Ostatnio pozwalam sobie na dużo więcej spontanicznych działań na blogu. :) Trochę z rozrzewnieniem wspominam czas, gdy milion lat temu wrzucałam tu posty bez szczególnego planu, bez rozmyślania nad tematami, bez porządnego przygotowywania się. Bez trzymania się grafiku (ups, tego już dawno nie robię :) Wszystkie te działania przeniosły się do mediów społecznościowych, w moim przypadku na Instagram, a w zasadzie na Instagram Stories. Treść efemeryczna podbiła nasze umysły… i kciuki. :)
Pomyślałam jednak dziś, że jest przecież sporo osób, które nie odwiedzają mnie na Instagramie, a już wcale na storisach, a Tobie też chciałabym opowiedzieć co u mnie słychać, nad czym ostatnio pracuję, no i poczytać co u Ciebie, oczywiście. Jakem se pomyślała, takem siadła do komputera i piszę. Zatem, co u mnie słychać?
Prywatnie czyli morsowanie i ogródek :)
Prywatnie, przede wszystkim, jestem od dłuższego czasu mocno zmartwiona, bo jedna z najbliższych mi osób poważnie choruje, ale staram się zachować spokój w sercu. Z przyjemniejszych rzeczy, chociaż głupio teraz o tym pisać ;), ale w listopadzie zeszłego roku zaczęłam morsować. Dosłownie kilka razy i bardzo nieregularnie, ale zrozum, proszę, powagę sytuacji. :) Należę do osób, które nawet latem nie kąpią się w jeziorze, bo woda zimna, a prawdziwy basen to ten termalny i to dopiero od 33 stopni w górę. Finalnie ma to dla mnie chyba ważniejszy wymiar psychiczny, niż fizyczny. Bo skoro z własnej nieprzymuszonej woli wlazłam do tej lodowatej wody i wytrzymałam to już chyba nic mnie nie złamie. :)
Wiem też, że zima w pełni, ale ja zaczynam myśleć o ogrodzie. Od czasu wyprowadzki z domu zaskakująco czuję, jak bardzo ciągnie mnie do ziemi. W takim najprostszym sensie, do grzebania w ziemi, posadzenia kwiatów, uprawiania ogrodu. Mam na to pewien pomysł (nie na balkonie, bo nie mam balkonu), ale zobaczymy, jak wyjdzie. Na razie namiętnie oglądam filmy ogrodnicze, wymyślam co chcę posadzić, planuję grządki. Sprawia mi to mnóstwo radości. :) Drugą pasją, której się oddaję jest malarstwo. Brzmi tak straszliwie poważnie, a w gruncie rzeczy po prostu wyciągam blejtram, farby, pędzle i sprawdzam, co z tego wyjdzie. A wychodzi różnie. Cudowne jest to, że zawsze można zamalować. ;) Wymyśliłam też na zeszłe święta pomysł obdarowania najbliższych przyjaciół obrazami namalowanymi z myślą o nich. Dostali je z dopiskiem, że zawsze mogą oddać, przemalować czy wyrzucić. ;) Tyle prywatnie, a zawodowo?
Wyzwanie Minimalistki w nowej odsłonie i inne plany na 2021
Zawodowo przede wszystkim kupa pracy, choć na zewnątrz może tego tak nie widać. :) Po pierwsze, pracuję nad nowym e-bookiem o tytule Cyfrowy minimalizm w praktyce! Ten pomysł noszę w sobie już w od bardzo dawna, a czas pandemii pokazał mi jak ważny jest to temat. Coś jak Domowy minimalizm w praktyce, tylko skupiony na porządkowaniu życia wirtualnego. Długo też zastanawiałam się w jakiej formie opisać wszystko, co chcę przekazać i zdecydowałam się na model mieszany. Chciałabym bardzo, żeby e-book był dostępny w sprzedaży w połowie lutego, w 2 wersjach:
- Jako zwykły e-book (ok. 70 stron).
- Jako część WYZWANIA! 7 dni, 7 wirtualnych miejsc, 7 zadań pod moim przewodnictwem. E-book + webinary + dedykowana przestrzeń (najprawdopodobniej będzie to zamknięty profil tu na Instagramie, gdzie będę wrzucać dodatkowe materiały, w tym wideo).
Chcę też, żeby porządkowaniu wirtualnego życia było poświęcone również kolejne Wyzwanie Minimalistki. Zaczęłam już przygotowywać tekst i grafiki i uświadomiłam sobie, że to już 9 edycja! Kurczę, na kolejną, jubileuszową muszą przygotować chyba coś naprawdę super. :) Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, zapraszam w połowie lutego na Wyzwanie Minimalistki w zupełnie nowej odsłonie.
