem jeszcze na studiach nauczyły mnie pakowania mało :)
Nie pożyczę i nie pożyczam butów (nie cierpię wciskania mi kapci „w gościach”).
Nie pożyczę żadnych kosmetyków i przyborów higieny (oprócz butelkowanych żeli pod prysznic i szamponów), samochodu, komputera, telefonu, mieszkania.
Nie pożyczyłabym butów, bielizny, laptopa (bo mam tam cenne do pracy rzeczy). Co do książek – mam ich sporo i jestem z nimi związana. Niestety, chętnie je pożyczam i jestem zapominalska dlatego w przeszłości wiele z nich straciłam, bo zapomniałam do kogo trafiły. Teraz robię listę komu i co pożyczam – i wisi na tablicy w domu. Znajomi się śmieją, że każdy ma u mnie kartę biblioteczną, ale to skuteczne bo jakoś nikt nie chce wisieć na tej liście zbyt długo :)
Za to pożyczonym książkom na grzbiet naklejam odblaskowe karteczki z imieniem właściciela – nie sposób o nich zapomnieć :)
Mój tata zawsze mówi,że „żony ani samochodu się nie pożycza” ;)
Ja zdecydowanie nie mogłabym pożyczyć komuś (i od kogoś) biżuterii i szczotki do włosów. Z jakiegoś powodu wolę chodzić rozczochrana niż użyć cudzej szczotki lub grzebienia. Tym bardziej bym nie pożyczyła, jakieś baardzo niehigieniczne mi się to wydaje :D
A ja lubię mieć zapas np. leków czy różnych przydasi na wyjazd. Aczkolwiek raz, podróżujemy regularnie, więc zakres tego zapasu jest ściśle opracowany, dwa, podróżujemy na długo, więc wszystko się przyda. Serio, na dwóch ostatnich wyjazdach przydało się dokładnie wszystko, czy to nam, czy komuś dookoła, a niczego ważnego nie brakowało. Najważniejszy jest chyba zatem rozsądek, a nie ograniczanie na siłę ;)
Oczywiście że można pożyczyć kindlowa książkę. I to jest zgodne z prawem ?
Nie można pożyczać osobom ktorych się nie zna ani grupom osób. Można natomiast pożyczyć koleżance albo rodzinie. Tak jak normalną książkę!
Że zgodne z prawem to wiem :). Nie byłam tylko pewna, czy technicznie się to da zrobić. Mam problem z wysłaniem dalej książki, którą kupiłam na Amazonie.
Majowy wysyp kmunijny a w moim portfelu zrobiło się trochę cienko. Poradzono mi pożyczkę w Ferratum. To było bardzo trafne wskazanie.
Gdy się zaczęłam zastanawiać nad rzeczami, które teoretycznie można pożyczyć (bo nie ma np higienicznych ograniczeń), ale których bym jednak nie chciała pożyczyć ze względu na wartość dla mnie to…hm…nie znalazłam takowych. Ale może to wynika z mojej zbytniej wiary w dobre intencje innych ludzi, czyli m.in. w to, że jak pożyczają książki to je pozniej oddają, a jak biorą komputer, to nie zaleją go kawą… :)
Ciekawy temat! Dla mnie rzeczy bardzo osobiste typu szczoteczka do zębów, kosmetyki aplikowane z opakowania bezpośrednio na ciało, ale też pierścionek zaręczynowy czy są poza wszelką dyskusją. Nie wiem w zasadzie, kto i po co miałby je ode mnie pożyczać, myślę, że np. lepiej nie umyć zębów niż dzielić się bakteriami za pomocą jednej szczoteczki :/ Potem są przedmioty, które uważam za bardzo osobiste, ale w pewnych okolicznościach lub wybranym osobom mogłabym ich użyczyć – są to dla mnie np. telefon komórkowy (na pewno nie pożyczyłabym swojego obecnie użytkowanego telefonu komuś na dłużej, ale na wypadek jednego ważnego telefonu owszem), laptop (są na nim różne osobiste rzeczy lub wrażliwe dane, więc nie pożyczyłabym go np. znajomemu, ale komuś z bliskiej rodziny owszem), bielizna osobista i buty (zdarzało mi się pożyczać majtki siostrze, która u mnie nocowała, ale komu innemu chyba miałabym opory). Na dalszym miejscu są rzeczy, które nie są aż tak osobiste i te użyczam innym dość regularnie. Tak czy siak żywię w stosunku do pożyczania ambiwalentne uczucia. Z jednej strony lubię się dzielić i pomagać, np. lubię pożyczać znajomym albo rodzinie książki, które zrobiły na mnie wrażenie, które moim zdaniem powinno przeczytać jak najwięcej osób, lubię się nimi dzielić i móc później o nich podyskutować. Tylko że… bardzo często te książki do mnie nie wracają, albo wracają po dłuuuuugim leżakowaniu u kogoś, albo muszę się o nie upominać (czego nie znoszę), zdarza się też, że wracają zniszczone (raz nasz kolega przyniósł naszą książką zalaną kawą i… zapytał, czy to nie problem, a dodam, że nie był to jakiś biały kruk, tylko popularna powieść). Na pewno jest więc tak, że wiele nawet bliskich osób już zawiodło moje zaufanie na tym polu i im pożyczać nie lubię (choć odmawiać nie bardzo umiem), a innym, którzy są słowni i dbają o moje rzeczy oraz o to, by oddać je kiedy tylko przestaną im być potrzebne – tym pożyczam z przyjemnością :) Na koniec tej mojej rozprawki – od jakiegoś czasu fascynuje mnie takie zdroworozsądkowe, szyte na miarę podejście minimalistyczne i powolutku staram się je wdrażać w moim życiu. I ten wpis dał mi do myślenia, że mam kolejny obszar do przemyślenia/przepracowania pod tym kątem – ja nie lubię pożyczać od innych. Zawsze mam obawy, że coś przypadkowo zniszczę, nie lubię też z tego względu używać pożyczonych rzeczy, bo czuję dyskomfort związany z przesadną ostrożnością. Nie lubię też „się prosić”, wolę iść i kupić, albo obejść się jakoś „bez”.