Darmowe
planery, e-booki...

Podziel się:

Darmowe
planery, e-booki...

O byciu zawodowym ukośnikiem i moim wielkim marzeniu

 

Zaczęło się tak samo, jak zawsze. Obrazkiem, na którym szczęśliwy człowiek w klapkach siedzi na plaży z laptopem na kolanach. W tle błękit oceanu, może kilka palm kołyszących się na wietrze. Bajka.

 

Szczerze mówiąc, zupełnie nie pamiętam, kiedy dokładnie ziarno zostało zasiane. Na pewno jeszcze ponad 9 lat temu. W momencie, gdy robiłam aplikację rzecznikowską, miałam za sobą 7 lat kształcenia się w zawodzie prawnika i świetną pracę w dużej korporacji. Już wtedy nosiłam w sobie potrzebę spróbowania innego stylu życia. Innego, niż prowadzi większość mojej rodziny, znajomych i przyjaciół. Nie wiedziałam, w jaki sposób dokładnie to życie miałoby wyglądać, ale ogólnie praktykowany model mnie nie interesował. Nie chciałam wspinania się po pionowej drabinie kompetencji, domu z ogrodem i samochodu zmienianego co roku (bo nie wypada starym jeździć przecież). Chciałam wolności.

 

Dlatego zaczęłam szukać.

Ach, nie. Najpierw zaczęłam oszczędzać.

 

Oszczędzałam z rozsądku. Nie tak dużo jak pewnie bym mogła, ale gdy przyszedł nam (z MM) do głowy pomysł naszego pierwszego, wspólnego przedsięwzięcia, miałam z czego sfinansować swój wkład w inwestycję. Pomógł mi minimalizm. Potem pojawiła się myśl o założeniu bloga, odeszłam z korporacji zakładając własną kancelarię i wszystko potoczyło się lawinowo. Dzięki blogowaniu zaczęłam realizować swój plan zarabiania pasywnego, napisałam książkę. Stałam się ukośnikiem.

 

Kim jest ukośnik?

 

Wiesz być może, że jestem w gronie ekspertów Akademii Marki z Klasą, która prowadzi półroczne kursy budowania marki dla przedsiębiorców. Każdy, kto świadomie buduje swoją markę osobistą, prędzej czy później mierzy się z koniecznością sformułowania tzw. nagłówka – krótkiego biogramu, który potem jest wykorzystywany przy prezentacji danej osoby w najróżniejszych sytuacjach – na spotkaniu, na konferencji, w pracy czy też w notce na blogu.

 

Napisanie dobrego nagłówka nie jest łatwe. Niby wystarczy określić czym się w życiu zajmujesz, a tak naprawdę umiejętnie trzeba zarówno zaprezentować najważniejsze kwestie, jak i zbudować pewną spójną opowieść. Nagłówek to nie życiorys, wymaga chwili zastanowienia. W trakcie szkoleń poznałam setkę kobiet, z których każda miała kłopot ze zbudowaniem nagłówka, ja również. Moim problemem była mnogość. Gdy zajmujesz się w zawodowym życiu jednym tematem, spójność przekazu jest łatwiejsza. Co jednak, gdy tak, jak ja, robisz wiele różnych rzeczy i wszystkie z nich są równorzędne?

 

Długo szukałam sposobu na połączenie. Co ze mnie za minimalistka, co tak dużo robi? ;) W końcu, przypadkiem znalazłam pojęcie slashes (z angielskiego ukośnicy). A razem z nim ludzi podobnych do siebie. To zabawne pojęcie wzięło się od często spotykanych ukośników w zawodowym opisie takiej osoby, np. blogerka/prawnik/przedsiębiorca. To osoby, które łączą kilka, pozornie zupełnie odrębnych, profesji. Ciekawych odsyłam do bloga Jacka, u którego jest to świetnie wytłumaczone. Wtedy zrozumiałam, że to jest moja droga i lepiej zrozumiałam siebie. Jestem ukośnikiem.

 

Zostać cyfrowym nomadą…

 

Kolejny krok to zostać cyfrowym nomadą. To mój plan, moje marzenie. W dużym skrócie cyfrowy nomada to ktoś, kto może pracować niezależnie od lokalizacji. Ktoś, kto zmienia miejsce zamieszkania w zależności od upodobań i aktualnych potrzeb. Nie dlatego, żeby pracować na plaży pod palmą (próbowałam, strasznie niewygodnie, piasek włazi wszędzie i słońce świeci tak, że nie widać monitora), ale ponieważ może. Jest wolny.