Cyfrowy minimalizm w praktyce (w postaci e-booka i wyzwania) będzie też kolejnym materiałem odpłatnym. Nie wiem czy zauważyliście, ale od bardzo dawna mocno ograniczam wszelkie treści sponsorowane na blogu. Od początku 2020 roku na blogu pojawiły się dosłownie 4 współprace, z czego 3 z moimi wieloletnimi blogowymi partnerami. I tę tendencję zniżkową chciałabym utrzymać, a jedyne, co chcę na blogu sprzedawać to własną wiedzę, doświadczenie i umiejętności. Nie ukrywam, że liczę tutaj na Twoje wsparcie, jeśli tematyka okaże się dla Ciebie interesująca, oczywiście.
Poza wspomnianym e-bookiem i wyzwaniem zamierzam również w marcu wypuścić kolejną edycję kursu budowania szafy kapsułowej Szafa Minimalistki. Mam się w co ubrać! Pracę z dziewczynami z pierwszej edycji skończyłam w listopadzie i mimo ogromnie niesprzyjającego czasu pandemii, dały czadu! Jestem zachwycona i wręcz wzruszona efektami. Opinie z ankiety po-kursowej możesz poczytać tutaj, jeśli ten temat Cię interesuje.
O podcaście i nowym planie zawodowym
Drugim projektem, któremu poświęcam teraz ogrom czasu i chciałabym docelowo, żeby stał się dużą i ważną częścią mojego życia zawodowego, jest uczenie się do roli nauczycielki medytacji mindfulness. O tym, że medytacja mindfulness jest obecna w moim życiu od dawna pisałam już na blogu kilkukrotnie, o tym że jestem uczestniczką studium nauczycielskiego chyba też, ale nie jestem pewna. W każdym razie, jestem w trakcie szkolenia nauczycielskiego jednego z największych i najlepiej zbadanych programów mindfulness na świecie – MBSR (Mindfulness Based Stress Reduction) i jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem (a na razie idzie) to pod koniec roku będę się przygotowywać do przeprowadzenia swojego kursu dyplomowego (tu powinnam wstawić ikonkę powściągliwej ekscytacji ;)).
Prowadzę też regularnie własne medytacje (rozważam też poprowadzenie takich dla Czytelników bloga, co o tym myślisz?), czytam ogrom materiałów i uczę się pilnie. Ostatnio miałam też możliwość prowadzić dłuższą medytację dla grupy stałych praktyków, pod okiem mojej nauczycielki i mentorki. Wiecie, takiej nauczycielki przez duże „N” i informacja zwrotna, którą od niej dostałam była tak cudownie budująca. :) Wierzę ogromnie w moc mindfulness. Wierzę że jest to niesamowicie uniwersalne narzędzie, tak potrzebne we współczesnych czasach nadmiaru bodźców, przesytu informacjami, stresu. Świata, w którym najłatwiej pogubić się… we własnych myślach.
EDIT
Stało się! W tej chwili jestem już trenerką kursów MBSR w procesie certyfikacji i mam ogromną przyjemność zaprosić Cię na prowadzony przeze mnie kurs w Warszawie. Więcej informacji o kursie możesz przeczytać tutaj: MBSR Warszawa.
Regularnie prowadzę też grupy medytacyjne on-line. Grupa w tej chwili jest w trakcie, ale jeśli ten temat jest dla Ciebie ciekawy, zapisz się, proszę, na listę zainteresowanych. Dziękuję pięknie i zapraszam do wspólnej praktyki. 🖤 Poniżej jest baner do zapisów na newsletter, gdzie możesz wybrać, które tematy Cię interesują. :) Jeśli jesteś już zapisana/zapisany to na pewno nie przegapisz – będę wysyłać wiadomości. :)
O mindfulness, medytacji, byciu tu i teraz oraz odosobnieniu, na które jeżdżę, zamierzam poświęcić odcinek podcastu. Ano właśnie…
Podcast. Moja miłość. Moja prokrastynacja w pełni. ;) Uwielbiam nagrywać podcasty i jeśli słuchacie nie kłamią, to równie mocno lubią ich słuchać. To znaczy całych dwóch odcinków, bo jakoś tak się złożyło, mimo bujnych planów. Z podcastem mam taki kłopot, że jest to produkcja dużo bardziej skomplikowana, niż napisanie tekstu. Tak, jak dziś – wymyślam tekst, piszę jak oszalała i pół godziny później, z dodaniem zdjęcia – jest gotowe. Przy podcaście tak łatwo nie jest. Przede wszystkim muszę poszukać nowego miejsca do nagrań. Moje mieszkanie jest niestety zbyt głośne, a minus posiadania cudownego, acz „autystycznego” psa jest taki, że szaleje on, gdy tylko za długo było cicho, a ja się nagle odezwę. Potem muszę wysłać plik do kogoś, kto mi „obrobi” nagranie, doda muzykę, potem wystarczy tylko udostępnić wszędzie, dodać post na bloga, zrobić transkrypcję i jest. :) Żeby nie było, wcale się nie żalę, wręcz przeciwnie – postaram się w tym roku podcastowych treści wyprodukować więcej. Na razie mam scenariusz dwóch odcinków, w tym jednego o mindfulness, i o tym, co ma wspólnego z minimalizmem i prostym życiem.
Serial o prostocie w 12 odcinkach
Właśnie. Proste życie to zdecydowanie moje hasło przewodnie w tym roku. Tworzę sztukę prostego życia i też chcę Cię do tego zainspirować. Sztuka Prostego Życia to nazwa mojego podcastu (i to się nie zmieni), ale od niedawna również nazwa… serialu o prostocie, który tworzę. :) A chodzi o newsletter. Dotychczas moje podejście do newsletterów było mocno chaotyczne. Od częstego pisania przeszłam do wypalenia i coraz rzadszych maili, z którymi było mi… bardzo źle. Miałam poczucie, że subskrybenci to jedne z najważniejszych dla mnie osób – ich zaufanie, żeby udostępnić mi swój osobisty adres e-mail jest bezcenne. Dlatego chcę się odwdzięczyć i na ten rok zaplanowałam coś wyjątkowego – 12 listów (newsletterów) jak 12 odcinków serialu o prostocie w rocznej ramówce. Każdy odcinek będzie miał swój osobny temat, a elementem łączącym będzie oczywiście Sztuka prostego życia.
Co w ramówce serialu?
- rozwinięcie tematu odcinka w BONUSOWYM TEKŚCIE,
- proste wskazówki jak pozbyć się nadmiaru i zminimalizować przestrzeń wokół Ciebie,
- inspirujące cytaty z prostotą w tle,
- podsumowania blogowych tekstów obecnych i archiwalnych,
- premierowe informacje o moich nowych projektach około-blogowych (a plany mam zacne) oraz
- zamknięte WEBINARY tylko dla subskrybentów!
Obiecuję włożyć w odcinki całe swoje serce, wiedzę, zasoby i mam ogromną nadzieję, że okażą się dla Ciebie wartościowe.🤍 Pierwszy odcinek, mocno osobisty, trafił już na newsletterowe skrzynki w połowie stycznia, kolejny w połowie lutego. Jeśli masz ochotę się zapisać, zapraszam serdecznie.
Tyle ode mnie w tym spontanicznym zrywie. :) Co u Ciebie słychać?
Czy mogę zapisać się na newsletter bez udostępniania moich danych w celach marketingowych? Tą opcję chyba trzeba zaznaczyć, żeby otrzymywać newsletter.
Niestety nie. W newsletterze zdarza mi się wysyłać informacje o moich ebookach czy kursie, a to już w świetle prawa jest przetwarzanie w celu marketingowym.
Rozumiem. Jeśli to takie przetwarzanie to się zapisuje na newsletter.
Dziękuję 🖤
Świetną książką poruszającą temat cyfrowego minimalizmu jest ,, Cyfrowy minimalizm. Jak zachowac skupienie w hałasliwym świecie” autorstwa Cala Newporta. ;)
Tak, czytałam, podpisuję się :), tylko ta książka jest dla mnie mało „narzędziowa”, za to świetnie opisuje dlaczego powinniśmy być częściej offline.
Koniecznie zapisuję się na twój newsletter ;)
Dziękuję pięknie 🖤
A ja jestem baardzo ciekawa Twojej dalszej drogi jako nauczycielki medytacji. Śledzę mocno ten temat i też z chęcią zapisałabym się na kurs (oczywiście kurs medytacji nie nauczycielski), chociaż kompletnie nie wiem jak medytować. Wpadło mi ostatnio takie zdanie: „Medytacja nie jest trudna do praktykowania. Każdy, kto potrafi się martwić, potrafi też medytować. Zamartwiacze są bardzo uzdolnieni w procesie medytacji, tylko medytują nad niewłaściwym myślami” Jim Berg. Ciekawa jestem, co o tym myślisz.
Świetnie, że nie wiesz, po to są kursy.😘 Jeśli się na jakiś zdecydujesz, sprawdź tylko kim jest nauczyciel/nauczycielka i od kogo się uczył – teraz jest tylu samozwańczych nauczycieli uważności, że naprawdę warto to sprawdzać.
Co do cytatu to się chyba jednak z nim nie zgadzam 😊, bo sugeruje, że medytuje się „nad czymś”. Medytacja mindfulness jest genialnym narzędziem dla zamartwiaczy, bo buduje dystans do własnych myśli, pozwala na nie spojrzeć z boku.
Uważam, że medytacja prowadzona dla czytelników bloga to świetny pomysł. Na pewno wezmę udział, a przynajmniej spróbuję, bo nie wiem czy potrafię ;)
Bardzo ciekawi mnie twoja ścieżka nauczycielki mindfullness :D Powiem szczerze, że jeszcze niedawno uważałam to trochę za wymysł czasów. Ale naprawdę, lockdown i pandemia wiele mi uświadomiły i już się nie śmieję. Jestem bardzo ciekawa, co będziesz miała do zaproponowania :)
Haha, rozumiem :), pandemia wiele pozmieniała. :) Na pewno będę prowadzić pełne kursy MBSR, ale rozważam też coś bardziej wstępnego i krótszego dla początkujących.
Świetnie że pomyślałaś o nas, maluczkich, którzy świadomie nie rozpoczęli „przygody” z mediami społecznościowymi (chyba tym jest dla mnie cyfrowy minimalizm).
Nie mamy FB, Insta itp i jakoś mam od lat wrażenie że jesteśmy „poszkodowani” z tego powodu. Pojawiają się w naszym życiu osoby, które dzięki blogom przekazują wartościowe, inspirujące treści, po czym większość z nich, ze swoich www dryfuje w stronę szybkich treści na Facebooku, zaniedbuąc bloga po czym zupełnie go porzucając. I wiernych czytelników wraz z nim.
Może to i rozwój ale… szkoda…
Tak więc jeszcze raz dziękuję za to co tu robisz.
I za serial o prostocie!!!! Świetna sprawa, fantastcznie się czytało pierwszy odcinek :)
Hej Anno, dzięki za komentarz! Wiesz, ja też obserwuję szybkie kariery w mediach społecznościowych i od dawna wiem, że nie chcę być tego częścią. To sprawia, że rzeczywiście jestem postrzegana jako ktoś, kto „został w tyle”. Tylko, że mi to w tyle chyba nie przeszkadza. :)
Szybka moda jest zazwyczaj lichej jakości. Szybkie treści również. Nie znoszę tej bylejakości i choć nie jestem językowym ortodoksą to potwornie irytują mnie niepoprawne gramatycznie zdania, niedopracowane treści artykułów wrzucane na szybko nawet na wydawałoby się „porządnych” serwisach informacyjnych należących do szanowanych gazet. Tempo ich publikacji sprawia, że autorzy nie zbają o szyk wyrazów w zdaniach, poprawną odmianę przez przypadki i ogólnie pojętą stylistykę. A im bardziej popularne portale tym gorzej. Że o tych bzdurnych „chwytliwych” nagłówkach mających skusić do zajrzenia w artykuł nie wspomnę. Rażące niedbalstwo które uwłacza profesjonalnemu dziennikarstwu. Koszmar.
Dlatego też wolę cierpliwie poczekać na starannie przygotowany wpis na blogu (wracając na „podwórko” naszej dyskusji), bo wiem, że to musi potrwać, niż zadawalać się szybką miernotą.
Czy to też minimalizm?
Tak, myślę, że to też w pewnym sensie minimalizm, bo dbasz o treści, którymi się karmisz. Lepiej mniej i świadomie, niż dużo i byle jak. Myślę, że coraz częściej minimalizm będzie obejmował kontekst informacji, nie tylko rzeczy.
Podpisuję się, co prawda mam konto na fb ale traktuję go jak skrzynka kontaktowa do rodziny i znajomych rozrzuconych po Polsce i okolicach. Nie mam konta na instagramie a bez konta nie da się do niego „zajrzeć”, dlatego fajnie że ten blog jest jeszcze dostępny w wersji tradycyjnej.
Popieram, Kasiu, Twoje poczynania i dalsze plany. Trzymam kciuki :) Jestem za medytacją dla czytelników Twojego bloga.
Też bym chciała spróbować morsowania, ale doświadczeni w tej dziedzinie doradzili mi, ze najlepiej zaczynać w listopadzie, a nie w środku sezonu, gdy już zimno poważne, więc posłucham i poczekam.
W Trójmieście morsowanie można spokojnie zacząć już w lipcu ;) ewentualnie we wrześniu; może w jeziorach można później. Też mnie kusi, tym bardziej że w czasie weekendowych spacerów zimą często widzę (a raczej słyszę radosne krzyki :) całe grupki morsów..
Tak, ja również zaczynałam w listopadzie.
Zimna woda jest zła :) raz tylko kiedy zepsuło się ogrzewanie wody przez kilka dni musiałam się kąpać w zimnej wodzie :) nigdy więcej :)
To co innego, serio! Moja przyjaciółka morsuje od 3 lat regularnie, a nie jest w stanie wykąpać się w zimnej. :)
Od dawna czytam twoje wpisy, wracam do bloga, bo Insta nie lubię (nie wiem dlaczego, może w ogóle przesyt, żeby dodawać do życia kolejne elektroniczne narzędzie…), podpatruję stylizacje i tęsknię za większą prostotą. Chyba dojrzałam do pomysłu przebudowania szafy z Tobą, z Twoim kursem, bo sama próbowałam kilkukrotnie z niesatysfakcjonującym skutkiem, ale że lubię „sama” i „po swojemu” – to się ociągałam ;) zafrapowały mnie twoje wpisy o MBSR. Póki co uczestniczę w intensywnym projekcie grupowym. Przyglądam się sobie, ćwiczę uważność na spojrzenie na świat innych ludzi, żeby zweryfikować to, co mam wewnątrz po trudnych doświadczeniach życiowych. Cieszę się, że masz tak skonkretyzowane i przede wszystkim – realizowane plany na przyszłość. To daje poczucie, ze też można ;) trzymam kciuki i czekam na Twoje wpisy i, wyzwania i podcasty :0 :0 :)
Beato, w kwestiach ubraniowych – zapraszam serdecznie w marcu do drugiej edycji kursu. :) Co to za projekt grupowy, w którym uczestniczysz?
Znając Pani poprzednią książkę i od lat bloga, deklaruję że kupuję za każdą cenę ;-) nowy projekt o cyfrowym minimaliźmie czy w formie e-booka czy kursu. Myślę,że radzę sobie z cyfrowym nadmiarem nieźle, ale jest na pewno przestrzeń do poprawy, bo jednak uciekam w internet w momentach stresu i przeciążenia.
Od lat praktykuję uważność i skupienie. Po psychoterapii jestem rozczarowana, także do kursu mindfulness nie jestem przekonana. Wątpię by ktoś mógł mi pomóc, poznać mnie. Chcę ułozyć sobie wszystko w głowie sama. Czytam nie bezkrytycznie dużo książek z zakresu psychologii, słucham wykształconych w tym kierunku ludzi. Medytacja i modlitwa, chrzescijańska, ale poza KK, pomagają.
Dziękuję pięknie za tak miłe słowa. :)
W kwestii MBSR – medytacja mindfulness to nie terapia w żadnym razie, to właśnie narzędzie do samopoznania. Jeśli pomaga Ci medytacja i modlitwa chrześcijańska to mindfulness może być dobrym tropem.
Hmmm…Może warto spróbować;-)
Sporo tego się nazbierało, ale trzymam kciuki! Ja nie mam aż tak ambitnych planów, ale jakieś mniejsze już staram się realizować :)
Kasiu! Gratuluję Ci konsekwencji i wytrwałości. Wszystko, co robisz, składa się na obraz harmonii życiowej (nawet jeśli pojawia się czasem zniechęcenie i ból – takie jest życie). Mindfulness – tego Co zazdroszczę, bo chociaż od 10 ponad lat czerpię z tego sposobu na życie małą łyżeczką, to nie jestem w stanie – tak jak Ty to zrobiłaś – zdecydować się na pełen kurs i odkładam go na wieczne „zaś”. Łapię co jakiś czas medytacje i też sporo czytam. Do tej pory to wystarczało, ale może trzeba wreszcie znaleźć czas i zaangażować się mocniej. Aż podskoczyłam (w nieumiarkowanej ekscytacji:) na Twój pomysł podzielenia się duchem mindfulness na podcaście i nie tylko. Jestem baardzo za!!! I powodzenia w tej drodze (oraz na innych ścieżkach)
Magdo, dziękuję pięknie i życzę życzliwej dyscypliny w Twojej praktyce. :) Podcast o mojej drodze do zostania nauczycielką mindfulness już nagrany, czeka na techniczną obróbkę. :)
Oo, tak samo zaczęłam morsować w zeszył roku. Nim to się stało aż tak modne hahah. Fajna forma ucieczki na miarę koronawirusa.