Nie świętuję rocznic. Nie pamiętam o ważnych datach. Nie rozklejam się nad fotografiami. Nie wspominam dawnych, dobrych lat. Nie zbieram muszelek z plaży. Nie trzymam zasuszonych kwiatów z pierwszej randki. Długo myślałam o sobie, że jestem dziwolągiem. Tymczasem, po prostu nie jestem sentymentalna.
To nie będzie długi tekst, ale bardzo chciałam go opublikować właśnie teraz, przed Świętami Bożego Narodzenia. W momencie, gdy sentyment, a w zasadzie zachowania oparte na sentymencie, są bardzo pożądane.
Sentyment wobec rzeczy
Gdy pisałam książkę, wiedziałam, że chcę sentymentowi poświęcić cały rozdział, ponieważ właśnie to uczucie najczęściej blokuje nas w pozbywaniu się nadmiaru. Był to również rozdział, nad którym pracowałam zdecydowanie najdłużej. Najpierw sama, potem razem z redaktorką i korektorką. Nie rozumiałam, dlaczego idzie mi tak topornie. Dziś rozumiem. Po prostu usiłowałam opisać zjawisko, które zwyczajnie jest mi obce. Pisałam o sobie: choć nie należę do szczególnie sentymentalnych osób… Wtedy nie miałam odwagi postawić sprawy aż tak jasno i prosto, jak teraz. Głównie dlatego, że za brak sentymentu łatwo wpędzić w poczucie winy.
W procesie oczyszczania swojej przestrzeni wielokrotnie odnajdywałam nagromadzone przez lata przedmioty, które budziły we mnie ambiwalentne uczucia. Były to zwłaszcza rzeczy, które dostałam z rąk bliskich osób: maskotki, listy czy biżuteria, kiedyś piękna, teraz zupełnie do mnie niepasująca. Z jednej strony wiedziałam, że te przedmioty już zupełnie nie są mi potrzebne, nie będę ich używać i w pewnym sensie po prostu nie chcę ich już trzymać. Z drugiej strony, pozostał mi do nich sentyment. Zrozumienie, że coś, co brałam za sentyment, wcale nim nie jest, zajęło mi wiele czasu. Emocja, która wstrzymywała mnie skutecznie przed pozbyciem się zbędnych przedmiotów, okazała się czymś zupełnie innym – najczęściej targały mną zwyczajne wyrzuty sumienia. Jakbym poprzez pozbycie się jakiejś rzeczy miała sprawić przykrość temu, od kogo ją dostałam. I nie miało znaczenia, czy w ogóle z tą osobą coś mnie jeszcze łączy.
Wielu z nas myli sentyment z innymi uczuciami, z innymi emocjami. I te emocje przeszkadzają w pozbyciu się zbędnych przedmiotów. Jednak, ja czuję coś jeszcze – poczucie winy, że pozbycie się tych rzeczy przychodzi mi, w gruncie rzeczy, tak łatwo. Powiedziałam MM: bardzo chcę napisać ten tekst, ale nie wiem, jak ugryźć temat. A on na to: żebyś nie wyszła na ostatnią zołzę? ;) No, w punkt. No dobra, słowo, którego użył to wcale nie była zołza…
Sentyment wobec osób
Ach, brak sentymentu w stosunku do przedmiotów (i związane z tym poczucie winy) jest niczym wobec braku sentymentów w relacjach z innymi. To brzmi przecież tak strasznie. To, że nie czuję sentymentu nie oznacza, że nie zależy mi drugim człowieku, na najbliższych. Nie oznacza też, że ich nie kocham. Ale bardzo łatwo mogłoby przyjść (i pewnie przychodzi) innym mnie tak ocenić. Tymczasem, jestem bardzo uczuciową i wrażliwą (pewnie nawet nadwrażliwą osobą), ale rozumiem, że w życiu ludzie przychodzą i odchodzą.
Gdy byłam w liceum, było mi przykro na myśl, że po pójściu na studia rozejdą się drogi moje i moich przyjaciół. Wtedy mama wytłumaczyła mi, że tak już jest. Ludzie przychodzą i odchodzą, nawet Ci najbliżsi przyjaciele. Ludzie podejmują różne decyzje, wybierają różne ścieżki i nie zawsze musi być nam po drodze. Jestem ogromnie wdzięczna za wszystkie osoby, które spotkałam na swojej drodze. Wszystkie były dla mnie ważne. Od nich się uczyłam, to one sprawiły, że jestem dziś taka, jaka jestem. Ale jedni odchodzą, inni przychodzą. To naturalny bieg rzeczy. Nie należę do osób, które z rozrzewnieniem wspominałyby czasy przedszkola/liceum/studiów itp. Cieszę się wspomnieniami, ale żyję teraz.
Mój brak sentymentu w relacjach objawia się również całkowitą obojętnością wobec rocznic, urodzin, imienin i innych okazji. Nie pamiętam o różnych datach nie ze złośliwości, tylko zwyczajnie dlatego, że nie jest to dla mnie ważne. Na szczęście, mężczyzna u mojego boku ma podobne podejście. Nie obchodzimy żadnych rocznic, ba, nie pamiętamy nawet daty, którą mielibyśmy świętować. :) Zupełnie nie robi mi też różnicy, czy ktoś pamięta o moich urodzinach czy imieninach, ja również zapominam o tym notorycznie (pomimo przypomnień zapisanych w kalendarzu). Po prostu nie są to dla mnie rzeczy ważne, choć staram się pamiętać, że dla niektórych osób jest to wyznacznik miłości i zainteresowania. Nie zgadzam się z tym, ale akceptuję.
Sentyment wobec miejsc
Podczas niedawnej przeprowadzki, gdy zostawiliśmy na pół roku nasze pierwsze, własne mieszkanie, zaskoczył mnie własny brak sentymentu. Ani razu nie obejrzałam się za siebie. Ani razu nie wspominałam starych śmieci. Ani razu nie brakowało mi zostawionych tam rzeczy (z małymi, zabawnymi wyjątkami). Zaadaptowaliśmy się w nowej przestrzeni tak szybko, że aż nas samych to zaskoczyło. Przez chwilę przemknęłam mi przez głowę myśl, że może coś jest ze mną nie tak. :) Na szczęście, szybko się rozpierzchła.
Pomyślicie, po co się tak uzewnętrzniam. Ano dlatego, że być może wśród Was są osoby, które mają podobnie, jak ja. I podobnie jak mnie, jest im z tym (lub było) bardzo ciężko. I być może, tak jak kiedyś ja, oceniają siebie zbyt ostro. Otóż nie jesteście ani socjopatami, ani dziwolągami, ani pozbawionymi serca i uczuć zołzami. Po prostu nie jesteście sentymentalni. I pozdrawiam Was, w tym sentymentami nasiąkniętym grudniu, bardzo sedecznie :)
Fragment tekstu pochodzi z mojej książki Chcieć Mniej. Minimalizm w praktyce, z rozdziału Sentyment.