 

Dlatego od dawna pracuję nad uniezależnieniem moich wszystkich działań zawodowych od lokalizacji:

  1. Po pierwsze i najważniejsze uporządkowałam większość zobowiązań zawodowych. Postanowiłam, w które projekty chcę się nadal angażować, a które oddalają mnie od mojego celu. To etap, który jest bardzo trudny i wymaga niezwykłej szczerości wobec samego siebie i ogromnej dozy asertywności. Trudno jest czasami uniknąć pułapki konsekwencji, prawda?
  2. Po drugie, zwiększyliśmy zatrudnienie w firmie tak, żeby móc delegować więcej obowiązków pracownikom i uniezależnić się (przynajmniej w pewnym zakresie) od osobistej obecności w firmie na co dzień.
  3. Po trzecie, postanowiłam skupić się na projektach, które docelowo mogą zapewnić mi dochód pasywny. O kilku planowanych jeszcze nie chcę teraz pisać, ale przede wszystkim z tą myślą kupiliśmy mieszkanie w celach inwestycyjnych, przeznaczone na wynajem, o którym opowiadałam ostatnio.
  4. Na koniec, choć to również ważne, wymieniłam sprzęt na niezawodny. Wiecie, że jestem gorącą orędowniczka naprawiania zamiast wyrzucania i dlatego przez wiele miesięcy w zasadzie reanimowałam swój stary laptop Asus. Z pomocą mojego osobistego inżyniera informatyka, oczywiście. ;) Niestety, nie udało się i musiałam poszukać nowego sprzętu. Uprzedzając pytania – nowy komputer widoczny na zdjęciach to Asus ZenBook Flip UX360CA. Wybrałam go, ponieważ jest ultra lekki (tylko 1,3 kg) i mobilny. Energooszczędny procesor w połączeniu z niezwykle wydajną baterią gwarantuje mi długą pracę w podróży, np. w pociągu. Poprzez obrotowy, dotykowy ekran 3600 umożliwia pracę w różnych trybach (też jako zamiennik tabletu – można do całkowicie złożyć i czytać na nim książki bez konieczności zabierania czytnika).

 

Próbkę nowego stylu życia miałam ostatnio. Ponad 2 miesiące spędziłam właściwie w podróży, gdzie starałam się dla Was złapać kilka kadrów i od zaplecza pokazać miejsca, w których pracuję i prowadzę bloga.

 

cyfrowy nomadyzm
W pociągu Katowice – Warszawa, w trakcie pisania tekstu o wypożyczalni sukienek.

 

 

cyfrowy nomadyzm
W Malborku u mamy w salonie.

 

 

cyfrowy nomadyzm
W hotelu nad morzem na Wyspie Sobieszewskiej. Nelania na wakacjach, ja zarabiam na karmę. ;)

 

 

cyfrowy nomadyzm
Tak przyzwyczaiłam się do dotykowego ekranu, że miziam też bezskutecznie laptopa MM. ;)

 

Do tego:

  • prowadziłam szkolenie na Śląsku,
  • zaliczyłam małe workation (work + vacation) na lubelskiej wsi
  • i króciutki wypad nad morze,
  • pojechałam w Beskidy na nagrania do nowego projektu i
  • wypoczynkowo na termy do Łodzi.

 

Wszystko to trzymając rękę na zawodowym pulsie. Nie dlatego, że nie chcę robić przerwy na odpoczynek (to zupełnie inna sprawa), ale dlatego, że w taki sposób chcę pracować. Bez uzależnienia od jednej lokalizacji. Nie zawsze jest to łatwe, bywają momenty, gdy chce się codziennej rutyny, ale w tym momencie życia tak chcę. Świadomość możliwości jest uwalniająca. Pracowałam na nią 9 lat.

 

To moje zawodowe marzenie. A jakie jest Twoje?

 


 

Partnerem dzisiejszego tekstu jest marka Asus, która technologicznie towarzyszy mi od lat i po raz kolejny wspiera również w działaniach blogowych.

 


 

Sprawdź Także

0 0 votes
Article Rating
Powiadomienia
Powiadom o
guest
53 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments